Quantcast
Channel: HEDONISTKA
Viewing all 851 articles
Browse latest View live

JAKIE PĘDZLE WYBRAĆ? 10 PĘDZLI DO MAKIJAŻU TWARZY I OCZU CZYLI UNIWERSALNY ZESTAW DLA POCZĄTKUJĄCYCH I NIE TYLKO. MOJE ULUBIONE MODELE, KTÓRE MOŻNA KUPIĆ OSOBNO.

$
0
0
Często pytacie mnie jakie pędzle wybrać i które będą tak naprawdę najbardziej przydatne. Trudno odpowiedzieć mi na to pytanie jednoznacznie, bo dobór narzędzi do wykonywania makijażu jest kwestią indywidualną. Pomyślałam jednak, że napiszę Wam dzisiaj o takich podstawowych, klasycznych pędzlach po które sięgam najczęściej i które u mnie sprawdzają się najlepiej. Być może będzie to dla Was pewną wskazówką i skompletujecie dzięki temu swój własny, idealnie dopasowany zestaw. Dodam jeszcze, że każdy z pędzli możecie zakupić osobno, więc nie ma przymusu wydawania sporej sumy pieniędzy na cały zestaw. Zapraszam do dalszej części posta, gdzie pokażę Wam również do czego konkretnie używam poszczególnego pędzla. 



PĘDZLE DO KUPIENIA OSOBNO
_________
Gotowe zestawy pędzli, które możecie zakupić w internecie są wygodnym rozwiązaniem, bo producent często dobrze "komponuje" skład takiego zestawu (np. Zoeva robi to świetnie). Jednak nie każda marka dobiera pędzle w sposób przemyślany i wiele z nich po prostu nam się nie przyda w codziennym użytku. Poza tym nie zawsze chcemy wydać tyle pieniędzy na zestaw, bo np. w przypadku pędzli Zoeva, to wydatek rzędu około 250 zł. Pokażę Wam pędzle, które możecie kupić osobno w najróżniejszych drogeriach internetowych.


ZACZNIJMY OD PĘDZLI DO MAKIJAŻU TWARZY - ULUBIONE MODELE
____________
Jeśli chodzi o pędzle do makijażu twarzy, to mają one dla mnie naprawdę duże znaczenie. Zanim odnalazłam swoich totalnych ulubieńców, to dosyć długo szukałam, testowałam i nigdy do końca nie byłam zadowolona. Oczywiście można powiedzieć, że przecież podkład najlepiej nakłada się palcami, a do pudru będzie odpowiedni byle jaki pędzel. Jednak nie - przy cerze problematycznej, z niedoskonałościami to wszystko nie jest takie proste. Niektóre pędzle do podkładu wpijają go więcej, niż zostawiając odpowiedniej ilości na skórze, poza tym potrafią stworzyć smugi i nie dają dobrego krycia. To wszystko kwestia doboru włosia, jego twardości, zbicia i gęstości. Z kolei wiele pędzli do pudru nabiera zbyt mało lub zbyt dużo produktu i są za miękkie, żeby odpowiednio "wtłoczyć" puder w skórę. Przy cerze tłustej i mieszanej to bardzo ważne, aby pędzel do pudru był twardy tak, aby miał większy nacisk na skórę. W ten sposób puder zostaje wbity w pory i lepiej utrzymuje sebum w ryzach. Jeśli chodzi o pędzle do różu i do bronzera, to dla mnie najlepsze są te mniejsze rozmiary o małym nacisku, dzięki czemu produkt jest rozprowadzony delikatnie, subtelnie i równo. I tak po długim czasie poszukiwań mam swoich faworytów i nie jest to tylko Zoeva. 

HAKURO H51 - DO PODKŁADU
____________
Nie chcę skłamać, ale egzemplarz widoczny na zdjęciu mam jakieś 4 lata. Używam go praktycznie co drugi dzień, na zmianę z pędzlami Zoeva czy Real Techniques. Jednak uważam, że ten model jest najlepszy w równomiernym rozprowadzaniu podkładu i wtłaczaniu go w skórę. Robię tak, że najpierw nanoszę trochę podkładu bezpośrednio na twarz, delikatnie rozcieram go palcem w miejscach, gdzie potrzebuję największego krycia, a następnie dokładnie wszystko rozprowadzam po całej twarzy właśnie tym pędzlem. Uzyskuję krycie już przy pierwszej warstwie, a sam pędzel nie zabiera dużo produktu (zabiera tylko nadmiar). Uważam, że jest najlepszy w swojej kategorii. 

HAKURO H55 - DO PUDRU
____________
Bardzo duży i zbity pędzel, którym uwielbiam nanosić puder na skórę. Jest dosyć twardy, dlatego idealnie nadaje się do "wciskania" w pory produktów matujących i utrwalających makijaż. Spokojnie może zastąpić puszek, który również uwielbiam używać z pudrami. 

ZOEVA 109 / FACE PAINT VEGAN - DO KONTUROWANIA
____________
Jeśli lubicie wyszczuplać optycznie swoją twarz i jesteście fankami konturowania, to koniecznie kupcie sobie pędzel tego typu. To ścięty na prosto, sprężysty i giętki pędzel do ostrego konturowania. Można nim idealnie wyznaczyć linię pod kością policzkową i dobrze rozetrzeć każdy produkt. Zdecydowanie wolę wersję vegan, bo włosie jest po prostu lepsze jakościowo. 

HAKURO H24 - DO RÓŻU
____________
Długo zastanawiałam się jaki pędzel do różu lubię najbardziej i trafiło właśnie na Hakuro. Zawsze odruchowo szukam go, kiedy chcę nanieść róż na policzek i kiedy jest w praniu, to mi go bardzo brakuje. Idealnie wyprofilowany, mięciutki, odpowiedniej wielkości. Dobrze rozprowadza nawet najmocniej napigmentowane róże. 

ZOEVA 126/LUXE CHEEK FINISH - DO BRONZERA
____________
Absolutny ulubieniec do nakładania bronzera! Ma dobrą wielkość, jest miękki, puszysty, o delikatnym nacisku. Kiedy mam już na twarzy podkład i puder, to kiedy nakładam pędzlem bronzer, nie chcę "odsłonić" niedoskonałości. Zoeva 126 jest bardzo delikatny i nie robi mi żadnych niemiłych niespodzianek. Używam go zarówno do opalania całej twarzy, jak i do subtelnego konturowania i podkreślenia policzków.  


CZAS NA PĘDZLE DO OCZU - ULUBIEŃCY
____________
Do konkretnych modeli w makijażu oczu można się bardzo przyzwyczaić. Do tego stopnia, że ciężko jest przestawić się na coś innego, czasem niby bardziej "pomocnego" i lepszego. Początkowo przygotowując dla Was ten post przyszykowałam sobie trochę więcej pędzli ale po chwili zastanowienia sama sobie zadałam pytanie - "po co aż tyle"? Skoro jednym modelem można wykonać 2, a nawet 3 czynności, to nie ma potrzeby kupowania kolejnego. Chyba, że jesteście tak pozytywnie zakręcone na punkcie pędzli jak ja, to wtedy można mieć nawet 10 sztuk tego samego egzemplarza, a co!


1. SEPHORA ANGLED LINER 15 - PĘDZEL DO BRWI
____________
Najlepszy pędzel do brwi, z jakim się spotkałam. Szczególnie, jeśli używacie do ich wypełniania pomad i farbek typu Aqua Brow czy NYX. Kiedyś moim ulubieńcem była Zoeva, jednak po jakimś czasie trochę straciła fason i stała się grubsza w przekroju. Pędzelek z Sephory nie robi takich psikusów i cały czas jest w identycznym stanie. Używam go już 2 rok i jest genialny! Duży plus - krótki trzonek, więc można się maksymalnie zbliżyć do lusterka. 

2. HAKURO H60 - DO KOREKTORA
____________
Wiele osób uważa ten pędzel za zbędny ale dla mnie to "must have". Jeśli chcecie dobrze i precyzyjnie wyczyścić korektorem linię pod brwią lub jeśli chcecie nałożyć bazę pod cienie na powiekę górną i dolną, to ten pędzel jest idealny. Jest sztywny ale nie ZA sztywny, dzięki czemu dobrze się nim pracuje. Ma dobrze wyprofilowaną końcówkę. Idealnie nadaje się do nakładania kamuflaży i kremowych korektorów takich jak np. Catrice Camuflage Concealer.

3. ZOEVA 227/ SOFT DEFINER - DO NAKŁADANIA CIENI I PODKREŚLANIA ZAŁAMANIA
____________
To mój wielozadaniowy ulubieniec, bo można nim nałożyć cień na całą powiekę oraz podkreślić załamanie  i dobrze to wszystko dodatkowo rozetrzeć. Pokazuję Wam wersję różową z zestawu, bo akurat czarna jest w praniu ale ten pędzel spokojnie można zakupić osobno. Dla mnie to klasyk gatunku i tak na dobrą sprawę można nim wykonać cały makijaż oka, jeśli chodzi o pracę z cieniami. 


4. ZOEVA 228\CREASE - DO ROZCIERANIA
____________
Pędzel, którym stworzymy na powiece mgiełkę koloru. Jak widzicie na zdjęciu nr 4 dosyć porządnie roztarłam nim brązowy cień powyżej załamania tak, że wygląda naprawdę subtelnie. To pędzel, który pozwoli Wam idealnie rozetrzeć każdy cień bez żadnych granic i odcięć. W zestawach Zoeva macie wersję"LUXE Crease" która moim zdaniem jest zupełnie innym pędzlem. Model "Crease", który można kupić osobno jest bardziej "rozczapierzony" i po prostu lepiej blenduje. Używam go do rozcierania wcześniej nałożonych cieni ale też do aplikacji i zarazem rozcierania cienia na powiece, gdy zależy mi na maksymalnie rozdymionym efekcie. 

5. HAKURO H78 - DO DOLNEJ POWIEKI 
____________
To pędzel kulkowy, który najlepiej sprawdza się u mnie do podkreślania dolnej powieki. Można go użyć też do bardziej wyraźnego zaznaczania zewnętrznego kącika oka np. czarnym lub brązowym cieniem. Świetny pędzel, który również jest ze mną od lat. 

6. PONOWNIE SEPHORA ANGLED LINER 15 - DO EYELINERA
____________
Pędzel Sephora  przyda się nie tylko do brwi ale też do rysowania kreski na powiece! Dobrze współpracuje z eyelinerami żelowymi, kremowymi. Pędzel można też delikatnie zwilżyć i nanieść nim czarny cień wzdłuż linii rzęs - jest do tego celu idealny. To wielozadaniowiec i takie pędzle cenię najbardziej. 



I tak prezentuje się mój ulubiony zestaw na ten moment. Wszystkie pokazane pędzle są godne polecenia i jeśli jesteście początkujące w makijażu lub wciąż nie znalazłyście odpowiedniego "narzędzia" pracy, to być może pomogłam Wam z podjęciu decyzji o zakupie. Śmiało pytajcie, jeśli macie jakieś wątpliwości. Postaram się pomóc :-) 

Zachęcam do obserwowania mojego konta na INSTAGRAMIE! (klik).




MINIMALIZM W PIELĘGNACJI MOICH WŁOSÓW - AKTUALIZACJA MARZEC/KWIECIEŃ.

$
0
0
Dziś kontynuacja cyklu o pielęgnacji moich włosów i tym razem napiszę Wam czego używałam w marcu oraz w pierwszej połowie kwietnia. Jakie produkty się u mnie sprawdziły? Jeśli jesteście ciekawe, to zapraszam do dalszej części posta. 


MINIMALIZM W PIELĘGNACJI MOICH WŁOSÓW
___________
Od jakiegoś czasu miałam wrażenie, że pielęgnacja moich włosów opierała się na zbyt wielu produktach. Dlatego też postanowiłam wprowadzić pewien minimalizm, który pozwoli mi na właściwą ocenę działania danego kosmetyku. Staram się, aby moja miesięczna pielęgnacja składała się z maksymalnie 4-5 produktów. Aktualnie moje włosy potrzebują emolientów (o tym jak sprawdzić czego potrzebują nasze włosy pisałamTUTAJ klik), więc skupiam się na olejkach i produktach z silikonami. W końcu moje włosy "odżyły" po zbyt częstym używaniu protein, więc jak na razie jestem bardzo zadowolona z ich stanu. Są miękkie, nawilżone, sypkie i mają duży połysk. Wreszcie przestały się puszyć i sztywnieć po jakimś czasie od mycia, więc uważam, że udało mi się nad nimi zapanować. Jakich produktów używałam w marcu i kwietniu? 


SZCZOTKA DO WŁOSÓW D-MELI-MELO ANGEL WINGS
_________
To szczotka, która ilekroć pojawi się gdzieś na moich zdjęciach, to dostaję o nią mnóstwo pytań. Zwraca na siebie uwagę swoim wyglądem i przyznam, że używa się jej całkiem przyjemnie. Cały czas bardzo lubię Tangle Teezer i myślę, że nic nie jest w stanie pobić jego unikalnego działania ale szczotka D-Meli-Melo nie jest wcale gorsza. Dobrze rozczesuje włosy bez szarpania i ciągnięcia. Jedyny minus to dosyć duży rozmiar, przez co zajmuje sporo miejsca w torebce, więc jak dla mnie wciąż faworytem jest Tangle Teezer w wersji Compact. Szczotka do kupienia tutaj klik.

LOREAL MYTHIC OIL - OLEJEK DO WŁOSÓW
_________
Olejek Mythic Oil na stałe zagościł w mojej pielęgnacji i myślę, że będę go używać jeszcze bardzo długo. Cały czas spisuje się genialnie - wygładza, nabłyszcza, ułatwia rozczesywanie i ładnie podkreśla loki. Używam go zarówno na mokre włosy i dodatkowo zaraz po wysuszeniu, na same końcówki. Dzięki temu włosy są jedwabiście gładkie, a końcówki się nie puszą. Mój ulubiony egzemplarz (dostępne są 3 wersje), to ten z olejem awokado i z pestek winogron. Dostępny jest tutaj klik. 

LOREAL MYTHIC OIL SOUFFLE D'OR - NAWILŻAJĄCA ODŻYWKA Z DROBINKAMI
_________
Odżywka, która ma w sobie malutkie, złote drobinki. Trochę żałuję, że jest to produkt do spłukiwania i bardzo mało tych drobinek pozostaje na włosach po zmyciu. Odżywka wygładza, nawilża i wspaniale pachnie. Będzie to produkt idealny dla włosów cieniutkich, które łatwo obciążyć, a które potrzebują jednak trochę nawilżenia. Lubię jej używać po olejowaniu, bo nadaje włosom lekkości, a zarazem zapobiega puszeniu. Odżywka do kupienia tutaj klik. 

KALLOS SHINE MILK - MLECZKO NABŁYSZCZAJĄCE 
_________
Jestem zaskoczona jak ten produkt ładnie wygładza i nabłyszcza włosy. Nakładając go na dłonie od razu czuć duży poślizg i jedwabistość tego mleczka. Taki sam efekt daje na włosach. Stosuję ten produkt po umyciu włosów, przed samą stylizacją np. kiedy używam okrągłej szczotki. Włosy są lśniące, śliskie i jedwabiście gładkie. Mleczko możecie kupić tutaj klik. 

KALLOS ODŻYWKA BLUEBERRY - MASKA JAGODOWA 
_________
Aktualnie to moja ulubiona odżywka Kallosa, a mam ich sporą kolekcję. Uratowała moje przeproteinowane, sztywne i suche włosy, które znów są gładkie, miękkie, dociążone i mają połysk. W składzie znajdziemy olej awokado oraz ekstrakt z owoców czarnej jagody. To maska idealna dla włosów bardzo zniszczonych, suchych, rozjaśnianych. Stosuję ją na przemian z odżywką Loreal i to aktualnie jedyne produkty do spłukiwania, których używam po myciu.  Do kupienia tutaj klik. 

BABYDREAM - SZAMPON DO MYCIA WŁOSÓW
_________
Niezmiennie od wielu miesięcy używam do mycia włosów szamponu dla dzieci Babydream, który jest moim ulubieńcem wszech czasów. Dzięki niemu pozbyłam się swędzenia skóry głowy i  jej nadmiernego przetłuszczania. Jego łagodny, przyjazny skład bardzo dobrze wpływa na moje włosy, więc z pewnością nie zamienię tego szamponu na żaden inny. Dostępny w Rossmannie. 


DELAWELL AVOCADO OIL - OLEJ AWOKADO
_________
O tym olejku pisałam przy okazji 5 najlepszych produktów do olejowania włosów (TUTAJ klik) i jest to aktualnie mój ulubiony produkt. Genialnie zmiękcza włosy, nawilża, zapobiega puszeniu, wygładza i daje zauważalny efekt odżywienia. Stosuję go na noc, na całe włosy (omijając skalp), co drugi dzień. Olejek był dostępny w marcowym Shiny Box-ie. 

# Co najmniej 2 razy w tygodniu robię też domowe płukanki, o których pisałam TUTAJ klik. 
# O pielęgnacji moich włosów w lutym pisałam TUTAJ klik. 
# Więcej o moich włosach + fryzury i sposoby na lokiTUTAJ klik. 

Znacie produkty, których aktualnie używam? Jak się u Was sprawdzają? 

CO KUPIĆ NA PROMOCJI ROSSMANN -49% I NATURA -40%? DROGERYJNE KOSMETYKI WARTE ZAKUPU: POMADKI, PUDER, BRONZER, RÓŻ, PODKŁADY.

$
0
0
Powoli nadciągają wielkie promocje w drogeriach, bo już od 24.04.2015 w Rossmannie kupicie wszystkie podkłady, pudry, bronzery, róże, rozświetlacze i korektory z 49% zniżką. Natomiast w drogeriach Natura już teraz trwa promocja -40% na wszystkie produkty do makijażu przy zakupie minimum dwóch produktów. Jakie kosmetyki dostępne w tych drogeriach warto kupić? Co jest według mnie godne polecenia? Zapraszam do dalszej części posta, gdzie znajdziecie moje rekomendacje. 


POMADKI 
___________
Jeśli czytacie mojego bloga już od dłuższego czasu, to pewnie zauważyłyście moje uwielbienie dla pomadek Bourjois Rouge Edition Velvet. 

To pomadki matowe ale nie zbyt matowe, szalenie trwałe, w nasyconych, modnych kolorach. Jeśli chcę mieć pewność, że jakiś produkt wytrzyma na moich ustach wiele godzin, to od razu sięgam po REV. Pewniaki, które nigdy mnie jeszcze nie zawiodły. U mnie w Naturach nie ma szaf Bourjois i nie wiem czy tak jest wszędzie, natomiast w Rossmannie prawdopodobnie na początku maja będzie promocja właśnie na pomadki. Myślę, że koniecznie warto wybrać się po Bourjois Rouge Edition Velvet, bo cena regularna jest zbyt wysoka. Wszystkie kolory na moich ustach możecie zobaczyć TUTAJ klik.  Poniżej mój ulubiony ostatnio kolor 09 Happy Nude Year, który uwielbiam nosić do dziennego makijażu. Bardzo ożywia twarz i wygładza optycznie usta.

ASTOR SOFT SENSATION LIPCOLOR BUTTER
__________
Jeśli chodzi o pomadki mniej kryjące, bardziej nawilżające i kremowe o błyszczącym wykończeniu, to godne uwagi są również masełka w kredce Astor Soft Sensation Lipcolor Butter. Posiadam dwa odcienie: czerwień Va Va Voom oraz róż Burnt Rose. Mają piękny zapach, na ustach wyglądają naturalnie, schodzą równomiernie i są komfortowe w noszeniu. Na pochwałę zasługuje też wydajność, bo używam ich dosyć często, a zużycie nie jest wielkie. Produkt dostępny zarówno w Rossmannie, jak i w Naturze. 

CATRICE PURE SHINE COLOUR LIP BALM
__________
Najmniej kryjące, idealne do dziennego makijażu są pomadki z Catrice Pure Shine Colour Lip Balm. Dają delikatną poświatę koloru, mocno nawilżają usta ale nie lepią się na nich. To według mnie taki błyszczyk w kredce, którym można pomalować się nawet bez lusterka. Jasne kolory będą się świetnie sprawdzać w makijażu do  pracy, do szkoły czy na uczelnię. Pomadki również bardzo przyjemnie pachną i są wydajne. Eleganckie opakowanie do złudzenia przypominające produkt Clinique Chubby Stick Moisturizing Lip Colour Balm. Mam 4 kolory: 060 Go Flamingo Go, 050 Cherry Ty, 040 My Cherry Berry oraz 080 Sheers i ten właśnie odcień mam na ustach poniżej (na kredce z Essence Lipliner 09 Cute Pink). Balsamy z Catrice są dostępne w Naturze. 

KONTURÓWKI ESSENCE LIPLINER
__________
Na te konturówki natknęłam się przypadkowo podczas zakupów w Naturze. Kosztowały coś około 5 zł i nie miałam wobec nich wielkich oczekiwań. Były natomiast w bardzo ładnych, różowych odcieniach, więc pomyślałam, że mogą się przydać jako baza pod błyszczyk czy pomadkę. Byłam niezwykle zaskoczona trwałością, kryciem oraz kremowością tego produktu. Bardzo ładnie wygląda na ustach, nie wysusza ich i przede wszystkim jest to trwała konturówka. Za taką cenę to wielkie zaskoczenie i na pewno pójdę po inne kolory. Mam odcień 07 Cute Pink oraz (na pierwszym zdjęciu na ustach) oraz 12 Wish Me a Rose. 

PODKŁADY
__________
Jeśli chodzi o drogeryjne podkłady, to mogę polecić 4 produkty:

Dr Irena Eris Provoke Matt Fluid, który jest moim ulubieńcem. W niektórych Rossmannach z tego co wiem są szafy Eris, więc warto przy okazji promocji się rozejrzeć za tym podkładem. Osobną jego recenzję pisałam TUTAJ klik. 

Bourjois Healthy Mix to moje ostatnie odkrycie i bardzo polubiłam się z tym podkładem. Jest lekki ale zarazem kryjący. Wygląda bardzo naturalnie na skórze, nie tworzy maski i będzie idealny dla każdej cery. Również dla tej bardzo tłustej, bo nie będzie dodatkowo wysuszał i w rezultacie potęgował świecenia się skóry. Dodatkowo możecie o nim przeczytać TUTAJ klik, gdzie pokazywałam też kolor. Dostępny w Rossmannie.

Maybelline Affinitone to lekki, wodnisty podkład, który mimo swojej rzadkiej konsystencji całkiem nieźle kryje. Będzie dobry dla dziewczyn, które nie lubią gęstych, ciężkich produktów, a oczekują średniego krycia, które można stopniować nawet do krycia pełnego. Jedynym minusem tego podkładu jest podkreślanie suchych skórek i dosyć słaba trwałość na skórze tłustej i mieszanej. Mimo wszystko jest to jeden z lepszych podkładów drogeryjnych. Dostępny w Rossmannie i Naturze.

Catrice All Matt Plus również jest świetnym podkładem dla cery tłustej i mieszanej. Matuje ale nie wysusza, jest trwały i całkiem nieźle prezentuje się na skórze. Można uzyskać nim średnie krycie, więc dla cery mocno problematycznej może być zbyt słabo kryjący przy jednej warstwie. Bardzo przyjemnie pachnie i ma solidne, szklane opakowanie. Pisałam o nim TUTAJ klik. Dostępny w Naturze. 

PUDER, RÓŻ, BRONZER
__________
Mam wiele pudrów, róży i bronzerów ale jednak najczęściej sięgam po te widoczne na zdjęciu. 

Róż Astor Skin Match w kolorze 002 Peachy Coral to mój ulubiony odcień, który daje efekt naturalnie zaróżowionych, dziewczęcych policzków. Odświeża makijaż ale nie jest nachalny i bazarowy. Jeden z lepszych róży jaki kiedykolwiek miałam. 

Lubię jeszcze róż Astor Pure Color Perfect Blush w kolorze 003 Rosewood, który daje lekko satynowe wykończenie. To taki brudno różowy kolor, pasujący do każdej karnacji.  Dostępny w Rossmannie i Naturze. 

Bronzer Astor Skin Match w kolorze 002 Brunete jak widzicie wykończyłam prawie do dna. To rzadko mi się zdarza biorąc pod uwagę ilość kosmetyków, jakie posiadam. Jednak odcień jest tak naturalny, że odruchowo wybieram ten właśnie produkt zarówno do konturowania, jak i do opalania twarzy. Świetny!

Puder Manhattan Clearface Compact Powder 77 Natural to mój ulubieniec wszech czasów. Matuje, dodatkowo kryje niespodzianki przebijające przez podkład, wyrównuje koloryt cery i ma ładne, naturalne odcienie. Na pewno pójdę do Rossmanna kupić 2-3 sztuki na zapas. 

TUSZ DO RZĘS, EYELINER
__________
Ostatnio miałam okazję testować wiele tuszy i poznałam swojego absolutnego ulubieńca. 

Maskara Loreal Volume Million Lashes So Couture So Black ma silikonową szczoteczkę, których na ogół nie lubię w tuszach. Jednak efekt jaki można uzyskać za pomocą tej szczotki jest zaskakujący. Rzęsy są rozdzielone i  dobrze pokryte tuszem od podstawy po same końce. Maskara jest trwała, nie osypuje się w ciągu dnia i ma głęboki, czarny kolor. Jak dla mnie ideał do wydłużania i pogrubiania rzęs!  Maskara dostępna w Rossmannie i Naturze.

Eyeliner Astor Stimulong Liquid Eyeliner jest moim ulubionym eyelinerem w tej formie. Ma precyzyjny, dobrze wyprofilowany pędzelek, którym stworzymy najcieńszą i najbardziej ostrą kreskę. Produkt zawiera biotynę i ma stymulować wzrost rzęs ale jakoś tego nie zaobserwowałam. Może dlatego, że nie używam codziennie eyelinera. Nie odbija się na powiece, jest mocno czarny i kryjący. Dostępny w Rossmannie, Naturze. 


______________________

I to już wszystkie moje propozycje, jakie mogłabym Wam polecić. Osobiście niczego tak naprawdę nie potrzebuję ale na pewno wybiorę się po puder z Manhattanu, konturówki z Essence oraz po bronzer z Astora. Znając życie coś tam jeszcze dodatkowego wpadnie, więc na pewno się pochwalę na INSTAGRAMIE - zapraszam do obserwowania TUTAJ klik.  

Dajcie koniecznie znać w komentarzach co macie w planach kupić i co mogłybyście mi polecić :-) 


TOP 7 UBRAŃ I DODATKÓW NA WIOSNĘ 2015. BIAŁE CONVERSY, CLUSE WATCHES, RAY BAN WAYFARER, MINIMALISTYCZNA BIŻUTERIA SOTHO, RAMONESKA, PARKA KHAKI + KONKURS!

$
0
0
Macie swój "must have" jeśli chodzi o ubrania i dodatki? Ja zdecydowanie mam kilka takich rzeczy, bez których nie wyobrażam sobie wiosennej garderoby. Dziś zaprezentuję Wam swoich ulubieńców i być może podpatrzycie coś dla siebie oraz zainspirujecie się do wiosennych zakupów? Na końcu posta czeka na Was też konkurs, jaki przygotowałam wraz z marką Sotho.

1. BIAŁE CONVERSY
___________
Jakiś czas temu wreszcie kupiłam białe, krótkie Conversy, które naprawdę uwielbiam. Moje stare trampki już niestety nie nadawały się do pokazania przy ludziach, więc musiałam zaopatrzyć się w nowe. Są wygodne i pasują praktycznie do wszystkiego. Sama jestem zwolenniczką przełamywania stylu i lubię zakładać Conversy nawet do koronkowych, zwiewnych sukienek czy rozkloszowanych spódnic. Białe Conversy podobają mi się najbardziej, natomiast będę jeszcze polować na czarne i może w popielatym odcieniu. 



2. ZEGARKI
___________
W okresie zimowym raczej nie noszę zegarków, ani bransoletek, natomiast kiedy tylko robi się trochę cieplej, to chętnie sięgam po tego typu dodatki. Jestem zwolenniczką prostych, klasycznych zegarków, raczej na skórzanym pasku, niż z bransoletą. Moim ulubieńcem jest minimalistyczny zegarek Daniel Wellington z cyrkoniami Swarovskiego na tarczy (do kupienia tutaj klik) oraz zegarek Cluse Watches, który jest już całkowicie minimalistyczny, w męskim stylu (do kupienia tutaj klik)

3. BRANSOLETKA ORAZ PIERŚCIONKI Z H&M
___________
Na dziale ze sztuczną biżuterią z H&M znalazłam świetną, bardzo subtelną bransoletkę z dwoma kółeczkami. Była niedroga i idealnie komponuje się w połączeniu z zegarkami. Do tego proste pierścionki (na pół palca) i nic więcej mi nie potrzeba, jeśli chodzi o dodatki. 


4. OKULARY
___________
Od zawsze bardzo lubiłam typowe "nerdy" i w końcu zdecydowałam się na okulary Ray Ban Wayfarer 2140, w których czuję się najlepiej. Oczywiście wcześniej miałam kilka okularów wzorowanych na tym modelu, jednak jakość oryginału jest od razu zauważalna. Szkła nie są zniekształcające, o wiele lepiej się przez nie patrzy. Poza tym są to okulary świetne do jazdy samochodem i naprawdę poprawiają jakość widzenia w bardzo słoneczny dzień. Samo wykonanie okularów jest niezwykle solidne i warto zainwestować w tego typu dodatek. Jeśli rozważacie zakup tego modelu to zdecydowanie potwierdzam, że warto. Dostępne są tutaj klik. 


 5. CZARNA RAMONESKA
___________
Nie wyobrażam sobie cieplejszych dni bez czarnej, klasycznej ramoneski. Mam ich kilka, a nawet kilkanaście w szafie w różnych odcieniach i fasonach. Uwielbiam ten model skóropodobnej kurtki, która naprawdę potrafi odmienić cały strój. Poza tym ramoneska jest 100% w moim stylu. Czarna dostępna jest tutaj klik, a pudrowo-różowa tutaj klik.




6. KHAKI PARKA I LEKKI PŁASZCZ
___________
Na trochę zimniejsze dni i chłodne, wiosenno-letnie wieczory stawiam na dłuższe płaszcze w stylu parki oraz na coś bardziej eleganckiego. Parka w kolorze khaki jest od kilku sezonów bardzo modna ale ja mam ten typ płaszcza już od dawna w swojej szafie. Model ze zdjęcia, ze skórzanymi rękawami znajdziecie tutaj klik, a pudrowo-różowy płaszczyk dostępny tutaj klik.  Jest dosyć ciekawy, bo można go też nosić z kamizelką, która jest w komplecie (zobaczycie to na zdjęciu w linku). 


7. MINIMALISTYCZNE NASZYJNIKI 
___________
Pewnie już zdążyłyście zauważyć moje zamiłowanie do delikatnych, minimalistycznych naszyjników. Mam swoje 3 ulubione modele i pierwszy z nich, to naszyjnik z podwójną karmą marki Sotho (dostępny tutaj klik). Niedawno do mojej kolekcji trafił też łańcuszek z kryształową karmą Swarovskiego, który również uwielbiam. Pięknie połyskuje w słońcu i zwraca na siebie uwagę (dostępny tutaj klik). Trzeci z naszyjników to złoty listek, który co prawda jest znacznie większy, niż dwa poprzednie naszyjniki ale również ładnie ozdabia dekolt (dostępny tutaj klik). 

Na hasło 'KosmetycznaHedonistka' otrzymujecie 40% rabat na całą kolekcję SOTHO (również z działu Sotho Home). Promocja trwa do 03.05.15 do 23:59 :-) Rabat naliczany jest od ceny regularnej. Aby go otrzymać należy wpisać w komentarzu do zamówienia hasło rabatowe i czekać na maila od sklepu. 



Na koniec wrzucam Wam zapowiedź nadchodzącego posta czyli zdjęcie mojej nowej, sypialnianej toaletki. Wkrótce pokażę Wam ją bliżej. Toaletka dostępna tutaj klik. 


KONKURS!

Zapraszam Was na konkurs, który przygotowałam wraz z marką Sotho. Do wygrania piękny naszyjnik z kryształową karmą Swarovskiego! Wszystkie warunki znajdziecie na moim Instagramie (tutaj klik)


Dajcie koniecznie znać jakie są Wasze ulubione ubrania i dodatki na wiosnę. Obkupiłyście się już na promocji w drogeriach? Ja dopiero jutro się wybieram i mam nadzieję, że coś jeszcze mi zostawiłyście :-)


MÓJ ULUBIONY SPOSÓB NA LUŹNE, NATURALNE FALE A LA "BEACH WAVES" BEZ UŻYCIA CIEPŁA LOKÓWKI. FALE NA PAPILOTY Z GĄBKI KROK PO KROKU. JAK MAKSYMALNIE PRZEDŁUŻYĆ TRWAŁOŚĆ LOKÓW?

$
0
0
Dziś pokażę Wam mój sposób na luźne, codzienne fale bez użycia lokówki czy wałków termicznych. Lubię, kiedy moje włosy są naturalnie pofalowane, bo to zapewnia całej fryzurze jakiś konkretny kształt, a poza tym fale dodają ekstra objętości. Niestety nie używam lokówki i wolę trzymać się z dala od wszelkiej agresywnej stylizacji na ciepło, choć w wyjątkowych przypadkach dopuszczam taką możliwość. Na co dzień jednak zdecydowanie wolę fale i loki, które uzyskuję w bezpieczny dla kondycji włosów sposób. Jeśli jesteście ciekawe jak krok po kroku zrobić takie luźne fale, to zapraszam do czytania dalej. 


SPOSÓB NA LOKI I FALE
__________
Wychodzę z założenia, że lepiej nie mieć w domu lokówki czy prostownicy, żeby nie kusiło. Pewnie, gdybym miała tego typu zabawki pod  ręką, to nie raz byłyby w użyciu, bo to szybsza i łatwiejsza metoda na skręt. Poza tym taka stylizacja na ciepło daje trwalszy efekt. Staram się jednak maksymalnie dbać o włosy, więc przetestowałam już wiele sposobów na loki i fale bez użycia ciepła. Moją ulubioną metodą jest kręcenie włosów na papiloty z gąbki i dziś pokażę Wam krok po kroku jak to dokładnie robię. Zaczynamy!



KROK 1
Dokładnie rozczesane pasmo włosów zaczynam nawijać na papilot z gąbki. Nawijam pasmo zaczynając od jego górnej części. 

KROK 2
Owijam włosy wokół papilota spiralnie. Wtedy uzyskamy fale, a nie loki. 

KROK 3
Mocno zaciskam brzegi papilota. Samą wystającą końcówkę włosów możecie przypiąć do głowy wsuwką, żeby podczas snu nic się nie rozluźniło. 



KROK 4
Do wykonania moich fal zazwyczaj używam 5 wałków z gąbki, w dużym rozmiarze. Te, które kupicie np. w Rossmannie są znacznie mniejsze i dzięki nim uzyskacie znacznie drobniejsze fale. Papiloty w dużym rozmiarze kupicie np. na Allegro. Dwa papiloty umieściłam na samym dole głowy, dwa po bokach i jeden na grzywce. Możecie jeszcze dodatkowo po nawinięciu włosów spryskać całość delikatnie lakierem utrwalającym. Zwykle idę w takich papilotach spać i dopiero rano je usuwam ale czasem wystarczą mi 3-4 godziny w ciągu dnia, aby fale były gotowe. 

KROK 5
Po usunięciu papilotów rozczesuję każde pasmo delikatnie Tangle Teezerem oraz wgniatam trochę olejku Mythic Oil, aby fale były bardziej błyszczące. 

KROK 6
Robię przedziałek z boku głowy i spryskuję całość lakierem (Taft zielony). 


JAK MAKSYMALNIE PRZEDŁUŻYĆ TRWAŁOŚĆ FAL I LOKÓW? OTO KILKA MOICH RAD:
__________

1. Przed użyciem papilotów myję dokładnie włosy i nakładam odżywkę emolientową, na bazie olejków. Jeśli nałożycie odżywkę z keratyną lub proteinami mlecznymi, to wtedy włosy będą mniej podatne na kręcenie i będą się szybciej prostować oraz sztywnieć. 

2. Suszę włosy bardzo dokładnie. Nie mogą być ani trochę wilgotne, bo wtedy istnieje prawdopodobieństwo, że nie wyschną do końca na papilocie i wtedy po jego usunięciu automatycznie się wyprostują. 

3. Na całkowicie suche włosy nakładam trochę olejku Mythic Oil, a następnie wgniatam w każde pasemko piankę zieloną Taft ale nie za dużo, aby nie obciążyć włosów. 

4. Zaczynam nawijać włosy na papiloty, dokładnie rozczesując i wygładzając każde pasmo. Staram się zaplatać bardzo ciasno. 

5. Po usunięciu papilotów każde pasmo spryskuję lakierem ale również w rozsądnej dawce. Nie chcę, aby włosy były posklejane, a zbyt duża ilość lakieru może nawet spowodować, że fale rozprostują się szybciej. 

Podsumowując, lubię metody bez użycia ciepła, bo wiem, że nie niszczę włosów i mogę otrzymać równie ładny skręt.  Dzięki papilotom z gąbki uzyskacie zarówno loki, jak i fale, a to wszystko zależy od metody nawijania włosów. Możecie użyć też większej ilości papilotów lub tych mniejszych rozmiarów dostępnych w Rossmannie. Wtedy efekt będzie zupełnie inny. Ja najbardziej lubię tego typu niedbałe, luźne fale, które najlepiej wyglądają po 2-3 godzinach od usunięcia papilotów. Dużym plusem takich papilotów jest to, że śpi się w nich wygodnie (najwygodniej spośród wszystkich metod kręcenia na noc, bez użycia ciepła).  

Dajcie znać jakie są Wasze ulubione metody kręcenia włosów. Może zdradzicie mi swoje patenty na trwałe loki i fale? 

WIĘCEJ O MOICH WŁOSACH  PRZECZYTACIE TUTAJ KLIK.


DROBNE ZAKUPY NA PROMOCJI ROSSMANN -49% I MAŁE ODKRYCIE CZYLI DROGERYJNY ROZŚWIETLACZ PODOBNY DO MARY LOU MANIZER!

$
0
0
Szał na wielkie promocje w drogeriach trwa i już pewnie wiele z Was ma dosyć tego tematu wyskakującego nawet z przysłowiowej "lodówki". Natomiast dla osób, które lubią makijaż i kręci ich ten temat, tak duża obniżka jak -49% jest nie lada gratką i okazją do zasilenia swojej makijażowej kolekcji. Powoli dobiega końca promocja w Rossmannie na produkty do twarzy (podkłady, pudry, róże, bronzery, korektory i rozświetlacze), a więc i ja postanowiłam zrobić małe, uzupełniające zakupy. Nie obyło się bez "nadprogramowych" kosmetyków, których nie miałam w planach ale w tak niskiej cenie po prostu żal było nie wrzucić do koszyka. Jeśli jesteście ciekawe moich skromnych zakupów w Rossmannie, to zapraszam do dalszego czytania. Promocja na produkty do twarzy kończy się 29.04.2015, więc macie jeszcze trochę czasu na ewentualne zakupy.


Zacznę od tego co tak naprawdę miałam w planach czyli bronzer, puder matujący i podkład, który jest ulubieńcem mojej mamy. Już jakiś czas temu skończył mi się mój ulubieniec, jeśli chodzi o wykańczanie makijażu czyli Manhattan Clearface Compact Powder, więc promocja w Rossmannie była idealną okazją do uzupełnienia zapasów. I tak kupiłam dwie sztuki mojego ulubionego pudru w kolorze 70 Vanilla oraz 76 Sand. Vanilla jest bardzo jasnym pudrem i będzie idealny akurat do poprawek jeszcze przed latem. Z myślą o delikatnej opaleniźnie zaopatrzyłam się też w trochę ciemniejszy odcień, który nie będzie się odznaczał na delikatnie opalonej twarzy. Mimo, że używam latem kremów z wysokim filtrem to i tak skóra na twarzy się lekko przyciemnia. Cena tego pudru po obniżce to 11,72 zł/szt. 


Kupiłam też bronzer z Astor Skin Match 4Ever Bronzer w odcieniu 002 Brunette.  Pisałam Wam już wiele razy jak bardzo go lubię. Jest po prostu idealnie dopasowany do mojej skóry i wygląda na niej jak naturalna opalenizna. Można stopniować efekt opalenia i delikatnie wykonturować twarz przy użyciu najciemniejszego koloru. I bardzo istotna sprawa - ten produkt nie powoduje u mnie pogorszenia stanu cery, żadnych zaskórników czy zaczerwienień i alergii. Często mi się to zdarza po produktach w kamieniu, a tutaj nic takiego nie ma miejsca. Dlatego trzymam się tego bronzera i nie sądzę, abym polubiła jakiś produkt równie mocno, jak ten. Cena po obniżce to 18,35 zł/szt.


Podkład, a w zasadzie krem barwiący Lirene Magic Make-up jest ulubieńcem mojej mamy. To produkt, który po wyciśnięciu z tubki jest biały jak krem, natomiast po rozsmarowaniu zamienia się w podkład. Ciekawa sprawa i przyznam, że byłam zaskoczona jego innowacyjnością. Podkład bardzo dobrze nawilża, jest leciutki, delikatnie kryjący i bardzo naturalnie wygląda na twarzy. Będzie odpowiedni dla osób z małymi przebarwieniami lub z nieskazitelną cerą, która wymaga jedynie wyrównania kolorytu. Moja mama jest zachwycona tym podkładem i faktycznie prezentuje się na jej skórze genialnie. Poza tym jest to produkt niezwykle komfortowy w noszeniu, bo nawilża i ma przyjemny zapach. Będzie idealny na lato. Kupiłam odcień 02 Naturalny i jest to kolor uniwersalny, ani za ciemny, ani za jasny. Dopasowuje się do kolorytu skóry bez widocznych odcięć. Cena po obniżce to 15,29zł/szt. 


Zdecydowanie "nadprogramowym" produktem na który się skusiłam był rozświetlacz i róż Lovely. Ich cena była tak niska, że postanowiłam wypróbować coś nowego. Generalnie byłam zaskoczona, że w normalnej, stacjonarnej drogerii można znaleźć rozświetlacz, bo wcześniej próżno było go szukać w Rossmannie. Jeśli już się jakiś trafił, to nie miał zbyt wiele wspólnego z rozświetlaniem (albo perła, albo brokat, albo zero efektu).

Lovely Gold Highlighter o ciepłym odcieniu miło mnie zaskoczył, bo jest mocno napigmentowany i prezentuje się na twarzy niezwykle ładnie. Myślę, że kolor jest trochę zbliżony do Mary Lou, a już na pewno nie ustępuje jej jeśli chodzi o intensywność blasku. Mary jest bardziej żółtawa, natomiast Lovely wpada w beżowe tony i jest wg mnie ładniejszym kolorem. Wcześniej raczej nie spoglądałam w stronę szafy Lovely, bo większość produktów było dla mnie porażką ale tu miłe zaskoczenie. Na pewno warto się skusić na ten rozświetlacz, bo to taka mała perełka wśród drogeryjnych produktów. Przy okazji oglądania rozświetlacza zauważyłam obok piękny róż Lovely Natural Beauty Blusher w kolorze 05. Bardzo przyjemny, delikatny odcień. Ładnie wygląda na policzkach, choć sam produkt jest słabo napigmentowany. Jednak w przypadku róży słaba pigmentacja nie jest dla mnie jakimś wielkim minusem. Nie ma ryzyka, że zrobimy z siebie "ruską babę", kiedy nałożymy zbyt wiele za jednym razem. Ten róż na pewno sprawdzi się przy jasnych, alabastrowych karnacjach, które prezentują się świeżo i młodo w takich kolorkach.  Cena po obniżce za rozświetlacz to 4,59zł/szt, a za róż 4,48zł/szt. Nieźle, co?


Oczywiście przy okazji każdej wizyty w Rossmannie zawsze wrzucam do koszyka szampon Babydream, który jest moim wielkim ulubieńcem do mycia włosów. Akurat był na promocji i kosztował 3,99zł/szt. 

_____________________
Tak jak już wspomniałam na początku, promocja na produkty do twarzy kończy się 29.04.2015, a od 30.04.2015 zaczyna się obniżka na produkty do makijażu oczu. A Wy w co się zaopatrzyłyście? Czy może zakupy jeszcze przed Wami? Dajcie znać w komentarzach. 

Jeśli jeszcze nie widziałyście wpisu o tym CO WARTO KUPIĆ NA PROMOCJI W ROSSMANNIE I NATURZE, to zapraszam TUTAJ klik. 


JAK USUNĄĆ PRZEBARWIENIA SKÓRY? PRODUKTY ZŁUSZCZAJĄCE I WYBIELAJĄCE, KTÓRYCH AKTUALNIE UŻYWAM: ACNE DERM Z KWASEM AZELAINOWYM, KWAS GLIKOLOWY, VICHY NORMADERM NUIT DETOX, PEELING OCZYSZCZAJĄCY SYLVECO Z KORUNDEM I SKRZYPEM POLNYM.

$
0
0
Odkąd pojawiły się moje problemy z trądzikiem, zaczęły się również pokazywać przebarwienia po stanach zapalnych. Te z Was, które walczą z niedoskonałościami doskonale znają ten problem, z którym bardzo trudno sobie poradzić. Za każdym razem, kiedy nowy pryszcz wychodzi na mojej skórze, to oczyma wyobraźni widzę jakie przebarwienie po sobie zostawi. Próbowałam już wielu preparatów złuszczających, wybielających i wyrównujących koloryt skóry, natomiast aktualnie jestem w trakcie używania pewnego kremu, który naprawdę przynosi widoczne rezultaty. W połączeniu z kilkoma innymi kosmetykami zaczynam być bardzo zadowolona ze stanu mojej skóry, która powoli wraca do normalności. Jeśli jesteście ciekawe moich doświadczeń z Acne-Derm i innymi preparatami do walki z przebarwieniami (nie tylko potrądzikowymi), to zapraszam do dalszego czytania. Może poprzez swoje doświadczenia komuś pomogę :-)


PRZEBARWIENIA NA SKÓRZE - DLACZEGO POWSTAJĄ?
___________
Osoby, które walczą z trądzikiem mają naprawdę pecha, bo po jego wyleczeniu lub zaleczeniu pozostają często ślady w postaci przebarwień i blizn (wgłębień w skórze). I tak bitwa o nieskazitelną cerę nigdy się nie kończy, bo plamy i wgłębienia na skórze bardzo trudno usunąć. Można próbować różnych zabiegów typu laser, natomiast to bardzo kosztowne i nie gwarantuje całkowitego wyeliminowania problemu. Przebarwienia pozapalne (potrądzikowe) powodują zaburzenia w produkcji melaniny (barwnika skóry) i jej nadmiar widoczny  jest właśnie w postaci nieestetycznej plamki.  Przebarwienia mogą być brązowe, różowe lub czerwone i zwykle, kiedy w porę zastosujemy pewne preparaty wybielające, są łatwe do usunięcia.  Najgorsze są te bardzo ciemne plamki, które zlekceważyłyśmy w pewnym etapie leczenia trądziku i to z nimi najtrudniej sobie poradzić. Jednak upór, cierpliwość i systematyczność w stosowaniu kosmetyków złuszczających na pewno się opłaci. Jeśli borykacie się z problemem przebarwień (nie tylko po trądziku), to może zainteresuje Was moja aktualna "kuracja"? Warto spróbować.  


ACNE-DERM - KREM Z KWASEM AZELAINOWYM 20%
___________
Stosowałam kiedyś kilka preparatów z kwasem azelainowym ale nigdy nie osiągnęłam zadowalających efektów. Pamiętam nawet krem, który niestety po jakimś czasie bardzo pogorszył stan mojej cery ale teraz, z perspektywy czasu myślę, że była to wina jego niezbyt dobrego składu. Prócz kwasu azelainowego zawierał też parafinę i inne, drażniące substancje, których moja skóra nie lubi. Po kilku niezbyt udanych przygodach z kosmetykami na bazie kwasu azelainowego postanowiłam dać sobie spokój akurat z tym składnikiem i zaczęłam stosować coś zupełnie innego. Prócz czystych kwasów np. glikolowego, nic nie było w stanie dać zadowalających efektów. Jakiś czas temu zupełnie przypadkowo usłyszałam o Acne-Derm z kwasem azelainowym, który ma wybielać przebarwienia, rozjaśniać skórę i walczyć z niedoskonałościami. Pomyślałam, że wypróbuję ten specyfik i dam ostatni raz szansę temu kwasowi. 

Po miesiącu regularnego stosowania (rano i wieczorem) jestem naprawdę pod wrażeniem działania tego produktu. Nie oczekiwałam cudów po kremie bez recepty, który jest raczej niedrogim specyfikiem (w porównaniu do cen moich wcześniejszych kuracji). Poza tym miałam też przejścia z retinoidami (Retin-A) i z o wiele silniejszymi lekami, więc tym bardziej jestem pozytywnie zaskoczona działaniem Acne-Derm. Skóra po około 2 tygodniach wyraźnie się rozjaśniła, poza tym w dotyku stała się niesamowicie gładka. Było to szczególnie zauważalne podczas porannego mycia skóry, kiedy pod palcami wyraźnie czułam większą gładkość i aksamitność skóry. To podobny efekt, jaki jest zaraz po użyciu kwasu np. glikolowego. Zauważyłam też znaczne zmniejszenie ilości zaskórników no i wreszcie przebarwienia, które były "najstarsze" i najbardziej uporczywe w usuwaniu, znacznie się rozjaśniły. Jestem ciekawa jak bardzo Acne-Derm będzie w stanie rozprawić się z moimi niedoskonałościami po zużyciu całej tubki ale jak na razie stawiam DUŻY plus dla tego kremu. Jego zaletą jest też to, że fajnie spisuje się pod makijażem. Nadaje skórze matowe, gładkie wykończenie - coś w stylu silikonowej bazy. Spotkałam się z sieci z opiniami, że krem po 2 tygodniach zaczyna powodować wysyp, i nadmierne złuszczanie ale nic podobnego u siebie nie zaobserwowałam. Myślę, że to kwestia indywidualna. Koszt kremu to około 22 zł - dostępny w aptekach. 


KWAS GLIKOLOWY 20% - BIELENDA
___________
Jeśli śledzicie mojego bloga od dłuższego czasu, to pewnie wiecie, że stosuję kwasy. Ostatnio jednak nie jestem w tym zbytnio regularna, więc obiecuję poprawę. Najbardziej odpowiedni dla mojej skóry jest kwas glikolowy z Bielendy, który zawsze pozytywnie wpływa na stan mojej cery. Nie powoduje dużej "wylinki" ale widać, że delikatnie złuszcza skórę. Mogę po jego użyciu spokojnie pokazać się ludziom na następny dzień. Poza tym nie powoduje u mnie zaczerwienień i innych, wizualnych defektów, które dyskwalifikowałyby go do używania np. w tygodniu, kiedy nazajutrz idę do pracy. Bardzo dobrze radzi sobie z zaskórnikami, które szybko znikają ale niestety przy dłuższych przerwach od używania kwasów ponownie się pojawiają. O robieniu kwasów krok po kroku w domu pisałam TUTAJ klik. Kolejny raz nadmienię, że stosowanie kwasów samodzielnie to nie zabawa i jeśli nie macie doświadczenia w tym temacie, lepiej dać sobie spokój z działaniem na własną rękę. 


PEELING SYLVECO Z KORUNDEM, SKRZYPEM POLNYM I WYCIĄGIEM Z DRZEWA HERBACIANEGO
___________
Lubię od czasu do czasu użyć peelingu tradycyjnego, ziarnistego ale tylko wtedy, kiedy na mojej skórze nie ma zmian zapalnych. Świetnym peelingiem okazał się ten na bazie korundu z Sylveco. Był to produkt dołączony do styczniowego Shiny Boxa i gdyby nie ta przesyłka, to na pewno nie kupiłabym go sama. Okazał się jednak wspaniałą, pozytywną niespodzianką, bo jest bardzo drobniutki i delikatny. Mimo swojej subtelności potrafi dobrze oczyścić cerę z odstających skórek i dobrze wygładza. Po jego użyciu cera jest wyraźnie odświeżona i ukojona. 

PŁYN MICELARNY DO DEMAKIJAŻU VICHY PURETE THERMALE 
___________
Co prawda nie jest to produkt stricte powodujący jakiekolwiek rozjaśnienie przebarwień ale chciałam o nim wspomnieć, bo jest naprawdę świetnym płynem micelarnym, jaki aktualnie używam. Dobrze oczyszcza skórę i usuwa nawet najmniejsze pozostałości po makijażu.  Nie szczypie w oczy, nie lepi się i nie spowodował u mnie alergii, ani powstawania zaskórników. Jeśli jesteście fankami Vichy, to musicie koniecznie wypróbować ten tonik. Dostępny w aptekach.


VICHY NORMADERM NUIT DETOX - KREM NA NOC
___________
Po zużyciu jednego opakowania postanowiłam znów wrócić do kremu Normaderm od Vichy, bo bardzo spodobało mi się jego działanie. Jest to krem do cery trądzikowej i reguluje wydzielanie sebum, usuwając toksyny, które gromadzą się na powierzchni skóry w ciągu nocy. Działa też delikatnie złuszczająco, a więc wspomaga moją walkę z przebarwieniami. Skóra po przebudzeniu rano jest nawilżona ale matowa, ma ładny koloryt, pory są zwężone. Lubię nietłustą, lekką konsystencję tego kremu i po prostu przyjemnie się go używa. Zdecydowanie preferuję takie nieobciążające formuły. Produkt dostępny w aptekach. 


KREM Z FILTREM LA ROCHE POSAY ANTHELIOS XL DRY TOUCH
___________
Pamiętajcie, że podczas stosowania Acne-Derm i ogólnie kwasów, bądź preparatów złuszczających, przeciwdziałających przebarwieniom, obowiązkowo trzeba używać filtrów przeciwsłonecznych. Takie preparaty uwrażliwiają skórę na słońce i jeśli nie będziemy używać kremów z filtrami, to mogą powstać ponowne przebarwienia, które będzie trudniej usunąć. Nawet, jeśli nie używacie produktów z substancjami złuszczającymi, to i tak polecam codzienne używanie kremów z filtrem. Mój ulubiony to La Roche Posay Anthelios XL Dry Touch, który nie jest tłusty na skórze i można go nakładać pod makijaż. Bardziej obszerna recenzja dostępna jest TUTAJ klik.  


Dziewczyny, dajcie koniecznie znać jakich produktów używacie do walki z przebarwieniami. Stosowałyście może Acne-Derm? Jakie są Wasze przemyślenia odnośnie tego kremu? Czekam na Wasze komentarze. 

Zachęcam też do udziału w konkursie na moim Instagramie (klik). 


ULUBIEŃCY KWIETNIA 2015 I JEDEN BUBEL: MIYO OMG, LOVELY, THE BALM, MAYBELLINE, DR IRENA ERIS, FLOSLEK I INNI.

$
0
0
Majówka minęła bardzo szybko i pewnie dla wielu z Was był to czas ostatnich, intensywnych przygotowań do matury. Ja swoją zdawałam już dawno temu i pamiętam, że był to jeden z najbardziej stresujących momentów w moim życiu. Gorzej denerwowałam się chyba tylko podczas obrony pracy magisterskiej i kiedy zdawałam egzamin na prawo jazdy. Oczywiście patrząc na to z perspektywy czasu nie było absolutnie potrzeby aż tak wielkiej nerwówki i dziś na pewno podeszłabym do wszystkiego z większym luzem. Mam nadzieję, że dzisiejszy egzamin poszedł po Waszej myśli - trzymam kciuki. Wracając do tematu, dziś pokażę Wam ulubieńców kwietnia czyli produkty, które polubiłam w ostatnich tygodniach. Jest też jeden bubel ale o tym w dalszej części posta. 



MIYO OMG EYESHADOWS CZYLI MATOWE CIENIE DO POWIEK
_________
Zacznę od czegoś, do czego powróciłam po wielu miesiącach. Dotychczas korzystałam raczej z palet, które mam w swojej kolekcji i już od jakiegoś czas brakowało mi w makijażu porządnego, matowego cienia. Zupełnie przypadkowo "odkopałam" w swojej makijażowej kolekcji maty z Miyo, które jeszcze na początku mojego blogowania do mnie trafiły. Jestem zauroczona ich pigmentacją i pięknymi kolorami, po które tej wiosny będę często sięgać. Posiadaczki jasnej tęczówki oka, a szczególnie zielonookie i niebieskookie powinny mieć w swojej kosmetyczce fiolety i róże, które genialnie wydobywają kolor oczu. Na zdjęciu widzicie próbki tych cieni i zaznaczam, że jest to tylko delikatne "umoczenie" palca w cieniu. Pigmentacja jest naprawdę rewelacyjna i na oku cienie spisują się równie świetnie. Jeśli gdzieś w drogerii natraficie jeszcze na MIYO z serii OMG, to serdecznie Wam je polecam. Są niedrogie i na pewno warto skompletować swój matowy zestaw samodzielnie. Cienie możecie też zakupić przez stronę internetową Pierre Rene. Na zdjęciu od lewej kolor: 16 Diva, 14 Passion, 15 Bubblegum oraz 17 Viola. 


POMADKI BOURJOIS ROUGE EDITION VELVET - KOLOR  09 ORAZ 10
_________
Ostatnio mam ochotę na jaśniejsze usta i tutaj niezastąpione są matowe pomadki REV w kolorze 09 Happy Nude Year oraz 10 Don't Pink Of It. Nie są to co prawda całkowicie "nudziakowe" czy też cieliste odcienie ale i tak wypadają bardzo delikatnie w porównaniu do innych kolorów z serii. Niedawno pokazywałam Wam na swoim Instagramie TUTAJ KLIK. moją "małą" kolekcję pomadek,w których robiłam porządek i przyznam, że daję sobie spokój z Rossmannowską promocją na produkty do ust. 

LOVELY ROZŚWIETLACZ I RÓŻ
_________
Podczas promocji w Rossmannie na produkty do makijażu twarzy skusiłam się na róż Lovely (Natural Beauty Blusher 05) i rozświetlacz  (Gold Highlighter). Już przy pierwszym użyciu byłam zachwycona, szczególnie rozświetlaczem ale róż tak naprawdę spodobał mi się dopiero po kilku dniach. Obydwa produkty są genialne i to w bardzo niskiej cenie. Więcej o nich pisałam TUTAJ KLIK.

BRONZER ASTOR SKINMATCH 4EVERBRONZER BRUNETTE
_________
Mój makijaż nie może być w pełni gotowy bez bronzera. Najbardziej ze wszystkich kosmetyków tego typu lubię ten z Astora, który naprawdę pięknie "opala" twarz w naturalny sposób. Nie jest ani zbyt pomarańczowy, ani zbyt chłodny i to sprawia, że stał się moim wielkim ulubieńcem już od wielu miesięcy. Również kupiłam go na promocji w Rossmannie i teraz żałuję, że nie wzięłam jeszcze jednego na zapas. 

BALSAM DO UST EOS - STRAWBERRY SORBET SMOOTH
_________
Jajeczka Eos są już chyba produktami kultowymi. Ich ciekawy wygląd przyciąga, poza tym balsamy ładnie pachną i są słodkie w smaku. Mój ulubiony to truskawkowy i sięgam po niego codziennie przed rozpoczęciem makijażu. Wygładza usta, nawilża je i przy tym nie zostawia bardzo tłustej, lepiej warstwy. Na ten moment to mój faworyt jeśli chodzi o balsamy do ust. Do kupienia TUTAJ klik. 


TUSZ DO RZĘS MAYBELLINE VOLUME EXPRESS ULTRA VOLUME-ULTRA FAST
_________
Mój ulubieniec Loreal Volume Million Lashes So Couture mi się właśnie skończył i zaczęłam używać maskary Maybelline. Była moim ulubieńcem od wielu lat i z przyjemnością do niej wróciłam. Pięknie rozdziela rzęsy, podkręca, pogrubia. Nie kruszy się i jest trwała. Uwielbiam tradycyjne szczoteczki, chociaż wyjątek stanowi ta z tuszu Loreal, która wyjątkowo zdawała egzamin. Tusz kupicie TUTAJ KLIK.


DWUFAZOWY PŁYN DO DEMAKIJAŻU DR IRENA ERIS CLEANOLOGY
_________
Płyny dwufazowe w łatwy i przyjemny sposób pozwalają pozbyć się wodoodpornego eyelinera czy maskary. Nie wszystkie produkty tego typu są jednak skuteczne. Niektóre pozostawiają tłustą warstwę i powodują "zamglenie oczu". Spotkałam się z kilkoma takimi niezbyt udanymi dwufazówkami ale ten od Dr Irena Eris jest idealny. Wystarczy nalać go trochę na wacik, przyłożyć do oka i bez niepotrzebnego tarcia cały makijaż zostaje dokładnie rozpuszczony. Nie wypadają mi po nim rzęsy i nie powoduje żadnych uczuleń czy dyskomfortu. Zdecydowanie polecam. Do kupienia w Rossmannach. 

FLOSLEK ŻEL DO POWIEK I POD OCZY ZE ŚWIETLIKIEM, CHABREM I BŁAWATKIEM
_________
Uwielbiam żele z Floslek, bo świetnie znoszą pieczenie, swędzenie i wszystkie nieprzyjemności związane z alergią, czy też drażniącym kosmetykiem do oczu. Uwielbiam nakładać go rano na zmęczone oczy, a działa jeszcze lepiej, kiedy jest trzymany w lodówce. To takie prawdziwe ukojenie i pobudzenie spojrzenia każdego ranka. Kiedyś te żele były dostępne w moim Rossmannie, w wersji słoiczkowej ale teraz już nie mogłam ich odnaleźć. Na szczęście kupiłam je w osiedlowym sklepie zielarskim i od razu zrobiłam mały zapas. 

ACNE-DERM - KREM NA PRZEBARWIENIA I TRĄDZIK
_________
Ten produkt był tematem ostatniego posta o przebarwieniach, więc osoby zainteresowane odsyłam TUTAJ KLIK.Nadal używam tego produktu i przynosi bardzo dobre rezultaty w postaci znacznego rozjaśnienia przebarwień. Jestem z niego niesamowicie zadowolona i po skończeniu tubki sięgnę po produkt, który mi polecałyście czyli Skinoren. Dam znać jakie różnice między tymi dwa produktami zauważyłam. 



EYELINERY BH COSMETICS GEL EYELINER - ULTRAVIOLET I FRESH
_________
Kolorowa kreska na powiece to trend tej wiosny i ja również mu uległam. Szczególnie upodobałam sobie eyeliner żelowy z BH Cosmetics w głębokim, fioletowym odcieniu Ultra Violet. Rewelacyjnie sprawdza się do kresek ale też jako baza pod cienie, która podbija i zwiększa trwałość ciemnych cieni do powiek. Drugi odcień, który posiadam czyli Fresh lubię już tylko jako bazę, ponieważ do kresek jest zbyt słabo napigmentowany. Eyelinery z BH kupicie TUTAJ KLIK.

CZARNY EYELINER SLEEK MAKEUP INK POT EYELINER
_________
Jeśli szukacie trwałego, czarnego eyelinera podobnego do Maybeline czy Rimmel, to ten ze Sleek może się Wam spodobać. Ma masełkowatą konsystencję i w łatwy sposób namalujemy nim kreskę. Dołączony jest do niego pędzelek ale ja zdecydowanie wolę standardowe, skośne pędzle. Eyeliner Dostępny TUTAJ KLIK. 

PIGMENT KOBO SEASHELL
_________
Niby lubię ten pigment ale czasem niestety całkowicie mi się nie sprawdza. Jest bardzo drobno zmielony i słabo trzyma się na skórze, jeśli wcześniej nie nałożymy bazy czy korektora. To jest na niego jedyny sposób i wtedy prezentuje się naprawdę zjawiskowo. Łączy w sobie kolor złoty, pomarańczowy i różowy. Pięknie opalizuje na oku i nadaje całemu makijażowi świeżości. Ładnie wygląda solo ale też nadaje zupełnie innego wymiaru cieniom, na które go położymy. Będzie idealny do makijaży ślubnych. Jakiś czas temu dowiedziałam się w drogerii Natura, że te pigmenty są wycofane i nie będzie można ich kupić - wiecie coś o tym? Szkoda, bo chciałam wypróbować jeszcze inne wersje kolorystyczne. 


PUDER THE BALM SEXY MAMA
_________
Dzisiejszy wpis zakończę produktem, który niestety okazał się dla mnie bublem. Mam wysokie oczekiwania, jeśli chodzi o puder matujący lub do wykańczania makijażu ale ten puder nie spełnia podstawowych zadań. Przede wszystkim jest bardzo słabo napigmentowany tzn. trudno go nawet nabrać z opakowania w odpowiedniej ilości. Przykładając palec do tego produktu praktycznie nic na nim nie zostaje. Trzeba się zatem mocno napracować, żeby cokolwiek nabrać na pędzel. Nie wiem czy jest to wina akurat mojego egzemplarza tego pudru czy po prostu taki jest urok Sexi Mamy. Poza tym puder nie matuje w zadowalający sposób i niestety po jego użyciu na skroniach pojawiły mi się małe wypryski. Szkoda, bo uwielbiam produkty The Balm, szczególnie palety do makijażu oczu, rozświetlacz czy bronzer. Opakowanie jest urocze i małe, więc byłoby ozdobą każdej torebki. Niestety, w mojej torebce jest to zbędny gadżet, bo nie byłabym w stanie dokonać poprawek za pomocą tego pudru. Możliwe, że sprawdziłby się na skórze ekstremalnie suchej, kiedy nie ma potrzeby nakładać dużej ilości produktu i całkowity mat nie jest pożądany. Może wypróbuję go do delikatnego pudrowania/utrwalania korektora pod oczami, chociaż obawiam się o kolejne alergiczne reakcje. Wiem, że wiele osób lubi ten produkt ale niestety ja nie podzielam pozytywnej opinii na jego temat. Jeśli byłybyście mimo wszystko zainteresowane kupnem, to Sexi Mama dostępna jest TUTAJ KLIK.

To wszystko na dzisiaj - do zobaczenia przy okazji następnych postów :-)



JAK EKSTREMALNIE WYGŁADZIĆ I NABŁYSZCZYĆ WŁOSY BEZ UŻYWANIA PROSTOWNICY? LAMINOWANIE WŁOSÓW ŻELATYNĄ!

$
0
0
Dziś podzielę się z Wami moją opinią na temat laminowania włosów z użyciem żelatyny. Tak, żelatyny spożywczej, którą możecie kupić w praktycznie każdym supermarkecie. Kiedy pierwszy raz dowiedziałam się o tym sposobie na gładkie włosy nie wierzyłam, że działa i faktycznie pierwsze podejścia do laminowania nie były udane. Nie byłabym jednak prawdziwą włosomaniaczką, gdybym nie wypróbowała tej metody na różne sposoby i tak okazało się, że w połączeniu z odpowiednią odżywką może zdziałać cuda. Już na wstępie mogę Wam zdradzić, że tak gładkich i błyszczących włosów nie miałam nigdy po żadnym produkcie, a nawet po prostownicy, której kiedyś (dawno temu) kilka razy użyłam. Jeśli jesteście ciekawe jak dokładnie zrobić maseczkę z żelatyny i z czym ją zmieszać, aby osiągnąć najlepszy efekt, to zapraszam do dalszej części posta. 


MOJA PRZYGODA Z LAMINOWANIEM WŁOSÓW ŻELATYNĄ
__________
Tak jak wspomniałam już na początku dzisiejszego wpisu - moje pierwsze laminowania żelatyną nie były udane. Dlaczego? Stosowałam maskę z żelatyny solo czyli bez mieszania z żadną odżywką. Kolejne próby z laminowaniem były już w połączeniu z odżywką ale proteinową, która niestety źle "współpracowała" i w duecie z żelatyną nadawała włosom zbyt dużą sztywność. W rezultacie otrzymywałam efekt szorstkich, sztywnych i spuszonych włosów, a nie o to mi przecież chodziło. Postanowiłam dać ostatnią szansę tej metodzie i zmieszałam żelatynę z odżywką emolientową Kallos Blueberry (swoją drogą to moja ulubiona maska tego typu). To połączenie okazało się strzałem w 10! Włosy po wysuszeniu nigdy nie były tak gładkie i błyszczące. Robiąc zdjęcia na zajawkę do posta widziałam już w poglądzie aparatu, że włosy są błyszczące ale dopiero po wyświetleniu ich na komputerze byłam szczerze zaskoczona efektem wygładzenia. 

JAK ZROBIĆ MASECZKĘ Z ŻELATYNY?
__________
Zrobienie takiej maseczki jest nie tylko proste ale też ekonomiczne. Żelatyna spożywcza to koszt paru złotych, a odżywka, którą dodałam również należy do tych tańszych. Wystarczą 3 proste kroki, aby stworzyć swoją nabłyszczającą i wygładzającą miksturę. 


KROK 1    
_______
Do naczynia wsypuję 2 płaskie łyżeczki żelatyny spożywczej. Akurat ja mam tą najzwyklejszą, do mięs, ryb, warzyw i deserów. Nie zrażajcie się jej nieprzyjemnym zapachem, ponieważ później nie będzie to zupełnie wyczuwalne na włosach. 


KROK 2   
_______
Zalewam żelatynę gorącą wodą (do połowy szklanki) i wszystko dokładnie mieszam. Ma powstać konsystencja lejąca. Następnie dodaję 2 spore łyżeczki odżywki Kallos Blueberry (więcej pisałam o niej TUTAJ klik) i również całość dokładnie mieszam. Mogą powstać delikatne grudki ale tym się nie przejmujcie - nie ma to wpływu na ostateczny efekt.  


KROK 3   
_______
Powstałą miksturę nakładam na włosy zaczynając od końców i przesuwając się do góry. Omijam skalp. Następnie zakładam foliowy czepek (możecie owinąć też włosy folią spożywczą - cały czas pozostajemy w klimatach supermarketu) i zawijam całość ręcznikiem. Podgrzewam turban ciepłem suszarki przez 3-5 minut i czekam około 30 minut. Później wszystko zmywam szamponem Babydream z Rossmanna i stylizuję włosy  jak zawsze. Efekt końcowy jest taki, jak widzicie na pierwszych zdjęciach. Włosy są gładkie, błyszczące i bardzo miękkie. Mam też wyraźne uczucie "dociążenia" włosów ale nie obciążenia, co nie ma wpływu na zmniejszenie objętości fryzury. 

OPINIE NA TEMAT LAMINOWANIA
_______
Zgłębiając temat maseczki z żelatyny w poszukiwaniu najlepszego połączenia z innymi odżywkami, spotkałam się z wieloma skrajnymi opiniami o laminowaniu. Oczywiście jedne z Was bardzo chwalą tą metodę, a inne szczerze jej nienawidzą. Myślę, że jest to już ściśle związane z rodzajem włosów, ich strukturą, stopniem zniszczenia itd. Możliwe, że problem tkwi też w dobraniu odpowiedniej odżywki, którą będziemy mieszać z żelatyną. Tak jak wspomniałam wcześniej, proteinowe Kallosy i inne maski na bazie protein nie zdawały egzaminu. Prócz emolientów (o maskach emolientowych pisałam TUTAJ klik) możecie do takiej mikstury dodać też siemienia lnianego lub dowolnego olejku (o moich ulubionych przeczytacie TUTAJ klik). Eksperymenty z żelatyną pokazały mi, że nie można skreślać danej metody czy produktu na starcie i trzeba szukać najlepszego zastosowania dla naszych włosów. Czasem niepotrzebnie poddajemy się już przy pierwszym podejściu i to jest oczywiście błąd. 

________________

Dajcie znać jakie Wy macie "przejścia" z laminowaniem i jak ogólnie ta metoda się u Was sprawdza. A może dopiero zamierzacie wypróbować maskę z żelatyny? Przekonałam Was? 

Więcej o pielęgnacji moich włosów przeczytacie TUTAJ klik.  Znajdziecie tam też pomysły na loki bez użycia ciepła i proste fryzury krok po kroku.

Odsyłam Was też na bloga pięknej Anwen TUTAJ klik, gdzie odpowiedziałam na kilka pytań odnośnie pielęgnacji moich włosów :-)


JAK PRZEDŁUŻYĆ TRWAŁOŚĆ POMADKI DO UST? TRWAŁY MAKIJAŻ UST KROK PO KROKU ORAZ POLECANE PRODUKTY.

$
0
0
Jeśli tak jak ja lubicie malować usta i chciałybyście przedłużyć  trwałość pomadki do maksimum, to w dzisiejszym poście zdradzę Wam kilka swoich rad. Pokażę jak krok po kroku wykonać trwały makijaż ust i jakich produktów użyć. Zapraszam do dalszego czytania. 



DLACZEGO POMADKA SZYBKO SCHODZI Z UST?
_________
Ostatnio odstaję od Was mnóstwo pytań odnośnie malowania ust. Narzekacie na trwałość pomadek, a w zasadzie na jej brak, która skutecznie zniechęca do makijażu tej części twarzy. Dlaczego niektóre pomadki szybko schodzą z ust? Myślę, że kluczową kwestią jest formuła i konsystencja danego produktu. Zwykle te tłuste, o konsystencji błyszczyka bardzo szybko znikają. Natomiast pomadki matowe, które zastygają na ustach, często potrafią odchodzić nieestetycznymi płatkami, co daje wrażenie bardziej zaniedbanych ust, niż są w rzeczywistości. Niekiedy sam produkt jest bardzo dobry, natomiast budowa naszych warg jest tak specyficzna, że każda pomadka będzie z nich szybko schodzić.  Jest to często spowodowane tym, że usta stykają się ze sobą na dosyć dużej powierzchni i przy mówieniu pomadka jest po prostu ścierana, zjadana itp. Powierzchnia "mokra" takich ust jest wtedy o wiele większa, więc ciężko, aby jakakolwiek pomadka w tym miejscu się utrzymała.

JAK PRZEDŁUŻYĆ TRWAŁOŚĆ POMADKI?
_________
Jest kilka sposobów na przedłużenie trwałości produktu do ust i wystarczy sześć prostych kroków, aby pomadka stała się bardziej trwała. 


KROK 1
Kiedy mam w planach jakąś całonocną imprezę lub ważne spotkanie, to wtedy po wieczornym demakijażu robię peeling całych ust, następnie nakładam na nie wazelinę. Wszystkie odstające skórki i przesuszone miejsca znikają, a wazelina dobrze natłuszcza i zmiękcza usta, dzięki czemu będą sprawiały wrażenie dobrze wypielęgnowanych. Peeling możecie zrobić same np. z fusów po kawie albo z cukru, dodając odrobinę miodu. Miód ma również właściwości silnie nawilżające i odżywcze, więc jeśli nie posiadacie wazeliny, to możecie go użyć zamiast niej.  Ja użyłam peelingu cukrowego o smaku pomarańczowym z Marizy oraz wazelinki Vaseline Rosy Lips.  

KROK 2
Na całkowicie suche, odtłuszczone usta nakładam odrobinę podkładu lub korektora. Chodzi o to, żeby zmatowić tą powierzchnię, na którą następnie będziemy nanosić konturówkę. Jeśli sposób z podkładem się u Was nie sprawdza, to możecie użyć silikonowej bazy pod cienie (np. The Balm Put A Lid On It), albo zwykłego pudru matującego. Ważne, aby nie aplikować zbyt grubej warstwy tych produktów, bo może to spowodować późniejsze odcinanie się pomadki, a nie o to nam chodzi. Wystarczy delikatnie przeciągnąć po ustach pędzlem do podkładu, który wcześniej nakładałyśmy na twarz. 

KROK 3
Dokładnie obrysowuję usta konturówką Essence Lip Liner w kolorze 12 Wish Me A Rose i wypełniam środek. Konturówka wbrew pozorom nie służy tylko do zaznaczania konturu ust. Ma zadanie przedłużać trwałość pomadki, poza tym świetnie koryguje wszelkie dysproporcje warg. Na rynku są też dostępne konturówki bezbarwne, oparte na silikonowej bazie. Wtedy wystarczy obrysować taką konturówką usta dookoła, a dopiero wtedy nakładać kolorową konturówkę lub od razu pomadkę. Ma to zapobiegać rozlewaniu się produktu poza usta i wchodzeniu w pionowe zmarszczki. Tego typu transparentne kredki ma w swojej ofercie Make-up Forever, P2, Art Deco czy Essence. 

KROK 4
Na całe usta nakładam pomadkę Lily Lolo Intense Crush. 

KROK 5
Przykładam do ust papierowy ręcznik/chusteczkę/kawałek papieru toaletowego i odciskam nadmiar pomadki. Następnie na pędzel nabieram trochę pudru wykończeniowego Kryolan Anti-Shine i wklepuję w usta przez papier.

KROK 6
Ponownie nakładam pomadkę Lily Lolo. I gotowe! 


Ten schemat nakładania pomadki na usta stosuję już od wielu lat i sprawdza się u mnie najlepiej. Czasem jednak niektóre pomadki są tak beznadziejne, że nic nie jest w stanie pomóc. Ciekawa jestem czy natrafiłyście na tego typu buble. Przy okazji promocji w Rossmannie na produkty do ust pewnie miałyście niepowtarzalną okazję na przetestowanie wielu produktów. Dajcie znać co upolowałyście i co się sprawdziło lub nie :-)


WEGAŃSKI ZESTAW PĘDZLI ZOEVA BAMBOO LUXURY SET VOL.2 (WŁOSIE SYNTETYCZNE - TAKLON).

$
0
0
Jakiś czas temu Zoeva po raz kolejny zaskoczyła nową odsłoną zestawu pędzli Luxury Set, tym razem w wersji wegańskiej. Włosie w każdym pędzlu jest wykonane z taklonu, natomiast rączki z bambusa. Zestaw jest niezwykle przyjemny dla oka, a jak z jego jakością? Zapraszam do dalszej części posta, gdzie przyjrzymy się dokładniej pędzlom Zoeva Bamboo Luxury Set Vol.2. 




ZOEVA BAMBOO LUXURY SET VOL. 2
______________
W zestawie znajdziemy 8 pędzli, z czego 5 służy do makijażu twarzy, a pozostałe do makijażu oka. Pędzle zostały wykonane bardzo starannie jak to na markę Zoeva przystało - niemiecka jakość ponownie daje o sobie znać. Włosie jest całkowicie syntetyczne, więc pędzle to idealna opcja dla wegan. Pewnie wiele z Was czytając o syntetycznym włosiu wyobraża sobie coś zupełnie nieprzyjemnego i kiepskiego jakościowo, natomiast nic bardziej mylnego. Bambuski są niesamowicie miękkie i komfortowe w użyciu. Mogę śmiało napisać, że włosie jest nawet bardziej przyjemne, niż to, do którego Zoeva nas przyzwyczaiła. Pędzle są jednak mocniej zbite i zdecydowanie mniej giętkie, niż w przypadku włosia koziego. Włosie syntetyczne czyli taklon nie wymaga zbytniej uwagi, jeśli chodzi o pielęgnację. Pędzle podczas mycia się nie odkształcają i nie są akcesoriami "specjalnej troski". Myślę więc, że dla totalnych leniuchów i osób, które nie mają czasu na cackanie się z pielęgnacją pędzli, zestaw Bamboo Vol. 2 będzie dobrym wyborem. 


SKŁAD ZESTAWU
______________
103 Defined Buffer: Do nakładania podkładu
105 Highlight: Do nakładania rozświetlacza 
109 Face Paint: Do konturowania 
128 Cream Cheek: Do pudru, różu, bronzera
142 Concealer Buffer: Do korektora
227 Soft Definer: Do nakładania i rozcierania cieni
234 Classic Shader: Do nakładania cieni na całą powiekę dolną i górną
317 Wing Liner: Do eyelinera, do brwi i do rozcierania kreski

W zestawie znajduje się mój ulubieniec, jeśli chodzi o aplikację cieni czyli 227 Soft Definer. Uważam jednak, że poprzez wykonanie z syntetycznego włosia jest trochę gorszy, niż jego poprzednie wersje z domieszką włosia koziego. Jest mniej giętki przez co pracuje się nim mniej płynnie, ale nadal spełnia swoje zadanie. Gdybym miała coś w tym zestawie zmienić, to zdecydowanie wymieniłabym pędzel do korektora 142 Concealer Buffer na pędzel 228 Crease, który bardziej się przyda w całym makijażu. Tak samo w przypadku pędzla 234 Classic Shader - bardziej funkcjonalny byłby np. 230 Luxe Pencil. 


DODATKI DO ZESTAWU
______________
W komplecie dostajemy tubę na pędzle, która może posłużyć nam jako osłonka podczas podróży ale też jako stojak. Jest wykonana z tekturki. Do zestawu dołączona jest też kosmetyczka, której ja nie posiadam. 


Podsumowując, jest to kolejny, udany zestaw marki Zoeva, która pewnie nie raz nas zaskoczy w kwestii pędzli. Domyślam się, że już teraz projektanci pracują nad nowymi modelami i wersjami kolorystycznymi swoich zestawów. Wiele z Was już przy pierwszej prezentacji tego setu na moim Facebooku i Instagramie napisało, że są to najbrzydsze pędzle jakie Zoeva dotychczas wypuściła. Osobiście bardzo mi się podobają, a szczególnie złote skuwki przyciągają uwagę swoim niesamowitym połyskiem. Mogę być jednak nieobiektywna, bo tak naprawdę wszystkie pędzle Zoeva są dla mnie idealne i nawet tradycyjne, czarne modele wyglądają wyjątkowo. Zestaw Bamboo Vol. 2 jest kierowany przede wszystkim do wegan, więc z pewnością znajdzie swoich odbiorców. Jeśli dotychczas przeszkadzała Wam domieszka naturalnego włosia, to w tym przypadku marka wyszła naprzeciw Waszym oczekiwaniom. Zestaw możecie zakupić TUTAJ klik. 



A oto moja kolekcja pędzli Zoeva, którą jakiś czas pokazywałam Wam na Instagramie. 
Jaki zestaw podoba się Wam najbardziej? 



NOWOŚCI W MOJEJ KOSMETYCZCE: ISADORA, ZOEVA COCOA BLEND, LA ROCHE POSAY REDERMIC R, SEMILAC COFFEE & MUFFIN, SALLY HANSEN.

$
0
0
Ostatnio pojawiło się u mnie kilka kosmetycznych nowości i dziś pokażę Wam je bliżej. Będzie nowa maseczka do włosów, trochę kolorówki oraz nowości Semilac. Uzupełniłam też zapasy mojego ulubionego kremu pod oczy oraz z myślą o lecie kupiłam już rajstopy w spreju. Zapraszam do dalszej części posta. 



ISA DORA TWIST-UP EYE GLOSS HIGHLIGHTER – ROZŚWIETLAJĄCE CIENIE W SZTYFCIE
___________
Zacznę od nowości do makijaż oczu. Marka IsaDora wprowadza cienie w kredce, które mają subtelnie rozświetlać spojrzenie. Posiadam 3 kolory: 16 Peachy, 18 Nude Pearl oraz 17 Sun Bronze i wprost idealnie nadają się do wiosenno-letniego makijażu. Produkt jest formie kremowej ale na skórze nie jest tłusty i nie powinien się rolować nawet na najbardziej problematycznych powiekach. Każdy odcień ma mnóstwo malutkich drobinek, które odbijają światło i subtelny kolor. Taki rozświetlający cień w kremie to świetna opcja dla dziewczyn, które chcą w szybki i łatwy sposób pokryć powieki cieniem bez bawienia się z pędzelkiem.  Wystarczy prosto ze sztyftu nałożyć produkt na powieki i delikatnie rozetrzeć palcem. Myślę, że jest to ciekawa propozycja marki, szczególnie na lato, kiedy świetlisty makijaż ładnie współgra z opalenizną. Cienie dostępne np. w perfumeriach Douglas. 


ISADORA EYE SHADOW QUARTET MUDDY NUDES – PALETKA CIENI DO OCZU
___________
Kolejny produkt to paletka cieni. Opakowanie pozostawia wiele do życzenia i przypomina mi wyglądem produkty z najniższych półek cenowych, co nie do końca satysfakcjonuje, szczególnie za tą cenę. Niemniej zawartość palety jest zaskakująco dobra i same cienie są genialne jakościowo. Świetnie się rozcierają, są całkowicie matowe i dobrze napigmentowane. Trwałość również na plus – u mnie trzymają się bez zarzutu cały dzień aż do wieczornego demakijażu. Gdyby nie to fatalne opakowanie na pewno zainteresowałabym się też innymi wersjami kolorystycznymi. Natomiast osobiście bardzo zwracam uwagę na estetykę wykonania palet do makijażu i taka forma jest dla mnie mało praktyczna.


ISADORA FACE SCULPTOR BRONZING MAKE-UP SUN GLOW - BRONZER I RÓŻ
___________
Druga wersja kolorystyczna Face Sculptor-a w mojej kolekcji i znów jestem z niego bardzo zadowolona. Jest to zdecydowanie paleta na lato, która zawiera rozświetlający róż do policzków oraz dwa bronzery – matowy i połyskujący. Ten drugi nie posiada drobinek, a jest jedynie delikatnie satynowy w wykończeniu, natomiast sam róż ma już mikroskopijne, srebrne drobinki.  Nie wygląda to jednak na twarzy tandetnie i przy delikatnie opalonej skórze będzie prezentować się cudownie. Nie polecałabym jednak tego trio dla dziewczyn, które mają niedoskonałości na policzkach (wypryski, dziurki, przebarwienia), bo tego typu błyszczące produkty wszystko nieestetycznie podkreślą.


ISADORA VOLUME LASH STYLER FANNED OUT EFFECT - MASKARA WYDŁUŻAJĄCA
___________
Nie miałam jeszcze okazji przetestować tej maskary wydłużającej, bo zawsze staram się wykończyć jeden tusz zanim sięgnę po następny. Z tego, co widziałam w materiałach reklamowych jest to tusz z silikonową szczoteczką o dużej giętkości. Wypustki na szczotce są ostro zakończone, co ma dodatkowo spotęgować efekt wydłużenia i rozdzielenia. Dam znać jak się sprawdzi. Tusz jest wodoodporny.


LAKIERY HYBRYDOWE SEMILAC - KOLEKCJA COFFE&MUFFIN  ORAZ SEMILAC HARD
___________
Moja przygoda z lakierami hybrydowymi wciąż trwa. Semilac ma teraz nowe, delikatne odcienie, których brakowało mi w gamie kolorystycznej marki. Są to typowe „nudziaki” czyli lakiery mleczne, toffi, zgaszone róże itp. Idealne na ślub, do pracy i na co dzień. Jestem absolutnie pod wrażeniem tych kolorów, które sukcesywnie będę pokazywać Wam na moich paznokciach na Instagramie (TUTAJ KLIK). Jestem też po pierwszej próbie przedłużania paznokci produktem Semilac HARD i jak na początek  poszło mi całkiem nieźle. Wkrótce na blogu pojawi się post jak krok po kroku przedłużyć paznokcie z użyciem Semilac HARD. Jeśli nie lubicie tipsów lub macie ekstremalnie słabe, miękkie paznokcie, to tego typu produkt może być dla Was idealny. Produkty Semilac zakupicie TUTAJ klik. 


Sukienka w usta - TUTAJ KLIK

RAJSTOPY W SPREJU SALLY HANSEN MEDIUM
___________
Do lata co prawda jeszcze trochę zostało ale ja już postanowiłam zaopatrzyć się w mój ulubiony produkt do „opalania” i wygładzania nóg – rajstopy w spreju Sally Hansen. Dorwałam je w małej, osiedlowej drogerii za 15 zł, więc była to dobra okazja. Uwielbiam ten produkt za to co robi z nogami i jak wspaniale je ujednolica, opala i optycznie wygładza. Niweluje wszystkie plamki, zaczerwienienia, delikatne pajączki. Sprawia, że cellulit nie jest tak mocno widoczny. Nogi wyglądają  jakby naprawdę były rajstopach, bo produkt zasycha na mat. Trzeba jedynie dojść do wprawy w nakładaniu, żeby nie narobić sobie plam i smug. Zrobię Wam osobny post z praktycznymi radami odnośnie aplikacji rajstop w spreju i mam nadzieję, że się Wam przyda. Możecie je kupić w Internecie, Douglasie i Hebe.


Torebka - TUTAJ KLIK

LA ROCHE POSAY REDERMIC R - KREM POD OCZY
___________
Mój ulubieniec, jeśli chodzi o nawilżanie okolic oczu. Nie spotkałam się jeszcze z  lepszym produktem o działaniu przeciwzmarszczkowym i ujędrniającym. Redermic R jest rzadki, ma wręcz żelową konsystencję, szybko się wchłania i pozostawia uczucie delikatnego chłodzenia. Jeśli lubicie kremy gęste, treściwe i natłuszczające, to nie będzie dla Was najlepszy wybór. Dla mnie jednak liczy się efekt końcowy i nawet najbardziej tłusty krem nie zapewnił mi tak dobrego wygładzenia drobnych zmarszczek i ogólnego komfortu. Kupiłam już kolejne opakowanie w osiedlowej aptece. 


MASECZKA DO WŁOSÓW SUCHYCH I ZNISZCZONYCH  LEE STAFFORD REPAIR, BIULD AND FIX HAIR TREATMENT
___________
Jak tylko zobaczyłam tą maseczkę w ulubieńcach Maxineczki, to od razu wrzuciłam ją do koszyka przy okazji ostatnich zakupów w Hebe. Lubię wszystkie produkty wygładzające, nabłyszczające i dyscyplinujące włosy, dlatego musiałam się w nią zaopatrzyć. Jestem po kilku użyciach tego produktu i na pewno opowiem o nim więcej w kolejnym poście z aktualizacją pielęgnacji moich włosów. Mogę jedynie zdradzić, że jak zwykle podzielam zdanie Maxi i jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby jakiś produkt z jej polecenia był bublem. Maska przypomina mi do złudzenia swoim działaniem, konsystencją i zapachem jedną z kultowych masek w bardzo wysokiej, wręcz wygórowanej cenie ale więcej napiszę Wam już niedługo. 


ZOEVA COCOA BLEND PALETTE - NOWA PALETA CIENI DO POWIEK
___________
Lubię w marce Zoeva to, że regularnie wprowadza do swojego asortymentu nowe produkty i nie musimy czekać latami na kosmetyczne premiery. Od 1 czerwca w drogerii internetowej Mintishop (TUTAJ klik) będziecie mogły zakupić nową paletę cieni o nazwie Cocoa Blend. Więcej o niej już wkrótce na blogu – pokażę Wam też makijaż z jej użyciem, próbki kolorów itp. Opakowanie totalnie skradło moje serce. Jest eleganckie, gustowne, po prostu piękne. Czekam aż w końcu w paletkach Zoeva będą lusterka, bo przyznam, że trochę mi ich brakuje. Początkowo uważałam to za dobre rozwiązanie, bo dzięki temu paleta jest lżejsza i cieńsza ale teraz mimo wszystko wolałabym mieć choć małe lusterko w środku. Czasem zapomnę w podróży wziąć go ze sobą i wtedy zbawieniem jest takie dołączone do palety, pudru czy różu. 

Dajcie znać czy coś Was zainteresowało. Jeśli macie jakieś pytania - piszcie śmiało :-) 





PRZEDŁUŻANIE PAZNOKCI LAKIEREM HYBRYDOWYM SEMILAC HARD KROK PO KROKU. MANICURE W PASTELOWYM RÓŻU 056 PINK SMILE.

$
0
0
Dziś krok po kroku pokażę Wam jak samodzielnie, w warunkach domowych, przedłużyć paznokcie przy użyciu lakieru hybrydowego Semilac Hard. Jest to lakier o właściwościach żelu miękkiego i nadaje się zarówno do lekkiego przedłużenia płytki paznokcia lub do jej utwardzenia. Muszę przyznać, że takie przedłużanie paznokci na szablonie jest naprawdę bardzo proste i każda z Was powinna sobie z tym poradzić. Jeśli zatem chciałybyście mieć trochę dłuższe paznokcie, marzycie o idealnie migdałowym kształcie płytki albo po prostu Wasza płytka jest ekstremalnie miękka i osłabiona, to zapraszam do dalszej części posta. Zobaczycie jak krok po kroku wykonałam swój manicure. 



CZEGO POTRZEBUJECIE?
__________
Do przedłużenia lub utwardzenia paznokci z użyciem Semilac Hard przyda się:

1. Cleaner (klik tutaj)
2. Baza (klik tutaj)
3. Top (klik tutaj)
4. Semilac Hard (klik tutaj)
5. Blok polerski (klik tutaj)
6. Pilnik (klik tutaj)
7. Patyczek (dostępne na Allegro)
8. Waciki kosmetyczne lub płatki bezpyłowe (dostępne na Allegro)
9. Lampa do utwardzania lakieru np. 36W (dostępna na Allegro)
10. Szablony (dostępne na Allegro)
11. Opcjonalnie kolorowy lakier, ja użyłam Semilac 056 Pink Smile (klik tutaj)

PRZEDŁUŻANIE PAZNOKCI LAKIEREM HYBRYDOWYM SEMILAC HARD
__________
Kiedy pierwszy raz usłyszałam o tym produkcie pomyślałam, że to świetna opcja w przypadku "awarii" paznokcia, kiedy w najmniej oczekiwanym momencie ulega złamaniu rujnując cały manicure. Wtedy szybko można to naprawić bez konieczności skracania wszystkich paznokci do równej długości. Wystarczy nałożyć szablon i delikatnie przedłużyć paznokieć do odpowiedniej długości. Jednak już po pierwszym użyciu Semilac Hard okazało się, że nie tylko świetnie przedłuża paznokcie, ale też można nim ładnie wymodelować płytkę. Kiedy przechodzimy z całkowicie kwadratowych paznokci na migdały i odwrotnie, to wtedy Semilac Hard pozwoli nam łatwo uzyskać pożądany kształt. Lakier mocno utwardza płytkę, więc jeśli wcześniej nie mogłyście nosić standardowych hybryd, to z podkładem w postaci Semilac Hard na pewno się to uda. Mamy zatem produkt, za pomocą którego w łatwy sposób osiągniemy pożądany kształt, długość i twardość paznokci. Zapraszam na tutorial.


KROK 1    
Cały proces pokażę Wam na przykładzie paznokcia, który ostatnio mi się złamał. Przedłużałam go w największym stopniu, a resztę już tylko o 1-2 mm, aby bardziej uwydatnić migdałowy kształt. Zaczynam od tego, że piłuję krawędzie paznokcia tak, by były gładkie, bez żadnych ostrych zakończeń. 

KROK 2
Następnie delikatnie matowię płytkę blokiem polerskim czyli kilka razy przejeżdżam nim po powierzchni paznokcia. Chodzi o to aby wszystkie nierówności zostały wygładzone, co pozwoli na maksymalne przedłużenie trwałości całego manicure. Nie trzeba piłować płytki zbyt mocno, wystarczy kilka ruchów blokiem polerskim. 


KROK 3    
Nasączam płatek kosmetyczny Nail Cleanerem i odtłuszczam płytkę. Najlepiej zaopatrzyć się w waciki bezpyłowe, które nie pozostawiają włosków. Niestety moje płatki bardzo się "lenią"i włókna potrafią zmieszać się z lakierem, co psuje ostateczny efekt. 

KROK 4
Nakładam bazę (Semilac Base) i wkładam pod lampę 36W na 2 minuty. 


KROK 5    
Zakładam szablon do przedłużania paznokci. Są to takie samoprzylepne papierki, które można wykorzystać do robienia paznokci akrylowych, żelowych jak i hybrydowych, z użyciem Semilac Hard. Ważne, aby dobrze umieścić szablon tuż pod płytką, aby nie było "uskoków" między paznokciem, a szablonem. 

KROK 6
Najpierw nanoszę cieniutką warstwę Semilac Hard na całą płytkę paznokcia, a następnie "wyjeżdżam" tym produktem na szablon. Maksymalnie można przedłużyć paznokcie o kilka mm, natomiast ja nałożyłam tego produktu trochę dalej, bo i tak później będę opiłowywać nadmiar. Pamiętajcie, aby aplikować naprawdę cieniutkie warstwy Semilac Hard, ponieważ produkt potrafi się rozlewać i tworzyć nieestetyczne wybrzuszenia. Co prawda można to później skorygować poprzez piłowanie ale po co dokładać sobie więcej pracy. Ja za pierwszym razem nanosiłam o wiele więcej tego lakieru i nie było to wcale najlepsze rozwiązanie - paznokcie na bokach były grubsze i szersze, co deformowało płytkę. Po przedłużeniu paznokcia wkładam całość pod lampę 36W na 2 minuty. 



KROK 7    
Przy użyciu patyczka delikatnie naciskam na szablon, który powinien z łatwością odkleić się od paznokcia. Zdejmuję szablon. 

KROK 8
Przecieram paznokieć Nail Cleanerem, aby pozbyć się lepiej warstwy i piłuję go na pożądany, migdałowy kształt. Możecie również piłować po powierzchni płytki, jeśli zauważycie jakieś wybrzuszenia i nierówności. Użyłam pilnika 100/180. Jeśli paznokieć wyda się Wam zbyt cieniutki, to możecie nałożyć drugą warstwę Semilac Hard i utwardzić w lampie 2 minuty. Mi w zupełności wystarcza jedna warstwa, która dobrze trzyma się płytki.


KROK 9    
I tak przedłużyłam płytkę o kilka mm za pomocą Semilac Hard. Jak widzicie jest to bardzo łatwe i nie wymaga wybitnych umiejętności. 

KROK 10
Na przedłużonym paznokciu robię standardowy manicure hybrydowy z użyciem koloru Semilac Pink Smile 056. Nie nakładam już bazy, a od razu aplikuję lakier kolorowy (utwardzam w lampie 2 min.),  następnie druga warstwa lakieru (utwardzam w lampie 2 min.) i na koniec Top (utwardzam w lampie 2 min.) Przecieram całość Nail Cleanerem, aby pozbyć się lepiej warstwy i manicure jest gotowy! Jak zrobić standardowe hybrydy bez przedłużania krok po kroku pokazywałam TUTAJ klik. 


Łatwe, prawda? Dajcie znać czy już miałyście okazję wypróbować Semilac Hard i jakie są Wasze doświadczenia. Napiszcie mi też czy lakiery hybrydowe przypadły Wam do gustu, a może dopiero zamierzacie w nie zainwestować? Dla mnie Semilac to zdecydowany "must have"!

Więcej postów "paznokciowych" znajdziecie w zakładce MANICURE tutaj klik. 



CZY WARTO PIĆ NAPAR Z POKRZYWY? POKRZYWA NA PIĘKNE WŁOSY, PAZNOKCIE I CERĘ. PRZEPIS NA HERBATKĘ, PŁUKANKĘ I TONIK Z POKRZYWY.

$
0
0
W dzisiejszym poście podzielę się z Wami moimi doświadczeniami na temat picia naparu z pokrzywy, wcierania jej w skalp oraz tonizowania skóry twarzy. Nie od dziś wiadomo, że pokrzywa ma bardzo dobry wpływ na nasze zdrowie i może być nazywana eliksirem na piękne włosy, cerę oraz paznokcie. Jest wiele zalet picia takiej pokrzywowej herbatki i jeśli jeszcze nie znacie zbawiennego wpływu pokrzywy na nasze kobiece piękno, to zapraszam do dalszej części posta. 



DLACZEGO ZDECYDOWAŁAM SIĘ NA PICIE NAPARU Z POKRZYWY?
_________
Zdrowie jest dla mnie bardzo ważne, ponieważ doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że aby mieć ładne włosy, cerę i paznokcie trzeba o siebie dbać i to nie tylko od zewnątrz. Tak naprawdę jakość naszej cery, włosów i paznokci zależy w głównej mierze od stanu zdrowia naszego organizmu, a więc również od naszej diety, która powinna być bogata w witaminy. Nie jestem zakręcona na punkcie zdrowego odżywiania i sportu - robię wszystko z umiarem i czasem zdarzają mi się jakieś odchyłki od normy. Jeśli śledzicie mnie na moim Instagramie (klik tutaj), to wiecie, że uwielbiam lody i ogólnie słodycze, które staram się ograniczać ale pokusa jest czasami nie do pokonania. Już wiele lat temu, jeszcze w dzieciństwie babcia robiła mi napary z własnoręcznie zebranej pokrzywy, które następnie popijałam i płukałam tym włosy. Całkiem możliwe, że to właśnie pokrzywa bardzo pozytywnie wpłynęła na jakość moich włosów i teraz raczej nie mam powodów, aby na nie narzekać. Babcia nauczyła mnie wielu zdrowych nawyków i do dziś staram się w miarę regularnie pić taką herbatkę z pokrzywy. Co prawda ostatnio miałam dosyć dużą przerwę ale wracam do tego rytuału. Aktualnie piję pokrzywę raz dziennie i taki napój zastępuje mi czasem tradycyjną, czarną herbatę, którą uwielbiam. 


WŁAŚCIWOŚCI NAPARU Z POKRZYWY
_________
Musicie uwierzyć mi na słowo, że napar z pokrzywy ma naprawdę pozytywny wpływ na naszą urodę. Pokrzywa nazywana jest naturalnym antybiotykiem. Zawiera witaminę C, K, B, E, wapń, potas, sole mineralne oraz jest źródłem żelaza. Działa niesamowicie oczyszczająco i detoksykująco na nasz organizm, poprawia przemianę materii, wzmacnia odporność, ogranicza potliwość. redukuje poziom cukru we krwi, a także poprawia pracę wątroby. Przeciwdziała osłabieniu, anemii. działa moczopędnie. Płukanka pokrzywowa wzmacnia cebulki włosów, zmniejsza łupież i łojotok, a także ogranicza wypadanie włosów i przyspiesza ich wzrost. Picie herbaty z pokrzywy będzie zatem pozytywnie wpływać na stan skóry, włosów i paznokci. Stosowana zewnętrznie w formie toników i płukanek również będzie działała fenomenalnie. 


JAK PRZYRZĄDZIĆ NAPAR, PŁUKANKĘ I TONIK Z POKRZYWY? 
_________
Ja swoją suszoną pokrzywę kupiłam w aptece (7zł za 100g) i zdecydowanie bardziej wolę taką, niż tą ekspresową, w torebkach. Nie kupuję pokrzywy z dodatkami polepszającymi smak. Możecie ją także zebrać samodzielnie, z dala od ulic i spalin, ususzyć i robić z tego napary. Jedną łyżeczkę suszu zalewam gorącą wodą i pozostawiam pod przykryciem około 10 minut (u mnie ilość wody na jedną szklankę widoczną na zdjęciu). Pijętaką herbatkę między posiłkami 1-2 razy dziennie. Zwykle robię sobie miesięczną kurację i miesięczną przerwę od picia pokrzywy. W smaku jest bardzo dobra, nie tak nachalna jak np. rumianek czy nagietek. Mogę śmiało powiedzieć, że jest nawet smaczna i lubię jej ziołowy aromat. 

Jeśli chodzi o płukankę na skórę głowy, to 3 łyżki suszu zalewam około 0,5 l gorącej wody i zostawiam pod przykryciem aż do całkowitego wystudzenia. Odcedzam kawałki pokrzywy i polewam taką miksturą skórę głowy, pochylając się nad wanną (ostatnie płukanie, po zmyciu odżywki). Możecie również moczyć płatek kosmetyczny w takim naparze i dotykać nim skalpu - wtedy łatwiej jest dotrzeć do wszystkich "zakamarków". Płukankę/wcierkę robię raz w tygodniu. Pokrzywa przyciemnia włosy, więc blondynki muszą o tym wiedzieć. Moje włosy wiosną i latem naprawdę mocno się rozjaśniają od słońca, a że czuję się 100% brunetką, to przyciemniające działanie pokrzywy jest mi na rękę. 

Napar z pokrzywy w formie toniku działa też świetnie na cerę, szczególnie tłustą, z niedoskonałościami i trądzikiem. Wtedy również 3 łyżki suszu zalewam 0,5 l gorącej wody i odstawiam pod przykryciem do wystudzenia. Po zmyciu makijażu lub po umyciu standardowym żelem można przemyć twarz takim "tonikiem". Ostatnio stosuję taki tonik 2-3 razy w tygodniu i zauważyłam już o wiele mniejsze przetłuszczanie się skóry w strefie T. 


PRZECIWWSKAZANIA
_________
Jest też kilka przeciwwskazań do picia naparu z pokrzywy. Mimo, że jest to produkt naturalny, to ma dosyć silne działanie. Kobiety chorujące na nowotwory macicy lub choroby przydatków lub osoby cierpiące na przewlekłe choroby nerek, a także osoby po zabiegach chirurgicznych muszą zrezygnować z picia naparu pokrzywowego. Stosowanie leków na cukrzycę również jest przeciwwskazaniem. 

Przekonałam Was do pokrzywy? Włączycie ją do swojej codziennej diety i pielęgnacyjnych rytuałów? Zdradzę Wam, że naprawdę warto! Ilekroć robię sobie taką miesięczną kurację z piciem i wcieraniem pokrzywy, to nie mogę się nadziwić jak szybko rosną moje włosy i ile pojawia się małych "baby hair" na skroniach. Moja czupryna zdecydowanie lubi takie naturalne specyfiki.

Macie pytania? Piszcie śmiało :-) Pamiętajcie, że zawsze pod najnowszym postem odpowiadam na pytania niekoniecznie związane z jego tematem :-) 




-40% NA PRODUKTY DO PIELĘGNACJI TWARZY ROSSMANN. CO KUPIĆ NA PROMOCJI W ROSSMANNIE I MOJE PLANY ZAKUPOWE.

$
0
0
Trwa kolejna promocja w Rossmannie i tym razem sklep przygotował z okazji Dnia Mamy -40% na produkty do pielęgnacji twarzy. Akcja trwa od 20.05 do 26.05.2015 i nie obejmuje produktów pielęgnacyjnych dla mężczyzn oraz maseczek do twarzy. Chcecie wiedzieć jakie produkty są warte uwagi? W dalszej części posta napiszę Wam o moich rekomendacjach oraz planach zakupowych. Zapraszam. 


Toaletka(klik TUTAJ)


Zacznę od kremów na dzień i na noc od Dr Irena Eris z serii Normamat. Są to produkty, których używam już od wielu miesięcy i szczególnie przydają mi się w okresie wiosenno-letnim. Nawilżający krem na dzień Normamat jest idealny pod makijaż, ma lekką, nietłustą konsystencję, szybko się wchłania i pięknie pachnie. Dodatkowo jest to produkt matujący ale nie tworzy na skórze skorupki i nie powoduje nadmiernego wydzielania sebum, dlatego jest to jedyny krem o właściwościach matujących, który świetnie się u mnie sprawdza. Dobrze współpracuje z każdym podkładem i sprawia, że skóra jest ukojona i odpowiednio nawilżona. Ma też filtr 20, więc jeśli standardowe kremy z filtrami Was zapychają, to ten produkt może okazać się odpowiedni. Krem na noc idealnie koi skórę po wszelkich złuszczających zabiegach, a także likwiduje zaczerwienienia. Lubię te produkty za ich leciutką formułę i za to, że nie powodują powstawania zaskórników, dlatego będą idealne dla osób ze skórą tłustą oraz mieszaną. Jeśli jeszcze nie miałyście okazji przetestować tej linii, to mogę Wam ją polecić szczególnie, że cena regularna jest dosyć wysoka. 

Od Dr Ireny Eris mam też bardzo ciekawy tonik dwufazowy z serii Cleanology, który genialnie sprawdza mi się do demakijażu oczu, nawet z wodoodpornego eyelinera czy tuszu do rzęs. Nadaje się do wrażliwej skóry okolic oczu, nie powoduje wypadania rzęs i jest ogólnie przyjemny w użytkowaniu. Myślę, że jest to jeden z lepszych płynów dwufazowych, jakie miałam okazję testować. 


Moim odkryciem ostatnich miesięcy jest produkt Ava Aktywator Młodości Hydranov i jest to kwas hialuronowy, który  nawilża skórę, działając też przeciwzmarszczkowo i ujędrniająco. Bardzo dobrze sprawdza się na mojej wrażliwej, skłonnej do zapychania skórze, która zwykle alergicznie reaguje na różne nowości, szczególnie te o działaniu nawilżającym. Świetnie się wchłania i stosuję go głównie na noc, skupiając się na okolicach wokół oczu. Koncentrat można stosować pod krem nawilżający ale też solo. Wystarczy dosłownie jedna kropelka, żeby rozprowadzić produkt na całej twarzy, co ma duże znaczenie, jeśli chodzi o wydajność tego produktu. Opakowanie z pipetką jest bardzo wygodne. Więcej na jego temat pojawi się w aktualizacji pielęgnacyjnej mojej twarzy, bo sporo nowych kosmetyków ostatnio się u mnie pojawiło. Natomiast już teraz śmiało mogę Wam polecić ten produkt, który dobrze przygotuję skórę na lato. Kiedy standardowe kremy są dla Was zbyt słabo nawilżające, to takie serum powinno pomóc. 


Termoaktywny peeling wygładzający Intense Anti Acne od Under Twenty jest ze mną już bardzo długo i mimo, że jest to produkt skierowany raczej do młodszych osób, to sprawdza się u mnie świetnie. Po wyciśnięciu z tubki i nałożeniu twarz daje przyjemne uczucie ciepła, przez co skóra lepiej się złuszcza i składniki aktywne działają silniej. Drobinki peelingujące są dosyć duże ale jest ich niewiele w wyciskanej porcji tego produktu, dlatego nie jest to jakiś wybitnie drażniący peeling. Lubię go używać po dokładnym demakijażu twarzy, jako takie dodatkowe oczyszczenie skóry i przygotowanie do nałożenia kremu lub wcześniej wspomnianego koncentratu od Ava. 

Krem pod oczy Ziaja czyli Jaśmin w kremie nie jest akurat moim ulubieńcem ale moja mama go uwielbia. To produkt przeciwzmarszczkowy z  mikro-kolagenem, genisteiną i kwasem hialuronowym. Ma delikatny kolor, więc dodatkowo rozświetla/tonuje okolicę pod oczami. Jest polecany na wielu blogach i sama postanowiłam go przetestować ale niestety dla mnie trochę słabo nawilża. Moja mama bardzo go lubi i to już jej kolejne opakowanie, więc myślę, że warto go przetestować lub sprezentować swojej mamie jako prezent z okazji jej święta. 


Jeśli chodzi o tonizowanie skóry, to na wykończeniu mam już Lirene z serii Wybielanie, który ma za zadanie redukować przebarwienia, rozjaśniać skórę ale też oczyszczać i tonizować. W składzie znajdziemy kwas migdałowy i d-pantenol. Faktycznie delikatnie wybiela skórę i jest bardzo przyjemny w użytkowaniu, więc jeśli lubicie produkty na bazie kwasów owocowych, to koniecznie wypróbujcie ten właśnie tonik. Polecam go jako produkt wspomagający działanie kuracji rozjaśniających przebarwienia.

Antybakteryjny tonik normalizujący od Bielendy dla skóry mieszanej, tłustej i łojotokowej ze skłonnością do trądziku również sprawdza się u mnie świetnie. W składzie ma kwas laktobionowy, migdałowy, witaminę B3 oraz cynk, więc wspomaga redukcję niedoskonałości, rozjaśnia skórę i sprawia, że znacznie mniej się przetłuszcza. Tonik stosowałam też na ramionach, gdzie od czasu do czasu wyskakiwały mi małe niedoskonałości i poradził sobie z nimi w ekspresowym tempie. Bez potrzeby używania jakichkolwiek maści i kremów był w stanie całkowicie zredukować ten problem, więc moja skóra na ramionach wyjątkowo dobrze na niego zareagowała. Teraz stosuję go już rzadziej ale mam ten tonik "w pogotowiu", kiedy znów coś się zadzieje w tych okolicach. 


Ostatnim produktem, który mogę polecić jest olejek Evree Essential Oil Healthy Look Reneval i jest to tzw. rekonstruktor do twarzy, szyi i dekoltu. Zawiera w składzie olejki roślinne takie jak awokado, jojoba, olejek z pestek winogron, migdałowy, ryżowy, słonecznikowy i nasion wiesiołka. Ma też olejki eteryczne oraz emolienty roślinne. U mnie niestety nie sprawdza się na twarzy, bo generalnie moja skóra nie toleruje olejków w czystej postaci ale za to świetnie nawilża stopy i dłonie. Często używam go też na skórki wokół paznokci i dzięki temu są naprawdę w idealnej kondycji. Stosuję go także do olejowania włosów. Jest to kolejny produkt, który uwielbia moja mama i ona już używa go tradycyjnie, zgodnie z przeznaczeniem i instrukcją na opakowaniu czyli smaruje nim twarz, szyję oraz dekolt. Dodaje go też do kremów jako bonusowa porcja nawilżenia. Jest bardzo zadowolona z tego olejku, więc myślę, że byłaby to świetna propozycja na prezent z okazji Dnia Mamy. 


MOJE PLANY ZAKUPOWE
______________
Na pewno skorzystam z okazji i uzupełnię zapasy swoich ulubionych produktów. Kupię drobniutki peeling od Lirene wygładzająco-oczyszczający (1), który bardzo dobrze spełniał swoje zadanie i likwidował odstające skórki. Działa trochę podobnie jak peeling z Sylveco, o którym niedawno Wam pisałam. 

Uzupełnię też zapas płynu micelarnego z Boujois (2), który kiedyś był moim ulubieńcem i zużyłam ogromną ilość opakowań tego toniku. Był tak dobry jak Bioderma czy inne, o wiele droższe micele. 

Jeśli szukacie świetnego płynu dwufazowego do zmywania opornego makijażu, to o wiele tańszą alternatywą dla wcześniej wspomnianej dwufazówki Dr Irena Eris jest płyn Ziaja Liście Zielonej Oliwki (3). Kiedy pierwszy raz go kupiłam, to początkowo nie bardzo mi się sprawdzał ale dopiero po kilkunastu użyciach byłam w pełni usatysfakcjonowana z jego działania. Przede wszystkim zauważyłam ogromną poprawę w jakości moich rzęs, które przestały wypadać i stały się sprężyste, błyszczące. Trzeba go trochę dłużej przytrzymać na oku, aby rozpuścił makijaż ale za genialne działanie na rzęsy na pewno warto go wypróbować. 

Kremy i żele pod oczy z Flos Lek (4 i 6) są moimi faworytami już od wielu lat. Przetestowałam ich wszystkie produkty z serii do oczu i zdecydowanie najlepsze są tradycyjne żele ze świetlikiem oraz kremy do skóry wrażliwej. Produkty tej marki nie są drogie ale jeśli jest okazja na tak dużą przecenę, to na pewno uzupełnię zapasy i kupię ich krem z luteiną i świetlikiem lekarskim oraz delikatny krem pod oczy do skóry wrażliwej. Są to kosmetyki nawilżające i będą idealne dla bardzo młodych dziewczyn jako pierwsze kremy pod oczy. 

Ostatnim produktem jest krem z Alterry z orchideą Anti Age (5), który zakupię sobie i mamie. Lubimy produkty Alterra, a ten akurat produkt miałam okazję testować już kilka lat temu. Pamiętam, że byłam bardzo zadowolona z nawilżenia i napięcia skóry, więc z pewnością ponownie przetestuję jak działa. Zastanawiam się jeszcze nad olejkiem do twarzy, który chciałabym używać do olejowania włosów ale jeszcze nie jestem całkowicie przekonana. 

_________________


I to już wszystkie moje rekomendacje. Dajcie znać co Wy kupiłyście i co zamierzacie upolować. Może mogłybyście mi coś fajnego polecić? Chętnie poczytam o Waszych typach :-) Swoją drogą ciekawe, czy Rossmann przygotuje jeszcze promocję na produkty do pielęgnacji włosów. Kto byłby za?




STYLIZACJA Z SZARĄ SUKIENKĄ I BIAŁYMI CONVERSAMI + KONKURS SHEINSIDE.

$
0
0
Zwykle w niedzielę odwiedzam moich rodziców, gdzie zawsze najlepiej wypoczywam. Wokół domu jest wielki ogród, który kiedy tylko przychodzą cieplejsze dni, zamienia się w zieloną ostoję relaksu. Tak naprawdę żadne niedzielne atrakcje nie są mi potrzebne do szczęścia i wystarczy jedynie wyłożyć się na hamaku podziwiając wszechobecną zieleń. Podobno kolor zielony uspokaja i coś w tym jest, bo w takich okolicznościach przyrody szybko się resetuję i ładuję bateryjki na kolejny tydzień. Korzystając z cudownej pogody zrobiłam kilka zdjęć i dziś wrzucam Wam mój wczorajszy strój dnia. Nic specjalnego ale chyba w takich stylizacjach czuję się najlepiej. Luźna, szara sukienka i conversy - to jest to. Myślę, że takich niezobowiązujących stylówek będzie się pojawiać na blogu więcej, a jeśli chcecie zobaczyć więcej moich stylizacji, to wpadajcie na INSTAGRAM klik. Tymczasem zapraszam do dalszej części posta. 





Nasze dwa pupile oczywiście najpierw muszą sprawdzić całą ekspozycję, zanim dojdzie do jakichkolwiek zdjęć. Wybaczcie potargane fryzury - bez niedzielnej kąpieli w pobliskim stawie się nie obyło. 

SUKIENKAMonashe 
KURTKATutaj klik
TRAMPKI | Converse
TOREBKAMonashe
OKULARY | Ray-Ban Wayfarer Tutaj klik
ZEGAREK | Cluse Watches Tutaj klik
NASZYJNIK | H&M


________________________

KONKURS!

Mam dla Was niespodziankę, dzięki której jedna osoba "odświeży" swoją garderobę na lato! Możecie wygrać bon o wartości 100$ na zakupy w sklepie internetowym Sheinside.com. Wygrywa jedna osoba, a rozdanie potrwa do 1 czerwca 2015. Wyniki podam w ciągu 7 dni w tym poście i skontaktuję się ze zwycięzcą mailowo.

Aby wziąć udział:
  • * Zarejestruj się bezpłatnie na stronie Sheinside.com KLIK tutaj
  • * Polub stronę Sheinside.com na Facebook-u: KLIK tutaj
  • * W komentarzu pod tym postem podaj swój adres e-mail (ten sam, który podasz    przy rejestracji na Sheinside

Warto wziąć udział, bo sklep ma bardzo ciekawą ofertę i akurat leci już do mnie trochę nowości, które możecie zobaczyć na poniższym zdjęciu. 

Żakiet (1)klik
Długa sukienka (2)klik
Koronkowa sukienka (3)klik
Wiązane buty (4)klik
Sukienka z koronką (5)klik
Czarna ażurowa sukienka (6)klik
Ramoneska (7)klik
Kopertówka (8)klik
Koronkowy biustonosz (9)klik

ULUBIONE ZAPACHY NA WIOSNĘ/LATO: PERFUMY I MGIEŁKI ZAPACHOWE. HEBE -40% NA WSZYSTKIE ZAPACHY DAMSKIE.

$
0
0
Najlepszym prezentem dla mnie oprócz gadżetów są perfumy. Nawet, jeśli jakiś konkretny zapach niezbyt mi się spodoba, to i tak lubię kolekcjonować perfumy chociażby ze względów estetycznych. Piękne flakony ozdabiają moją komodę, na której powoli zaczyna brakować miejsca. Dziś nie pokażę Wam całej kolekcji, bo na to nadejdzie odpowiedni czas, natomiast opowiem Wam o moich 3 ulubionych zapachach na wiosnę/lato. Wśród nich jest mój faworyt, którego używam od lat i który nadal okazuje się niezastąpiony, wygrywając nawet z perfumami z wysokiej półki cenowej. Pokażę Wam też lubiane przeze mnie mgiełki zapachowe, które idealnie sprawdzają się właśnie w okresie letnim. Być może zainteresuje Was też informacja, że do 27.05.2015 w Hebe jest promocja -40% na wszystkie damskie zapachy, dlatego warto skorzystać. 



NAOMI CAMPBELL CAT DELUXE 
___________
Pisząc o moim absolutnym faworycie, którego używam już od wielu lat, mam na myśli Naomi Campbell Cat Deluxe (w wersji różowej, z pomponem). Nie jest to zapach w wysokiej półki cenowej, nie jest to też nic określanego mianem perfum ekskluzywnych czy kultowych. Prawdopodobnie nie znajdziecie ich w perfumeriach takich jak Douglas czy Sephora. Dostępne są jedynie w Rossmannach oraz w małych, osiedlowych drogeriach. Dla mnie ten zapach to coś niepowtarzalnego, czego nie znalazłam w żadnych perfumach, które dotąd miałam okazję poznać. Każdemu nowemu zapachowi, który trafia do mojej kolekcji czegoś brakuje i zawsze porównuje go do tych właśnie perfum od Naomi Campbell. Jest to zapach z tzw. "ogonem" i delikatnie gorzka, ostra i piżmowa nuta dosłownie ciągnie się za nami przez wiele godzin. Perfumy to mieszanka frezji, kardamonu, fiołka, piwonii, brzoskwini, ambry, piżma, paczuli i wanilii. Jak widzicie jest to połączenie słodkich aromatów, z dosyć ostrymi i gorzkimi nutami, co nadaje całej kompozycji charakteru, lekkiej zadziorności. Na mojej skórze zapach utrzymuje się cały dzień i są to najbardziej trwałe perfumy, jakie miałam. Zapach jest orzeźwiający, rześki, świeży, uwodzicielski, po prostu taki "mój" i nie sądzę, żeby jakiekolwiek perfumy były w stanie go przebić. Cat Deluxe używam już od czasów licealnych i bardzo żałuję, że coraz trudniej zdobyć je w jakiejkolwiek drogerii. Jakiś czas temu natknęłam się na wiele sprzecznych opinii na temat tych perfum, jedni je uwielbiają, a drudzy nienawidzą. To ciekawe jak odmiennie interpretujemy zapachy i jak różne są gusta w tej kwestii. Ja kocham ten zapach, który swoją drogą bardzo dobrze mi się kojarzy i być może to stanowi jego główny, ukryty atut :-) Jeśli znacie jakieś perfumy, które pachną podobnie, to koniecznie napiszcie w komentarzu. Ja na pewno zrobię ich spory zapas, ponieważ obawiam się, że mogą zostać wycofywane ze sprzedaży.


LOCCITANE NEROLI ORCHIDEE
___________
Kolejnym zapachem, po który chętnie sięgam w okresie letnim jest Neroli od Loccitane. Połączenie białych kwiatów - neroli i orchidei, pomarańczy i brzoskwini zawsze robi na mnie dobre wrażenie. Co prawda w całym aromacie brakuje mi jakiejś ostrości i rześkości, natomiast w tej kompozycji jestem w stanie to wybaczyć. Zapach jest po prostu bardzo dziewczęcy, subtelny, lekko duszny i pudrowy ale nie taki, który męczy osobę przebywającą w naszym towarzystwie. Będzie idealny na co dzień. Neroli zakupicie na stronie internetowej Loccitane i w ich sklepach stacjonarnych. 


ONE DIRECTION THAT MOMENT
___________
Sama jestem zaskoczona, że ten zapach tak bardzo mi się podoba. Flakon może dawać do zrozumienia, że będą to perfumy niesamowicie słodkie, dla nastolatek, natomiast zapach jest bardziej dojrzały, niż się spodziewałam. To połączenie grejpfruta, jaśminu, zielonego jabłka oraz fiołka. Kompozycja orzeźwiająca ale z bardziej słodką nutą, która długo utrzymuje się na skórze. Są to perfumy, które jednoznacznie kojarzą mi się z latem i upalnymi dniami, więc chętnie wracam do nich, kiedy tylko wychodzi słońce. Buteleczka przykuwa uwagę i prezentuje się uroczo, więc dla fanek zespołu oraz różowo-diamentowych klimatów zapach powinien być trafiony. Ja nie do końca jestem tak różowa, jakby się mogło wydawać, natomiast same perfumy do mnie trafiają i są idealną propozycją na lato. Kupicie je w perfumeriach Douglas. 


MGIEŁKI ZAPACHOWE: JACQUES BATTINI BODY MIST I ORIFLAME NATURE SECRETS
___________
Mgiełki to coś, co uwielbiam właśnie latem. Spryskanie się taką mgiełką po wyjściu spod prysznica jest sporą dawką orzeźwienia. Tego typu produkty zapachowe zwykle są nietrwałe i to skutecznie zniechęca wiele osób do ich używania. Ja już jakiś czas temu odkryłam niesamowicie trwałe mgiełki zapachowe od Jacques Battini, które można kupić w drogeriach Hebe. Posiadam wersję Spiced Mango oraz Fresh Melon. Zapachy są świeże, orzeźwiające, lekko słodkie i przede wszystkim bardzo trwałe jak na mgiełki. Jestem ciekawa innych wersji zapachowych ale niestety w moim Hebe ciągle są niedostępne. Dużym minusem jest tandetne opakowanie, które niestety przecieka przy atomizerze i nie ma opcji, aby nosić tą mgiełkę w torebce. Na plus zdecydowanie przemawia duża pojemność, trwałość, letni, rześki zapach i niska cena. W promocji można ją kupić nawet za około 15 zł. 

Lubię również mgiełki zapachowe z Oriflame czy z Avonu. Tego lata na pewno zaopatrzę się w kilka nowych wersji ale od siebie mogę polecić tą z maliną i miętą. Ciekawy, świeży zapach, który zaskakująco długo utrzymuje się na mojej skórze. Jestem ciekawa mgiełek z Victorias Secret oraz z Bath&Body Works, które często pojawiają się na blogach. Macie z nimi jakieś doświadczenia? Jak z trwałością? 


Pamiętajcie, że gusta zapachowe są naprawdę różne i to, co mi się podoba niekoniecznie będzie odpowiednie dla innej osoby. Zapachy mają jeszcze taką właściwość, że lubimy je często ze względu na pozytywne skojarzenia podczas ich używania w jakimś okresie. Kiedy później do nich wracamy, to zapach przywołuje pozytywne emocje, pozwala przenieść się na chwilę w ten fajny moment. Dajcie znać jakie są Wasze ulubione zapachy na wiosnę i lato i co mogłybyście mi polecić.


__________________________________



SOCZYSTY MANICURE NA LATO: EFEKT SYRENKI NA PAZNOKCIACH. SYRENI PYŁEK INDIGO I GRADIENT SEMILAC KROK PO KROKU. MERMAID/SIREN NAILS.

$
0
0
Od kiedy zaczęłam swoją przygodę z lakierami hybrydowymi Semilac, to częściej eksperymentuję z różnego rodzaju kolorami na paznokciach. Kiedyś uznawałam tylko i wyłącznie klasyczne kolory takie jak czerwień, rozbielone róże i ewentualnie brązy. Teraz sięgam po o wiele bardziej szalone odcienie i chętnie podglądam trendy w zdobieniach na paznokciach. Ostatnio dosyć popularnym trendem jest tzw. efekt syrenki. Pyłek, za pomocą którego uzyskacie taki syreni połysk na płytce paznokcia nie jest takim zwykłym brokatem. To coś naprawdę niepowtarzalnego i na każdym lakierze prezentuje się inaczej. Ja dziś pokażę Wam jak krok po kroku zrobiłam delikatny, iście wakacyjny gradient na dwóch paznokciach i jak należy zaaplikować syreni pyłek. Zapraszam do czytania dalej. 



**Wybaczcie mój odrost - robiłam zdjęcie dopiero po dwóch dniach

EFEKT SYRENKI NA PAZNOKCIACH
_____________
Tak prezentuje się efekt końcowy i jest to moja propozycja na letni manicure. Jeśli szukacie inspiracji, która będzie pięknie wyglądać na plaży, w słońcu i w wakacyjnym klimacie, to taki soczysty gradient powinien się sprawdzić. Cały manicure bardzo przykuwa uwagę, a pyłek od Indigo potęguje efekt. Musicie mi wierzyć na słowo, że paznokcie na żywo prezentują się jeszcze lepiej, bo nie sposób uchwycić na zdjęciu tego niesamowitego połysku, jaki daje syreni pyłek. Tutorial znajdziecie poniżej. 


KROK 1
________
Ja swój manicure zaczęłam od nałożenia bazy pod lakier hybrydowy Semilac BASE, utwardziłam tą bazę przez 2 minuty pod lampą UV 36W. Następnie na połowę paznokcia nałożyłam lakier Semilac 055 Peach Milk. 


KROK 2
________
Na drugą połowę paznokcia nałożyłam lakier Semilac 033 Pink Doll delikatnie nachodząc na 055 Peach Milk. Cała zabawa z uzyskaniem płynnego przejścia między kolorami polega na dokładaniu raz jednego, a raz drugiego koloru i łączeniu ich ze sobą poprzez przeciąganie pędzelkiem na środku łączenia lakierów. Chodzi o to, aby odcienie dobrze się ze sobą połączyły i nie było widać odcięć między jednym, a drugim kolorem. Mogę Wam polecić bardzo fajny tutorial na YT, gdzie autorka pokazuje jak właściwie wykonać taki gradient. Obejrzycie tutaj klik. 


KROK 3
________
Po wykonaniu gradientu wkładam paznokieć pod lampę na 2 minuty. Następnie lepką warstwę lakieru posypuję pyłkiem Indigo tak, aby pokryć dokładnie całą płytkę. 


KROK 4
________
Za pomocą pędzelka dokładnie zmiatam resztki pyłku z paznokcia. Drobinki powinny dobrze wtopić się w lakier, a wszystkie resztki na powierzchni musimy dokładnie ściągnąć. Można to zrobić za pomocą zwykłego pędzelka do makijażu lub jakiejś szczoteczki np. do omiatania paznokci z pyłu po piłowaniu. Teraz tylko nakładam na paznokieć Semilac Top i utwardzam pod lampą przez 2 minuty. Następnie odtłuszczam płytkę i gotowe! Drugi paznokieć z gradientem zrobiłam w ten sam sposób ale z użyciem Semilac 023 Banana i 033 Pink Doll. 


Z nakładaniem pyłku na różne kolory można eksperymentować i uzyskiwać naprawdę fenomenalne rezultaty. Lato i wakacje to czas, kiedy można pozwolić sobie na takie szaleństwa. Moje połączenie lakierów bardzo ładnie podkreśla opaleniznę dłoni (przypomina mi trochę egzotyczny drink z grenadyną), ale również zestawienie mięty z żółcią czy niebieskościami będzie prezentować się genialnie. Pyłek Indigo zakupiłam stacjonarnie w małej, osiedlowej drogerii, natomiast wszystkie produkty Semilac są dostępne na stronie Diamond Cosmetics (klik TUTAJ). 

_____________

Dajcie znać czy EFEKT SYRENKI przypadł Wam do gustu i czy wypróbujecie taki manicure na swoich paznokciach. 


SPOSÓB NA POPRAWIENIE WYGLĄDU NÓG CZYLI RAJSTOPY W SPREJU SALLY HANSEN AIRBRUSH LEGS TAN GLOW. EFEKT PRZED I PO, APLIKACJA, TRWAŁOŚĆ I MOJE RADY.

$
0
0
Jakiś czas temu pisałam Wam o tym, że uwielbiam rajstopy w spreju i kupiłam na zapas kolejne opakowanie. Lato zbliża się coraz szybciej i już w przyszłym tygodniu prognozowane są bardzo wysokie temperatury na zewnątrz. Fajnie byłoby wskoczyć w jakąś sukienkę nie zakładając tradycyjnych rajstop ale co zrobić gdy nasze nogi nie prezentują się jeszcze wystarczająco dobrze?Jeśli borykacie się z cellulitem, nierównym kolorytem, zasinieniami, bladością, pękniętymi naczynkami i innymi niedoskonałościami na nogach, to koniecznie powinnyście zainwestować w rajstopy w spreju. Nie wyobrażam sobie lata bez tego produktu i to naprawdę zadziwiające jak potrafi odmienić wygląd skóry na nogach. W dalszej części posta zobaczycie efekt przed i po nałożeniu tego produktu oraz dam Wam kilka cennych wskazówek co do aplikacji i przedłużania trwałości. Zapraszam. 



RAJSTOPY W SPREJU SALLY HANSEN AIRBRUSH LEGS
_____________
Pewnie nie raz zastanawiałyście się nad tym jak to możliwe, że gwiazdy pozujące na ściankach mają tak gładkie, praktycznie nieskazitelne nogi. Takiego efektu nie uzyskacie tylko poprzez opaleniznę i nawilżenie skóry, bo to właśnie rajstopy w spreju dają taką niepowtarzalną jedwabistość. Kiedy kilka lat temu pierwszy raz użyłam tego produktu, to byłam naprawdę zszokowana efektem końcowym. Moje nogi nigdy nie były idealne, a od kiedy całkowicie zrezygnowałam z solarium w okresie jesienno-zimowym, to wiosną prezentowały się dosyć nieciekawie. Skóra miała szarawy kolor, poza tym były widoczne naczynka i przebarwienia, a nad kolanami cellulit. Kiedy nogi jeszcze nie zdążą się lekko opalić w wiosenno-letnim słońcu, to zawsze używam rajstop w spreju. Są niezastąpione szczególnie na większe wyjścia, imprezy, wesela. Tego produktu możemy używać na całym ciele, niekoniecznie tylko na nogach. Sprej zasycha na matowo (jest też wersja błyszcząca), tak więc aby nogi wyglądały zdrowiej i bardziej wakacyjnie, to po całkowitym wyschnięciu nanoszę na nie trochę olejku z drobinkami od Nuxe. Skóra jest wtedy ujednolicona, gładka, optycznie bardziej napięta, a delikatny połysk dobrze wygląda szczególnie na zdjęciach. 


JAK APLIKOWAĆ RAJSTOPY W SPREJU?
___________

Depilacja: Rajstopy w spreju powinny być nakładane na dobrze wydepilowaną skórę, ponieważ sam produkt nieestetycznie osiada na włoskach. 

Peeling: Pamiętajcie aby dzień przed planowanym nakładaniem tego produktu koniecznie zrobić dokładny peeling skóry na nogach. To bardzo ważne, ponieważ nierównomiernie złuszczony naskórek i chropowate, przesuszone miejsca będą źle współpracować z rajstopami w spreju. Uzyskamy wtedy niejednolity kolor, plamy i nierówności, więc zawsze trzeba pamiętać o odpowiednim przygotowaniu skóry. Ja polecam peeling własnej roboty. Wystarczy zalać wrzątkiem 2 łyżki mielonej kawy, dodać trochę żelu pod prysznic, aby powstała gęsta papka i taką miksturą możemy porządnie złuszczyć naskórek. Nogi po takim zabiegu będą odczuwalnie bardziej gładkie. Peeling kawowy działa też antycellulitowo, więc warto go robić regularnie, co najmniej raz w tygodniu. 

Nawilżanie: Po takim peelingu koniecznie nałóżcie na skórę nawilżający balsam. Skóra po usunięciu martwego naskórka nie może być przesuszona, bo wtedy rajstopy w spreju będą wyglądały fatalnie.  

Aplikacja: Na następny dzień należy dokładnie zmyć nawilżający balsam ze skóry - rajstopy w spreju muszą być nakładane na całkowicie suchą, pozbawioną jakiejkolwiek tłustej warstwy skórę. Wtedy mamy gwarancję trwałości produktu. Zawsze najpierw pryskam tym produktem na dłoń, a następnie rozsmarowuję na nogach, rozpoczynając od dołu. Ważne, aby nanosić cieniutkie warstwy i nie pryskać sprejem od razu po nogach. W takim wypadku łatwo o plamy i smugi, poza tym sam produkt będzie praktycznie wszędzie wokół nas, a czyszczenie go nie jest takie łatwe. Najlepiej smarować nogi w wannie, z której łatwo będzie wszystko wyczyścić. Produkt ma przyjemną konsystencję i powinien łatwo się rozprowadzać na skórze, osobiście nie mam z aplikacją żadnych problemów i rajstopy ładnie się wtapiają. Pamiętajcie o dokładnym rozsmarowaniu produktu szczególnie na kolanach, przy kostkach, nad piętami i miedzy palcami stóp (o ile zakładacie sandały). Po aplikacji należy odczekać 15-20 minut zanim założy się ubranie. Produkt musi dobrze zaschnąć na skórze, a kiedy już to nastąpi, jest całkowicie wodoodporny.


EFEKT PRZED I PO
___________
Jak widzicie efekt jest całkiem niezły i potrafi mocno zaskoczyć, szczególnie po pierwszej aplikacji. To zauważalnie gładsza skóra, która wygląda jak pokryta tradycyjnymi rajstopami! Do zdjęć użyłam ciemniejszej wersji TAN GLOW ale mam też kolor MEDIUM GLOW, który będzie lepszy na co dzień. Wiem, że jest jeszcze najjaśniesza wersja LIGHT GLOW, więc dla bladziochów powinna być odpowiednia. 


TROCHĘ BŁYSKU CZYLI OLEJEK Z DROBINKAMI NUXE
___________
Jeśli nie odpowiada Wam całkowicie matowy efekt na skórze, to po wyschnięciu rajstop można nałożyć delikatną warstwę olejku z drobinkami i u mnie jest to suchy olejek Nuxe. Ważne, aby była to naprawdę minimalna ilość i najlepiej taki olejek wklepywać skórę, aby nie naruszyć wierzchniej warstwy rajstop.


JAK Z TRWAŁOŚCIĄ?
___________
U mnie ten produkt jest naprawdę trwały, wodoodporny i nie pozostawia śladów na ubraniach ale wiem, że macie z tym różne doświadczenia. Kilka dziewczyn pisało mi na Instagramie, że te rajstopy brudzą białe ubrania i nie są w rezultacie zadowolone z tego produktu. Trudno mi się odnieść do takich przypadków, ponieważ ja nie mam najmniejszych problemów z jakimikolwiek śladami, nawet podczas dużych upałów. Myślę, że takie nieprzyjemne niespodzianki mogą być związane z nieodpowiednią aplikacją, źle przygotowaną skórą albo ze specyfiką danej skóry. Jeśli chcecie mieć 100% pewności, że podczas ważniejszego wyjścia ten produkt nie sprawi żadnych problemów, to zróbcie sobie "próbę" po domu. Nałóżcie produkt wg moich wskazówek i spróbujcie wykonać jakiś wysiłek fizyczny, aby zobaczyć czy w kontakcie z potem produkt nadal będzie trwały. Osobiście przyznam, że te rajstopy ciężko zmywają się nawet pod prysznicem i muszę użyć szorstkiej gąbki lub szczotki, aby dokładnie wszystko usunąć. Dla mnie to "must have" na lato już od kilku sezonów. Takiego efektu nie da Wam samoopalacz czy balsam brązujący, bo to coś więcej, niż zwykła opalenizna. To taki podkład dla nóg o dużej trwałości, pozwalający zamaskować to i owo oraz optycznie wygładzić skórę. Jeśli jeszcze nie próbowałyście rajstop w spreju od Sally Hansen, to zachęcam. 

Rajstopy Sally Hansen są dostępne w drogeriach internetowych (taniej) i widziałam je też w Rossmannie oraz w Douglasie. Olejek Nuxe z drobinkami kupiłam w aptece. 

_____________

Dajcie znać czy wypróbujecie ten produkt i jakie są Wasze doświadczenia z rajstopami w spreju. Używałyście tych z innych marek? 



KOSMETYCZNI ULUBIEŃCY MAJA 2015: JACQUES BATTINI, ISA DORA, D MELI MELO, ZOEVA, MAKEUP REVOLUTION GIRL PANIC, SCHAUMA, MYTHIC OIL I INNI.

$
0
0
Dziś napiszę Wam o kilku kosmetykach i akcesoriach, po które często sięgałam w maju. Kilka z nich już dobrze znacie, bo niejednokrotnie pojawiały się na blogu przy okazji innych wpisów. Mam nadzieję, że w dzisiejszym poście znajdziecie coś dla siebie. Zapraszam do czytania dalej. 



Zacznę od zapachu, który naprawdę bardzo przypadł mi do gustu. Przy okazji wpisu o moich ulubionych perfumach na wiosnę/lato pisałam Wam już o mgiełkach Jacques Battini (KLIK TUTAJ) i moim zdecydowanym ulubieńcem w maju był zapach Fresh Melon. Mgiełka powąchana prosto z opakowania ma zupełnie inny zapach, niż to, co później zostaje na ubraniu. Mogę śmiało stwierdzić, że ta mgiełka jest bardziej trwała niż niejedne perfumy, z jakimi miałam do czynienia. Miłe zaskoczenie i na pewno będę polować też na inne zapachy w Hebe. 


Kolejnym ulubieńcem jest kółko z korektorami od Isa Dora Color Correcting Concealer, a konkretnie ten zielony odcień neutralizujący zaczerwienienia. Mam to kółko już dosyć długo ale zapomniałam o nim i przeleżało dłuższy czas w szufladzie. Ostatnio mam spory problem z cerą i po niespodziankach pozostawały czerwone ślady, które niestety zawsze przebijają przez podkład. Zielony korektor świetnie radzi sobie z problemem, bo neutralizuje czerwony barwnik i po nałożeniu na to podkładu praktycznie nic nie widać. Korektor ma przyjemną konsystencję - nie za suchą i nie za tłustą. Pozostałe odcienie w kółku są równie fajne i np. brzoskwiniowy odcień świetnie sprawdza się na zasinienia pod oczami, a rozświetlacz w kremie to coś naprawdę genialnego. Można go używać jako cień do powiek, rozświetlenie w kącikach oczu lub tradycyjnie - na szczyty kości policzkowych. Produkt dostępny perfumeriach Douglas. 


Jeśli miałabym wskazać na jeden, ulubiony pędzel do twarzy, to byłby to z pewnością ten od Zoeva 126 Luxe Cheek Finish. Rewelacyjnie rozprowadza bronzer w naturalny sposób. Można nim subtelnie wykonturować twarz, opalić ją lub nałożyć róż czy puder. Pędzel wygląda na dosyć niepozorny, bo te przeznaczone konkretnie do bronzera czy pudru są czasem ogromnych rozmiarów. Chyba własnie w tym tkwi jego sekret, bo jest niewielki, giętki i średnio zbity, co znacznie ułatwia aplikację wszelkich produktów sypkich czy takich w kamieniu. Ja posiadam jeden z zestawu Rose Golden oraz jeden w tradycyjnej, czarnej wersji, który możecie zakupić osobno np. TUTAJ KLIK. Jeśli zastanawiacie się nad wyborem dobrego, wielofunkcyjnego pędzelka to bez wahania poleciłabym własnie ten. 


Paleta cieni, której używam codziennie i która odstawiła na boczny tor wszystkie cienie The Balm czy Zoeva, to Makeup Revolution Girl Panic Salvation Palette. Nawet nie jestem w stanie opisać jak bardzo podobają mi się te kolory i jakość cieni, poza tym cena za taką paletę jest niewygórowana. Mamy tu cienie matowe, perłowe, cienie z drobinkami. Jest porządny, jasny i matowy cień do rozcierania, jest też ciepły brąz do podkreślania załamania powieki. Są też kolory, które posłużą nam jako cienie transferowe i przepiękne, błyszczące perły, idealne na wieczór lub jako akcent w makijażu dziennym. Dla mnie to idealnie skomponowana paleta, która w dodatku jest świetna jakościowo. No, mógłby tu być jeszcze matowy odcień czerni ale ten z drobinkami jest całkiem niezły. Podczas rozcierania drobinki gdzieś zanikają. Lubię palety od MUR własnie z serii Salvation, bo są szalenie dobrze napigmentowane. Jeśli szukacie czegoś niedrogiego, a dobrego, to polecam. Dostępna TUTAJ KLIK.  


Ostatnio mam problem z odstającymi włoskami przy twarzy i na samym czubku głowy. To takie kiełkujące "baby hair", które po kuracji z pokrzywą (pisałam o tym TUTAJ KLIK) zaczynają być coraz bardziej denerwujące. Próbowałam przygładzać włoski lakierem czy też pianką ale to efekt na krótko. Znacznie dłużej w ryzach utrzymuje moje włosy odżywka Loreal Mythic Oil Sparkling Conditioner Souffle D'or. Jest to co prawda odżywka do spłukiwania ale ja wyciskam odrobinę z opakowania, rozcieram w dłoniach i tą minimalną ilością przygładzam odstające włosy. Produkt nie obciąża i genialnie sprawdza się w tej roli, bo jest delikatnie lepki. Poza tym zawiera małe drobinki, które pięknie mienią się w słońcu. Zapach również na plus, choć jest bardzo intensywny, momentami męczący. Odżywkę zamówiłam TUTAJ KLIK, ale jest na razie niedostępna. 

***

Kolejną odżywką, tym razem bez spłukiwania, która bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła jest Schauma z serii Cream & Oil. Moje włosy wymagają teraz dużego dociążenia, bo czasami potrafią się puszyć, szczególnie na końcach. Po umyciu włosów spryskuję je tą odżywką i suszę suszarką lub stylizuję na grubej szczotce. Uzyskuję naprawdę genialny efekt wygładzenia, dociążenia, nabłyszczenia. Poza tym odżywka pięknie pachnie i jest wydajna. Myślę, że nie sprawdzi się na włosach, które się mocno przetłuszczają i są bardzo cieniutkie, bo może je mocno obciążyć. Pamiętam, jak stosowałam ten produkt jeszcze przed dekoloryzacją i wtedy byłam rozczarowana jak bardzo przetłuszczają się po tym włosy. Teraz odżywka sprawdza się genialnie i to kolejny dowód na to, że nie warto od razu skreślać jakiegoś produktu. Czasem nasze włosy po prostu nie mają na niego ochoty. Odżywka dostępna jest np. w Rossmannie. 

***

Na nowo polubiłam szczotkę D-Meli-Melo i ostatnio towarzyszyła mi na wielu wyjazdach. Przykuwa uwagę swoim uroczym wyglądem i jestem bardzo zadowolona z jej działania. Nie jest to co prawda Tangle Teezer i nie radzi sobie równie dobrze z kołtunami ale i tak ją lubię. Lepiej leży w dłoni niż wczesniej wspomniany TT i jest bardziej poręczna. Dostępna TUTAJ KLIK.


Ostatnim ulubieńcem jest oczywiście lakier hybrydowy Semilac w odcieniu 055 Peach Milk. Idealny kolor na lato, który sprawi, że nawet najbardziej blade dłonie będą wyglądały na opalone. Przetestowałam już to na rękach mojej mamy, która ma znacznie mniej opalone dłonie, niż moje (które de facto i tak są blade), a lakier sprawia, że wyglądają jak porządnie muśnięte słońcem. To jeden z tych ładnie opalizujących kolorów, które po prostu są stworzone na lato. Zawsze szukałam tego typu odcienia pośród zwykłych, drogeryjnych lakierów ale nigdy kolor nie był dla mnie satysfakcjonujący w 100 %. Ten wygląda dla mnie idealnie. Dostępny TUTAJ KLIK. 


To wszystko na dziś. Macie jakieś swoje majowe, kosmetyczne hity? 



Viewing all 851 articles
Browse latest View live