Quantcast
Channel: HEDONISTKA
Viewing all 851 articles
Browse latest View live

ŚLUBNY MANICURE: PRZEGLĄD LAKIERÓW W PASTELOWYCH KOLORACH, PRZYSPIESZACZ WYSYCHANIA LAKIERU, NABŁYSZCZACZ DO PAZNOKCI, PŁYN DO SZYBKIEGO USUWANIA SKÓREK.

$
0
0
Sezon ślubny trwa już od jakiego czasu i dziś postanowiłam zacząć małą serię na moim blogu, która będzie obejmowała zarówno makijaże, fryzury, jak i tematy "paznokciowe" związane właśnie z tematyką ślubną. Jeśli same nie wychodzicie za mąż, to może wybieracie się na jakieś wesele jako gość, a może po prostu gustujecie w delikatnych, kobiecych makijażach i pastelowych, paznokciowych stylizacjach. Postaram się dodać Wam trochę inspiracji i podzielić kilkoma urodowymi radami, jakie mogą się przydać w tym ważnym dniu. Dziś pokażę Wam kilka interesujących lakierów w odcieniach pastelowego różu, brzoskwini i "nude", które idealnie wpasowują się w letni klimat ślubny ale są też tak naprawdę świetne na każdą okazję. Napiszę Wam też o 3 ciekawych produktach, które mogą bardzo pomóc, jeśli lubicie zwykłe lakiery. Zapraszam do czytania dalej. 

IDEALNE, ŚLUBNE PAZNOKCIE
_________
Chyba najbardziej popularnym, ślubnym trendem w stylizacji paznokci jest "french". Manicure z białą końcówką wygląda niezwykle uroczyście, schludnie, kobieco i elegancko, Pasuje tak naprawdę do każdej, nawet najbardziej wymyślnej, ślubnej sukni. Musi być jednak wykonany naprawdę perfekcyjnie, aby miał swój urok. Jeśli nie macie na tyle cierpliwości i umiejętności manualnych, to zawsze można postawić na jednolity kolor i tutaj świetnie sprawdzą się wszelkiego rodzaju kolory różowe, zgaszone lub te bardziej żywe. Ładnie prezentują się też odcienie cieliste i brzoskwiniowe ale to tak naprawdę kwestia gustu. Nie wahałabym się pomalować swoich paznokci na żywy, czerwony kolor, który mógłby korespondować z jakimś akcentem na sukni lub czerwonym kwiatem wpiętym we włosy. Pomysłów na manicure jest naprawdę wiele ale pamiętajcie, że piękno tkwi w prostocie.

Ostatnio testuję nową linię marki Semilac, która zawiera w sobie kilka mlecznych, nudziakowych odcieni. Na powyższych zdjęciach mam kolor 135 Frappe, a na jednym palcu brokatowy 144 Diamond Ring. Jeśli lubicie lakiery hybrydowe, to 135 jest wg mnie "must have" na każdą okazję. Piękny odcień, który nie podkreśla niedoskonałości dłoni mimo, że jest bardzo jasny i neutralny. Brokatowy 144 będzie idealny do zdobień i jako akcent np. na tylko jednym palcu. Pięknie połyskuje w słońcu.


KILKA POLECANYCH LAKIERÓW SEMILAC W PASTELOWYCH KOLORACH
___________
Jeśli już jesteśmy przy lakierach hybrydowych, to mam dla Was kilka moich rekomendacji. Są to odcienie, które prezentują się naprawdę unikatowo i będą odpowiednie na taką okazję, jak ślub lub po prostu na co dzień. 

Pastelowe i mleczne lakiery Semilac, które polecam to: 

135 Frappe (na zdjęciach powyżej) 
032 Biscuit (na paznokciach tutaj klik)
055 Peach Milk (na paznokciach tutaj klik)
056 Pink Smile (na paznokciachtutaj klik)
136 Creamy Muffin
004 Classic Nude, 
047 Pink Peach Milk (na paznokciach tutaj klik)
053 French Pink Milk (kolor delikatnie transparentny, do frencha, pokazywałam go tutaj klik), 
137 Cinnamon Coffee.

Wszystkie wymienione kolory Semilac znajdziecie na stronie Diamond Cosmetics (klik tutaj). Jak wykonać manicure hybrydowy krok po kroku opisywałam tutaj klik. 


ZWYKŁE LAKIERY GODNE POLECENIA
___________
Nie macie ochoty na manicure hybrydowy? Mam dla Was kilka propozycji lakierów, które znajdziecie praktycznie w każdej drogerii. Osobiście na taką okazję jak ślub czy ważniejsza impreza nie wybrałabym zwykłego lakieru. Lubię mieć tą pewność, że nic nie odpryśnie i nie popsuje całego efektu. 

Jeśli wśród Was są jednak zwolenniczki zwykłych lakierów, które nie narzekają na ich trwałość, to polecałabym szczególnie: 

Astor Perfect Stay Gel Shine 005 Light Pink Manicure,
Essie 704 Rock Candy, 
Isa Dora Wonder Nail Extra Long Lasting 500 Posh Peach, 
Sally Hansen Miracle Gel 120 Bare Dare, 
Pierre Rene Top Flex 240 Tender Rose, 
Isa Dora Wonder Nail Extra Long Lasting 501 Candy Store, 
Miss Sporty Et Voila French Manicure 11


3 PRODUKTY, KTÓRE POMOGĄ WYKONAĆ IDEALNY MANICURE
___________
Na koniec 3 produkty, które mogą być pomocne w sprawnym wykonaniu całego manicure. 

Żel do usuwania skórek odkryłam już dawno temu. Generalnie nie wycinam skórek i nie mam problemów z ich nadmiernym wyrastaniem. Od zawsze prześladuje mnie wygląd postrzępionych skórek z ranami wokół paznokci, które widziałam u swoich koleżanek. To skutecznie odstraszyło mnie od jakiegokolwiek ingerowania w tą kwestię i całkowicie odpuściłam sobie skórkowy temat. Jednak kiedy natrafiłam na żel do usuwania skórek byłam zachwycona jak sprawnie i szybko "odchodzą" od paznokcia i jak łatwo można je wyeliminować. Wystarczy nałożyć trochę tego preparatu na skórki, odczekać chwile, a następnie usunąć żel wraz ze skórkami drewnianym patyczkiem. Zabieg bezbolesny, szybki i daje estetyczny efekt końcowy. Nie używam tego produktu przy każdym manicure, ale jeśli jakaś skórka wyjątkowo mi przeszkadza, to wtedy z przyjemnością sięgam po ten produkt. Jest marki Kozmetika Afrodita Finger Nail Skin Remover ale większość ogólnodostępnych preparatów tego typu jest skutecznych. Produkt dostępny na stronie marki. 

Kolejnym produktem ułatwiającym życie przy manicure jest nabłyszczacz i wysuszacz lakieru Seche Vite Dry Fast Top Coat. Nakładamy go na świeży lakier, aby szybciej wysechł i był bardziej błyszczący, odporny na uszkodzenia. Są zwolenniczki i przeciwniczki tego top-u. Ja go lubię, natomiast nie z każdym lakierem dobrze współpracuje. Niektóre potrafi nieestetycznie obkurczyć i ściągnąć, co uważam za totalny niewypał. Nie wiem od czego to zależy ale są też lakiery, z którymi dobrze współgra i nie sprawia żadnych problemów. Paznokcie są błyszczące jak po hybrydzie i znacznie dłużej wytrzymują bez odprysków. Lakier możecie zakupić w większości drogerii internetowych. 

Ostatnim produktem jest przyspieszacz wysychania lakieru 4 pory roku. Płyn znajduje się w opakowaniu z pipetką i wystarczy nałożyć kropelkę na paznokieć, aby przyspieszyć wysychanie lakieru. Płyn jest jakby o konsystencji suchego olejku, który całkowicie się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy. Zawiera olejek ze słodkich migdałów i sprawia, że miejsca wokół paznokci wyglądają na nawilżone i wypielęgnowane. Był dostępny w styczniowym BeGlossy.  


________________

I to na tyle w temacie lakierów, które mogę polecić do ślubnego manicure. Wybrałybyście się do specjalistki od stylizacji paznokci aby wykonać swój ślubny manicure czy raczej zrobiłybyście to same? 





JAK DBAĆ O WŁOSY LATEM? FILTRY UV DO WŁOSÓW I ICH TAŃSZE ZAMIENNIKI.

$
0
0
Pewnie wiele z Was całkowicie bagatelizuje temat ochrony przeciwsłonecznej dla włosów. Niby pamiętamy o tym, aby nakładać filtry na twarz oraz ciało i chronić skórę przed promieniowaniem słonecznym ale nasze włosy traktujemy "po macoszemu". Często wychodzimy z założenia, że wystarczy kapelusz lub chustka na głowie, aby skutecznie ochronić nasze włosy przed destrukcyjnym działaniem słońca. A czy np. ubranie w 100% ochroni naszą skórę przed destrukcyjnym działaniem promieniowania? Oczywiście, że nie i tak samo dzieje się w przypadku włosów. Jeśli ograniczamy się tylko do noszenia jakiegoś nakrycia głowy podczas opalania, to po wakacjach może spotkać nas niemiła niespodzianka, jeśli chodzi o kondycję włosów. Mogą stać się suche, sianowate, mocno rozjaśnione i w rezultacie będą łamliwe, ogólnie bez życia. Jeśli chcecie wiedzieć jak zapobiec takiej sytuacji i jak chronić nasze włosy latem, to zapraszam do czytania dalej.


DLACZEGO OCHRONA WŁOSÓW PRZED SŁOŃCEM JEST WAŻNA?
_____________
Jeśli nasze włosy są grube, zdrowe, a do tego ciemne, to pewnie nie zauważycie od razu ogromnych zniszczeń związanych z zaniechaniem stosowania ochrony przeciwsłonecznej. Włos ciemny ma więcej melaniny, a więc ma lepszą zdolność do pochłaniania i odbijania szkodliwych promieni. To nie znaczy, że jest w stanie całkowicie samodzielnie ochronić się przed uszkodzeniem. Włos jasny jest o wiele bardziej narażony na destrukcyjne działanie słońca. Jeśli jest dodatkowo farbowany  i przez to głęboko przesuszony, to może ulec skruszeniu. Tak naprawdę na każdy rodzaj włosów słońce ma negatywny, wysuszający wpływ i to szczególnie latem, podczas plażowania. Jeśli chcemy, aby nasze włosy były w dobrej kondycji po lecie, to trzeba zwrócić uwagę na stosowanie odpowiednich produktów, o których napiszę niżej. 

JAK CHRONIĆ WŁOSY LATEM?
_____________
Lato to czas przebywania na świeżym powietrzu i czas kąpieli słonecznych, które w rozsądnych ilościach i przy odpowiednim przygotowaniu nie powinny nikomu wyrządzić krzywdy. Pewnie wiele z Was szykując się do wakacyjnego wyjazdu i do plażowania będzie poszukiwało w drogeriach najróżniejszych kremów z filtrami i na półkach znajdziecie też ochronę UV dla włosów. Sama widziałam kilka takich produktów w Rossmannie i jest z czego wybierać. Trzeba jedynie zwrócić uwagę czy w składzie nie ma Alcohol Denat., który wysusza włosy i podrażnia skórę głowy. Jakie produkty oprócz typowych filtrów do włosów mogą się sprawdzić?  



Zwykły krem z filtrem do ciała: aby ochronić włosy przed negatywnymi skutkami promieniowania możecie użyć zwykłego kremu z filtrem, który będziecie nakładały na ciało np. SPF 30. Kosmetyki ochronne przeznaczone typowo do włosów mają w składzie te same substancje, co filtry do ciała ale zawierają dodatkowo silikony. Jeśli nie chcecie wydawać dodatkowych pieniędzy na specjalistyczny filtr do włosów, to możecie śmiało nałożyć na nie krem z filtrem przeznaczonym do ciała. Musicie jednak sprawdzić, czy w składzie nie ma filtrów fizycznych takich jak dwutlenek tytanu (Titanium Dioxide) czy tlenek cynku (Zinc Oxide), bo wtedy musicie liczyć się z białym nalotem na włosach. To właśnie substancje odpowiedzialne za tzw. efekt bielenia skóry po nałożeniu kremu z filtrem. Polecam filtr w sprayu Vichy Capital Soleil, który świetnie rozprowadza się na włosach i jest łatwy w aplikacji. 

Masło shea i olejki roślinne: naturalną ochronę przeciwsłoneczną do włosów będą stanowić oleje takie jak jojoba, z pestek malin, oliwa z oliwek, kokosowy, z orzechów włoskich, arganowy, migdałowy oraz masło shea. Wystarczy nanieść trochę olejku lub masła shea na włosy, zrobić koczek albo warkocz i mamy zapewnioną podstawową ochronę przed działaniem słońca. Olejki możecie zmieszać też z ulubioną odżywką. Włosy będą wyglądały na mokre, więc nie będzie podejrzeń, że są nieświeże :-)

Produkty termoochronne: używacie termoochrony podczas suszenia włosów lub stylizacji na lokówce czy prostownicy? Tego typu produkty rewelacyjnie nadają się właśnie jako zabezpieczenie włosów przed promieniowaniem słonecznym. Zawierają silikony, które stanowią warstwę okluzyjną i chronią nasze włosy w dostateczny sposób. Najlepszą kombinacją będzie nałożenie jakiegoś olejku, a następnie właśnie odrobiny preparatu termoochronnego. Takie połączenie mocno zabezpieczy włosy, a po ich umyciu staną się przyjemnie miękkie i bardziej nawilżone. Polecam: serum termoochronne Marion, mleczko prostujące włosy Marion, serum Feel&Shine Artego lub dowolny Myhic Oil od Loreal. 




Odżywki bez spłukiwania: jeśli nie macie ochoty na żadne powyższe formy ochrony dla włosów, bo np. chcecie, aby włosy na plaży prezentowały się dobrze, to polecam spryskiwać je odżywkami bez spłukiwania. Dobrym produktem będzie np. Shauma z serii Cream&Oil. 

Kapelusze, chustki, bandamki w jasnych kolorach: pamiętajcie, że oprócz nakładania bezpośrednio na włosy produktów, o których pisałam wyżej, bezwzględnie należy pamiętać o nakryciu głowy. To nie tylko ochroni włosy ale też naszą głowę przez poparzeniem skóry lub udarem słonecznym. Ważne, aby takie nakrycie było w jasnym kolorze, bo ciemne materiały zbytnio się nagrzewają. Ja lubię zwykłe, słomkowe kapelusze.




Pamiętajcie, aby po powrocie z opalania dokładnie umyć włosy z pozostałości produktów, słonej wody i piasku :-)
_____________

Przyznajcie się czy używacie tego typu ochrony dla włosów latem? Kupujecie specjalne filtry czy kombinujecie innymi sposobami? Od kiedy zauważyłam, że moje naturalne włosy bardzo szybko rozjaśniają się na słońcu (czasem nawet do platynowych pasemek), to zawsze mam jakiś produkt termoochronny w zanadrzu. Mam nadzieję, że uczuliłam Was na temat ochrony przeciwsłonecznej dla włosów i w te wakacje zapewnicie im odpowiednią pielęgnację. 




NATURA -40% NA KOSMETYKI DO MAKIJAŻU I MOJE MAŁE ZAKUPY. CO WARTO KUPIĆ NA PROMOCJI W NATURZE?

$
0
0
Nie macie jeszcze dosyć promocji w drogeriach? Jeśli nie, to uprzejmie donoszę, że w Naturze od 11.06-24.06.2015 trwa obniżka -40% na kosmetyki kolorowe dostępne w szafach. Warunkiem skorzystania z tej promocji jest zakup co najmniej 2 produktów, co akurat dla mnie nie było problemem. Miałam w planach kilka rzeczy, które są dostępne właśnie w Naturze i dziś pokażę Wam co konkretnego kupiłam. 



Po ostatniej promocji w Rossmannie uzupełniłam kilka braków w swojej kosmetyczce i postanowiłam dać sobie szlaban na drogeryjne zakupy. Jednak kiedy dowiedziałam się o promocji w Naturze, to oczywiście jakaś nadludzka siła musiała mnie tam przyciągnąć. Niby nic nie potrzebowałam ale przypomniało mi się kilka rekomendacji dziewczyn, które śledzę na YouTube, dlatego chętnie skorzystałam z obniżki. Przy kasie tradycyjnie byłam mocno zdziwiona ostateczną kwotą do zapłaty i jak zwykle przejrzałam paragon czy aby na pewno nie nastąpiła jakaś pomyłka. Oczywiście wszystko się zgadzało. Też tak macie? Mnie to spotyka przy okazji każdej, drogeryjnej promocji. Mam wrażenie, że ile bym nie kupiła, to i tak wychodzę z rachunkiem na co najmniej 100 zł. 


KOBO MATT BRONZING & CONTOURING POWDER 308 SAHARA SAND
__________
Na ten bronzer szykowałam się już od jakiegoś czasu ale zawsze miałam z nim nie po drodze. W zasadzie nie lubię kosmetyków do twarzy od Kobo, ponieważ często wywoływały u mnie reakcje alergiczne ale postanowiłam zaryzykować. Wiele osób poleca właśnie ten bronzer w odcieniu Sahara Sand, który ma być idealny do konturowania ale nie jest przy tym zbyt ciemny. Można budować jego pigmentację i po dwóch aplikacjach mogę wstępnie napisać, że jest bardzo przyjemny. Ma matowy, chłodny kolor i prezentuje się wyjątkowo naturalnie na twarzy. Dla mojej karnacji jest zbyt subtelny jak na puder do konturowania, natomiast jest też zbyt chłodny jako produkt do opalania twarzy. Będę go używać do bardzo delikatnego, dziennego konturowania lub jako cień do podkreślania załamania powieki. Ten produkt sprawdzi się u osób z jasną karnacją, które często narzekają na zbyt ciemne lub zbyt pomarańczowe bronzery. Za cenę po obniżce naprawdę warto się skusić. Zapłaciłam za niego 11,99.


RIMMEL STAY MATTE - 006 WARM BEIGE
__________
Puder z Rimmel miałam kupić już podczas promocji w Rossmannie ale jakoś o nim zapomniałam. Tego pudru używałam jeszcze jako nastolatka i pamiętam, że byłam z niego bardzo zadowolona, choć miał on swoje minusy. Po pierwsze - tandetne opakowanie, które szybko pęka, a napisy się ścierają, po drugie - brak gąbeczki, której używam podczas poprawek w ciągu dnia. Tak czy inaczej postanowiłam ponownie go wypróbować, bo moja cera jest teraz trochę bardziej sucha, niż kilka miesięcy temu, a więc taki delikatny mat mi się przyda. Kolor Warm Beige idealnie wpasowuje się w moją obecną tonację skóry. Puder na twarzy wygląda naturalnie, nie jest ciężki i nie tworzy efektu ciastka. Dobrze sprawdza się do pudrowania korektora pod oczami, bo nie jest zbyt wysuszający. Cena po obniżce: 15,59.


CIEŃ KOBO FASHION EYESHADOW - 205 GOLDEN ROSE
__________
Bardzo spodobał mi się ten cień, który na oku wygląda naprawdę pięknie. Szczególnie w połączeniu z brązem prezentuje się genialnie. To kolor różowy, opalizujący na złoto i pomarańcz. Jeśli macie problemy z dobrym rozcieraniem i łączeniem ze sobą dwóch cieni, to tego typu produkt, który zwiera w sobie 2, a nawet 3 barwy w zależności od padania światła będzie strzałem w 10! Podoba mi się konsystencja tego cienia, bo jest delikatnie kremowy, przez co najlepiej aplikować go na powiekę palcem i wtedy daje najlepszą pigmentację. Podobny odcień znajdziecie w palecie Zoeva Retro Future ale jest to cień o dużo słabszym nasyceniu. Jedyny minus cieni od Kobo, to ich bardzo wysoka cena. Regularnie kupimy je za 17,99/szt. co jest dużą przesadą. Na promocji cena jest jeszcze do zaakceptowania, bo zapłaciłam 10,79.


KONTURÓWKI DO UST ESSENCE LIP LINER 
__________
Uwielbiam te konturówki do ust! Kremowe, trwałe, w pięknych kolorach. Świetnie nadają się pod pomadkę ale też zamiast niej, kiedy nałożymy je na całe usta. Wytrzymują na nich naprawdę długo, przy czym nie wysuszają i nie podkreślają suchych skórek. Miałam już dwa odcienie i postanowiłam dokupić ciemniejsze kolory. Od lewej na zdjęciu: 07 Cute Pink, 12 Wish Me A Rose, 08 Red Blush, 15 Honey Berry. Cena to 3,41/szt.


CATRICE CAMOUFLAGE CREAM - KAMUFLAŻ KRYJĄCY 020 LIGHT BEIGE
__________
Jeden z najlepszych kamuflaży kryjących niedoskonałości na skórze. Zatuszuje naprawdę wiele, a jeśli dobrze przypudrujemy ten produkt, to wytrzyma bardzo długo bez poprawek. Akurat powoli kończę pierwsze opakowanie i postanowiłam zaopatrzyć się w kolejne. Jeśli macie cerę problematyczną, to koniecznie przetestujcie ten kamuflaż. Dostępny jest w 3 kolorach.


BIBUŁKI MATUJĄCE Z PUDREM KOBO PERFECT FINISH MAT
__________
Na co dzień używam bibułek matujących i akurat te z Wibo mi się skończyły, a więc skusiłam się na bibułki Kobo. Dla mnie były nowością, bo są jakby nasączone dodatkowo pudrem, co ma zapewnić jeszcze bardziej matowy efekt na skórze. Niestety już teraz wiem, że bibułki z pudrem nie są dla mnie. Podczas wyciągania pojedynczej bibułki z opakowania dużo pudru zostaje na palcach i istnieje ryzyko, że upaćkamy sobie zaraz całe ubranie. Dla mnie to trochę nieporęczne rozwiązanie ale sama jestem sobie winna kupując właśnie tego typu produkt. Zdecydowanie bardziej wolę zwykłe bibułki, które sprawdzają się o wiele lepiej. Cena za opakowanie to 13,99 już po obniżce, więc sporo. 


LAKIER DO PAZNOKCI MY SECRET NAIL POLISH
__________
Byłam pewna, że promocja nie będzie obowiązywać, jeśli chodzi o produkty do paznokci, jednak również podlegają zniżce. Zaopatrzyłam się w biały lakier do frencha i zdobień z My Secret i jak na razie jestem z niego zadowolona. Dobrze kryje, ma fajną konsystencję. Cena to 4,19. 


I to już wszystkie moje zakupy, które zrobiłam. Dajcie znać co zamierzacie kupić lub co już udało się Wam upolować. Na moim Instagramie (tutaj klik) pytałyście mnie o linki do kilku rzeczy, które miałam na sobie, więc jeśli jesteście zainteresowane, to podaję je na dole.

Czerwona sukienka tutaj klik
Jeansowa koszula tutaj klik
Biała sukienka tutaj klik
Torebka tutaj klik
Koronkowa sukienka tutaj klik





JAK SPAKOWAĆ SIĘ NA WAKACYJNY WYJAZD I ZABRAĆ TYLKO NAJPOTRZEBNIEJSZE UBRANIA? KILKA SŁÓW O PLANOWANIU UBIORU PODPATRZONYM U KIM KARDASHIAN.

$
0
0
Czy w najbliższym czasie planujecie jakiś kilkudniowy wyjazd? A może wybieracie się na dłuższe wakacje? Jeśli tak, to mój dzisiejszy wpis może się Wam przydać. Okres letni tuż tuż, a więc zaczną się różne wyjazdy, na które będziecie musiały zabrać ze sobą kilka ubrań. No właśnie, ale czy nie zabieracie czasem za dużo ciuchów? Sama targałam często wielki bagaż, w którym miałam 3 kurtki, chociaż wyjeżdżałam tylko na 2 dni. Albo wręcz przeciwnie, czy nie zdarza się Wam czegoś zapomnieć i później żałować, że tego nie spakowałyście? Czasem nawet bierzemy wszystko, co pozornie może się przydać ale trudno później "ułożyć" z tego jakiś sensowny zestaw. Moja metoda planowania ubioru wymaga trochę zdyscyplinowania i chwili zastanowienia przed wyjazdem ale wynika z niej wiele korzyści. Zabieramy ze sobą o wiele mniej ciuchów i kiedy jesteśmy już na miejscu oszczędzamy czas potrzebny na wymyślanie outfitu. Sposób na planowanie ubioru podpatrzyłam u Kim Kardashian i jeśli jesteście ciekawe o co chodzi, to zapraszam do czytania dalej.


Kurtka - tutaj klik| Jeansy - New Yorker |T-shirt - Zara |Buty - Converse | Okulary - Ray Ban tutaj klik| Koronkowy Top - tutaj klik|Biżuteria - Claires |Zegarek - Daniel Wellington


PLANOWANIE UBIORU
__________
Staram się być bardzo zorganizowaną osobą i częste podróże, które kiedyś były dla mnie na porządku dziennym nauczyły mnie, żeby zabierać tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Jak oszczędzić miejsce w bagażu i zabrać  ze sobą wystarczającą ilość ubrań? Dziś zdradzę Wam mój niezawodny sposób.

Wybierając ubrania na kilkudniowy wyjazd często jedynie prowizorycznie układamy sobie w głowie co może się nam przydać. Ja zwykle pakowałam bez zastanowienia różne ubrania, które później zupełnie mi się nie przydawały i trudno było mi już na miejscu szybko wymyślić jakiś sensowny zestaw. Sposób na sprawne planowanie ubioru podpatrzyłam kiedyś u Kim Kardashian i jak się okazuje popularne reality show o perypetiach Kardashianek ma też w pewnym sensie jakąś wartość edukacyjną :-) Kim planuje swój ubiór bardzo szczegółowo, rozkładając rzeczy na podłodze, ułożone w gotowe zestawy, jakie zamierza założyć danego dnia i robi zdjęcie. Kiedy podczas pakowania  na kilkudniowy wyjazd postanowiłam dokładnie rozplanować sobie ubiór na poszczególne dni zauważyłam, że to naprawdę praktyczny sposób, z którego wynika wiele korzyści:

# zabieram o wiele mniej ubrań
# oszczędzam miejsce w bagażu
# nigdy nie zapominam o zabraniu danej rzeczy
# układam ubrania w walizce bez szczególnej kolejności
# dokładnie wiem co danego dnia na siebie ubiorę


Buty - Converse | Żakiet - tutaj klik|Spodenki - New Yorker |Top - Zara |Biżuteria - H&M | Torebka -tutaj klik


CO DOKŁADNIE ROBIĘ?
___________
Wystarczy, że podczas pakowania na wyjazd zaplanujecie sobie co danego dnia będziecie chciały na siebie założyć. Ja układam ubrania w gotowy zestaw uwzględniając również dodatki i robię zdjęcie takiemu zestawowi komórką. Później wykonane zdjęcia przenoszę do osobnego folderu w telefonie, aby będąc już na miejscu móc do nich szybko dotrzeć. Pakując się do walizki wrzucam rzeczy z których kompletowałam outifty bez szczególnej kolejności, bo i tak w pamięci telefonu mam zachowane gotowe zestawy, jakie zamierzam na siebie ubrać. W ten oto sposób zabieram rzeczy, które na pewno zostaną w 100% wykorzystane i nie będą niepotrzebnie zabierać miejsca w bagażu. Nie ma też ryzyka, że czegoś zapomnę. Kiedy jestem na wyjeździe każdego ranka zaglądam sobie do mojego folderu z outfitami i wybieram jaki zestaw zakładam. Na widocznych zdjęciach nie ma rajstop czy bielizny ale w rzeczywistości również je dołączam.


Pewnie niektóre z Was pomyślą, że to przesada i taki sposób jest zupełnie zbędny. Dla mnie to metoda bardzo pomocna, która pozwoliła mi przede wszystkim na oszczędzenie czasu i nerwów przy ubieraniu każdego ranka. Nie wiem dlaczego, ale zwykle będąc na jakimś wyjeździe mam problem z wymyśleniem co danego dnia na siebie włożę, a dzięki wcześniejszemu planowi wszystko jest pod kontrolą. Teraz nie wyobrażam sobie pakowania na "chybił trafił". Ten sposób będzie szczególnie pomocny dla tych z Was, które podróżują z rodzinami np. samolotem lub autobusem, kiedy nie chcemy przekroczyć danej wagi bagażu. Być może dla wielu z Was zwykłe zaplanowanie w głowie danego zestawu będzie zupełnie wystarczające. Ja mam dobrą pamięć ale niestety bardzo krótką i opcja z robieniem zdjęć jest dla mnie naprawdę genialnym rozwiązaniem.


Sukienka - tutaj klik|Koszula - tutaj klik|Okulary - Cubus

Planowanie to dla mnie podstawa nie tylko w kwestii ubrań ale takiej prawdziwej organizacji nauczyłam z biegiem lat. Oczywiście znajdzie się również miejsce na jakąś spontaniczność i nie jest wcale tak, że na wszystko trzeba mieć szczegółowy plan. Jednak w kwestii ubioru pozostanę w swojej pedantyczności, która ma jak widać swoje zalety.


Dajcie znać czy wypróbujecie taki sposób. A może macie swoje triki na rozsądne pakowanie? Tego lata czeka mnie sporo wyjazdów, więc powoli zaczynam planować :-)



PIELĘGNACJA MOICH WŁOSÓW - AKTUALIZACJA MAJ/CZERWIEC 2015. PRODUKTY DLA PUSZĄCYCH SIĘ WŁOSÓW.

$
0
0
Dziś kolejna aktualizacja pielęgnacji moich włosów. Napiszę Wam jakich produktów ostatnio używałam, co się sprawdziło i jaką naturalną maseczkę teraz stosuję. Jeśli jesteście ciekawe, to zapraszam do dalszej części posta. 


AKTUALNA PIELĘGNACJA DLA PUSZĄCYCH SIĘ WŁOSÓW
___________
Okres letni to czas, kiedy moje włosy mają swoje kaprysy. O dziwo lepiej prezentują się zimą, niż kiedy na dworze jest gorąco i wilgotno. To sprawia, że zaczynają się puszyć, a wszystkie "baby hair" stają w pozycji pionowej, szczególnie na samym czubku głowy. Poza tym moje włosy uwielbiają się mocno rozjaśniać od słońca i muszę radzić sobie domowymi sposobami, próbując je trochę przyciemnić. Był czas, kiedy podobały mi się jasne refleksy i miodowy blond na głowie (jak naturalnie rozjaśnić włosy dowiecie się TUTAJ klik), jednak aktualnie chcę pozostać po tej "ciemnej stronie". Jak wygląda moja aktualna pielęgnacja? Zacznę od odżywek do spłukiwania. 


ODŻYWKI DO SPŁUKIWANIA
__________
Powróciłam do nawilżającej odżywki, którą bardzo lubię ze względu na emolientowy i dobry skład. Odżywka Granat i Aloes z Alterryświetnie zmiękcza włosy i sprawia, że są bardziej lejące, gładkie i sypkie. Nie jest obciążająca i nie powoduje przetłuszczania się włosów. To moja ulubiona odżywka jeśli chodzi o produkty Alterra, więc jeśli jeszcze nie próbowałyście - polecam. Dostępna w Rossmannie. 

Kolejnym produktem, jaki stosuję jest cement termiczny z Kerastase Resistance Ciment Anti Usure, który ma nawilżać i odbudowywać strukturę włosa. Jest to jedna z tych odżywek, które działają natychmiastowo i zapewniają widoczny efekt. Włosy po użyciu tego produktu są wygładzone, mięsiste i lśniące, tak więc sprawdzi się na typowo porowatych, zniszczonych włosach. Odżywka daje porządne dociążenie, a więc ryzyko puszenia się włosów jest zminimalizowane. Używam jej po umyciu, zostawiam na 15 minut i spłukuję. Zamówiłam ją TUTAJ klik. 

O odżywce Lee Stafford Breaking Hair pisałam Wam już jakiś czas temu, wyrażając swój wstępny zachwyt nad jej działaniem. Faktycznie włosy po jej użyciu są niesamowicie zdyscyplinowanie tzn. wygładzone, miękkie, sypkie i błyszczące. Natomiast ten produkt dawał taki rezultat przy pierwszych 3-4 użyciach. Później włosy nie reagowały już tak dobrze i odżywka miała znacznie słabsze , a nawet przeciętne działanie. Używam jej teraz 1-2 razy w miesiącu ale nadal nie widzę tak fajnych efektów, jak na początku. Uwielbiam jej męski zapach, który bardzo przypomina mi produkty Macadamia Natural Oil. Zresztą, samo działanie było początkowo tak dobre, jak właśnie produkty z tej marki. Myślę, że odstawię ją na jakiś czas i liczę na powtórnie dobre efekty. Dostępna jest w drogeriach Hebe. 


PRODUKTY BEZ SPŁUKIWANIA (używam po zmyciu odżywki)
__________
Tradycyjnie na końcówki włosów zarówno przed wysuszeniem, jak i po stylizacji nakładam olejek Loreal Mythic Oil. Cały czas sprawdza się bardzo dobrze i jest to mój ulubiony produkt, który traktuję też jako termoochronę. Wygładza, nabłyszcza i pięknie pachnie. Jest też wydajny, bo wystarczy jedna pompka na tak długie włosy, jak moje. Nie jest też obciążający i nie zrobi z włosów tłustych strąków. Dostępny TUTAJ klik. 

Alterna Bamboo Silk-Sleek Brilance Cream to mój ulubieniec już od dawna i zawsze wracam do tego produktu latem, kiedy mam problem z puszeniem się włosów. Spełnia swoje wygładzająco-nabłyszczające zadanie w 100%. Ma delikatne, srebrne drobinki i cudownie pachnie. Nakładam ten produkt na umyte i osuszone ręcznikiem włosy, a następnie suszę. Jeśli potrzebujecie ekstra wygładzenia, to koniecznie zerknijcie na ten produkt w Douglasie. 

Również niedawno pisałam Wam o odżywce Schauma z serii Krem i Olejek. Co ciekawe, kiedyś naprawdę nie lubiłam tej odżywki bez spłukiwania. Bardzo obciążała moje włosy do tego stopnia, że 2 godziny po jej użyciu nadawały się jedynie do ponownego umycia. Jak widać potrzeby moich włosów uległy dużej zmianie i teraz spisuje się naprawdę wzorowo. Działa jak produkt z wyższej półki, bo zapewnia niesamowite wygładzenie i dociążenie. Co więcej, ten efekt utrzymuje się cały dzień. Odżywka pachnie kokosowo i jest bardzo wydajna. Używam jej na wilgotne włosy zaraz przed suszeniem (ułatwia rozczesywanie nawet na mokro) ale też na całkowicie wysuszone, w celu dodatkowego wygładzenia końcówek. Dostępna w większości drogerii. 


OLEJOWANIE
__________
Aktualnie do olejowania używam oleju rycynowego, który pełni też rolę produktu przyciemniającego do włosów. Tak jak już wcześniej wspomniałam chcę je lekko przyciemniać, więc olej rycynowy sprawdza się idealnie. Używam też oleju kokosowego, który dodaję do masła shea i taką mieszankę nakładam na włosy. Zauważyłam, że to połączenie działa o wiele lepiej, niż kiedy stosowałam te produkty osobno. Olej kokosowy jest dostępny w Hebe, masło shea zakupiłam na Allegro, a olej rycynowy kupicie w aptekach. 


NATURALNA MASECZKA NABŁYSZCZAJĄCO-PRZYCIEMNIAJĄCA
__________
Połączenie kawy i siemienia lnianego okazało się dla moich włosów zbawienne. Maseczka zapewnia mi lekkie przyciemnienie dzięki kawie, natomiast siemię lniane wspaniale nawilża, wygładza i nabłyszcza włosy. Jak przygotowuję taką maseczkę?

2 czubate łyżki siemienia lnianego wrzucam do garnka z gotującą się wodą (2 szklanki wody) i mieszam, aż konsystencja stanie się lekko gęsta. Odstawiam do wystudzenia. Następnie 2 łyżki mielonej kawy zalewam wrzątkiem tak, aby powstała z tego gęsta papka. Do garnka z siemieniem dodaję zaparzone fusy i dokładnie mieszam. Nakładam taką miksturę na włosy, przykrywam foliowym czepkiem i całość okrywam ręcznikiem. Czekam 30 minut i spłukuję. Do maseczki możecie dodać również swoją ulubioną odżywkę.

Tą maseczkę robię 1 w tygodniu, zazwyczaj w sobotę, natomiast w środy stosuję płukankę z pokrzywy, o której pisałam TUTAJ klik. 


Tak prezentuje się moja aktualna pielęgnacja włosów. Miałyście okazję już coś z tego wypróbować?Jeśli jesteście ciekawe poprzednich wpisów z włosowymi aktualizacjami, to zapraszam do zakładki "włosy" tutaj klik. 

Dziewczyny, dajcie znać czy w okresie letnim też macie problem z puszeniem się włosów i jak sobie z tym radzicie :-)




7 KOSMETYCZNYCH ROZCZAROWAŃ CZYLI KILKA PRODUKTÓW, KTÓRE SIĘ U MNIE NIE SPRAWDZIŁY.

$
0
0
Ostatnio nazbierało się u mnie trochę produktów, na które mogę śmiało ponarzekać. Staram się raczej świadomie dobierać różnego rodzaju kosmetyki i sprawdzać przed samym zakupem opinie krążące w internecie. Nie ma jednak ostatecznej gwarancji, że coś okaże się dla nas dobre. Działanie kosmetyków i zadowolenie z ich użytkowania jest sprawą mocno indywidualną, co nie zmienia faktu, że dziś chciałabym przestrzec Was przed niektórymi z nich. Być może znajdą się też zwolenniczki danego produktu, więc zapraszam do dyskusji w polu komentarzy. 



ZOEVA 315 FINE LINER - PĘDZEL DO KRESEK
__________
Ach ta Zoeva, zbiera praktycznie same pochlebne recenzje w sieci i faktycznie wiele produktów tej marki jest godnych polecenia. Uwielbiam pędzle, palety, pomadki oraz akcesoria dla wizażystów ale są też pewne wyjątki. Czarną owcą w stadzie będzie dla mnie z pewnością pędzelek do robienia kresek na powiekach. Czy po obejrzeniu zdjęcia muszę coś jeszcze dodawać? Uściślając - jest zbyt gruby, mało precyzyjny, zbyt rozczapierzony, a włosie jest ścięte na prosto. Chyba nie ma pędzla, który bardziej komplikowałby robienie kresek, jak ten oto właśnie gagatek. Osobiście jestem zwolenniczką pędzli skośnych lub cieniutkich, malarskich pędzelków o dużej precyzji. Tego pędzla używam ewentualnie do subtelnych akcentów w makijażu, choć i tak słabo się spisuje. Kiedy był całkiem nowy jego forma wydawała się dosyć precyzyjna, natomiast po jakimś czasie dziwnie się odkształcił i to całkowicie dyskwalifikuje go do tak precyzyjnych czynności, jak robienie kresek na powiekach. Ciekawa jestem czy komuś jeszcze ten pędzel się tak zdeformował?


MAKEUP REVOLUTION ULTRA AQUA BROW TINT - FARBKA DO BRWI
__________
Pozostając w temacie makijażu oczu, to marka Makeup Revolution wypuściła farbkę do brwi, która miała być chyba czymś na wzór Makeup Forever Aqua Brow, tylko w niższej cenie. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że będą to produkty podobne, bo zarówno opakowanie, jak i zbliżona nazwa budzi takie spostrzeżenia. Niestety, farbka MUR ma bardzo ciepły kolor, który na moich brwiach robi się dosłownie czerwony. Poza tym trudno narysować tą farbką pojedyncze włoski, co tak naprawdę jest kwestią kluczową w tego typu produktach. Mają być one gęste i napigmentowane, aby mogły imitować włoski w brwiach, co zapewnia maksymalnie naturalny efekt końcowy. Farbka MUR jest zbyt rzadka, słabo napigmentowana i jeśli chcemy nałożyć małą ilość na brwi, to trudno będzie uzyskać dobre nasycenie koloru. Co innego w przypadku oryginalnego produktu Aqua Brow z Makeup Forever. Jak widzicie zaraz obok zrobiłam delikatną kreseczkę, która ma już odpowiednie nasycenie i z powodzeniem możemy narysować każdy, pojedynczy włosek w brwiach. Za pomocą produktu MUR można jedynie "zaciapać" sobie brwi bez pożądanego efektu. U mnie ten produkt całkowicie odpada zarówno ze względu na konsystencję, jak i na kolor. 


PODKŁAD REVLON COLORSTAY DLA CERY TŁUSTEJ I MIESZANEJ
__________
Kiedyś był moim hitem, jeśli chodzi o podkłady. Zużyłam bardzo dużo opakowań tego produktu i kiedy tylko mi się kończył, zamawiałam kolejne na zapas. Przetestowałam wiele kolorów ale odcień 180 Sand Beige okazał się idealnym dopasowaniem. Ceniłam sobie trwałość tego podkładu, duże krycie i wydajność. Niestety jakiś czas temu, kiedy kupiłam kolejne opakowanie podkład okazał się zupełnie inny. Nie krył już tak dobrze, był rzadszy i mniej trwały. W sieci natknęłam się na wiele wpisów dziewczyn, które również były rozczarowane nową formułą. Ostatnio postanowiłam nawet kupić kolejne opakowanie na promocji w drogerii ale nadal nie jestem tak zadowolona, jak kiedyś. Jak widać zmiany nie zawsze są dobre. Te z Was, które narzekały na zbyt dużą gęstość i ciężkość tego podkładu mogą być aktualnie zadowolone z nowej formuły. 


BANDI KREM Z KWASEM MIGDAŁOWYM I POLIHYDROKSYKWASAMI
__________
Używałam tego kremu z kwasem migdałowym, ponieważ miałam nadzieję na delikatne rozjaśnienie przebarwień i rozwiązanie moich problemów  z zaskórnikami. Niestety zupełnie się nie sprawdził, bo prócz zdwojonej ilości wyprysków nie zauważyłam żadnej poprawy. Ma w składzie parafinę, co jakby wyjaśnia stan pogorszenia mojej skóry. Szkoda, bo sam kwas migdałowy bardzo lubię i w czystej postaci potrafi wspaniale rozjaśnić oraz nawilżyć moją skórę. W przeszłości również używałam takiego produktu od Bandi, który znajdował się w trochę innym opakowaniu ale moja skóra zareagowała na niego identycznie. 


SLEEK POUT PAINT 156 PEACHY KEEN
__________
Farbka do ust ze Sleek w brzoskwiniowym kolorze miała być trwała, nasycona i nawilżająca. Co do nasycenia, to mogę się zgodzić, bo jest wręcz żarówiasta po wyciśnięciu z opakowania. To jeszcze można łatwo kontrolować, bo malutka ilość wklepana w usta prezentuje się całkiem nieźle. Same widzicie na dłoni, że dobrze rozprowadzony produkt w małej ilości wygląda ciekawie. Niestety farbka nie jest ani trwała, ani nawilżająca. Po 5 minutach od aplikacji na ustach tworzy się nieestetyczna linia, co całkowicie dyskwalifikuje ten produkt. Poza tym wysusza usta i dziwnie się na nich rozkłada. Kolor po wklepaniu jest fantastyczny ale co z tego, jak po kilku chwilach wygląda dziwnie. 


KALLOS BANANA - ODŻYWKA DO WŁOSÓW
__________
Poza pięknym zapachem niestety ta maska nie ma żadnych plusów. Niesamowicie usztywnia moje włosy i sprawia, że są tak sianowate, jak nigdy. Dałam ją do wypróbowania mojej mamie i koleżankom z pracy ale niestety chyba się im tylko naraziłam. Również były mocno niezadowolone z efektów. Używam jej zamiast żelu do golenia nóg i w tym przypadku sprawdza się dobrze. Uwielbiam ten bananowy zapach, choć przez wiele osób określany jest jako chemiczny i duszący. Kallos Blueberry to mój hit i generalnie lubię tą markę, jeśli chodzi o pielęgnację włosów, natomiast akurat bananowa zupełnie mi nie odpowiada. 


EVELINE SLIM EXTREME 3D - TERMOAKTYWNE SERUM WYSZCZUPLAJĄCE
__________
Ogień - tak jednym słowem mogłabym określić efekt, jaki odczuwam po nałożeniu tego serum na uda. Na początku rozgrzewanie jest nawet przyjemne, szczególnie w chłodne wieczory ale z każdą minutą zaczyna się nasilać do tego stopnia, że jestem zmuszona całkowicie zmyć ten produkt. Jakiś czas temu pytałam Was na moim Instagramie o Wasze doświadczenia związane ze stosowaniem tego serum i zdecydowana większość potwierdziła moje spostrzeżenia. Lubię to serum ale w zielonym opakowaniu z efektem chłodzącym, choć również potrafi nieźle dać w kość swoim zmrożeniem. 

I to już wszystkie produkty, które mnie rozczarowały swoim działaniem. Oczywiście pamiętajcie, że to moja subiektywna opinia i zapewne znajdą się też zwolenniczki jakiegoś konkretnego kosmetyku. Dajcie znać jakie są Wasze opinie na temat pokazanych produktów. Macie jakieś swoje kosmetyczne rozczarowania? 

NIE MACIE POMYSŁU JAK ZUŻYĆ NIETRAFIONY KOSMETYK? Oto kilka moich pomysłów TUTAJ klik. 



INSTAGRAM MIX #1.

$
0
0
Dla tych z Was, które z jakiegoś powodu nie posiadają aplikacji Instagram i nie śledzą mojego konta na bieżąco, postanowiłam stworzyć zbiorczy wpis o tym co się u mnie ostatnio działo. Ciekawe? Zapraszam  Was do czytania dalej.


Instagram to miejsce, gdzie regularnie publikuję różne zdjęcia oraz informuję Was co u mnie nowego. Myślę, że to świetny portal społecznościowy, który daje możliwość dotarcia do wszystkich obserwatorów, w przeciwieństwie do Facebooka, który ostatnio znacznie ogranicza widoczność postów. Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę z tego, że mimo, iż macie w polubieniach moją Facebookową stronę, to tylko jakaś część postów wyświetla się Wam w aktualnościach. Na Instagramie nie ma opcji, że coś Was ominie, bo wszystkie zdjęcia trafiają do obserwatora bez jakichkolwiek ograniczeń. Dlatego gorąco zachęcam do założenia konta na Insta i obserwowania mojego profilu ale jeśli nie macie takiej możliwości, to co jakiś czas (zazwyczaj w weekendy) będę wrzucać na bloga niektóre zdjęcia z krótkimi opisami.


1. Często pytacie mnie czy jestem zadowolona z Samsunga Galaxy S4, którego niedawno pokazywałam Wam właśnie na Instagramie. Miałam ten telefon już jakiś czas temu, później był Iphone i Xperia ale ponownie wróciłam do Samsunga. Lubię ten model i jest dla mnie najbardziej intuicyjny ale nie będę ostatecznie opowiadać się za wyższością Samsungów nad innymi markami telefonów. Zmieniam je naprawdę często i  jestem nieźle zakręcona na punkcie nowych technologii. Na instagramową jakość aparat na pewno jest w zupełności wystarczający.

2. Robicie kłosy? Ja uwielbiam tego typu warkocze, chociaż są dosyć pracochłonne. Jednak ostateczny efekt jest tego wart szczególnie, jeśli poluzujemy warkocza na koniec. Co do białej marynarki, jaką mam na sobie, to ostatnio ciągle ją noszę, bo ma fajną długość i pasuje praktycznie do wszystkiego. Dostępna jest TUTAJ klik i kiedyś można było ją kupić w Zarze.


3. Zestaw kosmetyków do codziennego makijażu. Paletka The Balm Nude Tude wciąż jest u mnie w użytku i niektóre cienie powoli dobijają dna. Rzadko zdarza mi się wykończyć jakąś paletkę ale z tą pewnie tak będzie.

4. Relaks na łonie natury, to zawsze dobry pomysł ;-)


5. Dostaję od Was także mnóstwo pytań o to jak czyszczę Conversy. Kupiłam specjalny szampon do prania tego typu trampek o nazwie Bama, który ma aplikator z gąbeczką. Wszystkie zabrudzenia z materiału szybko znikają i nie ma zacieków. Natomiast brud na gumie często usuwam zwykłą gumką do mazania. Nie radzę szorować płynami po napisach, bo mogą się zetrzeć. Sukienka dostępna jest TUTAJ klik, a koszula TUTAJ klik. 

6. Codzienna porcja owoców i marchewki obowiązkowo w moim jadłospisie. Kto lubi Arctic Monkeys?


7. Ja w długiej sukni na nadchodzące wesele. Wszystkie druhny będą wyglądać jednakowo, co jest bardzo fajnym pomysłem Państwa Młodych. Dobrze się czuję w tej sukience i pozostałe dziewczyny również są zadowolone. Sukienki zamówiłyśmy TUTAJ klik.

8. Nadchodzi nowy makijaż paletką Zoeva Cocoa Blend. Myślę, że pojawi się w przyszłym tygodniu na blogu.


9. Słyszałyście o pudełku Inspiredby? Są to zestawy kosmetyków dobranych specjalnie przez osoby znane takie jak np. Ewa Chodakowska czy Kasia Tusk. Ja zdecydowałam się na pudełko właśnie od Kasi, bo wydawało mi się bardzo atrakcyjne z uwagi na perfumy Marc Jacobs Daisy Dream. Pozostałe produkty również są interesujące. Myślę, że pudełko jest warte zakupu.

10. Publikacja makijażu mineralnego krok po kroku w magazynie Estilo. Jeśli chciałybyście zobaczyć tutorial krok po kroku, to gazeta jest dostępna m.in w Empikach.


11. Jeśli śledzicie mój Insagram to pewnie wiecie, że mam słabość do słodyczy. Od ptasiego mleczka jestem niemalże uzależniona.

12. Nowe, wakacyjne lakiery Semilac i różowy fartuszek, który zakładam zawsze jak robię sobie paznokcie. Zabezpiecza przed pyłem i innymi zabrudzeniami. Poza tym jest niezwykle uroczy.


13. Robienie zdjęć to moja prawdziwa pasja, którą odnalazłam właśnie dzięki prowadzeniu bloga. Uwielbiam fotografować ale sprzątać po sesji już niekoniecznie. Można powiedzieć, że mój dom charakteryzuje artystyczny nieład.

14. Usteckie lody są najlepsze ale topią się z prędkością światła.


15. Nowa, malutka lampa LED od Semilac wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Jestem już po pierwszych testach i sprawdza się świetnie. Utwardzam w niej paznokcie przez 60 sekund czyli krócej, niż przy zwykłej lampie UV. Poza tym nie trzeba wkładać pod lampę całej dłoni, co jest mniej szkodliwe dla skóry. Najfajniejsze jednak jest to, że taką lampę mogę zabierać ze sobą w podróż i nie zajmuje dużo miejsca w bagażu. Jest lekka i poręczna. Czy ją polecam? Oczywiście! Dostępna jest TUTAJ klik. 

16. Pytałam Was na Instagramie czy widziałyście gdzieś w sklepach taką sukienkę ale w kolorze białym lub beżowym. Tą kupiłam w Mohito ale niestety nie było innych odcieni, a szkoda. Dajcie znać jeśli trafiłyście na taki fason. Buty - Deichmann.


17. Nigdy nie przepadałam za zapachami kokosowymi, czekoladowymi lub innymi, kojarzącymi się ze słodyczami. Jednak woda toaletowa z Yves Rocher po prostu zwala z nóg. Jest to zapach mocno słodki i prawdziwie kokosowy. Jak dla mnie to idealna woda toaletowa na lato i aktualnie mam ją cały czas w torebce.

18. Włosy zakręcone metodą bez użycia ciepła, na papiloty z gąbki, które możecie zakupić w Rossmannie.


19. Najwygodniejsza stylówka, to dla mnie po prostu jeansy i t-shirt. Do tego Conversy i gotowe :-) Jeansy kupione w New Yorkerze, a t-shirt w H&M.

20. Kosmetyczna niespodzianka od marki Top Shop. Balon wyskakujący z pudełka to było coś.


21. I znowu lody, tym razem z McDonalda. Jak słusznie zauważyłyście na Instagramie - pożałowali polewy.

22. Mój imprezowy makijaż na szybko: na brwiach Aqua Brow 25, rzęsy pomalowane tuszem Isa Dora Volume Lash Styler Fanned Out Effect, który uwielbiam, lekko wycieniowane powieki cieniami z palety The Balm Nude Tude, a na ustach Bourjois Rouge Edition Velvet Frambourjoise.


23. Total jeans look. Spodnie to te same, które już widziałyście wyżej z New Yorkera, natomiast kurtka jest ze Stradivariusa.

24. Uwielbiam kwiaty, a szczególnie goździki. W ogrodzie mojej mamy rosną przepiękne surfinie, które pewnie nie raz jeszcze zobaczycie na blogu.


25. Niedzielny makijaż, tym razem ze sztucznymi rzęsami Ardell Demi Wispies. Uwielbiam efekt wymodelowania oka, jaki dają. Planuję post o sztucznych rzęsach, ich aplikacji i usuwaniu. Spodziewajcie się go w najbliższym czasie.

26. Ulubiona torebka w pastelowo-różowym kolorze, wzorowana na tych z Prady. Pojemna, lekka i świetnie wygląda w połączeniu z letnimi stylizacjami. Do tego jej jakość jest naprawdę dobra. Dostępna jest TUTAJ klik.


___________
Jeśli macie jakieś pytania, to piszcie w komentarzach. Zachęcam też do obserwowania na bieżąco mojego Instagramowego konta: www.instagram.com/kosmetycznahedonistka 






KULTOWE, AZJATYCKIE KREMY BB SKIN79 - NA CZYM POLEGA ICH WYJĄTKOWOŚĆ I JAK WYGLĄDAJĄ NA MOJEJ SKÓRZE? HOT PINK SUPER+ BEBLESH BALM TRIPLE FUNCTIONS BB CREAM SPF30 ORAZ SKIN79 SUPER+ BEBLESH BALM BRONZE SPF50+.

$
0
0
Pewnie dla wielu z Was pierwszym skojarzeniem z kremami BB jest słabe krycie, lekkość i delikatne nawilżenie skóry. Odkąd na naszym polskim rynku pojawiły się drogeryjne kremy BB pobiegłam do drogerii, aby coś takiego kupić. Niestety, nie do końca byłam zadowolona z efektu, jaki dawał ten produkt, tak więc trochę zraziłam się do wszystkich BB, jakie później jeszcze wprowadzali inni producenci. W sieci można było też spotkać opinie mówiące o tym, że prawdziwy krem BB nie ma nic wspólnego z tymi, które mamy w swoich drogeriach. Wtedy też pierwszy raz natknęłam się na markę Skin79, która jest liderem wśród marek produkujących tego typu kosmetyki. Jak sprawdził się u mnie kultowy, azjatycki krem BB Skin79 Hot Pink oraz wersja brązująca Beblesh Balm Bronze?  Jak z kryciem i trwałością? Dla kogo przeznaczony jest ten produkt? Zapraszam do czytania dalej. 



SKIN 79 BEBLESH BALM
_____________
Prawdziwy krem BB powinien zapewnić skórze dobre krycie, nawilżenie, ochronę przeciwsłoneczną i mieć jeszcze właściwości pielęgnacyjne. To wszystko sprawia, że tego typu produkty mogą być idealne dla cer problematycznych, które wymagają korekcji ale też odpowiedniej pielęgnacji. Kremy od Skin79 mają zwykle SPF 30 i wyżej, poza tym posiadają w składzie substancje wybielające przebarwienia, nawilżające i przeciwzmarszczkowe. Ja posiadam dwie wersje tego produktu: klasyczną czyli Hot Pink Super Beblesh Balm oraz Super Beblesh Balm Bronze. Przede wszystkim chciałam przetestować sztandarowy produkt tej marki czyli wersję różową ale wiedziałam, że może być trochę za jasna dla mojej skóry. Dlatego też do kompletu dobrałam wersję brązującą. 


OPAKOWANIE
_____________
Bardzo solidne opakowanie z pompką, które prezentuje się naprawdę uroczo. Cały design produktów Skin79 przypadł mi do gustu, bo każdy krem BB znajduje się w opakowaniu o innym kolorze. To znacznie ułatwia odnalezienie swojego ulubieńca bez konieczności wczytywania się w etykietę. 


SKIN 79 HOT PINK SUPER BEBLESH BALM TRIPLE FUNCTIONS BB CREAM SPF 30 PA++
_____________
To najbardziej klasyczna i najczęściej wybierana wersja kremu BB. Dlaczego? Wydaje mi się, że to kwestia koloru. Ma bardzo jasny, szarawy odcień, który dopasowuje się do kolorytu skóry i neutralizuje zbyt żółty lub zbyt zaróżowiony odcień cery. Tak jak się spodziewałam akurat ta wersja jest dla mnie sporo za jasna i dobrze, że zamówiłam też wersję brązującą, którą mieszam właśnie z tym produktem. Uzyskuję wtedy idealny kolor, który na mojej skórze prezentuje się świeżo, lekko i promiennie. Krem ku mojemu zdziwieniu naprawdę mocno kryje, jest gęsty niczym Revlon Colorstay (Colorstay za dobrych czasów) i przede wszystkim daje niesamowity komfort na skórze. Nie mam uczucia ściągnięcia po jakimś czasie od aplikacji, a skóra wygląda na świeżą, nawilżoną, bez żadnych suchych skórek. Krem pozostawia lekko błyszczące wykończenie, więc wymaga przypudrowania. Jest trwały, nie ściera się, nie schodzi w ciągu dnia, a skóra po jego zmyciu nie jest podrażniona, co często zdarzało mi się po drogeryjnych kremach BB. Producent pisze o działaniu wybielającym oraz przeciwzmarszczkowym, natomiast na razie nie zauważyłam większych efektów ale do tego potrzeba czasu. 


SKIN79 SUPER+ BEBLESH BALM BRONZE SPF 50
_____________
Jest to krem przeznaczony dla osób o ciemniejszej karnacji lub jako produkt przyciemniający dla innych kremów BB. Dla mnie będzie służył właśnie do przyciemniania innych podkładów lub jako produkt do opalania twarzy. Ma ciepły odcień, który na skórze wygląda jak prawdziwa opalenizna. Nie opalam twarzy latem, tak więc będzie to idealny produkt, kiedy moje ciało będzie trochę bardziej brązowe. Krem ma taką samą, gęstą konsystencję jak wersja różowa i świetnie się z nią łączy. Mamy tu też bardzo wysoką ochronę przeciwsłoneczną, bo aż 50+, więc możemy podarować sobie już nakładanie filtra pod makijaż. 


KRYCIE
_____________
Moja cera aktualnie nie ma już aktywnych stanów zapalnych ale po ostatnim wysypie pozostało mi kilka przebarwień, które dosyć trudno ukryć pod jakimkolwiek podkładem. Jak widzicie krem Skin79 całkiem nieźle kryje, choć nie jest to ideał. Tak naprawdę najbardziej podoba mi się lekko mokre wykończenie, które na twarzy daje efekt promiennej, zdrowej cery. Już od jakiegoś czasu całkowicie zrezygnowałam z permanentnego matu. Teraz lubię, kiedy moja cera się delikatnie błyszczy, bo to sprawia, że twarz wygląda na bardziej wypoczętą i świeżą. Na zdjęciu mam jedną warstwę produktu (połączenie wersji różowej z brązującą), jeszcze przed przypudrowaniem. Po nałożeniu pudru skóra wygląda na niemalże "wyprasowaną". Krem BB ładnie wchłania produkt pudrowy i daje niesamowicie gładki efekt. 


KOLORY
_____________
Tak jak już wcześniej wspomniałam wersja różowa Hot Pink jest dla mnie zbyt jasna, więc jako samodzielny produkt na pewno będę go używać w okresie zimowym. Teraz idealnie sprawdza się połączenie z wersją brązującą w proporcjach, które widzicie na zdjęciu. Jeśli jesteście typowymi bladziochami, dla których każdy, drogeryjny podkład jest zbyt ciemny lub zbyt ciepły, to wypróbujcie właśnie wersję różową. Poza tym jeśli macie w swojej kolekcji dużo podkładów, które są zbyt ciemne lub mają pomarańczowe albo różowe tony, to dodanie tego produktu powinno odpowiednio wyrównać kolor. 

Podsumowując, cieszę się, że mogłam przekonać się o wyjątkowości prawdziwych kremów BB na mojej skórze. Podoba mi się ich duże krycie, nawilżanie i wysoka ochrona przeciwsłoneczna. To sprawia, że nie muszę nakładać już kremu z filtrem  czy kremu nawilżającego pod  makijaż, tak więc efekt końcowy jest jeszcze lżejszy. Na plus oceniam też trwałość i piękne, świeże wykończenie. Oczywiście nie są to podkłady typowo matujące, więc skóra będzie się delikatnie świecić. Jeśli macie tłustą skórę, to efekt może nie do końca się Wam spodobać. Natomiast posiadaczki cery mieszanej, suchej lub normalnej na pewno docenią właściwości tych kremów. Minusem na pewno jest wysoka cena oraz brak ciemniejszych kolorów w wersji Hot Pink. Kremy zakupicie TUTAJ klik.  To produkty, które często są podrabiane, dlatego uważajcie na podróbki. 

______________
Miałyście już styczność z prawdziwymi kremami BB? Jakie wrażenia? 





CO JEST W MOJEJ TOREBCE? MÓJ TOREBKOWY NIEZBĘDNIK.

$
0
0
Jak na prawdziwą blogerkę przystało nadszedł czas, abym pokazała Wam zawartość mojej torebki. Co noszę ze sobą każdego dnia? Jakie niezbędne rzeczy wrzucam do swojej torebki? Jeśli jesteście ciekawe, to zapraszam do czytania dalej. Będzie trochę kosmetyków, gadżetów, a nawet coś do jedzenia. 



KOSMETYKI 
____________
Największą część mojego torebkowego ekwipunku zajmują kosmetyki. Trzymam je w etui od pędzli Zoeva Pink Elements, które doskonale się sprawdza w tej roli. Zamek się nie zacina, do tego kosmetyczka jest bardzo pojemna i ładnie wygląda. 

[twarz]
Wiadomo, że w trakcie dnia trzeba dokonać poprawek, dlatego biorę ze sobą bibułki matujące z Kobo, puder w kompakcie Bourjois Silk Edition oraz bronzer The Balm Balm Desert. Bronzer to nowość marki, w nieco cieplejszym, satynowym odcieniu niż kultowa już Bahama Mama. Na skórze prezentuje się świeżo i naturalnie, tak więc jest idealny do ewentualnych poprawek. Do aplikacji bronzera i pudru używam składanego pędzla Real Techniques Retractable Kabuki Brush. Zdarza się, że w trakcie dnia trzeba zamaskować niedoskonałości, które przebijają przez podkład i tutaj niezawodny  jest kamuflaż Catrice Camouflage Cream. Wystarczy niewielka ilość i znów wszystko jest doskonale przykryte. 

[usta]
Jeśli chodzi o produkty do ust, to ostatnio jestem fanką lekkich pomadek takich jak Astor Soft Sensation Lipcolor Butter w odcieniu 008 Hug Me lub Catrice Pure Shine Colour Lip Balm 060 Go Flamingo Go. Ładnie podkreślają naturalny kolor ust, są dosyć trwałe, nie wysuszają i schodzą równomiernie. Jako bazę pod te pomadki często stosuję konturówkę z Essence Lip Liner w kolorze 07 Cute Pink. Zawsze mam ze sobą też składany pędzelek do ust z Lily Lolo, który świetnie sprawdza się do pomadek w paletkach lub do wyrównywania konturu ust korektorem. W mojej torebce nie może też zabraknąć jajeczka z balsamem nawilżającym EOSoraz zwykłej wazeliny Vaseline. Czasem zdarzają się nieprzewidziane sytuacje, w których przydatny jest też pilniczek do paznokci. 

[oczy]
W trakcie dnia raczej nie poprawiam makijażu oczu, jedynie podmalowuję kolor na linii wodnej cielistą lub czarną kredką. Uwielbiam kredkę IsaDora Eyebrow Lifter Highlighting Pen, która w nienachalny sposób sprawia, że spojrzenie wygląda od razu na bardziej wypoczęte i świeże. 

[perfumy]
Zapachy, jakie ostatnio ze sobą zabieram, to woda toaletowa Yves Rocher Noix De Coco, która pachnie obłędnie kokosem, a konkretnie pinakoladą ale niestety na mojej skórze i ubraniach utrzymuje się maksymalnie 10 minut. Za to bardzo trwałym zapachem jest Naomi Campbell Cat Deluxe, który już od wielu lat jest moim faworytem. Możecie o nim więcej przeczytać TUTAJ klik. 

[włosy]
Zawsze mam też kilka wsuwek i gumkę Invisibobble w razie nagłej ochoty związania włosów. 

[dłonie]
Krem do rąk, który uwielbiam, bo jest lekki, nietłusty i pięknie pachnie, to L'occitane Red Cherry. Zapach utrzymuje się na dłoniach zadziwiająco długo. W torebce mam też zawsze antybakteryjny żel do dezynfekcji rąk. Ciekawa jestem czy ten produkt faktycznie usuwa bakterie. Na etykiecie jest napisane, że trzeba go używać PO umyciu dłoni. Później znowu jest wzmianka, że jest polecany tam, gdzie mycie rąk jest utrudnione (?!). W każdym bądź razie warto coś takiego mieć ze względów higienicznych i czystości...własnego sumienia.


W drugiej, nieco mniejszej kosmetyczce Zoeva mam nożyczki, długopis, szczotkę do włosów Tangle Teezer Compact, środki przeciwbólowe Ibuprom oraz maść antybakteryjną Tribiotic w razie jakiegoś uszkodzenia skóry. Mam też zwykle chusteczki higieniczne ale ostatnio mi się skończyły, więc awaryjnie w torebce wylądowały serwetki :-) W tej kosmetyczce chowam też podpaski i tampony.


W mojej torebce nie może zabraknąć okularów przeciwsłonecznych, portfela, telefonu, słuchawek, gum do żucia, czegoś słodkiego i ... zapachowego wosku Yankee Cadle. Lubię czuć ładny zapach po otwarciu torby i w roli pachnidełka świetnie sprawdzają się woski Yankee Cadle. Czasem wrzucam też aromatyzowane mydełko lub po prostu saszetkę zapachową, np. taką z Pachnącej Szafy. 


Torebkę możecie zakupić TUTAJ klik. 

I tak oto prezentuje się cała zawartość mojej torebki. Oczywiście kosmetyki są często zmieniane, poza tym noszę jeszcze ze sobą wielki pęk kluczy oraz kluczyki do samochodu. Od zawsze staram się minimalizować ilość rzeczy, które wrzucam do codziennej torebki, bo nie przepadam za dźwiganiem tego wszystkiego. Poza tym wiele rzeczy mi się nie przydaje i zupełnie niepotrzebnie zajmuje miejsce w torbie. To, co widzicie na zdjęciach jest moim absolutnym minimum, bez czego raczej nie mogę się obejść. 

Ciekawa jestem jak to jest u Was? Bez jakiego produktu w torebce nie możecie się obejść? No dobra, jeden byłoby trudno wymienić, więc wymieńcie maksymalnie 5 :-)




SPOSOBY NA NATURALNĄ ZMIANĘ KOLORU WŁOSÓW BEZ FARBOWANIA. W JAKI SPOSÓB ROZJAŚNIĆ LUB PRZYCIEMNIĆ WŁOSY BEZ ICH NISZCZENIA?

$
0
0
"Kobieta zmienną jest" i zwykle nasze metamorfozy zaczynamy od fryzury. Zależnie od nastroju, pory roku czy aktualnie panujących trendów chcemy zmieniać kolor włosów. Niestety częste farbowanie lub rozjaśnianie może być dla nich bardzo niebezpieczne. Dziś post o tym jak w naturalny sposób zmienić swój kolor włosów bez potrzeby farbowania lub utleniania rozjaśniaczem. Te z Was, które nigdy nie miały żadnej koloryzacji, a chciałyby przyciemnić lub rozjaśnić swój naturalny kolor włosów również znajdą tu kilka praktycznych porad. 

MÓJ KOLOR WŁOSÓW
____________
Dostaję od Was naprawdę mnóstwo zapytań o to jakiej farby używam. Nie farbuję włosów od dawna i odkąd zrobiłam sobie ponad 2 lata temu dekoloryzację (o ściąganiu koloru pisałam TUTAJ KLIK) użyłam tylko 2 razy jakiejkolwiek farby. Najpierw zaraz po dekoloryzacji była to Loreal Excellence Creme w kolorze 7, a około 3 miesiące później Loreal Preference 7.1 Islande w celu ujednolicenia i ochłodzenia koloru. Użycie tej farby sprawiło, że moje włosy przestały na jakiś czas wybijać czerwone tony. Zawiera w składzie barwnik popielaty, który bardzo dobrze radzi sobie z usuwaniem/gaszeniem rudości na włosach. Jeśli również planujecie ochładzanie koloru, to wybierajcie farby, które mają po przecinku lub kropce numerek 1 czyli tak jak w moim przypadku 7.1 (to średni blond z popielatym refleksem). Później, aż do dnia dzisiejszego nie miałam żadnej koloryzacji i to, co widać na zdjęciach jest już tylko efektem dawnego farbowania oraz naturalnych zmian koloru, o których napiszę dalej.

NATURALNE ROZJAŚNIANIE WŁOSÓW
____________
Rozjaśnienie włosów nie zawsze musi się wiązać z użyciem rozjaśniacza. Niestety, taki sposób niszczy włosy w mniejszym lub w większym stopniu, zależnie od ich wyjściowej kondycji. Czy istnieją naturalne metody rozjaśniania, które nie powodują zniszczeń? Oczywiście, że tak. Użycie danej metody będzie zależne od tego czy macie farbowane, czy też naturalne włosy. 



ROZJAŚNIANIE DLA WŁOSÓW NIEFARBOWANYCH (NATURALNYCH)
_____________
Tutaj mamy więcej możliwości i samo rozjaśnienie jest znacznie łatwiejsze, niż w przypadku włosów poddanych wcześniejszej koloryzacji. Włosy naturalne łatwo ulegają modyfikacjom koloru i są bardziej na nie podatne. Oto kilka sposobów:

# rozjaśnianie rumiankiem
Wystarczy, że zalejecie 4 saszetki rumianku litrem gorącej wody i poczekacie do wystygnięcia. Następnie w takim roztworze należy wypłukać włosy (umyte lub nie, to zależy od Was), lekko je podsuszyć suszarką i z jeszcze wilgotnymi włosami wyjść na słońce. Po 2 godzinach kolor powinien być już jaśniejszy, mogą też powstać pasemka lub ładne refleksy. Można taki zabieg powtarzać przez kilka dni ale pamiętajcie, że rumianek może trochę wysuszyć włosy, więc trzeba pamiętać o odpowiednim nawilżaniu. Jeśli nie macie czasu na płukanki, to można przelać sobie taki roztwór do buteleczki z atomizerem i aplikować bezpośrednio na słońcu np. podczas opalania. Ja tym sposobem z dosyć ciemnego brązu doszłam do naprawdę jasnego koloru, jaki widzicie na powyższym zdjęciu. 

# rozjaśnianie włosów miodem i cytryną
Uwielbiam właściwości miodu, bo działa niesamowicie nawilżająco, a do tego nadaje włosom ładny, miodowy odcień. W połączeniu z wyciśniętym sokiem z cytryny może znacznie rozjaśnić włosy. U mnie wystarczyły 3-4 aplikacje co 2-3 dni. Do dwóch łyżek miodu dodawałam sok z połowy cytryny i taką mieszankę nakładałam na włosy, pod czepek i ręcznik. Z taką maseczką najlepiej pozostać na włosach nawet do 5 godzin, a następnie zmyć wodą i nałożyć swoją ulubioną odżywkę. Jest to sposób trochę słabiej działający i wymagający większej cierpliwości, niż metoda z rumiankiem ale zapewni dodatkowe nawilżenie i pielęgnację. Miód można mieszać też z ulubionymi maseczkami i to spotęguje ich dobroczynne działanie.

# rozjaśnianie włosów skoncentrowaną mgiełką z cytryną i rumiankiem
3 saszetki rumianku zalewam szklanką gorącej wody, parzę pod przykryciem około 10 minut. Dodaję sok z połowy cytryny i całość roztworu wlewam do buteleczki z atomizerem. Psikam na rozpuszczone włosy będąc na słońcu, delikatnie przeczesuję co jakiś czas grzebieniem. Efekt powinien pokazać się już po pierwszej aplikacji (2 godziny na słońcu). 

# pasta z jogurtu naturalnego, miodu, cytryny i rabarbaru
Korzeń rabarbaru wrzucam do garnka z wrzącą wodą i gotuję pod przykryciem przez 5-6 minut. Ostawiam do wystudzenia. Następnie mielę całość blenderem, dodaję 2 łyżki jogurtu naturalnego, sok z połowy cytryny i łyżkę miodu. Mieszam, nakładam na włosy pod czepek na 2 godziny. Zmywam ciepłą wodą. Najsłabsza mikstura ale można po niej uzyskać ładny, popielaty odcień włosów. 



ROZJAŚNIANIE  DLA WŁOSÓW FARBOWANYCH
_____________
Delikatne skorygowanie koloru dla włosów farbowanych na ciemno może być trudne ale nie jest niemożliwe. Mamy tu znacznie mniej opcji do wykorzystania ale warto coś takiego przetestować na sobie. Każde włosy są inne i mogą zareagować w różny sposób. 

# wypłukanie ciemnego koloru za pomocą szamponu przeciwłupieżowego
Sama wielokrotnie przetestowałam ten sposób zaraz po nieudanym farbowaniu. Kiedy czarna farba wydawała się zbyt granatowa lub zbyt fioletowa zawsze korygowałam kolor poprzez kilkukrotne mycie całych włosów szamponem przeciwłupieżowym. Ma on właściwości delikatnie otwierające łuskę włosa, dlatego kolor ma szansę się trochę wypłukać. Używałam Nizoralu lub zwykłego Head&Shoulders. 

# soda oczyszczona
Do zwykłego szamponu możecie dodać 2 łyżeczki sody oczyszczonej, którą wcześniej rozpuścicie w małej ilości wody. Taką mieszanką wystarczy dokładnie umyć włosy na całej długości. Kolor może ulec delikatnemu rozjaśnieniu.

# wszystkie metody dla naturalnych włosów
Możecie również przetestować wszystkie metody, jakie zalecam dla naturalnych włosów. Możliwe, że zadziałają, chociaż będzie to bardzo subtelny efekt. Niestety włosy farbowane na ciemne kolory bardzo trudno rozjaśnić bez przeprowadzania dekoloryzacji. Na początek możecie wypróbować słabszych dekoloryzatorów, o których pisałam TUTAJ klik. 



NATURALNE PRZYCIEMNIANIE WŁOSÓW
_____________
Jeśli chodzi o przyciemnianie włosów, to zarówno na naturalnych jak i na farbowanych włosach powinny zadziałać w podobny sposób. Muszę przyznać, że jasny kolor włosów ładnie rozświetla twarz i sprawia, że wygląda na młodszą oraz bardziej świeżą. Natomiast na jasnych włosach niestety bardziej widać zniszczenia (o ile takie mamy), więc ich przyciemnienie trochę ratuje sytuację i sprawia, że ich optyczna kondycja jest lepsza.  Moje ulubione metody na przyciemnienie włosów to:

# płukanka z kory dębu
Korę dębu kupimy w sklepach zielarskich i aptekach. 3 czubate łyżki takiej kory zalewam 3 szklankami wody i doprowadzam do wrzenia. Gotuję pod przykryciem 5 minut, odstawiam do wystudzenia. Całość wlewam do miski i zanurzam w takim roztworze włosy. Płuczę przez 10 minut, następnie suszę włosy. Efekt kolorystyczny powinien pojawić się po 2-3 użyciach.

# orzechowa farba do włosów
Do wykonania takiej farby potrzebować będziemy zielonych łupin od orzecha włoskiego. Mielimy takie łupiny w młynku, aby powstała ilość dwóch szklanek, następnie mieszamy wszystko z dodatkiem oleju rycynowego i odrobiny wody. Powinna powstać konsystencja papki, którą następnie nałożymy na włosy. Po 20 minutach wszystko spłukujemy. 

# orzechowa płukanka do włosów
4-5 rozłupanych orzechów (razem z łupinami) wrzucam do gotującej się wody (ilość 3 szklanek) i gotuję przez 20 minut, mieszając co jakiś czas. Po ostudzeniu polewam płukanką włosy, odciskam je z nadmiaru płynu i związuję na mokro w kok. Po około 1 godzinie myję włosy szamponem i nakładam odżywkę. 

# sok z czarnej rzepy
W sprzedaży znajdziemy też sok z czarnej rzepy, w którym można płukać włosy, aby lekko przyciemnić ich kolor. Dostępne są też najróżniejsze szampony, odżywki z czarnej rzepy ale efekt jest raczej minimalny.

# olej rycynowy na noc
Nakładanie oleju rycynowego na noc również może przyciemnić kolor włosów, dodatkowo nada im lekkiej sztywności, dlatego jest to świetny sposób na przegotowanie włosów przed kręceniem loków. 

# płukanka z pokrzywy 
O tej płukance pisałam już TUTAJ klik, więc jeśli jesteście ciekawe, to zapraszam do lektury. Płukanka z suszonej pokrzywy zapewnia delikatne przyciemnienie po 3-4 użyciach. W celu uzyskania mocniejszego koloru dobrze jest zastosować w formie płukanki sok albo wywar ze świeżo zebranej pokrzywy. 


Myślę, że to już wszystkie znane mi sposoby na przyciemnienie lub rozjaśnienie koloru włosów bez farbowania. U mnie do rozjaśnienia najlepiej spisuje się płukanka z rumianku, a do przyciemnienia płukanka z kory dębu, z pokrzywy oraz olej rycynowy na noc. Mam nadzieję, że dzisiejszy post okaże się dla Was pomocny :-) Jeśli tak, to zachęcam do udostępniania.

DAJCIE ZNAĆ CZY WYPRÓBUJECIE JAKIŚ SPOSÓB NA ZMIANĘ KOLORU!





ULUBIONY, BEZBARWNY ŻEL DO UTRWALANIA I PODKREŚLANIA BRWI: SLEEK BROW PERFECTOR CLEAR IDEALNY NA LATO!

$
0
0
Jeśli miałabym wskazać na najlepszy żel do brwi, który utrwala, nadaje kształt, podkreśla pojedyncze włoski i sprawia, że brwi wyglądają naturalnie, to bez zastanowienia wybrałabym przeźroczysty żel marki Sleek. Przetestowałam już wiele tego typu produktów, które były bezbarwne ale też takie z kolorem. Żele barwiące mają swoje plusy i szczególnie lubię ten, o którym pisałam TUTAJ klik.Natomiast aktualnie moim faworytem jest wersja przeźroczysta. Jeśli chcecie, aby Wasze brwi wyglądały jak najbardziej naturalnie, to zapraszam do czytania dalej. Dziś właśnie o produkcie, który jest moim "must have" w makijażu brwi. 


DLACZEGO WARTO UŻYWAĆ ŻELU UTRWALAJĄCEGO DO BRWI?
_________
Tak, jak nazwa wskazuje, głównym zadaniem takiego żelu jest utrwalenie brwi czyli nadanie im kształtu, który powinien się utrzymywać przez cały dzień. Jeśli jesteście posiadaczkami dosyć gęstych brwi, których włoski są niesforne oraz długie i w trakcie dnia potrafią ustawiać się w najróżniejszych kierunkach, to taki żel powinien całkowicie załatwić sprawę. Delikatnie skleja włoski, które są automatycznie ustawione tak, jak je przeczeszecie dołączonym aplikatorem. Poza tym włoski są bardziej widoczne co optycznie sprawia, że brwi jest więcej. Dodatkowo macie zapewniony bardziej naturalny wygląd brwi, bo taka jednolita, wypełniona linia łuku bez widocznych, pojedynczych włosków potrafi niestety wyglądać czasami zbyt ciężko i sztucznie. Posiadaczki rzadszych brwi również będą zadowolone z działania żelu, bo odpowiednie ich przeczesanie sprawi, że utworzą  wyraźniejszą linię. 


JAK UŻYWAĆ ŻELU DO BRWI?
_________

Ja preferuję przeczesywanie takim żelem zaraz po wypełnieniu brwi Aqua Brow z Makeup Forever. Nadaję im wtedy ładniejszy kształt i szczególnie początek brwi jest wtedy odpowiednio ukierunkowany. Włoski są bardziej widoczne, podkreślone, lekko nabłyszczone. Żel zastyga po około 5 minutach i brwi są lekko sztywne, przez co mamy pewność, że absolutnie nic nie ulegnie zniekształceniu w trakcie dnia. Nawet podczas zdejmowania koszulki i naruszenia makijażu, brwi nadal mają taki sam kształt. 

Można również przeczesać brwi, które nie są w żaden sposób pomalowane. Czasem używam tego sposobu szczególnie, kiedy idę na plażę czy basen i nie mam na sobie żadnego makijażu. To pozwala mi na zdefiniowanie brwi i uwidocznienie włosków, co prezentuje się bardzo naturalnie i nadaje twarzy większej definicji. 

Dla tych z Was, które lubią żele barwiące są też wersje z kolorem. Ja aktualnie lubię żel przeźroczysty, bo i tak nieco przyciemnia włoski. Jeśli chciałybyście nieco rozjaśnić brwi za pomocą takiego żelu, to pisałam o tym TUTAJ klik. 


Torebka z frędzlami - TUTAJ KLIK.


KOSMETYK IDEALNY NA LATO?
_________
Uważam, że jest to produkt idealny do stosowania w okresie letnim. Dlaczego? Nie straszne będą naszym brwiom nadmorskie wiatry czy też niemiłosierny upał, kiedy mimowolnie ocieramy czoło wierzchnią stroną dłoni. Dzięki takiemu  żelowi będziemy miały pewność, że włoski są na swoim miejscu i brwi zachowają taki kształt, jaki nadałyśmy im podczas porannego makijażu. Lubię efekt, jaki daje ten żel, bo sprawia, że nawet najbardziej przytłoczone cieniem lub farbką brwi stają się od razu bardziej naturalne i "puchate". Produkt nie tworzy "glutów" na brwiach, nie powoduje wypadania włosków. Makijaż brwi będzie dosłownie nie do ruszenia, jeśli wykonacie go np. farbką Aqua Brow z Makeup Forever + zastosujecie żel ze Sleeka. Uważam, że to naprawdę zgrany duecik nawet na ekstremalne sytuacje. Żel Sleek możecie zakupić TUTAJ klik. 

_________

Czy w Waszym makijażu brwi używacie takiego żelu? A może uważacie go za zupełnie zbędny produkt?


STYLIZACJA Z BIAŁĄ, MĘSKĄ KOSZULĄ. WIĄZANE SZPILKI LACE UP HEELS, TOREBKA Z FRĘDZLAMI ORAZ PODARTE JEANSY.

$
0
0
Dziś powinnam być właśnie w drodze na Opener'a ale niestety kilka spraw całkowicie pokrzyżowało mi plany. No cóż, może w przyszłym roku się uda. Zatem w wolnej chwili przygotowałam dla Was post ze stylizacją, która mieści się w kilku moich ulubionych, tegorocznych trendach. Będą wiązane szpilki, torebka z frędzlami i podarte spodnie. Biała, męska koszula to mój ulubiony element garderoby już od wielu lat. Lubię nosić ją do czarnych rurek, albo zwykłych jeansów. Jeśli nie mam pomysłu na to co ubrać na niezobowiązującą imprezę ze znajomymi, to zwykle taki zestaw wybieram. Ciekawa jestem czy Wy także podkradacie coś z szafy swoim facetom :-) Zapraszam do dalszej części posta. 



_____________

Spodnie | Monashe.pl tutaj klik
Torebka | Monashe.pl tutaj klik
Buty | Monashe.pl tutaj klik
Koszula | męska, no name
Zegarek | Daniel Wellington
Płaszcz | tutaj klik
Okulary | Ray Ban tutaj klik




MÓJ LETNI NIEZBĘDNIK KOSMETYCZNY CZYLI KILKA PRODUKTÓW IDEALNYCH NA LATO!

$
0
0
Na termometrze w cieniu dziś 37 stopni, a otwierając szerzej balkon mam wrażenie, że otwieram piekarnik. Siedząc w ogrodzie i popijając mrożoną kawkę mam dla Was post zdecydowanie na czasie, bo o kosmetykach idealnych na lato. Będzie to mój osobisty niezbędnik i kilka polecanych produktów, na jakie warto zwrócić uwagę szczególnie w okresie letnim. Ciekawe co takiego mam do pokazania? Jeśli tak, to czytajcie dalej.



FILTRY, BALSAMY BRĄZUJĄCE Z DROBINKAMI
____________
Temat filtrów ochronnych do ciała jest wciąż traktowany przez wiele osób z przymrużeniem oka. Niby wiemy, że musimy stosować takie kremy, aby nasza skóra była gładka, jędrna i przede wszystkim zdrowa przez wiele lat, jednak wciąż zauważam osoby dosłownie spalone słońcem. Będąc wczoraj na plaży kilka osób przykuło moją uwagę, bo ich skóra była po prostu ogniście czerwona. To oznacza, że pewnie dziś musieli zrezygnować z plażowania, a co za tym idzie, nawet przez kilka dni nie mogli ruszyć się z łóżka. Jaki jest w tym sens? Osobiście uważam, że warto stosować kremy z filtrami i krążący mit, że przez używanie tego typu produktów się nie opalimy, jest bzdurą. Nasza skóra chronione filtrem będzie równomiernie brązowa bez plam, stanów zapalnych i zaczerwienień. Swego czasu również nie byłam zbyt chętna do smarowania się filtrami i mam porównanie jak wyglądała moja skóra po opalaniu kiedyś, a jak prezentuje się teraz. Dlatego gorąco namawiam Was, abyście przystopowały z używaniem przyspieszaczy opalania, oliwek bez filtrów lub innych wynalazków i zaczęły prawidłowo dbać o swoją skórę podczas kąpieli słonecznych.

Moje tegoroczne odkrycie to balsamy z filtrem od Hawaiian Tropic. Jeden z nich ma bardzo niski filtr 15 (będzie dobry dla mocniej opalonej skóry), a drugi to SPF50. Wspaniale nawilżają skórę, pięknie pachną, zawierają witaminy C i E, są wodoodporne, nie lepią się zaraz po aplikacji. Ten z wyższą ochroną składa się jakby z dwóch kolorów: białego i brązowego, przez co dodatkowo nadaje skórze ładny kolor ale w bardzo subtelny sposób. Przez domieszkę brązu krem mimo wysokiego filtra nie bieli skóry. Nie wiem, czy tego typu produkty znajdziecie gdzieś stacjonarnie ale w sieci możecie je zakupić TUTAJ klik. 

La Roche Posay Anthelios XL Dry Touch to mój ulubieniec od lat. Jest to krem z filtrem 50 do twarzy. Idealnie nadaje się pod makijaż, przedłuża jego trwałość, nie bieli skóry, nie jest lepki i przede wszystkim nie powoduje u mnie powstawania zaskórników. W mojej opinii to najlepszy krem z filtrem dla trądzikowców i osób, które mają cerę wrażliwą. Duży plus za to, że ma matowe wykończenie. Więcej o nim pisałam TUTAJ klik, dostępny w aptekach. 


Jeśli chodzi o balsamy, które pogłębiają opaleniznę i sprawiają, że skóra pięknie się błyszczy i wygląda naprawdę apetycznie to mogę aktualnie polecić dwa produkty. Pierwszym z nich jest Garnier Ambre Solaire Tinted Hydrating Gel Instant Sun-Kissed Glow. Na zdjęciu poniżej może sprawiać wrażenie bardzo ciemnego ale po rozsmarowaniu nadaje skórze najpiękniejszy odcień, jaki możecie uzyskać tego typu produktami. Będzie wyglądał pięknie na opalonych nogach ale też na takich, które są niestety poparzone słońcem. Uspokoi zaczerwienienie i nada skórze ładny, brzoskwiniowy glow. Nie są to rajstopy w spreju, ani żaden samoopalacz. To coś lżejszego, o żelowej konsystencji, z maleńkimi drobinkami złota. Pięknie pachnie i nie brudzi ubrań po wyschnięciu. Warto wypróbować! Dostępny np. TUTAJ klik. 

Drugim balsamem tego typu jest rozświetlający żel od St.Moriz Glitz Shimmering Bronzing Body Souffle. To bardziej błyszczący/perłowy kolor, który na skórze prezentuje się lekko satynowo. To coś w stylu balsamu Lirene Body BB ale o lżejszej konsystencji. Również nadaje skórze piękny odcień, posiada drobinki i przyjemnie pachnie. Lubię go na równi z produktem Garnier, chociaż St. Moriz daje ładniejszy połysk. Dostępny TUTAJ klik. Jeszcze raz podkreślam - na ciele te balsamy nie są tak ciemne, jak po wyciśnięciu z opakowania.

Krem z filtrem od Lirene SPF30 to również moje tegoroczne odkrycie. Zarówno zapach, jaki formuła bardzo mi odpowiadają. Krem szybko się wchłania i jest komfortowy w noszeniu, mocno nawilża. Opalałam się z nim wczoraj i opalenizna ma naprawdę piękny, brzoskwiniowy odcień. Jedno miejsce na plecach niedokładnie pokryłam tym kremem i niestety właśnie tam mam wielką, czerwoną plamę. Aż nie chcę myśleć jak wyglądałyby moje plecy, gdybym niczym ich nie posmarowała. Produkt zakupicie w większości drogerii stacjonarnych. 


MAKIJAŻ - OCZY
____________
Jeśli chodzi o makijaż oczu, to raczej bez szaleństw. Jakoś zdecydowanie częściej sięgam po szalone odcienie wiosną, niż latem. Natomiast lubię połyskujące cienie, które delikatnie opalizują i tutaj rewelacyjnie spisuje się paleta Zoeva Cocoa Blend. Już pewnie wiele razy widziałyście ją w akcji na YT lub na blogach. Powiem jedno - jest po prostu wspaniała, a kolory są idealne na dzień, na wieczór, na imprezę i do pracy. Genialna pigmentacja, a cienie łączą się ze sobą z ogromną łatwością. Początkowo paleta trochę mnie zawiodła swoim chemicznym zapachem (cienie zalatywały farbą do malowania ścian) ale później ten zapach całkowicie się ulotnił. Dostępna TUTAJ klik.

Połyskujące cienie w kredce? Moje ulubione to IsaDora Twist-Up Eye Gloss. Kiedy nie mam zbyt wiele czasu na makijaż, to po prostu szybko nakładam cień prosto ze sztyftu na powiekę i gotowe. Mają piękne, błyszczące wykończenie. Do kupienia np. w Douglas. 

Najlepszym i najtrwalszym produktem do makijażu brwi jest dla mnie Aqua Brow z Makeup Forever w odcieniu 25. Ulubieniec od wielu miesięcy i raczej nic nie będzie w stanie go przebić. Pełną recenzję wraz z porównaniem i testem na brwiach znajdziecie TUTAJ klik. 

Myślałam, że kolorowe maskary to coś zupełnie nie dla mnie. Zawsze kojarzyły mi się z pewnego rodzaju kiczem, aż do momentu, kiedy nie wypróbowałam fioletowego tuszu od Essence Colour Flash Miss Lila Deleila. Coś pięknego! Szczególnie posiadaczki zielonych i niebieskich oczu będą zadowolone z efektu. Kolor niesamowicie podbija odcień tęczówki ale robi to w nienachalny sposób. Nakładam go zamiast czarnego tuszu albo na końcówki pomalowanych zwykłym tuszem rzęs. Produkt dostępny TUTAJ klik. 

O żelu do brwi ze Sleek pisałam w ostatnim poście TUTAJ klik i jeśli jeszcze nie czytałyście, to zapraszam. Mój "must have" na lato. 


MAKIJAŻ - TWARZ
____________
Jeśli chodzi o podkład, to tutaj niezmiennie króluje (szczególnie latem) Dr Irena Eris Provoke Matt Fluid, którego pełną recenzję i test zobaczycie TUTAJ klik. Mieszam go czasem z kremem BB Skin79 o którym również już pisałam TUTAJ klik. 

Świetnie sprawdza się u mnie ostatnio puder matujący z Rimmel Stay Matte. Nie tworzy na cerze efektu ciastka, ale nie jest to też puder wyjątkowo mocno matujący. Jak na ten moment w zupełności wystarcza mi taki efekt. Puder będzie idealny do utrwalania korektora pod oczami, bo nie wysusza i nie obciąża skóry. Dostępny w Rossmann. 

Najlepszy drogeryjny rozświetlacz? Lovely Gold Highlighter, który widzicie na powyższym zdjęciu. Bardzo podobny do Mary Lou Manizer od The Balm ale 10 razy tańszy. Kupicie go również w Rossmannie. 

Jeśli jesteśmy już przy The Balm, to aktualnie na mojej twarzy króluje taki duet: róż Down Boy i bronzer Desert Balm. Jak dla mnie to połączenie idealne, szczególnie przy lekko opalonej skórze. Co prawda bronzer ma delikatnie satynowe wykończenie ale absolutnie mi to nie przeszkadza. Róż prezentuje się na skórze wyjątkowo naturalnie mimo dosyć krzykliwego koloru w opakowaniu. Zawiera maleńkie drobinki. 

W moim letnim niezbędniku nie może zabraknąć też bibułek matujących. Te z Kobo nie są moimi ulubionymi, bo zawierają puder. Preferuję całkowicie zwykłe, np. z Wibo. 

Na wyjątkowe okazje makijaż spryskuję na sam koniec utrwalaczem Hean Definition Fixer Spray. To taki produkt, który tworzy na skórze utrwalającą warstwę coś na zasadzie lakieru do włosów. Makijaż trzyma się dłużej i jest odporny na pot czy inne, niesprzyjające okoliczności. Używam go sporadycznie, bo może zapychać skórę ale na wyjątkowe wyjścia jest rewelacyjny. Dostępny TUTAJ klik. 


MAKIJAŻ - USTA
____________
Na koniec mam do polecenia produkty do makijażu ust. Wykręcane pomadki IsaDora Twist-Up Gloss Stick to mój absolutny hit! Jestem totalnie oczarowana kolorami, trwałością i nawilżaniem tych pomadek. Mają bardzo ciekawą konsystencję, która w odczuciu na ustach jest dla mnie czymś zupełnie nowym. To silikonowa formuła, która wygładza optycznie usta i dzięki temu prezentują się jeszcze lepiej. Są to pomadki bardziej napigmentowane niż te z Catrice czy z Astora. Jak dla mnie idealne na lato w soczystych ale nie rażących kolorach. Mam trzy odcienie: 14 Rio Red, 04 Pink Lady, 05 Pink Punch i są to absolutnie przepiękne kolory. Do kupienia np. w Douglas. 

Jeśli chodzi o konturówki, to niezmiennie moimi hitami są te z Essence czyli kultowe już Lip Liner. Trwałe, podkreślające, naturalne. Świetnie nadają się pod pomadkę czy błyszczyk ale też solo, jako produkt o matowym wykończeniu. Pokazywałam próbki kolorów  TUTAJ klik, dostępne w Naturze. 

O Carmexie nie będę się rozwodzić, bo pewnie wiele z Was już go doskonale zna. Standardowy i najbardziej popularny balsam do ust, który nawilża i chroni przed wysuszającym działaniem słońca. Ma lekko chłodzące działanie i naprawdę świetnie radzi sobie w kwestii pielęgnacji moich ust. Do kupienia  w Rossmann. 

A Wy czego używacie chętniej latem? Jakie są Wasze letnie hity? Polecicie coś? Chętnie wypróbuję! Chciałybyście zobaczyć mój letni niezbędnik ale w wersji niekosmetycznej (ubrania, gadżety, muzyka)? 

___________________

Teraz mam kilka dni wolnego, tak więc zapraszam do obserwowania mojego konta na Instagramie TUTAJ KLIK, będę tam jeszcze częściej :-) 


ICED COFFEE CZYLI PROSTY PRZEPIS NA ORZEŹWIAJĄCĄ KAWĘ MROŻONĄ.

$
0
0
Gorąco, prawda? Muszę przyznać, że czekałam na nadejście prawdziwego lata ale nagły atak wysokich temperatur trochę zwala z nóg. Jestem wielką fanką picia kawy pod różnymi postaciami ale w takim upale nie ma szans na tradycyjną, parzoną. Całe szczęście, że kawa mrożona smakuje równie dobrze i spełnia podwójne zadanie. Orzeźwia i przy okazji pobudza, dzięki czemu można jako tako funkcjonować. Jeśli jesteście ciekawe najprostszego przepisu na kawę mrożoną w moim wydaniu, to zapraszam do czytania dalej. Od czasu do czasu będę publikować moje ulubione, proste przepisy na coś dobrego!



CO BĘDZIE POTRZEBNE?
____________
Lubię tradycyjną, mrożoną kawę, którą wstawiam na kilka godzin do lodówki, a następnie mieszam z mlekiem i dodatkami. Natomiast już od zeszłego sezonu letniego preferuję sposób z zamrażaniem kawy w formie kostek lodu, które następnie wrzucam go zimnego mleka. Mogę wtedy kontrolować jak mocny będzie napój, a poza tym takie kawowe kostki są dobre jako zimna, słodka przekąska. Wystarczy, że zaopatrzycie się w foremkę do lodu. Jakie składniki będą potrzebne? 

4 łyżki kawy mielonej lub 2 łyżki kawy rozpuszczalnej
cukier
mleko
bita śmietana
kakao
ciemna czekolada


4 łyżki kawy mielonej (lepsza będzie jednak rozpuszczalna, bez fusów) zalewam wrzątkiem i ostawiam do wystudzenia. Odcedzam fusy (w przyp. kawy mielonej) i dodaję 3 łyżki cukru. Wy oczywiście dodajcie tyle, ile lubicie. Wszystko dokładnie mieszam. 



Wlewam kawę do foremki na lód i wstawiam do zamrażarki na całą noc. Z doświadczenia wiem, że lepsze są foremki silikonowe, bo późniejsze wyjęcie z nich kostek jest łatwiejsze. Kostki nie są tak odkształcone, jak w przypadku plastikowego pojemnika. 


Na następny dzień wyjmuję zmrożone kostki kawy z foremki i wrzucam 3-4 do szklanki, zalewając zimnym mlekiem. Na wierzch dodaję trochę bitej śmietany, startej czekolady i szczyptę kakao. Możecie również dolać odrobinę likieru (np. Ballantine's, kokosowy albo orzechowy), jeśli macie ochotę na coś bardziej alkoholowego. W zasadzie kwestia dodatków pozostaje do Waszej interpretacji. Ja najbardziej lubię taką podstawową kawę mrożoną z ewentualnym dodatkiem w postaci bitej śmietany. 


Lubię taką formę mrożonej kawy, bo pozostaje o wiele dłużej zimna i orzeźwiająca niż taka standardowa, chłodzona jedynie w lodówce. Ciekawa jestem czy miałyście okazję wypróbować taki sposób? A może podacie swoje przepisy na bardziej urozmaiconą kawę mrożoną? Chętnie je poznam :-) 


DROGERYJNE HITY! 13 PRODUKTÓW Z DROGERII, KTÓRE WARTO WYPRÓBOWAĆ - CZ.1

$
0
0
Często robicie zakupy kosmetyczne przez internet? Ja robię to wręcz nałogowo i dosyć rzadko odwiedzam stacjonarne drogerie. Oczywiście podczas wielkich obniżek, które sięgają nawet 50% zwykle pędzę uzupełnić zapasy ale to zdarza się kilka razy do roku. Wiem jednak, że wiele z Was podchodzi sceptycznie do zakupów online i zdecydowanie bardziej preferuje tradycyjne wyprawy do drogerii. Przyznam, że niewiele jest produktów dostępnych stacjonarnie, które całkowicie spełniają moje wymagania ale jest kilka perełek, którymi warto się zainteresować. Jakie drogeryjne kosmetyki do makijażu i pielęgnacji warto mieć? W dalszej części posta poznacie moje typy!



WIŚNIOWA MGIEŁKA ZAPACHOWA JACQUES BATTINI  | Drogeria Hebe
______________
Pamiętacie post, w którym zachwycałam się mgiełkami zapachowymi z Hebe? Postanowiłam dokupić kolejny egzemplarz i teraz używam zapachu Oriental Cherry. Jeśli jesteście fankami zapachów owocowych i w tym przypadku wiśniowego, soczystego aromatu, to koniecznie rozejrzyjcie się w Hebe za tą mgiełką. Pachnie jak sok z najbardziej dojrzałych, słodko-kwaśnych wiśni! Na pochwałę zasługuje też trwałość tych mgiełek, bo na ubraniach utrzymują się bardzo długo. Dłużej, niż niejedne perfumy.


KREM NAWILŻAJĄCO- MATUJĄCY DR IRENA ERIS NORMAMAT | Drogeria Rossmann
______________
Często pytacie mnie w komentarzach o dobry krem nawilżający na dzień, pod makijaż. Od dłuższego czasu używam dwóch, które tak naprawdę stosuję przez cały rok, niezależnie od pogody czy rodzaju podkładu, jaki aktualnie noszę. Jednym z tych kremów jest nektar nawilżająco-matujący od Dr Irena Eris Normamat, który spełnia wszystkie wymagania, jakie stawiam tego typu produktowi. Jest lekki, nawilżający, kojący skórę oraz delikatnie matuje i nie pozostawia tłustej warstwy. Dobrze współgra z każdym podkładem i nie powoduje skracania jego trwałości. Skóra jest odczuwalnie bardziej nawilżona i ukojona, szczególnie, kiedy używam bardzo ciężkich podkładów takich jak Estee Lauder Double Wear. Mam też wrażenie, że krem stanowi dobrą barierę między podkładem a skórą, przez co nawet najbardziej zapychające fluidy nie powodują aż tak dużego wysypu, jak położone bezpośrednio na czystą skórę. Poza tym pięknie pachnie, jest wydajny i ma filtr 20. Pokuszę się o stwierdzenie, że to najlepszy krem pod makijaż dostępny w drogeriach stacjonarnych. 


OLEJEK WYGŁADZAJĄCY LIRENE VITAL CODE ORAZ SAMOOPALACZ SUN OZON | Drogeria Rossmann
______________
Jakiś czas temu dostałam miłą przesyłkę z kosmetykami Lirene, w której to znalazł się właśnie olejek wygładzający do ciała. W życiu nie kupiłabym go samodzielnie, bo szczerze, to nie przepadam za olejkami aplikowanymi na ciało. Nie lubię odczucia tłustości na ciele, jakie daje wiele balsamów, a co dopiero jakieś tam olejki. W przypadku tego produktu zaskoczenie było wielkie, bo olejek natychmiastowo się wchłania i absolutnie nie pozostawia lepkiej warstwy. Czy wygładza? Tego nie zauważyłam ale niesamowicie nawilża i przywraca komfort skórze. Jeśli macie odczucie napięcia skóry po kąpieli, to ten olejek powinien całkowicie załatwić sprawę. Przyjemność z jego używania jest dla mnie jeszcze większa, bo ma cudowny, jaśminowy, otulający zapach, a ja uwielbiam pachnące kosmetyki. Olejek świetnie nadaje się też do nabłyszczania nóg i w duecie z opalenizną prezentuje się kusząco. 

Co do samoopalacza to moim niezmiennym hitem od lat jest Sun Ozon. Modlę się, aby nie zmieniono jego składu albo co gorsza, żeby go całkowicie nie wycofano. Niestety producenci często mają takie postrzelone pomysły. Jest to najlepszy samoopalacz z jakim miałam przyjemność. Pozostawia piękny, brzoskwiniowy kolor, nie jest lepki, szybko się wchłania i nie wysusza skóry. Kosztuje coś około 8 zł. Moim zdaniem drogie samoopalacze z Fake Bake mogą się schować przy tym. 


POMADKA DO UST ISA DORA TWIST UP GLOSS STICK| Perfumerie Douglas
______________
Używanie tych wykręcanych pomadek to ogromna przyjemność i teraz, podczas upałów sięgam po nie najczęściej. Mój ulubiony kolor to właśnie przepiękny koral 14 Rio Red, który przy lekko opalonej twarzy wygląda cudownie. Jeszcze nie spotkałam się z tak ładnym odcieniem jak ten, który nie jest zbyt pomarańczowy, ani zbyt różowy. Koniecznie go podejrzyjcie w Douglasie. 

KONTURÓWKA ESSENCE LIP LINER | Drogeria Natura
______________
Nie wiem ile już razy pokazywałam Wam te konturówki ale pasują mi praktycznie do każdego posta z ulubieńcami lub produktami wartymi uwagi. Najbardziej lubię odcień 07 Cute Pink, który współgra praktycznie z każdym makijażem. To taki naturalny odcień różu, który każda z Was powinna mieć. 

BOURJOIS ROUGE EDITION VELVET | Drogeria Rossmann
______________
Matowe pomadki z Bourjois aktualnie trochę poszły w odstawkę, bo jednak podczas tych upałów są wyczuwalne na ustach. Mam wrażenie, że kiedy pomaluję się jakimś kolorem, to jest mi jeszcze bardziej gorąco (?!). Tak czy inaczej jeśli fala upałów się skończy, to znów chętnie sięgnę po Rouge Edition i moim absolutnym faworytem jest kolor 05 Ole Flamingo. Niespotykany odcień i niespotykane, bardzo matowe wykończenie. Uwielbiam!


BRONZER ASTOR SKINMATCH | Drogeria Rossmann, Natura
______________
Mój ulubiony, matowy bronzer i również wiele razy pisałam Wam o nim. Pojawiał się w ulubieńcach i moich innych rekomendacjach, bo jest po prostu dla mnie najlepszy. Największym plusem jest to, że nie powoduje u mnie wysypu zaskórników, co wiele bronzerów niestety potrafi zrobić. Nawet w słoneczne dni nie alergizuje skóry, a więc pozostanie moim ulubieńcem na bardzo długo. Kolor w 100% mi odpowiada i wspaniale imituje opaleniznę. Wyrównuję nim różnicę między kolorem twarzy, a kolorem na ciele i spisuje się genialnie. 

KÓŁKO ISADORA COLOR CORRECTING CONCEALER | Perfumerie Douglas
______________
Jeśli chcecie zaoszczędzić na kilku produktach do twarzy, to takie kółko będzie idealne. Zawiera rozświetlacz (swoją drogą jest przepiękny), dwa korektory na niedoskonałości i pod oczy oraz zielony korektor na zaczerwienienia. Rzadko zdarza się, aby w takim zestawie wszystkie produkty mi całkowicie odpowiadały, a tutaj tak jest. To mój drugi egzemplarz tego produktu i szczerze Wam go polecam. 

PUDER MANHATTAN CLEARFACE | Drogeria Rossmann
______________
To również mój ulubieniec wszech czasów. Nie oszukujmy się, nie istnieje taki puder, który zmatowi skórę na cały dzień chyba, że nie mamy problemów z nadmiernym wydzielaniem sebum. Ja w pudrze wykończeniowym doceniam przede wszystkim to, że ma ładny kolor i pozostawia w miarę naturalne wykończenie. Ostatnio przerzuciłam się trochę na Rimmel Stay Matte ale jednak Manhattan matowi skórę na dłużej. Aktualnie używam koloru 76 Sand. 

KOREKTOR LOREAL PERFECT MATCH | Drogeria Rossmann
______________
Dosyć długo wzbraniałam się przed wypróbowaniem tego korektora, chociaż zdobywał wiele przychylnych opinii na YT. Kiedy pierwszy raz go użyłam pod oczami, to od razu pomyślałam: TO JEST TO! Świetnie kryje, ma naturalne wykończenie, nie waży się i nie zbiera w załamaniach tak, jak inne korektory tego typu. Mam go w odcieniu 2 Vanille i mimo, że jest jasny, to niesamowicie ładnie stapia się z makijażem i sprawia, że twarz wygląda na bardziej wypoczętą. 

KAMUFLAŻ CATRICE | Drogeria Natura
______________
Najbardziej kryjący produkt na niedoskonałości, który znajdziecie w ofercie drogerii stacjonarnych. Niektórzy używają go też pod oczy ale jak dla mnie ma zbyt ciężką konsystencję. Sprawdzi się natomiast jako baza pod cienie i faktycznie ładnie wzmacnia pigmentację oraz przedłuża trwałość eyelinera. Pokryje nawet mocno przebarwione obszary na skórze i jeśli dobrze przypudrujecie później taki kamuflaż, to wytrzyma wiele godzin. 


ESSENCE COLOUR FLASH MASCARA | Drogeria Natura, Douglas
______________
Polecanych, drogeryjnych produktów do makijażu oka mam wprawdzie więcej do pokazania ale to w następnej części posta, który ukaże się za jakiś czas. Dziś przedstawiam Wam fioletową maskarę, w której jestem totalnie zakochana. Przy moich zielonych oczach wygląda naprawdę elektryzująco i na lato jest produktem idealnym. Jeśli nie lubicie szaleć z kolorowymi cieniami na powiekach, to taki tusz do rzęs powinien fantastycznie ożywić spojrzenie bez większej nachalności. Fiolet to taki kolor, który wygląda fajnie zarówno przy ciemnym kolorze oka jak i jasnych, zielonych lub niebieskich tęczówkach. Widziałam, że są też turkusowe i różowe wersje kolorystyczne, więc dla każdego coś miłego. 

_______________

Przedstawiłam Wam właśnie trzynastu wspaniałych, których możecie znaleźć w większości drogerii stacjonarnych. Na dziś to tyle ale spodziewajcie się w przyszłości kontynuacji tej serii, bo mam Wam trochę więcej produktów do polecenia. 

Obserwujecie mnie już na Instagramie? Jeśli nie, to zapraszam TUTAJ KLIK :-) Myślałam intensywnie nad założeniem Snapchata i właściwie już go założyłam ale na razie "czarna magia", więc jak to ogarnę, dam znać na Instagramie :-)



KOSMETYKI NIEWARTE SWOJEJ CENY I DLACZEGO JESTEM ZWOLENNICZKĄ PUDEŁEK NIESPODZIANEK TYPU BEGLOSSY, SHINYBOX I INSPIREDBY?

$
0
0
Dziś post poświęcony kosmetykom, które według mnie nie są warte swojej ceny. Zwykle wiem czego mogę się spodziewać po jakimś produkcie, biorąc pod uwagę jego pozytywne recenzje w sieci oraz ogólne przeznaczenie. Obietnice składane na opakowaniu traktuję z dużym przymrużeniem oka i dzielę je zwykle na pół. Jednak zdarzają mi się jeszcze "średniaki", które mocno zaskakują mnie swoją przeciętnością, nieadekwatną do ceny. Jakie kosmetyki są według mnie niewarte swojej ceny? I dlaczego jestem zwolenniczką pudełek-niespodzianek typu beGlossy, ShinyBox oraz Inspiredby? Czytajcie dalej.


Wiązane baleriny - TUTAJ klik

ZA CO LUBIĘ PUDEŁKA-NIESPODZIANKI?
____________
Pudełka, które zamawiamy w ciemno i początkowo nie znamy ich zawartości typu beGlossy, Shinybox i Inspiredby są przez wiele osób określane mianem "kota w worku". Kiedy pierwszy raz natknęłam się w sieci na tego typu boxy nie do końca byłam zachwycona tą całą ideą. Po jakimś czasie zrozumiałam, że to naprawdę fajna opcja przekonania się o działaniu niektórych, czasem nawet kultowych produktów. Kupując subskrypcję lub pojedyncze pudełko dostajemy do przetestowania kilka kosmetyków, których ogólna wartość jest zawsze większa, niż cena pudełka. I tak wiele razy przekonałam się już o "średniości" produktów, których teraz z pewnością nie kupię w standardowej cenie. Produktem, na który już dawno miałam ochotę były perfumy Marc Jacobs Daisy Dream, które znalazły się w pudełku Inspiredby Kasia Tusk. Cieszę się, że nie wydałam na nie standardowej, drogeryjnej ceny, bo na pewno byłabym zawiedziona. Dlaczego? 


MARC JACOBS DAISY DREAM 
____________
Piękne, trochę zabawne opakowania perfum od Marc'a Jacobs'a zawsze przyciągały mój wzrok w drogeriach. Nigdy natomiast nie miałam sposobności, aby dokładnie obwąchać każdy zapach, jednak z opinii wielu blogerek wiedziałam, że są to wyjątkowe aromaty. Ucieszyłam się, kiedy w pudełku Inspired by Kasia Tusk znalazłam perfumy Daisy Dream. Szczerze, to właśnie tego zapachu byłam najbardziej ciekawa. Same perfumy przy pierwszym wąchaniu są nawet ciekawe ale niestety niezwykle ulotne, delikatne, subtelne. Jest to zapach, który kompletnie do mnie nie pasuje, poza tym utrzymuje się na mojej skórze  maksymalnie 5 minut. Co dziwne równie szybko ulatuje z ubrań i jest niewyczuwalny dla mnie oraz dla mojego otoczenia. Jak dla mnie to duży zawód, jeśli chodzi o tak drogie perfumy. Kosztują w Sephorze w granicach 200 zł za 30 ml. Ja mogłabym maksymalnie zapłacić za nie do 30 zł ze względu na ładny flakon. Ciekawa jestem czy jesteście zadowolone z trwałości tych perfum? 


BIODERMA SENSIBIO H2O - PŁYN DO OCZYSZCZANIA TWARZY
____________
Jest to jeden z najbardziej popularnych płynów micelarnych do oczyszczania twarzy. Pamiętam, że używałam go jeszcze w liceum, kiedy na rynku tak naprawdę nie było nic oprócz alkoholowych toników Clearasil, Clean&Clear oraz Under Twenty. Dermatolog zalecał mi oczyszczanie twarzy właśnie takim łagodnym tonikiem, który miał koić skórę i nie przysparzać jej większych problemów w trakcie walki z trądzikiem. Wtedy oczywiście byłam zadowolona z działania płynu ale pamiętam, że narzekałam na wysoką cenę. Teraz na rynku mamy o wiele tańsze płyny micelarne, które działają w identyczny sposób, więc pewien monopol marki się skończył. Niestety cena nie uległa zmianie i nadal za 250 ml zapłacimy około 50 zł. Nie twierdzę, że płyn jest zły, bo robi co ma robić ale za tą cenę kupimy np. kilka sztuk Garniera, Białego Jelenia czy Bourjois. 



THE BALM SHADY LADY - PALETA CIENI
____________
Lubię palety tej marki, chociaż szczerze, to powinny być nieco tańsze. W końcu dostajemy cienie, zamknięte w tekturowych paletach, które do najtrwalszych nie należą. Oczywiście są wykonane solidnie, poza tym niewiele ważą i przyjemnie się z nimi podróżuje. Jakość cieni jest specyficzna i albo je lubimy, albo wręcz nienawidzimy. Mają miałką, jedwabistą konsystencję i łatwo się rozcierają oraz dobrze ze sobą łączą. Moim nowym nabytkiem okazała się paleta Shady Lady, która urzekła mnie ciekawymi kolorami oraz małym, zgrabnym opakowaniem. Niestety pigmentacja cieni jest dosyć słaba ale to się dopiero okazuje przy rozcieraniu ich na oku. Łączą się w jedną, niezbyt wyrazistą plamę. Można radzić sobie nanosząc cienię na bazę, dobry korektor ale i tak kolory się rozmywają i w trakcie dnia potrafią zanikać. Cienie nałożone na dłoń można jednym pociągnięciem zetrzeć ze skóry i nie pozostanie tak naprawdę żaden ślad, także ich przyczepność jest kiepska. W paletce znajdziemy 9 błyszczących, perłowych cieni i jej koszt to około 110-120 zł, dostępna jest TUTAJ klik. W niższej cenie lepiej kupić paletę Zoeva albo Makeup Revolution z serii Salvation (Girl Panic albo Welcome to The Pleasuredome). W tych przypadkach ryzyko niezadowolenia jest równe 0. 


FAKE BAKE FLAWLESS - SAMOOPALACZ
____________
Samoopalacze marki Fake Bake stały się kultowe, szczególnie w USA. Sama byłam ciekawa działania tego produktu i znalazłam go właśnie w jednym z boksów (niestety nie pamiętam w jakim, chyba ShinyBox). Ma ciemno-brązowy kolor, który po nałożeniu na skórę wygląda trochę przerażająco, natomiast po porannym prysznicu naszym oczom ukazuje się w miarę równomierna opalenizna. Dlaczego "w miarę"? Jest to bardzo płynny, lejący produkt, który dosyć trudno nałożyć równomiernie na ciało. Oczywiście może się to udać ale trzeba mieć wprawę. Opalenizna pojawia się już po 2 godzinach od aplikacji i jest specyficzna. To taki bardzo ciemny, "indyjski" odcień opalenizny, który nie do końca mi się podoba. Zdecydowanie bardziej wolę brzoskwiniowy kolor, jaki daje samoopalacz Sun Ozon z Rossmanna za 8 zł. Fake Bake to koszt około 150 zł. Nie jest to zły produkt ale wymaga większej uwagi podczas aplikacji i daje moim zdaniem zbyt "brudny" odcień.


THE BALM SEXY MAMA - PUDER MATUJĄCY
____________
Kolejny produkt The Balm, który powinien być o wiele tańszy. Doceniam piękne, słodkie opakowanie, lekkość i poręczność pudru ale niestety nie spełnia podstawowego zadania: nie utrwala makijażu i nie matuje mojej skóry. Może być dobry pod oczy, bo jest delikatny ale ja mam swój Rimmel stay Matte, który w tej roli jest świetny. Puder Sexy Mama to koszt około 60 zł i jest to dla mnie o jakieś 50 zł za dużo. 
_________________

A jakie produkty są według Was niewarte swojej ceny? Macie swoje typy? Dajcie znać, to może unikniemy nawzajem niepotrzebnych wydatków!

Zapraszam do obserwowania mojego Insta klik TUTAJ. 





MOJE OLEJOWANIE WŁOSÓW - AKTUALIZACJA. OLEJKI NAWILŻAJĄCE, WYGŁADZAJĄCE I NABŁYSZCZAJĄCE CZYLI OLEJ JOJOBA DELAWELL ORAZ OLEJEK BORÓWKOWY NACOMI.

$
0
0
Jeśli jesteście stałymi Czytelniczkami mojego bloga, to pewnie doskonale wiecie, że olejowanie to podstawa pielęgnacji moich włosów. Nie wiem w jakim stanie byłyby teraz, gdyby nie regularne nakładanie olejków. Wszelkiego rodzaju odżywki dostępne w sklepach traktuję zwykle jako ekspresowe poprawienie wyglądu włosów np. wygładzenie czy nabłyszczenie, natomiast to olejki tak naprawdę dają moim włosom prawdziwy, pielęgnacyjny zastrzyk. Dziś napiszę Wam krótko o dwóch olejkach, które od jakiegoś czasu testuję i które mogę Wam śmiało polecić. Jeśli Wasze włosy potrzebują blasku, nawilżenia, wygładzenia i ogólnej regeneracji, to koniecznie czytajcie dalej. 


Jakiś czas temu skończyły się wszystkie moje olejki, których używałam do olejowania (awokado, arganowy, lniany, rycynowy i kokosowy), dlatego postanowiłam wypróbować coś nowego. W dalszym ciągu jestem bardzo zadowolona z używanych wcześniej olejków ale będąc w Hebe natrafiłam na dwa nowe dla mnie produkty. O olejku jojoba czytałam wiele pozytywnych opinii i już dawno miałam na niego ochotę, tym bardziej, że jest z tej samej firmy, co lubiany przeze mnie olej awokado. Od razu wylądował w moim koszyku i tak naprawdę zmierzając już do kasy rzucił mi się w oczy olejek z Nacomi. 

OLEJ JOJOBA DELAWELL
____________
W poszukiwaniu olejków do olejowania zwykle kieruję się tym, aby był to produkt jak najbardziej naturalny, bez żadnych chemicznych domieszek. Oczywiście nie zawsze udaje się zdobyć taki olej, jednak coraz częściej na sklepowych półkach znajdują się produkty dobrej jakości, praktycznie w 100% pochodzenia organicznego. Jakiś czas temu w jednym z pudełek Shinybox znajdował się olej awokado właśnie marki Delawell i niesamowicie przypadł mi do gustu nie tylko ze względu na dobry skład. Moje włosy były po nim bardzo miękkie, lejące i miały piękny połysk. W zasadzie tego oczekuję od dobrego oleju. Podczas zakupów w Hebe rzuciły mi się w oczy olejki tej marki i od razu pomyślałam, że kiedy skończy mi się olej awokado, to wpadnę uzupełnić zapasy. Tym razem postanowiłam zakupić olej jojoba, który przez wiele osób jest nazywany "płynnym złotem". Zawiera m.in. skwalen, palmitynian cetylu fitosterole, witaminy A, E i F. Silnie nawilża skórę twarzy i ciała, zmiękcza i uelastycznia. Na moich włosach sprawuje się wprost idealnie i chyba przebił swoim działaniem olej awokado. Nakładam go na noc, na całe włosy (omijając skalp i zaczynając gdzieś na wysokości brody). Rano, po zmyciu oleju i wysuszeniu suszarką włosy są miękkie, zdyscyplinowane, wygładzone i pięknie błyszczą. Latem mam problem z dosyć dużym puszeniem się włosów i ten olejek znacznie minimalizuje problem. Najbardziej przekonuje mnie do jego pozytywnego działania fakt, że włosy są porządnie zmiękczone i z łatwością dają się ułożyć. Jedyny minus, to trochę nieprzyjemny zapach, który jest czymś na pograniczu musztardy i rybiego oleju ale da się to wytrzymać. Nie jest to aromat na tyle nachalny i długo utrzymujący się, abym całkowicie z niego zrezygnowała. Jojoba jest też naturalnym filtrem przeciwsłonecznym, więc będzie idealny do zabezpieczania włosów np. podczas plażowania! Jeśli jeszcze nie czytałyście o polecanych przeze mnie filtrach przeciwsłonecznych dla włosów i o tym jak chronić włosy latem, to zapraszam do lektury TUTAJ klik. Olej Jojoba zakupicie w Hebe albo przez internet. 

OLEJ BORÓWKOWY NACOMI
____________
Nazwa może być trochę myląca, bo nie jest to stricte olej z borówki. W składzie znajdziemy olej ze słodkich migdałów, z dzikiej róży i jedynie ekstrakt z borówki, który nadaje produktowi niesamowicie piękny zapach. Jest to olejek do ciała, który ma za zadanie wygładzać, uelastyczniać i nawilżać skórę. Ma też działanie redukujące i zapobiegające rozstępom. Ja używam tego produktu tylko na włosy do olejowania i sprawdza się równie świetnie, co olej jojoba. Mam wrażenie, że nieco bardziej nabłyszcza włosy i sprawia, że końcówki są mocniej nawilżone oraz dociążone. To jeden z tych olejków, po które sięgam z ogromną przyjemnością, bo aromat jest naprawdę cudowny. Znajdziecie go również w Hebe i są też inne wersje. 

_________________

Aktualnie używam tych właśnie dwóch olejków na zmianę do mojego olejowania. Chciałam Wam o tym napisać, bo naprawdę rewelacyjnie się sprawdzają i są łatwo dostępne, dlatego z łatwością możecie je wypróbować! Jeśli coś się zmieni, to dam Wam oczywiście znać w aktualizacji. Napiszcie mi koniecznie czy miałyście już okazję testować na swoich włosach te produkty i co możecie jeszcze polecić. 

Więcej informacji o moich włosach - ich pielęgnacji, fryzurach i lokach bez użycia ciepła przeczytacie TUTAJ klik. 

Zapraszam na Instagram TUTAJ klik.


ZA CO UWIELBIAM DOMOWY BODY WRAPPING? 3 ULUBIONE SPOSOBY NA SZYBKIE WYSZCZUPLANIE I UJĘDRNIANIE NÓG ORAZ CAŁEGO CIAŁA.

$
0
0
Tłuszcz, który odkłada się tam, gdzie nie powinien spędza sen z powiek niejednej kobiecie. U mnie ten problem dotyczy przede wszystkim nóg i ta część ciała tyje mi najszybciej, więc staram się różnymi sposobami temu zapobiegać. Od kilku dobrych lat stosuję domowy "body wrapping", który jest moim życiowym odkryciem. Za co go uwielbiam? I jakie efekty można dzięki niemu osiągnąć? Dziś o 3 skutecznych sposobach na body wrapping, a więc czytajcie dalej :-)


CO TO WŁAŚCIWIE JEST BODY WRAPPING?
___________
Aby wykonać body wrapping w domowym zaciszu potrzebujemy jakiegoś kremu antycellulitowego lub wyszczuplającego oraz folii spożywczej (ja swoją kupuję w Rossmannie). Cały zabieg polega na wsmarowaniu w miejsca problematyczne odpowiedniego kremu oraz owinięcie tego obszaru folią spożywczą. Ucisk folii spowoduje pobudzenie krążenia krwi, natomiast ciepło, jakie się automatycznie zacznie wydzielać otworzy pory. Substancje aktywne zawarte w balsamie wyszczuplającym będą miały szansę wniknąć głębiej, szybciej i w rezultacie zadziałają skuteczniej. 


JAK PRZYGOTOWAĆ SIĘ DO BODY WRAPPINGU?
___________
Ja zawsze przed takim zabiegiem robię peeling kawowy. Zalewam 2 czubate łyżki kawy gorącą wodą tak, aby powstała gęsta papka. Po przestygnięciu rozpoczynam peeling ciała i przyznam, że żaden inny preparat nie przynosił tak pozytywnych rezultatów jak właśnie peeling z kawy. Skóra jest po nim nieziemsko gładka, delikatna, lekko rozjaśniona i przede wszystkim przygotowana na przyjęcie kremu wyszczuplającego. Fusy mogą niestety trochę zabrudzić wannę, więc najlepiej zaraz po peelingu dokładnie wszystko wyszorować. 



BODY WRAPPING - WERSJA Z BALSAMEM
___________
Po peelingu kawowym nakładam na nogi grubszą warstwę kremu wyszczuplającego - u mnie to akurat kremy z Lirene, natomiast może to być Wasz ulubiony preparat, jaki posiadacie w domu. Ja mam dosyć sporo takich preparatów i w ogóle przetestowałam już wiele dostępnych na rynku specyfików. Polecam w szczególności takie, które mają w składzie kofeinę oraz wyciąg z alg morskich. Od lat kupuję balsam z Eveline w zielonym opakowaniu i jego chłodząca formuła szczególnie odpowiada mi właśnie latem. Poza tym nie jest bardzo drogi, a spisuje się nieźle. Zaczynam owijanie nóg folią od dołu czyli od łydek, przechodząc do góry. Kierunek jest ważny i zawsze powinien przebiegać w kierunku węzłów chłonnych. Można owijać również brzuch, ręce oraz biust, pamiętajcie jedynie, aby nie zrobić tego zbyt ciasno. Tak owinięte nogi przykrywam ręcznikiem lub kocem i w tym czasie czytam książkę lub buszuję po internecie. Spędzam w folii około 45 minut. Po upływie tego czasu zdejmuję folię i biorę lekki prysznic. Na koniec smaruję nogi jedynie balsamem nawilżającym i idę spać. 


BODY WRAPPING - WERSJA Z ĆWICZENIAMI
___________
Ćwiczenia to generalnie ciężki temat i pewnie wiele z Was za nimi nie przepada. Trudno było mi się kiedyś zmotywować do jakiejkolwiek aktywności fizycznej ale od kilku lat z mniejszą lub większą intensywnością staram się utrzymywać kondycję. Głównie jeżdżę na rowerze stacjonarnym lub zwykłym, ćwiczę z kettlebell. Bardzo dobre rezultaty jeśli chodzi o wyszczuplenie nóg przynosiło połączenie body wrappingu z ćwiczeniami. Najpierw robiłam peeling kawowy, następnie nakładałam krem, na to folię + getry i zaczynałam ćwiczenia np. na rowerze stacjonarnym. Po takiej 10 km jeździe nogi są dosłownie mokre i w przeciągu kilku takich sesji możemy pozbyć się całkowicie cellulitu wodnego oraz przyspieszyć spalanie tłuszczu. Jest to obecnie moja ulubiona metoda na body wrapping, którą polecił mi kiedyś trener personalny mojego faceta. Staram się jeździć co najmniej 2-3 razy w tygodniu, chociaż podczas panujących upałów całkowicie odpuściłam. 


BODY WRAPPING - WERSJA ZE SPIRULINĄ
___________
Spirulina to alga zawierająca kwas gamma linolenowy. Ten między innymi obniża ciśnienie krwi, działa przeciwzapalnie, zapobiega zakrzepom i wpływa korzystnie na wygląd skóry - ujędrnia, wygładza i działa antycellulitowo. To właśnie wpływ spiruliny na skórę ostatecznie przekonał mnie do jej wypróbowania i do dziś stosuję ją w miarę regularnie. Mieszam 2 łyżki sproszkowanej spiruliny z 4 łyżkami wody aby uzyskać gęstą papkę, a następnie nakładam tą mieszankę na nogi. Zawijam folią zaczynając od łydek i wchodzę pod kocyk na około 45 minut. Później wszystko dokładnie zmywam i nakładam balsam antycellulitowy. Spirulina jak dla mnie pachnie nieprzyjemnie, poza tym trzeba uważać, aby nie zachlapać sobie łazienki przy okazji jej nakładania. Jest silnie barwiąca i musimy obchodzić się z nią ostrożnie. Myślę jednak, że warto wykonywać co najmniej raz w tygodniu taki zabieg, bo spirulina dostarcza dużej porcji odżywienia dla naszej skóry i korzystnie wpływa na redukcję cellulitu. Możemy robić z jej udziałem również maseczki na twarz, bo działa też przeciwtrądzikowo, rozjaśniająco i przeciwzapalnie. Ja swoją kupiłam kiedyś na Allegro, natomiast widziałam ją też w Rossmannach i sklepach ze zdrową żywnością. 

EFEKTY?
___________
Uwielbiam body wrapping, bo widzę zauważalną różnicę, jeśli chodzi o napięcie skóry na nogach, ujędrnienie, likwidację cellulitu i przede wszystkim obwód. Bardzo żałuję, że nie zmierzyłam swoich nóg zanim zaczęłam porządnie przykładać się do body wrappingu ale za to widzę efekty po tzw. "luzie w spodniach". Nogawki są zdecydowanie mniej opięte, co tylko potwierdza skuteczność takich zabiegów. Zauważyłam też niezłą poprawę jeśli chodzi o stan skóry na nogach, bo jest teraz bardziej gładka, delikatna, jednolita, bez przebarwień i plamek. 

Pamiętajcie,że tak jak z każdym zabiegiem i w przypadku body wrappingu istnieją przeciwwskazania do jego wykonywania. Są to przeciwwskazania podobne do tych, które uniemożliwiają masaż bańką chińską. Zanim zdecydujecie się na takie zabiegi zapytajcie swojego lekarza o opinię. 

________________

Próbowałyście już body wrappingu? Jakie są Wasze przemyślenia? Jestem ciekawa czy tylko na mnie działa tak spektakularnie :-) Jeśli macie jakieś pytania, to śmiało zapraszam do zadawania ich w komentarzach. Jeśli nie ja, to z pewnością ktoś inny pomoże. 

Zapraszam na mój INSTAGRAM - tutaj klik. 



NOWOŚCI W MOJEJ KOSMETYCZCE: ESTEE LAUDER DOUBLE WEAR MAXIMUM COVER, MACADAMIA NATURAL OIL, KAVAI, ARDELL, ARTDECO, KALLOS, YANKEE CANDLE, CATRICE RZĘSY W BUTELCE I INNI.

$
0
0
Nad morzem dziś pogoda raczej nie zachęca do wieczornych spacerów, więc postanowiłam opublikować dla Was nowy post i być może umilić Wam tą końcówkę weekendu. Dziś zapraszam na przegląd nowości w mojej kosmetyczce i nie tylko, bo będzie również kilka świec Yankee Candle idealnych na letnie wieczory. Zapraszam do dalszego czytania.



ESTEE LAUDER DOUBLE WEAR MAXIMUM COVER - MEDIUM/DEEP 
__________
Zacznę od podkładu, na który już od bardzo dawna miałam ochotę. Jak zapewne wiecie jestem ogromną fanką podkładu Dr Irena Eris Provoke Matt Fluid (recenzja i test TUTAJ klik) i w zasadzie nie miałam potrzeby szukania czegoś innego. Jednak dobre opinie na temat maksymalnie kryjącego Estee Lauder Maximum Cover skutecznie zachęciły mnie do zakupu tego produktu. Mogę napisać już na wstępie, że to najbardziej kryjący, a zarazem lekki podkład z jakim kiedykolwiek się spotkałam. Co ciekawe, jest o wiele lżejszy niż klasyczny Double Wear, którego używałam dawno temu. Myślę, że ten podkład zasługuje na osobny wpis, bo jest czymś fenomenalnym i na tyle ciekawym, że warto przyjrzeć mu się bliżej. Cena jest dosyć wysoka ale za tak dobrą jakość, idealne krycie, a zarazem lekkość warto zapłacić każde pieniądze. Piszę to z perspektywy osoby, która wie co to problemy z cerą, przebarwieniami i bliznami. Ja swój egzemplarz w kolorze Medium/Deep kupiłam na Allegro ale jeśli macie dostęp do outletów Estee Lauder w Waszym mieście, to możecie go tam dorwać w niższej cenie. 


BOURJOIS SILK EDITION COMPACT POWDER ORAZ HEALTHY BALANCE UNIFYING POWDER
__________
Pozostając w temacie produktów do makijażu twarzy, to w mojej kolekcji pojawiły się dwa pudry matująco-wykończeniowe od Bourjois. Pierwszy z nich czyli Silk Edition Compact Powder w ciekawym opakowaniu z obrotowym lusterkiem jest produktem o jedwabistej konsystencji, całkiem niezłym kryciu i lekkości. Nie tworzy na cerze efektu maski i to najbardziej zachęciło mnie do jego wypróbowania. Po kilku użyciach mogę napisać, że jest to całkiem podobny w wykończeniu puder do mojego ulubieńca z Manhattan Clearface ale zostawia ładniejszy i bardziej naturalny efekt. Mam go w kolorze 52 Vanilla i aktualnie świetnie wtapia się w odcień mojej skóry. Plus za bajeranckie opakowanie z obrotowym lusterkiem. Drugi produkt to kompaktowa wersja Healthy Balance, który również daje efekt matowej, jedwabistej skóry ale jest nieco lżejszy niż Silk Edition. Będzie idealny dla cery suchej i normalnej. Dobrze sprawuje się też jako puder do utrwalania korektora pod oczami, bo nie tworzy skorupy i nie wysusza. Obydwa produkty zakupicie TUTAJ klik w trochę niższej cenie, niż w drogeriach stacjonarnych. 


KOREKTOR MAYBELLINE AFFINITONE ORAZ ZIELONY KOREKTOR NA ZACZERWIENIENIA MAX FACTOR CC COLOUR CORRECTOR
__________
Korektor z Maybelline pewnie dobrze znacie. Ja przetestowałam podkład z tej samej serii i jest całkiem niezły, chociaż teraz latem narzekam na jego niską trwałość. Co do korektora, to najlepiej sprawdza się u mnie pod oczami do maskowania drobnych zasinień. Nie jest to ideał, bo moim ulubieńcem w tej kategorii jest Loreal True Match Concealer ale i tak lubię go używać. Świetnie nadaje się do rozświetlania/rozjaśniania strategicznych obszarów na twarzy i będzie dobry do techniki strobbingu ale w matowym wydaniu, bardziej odpowiednim dla cer tłustych i problematycznych. Co do drugiego produktu czyli zielonego korektora na zaczerwienienia z Max Factor, to spełnia swoje neutralizujące zadanie, chociaż mógłby być bardziej zielony. Po rozsmarowaniu daje nieco pistacjowy odcień i rozjaśnia zaczerwienione miejsce. Myślę, że będzie bardziej odpowiedni dla cer naczynkowych, niż do neutralizowania czerwonych, czasem nawet bordowych śladów po wypryskach. Korektor z Maybelline zakupicie TUTAJ klik, a Maxfactor TUTAJ klik. 



ARTDECO ALL IN ONE MASCARA, TUSZ WYDŁUŻAJĄCO- POGRUBIAJĄCY
__________
Również skusiły mnie jego pochlebne opinie krążące w sieci. Ma to być godny zamiennik o wiele droższych maskar takich jak Dior czy Lancome. Jeszcze go nie otwierałam, bo kończę aktualnie tusz z IsaDora, więc na razie nie mam zdania. Dostępny jest TUTAJ klik.

BH COSMETICS FLAWLESS BROW PENCIL, KREDKA DO BRWI W KOLORZE BLONDE
__________
Niestety nie trafiłam z kolorem i w zasadzie nie wiem co sobie myślałam zamawiając odcień Blonde. Jest to chłodny i jasny kolor, idealny dla blondynek i bardzo wybija się na tle moich dosyć ciemnych włosków. Jeśli jesteście blondynkami, to taki kolor powinien być odpowiedni. Kredka jest ciekawa, bo można za jej pomocą narysować pojedyncze włoski i przede wszystkim nie jest tłusta. Pozwala na wykonanie precyzyjnych ruchów przy makijażu brwi, choć wymaga użycia większego nacisku, niż w przypadku innych kredek z jakimi się spotkałam. Myślę, że zamówię jeszcze ciemniejszy odcień, aby sprawdzić jak ostatecznie będzie się prezentować na moich brwiach. Z drugiej strony ma szczoteczkę do wyczesywania, co jest pomocnym gadżetem przy makijażu. Dostępna jest TUTAJ klik. 

CATRICE LASH BOOST EXTENSION FIBRES, WŁÓKNA WYDŁUŻAJĄCE CZYLI RZĘSY W BUTELCE
__________
To dla mnie duża nowość, ponieważ nigdy nie używałam produktu wydłużającego z małymi włóknami. Najpierw należy pomalować rzęsy swoją maskarą i kiedy tusz jest jeszcze mokry nanieść te włókna, a następnie ponownie pomalować rzęsy czarną maskarą. Efekt jest taki, że rzęsy są pogrubione ale nie powiedziałabym, że produkt zapewnia wydłużenie. Jako dodanie ekstra objętości - jestem na tak. Co prawda nie jest to naturalny efekt ale dla fanek sztucznych rzęs może być ciekawą alternatywą. Minusem jest na pewno to, że produkt nie może być stosowany u osób noszących szkła kontaktowe. Ogólnie nie jest to jakiś hit ale musiałam przetestować jak to naprawdę jest z tymi włóknami. Dostępny TUTAJ klik. 

ARTDECO LASH GROWTH ACTIVATOR, ODŻYWKA DO RZĘS
__________
Kuracja z aktywatorem wzrostu rzęs to coś dla mnie. Dotąd moje rzęsy jakoś średnio reagowały na wszystkie popularne odżywki i tak naprawdę jedynie olej rycynowy sprawdzał się nieźle. Rzęsy stały się po nim grubsze, bardziej błyszczące, sprężyste i przyciemnione ale nie rosły w jakiś spektakularny sposób. Skusiłam się na odżywkę z Artdeco i zobaczymy czy przyniesie oczekiwane rezultaty. Smaruję nią rzęsy na noc. Produkt dostępny TUTAJ klik. 


ARDELL BROW DEFINING PALETTE, PALETKA DO MAKIJAŻU I STYLIZACJI BRWI LIGHT
__________
Z tego zestawu do brwi jestem niesamowicie zadowolona. Wbrew niektórym opiniom nie każde cienie nadają się do uzupełniania brwi. Mimo, że mają odpowiedni kolor, to muszą mieć też odpowiednią konsystencję, miękkość i przede wszystkim pigmentację oraz trwałość. Ostatni cień z zestawu jest wprost idealny dla moich brwi. Nie za ciemny i nie za jasny, dobrze trzyma się skóry i łatwo rozprowadza. Nanosząc cień na mokro można narysować nim pojedyncze włoski, natomiast na sucho w bardzo naturalny sposób uzupełnia luki w brwiach. Dwa jasne kolory traktuję raczej jako cienie do oczu. Średni do subtelnego podkreślania załamania powieki, a najjaśniejszy, który jest perłowy, do rozjaśniania centralnej części powieki i kącików oka. W paletce są też trzy akcesoria - pacynka, skośny pędzelek i pęseta. Jest tu też lusterko. Uważam, że to naprawdę genialny zestaw, którym można wykonać makijaż oka i brwi, przy okazji zrobić regulację. Mam jedynie zastrzeżenia do tandetnego, plastikowego opakowania, bo mogłoby być trochę lepszej jakości ale zawartość jak dla mnie jest rewelacyjna. Do kupienia TUTAJ klik. 


PĘDZLE KAVAI
__________
Mam je już od jakiegoś czasu. Na pierwszy rzut oka wyglądają całkiem porządnie, a jak z jakością? Tego dowiecie się w osobnym wpisie, w którym porównam je do pędzli Zoeva. Zaskakujące jest to, że ich kształty są wręcz łudząco podobne do Zoev-iaków. Czy to będzie tańsza alternatywa? O tym wkrótce. Pędzelki dostępne są TUTAJ klik. 


MACADAMIA NATURAL HEALING OIL SPRAY, OLEJEK WYGŁADZAJĄCY DO WŁOSÓW W SPREJU
__________
Kiedyś używałam regularnie całej serii produktów do włosów z Macadamia Natural Oil. Było to jeszcze za czasów, kiedy miałam czarne, farbowane włosy, przed dekoloryzacją. Pamiętam jak bardzo byłam zadowolona z działania tych produktów i szczególnie maskę uważałam za mój HIT. Olejek w spreju świetnie dyscyplinował moje końcówki i nadawał spektakularną gładkość oraz połysk na długości włosów. Najbardziej jednak utkwił mi w pamięci cudowny, męski i trwały zapach tego olejku. Dominuje nad wszystkimi perfumami i pachnie niezwykle intensywnie. Nie każdemu przypadnie do gustu ten zapach ale ja go osobiście uwielbiam. Kilka psiknięć na moich włosach sprawia, że przy każdym ruchu ta woń unosi się dosłownie wszędzie. Co do działania, to nadal ładnie wygładza i dyscyplinuje końcówki, chociaż uważam, że lepszy w tej roli jest Mythic Oil z Loreal. Produkty z serii Macadamia są dosyć drogie i w mojej ocenie jak za takie działanie powinny być nieco tańsze, aczkolwiek ten zapach jest na tyle unikalny, że od czasu do czasu można sobie na nie pozwolić. Ja swój olejek zakupiłam na Allegro. 


KALLOS CURL POWER, KREM DO STYLIZACJI LOKÓW 
__________
Jak wiecie lubię kręcić swoje włosy metodami bez użycia ciepła i o nich wszystkich przeczytacie w zakładce WŁOSY na moim blogu TUTAJ klik. Skusiłam się na krem do stylizacji loków Kallos, który ma podkreślać skręt, rozdzielać pojedyncze pasma i nadawać połysk oraz objętość. Jeszcze nie miałam okazji go użyć ale o efektach na pewno przeczytacie w zbliżającej się aktualizacji pielęgnacyjnej moich włosów. Krem dostępny jest TUTAJ klik. 


YANKEE CANDLE - MOJE ZAPACHY NA LETNIE WIECZORY
__________
Na koniec trochę o wakacyjnych świecach Yankee Candle, a w zasadzie samplerach i jednej mini świecy. Wszystkie te zapachy miałam już w postaci wosków i teraz zdecydowałam się na samplery, bo są po prostu wygodniejsze. Oczywiście najbardziej praktyczne są dla mnie  tradycyjne świece w słoiczkach ale ich cena jest nieco wysoka. Moje ulubione, letnie zapachy to Waikiki Melon, Red Raspberry, Pink Dragon Fruit, Cranberry Ice oraz oczywiście Black Coconut, który pachnie wprost identycznie jak kokosowe perfumy z Yves Rocher. Uwielbiam letnie wieczory, kiedy zapalam taką świeczkę i mogę oddać się w pełni relaksowi. Samplery są o tyle fajne, że można je umieścić np. w szerokiej szklance i będą pełnić dodatkowo funkcję ozdobną. Nie wiem jak Wy ale ja uwielbiam zapachowe świecie, bo dzięki nim tworzy się taki przytulny klimat, a zapach unosi się jeszcze długo po zgaszeniu. Te i inne zapachy od YC dostępne są TUTAJ klik. 


____________
To już wszystkie moje nowości. Dajcie znać czy coś Was zainteresowało lub czy miałyście jakieś doświadczenia z pokazanymi przeze mnie produktami


Zapraszam do obserwowania mojego Instagrama TUTAJ KLIK.


PĘDZLE DO MAKIJAŻU KAVAI - CZY WARTO JE KUPIĆ? PORÓWNANIE Z PĘDZLAMI ZOEVA + KONKURS!

$
0
0
Szał na pędzle Zoeva trwa i myślę, że większość pasjonatek makijażu posiada chociaż kilka egzemplarzy w swojej kolekcji. Zdecydowana większość z Was pozostaje pod ich wrażeniem i przyznam, że ja również w dalszym ciągu jestem nimi zachwycona pod każdym względem. Jedyną wadą, która może być dla niektórych nie do zaakceptowania jest cena pędzli Zoeva. Na rynku mamy przecież dużo tańsze marki, które produkują trochę gorsze jakościowo pędzle ale nadal mogą służyć jako porządne narzędzie do wykonywania makijażu. Dziś właśnie o takiej tańszej alternatywie w kwestii pędzli. Przedstawię Wam krótkie porównanie Kavai z Zoeva i myślę, że będziecie zaskoczone tym jak bardzo podobne są do siebie niektóre modele. Specjalnie dla moich Czytelniczek przygotowałam też konkurs - do wygrania będzie zestaw pędzli Kavai! Ciekawe? Zapraszam do czytania dalej.

KAVAI VS. ZOEVA
_____________
Kiedy pierwszy raz spojrzałam na pędzle Kavai, to od razu nasunęły mi się podobieństwa do pędzli Zoeva. Oczywiście nie mówię tu o jakości włosia, czy ogólnej jakości wykonania, ale mam na myśli kształt oraz ogólny zamysł pędzla. W końcu inspirowanie się jest teraz tak modne. Jeśli z jakiegoś powodu nie chcecie zainwestować w pędzle Zoeva, to Kavai przychodzi z pomocą. Na poniższych zdjęciach zobaczycie odpowiedniki pędzli Zoeva, jakie odnalazłam w swojej kolekcji. 

Numery dwucyfrowe to KAVAI, numery trzycyfrowe to ZOEVA. 


KAVAI 21 i ZOEVA 101
________________
Pędzle, które mogą służyć do bronzera, do rozświetlacza, różu czy pudru. To szpiczasto zakończone kulki z białym włosiem. Ogólnie lubię w ten sposób ukształtowane pędzle, bo można nimi delikatnie wykonturować twarz bez wyraźnych granic i odcięć. Kavai jest nieco mniejszy niż Zoeva ale nadal widać duże podobieństwo. Jak już pewnie zauważyłyście, włosie pędzli Kavai jest nieco żółtawe w przeciwieństwie do Zoeva, które dopiero po dłuższym użytkowaniu może (ale nie musi) odbarwić się pod wpływem jakiegoś kosmetyku np. bronzera. 

KAVAI 19 i ZOEVA 105
________________
To jakby mniejsze wersje wyżej opisanych pędzli. Tego typu modele świetnie nadają się do bardziej precyzyjnej roboty - wyraźniejszego konturowania z jednoczesnym rozcieraniem oraz do nanoszenia rozświetlacza. Można również użyć go do pudrowania korektora pod oczami. Kavai wydaje się trochę bardziej szpiczasty ale Zoeva też taka była. Po jakimś czasie trochę zgubiła ten fason. 

KAVAI 18 i ZOEVA 126
________________
W tym przypadku pędzle są niemal identyczne. Oczywiście mowa tu o kształcie włosia, bo jakość pędzla Kavai jest nieco gorsza. Można używać go do bronzera, pudru, różu. Jest to mój ulubiony pędzel do ocieplania twarzy i delikatnego konturowania, idealnego w  dziennym makijażu. Pędzel jest odpowiednio zbity na tyle, że nie odsłania poprzez nanoszenie bronzera niedoskonałości, jakie mam na policzkach. 

KAVAI 20 i ZOEVA 109
________________
Tutaj mała niespodzianka, bo okazuje się, że pod względem kształtu bardziej funkcjonalny jest dla mnie pędzel Kavai. Na pierwszy rzut oka obydwa pędzle wydają się być identyczne ale w przekroju Kavai jest bardziej zbity, mniej rozczapierzony co daje większą precyzję, jeśli chodzi o takie ostre konturowanie policzków. Jakość włosia jest bardzo zbliżona do siebie i trudno tu wyczuć zauważalną różnicę. 


KAVAI 22 i ZOEVA 107
________________
Podobne do siebie, choć Kavai jest nieco mniejszy. Myślę, że byłby podobny najbardziej do pędzla Zoeva 110 (którego ja o dziwo nie mam). Obydwa pędzle są mocno zbite, twarde i idealnie rozprowadzają podkłady mineralne lub zwykłe, pozostawiając bardzo naturalne wykończenie. Jeśli nie macie problemów z cerą i niedoskonałościami, to będzie dobry pędzel do nanoszenia podkładu, bo dobrze "wpracuje" go w skórę. Ja z uwagi na niedoskonałości wolę flat topy o małym zbiciu, które delikatnie rozcierają produkt, przez co nie gubią jego pigmentu i zapewniają większe krycie. 

KAVAI 47, 48 i ZOEVA 127
________________
Tutaj mamy pędzle typowo do różu i w zasadzie podobieństwo jest duże ale tego typu pędzle w każdej marce wyglądają w zbliżony sposób. 


KAVAI 87 i ZOEVA 227
________________
Bardzo podobne pędzle do siebie, które mogą służyć do podkreślania załamania powieki oraz do rozcierania i nanoszenia cieni. Pędzel Kavai jest trochę węższy i mniej puchaty w przekroju ale to może stanowić jego zaletę. Jeśli macie małą powiekę i zwykle pędzle do podkreślania załamania czy rozcierania są w Waszej ocenie za duże, to ten model od Kavai może być dla Was idealny. Jeśli chodzi o włosie to jest identyczne, jak w pędzlu Zoeva. 

KAVAI 62 i ZOEVA 142
________________
Pędzle do korektora, które ogólnie bardzo lubię. Ładnie rozcierają produkt i można nimi dotrzeć w najtrudniej dostępne miejsca. Jeśli chodzi o Kavai, to odczuwalnie jest mniej zbity i ma  bardziej miękkie, przyjemne włosie. Jest też bardziej giętki, a więc moim zdaniem lepszy. Tego typu pędzlami świetnie rozciera się upierdliwie przyklejony cień, który np. postanowił zrobić sobie na naszej powiece plamę. Takie pędzle świetnie sobie z tym radzą i rozetrą wszystko. 

KAVAI 90 i ZOEVA 230
________________
Typowe pędzle typu pencil/ołówek do bardziej precyzyjnego zaznaczania powieki górnej i dolnej. Ja szczególnie lubię takie pędzle do malowania dolnej powieki. Kavai jest odrobinę większy, niż Zoeva ale kształt jak widać taki sam. 

KAVAI 89 i ZOEVA 229
________________
Dwa pędzle duo fiber czyli z podwójnym włosiem. Służą mi do rozcierania cieni na powiece i do tworzenia takiej mgiełki koloru, bez wyraźnych granic. Kavai jest trochę większy, bardziej gęsty i bardziej zbity, niż Zoeva ale znów kształt wydaje się być taki sam. Włosie w mojej ocenie nie różni się wcale. 

KAVAI 88 i ZOEVA 228
________________
Pędzelki idealne do rozcierania cieni na powiekach lub do nakładania cieni na całą powiekę. Kavai jest mniejszy i mniej rozczapierzony ale moja Zoeva też jest już po wielu przejściach. Kiedyś była bardziej szpiczasta ale akurat w tym przypadku cieszę się, że zgubiła ten kształt. Teraz jest najlepszym pędzlem do rozcierania, jaki kiedykolwiek miałam. Kavai zostaje niestety w tyle w tej kwestii, chociaż nie mogę powiedzieć, że jest zły. 

Zauważyłyście, że końcowe numery są takie same? 


KAVAI 13 i ZOEVA 317
________________
Pędzle w tym przypadku różnią się od siebie zarówno pod względem kształtu, jak i funkcjonalności. Zdecydowanie lepsza jest Zoeva - cieńsza w przekroju i bardziej precyzyjna. Pędzlem Kavai można rozetrzeć kreskę na górnej powiece, albo namalować ją cieniem, natomiast do precyzyjnej roboty na brwiach słabo się nadaje. Są też zwolenniczki grubszych pędzli do takich czynności, więc jeśli takie lubicie, Kavai będzie okej. 

KAVAI 94 i ZOEVA 234
________________
Pędzle języczkowe do nakładania cienia na całą powiekę. Dobre do pigmentów sypkich i brokatów. Kavai jest minimalnie bardziej gruby i akurat mój egzemplarz jest trochę nieprecyzyjnie wycięty na końcach ale to w niczym nie przeszkadza. Obydwa pędzle dobrze wykonują swoje zadanie i są jak dla mnie na tym samym poziomie. 

KAVAI 83 i ZOEVA 223
________________
Dwie małe kuleczki do precyzyjnej roboty np. do przyciemniania zewnętrznego kącika oka, do rozcierania kreski na powiece lub do malowania dolnej powieki. Kavai jest minimalnie bardziej szpiczasty, przez co moim zdaniem pracuje się nim nieco lepiej.

KAVAI 85,86 i ZOEVA 226
________________
Pędzle typu smudger do rozcierania kresek. Najlepsze do smużenia, a więc przydadzą się do rozcierania eyelinera na powiekach np. na początku wykonywania makijażu typu smoky eye. Zarówno Kavai jak i Zoeva są do tych czynności świetne. 

KAVAI 91 i HAKURO H76
________________
Tutaj przychodzę z porównaniem do pędzla Hakuro, gdyż w Zoeva nie ma aż tak podobnego modelu. Myślę, że są to naprawdę łudząco podobne pędzle, które przydadzą się do miękkiego podkreślania dolnej powieki, albo do jej rozcierania w precyzyjny sposób. Wykonane z identycznego włosia. 

PODSUMOWANIE
________________
W sieci napotkałam kilka różnych opinii na temat pędzli Kavai. Jedne są skrajnie złe, drugie naprawdę pochlebne. Z czego to wynika? Myślę, że z osobistych preferencji, oczekiwań, umiejętności i też z doświadczenia związanego z użytkowaniem innych pędzli. Jeśli ktoś używał Zoeva lub Hakuhodo, to pewnie nie będzie oczarowany taką marką jak Kavai. To tak jak ze wszystkim - jeśli spróbujemy czegoś lepszego, to trudno będzie nam "przerzucić się" później na coś o niższym standardzie. Druga sprawa, to białe pędzle Kavai są wykonane z włosia koziego, które nie ukrywam - zachowuje się specyficznie. Jeśli nie jest połączone w pewnych proporcjach z włosiem syntetycznym, to może być upierdliwe w pielęgnacji. Z mojej strony mogę polecić do prania pędzli szampon Babydream z Rossmanna, który nie sprawia, że mamy ochotę od razu wyrzucić pędzle do kosza. Naturalne włosie bardzo dobrze na niego reaguje. 

Jeśli szukacie dobrych i tanich pędzli do makijażu, to jak najbardziej Kavai będzie trafnym wyborem. Porównałabym je do pędzli Hakuro, od których w zasadzie zaczynałam swoje przygody z makijażem. Mam je do dziś i mimo, że wiele osób na nie narzeka - ja nadal je lubię. W kilku przypadkach Kavai okazało się trochę lepsze od Zoeva, co uważam za spore osiągnięcie. Jest to jednak moja osobista uwaga i preferencja, więc to raczej kwestia indywidualna. Mój gust jeśli chodzi o pędzle skłania się jednak do błyszczących trzonków, czego brakuje pędzlom Kavai. Mamy tu całkowicie matowe modele, na których szybko widać ślady od podkładu czy innego produktu do makijażu. W ostatecznych rozrachunku mogę Wam je spokojnie polecić szczególnie, jeśli nie chcecie wydawać większej kasy na pędzle. Jeśli kupicie Kavai, to nie będziecie tego żałować. Pędzle dostępne są w sprzedaży TUTAJ klik.






KONKURS!
___________________

Macie ochotę na wakacyjny konkurs? Do wygrania zestaw 15 pędzli Kavai do pełnego makijażu twarzy i oczu. Co trzeba zrobić, aby wziąć udział w konkursie?

1. Polub na Facebooku stronę Puderek.com.pl(klik tutaj)
2. Napisz krótko w komentarzu pod tym postem na blogu bez jakiego kosmetyku nie wyobrażasz sobie lata i dlaczego. 
3. Zostaw swój adres e-mail. 
4. Możesz dołączyć do moich obserwatorów na blogu ale nie jest to warunek konieczny.
5. Konkurs trwa do 4 sierpnia 2015. Wyniki w ciągu 7 dni pojawią się w tym poście. Ze zwycięzcą dodatkowo skontaktuję się mailowo w celu ustalenia adresu do wysyłki nagrody. 



Viewing all 851 articles
Browse latest View live