Quantcast
Channel: HEDONISTKA
Viewing all 851 articles
Browse latest View live

5 TANICH I TRWAŁYCH KREDEK DO UST GODNYCH UWAGI: KONTURÓWKA ESSENCE LIP LINER, GOLDEN ROSE WATERPROOF LINER, MISS SPORTY MINI-ME LIP LINER, WIBO LONG LASTING LINER, LOVELY PERFECT LINE.

$
0
0
Kiedyś konturówek do ust używało się tylko do zaznaczania konturu warg, a środek był wypełniany pomadką. Ten sposób już dawno odszedł do lamusa i dobrze, bo do dziś pamiętam moją mamę, która zaznaczała brzegi ust ciemno-brązową kredką, a środek malowała pomadką w odcieniu różowym. Wyglądało to zabawnie, ale taki był trend. Dziś konturówek używamy do malowania całych ust i to naprawdę świetne rozwiązanie. Kredki są o wiele trwalsze od niejednej pomadki, poza tym można nimi dokładnie obrysować usta i znacznie je powiększyć. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby na taką konturówkę nanieść pomadkę. Uzyskamy wtedy jej większą trwałość, poza tym kolorystyczny efekt końcowy będzie ciekawszy. W dzisiejszym poście pokażę Wam 5 niedrogich i trwałych konturówek  w odcieniach "nude", które znajdziecie w większości popularnych drogerii. Okazuje się, że trwała i dobra jakościowo kredka nie musi być wcale droga!


Top - tutaj klik | Spódnica - tutaj klik

Od lewej:Essence Lipliner 07 Cute Pink // Lovely Perfect Line 1 // Wibo Long Lasting Liner 55 // Golden Rose Waterpfoof Lipliner  51 // Miss Sporty Mini-Me Lipliner 010


ESSENCE LIPLINER - KOLOR 07 CUTE PINK 
__________
To konturówka, którą już niejednokrotnie Wam polecałam. Jestem zachwycona jej formułą, trwałością, kolorem i ceną! Używam jej solo, kiedy chcę pół matowego wykończenia na ustach, albo w duecie z pomadkami lub błyszczykami. Niesamowicie przedłuża trwałość każdego nałożonego na nią produktu. Mam kilka odcieni, ale akurat ten lubię najbardziej (mam go na ustach w zajawce posta). To moja ulubiona konturówka spośród wszystkich zaprezentowanych. Dostępna w drogeriach Natura za około 5 zł.


LOVELY PERFECT LINE - KOLOR 1
__________
Wspaniała konturówka w subtelnym kolorze brudnego różu. Jest trwała, ale nie tak ekstremalnie jak dalej opisana Golden Rose. Uwielbiam jej kolor i to, że bardzo łatwo się nią maluje. Dosyć szybko się zużywa, ponieważ sama formuła kredki jest bardzo kremowa. Za tak niewielką cenę można jej to wybaczyć. Dostępna w Rossmannie za 5,99/szt.


WIBO LONG LASTING LINER - KOLOR 55
__________
Najciemniejszy odcień spośród omawianych tu konturówek. Jest to bardziej nasycony róż, który na ustach wypada lekko czerwonawo. Kolor na opakowaniu nijak ma się do ostatecznego efektu, czego osobiście bardzo nie lubię, bo to wprowadza w błąd przy kupnie. Kredka tępo się rozprowadza na ustach, ale jest za to bardzo trwała, nie rozmazuje się w ciągu dnia i stanowi świetną bazę dla innych pomadek lub błyszczyków. Plus za to, że dołączona jest do niej temperówka, a sama kredka jest bardzo wydajna. Jeśli jesteście fankami trochę ciemniejszych ust, to polecam akurat ten odcień. Do kupienia w Rossmannie za 5,19/szt.


GOLDEN ROSE WATERPROOF LIPLINER - KOLOR 51
__________
Jest to bardzo trwała kredka, która daje takie lekko "gumowe" wykończenie. To sprawia, że jest wodoodporna i naprawdę długo wytrzyma na ustach. Mam odcień 51, który jest takim szarawym, neutralnym różem. Lubię tą konturówkę za jej miękkość i to, że jest automatyczna. Nie trzeba jej temperować i to stanowi jej duży plus. Minusem jest na pewno słaba wydajność oraz to, że kredka łatwo się łamie i trzeba wysuwać bardzo małą ilość, aby tego uniknąć. Myślę, że pod względem trwałości może śmiało konkurować z innymi, o wiele droższymi kredkami, nawet marek selektywnych. Ja kupiłam ją na stoisku w Intermarche za około 9 zł/szt.


MISS SPORTY MINI-ME LIP LINER - KOLOR 010 TOFFEE
__________
Kolor nietypowy, ale ostatnio takie właśnie odcienie bardzo mi się podobają. Tak jak nazwa wskazuje jest to kolor Toffee czyli jasny, karmelowy brązik. Będzie wyjątkowo pasował blondynkom i rudym. Kredka ma kremową formułę i dobrze rozprowadza się na ustach. Jest wysuwana i trochę wolniej się zużywa, niż wyżej omawiane kredki. Dostępna w Rossmannie za 9,49/szt.



Wyżej omawiane kredki są dostępne w wielu odcieniach, więc polecam sprawdzić sobie na miejscu w drogerii jaki kolor będzie dla Was najbardziej odpowiedni. 

Używacie kredek do ust? Ja jestem ich wielką fanką i myślę, że teraz w ogóle przeżywają swój renesans. Jeszcze rok temu nie był to aż tak popularny produkt do makijażu, a raczej kojarzono go z epoką naszych mam. Cieszę się, że konturówki powróciły do łask, bo dzięki nim można w bardziej precyzyjny sposób podkreślić usta i nadać im pożądany kształt. Dajcie znać czy jakaś kredka z dzisiejszego postu zwróciła Waszą uwagę :-)


Robię małą wyprzedaż kosmetyczną, więc zapraszam na moje Allegro tutaj klik. 

Obserwujcie bloga, aby być na bieżąco z nowymi postami 



ZAKUPY KOSMETYCZNE: PĘDZLE NANSHY, SEMILAC, KWAS GLIKOLOWY BIELENDA, OLEJE BINGOSPA, KERASTASE OLEO-CURL, AMPUŁKI LOREAL ABSOLUTE REPAIR, THE BALM BALMSAI, MAXFACTOR FACE FINITY I INNI.

$
0
0
Jeśli lubicie podglądać kosmetyczne (i nie tylko) zakupy u blogerek, to dziś mam dla Was taki właśnie wpis. Pokażę dużo nowości, które w ostatnich tygodniach zasiliły moją kosmetyczkę.  Być może podpatrzycie coś, co również Wam się przyda. Ciekawe? To zapraszam do dalszej części posta. 



Wiecie, że lakiery hybrydowe całkowicie zdominowały mój manicure. Wciąż kompletuję nowe odcienie i głównie są to róże, fiolety, brzoskwinie i czerwienie. Zaciekawił mnie też ładny, miętowy Caribbean Sky 072 i matowy TOP, którego efekt chyba nie do końca mi odpowiada. Wkrótce na moim Instagramie zobaczycie nowe, paznokciowe stylizacje z użyciem nowych odcieni! Przy okazji lakierów do koszyka wrzuciłam też dużą butelkę Remover-a i Cleaner-a. Pilniki to coś, co bardzo szybko mi się zużywa, a żeby mani poszedł sprawnie i szybko muszą być ostre. Tradycyjnie wybrałam 100/180 i 80/100 - to według mnie dwa niezbędne modele. Fajnie, że w ofercie puderek.com można teraz znaleźć też Semilaki i akcesoria do mani. Dostępne są tutaj klik. 


Nadchodzi jesień, więc zaczynam swoją kurację kwasami. Mój ulubiony to zdecydowanie kwas glikolowy. Kiedyś byłam fanką migdałowego, ale zauważyłam, że nie wpływa tak korzystnie na moją skórę, jak właśnie kwas glikolowy. Po nim cera robi się rozjaśniona, gładka, jędrna i bardziej zwarta. Poza tym świetnie oczyszcza z zaskórników i spłyca blizny. Zużyłam już jedno opakowanie tego produktu, więc uzupełniłam zapasy. Przy zakupach od razu dobrałam jeszcze świetną maskę po eksfoliacji Nourishing & Regenerating tej samej firmy i maskę algową Face Algae Mask z cynkiem, która chyba nie była najlepszym wyborem. Bardzo mocno chłodzi skórę, bo zawiera mentol, poza tym zauważyłam, że po jej zastosowaniu wychodzą mi na twarzy nowe niespodzianki. Zdecydowanie lepiej sprawdza się maska cynkowa z Bingospa dostępna tutaj klik, poza tym była o wiele tańsza. Zestaw z Bielendy kupiłam na Allegro. Jeśli jesteście ciekawe jak krok po kroku wykonuję zabieg z kwasami, to zapraszam tutaj klik. Tam pisałam o kwasie migdałowym, ale z glikolowym postępuję identycznie. 


Już od dawna miałam ochotę wypróbować bardzo mocno reklamowaną maskarę Bourjois Twist Up The Volume. Tak samo było w przypadku tuszu Loreal False Lash Wings. Jeszcze ich nie otwierałam, bo na wykończeniu mam Loreal So Couture, która jest moją ulubioną maskarą na ten moment. Bourjois dostępna tutaj, Loreal tutaj


Ostro biorę się też za olejowanie moich włosów, które po lecie trochę się przesuszyły. Niestety plażowanie i słona, morska woda nie wpływa na nie jakoś wybitnie korzystnie. Uzbroiłam się w kilka olejów z Bingospa: ze słodkich migdałów, z kiełków pszenicy, z awokado, macadamia i z pestek moreli. Nigdy wcześniej nie miałam żadnego  oleju tej marki i jak na razie sprawdzają się bardzo dobrze. Więcej opowiem Wam o nich w aktualizacji pielęgnacyjnej moich włosów. Olejki dostępne tutaj klik. 


Jeśli jesteśmy już przy włosach, to skusiłam się też na produkt Kerastase Oleo-Curl (dostępny tutaj klik), który ma nadawać sprężystości włosom kręconym i grubym. Ma je dociążać, nawilżać i dyscyplinować. Wspaniały, cukierkowo-grejpfrutowy zapach czuć już przez kartonowe opakowanie - coś wspaniałego! Maska Loreal Intense Repair Expert (dostępna tutaj klik) kusiła mnie już od dłuższego czasu i czytałam o niej wiele pozytywnych opinii. Co prawda jest to maska na bazie protein, ale moje włosy też od czasu do czasu ich potrzebują. Prawdziwym hitem okazały się w moim przypadku ampułki z Loreal Expert Absolute Repair (dostępne tutaj klik). Wcześniej jakoś te wszystkie produkty w ampułkach średnio do mnie przemawiały. Nie wierzyłam w ich cudotwórcze działanie i przede wszystkim jak za taką pojemność, to płacimy dosyć sporo. Teraz sama przekonałam się, że naprawdę warto sobie zafundować taką kurację. Więcej napiszę Wam w aktualizacji pielęgnacyjnej moich włosów. 


Kolejny Tangle Teezer w mojej kolekcji i tym razem zakupiłam go z myślą o moich psinach. Jedna szczotka jest już właśnie całkowicie na zużyciu i tak, okazało się, że można zużyć Tangle Teezer. Ząbki strasznie się powykrzywiały i ogólnie szczota prezentuje się fatalnie. Nic dziwnego, bo używam jej do czesania moich psów tak średnio co 3 dni. Nie ma nic lepszego do czesania psich włosków jak Tangle Teezer. Wcześniej nienawidziły tej czynności, a teraz jest zupełnie inaczej. Szczotka nie ciągnie, nie szarpie i nie wyrywa włosów. Różowy egzemplarz o nazwie Baublelicious dostępny tutaj. (jakaś świąteczna limitowanka)


Pędzle Nanshy swego czasu zupełnie opanowały kanały na YouTube i byłam strasznie ciekawa ich jakości, bo zbierały same dobre recenzje. Miałam już styczność z tak wieloma pędzlami, że jakość Nanshy wydawała mi się całkiem niezła nawet "przez monitor". Z ciekawości zdecydowałam się na dwa komplety. Pierwszy to zestaw ze srebrnymi skuwkami Nanshy Masterfull Collection, na których wytłoczone jest logo marki, o perłowych trzonkach. Są to naprawdę rewelacyjne pędzle z syntetycznego włosia. Solidnie wykonane i ładne, choć wolałabym, aby skuwki były złote. W srebrnej kompozycji prezentują się po prostu zwykło i przeciętnie, takie "meeh". Drugi zestaw Nanshy Luxury Makeup Set to coś zupełnie nowego, bo same przyznacie, że kształt pędzli jest nietypowy. Ma to ułatwić ich trzymanie w palcach, co nie do końca uważam za jakoś specjalnie przydatne. Pędzle prezentują się już bardziej plastikowo, ale samo włosie jest dobre. Są znacznie lżejsze, niż zestaw ze srebrnymi skuwkami, poza tym rączki są krótsze. Myślę, że może to być świetny zestaw podróżny tym bardziej, że ma dołączoną kosmetyczkę, a raczej etui z przegródkami na każdy pędzel. Jeśli miałabym wybrać między tymi dwoma zestawami, to zdecydowanie wolę pierwszy, choć pewnie zjadą się zwolenniczki nietypowego kształtu z zestawu drugiego. Ogólnie pędzle są naprawdę godne polecenia i zgadzam się z większością pochlebnych opinii na ich temat. Zestawy dostępnetutaj klik, ale są też pędzle do kupienia osobno. 


Paleta The Balm Balmsai jest chyba jedyną paletą tej marki, której nie miałam okazji wypróbować. Te szablony na eyeliner i brwi pozostawię bez komentarza i bardzo szkoda, że w tym miejscu nie ma np. błyszczyków. Cienie jakością przypominają Nude Tude i bardzo podobają mi się te wyraziste kolory (niebieski i zielony). Neutralne cienie idealnie będą nadawały się do dziennego makijażu. Do mojej The Balm-owej rodzinki trafiły też 3 róże: Cabana Boy, Frat Boy  i Hot Mama. Lubię w nich to, że można ich używać też jako cieni do powiek. Kiedy mam jakiś szybki wyjazd i zapomnę paletki, to te róże genialnie sprawdzają się w makijażu oka. Na twarzy tak jak większość produktów The Balm spisują się idealnie. Ogólnie mam sentyment do tych śmiesznych, pin-upowych opakowań, które wbrew pozorom są bardzo solidne. Produkty The Balm dostępne tutaj klik. 


Na koniec dwa nowe podkłady. Niestety Bourjois 123 Perfect CC Cream (dostępny tutaj) całkowicie mnie rozczarował. Oczywiście wiem na czym polega idea kremu CC, ale ten kryje naprawdę bardzo słabo. Można powiedzieć, że lekko wyrównuje koloryt cery, więc dla osób z jakimikolwiek przebarwieniami odpada. Jednak nie to jest w nim najbardziej rozczarowujące. Nie lubię tego, że podkreśla absolutnie każdą, suchą skórkę, nawet taką, której gołym okiem nie widać i o której nie miałyście pojęcia. To go całkowicie dyskwalifikuje i leci u mnie na dno szuflady. Drugi podkład to Max Factor Face Finity (dostępny tutaj), który już jest całkiem niezły. Kryje przyzwoicie, wygląda na twarzy świetnie, tylko ten kolor Sand 60 (różowy piasek?) ma różowe podtony i odcina mi się na twarzy. Będę go mieszać z innymi, bardziej pomarańczowymi czy żółtymi podkładami, bo podoba mi się lekko wygładzający efekt, jaki daje na skórze. To za sprawą sporej dawki silikonów w składzie, ale o dziwo mojej skórze nie robią krzywdy.

_____________

I to wszystkie kosmetyczne nowości jakie w ostatnich tygodniach się u mnie pojawiły. Niedługo planuję pokazać Wam też kilka nowości w mojej garderobie. Wpadło Wam coś w oko? 

Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami 

8 ZASAD PIELĘGNACJI CERY, KTÓRYCH WARTO PRZESTRZEGAĆ.

$
0
0
Istnieją pewne ogólne zasady w pielęgnacji cery, których powinny przestrzegać posiadaczki każdego typu skóry. Jesteście ciekawe co warto robić, aby na długo zachować jej młody, świeży wygląd i nie pogarszać jej stanu? Dziś przygotowałam dla Was wpis, w którym dowiecie się o 8 pielęgnacyjnych zasadach, których trzymam się już od wielu lat. Myślę, że warto o nich wiedzieć! Zapraszam do dalszej lektury.  




ZAWSZE NA KONIEC DNIA WYKONUJ DEMAKIJAŻ 
__________
Pierwsza zasada, o której niby wszystkie wiemy, ale przyznajcie się, która z Was ma na sumieniu zaśnięcie w pełnym makijażu? Mi zdarzyło się to raz, wiele lat temu i do dziś pamiętam ten poranny widok. Zawsze miałam problemy z cerą, ale 24 godziny w makijażu okazały się dla niej zabójcze. Wiele tygodni doprowadzałam ją później "do ładu", bo niestety nagły wysyp niedoskonałości tego wymagał. Dlatego apeluję do Was, abyście zawsze pamiętały o wieczornym zmyciu całego makijażu, który zbyt długo pozostawiony na skórze może jej zaszkodzić. Do demakijażu twarzy używam aktualnie płynu micelarnego z Biodermy, który już mi się kończy, natomiast do demakijażu oczu zawsze stosuję płyny dwufazowe. Mogę polecić ten z Vichy i Dr Irena Eris.  Na koniec przemywam twarz jeszcze wodą z żelem Effaclar La Roche Posay.



PEELING 2 RAZY W TYGODNIU
__________
To kolejna zasada, której się trzymam już od wielu lat. Nie każdy peeling jest dobry i nie każdy będzie nadawał się dla naszej skóry. Musimy zadecydować, czy lepszy będzie taki z małymi drobinkami czy może enzymatyczny, który nie jest tak drażniący. Osobiście lubię stosować różne rodzaje peelingów na zmianę. Naprawdę warto mechanicznie złuszczać skórę, ponieważ makijaż będzie się na niej prezentował lepiej. Poza tym usuniemy martwy naskórek, który może przyczyniać się do powstawania niedoskonałości. Peelingi mają też właściwości rozjaśniające, co również ma wiele plusów dla cer z przebarwieniami i bliznami. Aktualnie używam trzech produktów naprzemiennie i jest to:

Ziaja Sopot Spa Peeling Enzymatyczny - trafiłam na niego przypadkowo w sklepie stacjonarnym Ziaja. Kosztował grosze, a naprawdę zachwycił mnie swoim działaniem. Wspaniale rozjaśnia skórę, wygładza ją, odświeża i usuwa mniejsze, "odstające" skórki na twarzy. Wcześniej jakoś niezbyt przychylnym okiem patrzyłam na peelingi enzymatyczne, bo z góry zakładałam, że mogą mnie "zapchać" i są słabe. Ten absolutnie obalił moją teorię i serdecznie Wam go polecam. Będzie świetny szczególnie dla skóry ze stanami zapalnymi i dla cer naczynkowych, których nie wolno traktować peelingami ziarnistymi. 

Sylveco Oczyszczajacy Peeling korund, skrzyp polny, drzewo herbaciane - to już peeling ziarnisty, który jest niby delikatny, ale potrafi dokładnie złuszczyć wszystkie odstające skórki. Mam go już bardzo długo i nadal coś tam w opakowaniu zostało, więc jest wydajny. 

Skin79 Crystal Peeling Gel - najdelikatniejszy peeling ziarnisty, który w bardzo subtelny sposób złuszcza naskórek. Może być dobry dla tych z Was, które mają ekstremalnie delikatną skórę, a jednak lubią od czas do czasu użyć peelingów ziarnistych. Peeling dostępny tutaj. 


MINIMUM RAZ W TYGODNIU GLINKA
__________
O zbawiennym działaniu glinek przekonałam się wielokrotnie. To, jak wspaniale oczyszczają i łagodzą wszelkie stany zapalne jest nie do opisania. Uwielbiam szczególnie glinkę zieloną, która dla mojej mieszanej i trądzikowej cery jest najlepsza. Zawsze po ciężkim dniu, w którym miałam jakiś wyjątkowo mocny makijaż lub po całonocnej imprezie, nakładam taką maskę i po jej zmyciu czuję, jak skóra na nowo zaczyna żyć. Myślę, że te z Was, które używają glinek wiedzą o czym piszę. Jeśli macie cerę naczynkową lub wrażliwą, to sięgnijcie po glinkę białą. Uczulam Was na to, aby z rozwagą je kupować np. na Allegro, bo już wielokrotnie spotkałam się z glinkami, które po rozrobieniu z wodą zupełnie nimi nie były. Osobiście bardzo lubię produkty Argiletz. 

FILTRY PRZEZ CAŁY ROK
__________
Bez względu na to jaki rodzaj cery posiadacie, powinnyście używać kremów z filtrami przez cały rok. Wiem, że to czasem trudne i sam dobór odpowiedniego kremu może być uciążliwy. Niestety nie wszystkie kremy współgrają z makijażem, poza tym niektóre bielą skórę i nieprzyjemnie ją natłuszczają. Ja od wielu lat używam La Roche Posay Anthelios XL Dry Touch i jestem z niego bardzo zadowolona. Nakładam malutką ilość wielości groszku na całą twarz, czekam do wchłonięcia około 10 minut i zaczynam makijaż.

PIJ DUŻO WODY
__________
Od kiedy zaczęłam zwracać uwagę na to, co jem i uprawiać sport, to również przykładam się do picia wody. Ma to bezpośredni wpływ na stan skóry - zarówno w przypadku tej tłustej, jak i suchej. Skóra mieszana i tłusta wbrew pozorom również potrzebuje nawilżenia, które dostarczane poprzez wcieranie kremów nie jest wystarczające. Skóra mieszana lubi się bardzo przetłuszczać i jej "nawilżanie" od środka może zminimalizować ten problem. Zatem warto pić dużo wody i ja akurat robię to regularnie.  

WYSYPIAJ SIĘ!
__________
Kwestia ilości godzin snu, potrzebnych nam do całkowitego wypoczynku jest kwestią indywidualną. Najlepiej jednak, aby młoda kobieta sypiała około 8 godzin. Już od wieków znany jest dobroczynny wpływ snu na urodę. Sama widzę po sobie, że jeśli "zawalę" noc i prześpię np. o 3 godziny krócej, to wyglądam rano łagodnie mówiąc "nieświeżo". Potrzebuję 8 godzin snu i choćby nie wiem co trzymam się tej zasady. 


OBOWIĄZKOWO KREMY POD OCZY
__________
Skóra pod naszymi oczami jest o wiele cieńsza, niż na twarzy i reszcie ciała. Warto traktować ją ze szczególną uwagą, bo to pod oczami zwykle pojawiają się pierwsze zmarszczki. Jeśli skóra w tych okolicach będzie niedostatecznie nawilżona, to szybciej pojawią się nieestetyczne zmarszczki, które trudno będzie usunąć. Dlatego warto już od wczesnych lat dbać o tą okolicę naszej twarzy. 

Rano stosuję aktualnie żel z Sanase Eye Contour, który jest bardzo lekki, żelowy i ładnie likwiduje poranne opuchnięcia. Świetnie spisuje się też pod makijażem. Był dostępny w sierpniowym beGlossy.

Wieczorem nakładam swój ulubiony krem pod oczy La Roche Posay Redermic R. To już moje kolejne opakowanie i nie zamierzam z niego rezygnować. Wspaniale nawilża, rozjaśnia i naprawdę spłyca drobne zmarszczki. Kupicie w aptekach.

Ostatnio zaopatrzyłam się też w krem-maskę do skóry wokół oczu z Ziaja Pro, którą widziałam w ulubieńcach Maxi. Niestety, zupełnie się u mnie nie sprawdziła. Doskonale zdaję sobie sprawę, że moja skóra nie najlepiej reaguje na parafinę w składzie, ale czasem używałam kremów, które ją miały. Nic się wtedy nie działo i uznałam, że pod oczami po prostu mogę stosować produkty z tym składnikiem. W przypadku tej maski parafina jest już na pierwszym miejscu i ogólnie skład jest średni. Już po pierwszej aplikacji zauważyłam, że w miejscu nałożenia kremu pojawiły się małe grudki. Przy ponownym użyciu zdarzyło się to samo. Zabawne, bo nigdy pod oczami i przy zewnętrznych kącikach nie miałam żadnych niedoskonałości. Moja skóra niestety nie lubi tej maski i oddam ją mojej mamie, która pewnie będzie z niej bardziej zadowolona. 

UNIKAJ PARAFINY W SKŁADACH KOSMETYKÓW
__________
Ostatni punkt nawiązuje do tej nieszczęsnej maski z Ziaji, o której pisałam wyżej. Nie każdemu parafina wyrządzi krzywdę, ale wiele osób, które znam ma z nią duży problem. Osobiście muszę bardzo uważać na ten składnik w kremach i produktach do makijażu, bo zwykle źle wpływa na moją skórę. To chyba jedyna substancja, która tak natychmiastowo pogarsza stan mojej cery i już po kilku godzinach widzę na niej dodatkowe grudki i ogólne podrażnienie. Dlatego zawsze uważnie przyglądam się składom i unikam kosmetyków z takimi oznaczeniami jak Paraffinum Liquidum czy Mineral Oil. Niestety w większości drogeryjnych kremów jest właśnie olej mineralny, ale też w kremach aptecznych czasem można go znaleźć. Jeśli podejrzewacie jakiś produkt o kilka dodatkowych pryszczy na buzi, to sprawdźcie skład pod kątem parafiny. Możliwe, że również jej nie tolerujecie. 

__________

Przestrzegacie wszystkich tych zasad? Jakie jeszcze mogłybyście tu dorzucić? 

↓↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓↓ 

SPÓŹNIENI, KOSMETYCZNI ULUBIEŃCY SIERPNIA 2015: BIAŁY JELEŃ KOZIE MLEKO, TRUSSARDI MY SCENT, ARDELL, ZIAJA PEELING ENZYMATYCZNY, DOVE PISTACJA I MAGNOLIA, THE BALM DOWN BOY I INNI.

$
0
0
W tym miesiącu ulubieńcy są wyjątkowo spóźnieni, ale jak to mówią "lepiej późno, niż wcale". Mam do pokazania kilka świetnych produktów, których używałam przez cały sierpień i tak jest do dziś. Jeśli jesteście ciekawe moich ulubieńców, to zapraszam do czytania dalej. 



DWIE ULUBIONE PALETKI
__________
Wpis z najlepszymi moim zdaniem paletkami do dziennego makijażu spotkał się z Waszym dużym zainteresowaniem. Mój wzrok zwykle przykuwają palety z brązami, uzupełnione ewentualnie jakimś bardziej szalonym kolorem do akcentowania. Takie palety z cieniami są po prostu uniwersalne, do wykorzystania każdego dnia, a i przy wieczorowym /smoky/ również zdadzą egzamin. Moje dwie, ulubione paletki z ostatniego miesiąca to The Balm Nude Tude oraz I Heart Makeup Naked Chocolate. Nic nie wskazuje, aby również w tym miesiącu było inaczej, bo co rano nawet nieświadomie sięgam po jedną z tych palet. Jeśli chcecie bliżej zobaczyć wnętrze palet i kolory, to odsyłam do starszego wpisu tutaj klik. 

PERFUMY TRUSSARDI - INNE NIŻ WSZYSTKIE W MOJEJ KOLEKCJI
__________
Zapach Trussardi My Scent jest dla mnie zupełnie nowy pod względem kompozycji. Zwykle nie wybieram tego rodzaju zapachów, ale ten ujął mnie swoją wielopoziomowością. Czasem jest tak, że perfumy rozwijają się na skórze i mimo, że pierwsza nuta nie powala, to następne są coraz bardziej interesujące. Tak jest właśnie z My Scent i polecam Wam go szczególnie na jesień. To połączenie nut kwiatowych z czymś eleganckim, co nadaje temu zapachowi wyjątkowego, otulającego uroku. Jeśli będziecie go wąchać w perfumerii Douglas, to koniecznie sprawdźcie męską wersję tego zapachu. Według mnie Trussardi Blue Land to jedne z najpiękniejszych, męskich kompozycji (coś w stylu Acqua di Gio).


RZĘSY ARDELL DEMI WISPIES
__________
Używam tego modelu już od wielu miesięcy i jeszcze nie znalazłam równie efektownych rzęs. Pięknie wyglądają na oku i uzupełniają wieczorowy makijaż. Można z nich zrobić połówki rzęs, które świetnie pasują do tzw. kociego oka. W sierpniu miałam kilka wieczornych wyjść i te rzęsy były w moim makijażu głównym akcentem. Dostępne tutaj klik. 

CIELISTA KREDKA ISA DORA EYEBROW LIFTER HIGHLIGHTING PEN
__________
Uwielbiam tą kredkę! Jeśli szukacie dobrej, cielistej kredki na linię wodną lub do "czyszczenia" dolnej granicy brwi, to koniecznie sprawdźcie Eyebrow Lifter od IsaDory. Używam jej codziennie. Dostępna w Douglas. 

RÓŻ THE BALM DOWN BOY
__________
Chłodny róż, który ładnie stapia się z moją karnacją. Ożywia i sprawia, że cera wygląda na wypoczętą i zdrowszą. Nadaje skórze taki młodzieńczy blask i za to go uwielbiam. Świetnie spisuje się też jako cień do powiek. Dostępny tutaj klik. 

BOURJOIS ROUGE EDITION VELVET - ODCIEŃ 09
__________
Jeden z moich ulubionych odcieni, jeśli chodzi o REV. To taki lekki koral, połączony z brzoskwinią. Nie będę rozpisywać się o tym jak bardzo lubię pomadki z tego serii - są genialne. Jeśli jesteście ciekawe kolorów na moich ustach, to zapraszam tutaj klik.  Tam też pisałam więcej o trwałości, formule i ogólnym wrażeniu.

KONTURÓWKA LOVELY PERFECT LINE 1
__________
Pokazywałam Wam ją w ostatnim poście z moimi ulubionymi, tanimi konturówkami (klik). Używam jej teraz codziennie, bo pasuje do większości makijaży i naprawdę ładnie podkreśla usta. Swoim kolorem przypomina trochę tą popularną, Inglot-owską konturówkę, która jest o wiele droższa. Za tak niską cenę warto wypróbować. Dostępna w Rossmannie. 


HIPOALERGICZNA EMULSJA DO HIGIENY INTYMNEJ BIAŁY JELEŃ - NAWILŻAJĄCE KOZIE MLEKO
__________
Chyba jeszcze nigdy na blogu nie poruszałam tematu płynów do higieny intymnej, a przecież to bardzo ważny produkt w kobiecej pielęgnacji.  Z uwagi na moją dużą sympatię do innych produktów marki Biały Jeleń (płyn micelarny, mydło w kostce czy żel do mycia twarzy), postanowiłam przetestować płyn do higieny intymnej z kozim mlekiem. Okazał się rewelacyjnym produktem, który nie podrażnia, jest wydajny i wspaniale pachnie. W składzie ma ekstrakt z koziego mleka, kwas mlekowy, pantenol, ksylitol i laktitol. Czy wiecie, że płyny do higieny intymnej z kwasem mlekowym  są świetne do mycia włosów i skóry głowy? Owy kwas pełni ważną rolę w stymulacji i odnowie ceramidów, a to one są składnikiem spoiwa wypełniającego przestrzenie w strukturze włosa. Kwas mlekowy świetnie oczyszcza też skórę głowy, lekko ją złuszcza, odżywia i nawilża. Więcej opowiem Wam w aktualizacji pielęgnacyjnej moich włosów, ale jeśli miałybyście okazję zakupić emulsję Biały Jeleń, to mogę Wam ją serdecznie polecić. Jak widać posiada wiele zastosowań. Dostępna w wielu drogeriach np. Rossmann, Natura, w supermarketach lub tutaj klik. 


ZIAJA SOPOT - PEELING ENZYMATYCZNY
__________
Wspominałam Wam o nim przy okazji ostatniego posta tutaj klik. Szybko okazał się moim hitem, jeśli chodzi o złuszczanie i jednoczesne rozjaśnianie oraz nawilżanie skóry. W składzie znajdziemy między innymi solankę sopocką, papainę, hydro-retinol oraz olej canola. Jest tani, bo kosztuje poniżej 10 zł, a działa jak profesjonalny peeling enzymatyczny. Kupiłam go w sklepie Ziaja. 

SKIN79 PORE DESIGNING MINIMIZING MASK - MASECZKA NA ROZSZERZONE PORY
__________
W ostatnim wpisie zupełnie zapomniałam Wam o niej wspomnieć, a jestem pod wrażeniem jej działania. Ma dziwną konsystencję pianki, mocno napakowanej powietrzem. Po rozsmarowaniu na skórze robi się kremowa i bogata. Przy pierwszym użyciu odczuwałam lekkie mrowienie, a nawet pieczenie, więc obawiałam się o jakąś reakcję alergiczną. Skóra po zmyciu tej maski jest tak gładka, odświeżona, rozjaśniona i miękka, jak po kwasie migdałowym. Faktycznie zmniejsza pory i używam jej teraz przed jakimś większym wyjściem, bo okazała się świetną maseczką "bankietową". Szkoda, że ma taką małą pojemność, bo jakoś lepiej czuję się, gdy maska ma minimum 200 ml. Dostępna tutaj klik. 


BALSAM DO CIAŁA DOVE MAGNOLIA I PISTACJA
__________
Nigdy nie pomyślałabym, że połączenie magnolii i pistacji będzie takie wspaniałe! W sumie na skórze ten zapach bardziej przypomina kokosowo-kwiatową nutę, która jest niesamowicie trwała. Kiedy używam tego balsamu nie stosuję już żadnych perfum, ani niczego, co daje dodatkowy zapach. Jego romat jest niezwykle dominujący i pachnie przez cały dzień. Tak, to możliwe i sama w to nie wierzyłam! Kiedy smaruję nim ręce i zakładam koszulę lub kurtkę, to zapach na materiale trzyma się aż do prania, co jest niesamowite. Jeśli lubicie takie apetyczne, otulające, wpadające w kokos zapachy, to koniecznie wypróbujcie ten balsam. Dostępny w Rossmannach i innych, popularnych drogeriach. Widziałam go też w supermarketach. 

__________

I to już wszyscy sierpniowi ulubieńcy. Jaki produkt ostatnio pozytywnie Was zaskoczył? 

↓↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓↓  

PIELĘGNACJA MOICH WŁOSÓW - AKTUALIZACJA SIERPIEŃ/WRZESIEŃ 2015.

$
0
0
Dziś zapraszam Was na kolejny wpis z aktualną pielęgnacją moich włosów. W ostatnich tygodniach wprowadziłam sporo nowości, ponieważ moje włosy ewidentnie tego wymagały. Jeśli zbyt długo używam jakiegoś produktu, to po prostu się do niego przyzwyczajają i nie reagują już tak dobrze. Dlatego staram się regularnie zmieniać i urozmaicać swoją pielęgnację, przy okazji sprawdzając działanie kosmetyków, które chciałabym dla Was opisać. Postanowiłam też zdradzić swój ulubiony szampon Babydream i skusić się na coś nowego. Był to niestety duży błąd, a skóra mojej głowy poważnie się zbuntowała. Jak to się skończyło? Więcej w dalszej części dzisiejszego wpisu, także zapraszam. 



ZDRADZIŁAM BABYDREAM...
____________
...i to był duży błąd. Jeśli czytacie mojego bloga, to doskonale wiecie, że szampon dla dzieci Babydream z Rossmanna jest moim wielkim ulubieńcem. Nie przepadam jedynie za jego mdlącym i męczącym na dłuższą metę zapachem, więc podczas ostatnich zakupów w Rossmannie skusiłam się na coś nowego. Nivea Baby czyli łagodny szampon i płyn do kąpieli miał być równie dobry, ale niestety już po pierwszym myciu włosów zauważyłam, że zaczyna mnie swędzieć skóra głowy. Poza tym włosy nie były dokładnie umyte i czułam się nieświeżo. Po drugim myciu głowa swędziała już coraz bardziej, a włosy przetłuszczały się w ekspresowym tempie. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że szampon Nivea pozostawię sobie do mycia pędzli i znów wrócę do śmierdziuszka Babydream. To jednak nie koniec tej historii, bo swędzenie głowy nie ustępowało nawet po odstawieniu szamponu, więc jak zawsze w tej sytuacji najlepsza okazała się płukanka z pokrzywy. 


PŁUKANKA Z POKRZYWY NAJLEPSZA NA SWĘDZĄCĄ SKÓRĘ GŁOWY, ŁUPIEŻ I PRZETŁUSZCZANIE WŁOSÓW
____________
Tak, nie ma nic lepszego, niż płukanka pokrzywowa na tego typu problemy. Zawsze pomaga mi w kryzysowych sytuacjach! Do takiej "ratunkowej" mikstury wystarczą dwie czubate łyżki suszonej pokrzywy, którą następnie zalewamy gorącą wodą. Myślę, że do takiego dzbanka mieści mi się około 1,5 litra wody. Nakrywam dzbanek spodeczkiem i zostawiam do wystygnięcia - później możecie jedynie odcedzić pokrzywę od płynu. Po umyciu włosów i  spłukaniu odżywki polewam dokładnie skórę głowy naparem z pokrzywy. Nie spłukuję go już wodą. Suszę włosy jak zawsze. Po dwóch takich "zabiegach" skóra głowy już zupełnie nie swędzi, a włosy się nie przetłuszczają. Suszoną pokrzywę kupicie w aptekach. 

Pamiętajcie,że takie właśnie przykre reakcje naszej skóry głowy mogą doprowadzić do nadmiernego wypadania włosów. Jeśli zauważycie taki problem po szamponie, odżywce lub innym produkcie, to warto w miarę szybko zareagować i nie dopuścić do rozwoju sytuacji. 


RAZ W TYGODNIU SZAMPON Z KWASEM MLEKOWYM
____________
W ostatnim poście z ulubieńcami wspominałam Was o emulsji do higieny intymnej Biały Jeleń z kozim mlekiem, której używam też do mycia włosów. Zawiera w składzie kwas mlekowy, który nie dość, że świetnie oczyszcza i delikatnie złuszcza skórę głowy, to jeszcze działa stymulująco na porost włosów i na ich jakość. Kwas mlekowy bierze udział w odbudowie ceramidów, które znajdują się we włosach. Ceramidy zapewniają włosom miękkość, odpowiednie nawilżenie, sprężystość i elastyczność, dlatego często są składnikami wielu masek i odżywek.  Emulsji używam do mycia włosów raz w tygodniu - w pozostałe dni stosuję Babydream. 


DWIE MASKI 
____________
Znalazłam dwie fantastyczne maski, których albo używam osobno, albo mieszam razem. Pierwsza maska to Bingospa z masłem shea i algami, która jest produktem emolientowym. Wspaniale zmiękcza włosy, wygładza je i po jej zastosowaniu czuję, że są odpowiednio nawilżone oraz dociążone. Zbyt częste jej używanie powoduje, że włosy są znów zbyt oklapnięte, więc "przerzucam" się na maskę Loreal Expert Intense Repair, której skład jest bardziej proteinowy. Sprawia, że włosy są lżejsze, bardziej sypkie i wracają do równowagi. Często mieszam ze sobą te dwie maski i takie połączenie emolientów z proteinami świetnie się u mnie ostatnio sprawdza. Widocznie tego potrzebują moje włosy na ten moment. Maska Bingospa dostepna tutaj, a Loreal tutaj. 


AMPUŁKI LOREAL POWER REPAIR LIPIDIUM
____________
Również wspominałam Wam o tych ampułkach w nowościach kosmetycznych. Dzięki nim przekonałam się do tego typu produktów, które nigdy jakoś nie wzbudzały mojego zainteresowania. Teraz wiem, że użycie takiej ampułki robi dużą, odczuwalną różnicę w wyglądzie włosów. Kiedy chcę, aby wyglądały bardzo korzystnie, to zaraz po umyciu włosów i osuszeniu ich ręcznikiem nakładam zawartość ampułki zaczynając od wysokości podbródka. Dokładnie rozprowadzam płyn i wmasowuję go we włosy. Zwijam je w koczek, nakładam czepek foliowy, okrywam ręcznikiem i rozgrzewam ciepłem suszarki. Robię to przez około 10 minut i później czekam jeszcze około 30 minut. Spłukuję i suszę jak zawsze. Ampułka przede wszystkim wygładza moje włosy i nadaje im niesamowity blask. Będę stosować je na wyjątkowe okazje. Z tego, co widziałam są już niedostępne tutaj, ale może jeszcze się pojawią. 


PRODUKTY BEZ SPŁUKIWANIA 
____________
Po spłukaniu standardowej maski nakładam produkt bez spłukiwania, który przede wszystkim ma pełnić funkcję termoochrony przed ciepłem suszarki. Ostatnio sięgam naprzemiennie po trzy kosmetyki:

Kerastase Oleo Curl - nie ma działania wybitnie wygładzającego, ale w dostateczny sposób dociąża moje włosy, zapobiega ich puszeniu i przede wszystkim wspaniale pachnie. Wystarczy niewielka ilość, aby pokryć całe włosy, które po wysuszeniu są mięsiste i ładnie lśnią. Zauważyłam, że produkt bardzo dobrze współgra z suszarką na obrotowej szczotce, o której pisałam tutaj klik. Po takiej stylizacji włosy są jeszcze bardziej wygładzone, ale nie oklapnięte. Produkt dostępny tutaj

Artego Feel & Shine - to już typowe serum na końcówki, ale ja wcieram je na całej długości włosów. Skład oparty przede wszystkim na silikonach, więc jeśli macie duży problem z puszeniem, to tego typu produkty będą zbawienne. Niestety nie wszyscy mogą pozwolić sobie na pielęgnację bez silikonów i ja również należę do tej grupy. Typowo naturalny produkt musi być naprawdę dobry, aby spełnił moje oczekiwania. Serum znalazłam w jakimś boxie typu BeGlossy, ale widziałam je w sprzedaży na Allegro. 

Schauma Cream&Oil Krem i Olejek - niegdyś znienawidzona przeze mnie odżywka bez spłukiwania - teraz ją uwielbiam! Cóż, potrzeby moich włosów wyraźnie ulegają zmianom. Kiedyś ten produkt niesamowicie je obciążał i zaraz po aplikacji miałam na głowie jeden wielki "oklap". Teraz odżywka wspaniale je dyscyplinuje, dociąża, nabłyszcza i wygładza. Aż nie do wiary, że taki zwykły, drogeryjny produkt tak fenomenalnie się u mnie sprawdził. Nie wiem, czy dla osób z rzadkimi, cienkimi włosami to będzie dobra odżywka, ale dla tzw. "puchaczy", którym ciężko dogodzić pod względem wygładzenia włosów może być idealna. Spróbujcie, bo odżywka jest szeroko dostępna w drogeriach i supermarketach. Może u Was też okaże się hitem.


OLEJOWANIE
____________
Nie wyobrażam sobie pielęgnacji moich włosów bez olejowania i to główny punkt całej imprezy. Aktualnie używam trzech olejków: awokado, makadamia oraz ze słodkich migdałów. Niedawno skończyłam wielką butlę oleju lnianego. Olejków używam osobno i nigdy ich nie mieszam ze sobą, bo nie mam zaufania do takich kombinacji. Wybieram dany olejek, nakładam obficie na włosy, przeczesuję je jeszcze plastikowym grzebieniem, związuję w warkocz i idę spać. Rano dokładnie myję. Teraz używam olejków z Bingospa i są całkiem w porządku - nie mam zastrzeżeń, a cena jest korzystna. Dostępne są tutaj. 


SPOSÓB NA "OKLAP" CZYLI SUCHY SZAMPON XXL BATISTE
____________
Lubię gładkie fryzury, bo takie włosy bardziej lśnią i wyglądają na zadbane. Od czasu do czasu mam jednak dosyć takiego przylizania i wtedy moją tajną bronią jest suchy szampon z Batiste XXL. Rewelacyjny produkt, który zwiększa objętość włosów! Wystarczy spryskać włosy u nasady, lekko poczochrać je palcami i ewentualnie przeczesać po wierzchu. Jak dla mnie to najlepszy spośród wszystkich suchych szamponów Batiste i suchych szamponów w ogóle. Pełni dla mnie bardziej rolę "push-up" dla fryzury, niż jej odświeżania. Nie jest tak sklejający i obciążający jak lakier. Szampon dostępny tutaj.


PŁUKANKA Z SIEMIENIA LNIANEGO
____________
Aktualnie stosuję ją raz w tygodniu. Do około 1,5 litra gotującej wody wrzucam 2 łyżki siemienia lnianego w ziarenkach i gotuję przez minutę, odstawiam do wystudzenia, ale nie za długo, aby roztwór zanadto nie zgęstniał. Po umyciu włosów i nałożeniu odżywki spłukuję ją właśnie tym naparem z siemienia lnianego, a następnie wszystko jeszcze raz spłukuję wodą (nie jest to tak skomplikowane, jak się wydaje). Uwielbiam siemię lniane również do picia, więc staram się regularnie przyrządzać taki napar. 


Tak prezentuje się moja aktualna pielęgnacja - mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam i rozpisałam Wam to z miarę logicznie. Było to dziś trudne, bo sąsiad właśnie urządził sobie swój prywatny festiwal muzyki disco polo. Jeśli jesteście ciekawe rozpiski z poprzednich miesięcy, to tradycyjnie zapraszam do zakładki "włosy"TUTAJ KLIK, gdzie wszystko można odnaleźć. 

_____________

Czy w mojej pielęgnacji znalazł się jakiś produkt, z  którym miałyście już do czynienia? 


↓↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓↓  


GOTOWA NA JESIEŃ CZYLI KILKA RZECZY, BEZ KTÓRYCH NIE WYOBRAŻAM SOBIE TEJ PORY ROKU: BOTKI Z FRĘDZLAMI, MIĘKKI SZAL, ŚWIECE ZAPACHOWE, COTTON BALLS I INNI.

$
0
0
Czy uwierzycie w to, że dziś pierwszy dzień astronomicznej jesieni? Nowa pora roku zawsze nastraja mnie do pewnych zmian. Robię porządek w szafie i w kosmetykach, odkopując rzeczy, które latem były ukryte gdzieś głęboko. Mimo, że uwielbiam ciepło, słońce i wakacje, to jesień może być równie wspaniała. Wszystko jak zwykle zależy od nastawienia. Jeśli spojrzeć na tę porę roku z perspektywy miękkich sweterków, gorącej herbaty z cytryną wypijanej przy kominku i leśnych spacerów wśród stosów różnokolorowych liści, to taka jesień da się lubić. Dziś napiszę Wam o kilku rzeczach, bez których nie wyobrażam sobie tej pory roku czyli będzie to taki mój jesienny niezbędnik. Jak zawsze zapraszam do dalszego czytania.




DUŻE, MIĘKKIE SZALE
__________
Jesień szczególnie uwielbiam za dwie rzeczy - skórzane ramoneski i miękkie szale, które wspaniale wyglądają z tego typu kurtkami. Mam ich wiele, ale najbardziej lubię dwa modele. Pierwszy to ten w kratę (dostępny tutaj klik) i jest to szal dwustronny. Spokojnie można go nosić także zimą i jest bardzo ciepły. Drugi to szal w kremowym kolorze (dostępny tutaj klik) i lubię go łączyć z jasnymi kurtkami. Zimny, przeszywający, nadmorski wiatr nie jest mi straszny!

BOTKI Z FRĘDZLAMI i PŁASKIE 
__________
Frędzle są modne już od jakiegoś czasu, ale szczególnie teraz opanowały salony obuwnicze. Niestety z tego typu ozdobą przy butach trzeba uważać, bo czasem może wyglądać nieco śmiesznie. Ja upolowałam ostatnio świetne botki z frędzlami, które choć są na wysokiej szpilce, to wspaniale prezentują się zarówno do spodni, jak i do spódniczki czy sukienki. Dostępne tutaj klik. 

Jesiennymi butami do biegania na zakupy czy po mieście, kiedy chcę coś na szybko załatwić, są płaskie botki. Myślę, że tego typu obuwie powinno znaleźć się w każdej, jesiennej garderobie. Szare botki zamówiłam tutaj klik, a czarne tutaj klik.

Koniecznie muszę zaopatrzyć się jeszcze w długie, dopasowane kozaki za kolano, najlepiej płaskie. Zamówiłam takie ostatnio na jednej ze stron, ale niestety są za krótkie i ciągle zsuwają mi się pod kolano. Wygląda to nieciekawie i chyba pierwszy raz nie jestem zadowolona z internetowych zakupów. A tak ładnie wyglądały na zdjęciu tutaj klik. Jeśli macie długie nogi (ale też nie takie znowu ekstremalnie długie), to nie polecam!



CZARNA TOREBKA ZE ZŁOTYMI DODATKAMI
__________
Nie wiem jak to jest u Was, ale ja wprost uwielbiam czarne torebki ze złotymi okuciami. Wygląda to bardzo elegancko, szykownie i pasuje do większości stylizacji. W swojej kolekcji mam kilka takich torebek, ale chyba najbardziej lubię tą ze zdjęcia. Mieści wszystko, co jest mi niezbędne, można ją przewiesić przez ramię i na pasku ma jeszcze element łańcuszka, który bardzo mi się podoba. Ilekroć mam tą torebkę ze sobą, to dostaję mnóstwo pytań o to gdzie ją kupiłam. Niestety ten model jest już niedostępny, ale bardzo podobną znalazłam tutaj klik.



DŁUGI PŁASZCZ
__________
Na mojej jesiennej wishliście znalazł się czarny, długi płaszcz, który oczywiście  zamówiłam. Okazał się dosyć ciepły i masywny, więc zostawię go sobie już raczej na zimę. Z takich lżejszych płaszczyków posiadam model w popielatym kolorze z ciekawym kołnierzem (dostępny tutaj klik). Jest aktualnie moim ulubionym płaszczem "na teraz" i noszę go codziennie.



SKÓRZANA RAMONESKA
__________
Jest to chyba moja ulubiona część garderoby już od wielu lat. Zawsze miałam dużo tego typu kurteczek, ale z czasem ograniczyłam się do czarnych i  neutralnych odcieni. Ramoneski uwielbiam nosić do jeansów, do rozkloszowanych spódnic i luźnych sukienek. Nadają całej stylizacji fajnego, rockowego charakteru, a taki styl jest mi bliski od kiedy pamiętam. Mój ulubiony model tej kurtki jest już niedostępny, ale bardzo podobne możecie obejrzeć tutaj klik.



JEANS!
__________
Jeans pod każdą postacią to coś, co uwielbiam, szczególnie jesienią. Cieszę się, że znów do łask powrócił taki "total jeans look". Zwykle długo szukam pasujących spodni, które będą wygodne  i do tego odpowiednie pod względem fasonu. W szafie mam kilkanaście par jeansów i szczególnie lubię te podarte na kolanie. Jesienią można je jeszcze nosić, bo zimą może być trochę za chłodno. Jest na to oczywiście rada - wystarczy pod takie spodnie założyć rajstopy. Ostatnio zamówiłam sobie jeansy trochę w ciemno  i okazały się idealne! Dobrze leżą i mają fajny kolor. Dostępne tutaj klik.



ŚWIECE ZAPACHOWE
__________
Mała rzecz, a potrafi całkowicie odmienić jesienny wieczór. To niesamowite, jak wspaniały klimat tworzy jedna, zapalona świeca, która do tego przyjemnie pachnie. Moja ulubione zapachy na jesień to: Champaca Blossom, Black Cherry i Strawberry Buttercream. Jeśli nie chcecie kupować od razu dużej świecy, to polecam wypróbować samplery lub woski do kominka, dostępne tutaj klik.

KLIMATYCZNE LAMPKI
__________
Nie spodziewałam się, że lampki, dostępne jakiś czas temu w Biedronce, będą cieszyły się tak ogromną popularnością. Tak zwane "cotton balls" wyglądają fantastycznie powieszone na lustrze, czy włożone w szklany wazon. Można je też powiesić na wezgłowiu łóżka. Tak naprawdę miejsc na lokalizację tego typu ozdoby jest wiele. U mnie wiszą sobie na lustrze i wieczorami tworzą wspaniały, przytulny klimacik. Takie lampki kupicie też na Allegro, pokazywałam je na moim Instagramie tutaj klik.



PERFUMY
__________
Mam kilka ulubionych perfum na jesień, ale jedne są wyjątkowo idealne tę porę roku. Pachną niezwykle intensywnie, elegancko i potrafią przyduszać przy zbyt obfitej aplikacji. Wystarczy niewielka ilość, a zapach utrzymuje się bardzo długo, szczególnie, jeśli zagnieździ się gdzieś we włosach. Uwielbiam perfumy Michael Kors Sexy Amber i do tego ten cudowny flakon! Szukajcie ich w Douglasie.



POMADKI
__________
Jesień to czas, kiedy sięgam po ciemniejsze pomadki. Jakoś latem niezbyt dobrze czuję się w czerwieniach i odcieniach burgundu. Planuję stworzyć osobny wpis na temat kosmetyków idealnych na jesień, natomiast już dziś zdradzę Wam, że jesienią szczególnie uwielbiam pomadkę Bourjois Rouge Edition Velvet Hot Pepper, Konturówkę essence Lip Liner w kolorze 15 Honey Berry i 08 Red Blush oraz Astor Color Last Vip Heidi 008 Spicy. Wszystkie te produkty kupicie w stacjonarnych drogeriach.


MIĘKKIE SWETERKI
__________
Lekkie ochłodzenie, to świetna okazja do tego, aby wyciągnąć z szafy miękkie sweterki. Szczególnie lubię takie opadające na jedno ramię, z dłuższym tyłem. Ten, który mam na sobie jest niezwykle przyjemny w dotyku, a pastelowy róż podkreśla resztkę mojej opalenizny. Sweterek dostępny tutaj klik. Muszę sprawić sobie jeszcze taki puchaty model, który również w tym sezonie będzie bardzo modny.



ZIELONA HERBATA
__________
Uwielbiam liściastą, zieloną herbatę. Wbrew pozorom nie każda dobrze smakuje i w niektórych przypadkach "rybi" zapach jest trochę odpychający. Głównie dlatego zwykle kupowałam zieloną herbatę z dodatkami typu cytryna czy pomarańcza w Rossmannie, ale ostatnio bardzo posmakowała mi zwykła, bez dodatków z Lidla. Zieloną herbatę popijam już od wielu lat i myślę, że jest to jeden ze zdrowszych nawyków, których tak długo się trzymam. Szczególnie lubię do niej wracać jesienią i zimą - jest to dla mnie taki popołudniowy rytuał. Zielona herbata podobno wychładza organizm szczególnie, jeśli jest pita z samego rana, ale osobiście tego nie doświadczyłam.

__________

Jestem bardzo ciekawa jakie rzeczy znalazły się w Waszym jesiennym niezbędniku. A może zainspirowałam Was do poczynienia zakupów? Dajcie znać, bo zawsze chętnie czytam Wasze komentarze. 

↓↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓↓  


5 MAKIJAŻOWYCH BŁĘDÓW, KTÓRE JESZCZE ZDARZA MI SIĘ POPEŁNIAĆ.

$
0
0
Publikacji odnośnie błędów w makijażu jest w internecie całe mnóstwo. Makijaż może nam bardzo pomóc, ale też ogromnie zaszkodzić, więc warto zwrócić uwagę na pewne zasady. Niby wszystkie wiemy jak się nie malować, ale czy mimo tego nie zdarzają się Wam wpadki? Ja muszę przyznać, że czasem sama siebie zaskakuję. Chcecie poznać 5 makijażowych błędów, jakie zdarza mi się popełniać? To zapraszam do czytania dalej.

ZBYT MOCNO PODKREŚLONE BRWI
________
Farbka do brwi Aqua Brow to świetny wynalazek, ale użyta w nadmiarze potrafi zrobić niezłe "kuku". Zwykle do makijażu brwi używam właśnie tego produktu, który naniesiony lekką ręką wygląda bardzo ładnie i naturalnie. Wystarczy jednak chwila nieuwagi i przerysowany efekt mamy gwarantowany. Wpadkę z brwiami zaliczam najczęściej wtedy, gdy mam dużo czasu na zrobienie makijażu. Nigdzie się wtedy nie śpieszę i mogę ze spokojem skupić się na każdym elemencie twarzy. To właśnie w takim przypadku brwi wychodzą mi zbyt mocne, zbyt ciemne i precyzyjne, co niestety wygląda sztucznie. Intensywne brwi sprawiają, że wyglądam bardzo groźnie, a przecież tak nie jest. Wniosek? Im mniej, tym lepiej - szczególnie jeśli chodzi o pomady, farbki lub konturówki do brwi, bo to z nimi najłatwiej przeholować.

ŹLE DOBRANY PODKŁAD
________
Testuję naprawdę mnóstwo podkładów. Kiedy kupuję coś nowego, to nie mogę się doczekać pierwszej aplikacji. Ma ona miejsce zwykle wczesnym rankiem, kiedy szykuję się do pracy i na zewnątrz panuje półmrok. Makijaż wykonuję więc w świetle sztucznym, co nie do końca pozwala mi ocenić czy podkład nie odcina się od szyi. Dopiero w drodze do pracy widzę w lusterku, że albo wyglądam zbyt różowo, pomarańczowo, albo co gorsza - trupio. Doskonale wiem, że nie powinnam nakładać na twarz nowego podkładu w świetle sztucznym, ale jakoś za każdym razem mam nadzieję, że produkt jest idealnie dobrany. Jak wiadomo wiele podkładów ciemnieje w kontakcie ze skórą, albo wytrąca dziwny kolor, który mimo nazwy "Ivory" jest raczej "Dark Sand". Wniosek? Nakładajcie nowy podkład w świetle dziennym. Lepiej odczekać kilkanaście minut i sprawdzić, czy produkt nie ciemnieje lub nie zmienia tonacji. Nawet najpiękniejszy makijaż oczu nie przyćmi odcinającego się od szyi podkładu.

POSKLEJANE RZĘSY
________
Jeszcze przed tym, kiedy odkryłam grzebyk do rzęs (o którym pisałam tutaj), często zdarzało mi się kończyć z posklejanymi rzęsami. Pierwsza warstwa tuszu to zawsze było zbyt mało, chociaż w rzeczywistości rzęsy prezentowały się właśnie idealnie. Ale nie, chęć ich pogrubienia była silniejsza. Przy kolejnych warstwach było już tylko gorzej i nawet żmudne rozdzielanie pojedynczych rzęsek igłą nie poprawiało sytuacji. W rezultacie rzęsy wyglądały ciężko, szybko traciły zalotkowy skręt i sprawiały wrażenie rzadkich, choć wcale takie nie były. Efekt pajęczych nóżek jeszcze czasem mi się zdarza, ale przed nałożeniem drugiej warstwy tuszu głęboko zastanawiam się czy właściwie jej potrzebuję. Wniosek? Zwykle jedna warstwa tuszu wystarczy, szczególnie w makijażu dziennym. Jeśli jednak nie możecie się opanować, to przed kolejną warstwą warto dokładnie przeczesać rzęsy grzebykiem. 

ZBYT DUŻO PUDRU
________
Posiadaczki cery tłustej pewnie znają ten ból. Chcę, aby moja skóra była jak najdłużej matowa i czasem przesadzam z ilością nakładanego pudru. Wtedy cera wygląda na przytłoczoną, nieświeżą i zmęczoną. Kiedyś efekt totalnego matu bardzo mi się podobał, ale to były inne czasy. Jakikolwiek błysk na twarzy kojarzył się jedynie ze spoconym czołem. Od kiedy panuje moda na rozświetlacz, to taka matowa, wręcz papierowa skóra jest przez niektórych wizażystów uznawana za błąd. Jak zwykle warto we wszystkim zachować równowagę i sama cały czas uczę się powściągliwości w nanoszeniu pudru. Wniosek? Wykonując poranny makijaż najlepiej nanieść puder jedną, cienką warstwą za pomocą puszku lub gąbeczki ruchem wgniatającym i ewentualnie dokonywać poprawek w ciągu dnia. 

ZBYT MOCNE KONTUROWANIE
________
Nie jestem fanką konturowania, ale kiedy mam na nie ochotę, to potrafię się nieźle wczuć. Z modelowaniem twarzy łatwo przesadzić szczególnie, jeśli ma się tak ostre rysy twarzy, jak moje. Poza tym napigmentowane produkty konturujące wymagają bardzo lekkiej ręki i oszczędnej aplikacji. Nieraz zdarza mi się jeszcze przecierać policzki chusteczką lub rozjaśniać konturowanie jasnym pudrem, bo po prostu czuję, że przesadziłam. Wniosek? Patrz punkt 1 :-)




Jak pewnie zauważyłyście, wszystkie moje błędy, które zdarza mi się popełniać, wiążą się z pewnym "nadmiarem". Tak naprawdę większość makijażowych błędów wynika ze zbyt hojnego nakładania na twarz kosmetyków, które w tak dużej ilości po prostu robią nam krzywdę. Cieszę się, że zdaję sobie chociaż sprawę z tych moich mejkapowych grzeszków i staram się je szybko naprawić. 

_____________

I teraz pytanie do Was - czy zdarzają się Wam jeszcze jakieś makijażowe wpadki? Może wiążą się z tym jakieś śmieszne historie? Czekam na Wasze grzeszki :-)

↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓


DZIWNE GADŻETY DO WŁOSÓW: MAGIC LAVERAG, PART PIZAZZ, HAIR YOGA, MONKEY BANDS, SPRING RINGS I MASAŻER DO SKÓRY GŁOWY.

$
0
0
Podczas domowych porządków znalazłam kilka dziwnych gadżetów do włosów. Postanowiłam pokazać Wam je bliżej tym bardziej, że są zupełnymi niewypałami i uważam ich zakup za stratę pieniędzy. Już po kilku podejściach wylądowały gdzieś na dnie szuflady i na pewno nie będę z nich korzystać. Jestem ciekawa czy miałyście z nimi jakieś doświadczenia. Zapraszam do dalszej części dzisiejszego wpisu.



MAGIC LAVERAG 
________
Kiedy pierwszy raz zobaczyłam w sieci ten dziwny gadżet do włosów, byłam totalnie oczarowana lokami, jakie można dzięki niemu zrobić. Na filmie instruktażowym wszystko wydawało się banalnie łatwe. Wystarczyło umieścić na tym plastikowym patyku kolorowy rulonik, następnie włożyć pasemko włosów do plastikowej pętelki i przeciągnąć włosy do środka kolorowego rulonu. Ha, żeby to było takie proste! Niestety przy pierwszych zabawach z Magic Laverag wyrwałam sobie całkiem pokaźną ilość włosów i w żaden sposób nie mogłam umieścić pasma w tym rulonie. Włosy strasznie się plątały i cały gadżet uważam za jedną, wielką, włosową porażkę. Być może moje włosy są za długie na takie wynalazki, a być może to kwestia samego gadżetu. Ja swój zamówiłam na Allegro i taki zestaw kosztował nie więcej, niż 20 zł. Możliwe, że jest nieoryginalny i to było powodem zupełnego niepowodzenia. 

W sieci znajdziecie wiele filmików, gdzie dziewczyny pokazują jak łatwo wyczarować wspaniałe loki za pomocą tego gadżetu i TUTAJ klik jest jeden z nich. Ja jednak należę do tej rzeszy użytkowniczek, które nie są z niego zadowolone i cała zabawa z nim wygląda mniej więcej tak: TUTAJ klik. (zabawa zaczyna się od 4:51).  


HAIR YOGA - DZIWNA ZAPINKA DO WŁOSÓW
________
Tą dziwną zapinkę do włosów znalazłam w zestawie "Hairgami", jaki kupiłam już dosyć dawno w chińskim markecie. W sumie miałam pewne przeczucia, że zawartość pudełka może być jednym, wielkim niewypałem. Jak zawsze moja intuicja mnie nie zawiodła. Zapinka, którą widzicie na zdjęciu miała w sprytny sposób wyczarować ciekawą fryzurę, a niestety jak dla mnie jest zupełnie bezużyteczna. Te elementy spinki wciąż się odpinają i ciężko tego uniknąć. Pomijam już fakt, że taki plastikowy gadżet we włosach wygląda dziwnie, ale gdyby był jeszcze funkcjonalny... Niestety ani na moich włosach, ani na włosach mojej mamy zupełnie nie zdaje egzaminu. Oczywiście na filmiku instruktażowym wszystko wygląda banalnie prosto. Zobaczcie TUTAJ klik (zacznijcie od 2:21 min.)


SPRING RINGS
________
To jeszcze nie koniec niewypałów z pudełka Hairgami. Kolejnym świetnym gadżetem jest tzw. Spring Rings. W zestawie dołączona jest nawet instrukcja jak tego używać. Próby umieszczenia tej spiralki we włosach za każdym razem kończą się u mnie tak samo czyli ogromnym bólem rąk. W końcu trzymanie ich w górze przez 15 minut, to nie lada wyczyn. Niestety nigdy nie udało mi się wykonać tak ładnej fryzury, jak  na dołączonym obrazku. Być może na krótszych włosach wyglądałoby to inaczej. Na filmie to takie łatwe TUTAJ klik. (od 5:20 min.)


MONKEY BANDS
_______
Jak tak teraz patrzę na ten gadżecik, to mam łzy w oczach ze śmiechu. Czego to ludzie nie wymyślą! To zwykły kawałek gumki, a na końcach przyczepione są dwie spineczki. Po co utrudniać sobie życie związując włosy zwykła gumką lub spinając je małymi klamerkami? Lepiej nasiłować się z tym pomysłowym gadżetem, próbując obwiązać go wokół kucyka. Chyba nie muszę dodawać, że wygląda to na włosach...dziwnie.


PART PIZAZZ
_______
To jeszcze nie koniec zawartości wesołego pudełeczka z super gadżetami do włosów. Tym razem pokażę Wam hit czyli coś, co przypomina nożyczki, a ma pomóc w zrobieniu zygzakowatego przedziałka. Niesamowity gadżet, ale przyznam, że taka fryzura w stylu Britney Spears najlepiej wychodzi zwykłym grzebieniem. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam ten gadżet, byłam pewna, że to jakaś ozdoba do włosów. Niestety prawda była bardziej okrutna. 


MASAŻER DO SKÓRY GŁOWY
_______
Tak naprawdę nic nie zastąpi  naszych palców przy masażu skóry głowy. Wydzielają ciepło, a więc jeszcze bardziej pobudzają krążenie. Taki gadżet jest jak dla mnie zupełnie zbędny. Poza tym końcówki od mojego "masażera" zaczynają się dziwnie łuszczyć i puszczać farbę. Raczej nie chciałabym mieć tego wszystkiego później na skórze głowy. Masażer można kupić w praktycznie każdym, chińskim sklepie, ale według mnie to zbędny gadżet. Co prawda może chwilowo przynosić pozytywne odczucia, ale tak jak wspomniałam wcześniej - lepsze będą do tego nasze własne palce. 

___________

Używałyście któregoś z pokazanych gadżetów? Jakie wrażenia? 

Zapraszam na mój Instagram TUTAJ KLIK, gdzie czeka na Was konkurs z marką Benefit - do wygrania kuferek kosmetyków :-)

↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓




JAK WYGLĄDAĆ DOBRZE MIMO ZMĘCZENIA?

$
0
0
Nam, kobietom zmęczenie towarzyszy w zasadzie na każdym etapie życia - począwszy od zarwanych nocy podczas zakuwania do egzaminów, a skończywszy na prowadzeniu domu i wychowywaniu dzieci. Faceci mają trochę lepiej, bo są w stanie znieść więcej. Poza tym nawet jeśli są zmęczeni, to nie odbija się to tak mocno na ich wyglądzie. U nas wycieńczenie, brak snu czy zarwana noc szybko pokazuje się na twarzy w postaci worków i cieni pod oczami, poszarzałej i podrażnionej cery lub zaczerwienionych oczu. Jak wyglądać dobrze mimo zmęczenia? W dzisiejszym poście o kilku moich radach, które mogą się Wam przydać.

PRYSZNIC, DOBRE ŚNIADANIE I KAWA
________
Kiedy dopada mnie zmęczenie, najlepszym "pobudzaczem" jest chłodny prysznic. Od razu czuję, że mam więcej energii. Po takim orzeźwiającym prysznicu najlepiej zjeść dobre, pożywne śniadanie. Kiedyś często wychodziłam z domu bez niego, co szybko okazywało się błędem. Nie miałam tyle siły, ile powinnam mieć, poza tym moja praca była o wiele mniej wydajna i efektywna. Od kiedy zaczęłam jeść śniadania moje samopoczucie jest o wiele lepsze! Zwykle rano robię szybką jajecznicę lub kanapki z wędliną i warzywami na pełnoziarnistym pieczywie. Kiedy mam ekstremalnie mało czasu, to wtedy jem płatki owsiane z mlekiem lub Pudding Chia. Oczywiście jak na prawdziwego kawosza przystało, nie wyjdę z domu bez wypicia dobrej kawy. Pamiętajcie, że śniadanie "nakręca" nas na cały dzień, więc jeśli miałyście ciężką noc tym bardziej warto je zjeść. 

PRZYGOTOWANIE TWARZY DO MAKIJAŻU
________
Jeśli odczuwacie duże zmęczenie, to warto przed wykonaniem makijażu przemyć twarz zimną wodą - to pomoże zminimalizować obrzęki i przy okazji pobudzi nas do działania. Na worki pod oczami najlepiej sprawdzają się schłodzone torebki herbaty. Wystarczy wrzucić je na chwilę do gorącej wody, a następnie schłodzić przez kilka minut w zamrażarce. Taki okład trzymam na oczach około 10 minut. Można przy okazji nałożyć na twarzy ulubioną maseczkę np. zwężającą pory ze Skin79, o której pisałam TUTAJ klik. Działa również rozjaśniająco, odświeżająco i wygładzająco, więc jest idealna w takich kryzysowych sytuacjach, przed nałożeniem makijażu. Możecie również zastosować płatki hydrożelowe zamiast torebek herbaty, które będą dodatkowo nawilżać i lekko napinać skórę. Koniecznie nałóżcie pod oczy nawilżający krem, ponieważ zmęczona skóra może się szybciej przesuszać i przy braku odpowiedniej pielęgnacji makijaż będzie prezentował się w miarę upływu dnia coraz gorzej. Ja ostatnio na dzień używam kremu Sanase, o którym pisałam TUTAJ klik.  Oczywiście nie zapomnijcie też o nawilżającym kremie pod podkład na całą twarz - mój ulubiony to La Roche Posay Hydraphase Intense Legere.



MAKIJAŻ
________
| Korektor pod oczy |

Bardzo ważnym etapem jest zakrycie cieni pod oczami i wszystkich niedoskonałości, które na tle zaczerwienionych i zmęczonych oczu mogą być jeszcze bardziej widoczne. Korektor pod oczy, który u mnie się dobrze sprawdza, to Loral True Match w odcieniu Vanilla. Ma ładny, żółty odcień, który fantastycznie znosi oznaki zmęczenia i zakrywa wszelkie zasinienie. Pamiętajcie, aby dobrze go przypudrować. Unikniecie wtedy zbierania się produktu w zmarszczkach i załamaniach powiek. 

| Korektor na niedoskonałości |

Jeśli natomiast chodzi o zakrycie niedoskonałości na skórze, to moim faworytem jest Catrice Camouflage Cream w odcieniu 020 Light Beige. Jest to produkt kremowy, mocno napigmentowany i zapewniający świetne krycie. 

| Podkład |

Podkład, który ładnie wygląda na zmęczonej cerze to np. Boujois Healthy Mix lub Dr Irena Eris Provoke Matt Fluid (mój test TUTAJ klik).To w zasadzie dwa podkłady, które rzadko mnie zawodzą , nawet w ekstremalnych sytuacjach. Ważne, aby kolor był dobrze dobrany do naszej skóry i raczej nie powinien wpadać w różowe tony, które niestety potrafią dodawać twarzy zmęczenia.

| Puder, róż, bronzer, rozświetlacz |

Przy zmęczonej cerze najlepiej używać pudru w żółtym odcieniu, który jeszcze dodatkowo zredukuje zaczerwienienia. Bardzo fajne tego typu produkty ma teraz w ofercie Inglot (pudry HD). Dodatkowo możemy lekko ocieplić twarz bronzerem np. Benefit Hoola lub nałożyć odrobinę różu np. Nickak. Ważne, aby twarz nie była zbyt blada i płaska. Dla fanek rozświetlenia ten punkt również jest obowiązkowy. Rozświetlacz naniesiony powyżej kości policzkowych zawsze ładnie ożywia twarz i nadaje jej zdrowszego, bardziej wypoczętego wyglądu. Aktualnie testuję kremowy rozświetlacz Benefit Whatt's Up i muszę przyznać, że jest rewelacyjny. 

| Cienie |

Makijaż oczu nie powinien byc zbyt ciemny, ale też nie może być bardzo jasny i niewidoczny. Na pewno warto postawić na roztartą kreskę na górnej powiece i mocniej wytuszowane rzęsy. Dobrze jest też użyć na całą powiekę ruchomą matowego, beżowego cienia, który wygładzi i powiększy powierzchnię powieki oraz ewentualnie podkreślić załamanie jasnym brązem. Pod łuk brwiowy można nałożyć jasną kredkę (ale nie perłową), co zapewni lekki efekt liftingu i jeszcze bardziej odświeży spojrzenie. Tą samą kredkę warto nanieść na linię wodną oka. Unikajcie cieni w kolorze fioletu, szarości, różu i pomarańczu. Te odcienie są zarezerwowane tylko dla MEGA wypoczętego spojrzenia. 

| Konturówka & Błyszczyk |

Jeśli chodzi o usta, to tutaj kolor nie ma jakiegoś większego znaczenia, natomiast najlepiej nałożyć na nie konturówkę i pociągnąć bezbarwnym lub różowym błyszczykiem - to połączenie zawsze świetnie się sprawdza. Mój ulubiony duet? Konturówka Lovely Perfect Line w odcieniu 1 i na to błyszczyk Bourjois 3D Effet 05 Rose Hypothetic. Lekki połysk na ustach doda życia twarzy i dodatkowo odświeży cały makijaż.




Jasne, nic nie zastąpi snu i to on jest naszym kobiecym sprzymierzeńcem. Nic tak dobrze nie wypływa na naszą urodę jak spokojnie przespana noc. Jeśli natomiast z jakiegoś powodu nie dane Wam było dobrze się wyspać, to mam nadzieję, że moje rady okażą się pomocne. Jeśli macie jakieś pytania, to śmiało zadawajcie je w polu komentarzy.

Jak zawsze czekam na Wasze sposoby, aby wyglądać lepiej mimo zmęczenia :-)


↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓


6 ZASKAKUJĄCYCH PRZYCZYN POWSTAWANIA NIEDOSKONAŁOŚCI NA TWARZY.

$
0
0
Odkąd na mojej twarzy zaczęły pojawiać się niedoskonałości, próbowałam wielu sposobów, aby się ich pozbyć. Szukałam też informacji na temat przyczyn powstawania zaskórników, pryszczy i ogólnie trądziku. Okazuje się, że problemy skórne nie są tylko związane z naszą gospodarką hormonalną i ogólnym stanem zdrowia. Kilka powodów, dzięki którym na twarzy pojawiają się niedoskonałości mocno mnie zaskoczyło i dziś postanowiłam Wam o nich napisać.

BAKTERIE NA TELEFONIE
________
Telefon to rzecz, która towarzyszy nam zwykle przez cały dzień. Ciągle go dotykamy sprawdzając co nowego dzieje się na naszych mediach społecznościowych, odpisujemy na smsy czy szukamy różnych informacje w sieci. Rzadko kto myje ręce za każdym razem, kiedy dotyka wyświetlacza telefonu, a to tam zbiera się najwięcej bakterii. Przykładając telefon do ucha podczas rozmowy wiele z nich przenosi się na nasz policzek i całą twarz, co może skutkować powstawaniem niedoskonałości własnie w tym miejscu. Sama kiedyś zauważyłam, że na prawym policzku mam zawsze większy problem ze skórą czyli właśnie tam, gdzie przykładam telefon podczas rozmowy. Dlatego warto od czasu do czasu oczyścić wyświetlacz np. przemywając go wacikiem nasączonym płynem do dezynfekcji. 

ZBYT CZĘSTE PEELINGOWANIE SKÓRY
________
Uwielbiam peelingi mechaniczne, enzymatyczne czy kwasowe, bo to dzięki nim moja skóra na nowo staje się pełna życia, a przebarwienia są coraz mniej widoczne. Usuwanie martwego naskórka jest szczególnie ważne przy cerze tłustej, mieszanej i trądzikowej. Nagromadzone komórki i nadmierna ilość sebum mogą powodować zatykanie porów, co skutkuje pojawieniem się zaskórników i pryszczy. Nie można jednak wykonywać takiego peelingu zbyt często. Okazuje się, że przesadzanie z ilością takich zabiegów może powodować powstawanie nowych niedoskonałości. Skóra będzie podrażniona i w obronie wyprodukuje jeszcze większą ilość sebum, co jak wiadomo pogłębia problem z trądzikiem. Ja robię peeling 2 razy w tygodniu - jeden ziarnisty i jeden enzymatyczny. Do tego raz na 2 tygodnie kwas glikolowy. Musicie same ocenić ile zniesie Wasza skóra. 

ZMIANA WODY LUB ZMIANA KLIMATU
________
Kiedyś bardzo często podróżowałam i zmiana wody do mycia oraz zmiana panującego klimatu miała ogromny wpływ na stan mojej cery. Przykładowo, kiedy przebywam w okolicach Wrocławia, moja skóra potrafi się nieźle zbuntować i to samo tyczy się również włosów, które mogą się puszyć lub nadmiernie przetłuszczać. Dlatego będąc gdzieś poza miejscem zamieszkania myję twarz w przegotowanej, butelkowanej wodzie, co do której mam pewność, że mi nie zaszkodzi. Co ciekawe,  moje ciało pozostaje obojętne na zmiany wody i klimatu - tylko twarz jest taka kapryśna.

SIŁOWNIA
________
Ćwicząc na siłowni dzielimy sprzęt z ogromną ilością ludzi. Jest to miejsce, gdzie zostawiamy mnóstwo zarazków! Dotykając sprzętu do ćwiczeń można przenieść bakterie na twarz, nieświadomie ocierając ją z potu. Jeśli macie możliwość, to dezynfekujcie ręce lub przecierajcie sprzęt ściereczką z bakteriobójczym płynem. Warto też zawsze mieć ze sobą swoją własną matę do ćwiczeń (np. do jogi). Wiem, że takie  dezynfekowanie sprzętu może być dla innych ćwiczących dziwne, ale warto to robić. Problem bakterii, które przenosimy na twarz może nas spotkać nie tylko na siłowni, więc najważniejsze, aby dokładnie myć ręce po powrocie do domu, a już na pewno nie dotykać twarzy brudnymi dłońmi.

PRODUKTY DO PIELĘGNACJI...WŁOSÓW!
________
Nawet nie potrafię zliczyć ile razy po umyciu głowy nowym szamponem lub nałożeniu nowej odżywki na moich skroniach pojawiło się mnóstwo podskórnych niespodzianek. Od razu łączę ten fakt z produktami do włosów i wyrzucam je do kosza. Lakiery utrwalające, suche szampony i olejki również mogą powodować powstawanie niedoskonałości i to nie tylko na twarzy. Problem może występować także na szyi, ramionach lub na plecach. Jeśli macie uzasadnione podejrzenie, że to produkt do włosów może pogarszać stan skóry - odstawcie go.

OLEJ NA PODUSZCE
________
Ten problem może dotyczyć osób, które niezbyt dobrze tolerują olejki w pielęgnacji twarzy. Ja niestety nie mogę ich używać, ponieważ moja skóra bardzo szybko reaguje alergią i podrażnieniem. Uwielbiam za to olejować włosy i robię to najczęściej na noc. Czasem niewielka ilość oleju może pozostawać na poduszce i w trakcie spania przenieść się na naszą twarz. Dlatego najlepiej związywać pokryte olejem włosy wysoko, w luźny koczek tak, aby nie dotykały bezpośrednio poszewki. 

_______________

A może znacie inne, nietypowe przyczyny powstawania niedoskonałości na skórze? Koniecznie podzielcie się nimi w komentarzach! 

↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓

MOJE ULUBIONE I NAJLEPSZE PODKŁADY, DO KTÓRYCH ZAWSZE WRACAM.

$
0
0
Bardzo lubię testować podkłady. Wprawdzie mam 3 swoich ulubieńców, ale wciąż jestem ciekawa czy jakiś podkład będzie mnie jeszcze w stanie pozytywnie zaskoczyć. Zawsze wracam jednak z pokorą do swojej złotej trójki, bo inne nie spełniają moich oczekiwań. Dziś pokażę Wam trzy podkłady o właściwościach kryjących, które uwielbiam i pewnie długo pozostaną moimi ulubieńcami. Może z moją pomocą odkryjecie swojego faworyta? 

Zegarek - Daniel Wellington TUTAJ klik  (na hasło "kosmetycznahedonistka" zniżka -15% do 31.10.15)


CATRICE ALL MATT PLUS - KOLOR 020
_________
To jeden z lepszych, drogeryjnych podkładów dla cery tłustej i mieszanej. Odkryłam go dosyć niedawno i początkowo nie byłam zachwycona jego kolorem. Dopiero na początku wakacji był idealnie dopasowany do mojej skóry i genialnie się z nią stapiał. Do plusów mogę zaliczyć to, że podkład ma lekką ale kremową konsystencję, przez co nie jest mocno widoczny na skórze. Matuje, wygładza i jest całkiem trwały. Bez przypudrowania wytrzyma u mnie około 2 godzin, co jest dobrym wynikiem. Kryje całkiem nieźle, choć najsłabiej z całej trójki moich ulubieńców. Lubię jego ładny zapach oraz to, że opakowanie jest szklane i posiada pompkę. Niestety podkład potrafi ciemnieć nawet o 2 tony, więc trzeba o tym pamiętać dobierając odcień. Mogę mu to jednak wybaczyć, bo po prostu ładnie wygląda na twarzy. Jeśli nie macie mocnych przebarwień i problemów z trądzikiem, to polecam. Dostępny w drogeriach Natura. 


BOURJOIS HEALTHY MIX - KOLOR LIGHT BEIGE
_________
Zanim postanowiłam go wypróbować, słyszałam o nim wiele pozytywnych opinii. Zawsze  jednak przed zakupem powstrzymywało mnie to, że podkład nie był stricte matujący, a miał działanie nawilżające. Ja niestety zawsze byłam niewolnicą nazewnictwa i jeśli podkład nie miał w nazwie "MATT", to z góry go skreślałam. Oczywiście było to błędne przekonanie, z którego właśnie wyleczył mnie Healthy Mix. Tak pięknie wyglądającego podkładu na skórze nigdy nie miałam. W zasadzie jeśli dobrze dobierzecie odcień, to potrafi się całkowicie wtopić. Ponad to bardzo dobrze kryje, a producent wcale nie podkreśla jego wybitnie maskującego działania. Na mojej mieszanej cerze utrzymuje się około 2 godzin bez przypudrowania, ładnie wypełnia rozszerzone pory i sprawia, że skóra nabiera zdrowego blasku. Nie zniechęcajcie się jego "rozświetlającym" działaniem - w rzeczywistości wygląda na twarzy bardzo korzystnie w każdym świetle. I piszę to z perspektywy osoby posiadającej cerę mieszaną, w kierunku tłustej. Ciemnieje trochę mniej, niż wcześniej wspomniany podkład Catrice. Myślę, że może zmienić kolor o 1 ton, więc lepiej wybrać nieco jaśniejszy odcień. Light Beige wpada zdecydowanie w żółtą tonację, co dodaje skórze bardziej wypoczętego, zdrowego wyglądu. Duży plus za przyjemny, ale nie nachalny zapach i szklaną butelkę z pompką. Jeśli jeszcze nie miałyście okazji go wypróbować, to polecam. Jest najlepszy w swojej klasie. Dostępny w wielu drogeriach takich jak Rossmann, Hebe. 


DR IRENA ERIS PROVOKE MATT FLUID - ODCIEŃ 210 IVORY
_________
Jeśli śledzicie mojego bloga od dłuższego czasu, to ten wybór nie będzie dla Was zaskoczeniem. Co więcej, jeśli ktoś pyta mnie w komentarzu o dobry podkład, to polecam właśnie ten. Doskonale zdaję sobie sprawę, że podkłady to naprawdę indywidualna sprawa i ciężko wskazać idealny podkład dla każdego. Jednak z doświadczenia wiem, że ten produkt sprawdza się u większości osób, którym go poleciłam. Dobrze kryje już przy jednej warstwie, ma ładny, neutralny odcień, nie pozostawia smug i nie schodzi plamami. Najbardziej zadziwiające jest to, że po kilku minutach od aplikacji zastyga na całkowity mat i nie ma już potrzeby go pudrować. Ja robię to dopiero po 2-3 godzinach. Jednak najważniejszym plusem, jaki idzie za tym podkładem jest to, że nie powoduje u mnie żadnych nowych niespodzianek na twarzy. Przy dwóch wyżej omawianych podkładach to się czasami zdarza, natomiast przy Provoke Matt Fluid nigdy. Skóra po zmyciu makijażu nie jest ściągnięta, wysuszona i podrażniona. Wręcz przeciwnie. To jakby kwalifikuje go do moich ulubieńców wszech czasów i raczej prędko z niego nie zrezygnuję. Szkoda, że jest dostępny w dosyć wysokiej cenie jak na podkład drogeryjny, ale jeśli jakiś produkt jest dobry, to nie zawaham się zapłacić więcej.  Kupicie go np. w Hebe. 


Od lewej: Bourjois Healthy Mix Light Beige, Dr Irena Eris Provoke Matt Pluis 210 Ivory, Catrice All Matt Plus 020 Nude Beige

I tak prezentuje się moja złota trójka, jeśli chodzi o podkłady. Jestem ciekawa czy jakiś produkt dołączy jeszcze do moich faworytów. Jeśli tak, to na pewno dam Wam znać!

______________

A jacy są Wasi podkładowi ulubieńcy? Koniecznie napiszcie jaki podkład się u Was najbardziej sprawdza. 

Codziennie możecie mnie znaleźć na Instagramie, więc zapraszam do obserwowania TUTAJ KLIK


TRZY ZABIEGI, KTÓRYM PLANUJĘ SIĘ PODDAĆ: LASER FRAKCYJNY FRAXEL, DEPILACJA LASEROWA, TRAGUS PIERCING.

$
0
0
Jesień to dla mnie ta pora roku, podczas której bardziej przykładam się do pielęgnacji twarzy i ciała. Jest to też czas długiego przesiadywania przed komputerem, wczytywania się w nowinki urodowe i zapisywania na swoją listę zabiegów, którym chciałabym się poddać. Tak naprawdę istnieją 3 zabiegi, głównie z zakresu medycyny estetycznej, które interesują mnie już od dawna. Jeśli macie podobne problemy do moich, to być może również tego typu zabiegi wskoczą na Waszą listę. Jeśli natomiast macie już doświadczenia z jakimś zabiegiem, to zapraszam do dyskusji w komentarzach.

USUWANIE BLIZN LASEREM FRAKCYJNYM
___________
Po wieloletniej walce z trądzikiem na mojej twarzy pozostało kilka blizn (małych dziurek w skórze). W zasadzie stosowanie kwasów (o których pisałam tutaj klik) spłyciło istniejące od wielu lat blizny o jakieś 80% i w tym momencie nie mogę narzekać na swoją skórę. Jednak jeśli jest zabieg, który pozwoli uzyskać jeszcze lepszy rezultat, to chciałabym z  niego skorzystać. Laser frakcyjny to jedna z metod, która pozwala na znaczne lub całkowite zniwelowanie nierówności na skórze (blizny po trądziku, blizny po urazach czy operacjach), do tego działa ujędrniająco i napinająco na skórę. Za pomocą lasera frakcyjnego można wygładzić zmarszczki, pozbyć się rozzstępów, przebrawień posłonecznych i rozszerzonych naczynek krwionośnych itp. Jak widać spektrum działania tego zabiegu jest bardzo szerokie i w zależności od mocy wiązki lasera oraz miejsca działania można uzyskać inny efekt. Laser tego typu wykorzystuje metodę dziurkowania skóry i jakby prowokowania jej do szybszej, bardziej skutecznej regeneracji. Rezultaty po takim zabiegu nie są widoczne od razu, a po około 3-6 tygodniach. Przebudowa kolagenu, która powoduje dalsze wygładzanie skóry będzie trwać od 6 do 12 miesięcy po zabiegu, więc dopiero wtedy zobaczymy ostateczny efekt. 

Nie ukrywam, że przeczytałam wiele publikacji o laserze i prześledziłam fora, gdzie dziewczyny wymieniają się swoimi doświadczeniami po zabiegu. Jak zwykle mam bardzo ambiwalentne odczucia, ponieważ niektóre historie kobiet, które opowiadały o bezsensownej stracie pieniędzy, a nawet pogorszeniu stanu skóry (nowe blizny, przebarwienia itp.) mrożą krew w żyłach. Z jednej strony chciałabym wygładzić swoją skórę i pozbyć się resztki problemu po trądziku, a z drugiej strony, na pewno nie byłabym zadowolona, gdy taki zabieg mógłby zaszkodzić. Wiem jednak, że każda skóra jest inna, istnieją też źli i dobrzy specjaliści, a poza tym rodzaj urządzenia ma również ogromne znaczenie.  Dlatego chciałabym poznać Waszą opinię o zabiegu usuwania blizn laserem frakcyjnym. Jeśli macie jakieś doświadczenia, którymi mogłybyście się podzielić w komentarzach (nawet anonimowo), to zapraszam do dyskusji pod tym postem.

DEPILACJA LASEROWA
___________
Pozostając w temacie lasera, to od wielu lat marzy mi się laserowa depilacja owłosienia. Kto lubi co drugi dzień golić włosy na nogach? Ja niestety nie należę do entuzjastek tej czynności. Czasem nawet przymusowo wskakuję w dżinsy, choć wolałabym założyć sukienkę, bo najzwyczajniej w świecie nie chce mi się depilować tych malutkich, odrośniętych włosków. Jest na to skuteczna metoda - depilacja laserowa. Światło lasera zostaje wychwycone przez barwnik włosa (melaninę), a następnie powoduje to podgrzanie jego struktury i w efekcie spalenie, co zapobiega odrastaniu. Zabieg laserem diodowym trzeba powtórzyć od 4 do 5 razy. To dlatego, że nie wszystkie włosy rosną równocześnie. Jedne są w fazie wzrostu i takie można skutecznie usunąć podczas pierwszego zabiegu, a inne w fazie uśpienia, dlatego laser nie jest w stanie ich zredukować. Włos z fazy uśpienia przechodzi po upływie około 3-8 tygodni w fazę wzrostu i wtedy laser ma szansę skutecznie na nie zadziałać, dlatego trzeba wykonać kilka zabiegów. Ostateczne rezultaty są zależne od doboru odpowiedniej mocy i czasu trwania impulsu. Tu oczywiście znów pojawia się kwestia odpowiedniego specjalisty i dobrego urządzenia. Zabiegiem można uzyskać trwałe, ale częściowe usunięcie owłosienia. Około 80-90% włosów już nie odrośnie, natomiast reszta może się pojawić, natomiast będą słabsze i zdecydowanie jaśniejsze. Brzmi zachęcająco, prawda? Na tego typu zabieg jestem w zasadzie w 100% zdecydowana i w najbliższej przyszłości planuję się mu poddać. Tak jak już wspomniałam - będzie to depilacja włosów na nogach, ale jeśli np. macie problem z wąsikiem czy owłosieniem na twarzy, to również możecie skorzystać z takiej metody. Jeśli macie jakieś doświadczenia - piszcie w komentarzach. 

TRAGUS PIERCING
___________
To chyba najprzyjemniejszy zabieg, któremu planuję się poddać. Kolczyk Tragus bardzo mi się podoba i w tym miejscu jeszcze nie miałam przekłucia. Lubię kolczyki, bo w przeciwieństwie do tatuażu można je szybko ukryć. Co nie zmienia faktu, że tatuaże również ogromnie mi się podobają i zrobione z pomysłem mogą zaskoczyć. Już od dawna wybieram się do Wrocławia, gdzie chcę zrobić piercing u Ewy z RLM, ale wciąż brakuje mi na to czasu. Myślę jednak, że na przełomie roku w końcu uda mi się odwiedzić stare śmieci i przy okazji zrobić "tragus piercing". Ewa wykonywała cały zabieg w filmiku na Youtube tutaj klik. 



__________________

Tak, jak już wspomniałam - jeśli macie jakieś doświadczenia z wyżej wymienionymi zabiegami, to zapraszam do dyskusji w komentarzach. A Wy? Na jakie zabiegi chciałybyście się zdecydować? 

↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓


DLACZEGO POWINNAŚ WYPRÓBOWAĆ "TONTOURING"? DZIŚ O TYM JAK OPTYCZNIE WYSZCZUPLIĆ TWARZ NA DŁUŻEJ.

$
0
0
Wszystkie dobrze znamy zalety modelowania twarzy. Makijaż z dobrym konturowaniem sprawi, że twarz będzie wyglądać na szczuplejszą i bardziej wyrazistą. Konturowanie wymaga pewnych umiejętności, odpowiednio dobranych kosmetyków i oczywiście zabiera sporo czasu przy porannym makijażu. Do tego cały efekt wymodelowania twarzy znika wraz z demakijażem. A gdyby tak konturowanie zachować na trochę dłużej? Jak to zrobić? Zapraszam do czytania dalej.

TONTOURING - o co chodzi?
____________
To nic innego, jak modelowanie twarzy za pomocą samoopalaczy. Metoda polega na aplikacji jaśniejszego samoopalacza na całą twarz, ewentualnie szyję i dekolt tak, aby nasz koloryt był równomierny na całej tej partii ciała. Następnie w miejscach, które zwykle konturowałybyśmy bronzerem nanosimy ciemniejszy samoopalacz. Najlepiej, aby był to produkt o lekkim zabarwieniu. Wtedy będziemy w stanie ocenić, czy samoopalacz został dobrze rozsmarowany. W ten oto sposób uzyskujemy  konturowanie i jeśli naniesiemy preparat na noc, to o poranku obudzimy się już z gotowym modelażem w stylu "tontouring".

ZALETY TONTOURINGU
____________
Nad zaletami takiej metody nie trzeba się długo zastanawiać. Uzyskujemy wyszczuplenie i wymodelowanie twarzy na dłużej, niż do wieczornego demakijażu - zwykle konturowanie samoopalaczem znika całkowicie po maksymalnie 7 dniach. Jeśli nie mamy problemów z cerą, to poranny makijaż może ograniczyć się do lekkiego wyrównania kolorytu skóry kremem BB lub pudrem i skupieniu się np. na makijażu oka. Konturowanie będzie widoczne pod lekką warstwą podkładu i tą czynność mamy z głowy. To pozwala zaoszczędzić trochę czasu, bo samo modelowanie zwykle zajmuje dosyć pokaźną część mojego makijażu. O ile dobrze nałożymy samoopalacz i będzie to produkt wysokiej jakości, to sama świadomość wykonturowanej twarzy bez użycia żadnego makijażu może poprawić nasze samopoczucie. Docenią to szczególnie wielkie fanki konturowania, które w ogóle nie wyobrażają sobie wyjścia z domu bez wykonania tego etapu w makijażu. Ostatnią zaletą będzie na pewno łatwość poradzenia sobie z tontouringiem samodzielnie. Jeśli zwykłe konturowanie nie sprawia Wam problemów i jesteście oswojone z dobrym rozcieraniem bronzera czy różu, to dokładne roztarcie samoopalacza również nie będzie trudne. 

WADY TONTOURINGU
____________
Wady są trochę mniej oczywiste, ale napiszę Wam z własnego doświadczenia co może być minusem w tego typu metodzie. Przede wszystkim nasza skóra musi być odpowiednio przygotowana na przyjęcie samoopalacza. Trzeba pamiętać o wykonaniu peelingu, poza tym cera nie może być przesuszona, ani podrażniona. Tak naprawdę kondycja naszej skóry powinna być idealna, w przeciwnym razie samoopalacz będzie wyglądał źle i może nas oszpecić. Nie każda cera dobrze zareaguje na przyjęcie samoopalacza. Ja u siebie niestety zauważyłam lekkie zapychanie i raczej zrezygnuję z nanoszenia produktu na całą twarz. Ewentualnie mogę spróbować nakładać jedynie ciemniejszy samoopalacz w miejscach konturowania, chociaż jak już wiele razy wspominałam - nie przepadam za modelowaniem twarzy. Ostatnim minusem, jaki zauważyłam, to nierównomierne ścieranie się samoopalacza, co może skutkować powstaniem plam, a nawet smug. Jest to natomiast kwestia indywidualna, zależna od rodzaju cery i jej stanu przed nałożeniem samoopalacza.

PRODUKTY DO TONTOURINGU
____________
Dobranie odpowiedniego produktu do całego zabiegu jest bardzo istotne. Jeśli mogłabym coś polecić, to na pewno samoopalacz w mleczku Sun Ozon na całą twarz, a w miejscach konturowania samoopalacz St. Moriz Dark, który jest w formie ciemnego żelu. Najlepiej, jeśli preparat do konturowania będzie miał ciemne zabarwienie tak jak samoopalacz z St. Moriz, bo dokładnie zobaczymy miejsce aplikacji i będziemy w stanie wszystko dobrze rozetrzeć. Do rozcierania ciemnego samoopalacza polecam pędzel typu Flat Top np. Hakuro H51, a do aplikacji jaśniejszego produktu na całą twarz wystarczą nasze dłonie. U mnie konturowanie przypada na boki czoła, brodę, miejsca pod kością policzkową oraz boki żuchwy, czasem też boki nosa i jego dolna część. Wszystkie te obszary pokazałam na powyższym Face Chart-cie. Swoją drogą znalazłam fajną aplikację na tablet o nazwie Glamzy 2, gdzie można wykonać własny face Chart np. produktami Inglota czy Mac. Dla fanek makijażu i wizażystek, to bardzo fajna sprawa.



DLACZEGO ZATEM POWINNAŚ WYPRÓBOWAC TONTOURING?
____________
Myślę, że to świetna metoda dla osób z nieskazitelną cerą, która jest dobrze nawilżona i nie ma żadnych większych problemów. Wtedy takie konturowanie samoopalaczami może być świetnym sposobem na bardziej trwałe modelowanie. Jeśli chcecie nadać swojej twarzy większej definicji i wyrazu, optycznie ją wyszczuplić i wysmuklić, to tontouring będzie alternatywą dla zwykłego konturowania bronzerem. Trzeba pamiętać jedynie o dobrym rozcieraniu produktów samoopalających, ale z tym można dojść do wprawy. Ostatnio miałam okazję kilka razy wypróbować tą metodę i przyznam, że nawet pod kryjącym podkładem rysy twarzy są bardziej wyraziste i zdefiniowane. Gdybym była większą fanką konturowania, to na pewno tontouring zagościłby na stałe w moich urodowych trikach.

____________________

Macie ochotę wypróbować "tontouring"? A może to zupełnie nie dla Was? Jestem też ciekawa Waszej opinii o konturowaniu i strobbingu - co wolicie? 


↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓


ULUBIEŃCY WRZEŚNIA: FUTRZANY SWETER HOUSE, DREWNIANY ZEGAREK WOODWATCHES, GLAMZY 2, SOK Z BURAKA I INNI.

$
0
0
Czas leci zdecydowanie zbyt szybko i co miesiąc dziwię się, że znów pora przedstawić Wam moich ulubieńców. Tym razem nie będzie tylko o kosmetykach (bo o nich pisałam w spóźnionych ulubieńcach sierpnia), ale również o ulubionej aplikacji i o soku z buraka. Gotowe na ulubieńców września? To zapraszam do dalszej części posta.




Zacznę od absolutnie ulubionego swetra, jaki ostatnio udało mi się kupić w sklepie House. Długo szukałam takiego białego futrzaka, który nie byłby "gryzący" i nieprzyjemny. Ten ma bardzo fajny fason, jest dłuższy i niezwykle miękki. Pokazywałam Wam go już na moim Instagramie w połączeniu z czarną, skórzaną spódniczką tutaj klik. Wczoraj widziałam równie ciekawy model w Mohito i przyznam, że jeszcze bardziej mi się spodobał. Na ten sezon planuję jeszcze zakup kilku swetrów w tym stylu. Może upoluję jakiś w kolorze pudrowego różu. Gdyby ktoś pytał, to jeansy dostępne tutaj klik


Kolejną rzeczą, która mogę zaliczyć do ulubieńców są kapcie z Pepco. Wyglądają zabawnie, są wygodne i dobrze trzymają się stopy. Widziałam kilka różnych wzorów, ale świnki wyjątkowo mnie urzekły. 


Zegarki to moje ulubione dodatki. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam gdzieś w sieci model Jord z drewnianą bransoletą, to od razu skradł moje serce. Nie dość, że bransoleta jest z jasnego drewna, to jeszcze tarcza ma różowo-opalizujący odcień. Zegarek w ogóle jest bardzo ciekawy, bo od spodu tarczy można obserwować jak działa cały mechanizm. Plus też za to, że zegarek jest automatyczny i podając rozmiar nadgarstka marka dopasuje nam szerokość bransolety. Zegarek przyszedł do mnie w pięknym, drewnianym opakowaniu i szybko, bo w około 3 dni robocze. Jeśli lubicie takie oryginalne, niebanalne i ciekawe zegarki, to polecam. Mój model to Maple & Lavender i możecie go zakupić tutaj klik. Są też inne wersje kolorystyczne zarówno jeśli chodzi o bransoletę, jak i tarczę. 


Po bardzo popularnych i rozchwytywanych lampkach Cotton Balls dostępnych w Biedronkach, przyszedł czas na równie urocze komody z wiklinowymi koszami. Przyznam, że Biedronka coraz bardziej mnie zaskakuje i czasem można zaopatrzyć się tam w fajne ciekawostki do domu. Komoda jest moim zdecydowanym ulubieńcem miesiąca - ładnie wygląda i służy mi jako stolik nocny oraz do przechowalnia drobiazgów (kremy do rąk, bielizna itp). Pewnie za jakiś czas wymienię materiałowe wkłady do koszyków na inny wzór. 


Jeśli chodzi o kosmetycznych faworytów, to zdecydowanie najczęściej i najchętniej sięgałam po konturówkę z Miss Sporty w kolorze Toffee. Nigdy nie przepadałam za takimi brązowymi odcieniami, jednak w połączeniu z delikatnie różowym balsamem Lolibalm z Benefit całość bardzo mi się podoba. Aktualnie praktycznie codziennie mam w ten sposób pomalowane usta. Konturówkę pokazywałam bliżej tutaj klik


Moim ulubionym bronzerem ostatnio jest Benefit Hoola. Ma wspaniały, matowy odcień, idealnie dopasowany do mojej karnacji. Nie odcina się, nie jest zbyt pomarańczowy czy żółty - to taki idealny kolor dla wielu typów urody. Świetnie się rozprowadza i trudno zrobić nim plamy. Co najważniejsze, nie zapycha mnie i nie powoduje reakcji uczuleniowej. To aktualnie jedyny bronzer, którego używam i jeśli wciąż szukacie ideału, to koniecznie zobaczcie go w Sephorze. 


Pozostając jeszcze w temacie makijażu, to nieźle wkręciłam się w aplikację Glamzy 2, dzięki której można wykonać swój własny Face Chart. Do tego możemy malować twarz popularnymi kosmetykami Mac, Inglot Czy Bobbi Brown. Odcienie produktów faktycznie są bardzo zbliżone do tych realnych, co już w ogóle jest świetnym rozwiązaniem. W aplikacji możemy stworzyć makijaż, który np. przyszedł nam do głowy i chcemy utrwalić naszą inspirację. Prace można zapisywać i w dowolnym momencie do nich wracać. Aplikacja jest darmowa, trzeba jedynie zapłacić za dodatkowe kolory kosmetyków i pędzli, których chcemy użyć. 


Ostatnim ulubieńcem jest sok z buraka, jabłka i marchwi, który bardzo często sobie popijam. Nie dość, że jest smaczny, to jeszcze bardzo zdrowy. Odkąd mam sokowirówkę, to zdecydowanie częściej piję soki robione w domu. Teraz dopiero doceniam ich smak, bo te kupne nie do końca mi pasowały. Były przede wszystkim zbyt słodkie. 

______________

I to wszystko na dziś. Do następnego :-) 

↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓


GRUBSZY I BARDZIEJ SPEKTAKULARNY WARKOCZ W KILKU KROKACH.

$
0
0
Dziś podzielę się z Wami moim ulubionym trikiem na gruby, spektakularny i robiący wrażenie warkocz. Nie musicie mieć wcale ekstremalnie grubych włosów, aby zachwycić jego objętością! Jeśli lubicie kłosy, francuzy lub inne, włosowe plecionki, to zapraszam do dalszej części posta. Pokażę Wam jak powiększam swój warkocz krok po kroku!

LUZOWANIE WARKOCZY
__________
Sposobem na powiększenie każdego warkocza, niezależnie od jego rodzaju (kłos, francuski itp) jest luzowanie. Co to takiego? Dowiecie się z poniższego tutorialu. Luzowanie najlepiej wygląda na niepocieniowanych włosach i na takich, które nie są bardzo śliskie. Posiadaczki włosów naturalnie kręconych oraz puszących się będą najbardziej zadowolone z efektu końcowego. Tak naprawdę każde, dłuższe włosy będą się nadawać, dlatego bardzo lubię tą metodę i polecam ją wszystkim moim koleżankom. 


KROK 1 
________
Jeśli chcecie wykonać taki naprawdę spektakularny warkocz, który swoją grubością będzie robił wrażenie, to najpierw warto zakręcić włosy. Ja preferuję metody naturalne takie jak kręcenie włosów na papiloty z gąbki (jak to zrobić krok po kroku pokazywałam tutaj klik), natomiast możecie użyć lokówki czy prostownicy. Ważne, aby włosy były bardziej spuszone, a nie ekstremalnie gładkie. To pozwoli wykonać większy warkocz już bez żadnego luzowania, poza tym włosy pofalowane lepiej trzymają ładny kształt warkocza. Ja do tego tutorialu nie kręciłam włosów, bo aż tak ekstremalnego efektu nie potrzebuję, jednak jeśli macie mniej gęste włosy, to warto tak zrobić. 

KROK 2
________
Po uwolnieniu włosów z papilotów spryskajcie je lakierem utrwalającym. Włosy będą mniej śliskie, więc lepiej utrzymają kształt warkocza. Najlepiej użyć lakieru nabłyszczającego, a nie np. suchego szamponu, ponieważ on zwykle bardzo matowi włosy. Następnie przeczesujemy włosy grzebieniem, aby nie były splątane. 

KROK 3
________
Zaplatamy włosy w warkocz. Najlepiej, aby nie był zbyt ciasny, ale też niezbyt luźny. Same dojdziecie do wprawy po jakimś czasie i wyczujecie jak to właściwie powinno u Was wyglądać. Ważne, aby gumką związać warkocz ciaśniej, niż zwykle. I zaczynamy luzowanie czyli trzymając za dół warkocza przy gumce delikatnie i powoli wyciągamy z jednej strony bok splotu. Trzeba to robić naprawdę wolno i delikatnie, aby włosy nie wyszły całkiem z gumki.

KROK 4
________
To samo robimy z drugiej strony warkocza czyli wyjmujemy bok splotu trzymając mocno za gumkę.


KROK 5
________
I znów wyciągamy bok splotu po drugiej stronie. Postępujemy w ten sposób do samej góry warkocza. Gumka może się trochę obniżyć, więc warto uważnie ją ściągnąć i jeszcze raz związać włosy. Na sam koniec jeszcze odpowiednio formujemy warkocz i układamy go tak, aby był możliwie jak najbardziej równy. Sposobów na luzowanie jest dużo i możecie np. zrobić tzw. rybi ogon, gdzie góra warkocza będzie najbardziej wyluzowana i idąc w dół warkocz będzie się zwężał. Ja pokazałam Wam takie ekstremalne poluzowanie warkocza, abyście mogły zobaczyć jak dużą różnicę to robi. 

KROK 6
________
Na koniec (opcjonalnie) delikatnie nabłyszczamy warkocz nakładając na niego olejek Mythic Oil z Loreal (dostępny tutaj klik). Możecie dodatkowo spryskać całość lakierem utrwalającym. I gotowe! Przy odrobinie wprawy będziecie zaskoczone jak ciekawie może wyglądasz Wasz warkoczyk :-) Polecam wypróbować tą metodę na kłosie - efekt jest rewelacyjny!

_____________

Wykorzystujecie ten trik na swoich warkoczach? Dajcie znać czy tutorial się Wam przyda.


↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓



9 JESIENNYCH POSTANOWIEŃ - JAKIE SĄ TWOJE?

$
0
0
Okres jesienno-zimowy to dla mnie zawsze czas poświęcony ogólnie pojętej "regeneracji". Latem zupełnie odpuszczam wszelkiego rodzaju ćwiczenia i nie mam czasu na poddawanie się jakimkolwiek zabiegom, a już nie wspomnę o braku chęci na najmniejszy wysiłek umysłowy jakim jest przeczytanie porządnej książki. Chyba już w czasach szkolnych zakorzeniło się we mnie przekonanie, że wakacje to czas totalnego luzu, a obowiązki zaczną się dopiero jesienią. Dlatego wraz z jej początkiem sporządziłam listę 9 postanowień, które zamierzam sukcesywnie realizować. Ciekawa jestem co będzie na Waszej liście i czy w ogóle macie w zwyczaju stawianie sobie takich sezonowych wyzwań. Być może moja lista zmotywuje Was do zmiany?

PRZECZYTAM MINIMUM 2 KSIĄŻKI W MIESIĄCU
__________
Nigdy nie byłam takim typowym molem książkowym, ale zawsze lubiłam czytać. Z książkami jest tak, że jeśli przez jakiś czas zupełnie z nich zrezygnujemy i przestawimy się na tryb filmowy, to później ciężko ponownie wrócić do pełnej skupienia lektury. Jednak nic tak nie rozwija i nie pozwala się oderwać od rzeczywistości, jak czytanie, dlatego planuję wielki "come back" do książek. Co prawda latem zdarzało mi się poczytywać różne poradniki i lekkie lektury, ale było ich mało i praktycznie nic z nich nie wyniosłam. Mam "ambitny" plan przeczytania 2 książek w miesiącu i zobaczymy jak mi pójdzie. Uwielbiam wciągające kryminały, zaskakujące biografie i szeroko pojętą literaturę faktu. Co polecicie?

ZACZNĘ UPRAWIAĆ WIĘCEJ SPORTU
__________
Lato totalnie mnie rozleniwiło pod względem aktywności fizycznej. A to było za gorąco, a to za wietrznie, a to deszcz padał i chyba szukałam wymówek. Złota, polska jesień to wspaniała okazja, żeby zacząć uprawiać sport i już powoli zaczynam regularnie jeździć na rowerze, biegać i ćwiczyć z obciążeniem. Na razie wyniki nie są imponujące, ale od czegoś trzeba zacząć. Myślę, że nie warto się początkowo mocno forsować i wystarczą drobne aktywności. Już kilkanaście minut jeżdżenia na rowerze potrafiło wpłynąć pozytywnie na moje samopoczucie. Nie ma nic lepszego na jesienną chandrę, niż ruch i pisze Wam to osoba, która nie przepada szczególnie za wysiłkiem kardio. Jednak wiem, że to naprawdę działa, dlatego będę starała się regularnie ćwiczyć. 

BASEN RAZ W TYGODNIU
__________
Chodzenie na basen to dla mnie zupełnie inna forma aktywności, niż bieganie czy rower. Pływanie dosłownie wyciąga ze mnie wszelkie złe emocje i wystarczy godzina, żeby się totalnie wyluzować. I to dosłownie, bo po intensywnym pływaniu mięśnie są tak zmęczone, że można poczuć się wyjątkowo błogo. Lubię to uczucie, dlatego w okresie jesienno-zimowym wracam na pływalnię, bo to świetna forma ruchu, która tak naprawdę sprawia ogromną przyjemność i nie powoduje większego zmęczenia. Poza tym pływanie genialnie wpływa na sylwetkę, a konkretnie ujędrnienie ciała. Temat chodzenia na basen jest dosyć kontrowersyjny, bo z jednej strony pływanie jest zdrowe, ale z drugiej chlorowana woda już nie do końca. Ciekawa jestem jakie jest Wasze zdanie w tej kwestii.

MASAŻ BAŃKĄ CHIŃSKĄ CO DRUGI DZIEŃ
__________
Uwielbiam tą formę masażu i u mnie przynosi zawsze spektakularne efekty, jeśli chodzi o ujędrnienie ud oraz redukcję cellulitu. Mój błąd polega natomiast na tym, że przykładowo przez 2 miesiące wykonuję takie masaże regularnie, a później zupełnie z tego rezygnuję. W efekcie cellulit znów powraca i cała wcześniejsza praca idzie na marne. Sama nie wiem dlaczego tak postępuję, bo doskonale wiem, że walka z cellulitem musi być regularna. Teraz na pewno przyłożę się do masowania bańkami, bo poza aktywnością fizyczną, to one najbardziej wpływają na wygląd moich nóg.

BĘDĘ SIĘ WYSYPIAĆ
__________
Kiedyś nie wyobrażałam sobie zasypiać o 1:00 w nocy, albo jeszcze później. W zasadzie zawsze byłam już w łóżku koło 23:00 i wystarczyło 5 minut, żebym zasnęła. Do teraz. Coraz częściej zdarza mi się kłaść spać o 3:00, co nie do końca dobrze wpływa na moje samopoczucie w ciągu dnia. Postanowienie? Minimum 8 godzin snu.

OGRANICZĘ CUKIER
__________
Aż wstyd się przyznać, ale słodzę kawę 3 łyżeczkami cukru i piję 2 kawy dziennie. Do tego soki, ewentualnie jakiś słodzony napój, słodka przekąska, domowe ciasto... To naprawdę przerażające ile cukru potrafię przyjąć w ciągu jednego dnia. Myślę, że pora to ograniczyć zanim jakoś negatywnie wpłynie na moje zdrowie.



WIĘCEJ RYB W DIECIE
__________
To zabawne, że mieszkając nad morzem naprawdę rzadko jem ryby. A przecież to tutaj są najsmaczniejsze, najświeższe i najbardziej dorodne, bałtyckie okazy. O właściwościach zdrowotnych ryb nie będę się rozpisywać, ale same pewnie dobrze wiecie jak genialny wpływ na nasz organizm mają kwasy omega. Dlatego będę starała się jeść ryby średnio 2 razy w tygodniu na obiad. 

ZROBIĘ PORZĄDEK W SZAFIE
__________
Nie wiem jak to jest u Was, ale kiedy mam chaos w szafie, to czuję duży, psychiczny dyskomfort. Zdaję sobie sprawę, że powinnam wszystko posegregować i pochować rzeczy letnie, a na pierwszy plan wysunąć już te jesienne i zimowe, jednak nie mogę się do tego zmobilizować. Obiecuję, że w poniedziałek wszystko uporządkuję. I mam nadzieję, że to będzie najbliższy (następny) poniedziałek. 

KUPIĘ NOWY KOMPUTER I DYSK PRZENOŚNY
__________
Myśl o zakupie nowego komputera strasznie mnie dręczy, bo z jednej strony mój staruszek doprowadza mnie już do szału, a z drugiej nie potrafię zadecydować jaki model chcę teraz mieć. Chyba pierwszy raz w życiu coś takiego mi się przytrafiło, bo nigdy nie miałam problemów z decyzjami, szczególnie w kwestii gadżetów i elektroniki. Pewnie takiego motywacyjnego kopa dostanę wtedy, gdy w najmniej oczekiwanym momencie mój komputer powie mi "sajonara". Kolejną rzeczą, na którą już naprawdę muszę się jak najszybciej zdecydować, to dysk przenośny/magazynujący moje zdjęcia i pliki, których jest całe mnóstwo. Byłoby naprawdę nieciekawie, gdyby wszystkie te rzeczy nagle przepadły i w myśl zasady "przezorny zawsze ubezpieczony" po prostu potrzebuję takiego dysku. Sama nie wiem dlaczego wciąż odkładam jego kupno, ale myślę, że to znów problem z wyborem odpowiedniego modelu. 

__________
Jakie są Wasze jesienne postanowienia? Może zainspirowałam Was do jakiejś zmiany? Czy uważacie, że robienie takich list z postanowieniami ma sens? Ja przyznam, że to naprawdę u mnie działa i czuję dużą satysfakcję, jeśli uda mi się "odhaczyć" większość punktów z listy. 


↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓


LIFEHACKS CZYLI PRZYDATNE TRIKI I ROZWIĄZANIA, KTÓRE POWINNA ZNAĆ KAŻDA KOBIETA.

$
0
0
Ile razy zapomniałyście założyć swetra z golfem przed makijażem i ubrudziłyście go podczas ubierania? Kotełek postanowił zrobić sobie legowisko w pobliżu ulubionej, czarnej sukienki? Nie macie pomysłu jak szybko odświeżyć swoje buty bez prania? A może ciągle mylą się Wam klucze do drzwi? W dalszej części dzisiejszego wpisu podzielę się z Wami kilkoma przydatnymi radami na rozwiązanie tego typu problemów. Będą to tzw. "lifehacks" czyli sposoby na ułatwianie sobie życia. Zapraszam do czytania dalej. 



SPOSÓB NA ZABEZPIECZENIE OBCASA
_________
Jeśli obawiacie się, że w drodze na ważne spotkanie uszkodzicie obcas w ulubionych szpilkach, to jest na to sprytny sposób. Wystarczy owinąć go taśmą izolacyjną, którą kupicie w każdym sklepie typu Castorama czy Obi. Najlepiej wybrać taśmę w kolorze obcasa, bo wtedy nie będzie się mocno rzucała w oczy. Szpilka zostanie dobrze ochroniona podczas spacerów przez starówkę, gdzie niestety często nasze buty mogą ulec uszkodzeniu. Później wystarczy jedynie zdjąć taśmę i nasz obcas jest uratowany!


JAK NIE UBRUDZIĆ SWETRA Z GOLFEM PODCZAS ZAKŁADANIA? 
_________
Ile razy zdarzyło się Wam zapomnieć o założeniu swetra z golfem PRZED nakładaniem makijażu? U mnie to notoryczne. Później już jest tylko gimnastyka z tym jak przełożyć golf przez głowę, żeby go nie pobrudzić. To samo tyczy się też ubrań z bardzo wąskim dekoltem. Przydatnym sposobem na to, aby uniknąć zabrudzeń jest zarzucenie na głowę chusty i wtedy możemy się już spokojnie ubrać bez żadnych "podkładowych" niespodzianek! Myślę, że taki sposób powinien być praktykowany również w przebieralniach sklepów z odzieżą, bo niejednokrotnie chciałam kupić sobie fajną sukienkę, natomiast miała już duże zabrudzenia od podkładu czy pomadki. 


JAK USUNĄĆ SIERŚĆ Z UBRAŃ BEZ ROLKI?
_________
Jeśli nie macie takiej typowej, klejącej rolki do czyszczenia ubrań z sierści i małych paproszków, które przylgnęły do odzieży, to świetnym sposobem jest owinięcie dłoni taśmą klejącą. Wystarczy wtedy kilka razy przyłożyć dłoń z taśmą do "owłosionego" miejsca, a wszystkie paprochy się do niej przykleją. 


SZYBKIE PRASOWANIE KOŁNIERZYKA PROSTOWNICĄ?
_________
Nie chce się Wam rozkładać deski do prasowania, żeby wyprasować kołnierzyk przy koszuli? Wystarczy wtedy użyć zwykłej prostownicy do włosów, która z powodzeniem zastąpi żelazko. Kołnierzyk będzie nienagannie wyprasowany w kilka chwil.


JAK ODŚWIEŻYĆ BUTY BEZ ICH PRANIA?
_________
Pomysł na tego typu odświeżanie butów i pozbywanie się niechcianego zapachu podsunęła mi jedna z moich Czytelniczek. Przyznam, że to naprawdę świetny patent. Jeśli nie macie czasu, ani możliwości wyprać butów, to świetnym sposobem jest spryskanie wnętrza buta suchym szamponem typu Batiste. Wszelkie przykre zapachy zostaną zniwelowane w łatwy i szybki sposób. Oczywiście jeśli macie więcej czasu, to można również wsypać do butów trochę sody oczyszczonej, która zadziała podobnie.

SZALIKI NA WIESZAKU
_________
Często miałam problem z uporządkowaniem swoich szalików i chust. Składałam je w kostkę, co trochę utrudniało mi ich szybkie odnalezienie. Rewelacyjnym sposobem na organizację szali jest wieszanie ich na zwykłych wieszakach. Nie dość, że są uporządkowane, to jeszcze mamy do nich łatwy dostęp i nie zajmują dużo miejsca. W ten sposób możemy wieszać też paski lub korale.


KOLOROWE KLUCZE
_________
Często nasze klucze wyglądają tak samo i trudno od razu odnaleźć ten, który będzie pasował do konkretnych drzwi. Możemy je oznaczać literkami, lub kupić specjalne, kolorowe nakładki. Jeśli jednak nie chcecie tego robić, to jest domowy sposób, z którym poradzi sobie każda kobieta. Wystarczy pomalować klucz lakierem do paznokci w ulubionym kolorze. Tak wyróżniony klucz szybko odnajdziemy wśród innych, znajdujących się np. na jednej smyczy. Kolory mogą być też skojarzone z konkretnym miejscem, aby łatwiej było zapamiętać który jest od czego. 

____________

Dajcie znać czy takie rozwiązania są dla Was przydatne. Chętnie poznam również Wasze sposoby na ułatwienie kobiecego życia!

↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓


LEKKIE I POPRAWIAJĄCE NASTRÓJ KOMEDIE ROMANTYCZNE NA JESIENNY WIECZÓR - MÓJ TOP 6.

$
0
0
Do dzisiejszego wpisu zainspirowała mnie niewątpliwie pogoda. Na dworze zimno, ponuro, deszczowo, ale od czasu do czasu lubię ten klimat. Taki jesienny wieczór miło spędzić oglądając coś lekkiego i poprawiającego nastrój, podjadając świeżo przyrządzony popcorn. Dlatego dziś chciałabym Wam polecić sześć ulubionych komedii romantycznych, które jeśli lubicie taki gatunek, na pewno obejrzycie z przyjemnością. Chętnie poznam też Wasze ulubione tytuły!

DZIEWCZYNA MOJEGO KUMPLA / My Best Friend's Girl (2006)
__________
Dosyć stary film, który pewnie doskonale znacie. Przyznam, że większość tych aktualnych komedii romantycznych zupełnie mi się nie podoba. Być może to za sprawą nowych twarzy, jeśli chodzi o obsadę, a aktorzy młodego pokolenia chyba nie do końca do mnie trafiają. Film "Dziewczyna mojego kumpla" to naprawdę lekka i przyjemna komedia, w której występuje świetna Kate Hudson i przystojny Dane Cook. Kate wcieliła się w rolę Alexis, która łamie serce swojemu koledze z pracy. Ten w odwecie postanawia umówić ją ze swoim najlepszym kumplem Tank'iem. Tank z kolei ma zniechęcić Kate do innych mężczyzn i sprawić, by z powrotem wróciła w ramiona jego kolegi. Jak to się dalej potoczy musicie zobaczyć same.  Film idealny na jesienny wieczór!

JAK STRACIĆ CHŁOPAKA W 10 DNI / How To Loose A Guy In 10 Days (2003)
__________
W roli głównej znów Kate Hudson, tym razem w parze z Matthew McConaughey. Kate gra Andie, która pisze artykuły do prasy kobiecej. Jej zadaniem jest opisanie klasycznych zachowań, które doprowadzają mężczyzn do szału. Ma rozkochać w sobie faceta i w ciągu maksymalnie 10 dni doprowadzić do tego, aby ją rzucił. Na imprezie poznaje przystojnego Benjamina, który akurat założył się ze swoim szefem, że w 10 dni rozkocha w sobie każdą kobietę. Zabawna historia i świetna gra głównych aktorów. Obejrzałam ten film już naprawdę wiele razy i z przyjemnością do niego wracam.

HOLIDAY / The Holiday (2006)
__________
Kolejna komedia z 2006 roku i tym razem w obsadzie Cameron Diaz, Kate Winslet, Jude Law oraz Jack Black. To dla mnie typowy, zimowy film, do którego zawsze wracam w okolicach świąt. Dwie młode kobiety są rozczarowane swoim życiem. Zamieniają się swoimi domami na święta i każda z nich trafia w zupełnie obcą rzeczywistość. Początkowo nie mogą się w niej zadomowić, jednak później odnajdują to, czego od dawna szukały. Komedia ma genialną obsadę i niesamowity klimat, który na pewno uprzyjemni każdy, jesienno-zimowy wieczór. No i Jude Law... Aww :-)

POWIEDZ TAK / The Wedding Planner (2001)
__________
Uwielbiam komediowe role Jennifer Lopez i podobnie jak Kate Hudson ma w sobie taką pozytywną energię. Jennifer w tym filmie wcieliła się w rolę organizatorki ślubów. Jest bardzo pedantyczną, zorganizowaną, ale też samotną kobietą, która sama w głębi duszy chciałaby już ułożyć sobie życie. Pewnego dnia trafia na przystojnego doktora (w tej roli Matthew McConaughey) i jest nim zauroczona. Szybko okazuje się jednak, że to właśnie jemu musi zorganizować ślub. Jak to się dalej potoczy? Warto obejrzeć. 

PLAN B / Thr Back-up Plan (2010)
__________
I znów w roli głównej Jennifer Lopez. Gra samotną kobietę, której zegar biologiczny zaczyna już coraz głośniej tykać. Niestety na horyzoncie nie ma odpowiedniego mężczyzny, więc decyduje się na sztuczne zapłodnienie. Oczywiście niedługo po tym poznaje świetnego faceta... Ich dalsze losy okraszone są śmiesznymi dialogami i ogólnie jest to kolejna, fajna rola Jennifer. 

NIGDY NIE BĘDĘ TWOJA / I Could Never Be Your Woman (2007)
__________
W rolach głównych Michelle Pfeiffer i Paul Rudd. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam ten film w telewizji, to początkowo nie byłam entuzjastycznie do niego nastawiona. Jednak po około 15 minutach niesamowicie mnie wciągnął, między innymi za sprawą satyrycznego ukazania kulisów Hollywood i zabawnych dialogów. Film opowiada o związku młodszego mężczyzny ze starszą kobietą i wszystkich tego konsekwencjach. Bardzo przyjemna i "prawdziwa" opowieść, która pokazuje, że różnica wieku tak naprawdę nie ma większego znaczenia. 


Miałyście już okazję obejrzeć te filmy? Jakie są Wasze ulubione, lekkie komedie romantyczne? A może zamiast filmu wolicie wieczór z książką? 

Ja wracam do swojego popcornu i włączam "Dziewczynę mojego kumpla" :-)

__________

↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓

SZCZOTECZKA SONICZNA DO MYCIA TWARZY BE BEAUTY Z BIEDRONKI - CZY WARTO JĄ KUPIĆ? CZY JEST TO ZAMIENNIK CLARISONIC MIA?

$
0
0
Kiedyś miałam już szczoteczkę soniczną do mycia twarzy i nie polubiłam się z nią. Dlaczego? Miała dosyć twardą nakładkę myjącą, która co prawda dobrze złuszczała naskórek, ale potrafiła okropnie podrażnić skórę. To zniechęciło mnie do dalszych przygód z takimi szczoteczkami i chociaż wszyscy wokół zachwalali Clarisonic, to ja pozostawałam wierna standardowym sposobom oczyszczania twarzy. Podczas moich ostatnich zakupów w Biedronce natknęłam się na taką właśnie szczoteczkę marki Be Beauty, więc postanowiłam zaryzykować i kupiłam ją. Jeśli jesteście ciekawe jak się u mnie sprawdziła, to zapraszam do czytania dalej. 




PO CO CI SZCZOTECZKA SONICZNA DO MYCIA TWARZY?
_________
Pewnie wiele z Was zadaje sobie to pytanie. Przecież można dokładnie umyć skórę twarzy używając żelu, peelingu czy płynu micelarnego. Oczywiście, szczoteczka soniczna to nie jest coś niezbędnego, ale warto ją mieć z kilku powodów. Przede wszystkim takie urządzenie wykorzystuje fale soniczne, które umożliwiają jeszcze bardziej dokładny demakijaż, niż podczas zwykłego mycia. Taka szczoteczka zapewnia skórze masaż, a więc działa też  ujędrniająco i relaksująco. Dzięki niej w bardzo szybki i sprawny sposób usuniemy niechciane, odstające skórki, których trudno się pozbyć podczas zwykłego peelingu. Poza tym potrzeba znacznie mniej żelu myjącego, ponieważ szczoteczka potrafi spienić nawet minimalną ilość produktu. Tak więc jeśli oczekujecie efektywnego mycia i przy okazji masażu twarzy, to taka szczoteczka będzie niezastąpiona.


SZCZOTECZKA BE BEAUTY vs CLARISONIC MIA 2
_________
Nie da się ukryć, że szczoteczka z Biedronki jest łudząco podobna do szczoteczki kilkukrotnie droższej, a mowa tu o Clarisonic Mia 2. Osobiście nie używałam tego modelu, więc nie odniosę się do działania, ale miałam okazję widzieć Clarisonic na żywo i faktycznie podobieństwo jest ogromne. Clarisonic ma w komplecie wymienne końcówki w zależności od typu cery i jej stopnia wrażliwości, natomiast do szczoteczki z Biedronki możemy sobie takie końcówki dokupić. Niestety szczoteczka Be Beauty jest na dwie baterie, co jest dla mnie dużą wadą. Natomiast Clarisonic ma w zestawie ładowarkę, którą podłączamy do prądu. Jeśli od dłuższego czasu zastanawiacie się nad inwestycją w Clarisonic, to myślę, że warto na początek wypróbować coś tańszego typu Be Beauty. Zobaczycie czy w ogóle taka forma mycia Wam odpowiada. Jeśli macie osobiste porównanie szczoteczki z Biedronki i Clarisonic, to zachęcam do podzielenia się wrażeniami w komentarzach. 

JAKIE SĄ MOJE WRAŻENIA Z UŻYWANIA SZCZOTECZKI BE BEAUTY?
_________
Muszę przyznać, że moja opinia odnośnie tej szczoteczki jest podzielona. Wspaniale usuwa wszystkie suche skórki, które są widoczne pod makijażem. Kiedy mam ważne wyjście i chcę dobrze wyglądać, to użycie takiej szczoteczki jest obowiązkowe. Skóra jest fenomenalnie wygładzona i to uczucie czystości oraz odświeżenia jest naprawdę ogromne. Po umyciu twarzy tą szczoteczką mam wrażenie, że skóra jest bardziej napięta i jędrna. Jednak są też pewne minusy, które sprawiają, że nie będzie to urządzenie po które sięgnę codziennie. Przede wszystkim zauważyłam, że po każdym użyciu takiej szczoteczki moja skóra zaczyna wydzielać bardzo dużo sebum. To prawda, że cera mieszana i tłusta wymaga łagodnej pielęgnacji. Mechaniczne działanie szczoteczki potrafi nieźle zirytować skórę, której reakcją obronną będzie wyprodukowanie jeszcze większej ilości sebum. Uważałabym również na stosowanie szczoteczki, kiedy mamy na twarzy jakieś stany zapalne, ropne wypryski i zaogniony trądzik. Tak jak w przypadku zwykłego peelingu można roznieść sobie wszystko na większej powierzchni skóry i pogłębić problem. Minusem może być również konieczność wymiany nakładki myjącej po 90 dniach, do tego dochodzi też wymiana baterii, więc koszt amortyzacji rośnie. Biedronkowa szczoteczka będzie używana przeze mnie co najwyżej raz w tygodniu oraz wtedy, kiedy chcę, aby mój podkład prezentował się na twarzy wyjątkowo dobrze. Oczywiście będę musiała wtedy pamiętać o dokładnym zmatowieniu skóry, ponieważ tak jak już wspomniałam - po użyciu szczoteczki moje sebum lubi się uwalniać w większym stopniu. Jestem ciekawa jak to urządzenie będzie sprawdzać się w przypadku cery suchej, ponieważ przy normalnej na pewno zda egzamin. Szczoteczka dostępna jest aktualnie w Biedronkach, w cenie 49,99 zł. Są też dwa kolory - różowy i biały. 


CZY WARTO KUPIĆ TAKĄ SZCZOTECZKĘ?
_________
Jeśli naprawdę lubicie solidnie oczyszczać Waszą skórę, a ona nie reaguje na takie oczyszczanie alergicznie, to naprawdę warto wypróbować tego typu szczoteczkę. Nakładka myjąca jest bardziej miękka i delikatna, niż w mojej pierwszej szczoteczce, która zniechęciła mnie do takich gadżetów. Takie soniczne oczyszczanie na pewno spodoba się osobom, które walczą z trudnymi do usunięcia suchymi skórkami. Odczujecie też wyraźną różnicę w gładkości skóry i jej napięciu. Szczoteczki można używać też na całe ciało, więc myślę, że za tak niską cenę warto się skusić. 

_________________
A jak to jest z Wami - używacie/używałyście takich szczoteczek do mycia twarzy? 

↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓

DLACZEGO UWIELBIAM CZYSTEK? EFEKTY PICIA HERBATY Z CZYSTKA.

$
0
0
Lubię pić różnego rodzaju zioła i zawsze z zaciekawieniem przyglądam się trendom w ziołolecznictwie. Ostatnio bardzo "modnym" ziołem stał się czystek, który opanował internet. Wszyscy rozpisywali się o jego cudownych właściwościach, a to głównie za sprawą polifenoli - antyoksydantów, które neutralizują wolne rodniki. Moja przygoda z piciem naparu z czystka trwa już ponad pół roku, więc mogę śmiało napisać Wam jakie korzyści zauważyłam u siebie. Konkrety w dalszej części dzisiejszego wpisu.

KILKA SŁÓW O CZYSTKU
_________
Czystek jest ziołem, które pochodzi z krajów Morza Śródziemnego. Kupimy go w praktycznie każdej aptece lub sklepie zielarskim w zasuszonej formie. Herbata z czystka smakuje dziwnie, ale jeśli jesteście przyzwyczajone do picia ziół, to smak Was nie zaskoczy. Jest trochę cierpki, ale da się do niego przyzwyczaić. Jeśli miałabym wybierać, to czystek smakuje znacznie lepiej, niż typowa, zielona herbata. Sam smak nie ma dla mnie jednak większego znaczenia, bo jak zawsze w przypadku wartościowych ziół chodzi o efekt, jaki mają przynieść. Czystek jest prawdziwym źródłem polifenoli, które są silnymi przeciwutleniaczami. To one odpowiadają za zwalczanie wolnych rodników czyli związków mogących przyczyniać się do powstawania wielu chorób tj. jak np. nowotwory. Polifenole podnoszą naszą odporność na choroby, zapobiegają stanom zapalnym, chronią serce i naczynia krwionośne, obniżają poziom cholesterolu i działają antyalergicznie. Czystek jest też świetny, jeśli chodzi o zwalczanie infekcji górnych dróg oddechowych, bo ma działanie przeciwwirusowe, przeciwgrzybiczne. Łagodzi stany zapalne skóry, pomaga z zwalczaniu trądziku, usuwa metale ciężkie z organizmu (których nadmiar może mieć wpływ na wypadanie włosów) i dodaje energii. Miejmy na uwadze też to, że skoro czystek zawiera polifenole, które likwidują wolne rodniki, to działa również odmładzająco! Istnieje sporo innych korzyści, których tu nie wymieniłam, jednak pamiętajcie, że to tylko suplement diety i żadnego zioła nie możemy traktować w kategorii remedium na jakąś konkretną chorobę.



JAKIE KORZYŚCI Z PICIA CZYSTKA ZAUWAŻYŁAM?
_________
Już od wielu lat początki jesieni wyglądały u mnie tak samo. Spadek formy, niska odporność, katar, kaszel i ogólne rozbicie. Tak naprawdę jesień zawsze kojarzyła mi się z chusteczkami, ciągłym zażywaniem leków na przeziębienie i piciem hektolitrów herbaty z sokiem malinowym lub miodem. Tym razem jest zupełnie inaczej. Czuję się świetnie i odpukać - dawno nie przyjmowałam żadnych leków na przeziębienie, a o katarze zupełnie zapomniałam. Czy to za sprawą regularnego picia herbaty z czystka? Myślę, że tak, ponieważ od pewnego czasu mój styl życia zupełnie się nie zmienia. Poza tym czystek może mieć także wpływ na zapach naszego potu i znacznie go neutralizować. Nigdy nie miałam problemu z bardzo przykrą wonią potu, natomiast ostatnio zauważyłam, że tak naprawdę nie muszę używać antyperspirantu. Moje samopoczucie również uległo zmianie. Nie wiem czy to bezpośrednio zasługa czystka, ale mam dużo energii, której wcześniej bardzo brakowało mi właśnie w okresie jesiennym. Nie mogę też aktualnie narzekać na wypadanie włosów, wolno rosnące paznokcie czy podrażnioną skórę.



JAK PRZYRZĄDZIĆ HERBATĘ Z CZYSTKA?
_________
Wystarczy zalać jedną łyżeczkę suszu gorącą wodą (około 250 ml), przykryć kubek spodeczkiem i poczekać do lekkiego ostudzenia. Herbatę z jednej porcji można zaparzać nawet do 3 razy. Czystek jest ziołem, którego podobno  nie można przedawkować. Ja piję 1, czasem dwa kubki takiej herbaty dziennie i w zupełności mi to wystarcza.  Napar można słodzić miodem lub dodać cytryny. 


_________

Jeśli chodzi o zioła, to liczy się regularność w ich stosowaniu. Ja na pewno nie zrezygnuję z picia czystka. Powoli wchodzi mi to w nawyk i codzienny rytuał. A Wy? Jak podchodzicie do picia ziół? Dacie się namówić na czystek? Myślę, że warto się skusić, szczególnie podczas sezonu przeziębieniowego.

↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓


Viewing all 851 articles
Browse latest View live