Quantcast
Channel: HEDONISTKA
Viewing all 851 articles
Browse latest View live

TEGO NIE RÓB SWOIM WŁOSOM! NAJGORSZE BŁĘDY W PIELĘGNACJI WŁOSÓW.

$
0
0
Często zdarza się nam popełniać włosowe grzeszki, ale nie każda z nas zdaje sobie z tego sprawę. Niektóre błędy w pielęgnacji włosów są mniej oczywiste i dziś postaram się Wam o nich napisać. Czego lepiej nie robić swoim włosom? O najgorszych błędach w ich pielęgnacji przeczytacie dalej.


NIE NAKŁADAJ ODŻYWKI LUB MASKI NA SKALP
__________
Nie wszyscy o tym wiedzą, ale jeśli odżywka nie jest przeznaczona do nakładania bezpośrednio na skórę głowy, to pod żadnym pozorem nie powinnyśmy jej tam nakładać. Kiedyś na opakowaniach często widniała informacja, aby nanosić produkt od wysokości ucha czy brody. Teraz niejednokrotnie brakuje takiej adnotacji. Jeśli dajmy na to odżywka zawiera silikon, to już powinien być dla nas sygnał, aby nie nakładać jej na skórę głowy. Silikony bardzo szybko utworzą na powierzchni skalpu trudną do usunięcia warstwę, która może powodować łupież, podrażnienie, swędzenie, nadmierne przetłuszczanie lub wypadanie włosów. Produkty z olejkami w składzie również mogą podrażniać skórę głowy. Jeśli zatem borykacie się z jakimś włosowym problemem bezpośrednio przy skórze głowy, to może warto zupełnie zrezygnować z nanoszenia produktów blisko skalpu. Osobiście nigdy nie aplikuję żadnych odżywek na skalp, bo to zawsze kończy się tak samo czyli łupież + nadmierne przetłuszczanie się włosów. Gotowe odżywki możemy zastąpić naturalnymi płukankami, o których pisałam TUTAJ KLIK lub wcierkami np. z kozieradki. 

NIE MYJ WŁOSÓW W GORĄCEJ WODZIE
__________
Wiele z nas myje włosy w pośpiechu, nie zwracając uwagi na temperaturę wody. Często w okresie jesienno-zimowym pozwalamy sobie na użycie trochę cieplejszej wody, która niestety otwiera łuski włosa. To znów sprawia, że o ile nie zrobimy ostatniego płukania zimną wodą lub nie użyjemy specjalnej odżywki, to włosy będą bardziej szorstkie, spuszone i matowe. Najlepiej myć włosy w letniej wodzie z  zimnym płukaniem na koniec. 

NIE PODCINAJ WŁOSÓW BYLE JAKIMI NOŻYCZKAMI
__________
Kiedyś myślałam, że nożyczki kupione np. w Rossmannie za około 15 zł, które w dodatku są nazwane "fryzjerskimi", będą odpowiednie do podcinania moich włosów. Żyłam w tym przekonaniu dosyć długo, aż pewnego dnia zauważyłam, że moje włosy zaczynają się rozdwajać na końcach. Nigdy raczej nie miałam tego problemu nawet, kiedy farbowałam włosy. Szybko doszłam do tego, że to wina nieodpowiednich nożyczek. Mimo, że były ostre, to jednak nie na tyle, aby w odpowiedni sposób podciąć końcówki bez ich miażdżenia. Odkąd zaopatrzyłam się w profesjonalne nożyczki Jaguar moje włosy na końcach wyglądają zupełnie inaczej. Są gładkie, nie puszą się i przede wszystkim problem rozdwajania całkowicie zniknął. Dlatego jeśli podcinacie włosy samodzielnie, to warto zainwestować w porządne nożyczki. To wydatek około 100-150 złotych, ale uważam, że to dobrze wydane pieniądze. 

ZREZYGNUJ Z CODZIENNEGO MYCIA WŁOSÓW
__________
To może być początkowo trudne do wdrożenia, ale naprawdę warto myć włosy co 2 dni. Codzienne mycie może i wizualnie sprawia, że włosy prezentują się lepiej, ale wcale nie działa korzystnie na ich kondycję. Szampony usuwają z włosów warstwę lipidową, która stanowi naturalną ochronę przed czynnikami zewnętrznymi. Stopniowo je przesuszają, a skóra głowy zaczyna wydzielać większą ilość łoju, co prowadzi do nadmiernego przetłuszczania. Codzienne suszenie i stylizacja włosów po myciu również wcale dobrze nie wpływa na ich kondycję. Im więcej zmian temperatury i poziomów wilgotności im zafundujemy, tym łuski będą coraz mniej chętnie się domykać. To dlatego włosy poddawane często różnym zabiegom stają się szorstkie, łamliwe i po prostu zniszczone. Początki mogą być trudne, ale z czasem zauważycie, że wcale nie ma potrzeby codziennego mycia włosów. Sama kiedyś to przechodziłam i aktualnie wystarczy mi mycie raz na 2-3 dni.

NIE PROSTUJ/NIE KRĘĆ WŁOSÓW NA MOKRO
__________
O ile samo urządzenie nie jest specjalnie zaprojektowane do stylizacji na mokro, to absolutnie nie powinno się używać zwykłej prostownicy czy lokówki na mokre lub choćby wilgotne włosy. To z pozoru może wydawać się mało groźne, ale uwierzcie mi, że mokry włos jest bardziej podatny na nieodwracalne uszkodzenie, niż całkowicie suchy. Najlepiej w ogóle zrezygnować ze stylizacji na ciepło, ale jeśli to niemożliwe - koniecznie na suchych włosach z termoochronnym produktem. O najlepszych olejkach termoochronnych pisałam TUTAJ KLIK. Najlepiej kręcą/prostują się włosy na drugi dzień od mycia. 

NIE FARBUJ ZA KAŻDYM RAZEM WŁOSÓW NA CAŁEJ DŁUGOŚCI
__________
To również błąd, który w przeszłości sama popełniałam. Miałam wrażenie, że kiedy nie przeciągnę farbą po całych włosach, to cały zabieg będzie niekompletny. Tak naprawdę nie było większej różnicy w wyglądzie włosów, bo akurat farbowałam je na czarno, ale ich kondycja cierpiała. Najlepiej zawsze wykonywać koloryzację tylko na odrostach, a włosy na długości pozostawić w spokoju. Oczywiście raz na jakiś czas warto wyrównać kolor, ale tylko wtedy, gdy uznacie, że to konieczne. 

NIE UŻYWAJ ZBYT DŁUGO ODŻYWEK PROTEINOWYCH
__________
To naprawdę ważne, aby utrwalić sobie pewną podstawową wiedzę o pielęgnacji włosów. Istnieją trzy grupy składników, które najczęściej znajdziemy w odżywkach. Są to emolienty, humektanty i proteiny. Dwie pierwsze grupy są raczej bezpieczne i nawet w nadmiarze nie spowodują uszkodzenia włosów. Natomiast zupełnie inaczej może być w  przypadku protein, obecnych zresztą w większości odżywek drogeryjnych! Mogą nieodwracalnie zniszczyć włosy jeśli są stosowane przez bardzo długi czas. Jeśli Wasze włosy są suche, łamliwe, sztywne, puszą się i elektryzują, to być może jest to spowodowane zbyt dużą ilością protein w pielęgnacji. Odżywek, które mają w składzie proteiny mleczne, keratynę, żelatynę, kolagen czy hydrolizowane proteiny zbożowe używam sporadycznie i zwykle wtedy, gdy moje włosy mają dosyć olejków. Dzieje się tak, gdy są zbyt miękkie, lejące, oklapnięte i bez życia. Wtedy wystarczy kilka razy użyć odżywki proteinowej i włosy wracają do równowagi. Jeśli jesteście ciekawe o co dokładnie chodzi w zrównoważonej pielęgnacji włosów i jakich produktów używać, to zapraszam TUTAJ KLIK.

Kiedyś poruszałam już podobny temat na blogu - pisałam o 10 zasadach, których warto się trzymać, aby mieć zdrowe włosy. Możecie znaleźć ten wpis TUTAJ KLIK.

____________

A co Wy uważacie za najgorszy, wręcz karygodny błąd w pielęgnacji włosów? Może same taki błąd popełniłyście? Ja przyznam, że kiedyś zupełnie nie wiedziałam o szkodliwości protein i nieźle wysuszyłam swoje włosy. Zmieniłam wtedy odżywkę na taką z olejkami w składzie i to je odratowało. Pamiętam, że wtedy dopiero zaczęłam zgłębiać temat i bardziej racjonalnie podchodzić do dobierania odżywek. Od tamtego momentu zostałam prawdziwą włosomaniaczką :-)

ZAPRASZAM NA MÓJ INSTAGRAM! @kosmetycznahedonistka


↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓



CO MNIE DENERWUJE W KOSMETYKACH?

$
0
0
Nie podlega wątpliwości, że kosmetyki zostały wymyślone ku uciesze kobiet. Mają umożliwiać zachowanie odpowiedniej higieny, prowadzić do rozwiązania danego problemu, ułatwiać i uprzyjemniać codzienne czynności, ale w gruncie rzeczy mają nam poprawiać samopoczucie. Istnieją jednak takie wady, które skutecznie zniechęcają mnie do danego kosmetyku. Co mnie najbardziej irytuje w kosmetykach? Koniecznie napiszcie w komentarzach czego Wy nie lubicie, a ja zapraszam do dalszej części posta. 


Torebka - tutaj klik 

PARAFINA W SKŁADZIE
________
Na rynek wchodzi produkt, który zaraz opanowuje cały internet. Na każdym blogu wisi recenzja i głównie są to opinie pozytywne. Kosmetyk pojawia się w wielu ulubieńcach i w końcu decyduję się zamówić go w sieci, ponieważ stacjonarnie jest wciąż wykupywany. Po odebraniu przesyłki sprawdzam skład i co? Na jednym z pierwszych miejsc znajduje się parafina, która zawsze mocno podrażnia moją skórę. Zwykle w przeciągu kilku godzin pojawiają się na niej mniejsze i większe wypryski, które goją się tygodniami. Zazdroszczę osobom, którym parafina absolutnie nie szkodzi, bo mają szerszy wybór, jeśli chodzi o kosmetyki. Niestety ten składnik znajduje się w większości produktów, określanych mianem "bezpiecznych", ba, nawet "niekomedogennych" czyli potencjalnie nie powodujących powstawania zaskórników. Parafina często określana mianem oleju mineralnego jest upychana do naprawdę wielu kosmetyków, począwszy od kremów do twarzy, przez podkłady, pudry, a skończywszy na balsamach do ciała. Jest to jeden z najtańszych "nawilżaczy", dlatego producenci chętnie korzystają z jego dobrodziejstw i wrzucają do składu swoich kosmetyków. Nawilżenie jest oczywiście pozorne, ponieważ parafina tworzy jedynie warstwę na skórze i zapobiega odparowywaniu wody. Nie jest to prawdziwe nawilżenie, które możemy uzyskać za pomocą innych substancji takich jak olejki czy masło shea. Często muszę rezygnować z bardzo dobrze zapowiadającego się produktu z uwagi na parafinę w składzie. Ostatnio nawet chciałam sięgnąć po popularny, droższy balsam do ciała zapobiegający rozstępom, ale po przeczytaniu składu zrezygnowałam. Najbardziej jednak rozczarowuje fakt, że parafina znajduje się nawet w produktach aptecznych, do których osobiście mam duże zaufanie. Wniosek jest jeden - ufaj i sprawdzaj.

ZBYT MIĘKKIE LUB ZBYT TWARDE OPAKOWANIE PRODUKTÓW
________
Stoję pod prysznicem, albo myję włosy z głową pochyloną w dół. Mam mokre, śliskie ręce. Próbuję wycisnąć szampon lub odżywkę z opakowania, ale jest tak miękkie, że cały produkt wylewa się z niego przy najmniejszym ucisku. Albo odwrotna sytuacja - opakowanie jest tak twarde, że nawet obiema rękami nie da się wydobyć zawartości. Do tego dochodzą jeszcze mokre, śliskie ręce, które wcale nie ułatwiają sprawy. Mam kilka takich cudowności pod prysznicem i ostatnio wpadłam po prostu na pomysł, że przeleję zawartość do opakowania z pompką. Nie ma sensu się torturować przy każdym myciu. Dlatego byłoby bardzo fajnie, gdyby producenci kosmetyków zwrócili na to uwagę i dostosowali gęstość produktu do rodzaju opakowania. 

BRAK NAZWY/NUMERU KOLORU
________
Wyobraźcie sobie sytuację, kiedy kupujecie świetną pomadkę, której kolor wyjątkowo się Wam podoba. Podczas odpakowywania produktu wyrzucacie do śmieci tekturowe opakowanie, na którym to była umieszczona nazwa/numer koloru. Później szukacie na pomadce jakiegoś oznaczenia, bo np. ktoś zapytał o to jaki odcień pomadki macie na ustach, ale najzwyczajniej go tam nie ma (a Wasz chłopak wyjątkowo zdążył już wynieść śmieci, gdzie było tekturowe opakowanie z nazwą). 

Często nazwy znajdują się na opakowaniach, ale niestety po jakimś czasie znikają. Są tak słabo nadrukowane, że się ścierają. Taką sytuację można często spotkać w przypadku pędzli (np. Hakuro) i to naprawdę mocno utrudnia zidentyfikowanie danego modelu np. w przypadku, kiedy chcemy ponownie zakupić ten sam pędzel. 

Nazwy często znajdują się też na nalepkach z kodem kreskowym, który ja lubię zrywać, bo to dla mnie bardzo szpeci dane opakowanie. Brak możliwości odnalezienia nazwy i numeru koloru produktu jest bardzo irytujące.

CIEMNIEJĄCY PODKŁAD LUB BRAK JASNEGO ODCIENIA W GAMIE PODKŁADÓW
________
Polki mają raczej jasną, a nawet bardzo jasną cerę. Tym bardziej dziwi fakt, że w gamie podkładów, które znajdziemy w drogeriach nie ma wystarczająco jasnego produktu. Osoby z bardzo jasną cerą są niejednokrotnie skazane na jakiś podkład, który nie do końca pasuje im pod względem właściwości, ale ma za to odpowiednio jasny odcień. Wszak nie ma nic gorszego, jak zbyt ciemny podkład. O ile zbyt jasny może jeszcze jakość ujść i na pewno można to skorygować pudrem lub bronzerem, o tyle za ciemny podkład jest wielką, makijażową wpadką, którą trudno skorygować.

Drugi, bardzo często spotykany problem, to podkład ciemniejący, pomarańczowy lub zbyt różowy. Każdy podkład u mnie ciemnieje, ale jeden robi to w większym stopniu, a drugi bardzo minimalnie. Szkoda, że tak się dzieje, bo to czasem potrafi nieźle zaskoczyć nas w ciągu dnia. Zbyt pomarańczowy lub zbyt różowy podkład również jest irytującym problemem. Nie potrafię zliczyć ile razy widziałam młode dziewczyny z różowymi, przechodzącymi w pomarańcz twarzami, które do tego odcinały się od szyi. Myślę, że to nie jest trudne, aby wypuścić na rynek odcień neutralny bez tych niepożądanych pigmentów.

NOWE WERSJE PRODUKTÓW
________
Kurczę, dlaczego tak jest, że jeśli jakiś kosmetyk jest dobry, to producent "ulepsza" jego recepturę i w rezultacie nie działa już tak dobrze? Mogę wymienić naprawdę mnóstwo takich przykładów! Pamiętacie, jak bardzo zachwalałam konturówki z Essence Lip Liner? Były to jedne z najtrwalszych i najlepszych kredek do ust jakie miałam. Mogły spokojnie konkurować z wysoko półkowymi produktami tego rodzaju. Niestety, kilka dni temu kupiłam nową wersję tej kredki i można ją rozpoznać po jednolitej zakrętce w kolorze kredki (wcześniej zakrętka była srebrna). Formuła konturówki jest już zupełnie inna - tępa i trudno się nią maluje. We wcześniejszej wersji doceniałam kremowość kredki i jej świetną trwałość. Być może "ulepszone" konturówki przypadną Wam do gustu, bo nie twierdzę, że są złe. Jednak nie podlega wątpliwości, że inaczej się nimi maluje  i ta zmiana mnie rozczarowała.

___________

A co Was denerwuje w kosmetykach? Co jest dla Was najbardziej rozczarowujące?

ZAPRASZAM NA MÓJ INSTAGRAM! @kosmetycznahedonistka


↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓



NOWY TREND: HAIR TATTOOS CZYLI TATUAŻE DO WŁOSÓW. HOT OR NOT?

$
0
0
Przeglądając Instagram przy porannej kawie natknęłam się na ciekawy trend - tatuaże do włosów. Myślę, że za chwilę opanują większą część instagramowego świata i zaczną je nosić nasze rodzime gwiazdy. O co dokładnie chodzi? Zapraszam do dalszej części dzisiejszego wpisu, gdzie zobaczycie też więcej zdjęć. 


TATUAŻE DO WŁOSÓW
___________
Tatuaże do włosów to niby coś nowego, ale tego typu ozdoby są nam już dobrze znane. Latem praktycznie w każdym sklepie można było kupić metaliczne tatuaże, które miały ozdabiać nasze ciało. Teraz okazuje się, że takie tatuaże mogą wyglądać ciekawie również na włosach! Szczerze? Czuję, że to będzie hit nadchodzącego karnawału.

JAK TO SIĘ NAKLEJA?
___________
Kiedy tylko dowiedziałam się o tatuażach do włosów, to od razu postanowiłam wypróbować je na sobie. Po sezonie letnim zostały mi jeszcze zwykłe, złote tatuaże, które naklejałam na ciało. Wycięłam interesujący mnie wzór, nakleiłam delikatnie na włosy i wierzchnią warstwę zmoczyłam wacikiem nasączonym wodą. Za pierwszym razem się nie udało i tatuaż nie chciał się przykleić do włosów. Dopiero za drugim razem wyszło, ale pod warunkiem odklejania tej zmoczonej warstwy papieru od dołu, a nie od strony przedziałka. Ważne, aby włosy były jak najbardziej wygładzone i suche. Najlepiej taki tatuaż przyklejać przy całkowicie związanych w kucyk włosach, albo przy zaczesanych gładko na jedną stronę. Niestety obawiam się, że na rozpuszczonych tatuaż może szybko się uszkodzić. Pewnie zastanawiacie się co z usuwaniem takiego tatuażu. Wystarczy dokładnie zmoczyć włosy i naklejka powinna oderwać się w całości bez żadnego problemu. Z włosów tatuaż zdecydowanie lepiej się usunął, niż np. ze skóry. Podejrzewam, że te specjalne tatuaże przeznaczone do włosów mogą być trochę bardziej lepkie i wytrzymałe. Ja swój komplet zamówiłam TUTAJ KLIK. A poniżej trochę instagramowych stylizacji z tatuażami, które udało mi się znaleźć. 










_________________________

Metaliczne tatuaże do włosów - hot or not? Podoba się Wam ten trend czy może jest zupełnie nie w Waszym stylu? Osobiście uważam, że do jakiejś minimalistycznej, czarnej kreacji na zabawę sylwestrową, taki tatuaż może stanowić ciekawą ozdobę. 

↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓

JESIENNE NOWOŚCI W MOJEJ GARDEROBIE: OBCISŁE KOZAKI ZA KOLANO, ZEGAREK MOCKBERG, TOREBKA MICHAEL KORS JET SET CROSSBODY DUSTY ROSE I INNI.

$
0
0
W dzisiejszym wpisie pokażę Wam kilka jesiennych nowości w mojej szafie. Będzie między innymi o torebce, na którą polowałam już od dawna, o minimalistycznym zegarku oraz fajnej bieliźnie. Jeśli jesteście ciekawe, to zapraszam do dalszej części posta, bo czeka na Was również konkurs.


Lubię bieliznę z Cubus-a i często zaglądam tam w poszukiwaniu nowych modeli biustonoszy. Moją uwagę przykuł czarny, koronkowy stanik, który świetnie leży i fantastycznie wygląda w połączeniu z bluzką odsłaniającą jedno ramię. Skusiłam się też na bordowy model. Obydwa biustonosze pokazywałam Wam już na moim Instagramie TUTAJ klik. 


Kolejna rzecz to torebka, na którą "polowałam" już od dłuższego czasu. Niewielka, ale mieszcząca wszystko, co potrzebne. Lekka, poręczna i przede wszystkim prosta. Takiego modelu brakowało w mojej garderobie. Kupiłam ją głównie ze względu na ciekawy, nieoczywisty kolor, który jest takim przybrudzonym, eleganckim różem. Torebki Michael Kors Jet Set Crossbody w ogóle bardzo mi się podobają i wyparły moją fascynację modelem Selma. Torebka jest w odcieniu Dusty Rose i myślę, że do mojej kolekcji trafi jeszcze czarna. Kupiłam ją w gdyńskim Klif-ie. 

Zamówiłam też kilka sztuk biżuterii, a mowa konkretnie o kolczykach i pierścionkach. Niestety na żywo wyglądają mniej atrakcyjnie, niż na stronie internetowej TUTAJ klik i TUTAJ klik. 


Tego typu kurtka od dawna była na liście moich zachcianek. Już nawet nie pamiętam jak długo marzyła mi się czarna, skóropodobna kurtka z jasnym kołnierzem, ale też taka, która będzie trochę dłuższa, niż standardowa ramoneska. Ten model jest wyjątkowo udany i gdybym mogła, to nosiłabym tą kurtkę codziennie. Dostępna TUTAJ klik. Mogłyście ją już widzieć w jednym z instagramowych postówTUTAJ klik. 


Kolejny płaszcz w mojej kolekcji i zamawiając go nie miałam wielkich oczekiwań. Tymczasem płaszcz jest naprawdę świetny, a to za sprawą ogromnego kołnierza. Kolor również jest nietypowy i uważam, że będzie pasował zarówno brunetkom, jak i blondynkom, szatynkom, a  także rudym. Tego typu odcień to jeden z najmodniejszych kolorów sezonu. Co prawda płaszcz nie jest wybitnie ciepły, ale na jesienne spacery będzie idealny. Dostępny jest TUTAJ klik. 


Krótszy płaszczyk, który widzicie na powyższym zdjęciu mam już w swojej szafie. Kolejny zamówiłam dla mamy, bo wyjątkowo wpadł jej w oko. Miękki, ciepły i dobrze uszyty. Dostępny TUTAJ klik. 


Jak widać odcień beżowy rządzi w tym sezonie w mojej szafie. Tym razem to taka prosta kamizelka, którą można narzucić na czarną ramoneskę. Zapewnia dodatkowe ocieplenie i wygląda naprawdę ciekawie. Dostępna TUTAJ klik. 


Kolejną kurtką jest ruda, zamszowa ramoneska. O ile kolor i krój bardzo mi się podoba, o tyle niestety kurtka nie trzyma fasonu. Na zdjęciu wydawała się być bardziej sztywna. Jest to chyba pierwsza ramoneska, która niezbyt przypadła mi do gustu. Na modelce prezentuje się za to świetnie TUTAJ klik.


Pogoda coraz bardziej sprzyja grubszym swetrom. Ja uwielbiam różnego rodzaju golfy, puchate kardigany i opadające na ramię, wełniane sweterki. Szary model zamówiłam z myślą o skórzanej spódnicy z wysokim stanem, bo lubię łączyć skórę ze swetrami. Dostępny TUTAJ klik. Natomiast czarnego futrzaka pokazywałam Wam już na Instagramie TUTAJ klik -jest aktualnie niedostępny w ofercie sklepu. Marzy mi się jeszcze tego typu sweter, ale opadający na jedno ramię.


Nie da się ukryć, że w tym sezonie bardzo popularne są długie kozaki za kolano. Trudno jednak znaleźć takie, które będą w dostateczny sposób opinać nogę na całej długości. Ja mam kilka modeli, jednak dopiero niedawno znalazłam takie, które w 100% mi odpowiadają. Gdyby jeszcze gdzieś trafił mi się taki model, ale na całkiem płaskiej podeszwie, to byłoby świetnie. Kozaki dostępne TUTAJ klik.  Miałam je na sobie TUTAJ klik. 


Ostatnią rzeczą jest minimalistyczny zegarek Mockberg. Jak wiecie uwielbiam zegarki, a ten zauroczył mnie swoją prostotą i neutralną kolorystyką. Uwielbiam go nosić do białej koszuli! Dostępny TUTAJ klik

KONKURS!
__________________


Mam dla Was także konkurs z okazji zbliżającego się Halloween. Do zgarnięcia bon o wartości 120$ na zakupy w sklepie Shein.com. Dodatkowo każda z Was otrzymuje zniżkę -35% na zakupy po podaniu hasła: HW35. Wygrywa jedna osoba, a rozdanie potrwa do 10 listopada 2015. Wyniki podam w ciągu 7 dni w tym poście i skontaktuję się ze zwycięzcą mailowo.

Aby wziąć udział:
  • * Zarejestruj się bezpłatnie na stronie Shein.com KLIK tutaj
  • * Polub stronę Shein.com na Facebook-u: KLIK tutaj
  • * W komentarzu pod tym postem podaj swój adres e-mail (ten sam, który podasz przy    rejestracji na Sheinside
  • * Możesz dołączyć do moich obserwatorów na blogu, ale nie jest to warunek konieczny

Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓


JAK SIĘ ZMOTYWOWAĆ DO DBANIA O SIEBIE? MOJE SPOSOBY NA ZWIĘKSZENIE MOTYWACJI DO DZIAŁANIA.

$
0
0
Mamy jesień, która dla wielu z nas jest czasem wyciszenia i "kocykowych"wieczorów z książką lub ulubionym serialem. Jesienią dużo kobiet zauważa u siebie pewien spadek formy, który jest głównie spowodowany coraz mniejszą ilością słońca, ciepła i tym, że szybko robi się ciemno. Błogie lenistwo i chwilowy brak motywacji w dbaniu o siebie, to nic złego pod warunkiem, że taki stan nie trwa zbyt długo. Jak się przełamać i pokonać brak motywacji? Gdzie jej szukać? Jak się zmotywować do dbania o siebie? W dzisiejszym wpisie opowiem Wam o tym jak ja sobie radzę.


ZASADA PIERWSZEJ MYŚLI
___________
Często po powrocie z pracy marzę jedynie o wskoczeniu w wygodny dresik i oddaniu się błogiemu lenistwu. Szczególnie w okresie jesienno-zimowym "ciągnie" mnie do łóżka, które niestety nie sprzyja rozwijaniu dalszych planów na resztę dnia. Ostatnio jednak zaczynam korzystać z zasady pierwszej myśli, która to już niejednokrotnie pomogła mi zmotywować się do wielu rzeczy. Często myślimy: "a może zrobię sobie maseczkę?" albo "może poćwiczę chwilę z Chodakowską?", po czym nachodzą nas myśli "dobrze, zrobię maseczkę, ale najpierw sprawdzę maila", albo "zanim pójdę poćwiczyć, to ogarnę co tam ciekawego na fejsiku". W moim przypadku bardziej niż pewne jest to, że ani nie zrobię maseczki, ani nie poćwiczę i moje wymówki będą trwały w nieskończoność. W takich chwilach najlepsze efekty przynosi korzystanie z zasady pierwszej myśli czyli krótko mówiąc "akcja-reakcja". Jeśli przychodzi mi na myśl, żeby zrobić maseczkę, to od razu wstaję i ją robię. Tak samo w przypadku aktywności fizycznej. Nie szukam wymówek i nie pozwalam na to, żeby cokolwiek mnie rozpraszało. Tak naprawdę zasada pierwszej myśli może być wykorzystywana w każdej dziedzinie życia, a nie tylko w przypadku dbania o siebie. To pomaga przełamać swoje słabości, lenistwo i przy okazji daje nam satysfakcję z tego, co uda nam się zrobić. Spróbujcie same skorzystać z tej zasady, a zobaczycie, że będziecie z siebie dumne i przede wszystkim zaczniecie regularnie dbać o siebie, co na pewno przyniesie wizualne rezultaty. 


MIEJ PLAN
___________
Źródłem motywacji, a zarazem powodem do ogromnej satysfakcji jest dla mnie odhaczanie osiągniętych celów. Jeśli nie jesteście w stanie się zorganizować do dbania o siebie, to zawsze warto zrobić sobie tygodniową rozpiskę. Dajmy na to w poniedziałek robicie maseczkę na twarz, we wtorek olejowanie włosów, a w środę siłownia itd. Wykreślanie wykonanych czynności będzie dla Was powodem do dumy i siłą napędową do dalszych działań.


NIE RZUCAJ SIĘ NA GŁĘBOKĄ WODĘ
___________
Warto mieć ten ambitny, pielęgnacyjny plan, ale zapuszczenie włosów 5 cm na miesiąc jest nierealne. Czasem lepiej postawić sobie mniejsze wymagania i zrobić coś ponad to, niż tracić motywację przez nieosiąganie wygórowanych celów. Dlatego zawsze staram się małymi krokami dochodzić do tego, co sobie zamierzyłam. Powoli, ale konsekwentnie. 


NIC NIE PRZYCHODZI ŁATWO
___________
Często oczekujemy, że efekty pielęgnacji ciała, włosów, czy twarzy przyjdą w przeciągu kilku tygodni. Niestety tak się nie stanie. U jednych rezultaty będą widoczne szybciej, a u innych potrwa to znacznie dłużej. W przypadku pielęgnacji, na efekty zawsze trzeba poczekać i absolutnie najważniejsza jest konsekwencja w działaniu. Nie warto się zniechęcać! Jeśli jesteśmy systematyczne w dbaniu o siebie, to zawsze możemy liczyć na pozytywne rezultaty. Czasem nawet trudno nam samym zauważyć efekty, a osoby w naszym otoczeniu widzą je już od bardzo dawna. Myślę, że głównym powodem utraty motywacji jest brak widocznych efektów, ale musicie uświadomić sobie, że zarówno mnie jak i innym kobietom nic nie przychodzi łatwo. Kiedyś jedna z Was napisała, że chciałaby mieć długie włosy, ale nie chce jej się ich zapuszczać, bo to zbyt długo trwa. Czas i tak upłynie, więc warto go wykorzystać na swoją korzyść :-) Pomyślcie, że tak młode jak teraz nie będziecie już nigdy i warto o siebie dbać w każdym wieku!




AKTYWNOŚĆ FIZYCZNA
___________
Wiem, że dla wielu z Was temat aktywności fizycznej może być bardzo odległy. Co tu dużo mówić - czasem nie chce nam się ruszyć z kanapy szczególnie w pochmurne, zimne popołudnie. Też tak mam - w życiu jest czas na totalne lenistwo i nie ma w tym absolutnie nic złego. Jednak nie od dziś wiadomo, że nawet drobna, ale regularna aktywność fizyczna działa cuda. Jeśli chodzi o mnie, to do ćwiczeń zawsze najbardziej motywuje mnie ten stan błogości po wykonanym wysiłku fizycznym. Uwielbiam to zmęczenie, bo wtedy naprawdę opadają wszystkie złe emocje i można w pełni oddać się relaksowi. Lubię też tą świadomość, że do sezonu bikini zostało jeszcze dużo czasu i jeśli zacznę robić coś ze swoim ciałem już teraz, to latem będę z niego w pełni zadowolona. Im szybciej zaczniecie być aktywne fizycznie, tym szybciej przyjdą efekty w postaci spadku wagi, ujędrnienia ciała czy ogólnej poprawy ruchowej. Pamiętajcie też, że sport naprawdę pozytywnie wpływa na samopoczucie i sprzyja pokonywaniu jesiennej deprechy. Energia, którą zyskacie po kilku tygodniach regularnych ćwiczeń, będzie siłą napędową do dalszej motywacji. Osobiście zauważyłam, że od kiedy regularnie się ruszam, to po prostu więcej rzeczy MI SIĘ CHCE. Najlepsze pomysły  i rozwiązania przychodzą do mnie właśnie podczas uprawiania sportu. Dodam, że kiedyś sama byłam "kanapowcem", który nie wierzył w zbawienną moc aktywności fizycznej. 


NIE PORÓWNUJ SIĘ
___________
Kobiety często tracą motywację przez ciągłe porównywanie się do innych. Patrzą na te wszystkie modelki i zadręczają się myślami, że nigdy nie będą wyglądać tak jak one. Frustracja rośnie i stąd biorą się wszystkie kompleksy, hejterskie nastawienie i ogólny brak chęci do życia. A może by tak z zalet innych kobiet uczynić źródło motywacji? Sama z podziwem obserwuję na Instagramie konta świetnych dziewczyn, które imponują mi swoją sylwetką, urodą, ale przede wszystkim determinacją, bo im też nic nie przyszło łatwo. Dzięki swojej pracy i konsekwencji mogą pochwalić się dzisiaj idealną figurą, a do tego inspirują tysiące kobiet na świecie. Przykładów takich babek nie trzeba szukać daleko. Zaobserwujcie konto Ewy Chodakowskiej na Insta czy na Facebooku. To, że ona sama ma świetną figurę już wiemy i to, że wiele dziewczyn chwali się na jej profilu efektem przed i po treningach też pewnie widziałyście. Przyjrzyjcie się jednak jej wpisom motywacyjnym, które codziennie z ogromną konsekwencją wrzuca na swoje konto. Są to historie niezwykle motywujące, niosące bardzo pozytywny przekaz i dające do myślenia. Byłoby dobrze, gdybyście znalazły sobie jakąś inspirację i z niej uczyniły źródło swojej motywacji. Świetnym narzędziem do poszukiwania inspiracji jest właśnie Instagram, gdzie znajdziecie mnóstwo profili kobiet, które wiedzą jak o siebie zadbać. Pamiętajcie jednak o stawianiu realnych celów, o czym pisałam wyżej - powoli, ale konsekwentnie realizujcie swoje zamierzenia.  


KONIEC Z WAMPIRAMI ENERGETYCZNYMI
___________
Niestety każda z nas ma w swoim otoczeniu tzw. wampira energetycznego, który tylko czeka, aby pochłonąć całą naszą motywację i siłę do życia. Chce nas kontrolować, ciągle krytykuje, narzeka i nastawia negatywnie do całego świata. Podczas przebywania z takim człowiekiem czujemy się po prostu źle i nachodzą nas same pesymistyczne myśli. Wampir energetyczny czerpie z nas siłę do swoich negatywnych działań. Jak sobie z nim poradzić? Trzeba po prostu odsunąć go z naszego życia, a jeśli nie jest to możliwe, to asertywnie i stanowczo powiedzieć "nie". Nie zgadzajcie się na to, aby ktoś miał zły wpływ na Wasze postrzeganie świata. Z doświadczenia wiem, że zerwanie kontaktów z takimi ludźmi znacząco podnosi motywację i otwiera oczy na wiele istotnych spraw. Całkiem możliwe, że brak waszej motywacji wynika z obecności osoby, która ciągnie Was w dół. Nie dajcie się :-)

_____________

Wpis powstał bardzo spontanicznie i mam nadzieję, że przypadł Wam do gustu. Jeśli uda mi się zmotywować choć jedną osobę do działania, to mój cel został w pełni osiągnięty (i mogę go z satysfakcją odhaczyć na swojej liście :-) Ciekawa jestem co Wy robicie, aby znów "chciało się Wam chcieć"? Co Was motywuje do dbania o siebie? 


ZAPRASZAM NA MÓJ INSTAGRAM! @kosmetycznahedonistka


↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓






HORRORY IDEALNE NA WIECZÓR HALLOWEEN CZYLI LISTA MOICH ULUBIONYCH FILMÓW Z DRESZCZYKIEM.

$
0
0
Czy są tu jakieś miłośniczki horrorów? Korzystając z okazji, że dziś Halloween (którego sama jakoś specjalnie nie obchodzę), postanowiłam wpaść do Was z listą moich ulubionych filmów z dreszczykiem. Być może podobnie jak ja nie wybieracie się nigdzie na imprezę w stylu "zombie", a zwyczajnie spędzicie wieczór przed telewizorem. Jakie horrory wywarły na mnie największe wrażenie? O tym przeczytacie w dalszej części dzisiejszego wpisu. 


MARTYRS SKAZANI NA STRACH / Martyrs 2008
__________
Chyba żaden film nie wywarł na mnie tak ogromnego wrażenia. To historia pełna krwi, przemocy i wszechobecnego strachu. Opowieść zaczyna się dosyć typowo, jak na horror. Jedną z głównych bohaterek jest Lucy - młoda dziewczyna, która jako dziecko została odnaleziona przy drodze. Była przeraźliwie wychudzona, skatowana i wystraszona. Szybko okazuje się, że Lucy rok wcześniej zaginęła w tajemniczych okolicznościach. Trafia do sierocińca, gdzie poznaje dziewczynę, która również doświadczyła przemocy. Mija 15 lat i Lucy postanawia wymierzyć sprawiedliwość swoim oprawcom - od tego momentu zaczyna się istna masakra. Uwaga, film ma dosyć sadystyczny, bezkompromisowo brutalny i drastyczny klimat, więc to już cięższy kaliber jeśli chodzi o horrory. Wiele osób, z którym wymieniałam doświadczenia odnośnie tego filmu określają go jako "porąbany" (w tym wstrząsającym sensie).  Myślę, że to film, który ogląda się tylko raz i polecam, jeśli naprawdę lubicie się bać. 


DROGA BEZ POWROTU / Wrong Turn 2003
__________
To film, który zawsze mi się przypomina ilekroć moja samochodowa nawigacja postanawia mnie wyprowadzić w pole. Chris śpieszy się na umówione spotkanie. Postanawia ominąć uliczny korek i skręca w leśną drogę, która ma teoretycznie doprowadzić go do wyznaczonego celu. Niestety pech chciał, że ulega wypadkowi i wjeżdża we wcześniej rozbite auto, którym podróżowało pięcioro młodych ludzi. Wszyscy postanawiają szukać pomocy i jak to się dalej potoczy, musicie zobaczyć same. Film jest momentami zabawny, ale i tak idealnie nadaje się na halloweenowy wieczór. "Wrong turn" ma sześć sequeli i i mimo, że filmy bazują na tym samym motywie, to uważam, że jest to bardzo fajna seria. 


WZGÓRZA MAJĄ OCZY / The Hills Have Eyes 2006
__________
Film w podobnym klimacie i o podobnej fabule, co "Droga bez powrotu". Tym razem pewna amerykańska rodzina wybiera się z przyczepą kempingową na wycieczkę. Zatrzymują się na stacji benzynowej, tankują swój samochód, a pracownik stacji informuje ich o tym, że mogą skrócić swoją trasę, by dotrzeć do celu. Akcja zaczyna się dopiero wtedy, gdy mają wypadek i zostają unieruchomieni na środku meksykańskiej pustyni. To, co będzie się dalej działo na pewno Was zaskoczy. Film doczekał się drugiej części, którą również warto zobaczyć.  


LŚNIENIE / The Shining 1980
__________
Ekranizacja powieści Stephena Kinga pt. "Jasność". Jeśli lubicie Jacka Nicolsona, to ten film jest pozycją obowiązkową do obejrzenia. Główny bohater wraz z rodziną przeprowadza się do tajemniczego, górskiego hotelu. Po jakimś czasie jego syn zaczyna ujawniać swoje nadprzyrodzone zdolności i odkrywa, że w budynku mieszkają duchy. Film to klasyka gatunku i myślę, że warto go obejrzeć. 


[REC] / [Rec] 2007
__________
Horror zrealizowany w formie filmu dokumentalnego. Pewna dziennikarka wraz ze swoją ekipą postanawia zrobić materiał o strażakach wzywanych do różnych wypadków. Ekipa towarzyszy im w akcji, w której wszyscy nagle zostają zamknięci w jednym budynku. Tam właśnie zaczynają rozgrywać się przerażające sceny zarejestrowane przez ich kamerę. Film trzyma w napięciu, bo to, co zostanie pokazane z perspektywy jednej kamery sprawia, że widz czuje się jakby sam tam był. 


OSZUKAĆ  PRZEZNACZENIE / Final Destination 2000
__________
Film, który większość horrorowych maniaków dobrze zna. Główny bohater - Alex wybiera się wraz ze swoimi przyjaciółmi na szkolną wycieczkę. Niedługo przed wylotem ma wizję katastrofy samolotu i mówi o tym swoim współtowarzyszom. Namawia ich, aby zrezygnowali z dalszej podróży. Alex wywołuje małą panikę wśród pasażerów, dzięki czemu on wraz ze swoimi przyjaciółmi zostaje usunięty z pokładu. Kilka chwil po starcie następuje wybuch samolotu, a wizje Alexa okazują się prawdziwe. Jednak czy da się oszukać przeznaczenie? Tego dowiecie się z dalszej części filmu. Najbardziej podobała mi się pierwsza część, następne (2,3,4 i 5) nie były już tak ciekawe. Pamiętam, że obejrzałam ten film tuż przed moim wakacyjnym wylotem i to był duży błąd. Podczas turbulencji ciągle widziałam w myślach sceny z "Final Destination" :-)


FRONTIERE(S) / Frontiere(s) 2007
__________
Akcja rozgrywa się we Francji. Kiedy wybory prezydenckie wygrywa skrajny prawicowiec, w Paryżu wybuchają zamieszki. Grupa chuliganów opuszcza miasto i szuka schronienia na prowincji. Zatrzymują się na małej farmie, która w niedługim czasie okazuje się piekłem na ziemi. Byłam na tym filmie w kinie i pamiętam, że zrobił na mnie spore wrażenie. 




Jesteście fankami kina grozy? Kiedyś bardzo lubiłam horrory i obejrzałam ich naprawdę mnóstwo. Teraz zdecydowanie bardziej wolę lekkie i poprawiające nastrój komedie romantyczne o których pisałam Wam już TUTAJ klik. 

Koniecznie dajcie znać jakie Wy horrory polecacie i czy oglądałyście filmy o których dziś wspomniałam.

Robię małą, jesienną wyprzedaż, więc wpadnijcie na moje Allegro tutaj klik. 


↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓


CZTERY PRODUKTY DO MAKIJAŻU UST, KTÓRE KUPIĘ KORZYSTAJĄC Z PROMOCJI -49% ROSSMANN.

$
0
0
Od dzisiaj w Rossmannie zaczynają się wielkie, cenowe obniżki. W dniach 2-6 listopada wszystkie produkty do makijażu ust oraz lakiery i odżywki do paznokci będą podlegały promocji -49%. Jakie cztery produkty z tej kategorii planuję kupić? O tym w dalszej części dzisiejszego wpisu.

KONTURÓWKI DO UST MISS SPORTY MINI ME LIPLINER
__________
Kiedy kupowałam konturówkę Miss Sporty w kolorze Toffee, to początkowo nie byłam przekonana do tego odcienia. Szybko jednak podbił moje serce i okazało się, że pasuje do mnie bardziej, niż mój ulubiony, brudny róż. Jestem pod wielkim wrażeniem tego ciepłego brązu i na pewno wybiorę się po kilka tych konturówek na zapas. Są trwałe, miękkie, kremowe i nie trzeba ich temperować, ponieważ są wykręcane. Formuła tak mi się spodobała, że zwrócę uwagę również na inne odcienie z tej serii i jeśli będą ciekawe, to na pewno skuszę się też na inny kolor. Toffee miałam na ustach w tym wpisie TUTAJ klik. 



BOURJOIS ROUGE EDITION VELVET
__________
Powoli kończą mi się moje dwa ulubione odcienie z tej serii, więc uzupełnię zapasy. Wiele razy wspominałam Wam, że jestem fanką tych długotrwałych pomadek i jak na razie nie znalazłam nic lepszego. Wybiorę się po odcień Nude-ist, który jest takim przybrudzonym różem, wpadającym w brązowo-bordowe tony oraz po kolor Happy Nude Year (miałam go na ustach TUTAJ klik), który wspaniale ożywia twarz. Wiem, że są zwolenniczki i przeciwniczki tych pomadek, ale ja je uwielbiam. Cena regularna jest mocno przesadzona jak na drogeryjne realia, ale przy takich obniżkach warto się skusić.




RIMMEL LASTING FINISH
__________
Zużyłam już naprawdę wiele opakowań tej pomadki w kolorze 070 Airy Fairy i co jakiś czas uzupełniam zapasy, korzystając z promocji w drogeriach. Pomadka jest delikatna i idealnie nadaje się na sezon jesienno-zimowy do lekko bladej skóry. Kolor jest dosyć popularny, ale nie każdemu będzie pasował. Ja akurat dobrze czuję się w takich odcieniach szczególnie, kiedy moja opalenizna zaczyna znikać. 

Zegarek - Daniel Wellington TUTAJ klik  (na hasło "xmas_daria" zniżka -15% na wszystkie zegarki do 15.01.2016)

Po zakupy wybiorę się prawdopodobnie jutro, więc mam nadzieję, że coś mi jeszcze zostawicie. Jeśli chodzi o promocję na produkty do ust, to nie będę szaleć. Większe zakupy planuję podczas przecen na produkty do makijażu oczu 7-13 listopada. Przypominam Wam również mój starszy wpis odnośnie tego co warto kupić na promocjach w Rossmannie - TUTAJ klik.

______________

Na co się skusicie? Może tym razem Wy polecicie mi coś fajnego?

Zapraszam na mój Instagram @kosmetycznahedonistka



↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓


JAK PRZYSPIESZYĆ WZROST WŁOSÓW I ZATRZYMAĆ ICH WYPADANIE? DOMOWE WCIERKI NA POROST WŁOSÓW. KOZIERADKA, SOK Z BRZOZY, SKRZYP POLNY, POKRZYWA.

$
0
0
Ostatnio obserwuję u siebie wzmożone wypadanie włosów. W sumie to już taka tradycja, że kiedy lato mija i nastają ponure, jesienne dni, to moje włosy zaczynają wypadać bardziej niż zwykle. W zapobieganiu temu problemowi mam już niemałe doświadczenie, więc dziś napiszę Wam o moich domowych sposobach na wypadające włosy. Chciałabym także pobudzić je do szybszego wzrostu i o tym także w dalszej części dzisiejszego wpisu. 


Nie wiem, czy już kiedyś wspominałam Wam przy okazji jakiegoś wpisu, że kilka lat temu borykałam się z naprawdę ogromnym wypadaniem włosów. Tak naprawdę trudno mi określić co było główną przyczyną tego stanu rzeczy. Odwiedziłam kilku lekarzy, którzy rozkładali ręce, ponieważ wyniki badań były wręcz idealne. Wypróbowałam wtedy mnóstwo wcierek i suplementów, które miały mi pomóc, a także zainteresowałam się tematem ziół. Od tego czasu kiedy tylko obserwuję u siebie wzmożone wypadanie włosów lub chcę zrobić dla nich takie porządne SPA, powodujące szybszy wzrost i wzmocnienie cebulek, to sięgam po domowe wcierki na bazie ziół. Nie dość, że są tanie w przygotowaniu, to jeszcze rzadko kiedy powodują reakcje uczuleniowe i podrażnienia, co niestety ma często miejsce w przypadku kupnych wcierek. 

Dalej napiszę Wam jakie są moje trzy ulubione mikstury na wypadanie i porost włosów, które możecie śmiało wypróbować!


WCIERKA Z KOZIERADKI
____________
Na jej temat w internecie powiedziano już chyba wszystko. Zaskakujące jest to, że sama dopiero niedawno zdecydowałam się wypróbować wcierkę z kozieradki, chociaż wiele osób z mojego otoczenia wychwalało ją pod niebiosa. Kozieradka to roślina, której nasiona są od dawna wykorzystywane w medycynie azjatyckiej. W Polsce stała się szalenie popularna jako cudowny lek na wypadanie i porost włosów. Muszę przyznać, że pozytywne efekty zauważyłam już po tygodniu regularnego wcierania. Widziałam znacznie mniej włosów na szczotce, a skóra głowy znów była "ukojona" i przestała się szaleńczo przetłuszczać. Ponad to włosy były odbite od nasady i lekko usztywnione, co bardzo mi się podoba, gdyż wiele kupnych wcierek powoduje jednak obciążanie włosów. Jedyne, co może być minusem tej wcierki, to bardzo intensywny zapach - mogłabym go porównać do zapachu rosołu, albo świeżego lubczyku. Dlatego wcierkę z kozieradki stosuję na noc, bo do rana zdąży się lekko zneutralizować. 

Jak zrobić wcierkę z kozieradki? 

Wystarczy jedną, płaską łyżeczkę nasion kozieradki zalać szklanką gorącej wody i nakryć spodeczkiem. Po ostygnięciu trzeba odcedzić opadnięte na dno nasiona i przelać gotowy napar do buteleczki z atomizerem. Najlepiej wcierać raz dziennie przez maksymalnie 3 tygodnie, ale jeśli dacie radę częściej, to nic nie stoi na przeszkodzie. Ja taki roztwór przechowuję w chłodnym miejscu przez maksymalnie 3 dni, a następnie robię świeży. Kozieradkę zakupicie w aptekach lub w sklepach zielarskich za około 1,50 zł/50g. 


SKRZYP POLNY I POKRZYWA
____________
Tej mieszance jestem już wierna od bardzo długiego czasu. Zwykle przez cały rok stosuję płukanki z pokrzywy, a także ją piję w postaci naparu, natomiast kiedy wypadają mi włosy, to włączam do tej mikstury również ziele skrzypu. Zawsze jestem pod ogromnym wrażeniem jak wiele małych, śmiesznych włosków wyrasta mi w okolicach skroni podczas stosowania tej wcierki. Nie dość, że hamuje wypadanie włosów, to jeszcze stymuluje je do odrastania, odżywia i wzmacnia cebulki, koi wszystkie stany zapalne i sprzyja usuwaniu łupieżu. 

Jak zrobić wcierkę ze skrzypu polnego i pokrzywy?

Jedną, czubatą łyżeczkę skrzypu i jedną czubatą łyżkę pokrzywy zalewam szklanką gorącej wody, przykrywam spodeczkiem i zostawiam napar do wystudzenia. Odcedzam i przelewam do butelki z atomizerem. Wcieram 1-2 razy dziennie. Tutaj zapach nie jest już tak uciążliwy, jak w przypadku kozieradki, więc spokojnie można wcierać miksturę rano, przed pracą po umyciu i wysuszeniu włosów, a także przed snem. Świeży napar robię również co 3 dni. Zarówno skrzyp jak i pokrzywę zakupicie w aptekach - ceny są różne, ale nie przekraczają zwykle 5 zł.


SOK Z BRZOZY
____________
Sok z tego popularnego drzewa również działa przyspieszająco na wzrost włosów, wzmacnia cebulki i odżywia skórę głowy znosząc wszystkie stany zapalne. Ja o soku z brzozy dowiedziałam się w tamtym roku, kiedy jedna z moich koleżanek spóźniła się do pracy mówiąc, że była w lesie po sok. Zapytałam ją wtedy o co w ogóle chodzi, a ona zaczęła opowiadać o tym jak naturalny sok z brzozy uratował ją od łysienia. Wytłumaczyła mi też w jaki sposób dokładnie pozyskać sok z brzozy i wygląda to mniej więcej tak, że nawierca się mały otwór w drzewie, wbija pod kątem metalową rurkę i podkłada pod nią pojemnik, do którego taki sok ma spływać. Kiedy uzyskamy odpowiednią ilość soku, wtedy należy zatkać korkiem nawiercony otwór w drzewie. Osobiście nigdy tego nie próbowałam i chyba się nie odważę, zresztą taki sok można pozyskać jedynie w okolicach wczesnej wiosny. Nic straconego, bo sok z brzozy możemy kupić w sklepach ze zdrową żywnością oraz w aptekach. Ja swój kupuję w okolicznej aptece za około 12 zł/litr. Nie zawiera alkoholu (nie mylić z wodą brzozową, która ma go w składzie), nie jest też słodzony i nie zawiera konserwantów. Niestety można go przechowywać w lodówce po otwarciu do 3 dni, dlatego staram się wcierać sok z brzozy kilka razy dziennie, a także go piję. Zwykle wykorzystuję go w 100%, a jeśli coś mi zostaje, to robię nim ostatnie płukanie włosów po myciu. 

MÓJ WCIERKOWY HARMONOGRAM
____________
# Aktualnie od wczoraj znów wcieram kozieradkę raz dziennie i będę to kontynuować przez 7 dni do końca tygodnia. 

# Następnie przejdę sobie do wcierania 2 razy dziennie naparu ze skrzypu i pokrzywy również przez 7 dni

# Przez kolejny tydzień będę wcierała 2-3 razy dziennie sok z brzozy. Później znów wrócę do kozieradki tak, aby cała kuracja trwała 2 pełne miesiące. 


________________
Macie ochotę zrobić sobie ze mną 2-miesięczną, wcierkową kurację? Myślę, że jeśli nawet włosy Wam nie wypadają, to warto wzmocnić cebulki i odżywić skórę głowy. Dajcie znać czy stosujecie/stosowałyście jakieś godne polecenia, domowe wcierki. Ja je uwielbiam, bo już niejednokrotnie mi pomogły.

Zapraszam na mój Instagram @kosmetycznahedonistka



↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓



ULUBIEŃCY PAŹDZIERNIKA: "TAJNIKI MAKIJAŻU" RED LIPSTICK MONSTER, BLACK LEATHER BY KATOSU, MICHAEL KORS ROSE RADIANT GOLD I INNI + NOWOŚCI.

$
0
0
Jak Wam minął październik? U mnie było bardzo klimatycznie i starałam się celebrować te przytulne, jesienne wieczory przy dobrej książce czy filmie. Musze przyznać, że całkiem nieźle idzie mi też realizowanie moich jesiennych postanowień, o których pisałam Wam tutaj klik. Teraz powoli zaczynam już odliczać czas do świąt, które po prostu uwielbiam. A jacy są moi październikowi ulubieńcy? Co się u mnie sprawdziło? Tego dowiecie się w dzisiejszym wpisie, więc zapraszam.



Ewy z kanału Red Lipstick Monster nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Byłam bardzo podekscytowana informacją, że niedługo ukaże się jej książka, będąca takim kompendium wiedzy o makijażu. Kiedy kurier doręczył mi mój egzemplarz, to od razu zaczęłam go wertować, przeglądać i zaczytywać się w poradach Ewy. Mimo, że coś tam już o makijażu wiem oraz interesuję się tym tematem, to książka wspaniale usystematyzowała moją wiedzę.  Zawiera ogrom praktycznych porad, uzupełnionych rewelacyjnymi zdjęciami, które w dokładny sposób ukazują dane zagadnienie. Z książki dowiecie się na przykład jak dobrze wybrać pędzle, dopasować podkład do swojego typu urody, jak prawidłowo wykonturować twarz, jakie cienie do nas pasują i poznacie wiele makijażowych trików. Wiedza zawarta w książce jest podana w bardzo zrozumiały i luźny sposób - od razu wiadomo, że książkę pisała Ewa! Świetnym pomysłem było także umieszczenie pod koniec danego rozdziału odnośników do filmów na YT, które uzupełniają dane zagadnienie. Jeśli interesujecie się makijażem, to zdecydowanie polecam "Tajniki makijażu". Będą fajną opcją na prezent gwiazdkowy dla każdej kosmetykomaniaczki.  Książka dostępna np. na stronie wydawnictwa tutaj klik, ale możecie ją zakupić również stacjonarnie w Empiku. 


Przejdę do ulubionych ostatnio zapachów, które należą do tych cięższych i trwałych. Sama jestem zaskoczona, że zapach Benefit Bathina tak bardzo wpasował się w mój gust. W składzie tej perfumowanej mgiełki znajdziemy nutę cytrynową, brzoskwiniową, a nawet śliwkową. Całość jednak dominują białe kwiaty, które pachną najbardziej intensywnie. Jest to dla mnie zapach niebanalny, nieoczywisty i jak na mgiełkę - niesamowicie trwały! Kojarzy mi się nieco z zapachem kąpieli, ale być może nazwa działa tak sugestywnie. Kolejny zapach to już woda perfumowana, a konkretnie Michael Kors Rose Radiant Gold. Aromat ciężki, elegancki i rozwijający się na skórze. Uwielbiam takie zapachy, które potrafią zaskoczyć w trakcie noszenia i taki jest właśnie Rose Radiant Gold. Do tego ten piękny flakon w tonacji różowego złota - cudo! Bathina dostępna w perfumerii Sephora, a MK w Douglasie i salonach firmowych.



Jeśli już jesteśmy przy złocie, to muszę wspomnieć o nowej paletce IsaDora Golden Edition Golden Eyes, po którą z przyjemnością sięgałam przy wykonywaniu makijażu wieczorowego. Kiedy pierwszy raz ją otworzyłam, pomyślałam "wow!" Cienie są fajnie napigmentowane, mają wspaniały połysk i będą idealne do wykonania np. świątecznego makijażu. Najbardziej lubię drugi i czwarty cień z palety, który w połączeniu z jakimś matowym, ciepłym brązem wygląda cudownie. Szkoda, że w paletce nie ma takiego pośredniego brązu i to uważam za jej wadę. Tak czy inaczej jest świetna i jeśli szukacie pięknie błyszczących cieni na specjalną okazję, a do tego w efektownym i niewielkim opakowaniu, to polecam. Dostępna w Douglas-ach.


Pozostając jeszcze w temacie błysku, to odkryłam fantastyczny, kremowy rozświetlacz w sztyfcie od Benefit o nazwie Watt's Up. Nadal bardzo lubię Mary-Lou Manizer i rozświetlacz z Wibo, ale niestety zauważyłam, że ostatnio w miejscach ich aplikacji na mojej skórze zaczęły pojawiać się małe grudki. Mimo, że rozświetlacz z Benefit jest kremowy i mógłby spowodować u mnie pojawianie się niedoskonałości, to absolutnie tego nie robi. Bardzo mnie to cieszy, bo nadaje skórze naprawdę piękne rozświetlenie. Produkt jest też bardzo trwały i na mojej skórze trzyma się aż do wieczornego demakijażu bez potrzeby jakiejkolwiek poprawki. Dostępny w perfumeriach Sephora.


Październik był miesiącem, w którym miałam kilka ważniejszych imprez. Na takie okazje stawiam na mocniejszy makijaż oka i sztuczne rzęsy, które wspaniale wydłużają oczy i nadają im koci kształt. Model, który mogę Wam śmiało polecić, to Black Leather zaprojektowany przez Katosu dla Perfect Eyelashes. W opakowaniu rzęsy wyglądają niepozornie, ale to, jak cudownie podkreślają spojrzenie jest nie do opisania. Oczy wydają się lekko zadziorne, zewnętrzne kąciki są odpowiednio przyciemnione i maksymalnie wydłużone. Kiedy wykonywałam makijaż na wyjście, to dopiero w momencie doklejenia tych rzęs stylizacja była tak naprawdę kompletna. Mam też inny model projektu Katosu, a mianowicie Russet Feather, który za to idealnie pasuje do dziennego makijażu oka. Tak, jak wspominałam Wam już na Instagramie - rzeczy zaprojektowane przez blogerów i vlogerów zwykle są wyjątkowe i tak jest też w przypadku rzęs, które zaprojektowała Kasia. Dostępne są na Minti tutaj klik.



Makijaż ust w ostatnich tygodniach wyglądał u mnie zwykle tak samo: konturówka z Miss Sporty Mini-Me Liplinerw odcieniu Toffe lub konturówka Lovely Perfect Line w kolorze 1 i na to błyszczyk Bourjois 3D Effet 05 Rose Hypothetic. Lubię takie połączenie konturówek z błyszczykami, bo daje to ładny, naturalny efekt. Wszystkie produkty możecie dorwać jeszcze na promocji -49% w Rossmannie.

"Lydia" to moja zdecydowanie ulubiona piosenka października. Dzięki niej w ogóle zainteresowałam się grupą Highly Suspect i nie żałuję, bo są świetni. Ciekawostką jest, że klip do tego kawałka  został nakręcony bez żadnych cięć i powtórek. Możecie go zobaczyćtutaj klik. 


Na koniec wpadam z trzema nowościami w mojej garderobie. Buty, to obok torebek również takie moje małe uzależnienie. W tym sezonie totalnie oszalałam na punkcie długich kozaków, które już nie raz pokazywałam Wam na moim Instagramie. Po jednym z filmów Karoliny ze Stylizacji trafiłam do fajnego sklepu z butami, w którym znalazłam genialne, szare kozaki na grubszym obcasie (tutaj klik). Później wpadły mi w oko klasyczne, czarne botki na słupku(tutaj klik) i botki z tak modnymi ostatnio frędzlami(tutaj klik). Pierwsze wrażenie po przymiarkach? Jakie te buty są wygodne! Długie kozaki za kolano już trafiają do ulubieńców, bo na takim niewysokim obcasie mogę przechodzić cały dzień bez żadnego zmęczenia. Wprawdzie miałam w planach zakup zupełnie płaskich kozaków za kolano, ale te chyba mi je zastąpią. Czuję się w nich jak na płaskim obcasie.

________________

I to już wszystko na dzisiaj. Jacy są Wasi ulubieńcy października? Czy też nie możecie się już doczekać świąt?

↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓

WSZYSTKO O PODCINANIU WŁOSÓW. PODCINANIE ETAPOWE NA MOKRO, NOŻYCZKI JAGUAR I BIAŁE KULKI NA WŁOSACH.

$
0
0
Włosy to temat, w którym bardzo dobrze się czuję i mogłabym o tym opowiadać godzinami. Odkąd zaczęłam bardzo dbać o swoje, to szybko stałam się włosowym doradcą w kręgu mojej rodziny i znajomych. Lubię doradzać w tej kwestii i widzieć, jak po jakimś czasie przychodzą pozytywne efekty pielęgnacji, która wcześniej była po prostu nieprawidłowa. Podcinanie włosów jest jednym z głównych filarów odpowiedniej pielęgnacji włosów. Mimo, że chcemy je zapuścić, to obowiązkowo powinnyśmy je regularnie podcinać. Dlaczego? Jakie nożyczki będą najlepsze? Lepiej podcinać włosy na sucho czy na mokro? Wszystko, co chciałybyście wiedzieć o moim podcinaniu włosów będzie w dalszej części dzisiejszego wpisu. 


KIEDY WARTO PODCIĄĆ WŁOSY?
__________
Wiem, że decyzja o podcinaniu końcówek jest czasem okupiona wielkim stresem. Przecież nie po to walczymy o zapuszczenie każdego centymetra włosów, żeby je teraz ot tak ściąć. Jednak powinnyście wiedzieć o tym, że czasem naprawdę warto chwycić za nożyczki i to nie tylko ze względów estetycznych. Jeśli końcówki włosów wydają się bardzo twarde, sztywne, wyraźnie spuszone i widzicie gołym okiem rozdwojone końcówki oraz białe kulki, to znak, że trzeba podciąć włosy. Czasem wystarczą 2-3 centymetry i włosy odżyją, będą lepiej się układać, zyskają na objętości i po prostu same będziecie widziały różnicę. Nie wiem jak to jest, ale osobiście czuję się lepiej, gdy pozbędę się kilku centymetrów z długości, bo to odświeża nie tylko fryzurę, ale poprawia samopoczucie. Mamy świadomość, że zrobiłyśmy coś dobrego dla naszych włosów. Coś, co jest kolejnym, ważnym krokiem w pielęgnacji. Jest jeszcze jeden powód, dla którego warto podciąć włosy czasem nawet o więcej, niż 2-3 cm. Jeśli w ostatnim czasie mocno zapuściłyście włosy, ale obserwujecie ich znaczne wypadanie, przetłuszczanie, przerzedzenie, a fryzura wydaje się "oklapnięta" i bez życia, to również znak, że trzeba skrócić długość włosów. Czasem bywa tak, że nasze cebulki nie mają siły dźwigać tak dużej ciężkości długiego włosa i dlatego następuje wzmożone wypadanie. Niektóre włosy mają też naturalną skłonność do braku odbijania od nasady i im będą dłuższe, tym trudniej będzie uzyskać jakąkolwiek objętość fryzury.



PODCINANIE ETAPOWE - O CO CHODZI?
__________
Nie bójcie się podcinania, bo to przynosi dużo korzyści i jest elementem właściwej pielęgnacji. Jeśli obawiacie się, że strata długości może źle wpłynąć na Wasze samopoczucie, to polecam podcinanie etapowe. Sama w ten sposób postępuję, kiedy mam w planach ściąć więcej, niż 2-3 cm. Przez cztery tygodnie, w każdą niedzielę podcinam po 1 cm włosów. Po tych czterech tygodniach szok związany z utratą aż 4 cm nie jest tak duży, bo stopniowo przyzwyczajałam się do tej długości poprzez delikatne skracanie. To takie trochę oszukiwanie siebie, ale niejednokrotnie przeżywałam wstrząs, kiedy wracałam od fryzjera ze znacznie krótszymi włosami, niż sobie zamierzyłam. Swoją drogą, to zabawne, że kiedy każemy fryzjerowi podciąć nasze włosy o 2 cm, to on podcina 5 albo i więcej. 

CZYM PODCINAĆ WŁOSY?
__________
Pamiętacie mój bardzo stary post z samodzielnym podcinaniem włosów krok po kroku TUTAJ klik? Wtedy jeszcze żyłam w błogiej nieświadomości o tym, jak fundamentalną sprawą są odpowiednie, a najlepiej profesjonalne nożyczki. Podcinałam swoje końcówki nożyczkami z Rossmanna, które co prawda były nazwane fryzjerskimi, ale nie miały z takowymi nic wspólnego. Włosy po podcięciu wyglądały przez tydzień dobrze, natomiast później zauważałam ich niesamowite puszenie na końcach. To wydawało mi się bardzo dziwne, bo włosy powinny być znacznie gładsze po takim zabiegu. Zaczęły puszyć się do tego stopnia, że tworzyły "efekt miotły". Po kilku miesiącach zauważyłam też białe kropeczki na samych końcówkach i wtedy tak naprawdę zdałam sobie sprawę, że to wina nożyczek. Poszperałam w sieci i natrafiłam na profesjonalne nożyczki Jaguar, które od razu zamówiłam. Nie były tanie, bo za model Jaguar PreStyle Ergo 5.0 na Allegro trzeba zapłacić około 100 zł. Kiedy pierwszy raz ich użyłam, to od razu wiedziałam skąd wzięła się ta nieco wyższa cena. Nożyczki są niesamowicie ostre, dobrze leżą w palcach i przede wszystkim precyzyjnie podcinają włosy. Najważniejsze jednak jest to, że znów końcówki stały się gładkie i aktualnie nie mam żadnych rozdwojonych końców, nie mówiąc już o tych koszmarnych, białych kulkach. Wniosek? Lepiej zainwestować w dobre nożyczki. Te pseudo fryzjerskie jedynie miażdżą końce włosów i w rezultacie powodują więcej złego, niż pożytku. Ważne, aby nożyczki wykorzystywać tylko i wyłącznie do podcinania włosów i nie ciąć nimi nic innego. Uważajcie też, aby nie upadły na podłogę, bo później mogą nie być już tak precyzyjne. 



NA MOKRO CZY NA SUCHO?
__________
Wiele jest opinii na temat tego, czy warto włosy podcinać na sucho, czy też na mokro. Ja z własnego doświadczenia mogę napisać, że lepiej podcina mi się włosy na mokro i takie cięcie jest dla mnie satysfakcjonujące. Podcinanie na sucho jest też trochę trudniejsze, bo włosy są bardziej śliskie i ciężko je ściąć precyzyjnie. Może być to też szkodliwe dla ich kondycji. 

CO PO ŚCIĘCIU?
__________
Warto po samym podcięciu włosów nałożyć olej awokado na ich całą długość, szczególnie uwzględniając końce. To odżywi świeżo podciętą końcówkę i stworzy warstwę zabezpieczającą przed nadmiernym odparowywaniem wody. 


Na zdjęciu po lewej stronie nożyczki Jaguar, a po prawie nożyczki z Rossmanna, których już nie używam do podcinania włosów. 

SAMODZIELNIE CZY DO FRYZJERA?
__________
Nie lubię chodzić do fryzjerów i praktycznie od kilku lat zupełnie z nich zrezygnowałam. Z czego to wynika? Chyba z braku zaufania i z braku satysfakcji po wykonanej usłudze. Nigdy tak naprawdę nie byłam zadowolona z cięcia czy modelowania, a cała wizyta kosztowała mnie sporo nerwów, pieniędzy i rozczarowania. Dlatego zaczęłam interesować się metodami samodzielnego podcinania i mój bardzo stary tutorial krok po kroku możecie zobaczyć TUTAJ klik. Dziś już nie mam włosów podciętych w literę V i dążę do linii prostej. Włosy aktualnie podcina mi mama. Jeśli chcę to zrobić sama, to rozdzielam włosy na pół, przekładam je na przód, dobrze rozczesuję i skracam włosy podążając za linią wyznaczoną przez cięcie mojej mamy. 

_____________
Czy jest jeszcze coś, co chciałybyście wiedzieć na temat podcinania włosów? Jak podcinają końcówki moje Czytelniczki? Wolicie fryzjera czy ufacie tylko sobie? Koniecznie napiszcie w komentarzach :-) 


↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓


CO KUPIĆ NA PROMOCJI W ROSSMANNIE -49%: POLECANE PRODUKTY DO MAKIJAŻU OCZU.

$
0
0
Aktualnie w Rossmannie możecie kupić wszystkie produkty do makijażu oczu taniej o 49%. Jakie kosmetyki są godne polecenia i na co warto zwrócić uwagę? Tego dowiecie się przechodząc do dalszej części dzisiejszego wpisu. 


Sweter -Tutaj klik

Mam wiele tuszów do rzęs w swojej kosmetyczce, natomiast ciągle wracam do mojego ulubieńca Loreal Volume Million Lashes So Couture So Black. Kiedy się zapomnę i zacznę malować rzęsy inną maskarą, to So Couture zawsze ratuje sytuację. Nawet z najbardziej posklejanych rzęs jest w stanie zrobić coś sensownego. Lubię ten tusz za to, że maksymalnie rozdziela rzęsy i utrzymuje ich skręt po użyciu zalotki. Nie osypuje się i jest bardzo wydajny. Do tego ma ładną, intensywną czerń i szybko zasycha na rzęsach, dzięki czemu nie musimy martwić się o odbijanie na powiekach. Tak jak każdy tusz musi trochę zgęstnieć, aby w pełni pokazać co potrafi. Mimo, że mam jeszcze kilka tuszów do wypróbowania, to kupię ten na zapas, bo jest po prostu świetny. 

Migoczące cienie L'oreal Infaillible"chodzą" za mną już od dawna, ale zawsze zapominam na nie zerknąć przy okazji wizyty w drogerii. Widziałam je już w akcji na wielu blogach i tutorialach makijażowych na YouTube. Szczególnie podobają mi się odcienie złotawe i różowe, które świetnie współgrają z moim kolorem tęczówki. Cena regularna to o ile się nie mylę około 40 zł, więc warto skorzystać z promocji. Ale uwaga, w drogeriach internetowych te same cienie zakupicie za około 10zł/szt, więc jeśli planujecie większe zakupy, to nie warto kupować tych cieni w Rossmannie. Nawet doliczając przesyłkę, zakupy internetowe będą jak zwykle bardziej opłacalne. 

Kolejnym cieniem jaki warto kupić i na który również sama się skuszę, jest Maybelline Color Tattoo z serii Mattes w kolorze Creme De Nude. Gama kolorystyczna jest szeroka, natomiast mi zależy na takim właśnie cielistym, neutralnym odcieniu. Będzie wspaniale wyrównywał koloryt powieki i przedłużał trwałość innych cieni. Planuję go używać jako tradycyjnej bazy i korektora na powieki. Widziałam go już w akcji na wielu filmikach i sprawdzał się rewelacyjnie. Inne odcienie z tej serii mnie nie kuszą, tylko ten wyjątkowo wpadł mi w oko. Tradycyjne Color Tattoo też są godne polecenia, ale nie wszystkie. Polecam odcień On and One Bronze lub Permanent Taupe do podkreślania brwi. 


Trudno wybrać w Rossmannie jakąś naprawdę porządną paletkę z cieniami i muszę przyznać, że jeśli już są, to jakość pozostawia wiele do życzenia. Chyba marki takie jak Zoeva, Sleek czy The Balm postawiły poprzeczkę wysoko w tej kwestii. Jeśli już mogłabym Wam coś polecić, to zdecydowanie najfajniejszymi paletkami do makijażu oczu są te z Maybelline Diamond Glow. Posiadam wersję kolorystyczną 02 Coral Drama i jest to piękna, opalizująca paletka, idealna dla jasnej tęczówki oka. Cienie zdecydowanie najlepiej nanosi się palcem na lekko wilgotną bazę i wtedy mają największą intensywność. W ogóle cienie błyszczące najlepiej nakładać palcem, bo pod wpływem ciepła wydobywa się z nich najładniejszy pigment. Dostępnych jest kilka wersji kolorystycznych.


Od niedawna jestem posiadaczką tego właśnie eyelinera od Maybelline Lasting Drama Gel eyeliner i jest naprawdę świetny. Lubię eyelinery żelowe w słoiczkach, bo takimi w płynnej formie zawsze brudzę sobie rzęsy i generalnie pracuje mi się nimi trudniej. Ten daje piękną, aksamitną linię na powiece, szybko zastyga, jest trwały, nie kruszy się. Idealny na linię wodną zamiast np. czarnej kredki, która potrafi się rozmazać. 



Jeśli już miałabym polecić jakiś eyeliner w płynnej formie, to Astor Stimulong Liquid Eyeliner jest bardzo dobrym wyborem. Używam go, kiedy chcę narysować naprawdę cieniutkie, precyzyjne zakończenie kreski na powiece tzw. "jaskółki". W tej roli sprawdza się po prostu idealnie i jest niezastąpiony!


Ostatnim produktem, jaki mogę Wam polecić to cielista kredka MaxFactor Kohl Pencil w kolorze 090 Natural Glaze. Trudno o dobrą, cielistą kredkę, a ta sprawdza mi się bardzo dobrze. Nie tworzy takiego przerysowanego efektu, bo jej "cielistość" jest nienachalna i faktycznie daje złudzenie większego oka. Nie jest szalenie trwała, bo na mojej linii wodnej utrzymuje się do max 4 godzin, ale jak na kredkę drogeryjną to dużo i z pewnością warto się skusić. Dostępna w kilku kolorach, np. granatowym, widocznym na powyższym zdjęciu. 

________________

Dziewczyny, jeszcze raz podkreślam, że warto sprawdzić ceny w drogeriach internetowych, bo wiele produktów jest często w niższej cenie, niż na promocji w Rossmannie. Co prawda trzeba doliczyć koszt przesyłki, ale w przypadku większych zakupów to i tak się opłaca. 

Poczyniłyście już jakieś zakupy, czy dopiero się wybieracie? 


↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓

PIERWSZE PRZYGOTOWANIA DO ŚWIĄT I MAŁE, DOMOWE ZAKUPY: HOME & YOU, KIK, PEPCO, JYSK, BIEDRONKA.

$
0
0
Powoli ogarnia mnie przedświąteczny nastrój. Wiem, że to wcześnie, bo mamy przecież dopiero listopad, ale bardzo nie lubię tego słynnego powiedzenia "święta, święta i po świętach". Dlatego też staram się jak najdłużej cieszyć tą atmosferą i poczyniłam już nawet małe, przedświąteczne zakupy. Nie mogę doczekać się świątecznych porządków, dekorowania domu i przygotowywania pierwszych smakołyków, ale na to jeszcze przyjdzie czas. Dziś pokażę Wam swoje drobne, domowe zakupy i może podpatrzycie też coś dla siebie?

Pierwszy raz wybrałam się do sklepu Kik i znalazłam tam ciekawy, metalowy koszyk w kolorze różowego złota. Szukałam czegoś takiego do eksponowania owoców, ale pewnie nie raz posłuży mi również jako eksponat do zdjęć na bloga. Tego typu koszyczki widziałam w wielu sklepach internetowych oferujących rzeczy w skandynawskim stylu i były o wiele droższe. Mój kosztował ok. 15 zł.



W Kik-u znalazłam też niedrogi i bardzo przydatny pojemnik na ciasto. Z całą pewnością wybiorę się też po okrągły model, bo w święta jak zwykle będzie u nas dużo wypieków, które w takich pojemnikach zachowują na dłużej swoją wilgotność i są smaczniejsze. Koszt to około 15 zł.


Oczywiście nie mogłam przejść obojętnie obok papierów do pakowania prezentów, wstążek i lukrowanych lasek, które zawisną na mojej choince. W tym roku planuję ubrać drzewko w biało-srebrnych kolorach, więc powoli kompletuję też bombki w tej tonacji.



Wychodząc z Kik-a wpadłam prosto do Home&You, gdzie moim oczom ukazała się śmieszna skarbonka w kształcie aparatu. Wiele z Was pytało o nią, bo już zdążyła pojawić się w kilku postach na blogu :-)



W kuchni lubię ład i porządek. Segregacja najróżniejszych herbat, ziół, przypraw i innych, sypkich produktów, to dla mnie podstawa. Od dawna szukałam ładnych, przeźroczystych pojemników, które pasowałyby do mojej kuchni i takie znalazłam w Pepco. Są niewielkie, ale idealnie mieszczą się na mojej kuchennej półce. W Pepco zawsze buszuję dobrych kilka godzin, bo można tam znaleźć naprawdę fajne ciekawostki do wystroju naszego wnętrza. Pojemniczki kosztowały ok. 9zł/szt.



Za każdym razem, gdy jestem w Pepco, to kupuję kapcie. Nie wiem o co chodzi, ale zawsze mają w sprzedaży takie, które wyjątkowo wpadną mi w oko. Teraz zaopatrzyłam się w cieplejsze, zimowe kapciuchy, które są naprawdę bardzo wygodne. Nie pamiętam ceny, ale nie były drogie.


Pisałam Wam już na Instagramie, że planuję mały, przedświąteczny remont. Nic wielkiego, jedynie odświeżenie ścian i przemeblowanie. Aby trochę ożywić wnętrze kupiłam w Jysk-u dosyć dużą ramkę na wiele zdjęć. Jest prosta, ale bardzo ciekawie eksponuje wszystkie obrazy. Koszt to około 80 zł.



I na koniec termofor z Biedronki. Jestem niesamowitym zmarzluchem i jesienią oraz zimą mogłabym cały czas grzać plecy przy kaloryferze. Kiedy zobaczyłam w Biedronce termofor, to od razu wrzuciłam go do koszyka. Szkoda, że kolory były już mocno przebrane. Marzyłby mi się taki w odcieniu szarym lub czerwonym, ale i ten granat nie jest zły. Już nie mogę się doczekać pierwszego użycia, bo przyznam, że nigdy nie używałam termoforów. Z dzieciństwa pamiętam coś takiego jak poduszka elektryczna, której swoją drogą strasznie się bałam. Termofor w Biedronce kosztował około 17 zł.



____________

Na razie to wszystko. Dajcie znać czy lubicie takie wpisy z przedświątecznymi zakupami i czy same już coś działacie w tym kierunku. Wolicie robić zakupy przed tym całym, przedświątecznym szałem w sklepach czy raczej wszystko zostawiacie na ostatnią chwilę? 

↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓


KILKA ROZCZAROWAŃ OSTATNICH MIESIĘCY.

$
0
0
Bardzo rzadko trafiam na produkty, które mogę nazwać bublami. Mimo, że testuję dużo kosmetyków, to zwykle w mniejszym lub w większym stopniu spełniają one swoje zadanie. Zresztą, mam mnóstwo pomysłów jak wykorzystać nietrafiony kosmetyk i pisałam o tym TUTAJ klik. Jednak w dzisiejszym wpisie trochę ponarzekam i jeśli jesteście ciekawe moich kosmetycznych rozczarowań, to zapraszam do dalszej części posta.



Pierwszym produktem, który nie do końca mi się sprawdził jest prasowany puder z Bourjois Healthy Balance. Kupiłam go w nadziei, że będzie tak samo świetny jak podkład z tej serii. Producent obiecuje naprawdę wiele, bo puder ma za zadanie jednocześnie matowić i rozświetlać skórę, nawilżać ją, ujednolicać i co najważniejsze - pielęgnować. Puder w kamieniu to dla mnie naprawdę istotny produkt w makijażu, bo powinien utrzymać w ryzach moje sebum przez co najmniej kilka godzin, a jednocześnie sprawiać, ze skóra będzie wyglądała na gładszą i bardziej jedwabistą. Ten od Bourjois niestety bardzo subtelnie matuje, do tego potrafi zbierać się w załamaniach i dziwnie rozkładać na skórze. Jest na niej bardzo widoczny i można nim zafundować sobie taki klasyczny efekt "maski" lub "ciastka". Na domiar złego, po każdej aplikacji pojawiają się na moich skroniach małe, podskórne grudki, co jest niestety wyraźnym sygnałem, że puder mnie uczula. Jedyne, co zasługuje na malutki plusik, to zapach - identyczny, jak zapach podkładu Healthy Mix, który akurat mi się podoba. Innych plusów nie stwierdzono i wysoka cena również do nich nie należy :-) Myślę, że puder może mieć więcej zalet w przypadku skór bez żadnych problemów i przy naprawdę delikatnej aplikacji z użyciem pędzla. 



I znów coś od Bourjois - tym razem nie polubiłam się też z podkładem 123 Perfect CC Cream. Oczywiście mam na uwadze, że krem CC nigdy nie będzie tak kryjący, jak klasyczny podkład, ale ten robi to naprawdę delikatnie. Potrzebuję czegoś zdecydowanie bardziej ujednolicającego moją skórę. Poza tym produkt szybko znika z twarzy, podkreśla absolutnie każdą suchą skórkę i dosyć nachalnie pachnie. Taki krem CC będzie bardziej odpowiedni dla osób, które oczekują od podkładu małego krycia i jedynie delikatnej, ożywiającej warstwy koloru na twarzy. Dziewczyny, które mają skórę suchą muszą wziąć pod uwagę, że ten produkt będzie podkreślał odstające skórki, natomiast osoby ze skórą tłustą i mieszaną pewnie nie będą zadowolone z jego znikomych właściwości matujących. Jeśli macie skórę normalną i bez większych problemów z niedoskonałościami, to być może 123 Perfect CC Cream zda egzamin. 


Myślę, że eyeliner od Benefit They're Real Push-Up Liner jest taką rysą na szkle, jeśli chodzi o produkty tej marki. Uwielbiam kosmetyki Benefit i najbardziej cenię sobie w nich to, że są niepowtarzalne, trwałe, mają cudne opakowania i w przypadku produktów do twarzy - absolutnie mnie nie zapychają, a to ewenement. Byłam bardzo rozczarowana po pierwszych testach eyelinera They're Real, który swego czasu cieszył się dużą popularnością, szczególnie na YouTube. Produkt wydobywa się z eyelinera poprzez przekręcanie jego podstawy (coś na zasadzie korektorów w pędzelku). Nie dość, że to przekręcanie trwa czasem w nieskończoność, zanim cokolwiek wypłynie z opakowania (ale być może to cecha osobnicza i mam kiepski egzemplarz), to jeszcze wypływa go zbyt wiele, aby zrobić estetyczną linię na powiece. Końcówka jest nieprecyzyjna i pracuje się nią bardzo ciężko. Próbowałam nawet rozprowadzać produkt swoim pędzelkiem do kresek, ale to także nie zdało egzaminu. Eyeliner bardzo szybko wysycha, a przy próbach roztarcia zaczyna się kruszyć, odpadać i Bóg wie co jeszcze. Nie jestem zadowolona zarówno z formuły tego produktu, jak i z aplikatora. Być może będziecie usatysfakcjonowane, jeśli lubicie grube kreski wzdłuż górnej powieki, ale nie jestem pewna, czy starczy Wam cierpliwości, aby nauczyć się obsługi tego produktu. 


I na koniec jedno "włosowe" rozczarowanie. Kiedy pierwszy raz natknęłam się na maseczkę Receptury Babci Agafii w jednym z subskrybcyjnych boxów (chyba Shinybox), to byłam wprost zachwycona jej działaniem. Niestety odżywka szybko uległa wypadkowi i po prostu wylała mi się do wanny. Jej konsystencja była tak rzadka, że wystarczyła chwila nieuwagi i całą zawartość pudełeczka spuściłam do prysznicowego odpływu. Podczas ostatniej wizyty w aptece dojrzałam w gablocie maskę tej samej marki. Postanowiłam skusić się na odżywkę łopianową, która w składzie ma otręby owsiane, sok z brzozy i oczywiście olejek łopianowy z zimnego tłoczenia. Mimo kilku prób nie mogę przekonać się do tej maski, która po prostu nie robi nic z moimi włosami. Poza tym również ma bardzo rzadką konsystencję, która sprawia, że trzeba nałożyć znacznie więcej produktu, aby pokryć całe włosy. To obniża wydajność takiej maski i mimo, że nie była jakoś szczególnie droga, to i tak mam jej to za złe. Zdecydowanie bardziej lubię gęste, treściwe maski, skórę otulają moje włosy i po ich zmyciu widzę jakąkolwiek różnicę w miękkości czy gładkości. Poprzednia maska tej firmy (ta która poszła odżywiać moje rury odpływowe) była znacznie lepsza i jeśli macie ochotę na jakąś rosyjską maseczkę, to wypróbujcie tą drożdżową. Niesamowicie wygładza i nadaje ładny połysk włosom, poza tym przyspiesza ich wzrost, bo zawiera wyciąg z drożdży. 

_____________

Spotkało Was w ostatnim czasie jakieś kosmetyczne rozczarowanie? Dajcie znać, to może wzajemnie unikniemy dalszych nietrafionych zakupów!


Zapraszam na mój Instagram @kosmetycznahedonistka



↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓

LISTA ZDROWYCH NAWYKÓW, KTÓRE UDAŁO MI SIĘ WPROWADZIĆ W ŻYCIE.

$
0
0
Ostatnio zdałam sobie sprawę, że udało mi się wiele w swoim życiu zmienić. Wszystkie te zmiany sprawiły, że czuję się o wiele lepiej zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Jakie zdrowe nawyki udało mi się wprowadzić do swojej codziennej rutyny? O tym w dzisiejszym wpisie. 



BADAM SIĘ
__________
Kiedyś temat badań był dla mnie dosyć drażliwy i starałam się go bagatelizować, bo "przecież jestem zdrowa", "mnie to nie dotyczy", "dobrze się czuję". Nie wiem w jaki sposób utrwaliło się we mnie przekonanie, że nic złego mnie nie spotka, a na badania przyjdzie czas jak już będę na emeryturze. Tchórzostwo? Lenistwo? Ignorancja? Całkiem możliwe. Od wielu lat mam na nodze wypukłe znamię, z którym już dawno chciałam iść do lekarza. Wydaje mi się, że to właśnie strach przed poznaniem niesprzyjającej diagnozy kazał mi czekać, ale w końcu zdecydowałam się coś z tym zrobić. Umówiłam się na wizytę do lekarza i przyznam, że odczuwałam ogromny niepokój przed TYM spotkaniem. W międzyczasie przekopywałam internet w poszukiwaniu informacji o takich znamionach i to, co przeczytałam było dla mnie jak wyrok. Pomyślałam: "tak, to na pewno będzie czerniak", później przyszły jeszcze myśli w stylu "Daria, ty głupolu, jak mogłaś to tak olać?!". Przed samą wizytą już bardzo się stresowałam i obiecałam sobie, że jeśli to znamię okaże się czymś niegroźnym, to będę się regularnie badać. To nerwowe oczekiwanie na lekarską diagnozę uświadomiło mi co tak naprawdę w życiu jest ważne i że nie warto odkładać niczego na później. Kiedy lekarz z daleka rzucił okiem na moje znamię, to od razu stwierdził, że to włókniak i jeśli chcę, to mogę go usunąć, ale nie jest to konieczne ze zdrowotnego punktu widzenia. Zbadał znamię jeszcze dokładnie specjalnym przyrządem, a ja odetchnęłam z ulgą, że mój najgorszy scenariusz się nie potwierdził. Nie sądziłam, że takie doświadczenie będzie mnie w stanie tyle nauczyć i wyciągnę z niego tak wiele wniosków. Jednym z nich jest to, że naprawdę warto się badać i jesteśmy odpowiedzialni za własne zdrowie, którego nie można bagatelizować. Odkładanie badań na później jest po prostu czystą głupotą. Teraz regularnie się badam i mogę to zaliczyć do moich "zdrowych" nawyków.


POMAGAM INNYM
__________
Powiecie - "banał", ale to jakby następstwo tego, co zmieniło się we mnie po usłyszeniu dobrej, lekarskiej diagnozy. Kiedy wyszłam od lekarza i wsiadłam do samochodu, to jeszcze przez chwilę myślałam o tym wszystkim. O tych ludziach, którzy pewnie nie mieli tyle szczęścia co ja i dowiedzieli się o chorobie nowotworowej. Pewnie nie jestem w stanie stuprocentowo wczuć się w taką sytuację, ale przez pryzmat mojego stresu, który przeszłam, mogę jedynie przypuszczać jakie to niewyobrażalnie straszne. Czy pomaganie innym może być zdrowym nawykiem? Jasne, że tak. Kilka dni temu zgłosiła się do mnie pewna dziewczyna z prośbą o udostępnienie informacji o zbiórce na lek dla ciężko chorego Łukasza. Od razu weszłam w link, który mi podesłała i wrzuciłam go na swojego Facebooka, dorzuciłam też parę groszy od siebie. Do zebrania było prawie pół miliona złotych i wiecie co? Udało się to w przeciągu kilku dni! Widziałam, że kilka blogerek również zdecydowało się udostępnić tą zbiórkę i przyczyniło się do tak wspaniałego wyniku. Myślę, że warto wyrobić sobie nawyk pomagania innym i nie chodzi tutaj o przekazywanie ogromnych kwot dla potrzebujących. Pamiętajmy o tym, że liczy się każda złotówka, wsparcie psychiczne, dobre słowo i rada. Jak pokazuje historia zbiórki dla Łukasza jest coraz więcej ludzi, którzy chcą pomagać i warto do nich dołączyć. Warto wspierać ludzi, którzy nie mieli w życiu tak wiele szczęścia, co my. 


PIJĘ WODĘ
__________
Przejdę teraz do "lżejszych" klimatów, bo zaczęłam dosyć poważnie, ale czasem tak trzeba. Jednym z moich dobrych i zdrowych nawyków jest też picie wody. Kiedyś naprawdę to bagatelizowałam, ale regularne picie wody w korzystny sposób wpływa na moje samopoczucie. Najlepsze efekty zauważam, kiedy wypijam około 1,5 litra wody dziennie, do tego koniecznie szklanka ciepłej wody z cytryną na czczo. Jeśli zapominacie o regularnym piciu wody, to polecam zainstalowanie na telefonie aplikacji "Hydro", która będzie Wam o tym przypominać.


ŚMIEJĘ SIĘ
__________
Ludzie, którzy znają mnie realu wiedzą, że jestem straszną śmieszką. Staram się otaczać takimi osobami, z którymi mogę porządnie pożartować, bo życie na serio jest nie do zniesienia. Jeśli do tego trafię na kompana, który ma tak specyficzne poczucie humoru jak ja, to jestem wniebowzięta. Nie zawsze tak było, ale teraz już wiem, że dużo zależy od otoczenia czyli ludzi, których mamy wokół. Taka codzienna porcja śmiechu weszła mi już chyba w nawyk i nawet, jeśli mój nastrój jest niekoniecznie optymistyczny, to zawsze znajdę powód do radości. Wszak śmiech to zdrowie. 


RUSZAM SIĘ
__________
Codzienna dawka ruchu to mój nawyk i mam nadzieję, że tak pozostanie już zawsze. Minimum 20 minut na rowerku stacjonarnym, do tego czasem spacer i basen. To niesamowicie poprawia moje samopoczucie, kondycję i ogólną sprawność. Czuję się wtedy bardziej kreatywna, zmotywowana i szczęśliwa. Jeśli wysiłek fizyczny wejdzie Wam w nawyk, to będziecie wiedziały o czym piszę. Z tego płynie ogromna energia, która napędza do życia. 


PIJĘ CZYSTEK I LEN
__________
O piciu czystka pisałam Wam już TUTAJ klik. Nadal go uwielbiam i piję regularnie. Teraz włączyłam jeszcze do tego picie siemienia lnianego. Czubatą łyżkę wrzucam do garnka z gotującą wodą, chwilę gotuję mieszając i przelewam do szklanki. Siemię lniane fantastycznie wpływa na nawilżenie skóry i włosów. Jest też cennym źródłem kwasów omega. Picie ziół to już mój nawyk i nie ma dnia, żebym nie zrobiła sobie jakiegoś naparu. 


ZAMIENNIKI CHIPSÓW
__________
Kiedyś byłam straszną fanką słonych przekąsek. Lubiłam je w zasadzie bardziej, niż słodycze. Miałam też problem ze spożywaniem większej ilości warzyw, które jak wiemy powinno się jeść codziennie. Sama nie wiem jak to się stało, ale przez pewien czas zaczęłam regularnie jeść rzodkiewkę z odrobiną soli, później małe pomidorki koktajlowe, zielone ogórki itp. Tak mi to weszło w nawyk, że teraz zupełnie nie jem już żadnych chipsów, paluszków i innych, śmieciowych przekąsek. W mojej diecie jest też mnóstwo orzechów, słonecznika, dyni, bakalii. Co więcej, chipsy już zupełnie mi nie smakują i nie wiem jak mogłam to w ogóle jeść. W ten sposób zrezygnowałam ze śmieciowego jedzenia i w regularny nawyk weszło mi spożywanie warzyw.


OLEJOWANIE
__________
Mogę śmiało przyznać, że olejowanie włosów weszło mi w nawyk. Zawsze, ale to zawsze, kiedy moje włosy nadają się do mycia, to nakładam na nie olej, najczęściej na noc. Myślę, że to dzięki olejowaniu moje włosy są dziś w tak dobrej kondycji. 


SEN
__________
Nie zawsze udawało mi się spać przez 8 godzin, a mój organizm ewidentnie tego wymagał. Kiedy zarywałam noc, to czułam się jak kapeć. Ostatnio też miałam trochę problemów z szybkim zasypianiem, ale w końcu udało mi się wypracować pewien schemat. Zawsze kładę się spać nie później, niż o 23:00 i zaczynam dzień o 7:00 rano. To mój zdrowy nawyk, który, mam nadzieję, pozostanie ze mną na długo. 

________________

Na tym kończy się moja lista zdrowych nawyków. Pewnie jeszcze kilka rzeczy mogłoby tu dołączyć i wiele dopiero "aspiruje", aby na taką listę wskoczyć, ale jeszcze za wcześnie, aby nazwać je nawykami. Dajcie koniecznie znać czy Wy macie swoje zdrowe nawyki, którymi mogłybyście się podzielić w komentarzach.

↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓


POLECANE PRODUKTY DO MAKIJAŻU TWARZY: PODKŁAD, PUDER, RÓŻ, KOREKTOR, BRONZER, ROZŚWIETLACZ.

$
0
0
Dziś ostatni post z cyklu "co warto kupić w Rossmannie" z okazji panujących obniżek -49%. Aktualnie promocja dotyczy wszystkich produktów do makijażu twarzy i w dzisiejszym wpisie polecę Wam kilku moich ulubieńców z tej kategorii. Gotowe? To zapraszam do czytania. 



Dobranie jednego, uniwersalnego podkładu, który byłby odpowiedni dla wszystkich typów cer jest niemożliwe. Ja długo szukałam swojego ulubieńca i te z Was, które na bieżąco śledzą mojego bloga, doskonale wiedzą co lubię. Od wielu miesięcy niemalże codziennie sięgam po podkład Dr Irena Eris Provoke Matt Fluid i w zależności od pory roku jest to albo kolor najjaśniejszy 210 Ivory, albo 220 Natural. Cenię sobie w tym podkładzie jego dobre krycie, gęstość, która pozwala mi w miarę ukryć suche skórki oraz to, że nie powoduje żadnych nowych niedoskonałości. Zdania na temat tego podkładu są podzielone, ale ja go uwielbiam i nic nie zwiastuje, że to się zmieni. Najjaśniejszy odcień może być trochę za ciemny dla totalnych bladziochów i ogólnie gama kolorystyczna jest bardzo wąska (dostępne tylko 4 kolory). Nie we wszystkich Rossmannach ten produkt jest dostępny, ale w niektórych znajdziecie szafę Eris. 

Kolejne podkłady, które lubię, ale używam ich rzadziej ze względu na kolory, to MaxFactor Lasting Performance. Używałam ich jeszcze w czasach licealnych i byłam bardzo zadowolona. To chyba jedne z tych produktów, których formuła się nie zmieniła i nadal są tak dobre, jak kiedyś. Dobrze kryją, mają naturalne wykończenie, długo się utrzymują, a jedynym problemem są odcienie, które w większości wpadają w różowe tony. Jeśli znajdziecie egzemplarz w żółtej lub neutralnej tonacji, to możecie go śmiało kupić. Małym minusem jest też opakowanie, które chyba powinno być trochę unowocześnione. Przy takiej cenie podkład mógłby być w szklanym opakowaniu z pompką. 

I ostatnim produktem, który mogę Wam polecić jest Bourjois Healthy Mix. To podkład dosyć specyficzny i nie każda posiadaczka skóry tłustej lub mieszanej się z nim polubi. Przy takich cerach podkład po prostu ma mniejszą trwałość, co może być rozczarowujące. Ja natomiast mimo, że mam cerę mieszaną, to lubię go za ekstremalnie naturalne wykończenie. Jest mało widoczny na skórze, nawilża ją i nadaje jej naturalny, młodzieńczy blask. Stosuję go zwykle w okresie letnim. Najbardziej popularnym odcieniem jest 51, ale kolor 53 również jest ciekawy i co najważniejsze - większość ma żółte tony. Posiadaczki cer suchych i normalnych mogą być z niego bardzo zadowolone. Cery tłuste polubią go tylko wtedy, jeśli ich posiadaczki akceptują lekko rozświetlające wykończenie. 


Jeśli chodzi o korektory, to niestety w Rossmannie nie znalazłam jeszcze takiego porządnego, kryjącego produktu na większe niedoskonałości. Moim ulubieńcem w tej kategorii jest kamuflaż Catrice Camouflage w słoiczku, który niestety jest dostępny w innych drogeriach. Dobrymi korektorami pod oczy i do rozświetlania strategicznych okolic twarzy są: Loreal  Lumi Magique oraz Loreal Perfect Match. Ten drugi jest bardziej kryjący i mój odcień 2 Vanile pięknie rozjaśnia strefę T i nadaje twarzy większej trójwymiarowości. Używam go też czasem na mniejsze niedoskonałości i jeśli nałożę go warstwami, to udaje mi się uzyskac pełne krycie. Jesli chodzi o korektor Lumi Magique, który jest w pędzelku, to nanoszę go tylko w okolicę pod oczami. Ma krycie, które można budować, ale jeśli chcecie nim zakryć cienie pod oczami, to niestety będzie słaby. Polecam go jedynie do lekkiego zakrywania zasinień i rozświetlania spojrzenia. Robi to w naturalny, subtelny sposób i ładnie stapia się ze skórą. Minus? Szybko się kończy.


Ulubiony puder matujący, to u mnie od lat Manhattan Clearface Compact Powder w odcieniach 76 Sand i 70 Vanilla. Nie jestem w stanie określić ile opakowań tego pudru już zużyłam. Kiedyś był dostępny w niebieskim opakowaniu, a teraz jest w białym, z dołączoną gąbeczką. To puder antybakteryjny, który zapewnia dodatkowe krycie, jeśli podkład nie dał rady zakryć większych niedoskonałości. Utrzymuje mat przez około 5 godzin i nie powoduje u mnie pogarszania stanu cery. Tak naprawdę po jego nałożeniu skóra staje się nieskazitelna, bo dodatkowo "wypełnia" rozszerzone pory i maksymalnie ją ujednolica. Dla takiego efektu najlepiej wciskać go w skórę dołączoną gąbeczką. Opakowanie jest trochę tandetne, ale w gruncie rzeczy liczy się zawartość. 

Niedrogi, twarzowy róż z Rossmanna? Śmiało polecam Wam róż Lovely Natural Beauty w kolorze 05. Zawsze lubiłam róże Wibo i Lovely, bo mają ładne odcienie i dobrze utrzymują się na skórze mieszanej. 

Jeśli natomiast chodzi o bronzer, to tutaj od lat używam Astor Skin Match 4EverBronzer 002 Brunette. Aktualnie "przerzuciłam się" trochę na Benefit Hoola, ale Astor to naprawdę godny polecenia produkt brązujący, który nadaje twarzy bardziej ciepłego wyglądu. Nie jest przy tym zbyt pomarańczowy i starcza na długo. 


Zegarek - model Nora tutaj klik

Dobrym, drogeryjnym rozświetlaczem w niewielkiej cenie jest Lovely Gold Highlighter. Kupiłam go podczas minionych promocji w Rossmannie i nie żałuję. Dostępna jest też wersja o srebrzystym, perłowym wykończeniu, ale w takich odcieniach niezbyt dobrze się czuję. Złota wersja zapewnia skórze śliczną, szampańską taflę, która nie jest nachalna i nie będziemy wyglądać jak choinkowa bombka. Używam tego rozświetlacza również na powieki i w kącikach oczu. 

_______________

Zrobiłyście jakieś ciekawe zakupy na promocjach w Rossmannie? Obyło się bez ekscesów z macanymi produktami i przepychaniem się przy szafach z kosmetykami? 

Zapraszam na mój Instagram @kosmetycznahedonistka




↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓



JAK NAWILŻYĆ BARDZO SUCHĄ SKÓRĘ? JAK POZBYĆ SIĘ SUCHYCH SKÓREK I IM ZAPOBIEGAĆ? MOJE ULUBIONE KREMY NAWILŻAJĄCE I PRZEPIS NA DOMOWĄ MASECZKĘ Z AWOKADO.

$
0
0
Okres jesienno-zimowy, to dla mojej skóry ciężki czas. Mimo, że jestem posiadaczką cery tłustej i mieszanej, która pozornie powinna być mniej narażona na brak nawilżenia, to w sezonie grzewczym zaczyna wariować.  Do tego dochodzą zabiegi z kwasami i złuszczające preparaty do smarowania na noc,  przepisane od lekarza. To wszystko powoduje, że moja skóra potrafi być mocno przesuszona, podrażniona i odczuwam z tego powodu duży dyskomfort. Jakie są moje sposoby na ekstra nawilżanie skóry? Jakie produkty nawilżające mogę polecić? Co robić, jeśli doskwierają nam tzw. "suche skórki", które pod makijażem wyglądają fatalnie? O tym wszystkim w dalszej części dzisiejszego wpisu. Mam nadzieję, że zarówno posiadaczki skóry tłustej/mieszanej, jak i suchej/normalnej wyciągną z niego coś dla siebie.

jak nawilżyć suchą skórę

la roche posay effaclar h krem kojaco nawilzajacy


KREM NAWILŻAJĄCY NA NOC
___________
Tak jak wspomniałam - kuracja przeciwtrądzikowa, do tego zabiegi z kwasami oraz suchość powietrza przyczyniają się do przejściowego przesuszenia mojej skóry. Kilka lat temu dermatolog dał mi próbkę kojącego kremu nawilżającego La Roche Posay Effaclar H i od tamtej pory wiernie go używam. Kiedy moja skóra jest ewidentnie podrażniona, po zabiegach z kwasami zaczynają pojawiać się "suche skórki" i jest mocno napięta, to zawsze po niego sięgam. Nakładam grubą warstwę na noc i  efekty widzę już o poranku. Skóra jest uspokojona, wszelkie zaczerwienienia są ukojone i powraca ten normalny stan i równowaga, której mi brakowało. Dodatkowo krem nie powoduje u mnie pojawiania się niedoskonałości, co niestety zdarza się w przypadku 9/10 produktów nawilżających. Dla mnie ten krem jest niemalże idealny, ale ma jedną wadę. Osobiście wolę go stosować tylko na noc, bo jest tłusty i bardzo słabo się wchłania. Pozostawia na skórze błyszczącą warstwę i jest na niej wyczuwalny. Zapach również nie należy do wybitnie przyjemnych, szczególnie po rozsmarowaniu. Dziewczyny, ale to naprawdę nieistotne - krem jest skuteczny i jest moim "opatrunkiem" w ciężkich chwilach. Wrzucam Wam podgląd opakowania, bo moje jest już aktualnie przecięte na pół i jutro wybieram się po nowy egzemplarz. Dostępny w aptekach.


KREM NAWILŻAJĄCY NA DZIEŃ, POD MAKIJAŻ
___________
A jakiego kremu używam na dzień, pod makijaż? To jedno z najczęściej zadawanych pytań, jakie kierujecie do mnie w komentarzach na blogu. Również od dłuższego czasu jestem wierna kremowi La Roche Posay Hydraphase Legere. Lekki, szybko się wchłania, pięknie pachnie i dobrze utrzymuje makijaż. Jedyną wadą jest to, że nie ma filtra, ale wiem, że istnieje druga wersja, która go zawiera. Ja jednak pozostanę przy tej, bo mnie nie zapycha i dobrze współpracuje z ulubionym podkładem Dr Irena Eris Provoke Matt Fluid. 

Drugim kremem nawilżającym na dzień, który stosuje pod makijaż jest Dr Irena Eris Normamat. Działa bardzo podobnie do wyżej wspomnianego La Roche Posay, tylko dodatkowo lekko matuje. Zawiera też filtr SPF 20. Co więcej, ma śliczny zapach, który kojarzy mi się z latem.

NAWILŻAJĄCA MASECZKA BIELENDA NOURISHING & REGENERATING FACE MASK
___________
Używam tej maseczki po zabiegu kwasem glikolowym. Nawilża, koi, uelastycznia i zmiękcza skórę. Dodatkowo stosuję ją, kiedy na mojej twarzy po kwasach zaczynają pojawiać się "suche skórki", które wyglądają bardzo nieestetycznie pod makijażem. Taka maska wspaniale je zmiękcza i sprawia, że po jej zmyciu są częściowo usunięte. Maseczka będzie świetna także dla cer bardzo suchych. 

bielenda_nourishing_mask_larocheposay_hydraphase_legere_eris_normamat

PO CO W OGÓLE UŻYWAĆ KREMÓW POD MAKIJAŻ?
___________
Ciekawa jestem czy każda moja Czytelniczka sumiennie nakłada nawilżający krem pod makijaż. Jestem niemalże pewna, że wiele z Was tego nie robi, a to bardzo duży błąd. Przyznam, ze sama kiedyś zupełnie z tego rezygnowałam i na negatywne skutki nie trzeba było długo czekać. Posiadaczki skóry suchej z pewnością bardziej przykładają się do stosowania nawilżaczy, ale osoby ze skórą tłustą i mieszaną trochę odpuszczają temat. Tymczasem nadmierne przetłuszczanie się skóry może być spowodowane brakiem systematycznego nawilżania. Krem nawilżający jest tak samo indywidualną sprawą, jak dobór podkładu. Jeśli znajdziecie dobry krem, dopasowany do potrzeb Waszej skóry, to będzie zachowywał się trochę jak baza pod makijaż. Utrzyma sebum w ryzach i będzie utrzymywał optymalny poziom nawilżenia przez cały dzień, dzięki czemu makijaż utrzyma się dłużej. Dodatkowo po demakijażu skóra nie będzie napięta i podrażniona. Co prawda tego typu kremy nie są oparte na silikonach jak typowe bazy, ale jeśli mam być szczera, to nie widzę różnicy w trwałości i wyglądzie makijażu stosując jakąkolwiek bazę. Co więcej, bazy potrafią u mnie spowodować niezły wysyp niedoskonałości, więc wolę pozostać przy swoim kremie nawilżającym

SUPER NAWILŻAJĄCA, DOMOWA MASECZKA 
___________
Kiedy mam trochę więcej czasu, to chętnie robię domową maseczkę na bazie awokado. Jest to naprawdę potężna dawka nawilżenia i jeśli nie macie pod ręką żadnego kremu, to taka mikstura z pewnością pomoże. Wystarczy rozgnieść w miseczce pół dojrzałego awokado, do tego dodać łyżkę jogurtu naturalnego i łyżkę miodu. Wszystko dokładnie wymieszać i nałożyć na twarz omijając okolice oczu na około 10-15 minut. Później zmyć letnią wodą. Olej awokado ma wspaniałe właściwości łagodzące, nawilżające i uelastyczniające, do tego miód, który mocno nawilża i działa przeciwzapalnie, a jogurt zmiękcza i odświeża skórę. Uwielbiam tą maseczkę!

maseczka_nawilzajaca_z_awokado_miod_jogurt


JAK POZBYĆ SIĘ SUCHYCH SKÓREK I IM ZAPOBIEGAĆ?
___________
Przede wszystkim nawilżać, stosując kremy i maseczki, o których pisałam Wam wyżej. Przed taką maseczką warto wykonać delikatny peeling skóry i w przypadku, kiedy nie macie stanów zapalnych i aktywnego trądziku, to polecam peeling Lirene. Ma bardzo drobne, ale ostre ziarenka, które świetnie radzą sobie z usuwaniem suchych skórek. Jeśli jednak są jakieś stany zapalne, to alternatywą może być peeling enzymatyczny np. z Ziaja Sopot. Koniecznie po takim złuszczaniu trzeba nałożyć krem nawilżający lub zrobić maseczkę. Ważne jest też nawilżanie "od środka" czyli regularne picie wody i jedzenie produktów, mających wpływ na stan naszej skóry np. awokado. Kiedy na skórze zauważam suche skórki, to całkowicie rezygnuję też z podkładów mocno matujących, bo mogą dodatkowo przesuszać skórę (Provoke to wyjątek). Nie używam też sypkich podkładów mineralnych - zawsze podkreślą każde przesuszone miejsce. Jeśli jesteście w trakcie kuracji złuszczających, to tak naprawdę trudno uniknąć odstających skórek, ale na szczęście można je częściowo usunąć. 

ziaja_sopot_spa_enzymatyczny_peeling_na_suche_skorki

Sukienka - tutaj klik

I to aktualnie wszystkie produkty nawilżające i wspomagające moją walkę z suchą, podrażnioną skórą. Dajcie znać czy próbowałyście już któregoś z omawianych kosmetyków i co same od siebie możecie polecić. Jeśli macie ochotę zrobić maseczkę z awokado, to polecam ją także na włosy!

↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓


NOWOŚCI: BIŻUTERIA SOTHO, DANIEL WELLINGTON, KILKA UBRAŃ, TABLET GRAFICZNY WACOM ONE I DYSK SEAGATE.

$
0
0
Dziś wpadam do Was z małą porcją nowości. Będzie trochę ubrań, dodatków, a nawet postanowiłam pokazać Wam mój nowy tablet graficzny, który bardzo ułatwia mi codzienną pracę przy komputerze. Jeśli zaczynacie już myśleć o prezentach dla swoich bliskich, to być może w dzisiejszym wpisie znajdziecie kilka propozycji. Mam dla was także całkiem fajną zniżkę na biżuterię, ale o tym w dalszej części posta.

delikatna_bizuteria_sotho_minimalistyczna_celebrytka


lancuszek_z_celebrytka_sotho



Wiecie, że bardzo lubię delikatną, minimalistyczną biżuterię. Za każdym razem, jak wchodzę na stronę Sotho, to nie mogę oderwać wzroku od tych wszystkich świecidełek, które w większości trafiają w mój gust. Tym razem zamówiłam delikatną bransoletkę z karmą, która ma wygrawerowany napis "Be Yourself" (tutaj klik), bransoletkę z perłami Swarovski (tutaj klik) oraz minimalistyczny naszyjnik z krzyżykiem (tutaj klik). Biżuteria jest wykonana ze srebra, powlekanego 24 karatowym złotem. Do tego możecie ją dowolnie personalizować - np. zmienić długość łańcuszka, dodać inną zawieszkę lub grawer. Bransoletki będą prezentem dla mojej mamy pod choinkę i myślę, że to bardzo ciekawy pomysł na podarunek dla bliskiej osoby. 

Udało mi się zdobyć dla Was zniżkę -30% na całą kolekcję Sotho tutaj klik. Wystarczy, że wpiszecie w zamówieniu kod KH2015. Zniżka trwa do 6.12.2015, a od 100 zł macie darmową przesyłkę. 

W tym sezonie mam obsesję na punkcie puchatych, mięciutkich sweterków. Żałuję, że w sklepach stacjonarnych jest dosyć mały wybór kolorystyczny, bo takiego swetra w odcieniu pudrowego różu szukałam od dawna. Jest bardzo przyjemny w dotyku, opada na jedno ramię i pięknie podbija opaleniznę. Dostępny tutaj klik.

Natomiast drugi sweter to taki typowy, dłuższy kardigan. Szkoda, że nie możecie go wirtualnie dotknąć, bo tak milutkiego swetra jeszcze nie miałam. Jest też porządnie wykonany i dosyć ciężki. Dostępny tutaj klik. 

Lubię różnego rodzaju kamizelki, bo założone do zwykłego stroju, nadają fajnego charakteru całej stylizacji. Ta jest niestety trochę za duża na mnie, bo zamówiłam tradycyjnie rozmiar L, ale do jakiegoś bardziej obszernego swetra da się ją nosić. Jeśli chcecie ją zamówić, to weźcie na wszelki wypadek mniejszy rozmiar i koniecznie sprawdzajcie wymiary. Dostępna tuta klik. 

Kolejny kardigan do kolekcji, tym razem w czarno-białe, azteckie wzory z frędzelkami. Takie swetry fajnie wyglądają założone pod skórzaną ramoneskę i tak noszę je najczęściej. Kardigan dostępny tutaj klik. 

Hmm, nie wiem czy ją kiedykolwiek założę, bo chyba niezbyt dobrze czuję się w takich złotych cekinach. Niemniej, sukienka leży rewelacyjnie i te sprytne ułożenie pasków bardzo modeluje sylwetkę. Może kiedyś wpadnie mi do głowy szalony pomysł i wskoczę w nią przy okazji jakiejś karnawałowej imprezki, ale na razie nie jestem przekonana. Cekiny tak, ale może nie w tym odcieniu, bo czuję się w niej jak złota rybka. Sukienka dostępna tutaj klik (na modelce prezentuje się o wiele lepiej, niż rzeczywistości).


Niedawno pisałam Wam na moim Instagramie, że zamówiłam prezent dla rodziców z okazji ich rocznicy ślubu. Zegarki Daniel Wellington bardzo im się spodobały i  przeczuwałam, że przypadną im do gustu. Są niezwykle eleganckie, klasyczne i mają swój urok, który tkwi chyba w ich prostocie i ponadczasowości. Wiem, że te zegarki są obecne na każdym kroku w sieci, ale naprawdę nie można im odmówić rewelacyjnej jakości. Jeśli chcecie podarować komuś porządny zegarek, to polecam właśnie Daniela Wellingtona. Na hasło "xmas_daria" jest zniżka -15%, ważna do 15.01.2016. Kupon możecie wykorzystać na dowolny zegarek dostępny tutaj klik. 




Dwa topy, które ciekawie wyglądają pod każdą bluzką, czy sweterkiem. Ten z krzyżującymi się paskami początkowo mnie trochę przeraził, bo wydawał się być strasznie mały. Jednak po przymiarce okazało się, że świetnie leży i opina tam, gdzie powinien. Dostępny tutaj klik.

Drugi, koronkowy toprównież jest dobrze dopasowany i można go śmiało nosić zamiast biustonosza. Ma lekko usztywniane miseczki bez push-up'u. Koronkowe ramiączka prezentują się bardzo fajnie w duecie z opadającym na jedno ramię, puchatym swetrem. Top dostępny tutaj klik. 




I na koniec napiszę Wam kilka słów o tablecie graficznym, który zupełnie zrewolucjonizował moją codzienną pracę przy komputerze. Powoli odczuwam skutki tych wielu godzin, spędzonych z myszką w ręce. Z tabletem graficznym miałam już do czynienia wcześniej, ale nigdy na stałe. Odwlekałam jego kupno i w zasadzie nie wiem dlaczego. Okazał się świetnym urządzeniem, dzięki któremu mogę szybko i łatwo obrabiać zdjęcia, tworzyć grafiki i poruszać się w sieci. Przyzwyczajenie się do tabletu zajmuje trochę czasu, ale sam komfort i precyzja pracy jest o wiele lepsza. Mój tablet to Wacom One w rozmiarze S, ale są też dostępne większe wersje. Jest to jeden z najtańszych tabletów na rynku, ale miałam już styczność z droższymi i wcale nie są jakoś odczuwalnie lepsze. Jeśli szukacie takiego gadżetu, to polecam. Dostępny np. w Media Expert.

W końcu zaopatrzyłam się też w dysk przenośny i padło na Seagate Backup Plus Slim 1TB USB 3.0. Wybrałam się do Media Markt z myślą o kupnie dysku WD, ale niestety był niedostępny, a z tego co pamiętam, polecałyście mi również Seagate. Już nie mogę się doczekać aż zrzucę na niego większość moich zdjęć i zrobię porządną kopię zapasową. Raz przeszłam już utratę sporej ilości plików, więc sama jestem zaskoczona, że dopiero teraz zdecydowałam się na taki dysk. Podobno ludzie dzielą się na tych, którzy robią "backup" i na tych, którzy będą go robić :-)


_______________

Brrr, ale dzisiaj nad morzem było zimno! Ja tam jestem gotowa na nadchodzące mrozy, a Wy? :-) Dziewczyny, może chciałybyście post o zakupach internetowych z chińskich stron i nie tylko? Taki poradnik czego się wystrzegać, na co zwracać uwagę, co warto tam zamówić, a czego nie? Myślę, że mam na ten temat dużo do powiedzenia :-) Dajcie znać w komentarzach.


↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓

6 WŁOSOWYCH DZIWACTW, KTÓRE ZROZUMIE TYLKO PRAWDZIWA WŁOSOMANIACZKA.

$
0
0
Prowadzę bloga już ponad 2 lata i przez ten czas wiele zmieniło. Kiedyś nie byłam aż tak bardzo "online" i internet był dla mnie jedynie narzędziem do komunikowania się ze znajomymi oraz doraźnym źródłem informacji. Odkąd zaczęłam tworzyć swoje miejsce w sieci, to odkryłam zupełnie nowy świat, w którym dbanie o włosy nie kończy się tylko na nakładaniu drogeryjnej odżywki. Co prawda zawsze starałam się robić dla moich włosów to, co najlepsze, ale jednak takie prawdziwe "włosomaniactwo" okryłam dopiero w sieci. Podczas ostatnich, luźnych rozmów z koleżankami poruszyłam temat pielęgnacji włosów i widziałam w ich oczach spore zdziwienie, zaskoczenie, a może nawet przerażenie (?!). Szybko zdałam sobie sprawę, że dla osób mniej "wtajemniczonych" niektóre zabiegi pielęgnacyjne są po prostu dziwactwem, które zrozumie tylko prawdziwa włosomaniaczka. Jakie dziwactwa mam konkretnie na myśli? O tym w dalszej części dzisiejszego wpisu.

włosomaniaczka_kosmetyczna_hedonistka_jak_pielegnowac_wlosy
PŁYN DO HIGIENY INTYMNEJ
___________
Kiedy podczas ploteczek z koleżankami powiedziałam, że myję od czasu do czasu włosy płynem do higieny intymnej, to zapadła dziwna cisza, a później padły pytania  "...że co robisz? " Przecież każda włosomaniaczka wie, że większość płynów do higieny intymnej zawiera kwas mlekowy, biorący udział w odbudowie ceramidów, które znajdują się we włosach. Ceramidy zapewniają włosom miękkość, odpowiednie nawilżenie, sprężystość i elastyczność, dlatego często są składnikami wielu masek i odżywek. Płyny do higieny intymnej z kwasem mlekowym świetnie oczyszczają włosy i skórę głowy, odblokowując ujścia gruczołów łojowych i eliminując wszelkie bakterie odpowiedzialne za stany zapalne. Dlatego warto używać takiego płynu również w pielęgnacji włosów, np. raz w tygodniu. 

OLEJOWANIE
___________
Uwierzcie mi, że nie dla każdej kobiety temat olejowania włosów jest oczywisty. Ostatnio słyszałam, jak kasjerka w Hebe zaproponowała młodej dziewczynie olejek do olejowania. Ta zapytała "ale po co mam nakładać olej na włosy, jak i tak mam tłuste?". Zresztą, spotkałam się z wieloma takimi sytuacjami, w których ktoś nie miał pojęcia o używaniu olejków w pielęgnacji włosów. Do tego po wytłumaczeniu o co chodzi, często słyszałam "i nie masz później brudnej poduszki?", albo "nie budzisz się rano cała tłusta od oleju?". Wygląda na to, że olejowanie dla niektórych nadal jest włosowym dziwactwem, które faktycznie zrozumie tylko włosomaniaczka. 

ŚMIERDZISZ ROSOŁEM
___________
Mimo, że mój facet lubi rosół, to nie znosi go na mojej głowie, a kozieradka niestety tak właśnie pachnie. O wcierce z kozieradki pisałam Wam już TUTAJ klik i wiele z Was wyraziło chęć dołączenia do wcierkowej akcji. Ciekawe czy polubiłyście zapach kozieradki i czy ktoś w Waszym otoczeniu ją wyczuł? Często bywa tak, że coś, co działa jest albo niedobre w smaku, albo właśnie nieprzyjemnie pachnie. Umówmy się, że wcierka z kozieradki na dłuższą metę śmierdzi i jej uciążliwy zapach zniesie tylko zdeterminowana włosomaniaczka. 

SZCZOTKA Z DZIKA?
___________
Chyba nie osiągnęłam jeszcze takiego poziomu wtajemniczenia we włosomaniactwie, bo nigdy nie miałam szczotki z włosia , a konkretnie ze szczeciny dzika. Wiem jednak, że wiele z Was jej używa i dotąd słyszałam tylko dobre opinie na jej temat. Szczotka z włosia dzika ma sprawić, że włosy nie będą się elektryzowały, staną się puszyste, gładkie i uniesione u nasady. Taka szczotka nie drażni też skóry głowy w przeciwieństwie do plastikowych lub metalowych ząbków. Pewnie przyjdzie czas, że ją kupię i wcale nie będę zaskoczona, jeśli dla wielu z Was to dosyć dziwne akcesorium. Mam nadzieję, że prawdziwe włosomaniaczki to jednak zrozumieją :-)

PUNKT ROSY
___________
Jeśli jesteście posiadaczkami włosów puszących się, to pewnie nie raz szukałyście informacji jak sobie z tym radzić. Przemierzając włosomaniaczkowy internet można trafić na coś takiego jak punkt rosy. Ciekawe w którym momencie się załamałyście, próbując zrozumieć definicję tego pojęcia. Mierzenie punktu rosy jest podobno istotne, aby odpowiednio dobrać codzienną pielęgnację włosów i nie narzekać później na ich puszenie. Muszę przyznać, że zrobiłam kiedyś mały eksperyment i we współpracy z moją domową stacją pogodową dokonałam pomiaru punktu rosy. Niestety mimo, że wdrożyłam odpowiednią pielęgnację na ten dany moment, to i tak włosy nie zareagowały odpowiednio i sprawdziła się moja typowa wersja pielęgnacji. Wiem jednak, że wiele z Was dobiera produkty pielęgnacyjne zgodnie z punktem rosy i jesteście bardzo zadowolone z efektów. I ja to rozumiem, tak jak każda włosomaniaczka.  

PAPILOTY
___________
Jeśli jesteście prawdziwymi włosomaniaczkami, to pewnie rzadko lub wcale nie używacie lokówki czy prostownicy. Jednak od czasu do czasu chciałoby się mieć piękne, bujne loki i my, włosomaniaczki korzystamy z naturalnych metod kręcenia włosów np. śpiąc w gąbczastych papilotach, albo nawijając włosy na nawilżane chusteczki. Wiele z moich koleżanek zupełnie nie wyobraża sobie takich naturalnych metod kręcenia, bo to dla nich zbyt męczące, pracochłonne  i w ogóle bez sensu, skoro jest lokówka, która nakręci włosy w kilka minut. Nawet ostatnio moja znajoma opowiadała, że w środku nocy zrywała te papiloty z włosów, bo uciskały ją w głowę i nie mogła spać. Cóż, ja tam wolę się trochę przemęczyć, zamiast używać lokówki. Co prawda, to bardzo wygodna i szybka metoda na piękne loki, ale jednak zbyt częste używanie stylizacji na ciepło nie jest dobre dla naszych włosów. Można byłoby to podsumować zdaniem: "chcesz być piękna, to cierp" i spanie w papilotach każda prawdziwa włosomaniaczka powinna wytrzymać. 

___________

Czy są tu jakieś włosomaniaczki? Ujawnijcie się :-) Jakie Wy włosowe dziwactwa praktykujecie? Czy spotkałyście się kiedyś z określeniem "włosowariatka"? I  przy okazji zapytam - jak Wam idzie stosowanie wcierek na zahamowanie wypadania i pobudzenie wzrostu włosów, o których pisałam TUTAJ klik?

Jestem też na Instagramie @kosmetycznahedonistka

instagram


↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓

ZA CO LUBIĘ SZCZOTKOWANIE CIAŁA NA SUCHO? SEKRET GŁADKIEJ I JĘDRNEJ SKÓRY.

$
0
0
Kiedy pierwszy raz usłyszałam o szczotkowaniu ciała na sucho, to pomyślałam, że to chyba nie dla mnie. Jestem raczej leniwa, jeśli chodzi o masaże, a poza tym szczotkowanie kojarzyło mi się z czymś niezwykle bolesnym i nieprzyjemnym. Cieszę się jednak, że postanowiłam wypróbować tego typu zabieg na swojej skórze, bo teraz nie wyobrażam sobie pielęgnacji ciała bez szczotkowania. Dlaczego warto szczotkować ciało? O tym w dalszej części posta.

szczotkowanie_ciala_na_sucho_szczotka_z_naturalnego_wlosia
SZCZOTKOWANIE CIAŁA
___________
Szczotkowanie ciała na sucho jest zabiegiem bardzo podobnym do szczotkowania włosów. Przesuwamy szczotką po ciele ruchami pionowymi, zaczynając od dołu czyli od stóp, dalej przechodząc w górę do łydek, ud, przez brzuch i ramiona. Takie "głaskanie" szczotką początkowo może być trochę mało komfortowe, ale później tego typu masaż przynosi same korzyści, a nawet sprawia przyjemność. To też świetna opcja dla wiecznych zmarzluchów, bo szczotkowanie wspaniale pobudza krążenie w miejscach masażu i sprawia, że jest nam cieplej oraz mamy więcej energii!

PLUSY SZCZOTKOWANIA CIAŁA NA SUCHO
___________
Szczotkowanie ciała jest formą masażu, który pobudza krążenie krwi i wspomaga usuwanie toksyn z naszego organizmu. Dzięki regularnym zabiegom skóra staje się gładsza i ma równomierny kolor, ponieważ szczotka działa jak najlepszy peeling. Zawsze byłam ogromną fanką peelingu kawowego, ale efekty szczotkowania przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Skóra jest niesamowicie gładka, zyskała zdrowy blask i zdecydowanie mniej się przesusza. Szczotkowanie wspomaga też redukcję cellulitu, ujędrnia wiotką skórę, a wszystkie kosmetyki nałożone bezpośrednio po zabiegu działają bardziej skutecznie. Jeśli macie problem z wrastającymi włoskami po depilacji, to tego typu masaż również może pomóc. Szczotkowanie działa również pobudzająco, więc najlepiej robić to rano, kiedy najbardziej brakuje nam energii. 

JAK PRAWIDŁOWO SZCZOTKOWAĆ CIAŁO?
___________
Tak jak wcześniej wspomniałam, masaż powinnyśmy zacząć od stóp, przechodząc coraz wyżej w kierunku węzłów chłonnych, wykonując pionowe ruchy. Prawidłową technikę masażu możecie podpatrzeć tutaj klik, ale takich filmików jest na YouTube mnóstwo. Osobiście nie masuję jedynie okolic biustu, dekoltu i szyi ponieważ uważam, że szczotka może być zbyt drażniąca w tych rejonach - tu wystarczy jedynie zwykły peeling kawowy. Masaż przeprowadzamy na suchej skórze, bez żadnych olejków czy balsamów, następnie bierzemy prysznic i nanosimy np. serum antycellulitowe lub balsam nawilżający. Ważne, aby po zabiegu nanieść na skórę odpowiedni kosmetyk, ponieważ będzie się znacznie lepiej wchłaniał, co wpływa na zwiększenie jego skuteczności. Ile powinien trwać taki masaż? To zależy od Was, ale w sumie nie powinien przekraczać 15 minut. Początkowo wytrzymacie tylko kilka minut, ale stopniowo będziecie mogły ten czas wydłużać. 

JAKĄ SZCZOTKĘ WYBRAĆ?
___________
Szczotka powinna być przede wszystkim wykonana z naturalnego włosia. Moja jest prawdopodobnie wykonana z sizalu czyli z włókna otrzymywanego z agawy sizalowej. Musi też dobrze leżeć w dłoni i być dla nas wygodna w "obsłudze". Nie zrażajcie się jej twardością i ostrością przy pierwszych próbach masażu - to efekt przejściowy. Podobnie jest z masażem bańką chińską, gdzie każdy kolejny zabieg staje się coraz mniej bolesny. Dla mnie aktualnie zarówno masaż bańką jak i szczotką jest czystym relaksem. Aktualnie używam szczotki z naturalnego włosia, dostępnej w Rossmannie, na długiej rączce. Z drugiej strony szczotki również znajduje się końcówka masująca z drewnianymi wypustkami, ale osobiście nie lubię jej używać, bo jest zbyt delikatna. Miałam już kilka tego typu szczotek, między innymi z The Body Shop i Yasumi, ale ta z Rossmanna sprawdza się u mnie najlepiej, bo ma optymalną twardość.

szczotka_do_masazu_ciala_na_sucho_rossmann_gladka_skora


TYLKO Z WYCZUCIEM
___________
Jeśli bardzo się postaracie, to przy każdej formie masażu jesteście w stanie zrobić sobie krzywdę. Tak jest też w przypadku szczotkowania ciała. Pamiętajcie, aby wykonywać ruchy z dużym wyczuciem, nie przyciskając szczotki mocno do skóry. Tak naprawdę przy pierwszych próbach masażu spróbujcie delikatnie głaskać skórę szczotką tak, aby jej zbytnio nie podrażnić. Później już same wyczujecie jaki nacisk szczotki będzie dla Was najbardziej odpowiedni. Warto omijać też wszelkie stany zapalne na skórze, pieprzyki, pęknięte naczynka i inne znamiona.

szczotka_do_masazu_masazer_szczotkowanie_ciala

Drugą stronę szczotki możecie wykorzystać do masowania ud w kąpieli lub masowania pleców. Rączka jest na tyle długa, że doskonale to umożliwia. 

Podsumowując, naprawdę polecam Wam szczotkowanie ciała na sucho. Stosuję ten rodzaj masażu od kilku miesięcy z większą lub mniejsza regularnością, ale pozytywne zmiany na mojej skórze zauważyłam bardzo szybko. Stała się przede wszystkim niesamowicie miękka i zyskała zdrowy, równomierny koloryt. Zauważyłam też znaczną poprawę w jędrności i nawilżeniu skóry. Okolice łydek zawsze miałam bardziej przesuszone, niż reszta skóry na ciele, a teraz zupełnie nie mam z tym problemu. Dopiero usuwanie martwego naskórka podczas szczotkowania ciała w połączeniu z nakładaniem nawilżającego balsamu przyniosło w tej kwestii pozytywne rezultaty.  Jeśli chodzi o redukcję cellulitu, to trudno mi jednoznacznie określić, czy do jego zmniejszenia przyczyniły się masaże bańką chińską czy właśnie szczotkowanie ciała, ale myślę, że to połączenie jest wyjątkowo udane. Dzięki takiemu "zmasowanemu" atakowi, mój cellulit został zredukowany w znacznym stopniu, a skóra na udach stała się bardziej napięta i jędrna. Aktualnie jednego dnia masuję uda bańką, a drugiego dnia szczotkuję całe ciało i taka antycellulitowa pielęgnacja świetnie się u mnie sprawdza. Jeśli chciałybyście porządnie przygotować swoje ciało do sezonu bikini, to polecam takie połączenie. Poza tym masaż jest uzależniający i po jakimś czasie sprawia dużą przyjemność, odpręża, odstresowuje i pozytywnie nastraja na cały dzień.

___________

Próbowałyście już szczotkowania ciała na sucho? Jak to się u Was sprawdza? Jeśli jeszcze nie miałyście do czynienia z taką formą masażu, to gorąco zachęcam. Jest to jedna z tych metod, której efekty przychodzą bardzo szybko.

Jestem też na Instagramie @kosmetycznahedonistka

instagram

↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓


9 KOSMETYKÓW, ZA KTÓRYMI TĘSKNIŁABYM, GDYBY ZOSTAŁY WYCOFANE ZE SPRZEDAŻY.

$
0
0
Każda z nas ma takie kosmetyki, bez których nie wyobraża sobie swojego makijażu czy pielęgnacji. Czasem przywiązanie do danego produktu jest tak duże, że nic nie jest w stanie go zastąpić. Ja również posiadam kilka takich kosmetyków i mam nadzieję, że nigdy nie zostaną wycofane ze sprzedaży, a ich formuła nie ulegnie zmianie. Jakie produkty mam na myśli? O tym przeczytacie w dalszej części dzisiejszego wpisu. 

benefit_hoola_bronzer_opalenizna

naturalny_bronzer_benefit_hoola

Na rynku jest spory wybór bronzerów i sama "przerobiłam" co najmniej kilkadziesiąt różnych kosmetyków tego typu. Jedne są zbyt pomarańczowe dla mojej karnacji, drugie zaś za żółte, a jeszcze inne zbyt ciemne, dzięki czemu twarz wygląda na brudną i poszarzałą. Wbrew pozorom trudno o taki naprawdę "twarzowy" bronzer, który w naturalny sposób imitowałby opaleniznę i dodawał całej twarzy trójwymiarowości. Bronzer Benefit Hoola to mój absolutny ideał. Jest matowy, ma neutralny odcień, który ładnie ociepla skórę, długo się na niej trzyma i jest po prostu świetnie dopasowany do mojej karnacji. Co więcej, nie powoduje u mnie powstawania niedoskonałości, a to naprawdę ważne. Na pochwałę zasługuje też fakt, że trudno zrobić sobie nim plamę i doskonale się rozciera. Jeśli jeszcze nie miałyście z nim styczności, to polecam obejrzeć go sobie w perfumerii Sephora. 

makeup_revolution_girl_panic_eris_provoke_matt_fluid_loreal_so_couture_manhattan_clearface

Tusz do rzęs L'oreal Volume Million Lashes So Couture So Black jest moim ulubieńcem od niedawna, ale szybko mnie zachwycił. Mimo, że ma silikonową szczoteczkę, której w innych tuszach szczerze nienawidziłam, to w tym przypadku taka szczoteczka działa cuda. Pięknie rozdziela rzęsy, wydłuża, lekko pogrubia. Sam tusz jest również świetny i nie mam mu nic do zarzucenia. Kiedyś byłam ogromną fanką Maybelline Colossal, ale teraz moim faworytem jest So Couture So Black. Mam nadzieję, że producentowi nie przyjdzie do głowy, aby coś zmieniać w formule tego produktu, bo to byłby na pewno błąd. 

Nie jestem w stanie określić ile razy polecałam Wam już podkład Dr Irena Eris Provoke Matt Fluid. To mój absolutny faworyt i nic nie jest w stanie go przebić. Nie będę Was zamęczać zachwytami na jego temat i odsyłam do pełnej recenzji/testu TUTAJ klik.

Puder w kamieniu Manhattan Clearface jest w mojej kosmetyczce od wielu lat. Pudełeczko wygląda niepozorne i można nawet powiedzieć,  że jest mało eleganckie, ale cóż... zawartość to dla mnie "must have". Trochę się obawiałam, że przy zmianie opakowania puder nie będzie już tak dobry, ale jednak nadal jest świetny. Cenię jego dodatkowe właściwości kryjące, bo potrafi maksymalnie ujednolicić skórę i zneutralizować to, czego nie zakrył podkład. 

Jeśli chodzi o paletki z cieniami, to mam ich naprawdę mnóstwo. Drugie tyle porozdawałam znajomym, sprzedałam, albo wyrzuciłam do śmieci, bo były zupełnie nieprzydatne. Moją absolutnie ulubioną paletką jest Makeup Revolution Girl Panic. Używam jej codziennie i jest to mój drugi egzemplarz. Pierwszą zużyłam praktycznie do końca, a reszta uległa zniszczeniu po upadku na podłogę. Chyba nigdy nie zdarzyło mi się zużyć cieni do samego dna, a w przypadku tej palety tak było. Zawiera same piękne kolory, które pasują do każdego typu urody. Cienie błyszczące są jak sprasowane pigmenty i nałożone na powiekę palcem niesamowicie błyszczą. Sposób ich aplikacji jest ważny, bo naniesione pędzlem już nie są tak pięknie napigmentowane i błyszczące, więc najlepiej sprawdza się tutaj ciepły opuszek palca. Co do matów, to również są genialne - wspaniale się rozcierają i te brązy idealnie współgrają z cieniami połyskującymi. Mam nadzieję, że paletka zostanie w sprzedaży na długo, bo śmiało może konkurować z takimi markami jak The Balm czy Zoeva. W tej niewielkiej palecie znajdują się tak naprawdę wszystkie odcienie, jakie są mi potrzebne w makijażu i jest to paleta w zupełności samowystarczalna. Dostępna np. TUTAJ klik i to na wyprzedaży!

girl_panic_swatches_paleta_do_dziennego_makijazu_brązy

Tutaj kilka próbek moich ulubionych cieni z tej paletki. To piękne kolory szczególnie dla posiadaczek oczu zielonych i niebieskich, chociaż i ciemnookie znajdą tu coś dla siebie. Paleta jest bardzo uniwersalna.

effaclar_h_effaclar_zel_do_mycia_twarzy_sun_ozon_samoopalacz
Zużyłam już niezliczoną ilość żelu do mycia twarzy La Roche Posay Effaclar i jest to najlepszy żel myjący, z jakim miałam do tej pory styczność. Dokładnie domywa cały makijaż, nie podrażnia mojej skóry, a do tego wspaniale ją koi. Mój faworyt od wielu lat, dzięki któremu użycie płynu micelarnego to tylko formalność, bo i tak na waciku nie zostają już żadne zabrudzenia. 

Najlepszym, nawilżającym kremem na noc, którego również używam od kilku lat jest La Roche Posay Effaclar H. Posiadaczki skóry tłustej, mieszanej, a do tego niesamowicie wrażliwej, którą wszystko "zapycha" pewnie wiedzą jak trudno znaleźć idealny krem. Z jednej strony chciałybyśmy, aby nasza skóra była nawilżona, a z drugiej boimy się, że gdy tylko coś na nią nałożymy, to zaraz pojawią się na niej niedoskonałości. Przerobiłam te ten temat wiele razy. Effaclar H jak dotąd mnie jeszcze nie zawiódł i mam nadzieję, że nie zostanie z jakiegoś powodu wycofany ze sprzedaży lub "ulepszony", co marce La Roche Posay czasem się zdarza. 

Te z Was, które czytają mojego bloga od dłuższego czasu wiedzą, że jestem fanką samoopalacza Sun Ozon z Rossmanna dla ciemnej karnacji. Jest niedrogi, daje naturalny efekt opalenizny i po prostu go uwielbiam. Kilka z Was na niego narzekało, ale ja od wielu lat jestem mu wierna i przy nim nawet wysokopółkowe samoopalacze mogą się schować. 

szampon_dla_dzieci_babydream_rossmann

I nie mogło tu zabraknąć mojego faworyta do mycia włosów. Szampon Babydream z Rossmanna pozwolił mi całkowicie pożegnać się z problemem swędzenia i podrażnienia skóry głowy. Od kiedy go używam, moje włosy już się tak szybko nie przetłuszczają, a na długości nie są suche i łamliwe, jak kiedyś. Dzięki niemu zrozumiałam, jak ważne jest odpowiednie dobranie szamponu, co często zupełnie bagatelizujemy. Wychodzimy z błędnego założenia, że szampon ma mieć jedynie właściwości myjące i może jeszcze dodatkowo ładnie pachnieć. Tymczasem to nieodpowiedni szampon potrafi przyczyniać się do wypadania włosów, łupieżu i ogólnego pogorszenia stanu naszej czupryny. Przecież to on ma bezpośredni "kontakt" ze skórą głowy! Szkoda, że ceny tego szamponu regularnie rosną, co jest niestety bardzo zauważalne. Dla tych z Was, które narzekają na plątanie włosów, jest też wersja ułatwiająca rozczesywanie. Niestety dla mnie okazała się zupełnym niewypałem, bo szampon szybko spowodował u mnie łupież. Natomiast faktycznie ułatwia rozczesywanie i jeśli bardzo Wam to przeszkadzało w starej wersji, to możecie się skusić. Ja i tak zawsze nakładam odżywkę lub maskę po myciu, więc jego plączące właściwości zupełnie mi nie przeszkadzają.

Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam i że jeszcze długo będę się cieszyć dostępnością produktów, o których była dziś mowa. Niestety moje ukochane perfumy Naomi Campbell Cat Deluxe są już coraz gorzej dostępne i bardzo mi z tego powodu przykro. 

***

Dziewczyny, koniecznie dajcie znać w komentarzach jakie są Wasze ulubione produkty za którymi tęskniłybyście, gdyby zostały wycofane ze sprzedaży! 

Jestem też na Instagramie @kosmetycznahedonistka

instagram

↓Obserwuj bloga, jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi postami ↓


Viewing all 851 articles
Browse latest View live