Quantcast
Channel: HEDONISTKA
Viewing all 851 articles
Browse latest View live

DIETA NA MOCNE WŁOSY I PAZNOKCIE: MOJE ULUBIONE PRODUKTY I DANIA.

$
0
0
Wracam do Was po krótkiej nieobecności spowodowanej ciągłymi problemami z łączem internetowym - dotknęła mnie tzw. złośliwość rzeczy martwych :-)  Na szczęście wszystko wróciło do normy i dziś mam dla Was kolejną porcję informacji na temat pielęgnacji włosów. Tym razem skupimy się na odżywianiu ich od środka, co jest równie ważne, jak pielęgnacja zewnętrzna. Jak wiadomo dieta odgrywa naprawdę dużą rolę, jeśli chodzi o wygląd naszych włosów. Już od dawna w swoim jadłospisie uwzględniam produkty bogate w witaminy i minerały będące dla nich odpowiednią "pożywką". Co dokładnie jem, aby moje włosy rosły zdrowe i błyszczące? O tym w dalszej części wpisu. 

kosmetyczna_hedonistka_wlosy_dieta_na_wlosy_co_jesc


TROCHĘ TEORII
________
Aby nasze włosy miały odpowiednią "pożywkę", to w diecie nie powinno zabraknąć:

1. witaminy A 
2. witamin z grupy B
3. witaminy E
4.  witaminy C
5.  minerałów takich jak:

#  żelazo, którego kobiety podczas miesiączki tracą bardzo dużo. Niedobór objawia się wypadaniem       włosów oraz ich łamliwością.
#  cynk i selen, dzięki którym włosy nie będą się tak szybko przetłuszczać
#  krzem, który zapewnia włosom większy połysk i likwiduje podrażnienia skóry głowy
#  miedź i mangan przyspieszają wzrost włosów oraz pozwalają uniknąć przedwczesnego siwienia
#  magnez hamuje wypadanie włosów




MOJA DIETA NA MOCNE I ZDROWE WŁOSY
________

OLEJ LNIANY
Picie oleju lnianego praktykuję już o ponad roku. Olej ten zawiera rekordową ilość nienasyconych kwasów tłuszczowych, które oprócz cennych właściwości zdrowotnych mają istotny wpływ na jakość wyrastających włosów i paznokci. Brak kwasów Omega-3 i Omega-6 w diecie sprawia, że "nowe" włosy są matowe, łamliwe i suche. Pijąc olej lniany dajemy naszym włosom szansę, aby już na starcie wyglądały dobrze i były bardziej podatne na zewnętrzną pielęgnację. Warto też wiedzieć, że w oleju lnianym występuje enzym 5-alfa reduktaza, która przekształca testosteron do dihedrotestosteronu , a to spowalnia proces łysienia u mężczyzn. Możemy dodawać go do sałatek, ale ja preferuję picie jednej łyżki oleju przed pójściem spać. Warto wybrać olej dobrej jakości, najlepiej tłoczony na zimno. Powinien być przechowywany w lodówce i mieć krótką datę przydatności do spożycia. 

OWSIANKA
To jedno z moich ulubionych śniadań i nie dość, że fantastycznie smakuje, to jeszcze ma korzystny wpływ na włosy i paznokcie. Płatki owsiane zawierają witaminę B1, B6 oraz E, aminokwasy, magnez, cynk, żelazo. Owies, podobnie jak olej lniany jest też cennym źródłem nienasyconych kwasów tłuszczowych. Zawiera błonnik, którym szczególnie powinny zainteresować się osoby dążące do redukcji wagi. Taką owsiankę przygotowuję na niewielkiej ilości mleka i tu zazwyczaj wybieram kokosowe lub migdałowe. Dodaję też owoce: borówki, truskawki, jeżyny, kiwi, mango. Prawdziwa pożywka dla pięknych włosów!

SIEMIĘ LNIANE
Do owsianki dodaję też czasem niewielką ilość ziaren siemienia lnianego, które również wzbogaca wartość odżywczą całego posiłku. Siemię lniane podobnie jak olej lniany ma szereg cennych właściwości. Znów największą rolę odgrywają nienasycone kwasy tłuszczowe, ale też białko, witamina E, potas, cynk i fitoestrogeny. Raz w tygodniu piję też napar z siemienia lnianego. Kiedyś robiłam to częściej, ale od kiedy piję olej lniany, to nie przykładam do tego tak dużej wagi. Zaparzone siemię lniane można nakładać na włosy w formie maseczki lub płukanki, co często robię. 

WARZYWA
Od kiedy pamiętam mój obiad zawsze uzupełniała spora ilość warzyw. Aktualnie nie wyobrażam sobie obiadu bez surówki czy sałatki. W nawyk weszło mi spożywanie warzyw, które jak wiadomo są ogromnym źródłem witamin i minerałów. Jako bazę do sałatek wybieram roszponkę, rukolę, sałatę lodową, jarmuż, następnie dodaję paprykę, pomidora, kukurydzę, ogórka, na koniec polewam  sosem winegret z odrobiną miodu. Taką sałatkę jem niemalże codziennie, od czasu do czasu zmieniając nieco skład, aby uniknąć rutyny.

KOKTAJLE OWOCOWE
Ostatnio bardzo modne stały się wszelkiego rodzaju koktajle i smoothie z owoców. W mojej diecie owoce były zawsze obecne, ale w takiej zmiksowanej formie o wiele łatwiej i szybciej je przyswoić. Mój ulubiony koktajl to zmiksowane kiwi (1 owoc pokrywa dzienne zapotrzebowanie na witaminę C), odrobina awokado (cenne źródło likopenu, potasu i witamin C,E,A,B), sok z grejpfruta (beta-karoten,potas,witamina B), banan (potas, błonnik) i jarmuż (białko, witamina C, K). Uwielbiam też sok z marchwi, jabłek i buraka. Koktajl zwykle popijam do śniadania, ale zdarzy mi się wypić go zamiast kolacji. Prócz koktajli piję też bardzo dużo wody mineralnej, która również korzystnie wpływa na stan naszej czupryny. 

ORZECHY, ROŚLINY STRĄCZKOWE, ZIARNA
To bardzo ważne, aby w diecie na piękne włosy i paznokcie znalazły się orzechy, zawierające kwasy omega 3 i cynk. To właśnie niedobór cynku może prowadzić do wypadania włosów i ich znacznego osłabienia. Tak samo w przypadku niedoboru żelaza, którego źródłem są rośliny strączkowe takie jak fasola, ciecierzyca, bób, groch i soja. Zawierają też mnóstwo biotyny, która jak wiadomo - rewelacyjnie wpływa na kondycję włosów i wzmacnia cebulki. Rośliny strączkowe dodaję do różnych sałatek, które stanowią uzupełnienie mojego obiadu, natomiast orzechy i ziarna takie jak słonecznik czy pestki dyni, podjadam między posiłkami. Stanowią świetną przekąskę w ciągu dnia, ale można je dodawać też do porannej owsianki. Jak widać jest wiele sposobów, aby przemycić wartościowe składniki, które mogą poprawić stan naszych włosów i paznokci. 

RYBY
Wprowadzenie większej ilości ryb do jadłospisu było jednym z moich jesiennych postanowień. Faktycznie udało mi się spożywać ich więcej, co uważam za pewien sukces. Uwielbiam tuńczyka, grillowanego łososia, smażonego dorsza czy flądrę oraz ryby wędzone takie jak makrela czy węgorz. Mieszkam nad morzem, więc nie mam żadnego problemu z dostępem do naprawdę świeżych okazów. Jedzenia ryb trzeba się jednak nauczyć i do tego przyzwyczaić, co zajęło mi trochę czasu. Ryby są przede wszystkim bogate w kwasy omega 3, ale też w białko. Staram się jeść je co najmniej 2 razy w tygodniu.

MIĘSO
Nie ukrywam, że podstawą mojego żywienia jest mięso, które zawiera wiele witamin oraz żelaza, niezbędnego do prawidłowego wzrostu włosów. Mój typowy obiad to mięsny kotlet, ziemniaki lub kasza oraz warzywna surówka. Jeśli z jakiegoś powodu nie jecie mięsa, to warto zwrócić szczególną uwagę na uzupełnianie wszelkich niedoborów, które niestety potrafią się odbić w pierwszej kolejności na stanie skóry, włosów i paznokci. 



***
Czy Wasz jadłospis uwzględnia wyżej omówione produkty? Myślę, że warto zainteresować się tym tematem, a nie tylko jeść to, co nam smakuje. Jeśli nie widziałyście jeszcze mojego ostatniego wpisu o tym JAKICH PRODUKTÓW NIE JEM I DLACZEGO, to zapraszam tutaj klik. To również ważny temat. 


Zapraszam serdecznie na mój Instagram, gdzie jestem praktycznie codziennie!  




UBRANIOWE PLANY ZAKUPOWE NA WIOSNĘ: BOMBER, ADIDAS SUPERSTAR, WIĄZANE BALERINY...

$
0
0
Nie możecie się już doczekać wiosny? Ja z niecierpliwością wyczekuję pierwszych, cieplejszych dni! W związku z tym planuję odświeżyć swoją szafę i uzupełnić ją o kilka nowych ubrań i dodatków. Przygotowałam dla Was mały przegląd tego, co wpadło mi w oko. Jeśli jesteście ciekawe moich ubraniowych planów zakupowych, to zapraszam do dalszego czytania.



Od lewej: 1. Bershka | 2. Kombinezon Zara | 3. Zara | 4. Bershka

KURTKA KHAKI Z NASZYWKAMI
__________
Jestem ogromną fanką koloru khaki, który w tym sezonie znów będzie bardzo modny. Lubię ubrania w stylu militarnym, więc gdy tylko widzę parkę z naszywkami, to mam ochotę ją kupić. Niestety nie wszystkie dobrze leżą i trudno znaleźć tą idealną. Z poszukiwaniem tej kurtki wiąże się zabawna historia, bo jakiś czas temu mignęła mi w reklamie sieci Play Ewa Farna, która miała na sobie coś idealnie w moim stylu. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym od razu nie zaczęła szukać w sieci tego właśnie modelu. W końcu na stronie Zary znalazłam coś łudząco podobnego, ale był to kombinezon (nr 2 z powyższego kolażu). Pomyślałam, że gdzieś musi być też kurtka, ale niestety nic takiego nie znalazłam. Doszłam do wniosku, że być może parka cieszyła się taką popularnością, że została wykupiona i dostępny jest już tylko kombinezon z tej samej "linii". Z ciekawości jeszcze raz obejrzałam reklamę z Ewą Farną na YouTube i dostrzegłam, że ma na sobie właśnie ten kombinezon, ale przerobiony na kurtkę :-) Widać to szczególnie na tyle, gdzie krocze jest po prostu zszyte, a w tali są zrobione zaszewki, żeby całość była bardziej dopasowana. Ja chyba nie będę tak kombinować, ale jeśli nie znajdę swojej wymarzonej parki z naszywkami, to przerobię swoją starą, która mam w szafie. Naszywki to nie jest droga sprawa i całkiem fajne można kupić w sieci za kilkanaście złotych. 

Pierwszy rząd od lewej: 1. tutaj klik | 2. Mango | 3. Stradivarius
Drugi rząd od lewej: 4. tutaj klik | 5. tutaj klik | 6. tutaj klik

BOMBER JACKET
__________
Kolejną kurtką, która ostatnio bardzo mi się podoba jest "Bomber Jacket" i to również będzie w tym sezonie hit. Zabawne, ale kiedyś taki model zupełnie mi się nie podobał. Jak widać gusta się zmieniają i wystarczyło kilka fajnych stylówek Kendall Jenner, Cary Delevigne czy Gigi Hadid, żebym zapragnęła mieć ją w swojej szafie. Taka kurtka genialnie prezentuje się do dżinsów, skórzanych spodni, ale też jako przełamanie do...eleganckiej sukienki i szpilek! Na pewno zaopatrzę się w kolor khaki i czarną. Aktualnie jest ich pełno w sieciówkach oraz w popularnych sklepach internetowych. 


Od lewej: 1. Zara | 2. H&M | 3. tutaj klik | 4. H&M | 5. tutaj klik

ZWYKŁY T-SHIRT
__________
To ta część garderoby, której nie może zabraknąć w mojej szafie. Takich t-shirtów jest w sieciówkach mnóstwo, ale trudno o coś dobrego jakościowo. Niestety wiele z nich po pierwszym praniu wygląda fatalnie i chociaż taka sprana koszulka też ma swój urok, to jej pofalowany, wyciągnięty dół już nie do końca. Ostatnio widziałam bardzo ciekawe t-shirty w H&M i zwykle tam się w nie zaopatruję. Pasują do wielu rzeczy - pod elegancki żakiet, pod ramoneskę, solo do dżinsów i możliwości jest naprawdę wiele. Biały t-shirt to tak naprawdę idealna baza do prostych, codziennych stylizacji, a takie lubię najbardziej. Dajcie znać, czy gdzieś widziałyście naprawdę dobry jakościowo t-shirt w śnieżnobiałym kolorze, najlepiej z trójkątnym dekoltem. 


Górny rząd od lewej: 1. Cubus | 2. H&M | 3. tutaj klik | 4. tutaj klik
Dolny rząd od lewej: 5. tutaj klik | 6. New Yorker | 7. Mango | 8. Stradivarius


JEANSY
__________
Muszę przyznać, że znalezienie fajnych jeansów, to dla mnie droga przez mękę, ale myślę, że nie tylko ja mam taki problem. Dobre jeansy powinny maskować mankamenty naszej figury i uwydatniać to, co w naszej pupie i nogach najlepsze. Ja ostatnio mam ochotę na jeansy w jasnym kolorze, które z białymi t-shirtami wyglądają naprawdę świetnie. Do tego jakieś Conversy, albo wygodne szpilki, ramoneska lub bomber i stylizacja gotowa. Z takim połączeniem w zasadzie nie można się pomylić i jeśli wszystko jest dopasowane do naszej sylwetki, to nigdy nie będziemy wyglądać na "przebrane". Ostatnio zrobiłam małą rundkę po sieciówkach i kilka modeli wpadło mi w oko ale... te koszmarne, przykrótkie nogawki mnie wykończą. Nie lubię, gdy jeansy są zbyt długie, ale gdy wyglądają jak rybaczki (a rybaczkami nie są), to chyba coś jest nie teges :-) I nie, nie mam ekstremalnie długich nóg, chociaż pewnie chciałabym mieć. Bardzo podoba mi się model nr 3, 4 i 7 z zestawienia, więc będę szukać czegoś w tym stylu. Przygotowując powyższy kolaż, na stronie Cubusa znalazłam info, że jeśli przyniesiecie do sklepu swoje stare jeansy, to w zamian dostaniecie -25% zniżki na nowe. Całkiem fajna oferta, może skorzystam.

 Od lewej: 1. tutaj klik | 2. Mel by Melissa | 3. Deichmann | 4. Deichmann

BALERINY
__________
Do biegania na co dzień i po pracy preferuję płaskie obuwie, najlepiej trampki, ale czasem dany zestaw aż prosi się o jakieś bardziej eleganckie, czarne baleriny. Te wiązane z pierwszego zdjęcia są modne już od zeszłego sezonu, ale czuję, że w tym będzie na nie prawdziwy szał. Widziałam już takie w Zarze, ale niestety moja stopa wyglądała w nich jak kajak dwuoosobowy i to pewnie zasługa tego szpiczastego czubka. No cóż, będę musiała rozejrzeć się za balerinami z bardziej zaokrąglonym przodem. W sklepach zaczynają się pojawiać coraz ciekawsze modele, więc na pewno coś wybiorę. 



Ależ widziałam piękną torebkę w Zarze. Chyba wrócę po czarną :-)



ADIDAS SUPERSTAR
__________
I na koniec moich planów zakupowych buty, a konkretnie Superstary. Kilka, a może nawet kilkanaście lat temu regularnie kupowałam model z czarnymi paskami. Były nieziemsko wygodne i pasowały do wielu rzeczy, a poza tym w tamtym okresie był na nie prawdziwy szał. Klasyka nigdy nie nie starzeje i aktualnie Superstary znów stały się bardzo popularne. Lubię tego typu obuwie i już w tamtym sezonie miałam sprawić sobie ten model, ale ostatecznie wygrały Nike Capri. Teraz już na pewno się na jakieś zdecyduję, tylko mam problem z wyborem konkretnego modelu. Chyba najbardziej podobają mi się te z białymi paskami i Stan Smith (przyznajcie, że fajnie prezentują się na @bs08111, którą ostatnio odkryłam na Instagramie). Może poradzicie jaki model wybrać? 

***

A Wy na co polujecie w związku z nadchodzącą wiosną? Dajcie znać jakie są Wasze plany zakupowe!


Zapraszam serdecznie na mój Instagram @kosmetycznahedonistka



DOMOWY SPOSÓB NA BŁYSZCZĄCE, GŁADKIE WŁOSY: OCET JABŁKOWY I ZAKWASZANIE.

$
0
0
Dziś przypomnę Wam o starym, dobrym sposobie na idealnie gładkie i lśniące włosy. Stosuję go już od bardzo dawna i daje lepsze efekty, niż laminowanie żelatyną, o którym kiedyś Wam pisałam. Zakwaszając włosy musimy pamiętać jednak o kilku prostych zasadach. Wszystkie informacje znajdziecie jak zwykle w dalszej części wpisu. 

kosmetyczna-hedonistka-wlosy-pielegnacja-wlosow-zakwaszanie-ocet-jablkowy


CO TO JEST ZAKWASZANIE WŁOSÓW?
____________
Czasami stosując różne maski, odżywki i szampony nie jesteśmy do końca zadowolone z ich działania. Wiele obecnych na rynku kosmetyków powoduje rozchylenie łusek włosa po to, aby substancje aktywne mogły dobrze zadziałać. Zdrowy i prawidłowo funkcjonujący włos powinien zatrzymać w swoim wnętrzu wszystkie aktywne składniki pielęgnacyjne poprzez domknięcie swoich łusek. Niestety nie wszystkie włosy mają tą zdolność, a te farbowane, wysokoporowate i zniszczone mogą mieć z tym duży problem. Wtedy możemy odczuwać, że żadna odżywka nie działa, a na naszej głowie panuje wieczny puch, szorstkość i suchość. Z pomocą może przyjść zakwaszanie włosów octem jabłkowym. Taka płukanka przywraca odpowiednie pH i domyka łuski włosa na całej jego powierzchni, dzięki czemu staje się bardziej błyszczący, gładki i przyjemny w dotyku. 

ZAKWASZAJĄCA PŁUKANKA Z OCTU JABŁKOWEGO
____________
Przygotowanie takiej płukanki jest banalnie proste. Wystarczy wlać 2 łyżki octu na litr wody, dokładnie zamieszać i wykonać ostatnie płukanie włosów po zmyciu odżywki. Przykry zapach octu powinien szybko wyparować podczas suszenia, ale jeśli nadal będzie wyczuwalny, to następnym razem warto jeszcze na koniec krótko spłukać włosy zimną wodą. Ja swój ocet jabłkowy kupuję w Rossmannie i kosztuje około 13 zł za 750 ml. 

ocet-jablkowy-na-wlosy


DLA KOGO PŁUKANKA OCTOWA?
____________
Na płukankę octową najlepiej reagują włosy ciemne, farbowane i wysokoporowate. Posiadaczki rozjaśnianych włosów powinny początkowo zmniejszyć ilość octu na litr wody, ponieważ ich włosy są zwykle bardziej narażone na uszkodzenie. Płukanka octowa może bardzo pomóc, ale też zaszkodzić, jeśli przesadzimy z ilością octu i częstością wykonywania. Warto ją robić maksymalnie raz w tygodniu, kiedy chcemy uzyskać na włosach efekt WOW bez prostownicy. 

JAKICH EFEKTÓW PO UŻYCIU PŁUKANKI MOŻNA SIĘ SPODZIEWAĆ?
____________
Zakwaszanie włosów przede wszystkim domyka łuski, a więc daje efekt wygładzenia i nabłyszczenia. Wszystkie uprzednio nałożone odżywki mają wtedy szansę lepiej zadziałać, a jeśli farbujecie włosy, to kolor utrzyma się dłużej. Jeśli macie problemy z ciągłym przetłuszczaniem się skóry głowy, swędzeniem oraz łupieżem, to warto dokładnie spłukać skalp. Ocet działa przeciw drożdżakom, które są często przyczyną problemów ze skórą głowy. Możecie wymieszać odrobinę octu z porcją szamponu do włosów i taka mieszanka będzie miała działanie głęboko oczyszczające oraz przeciwłupieżowe. 

CO JESZCZE ZAKWASZA WŁOSY?
____________
Zamiast octu jabłkowego można użyć też soku z cytryny lub innego octu owocowego np. malinowego. Świetnie sprawdzi się też płyn do higieny intymnej (np. z kwasem mlekowym) i tutaj najlepiej zastosować kolejność: mycie włosów płynem, nałożenie odżywki i ponowne, delikatne zmycie odżywki płynem. Ostatnia aplikacja płynu pozwoli na ostateczne domknięcie łusek włosa. Nie polecam zwykłego octu spirytusowego, który może zadziałać przesuszająco.


***
Okazuje się, że stare, babcine sposoby na gładkie i błyszczące włosy nadal się sprawdzają. Mimo, że na rynku mamy mnóstwo kosmetyków, które mają upiększać włosy, to czasami najlepszy produkt znajdziemy w naszej kuchni. Próbowałyście już płukanki octowej? Włosomaniaczki ją uwielbiają! Jeśli macie jakieś pytania (także odnośnie starszych wpisów), to chętnie odpowiem :-)


Zapraszam serdecznie na mój Instagram @kosmetycznahedonistka






KREM Z PARAFINĄ, GUMKI DO ĆWICZEŃ I KSIĄŻKA Z DZIWNYMI OBRAZKAMI CZYLI ULUBIEŃCY LUTEGO!

$
0
0
Przyszedł czas na ulubieńców minionego miesiąca. Luty zleciał niesamowicie szybko, ale cieszę się, że już coraz bliżej do tej upragnionej wiosny. Na mojej liście znalazło się kilka kosmetycznych i niekosmetycznych perełek, więc jeśli jesteście ciekawe, to zapraszam do dalszego czytania. 



Zacznę od książki Charlotte Cho "Sekrety urody Koreanek", która w ostatnim czasie zrobiła na mnie spore wrażenie. Ilekroć pojawiła się na jakimś zdjęciu, to o nią dopytywałyście. Miałam w końcu okazję doczytać ją do końca i po prostu musiała wylądować w ulubieńcach. Początkowo wydała mi się trochę infantylna, może lekko oczywista, wtórna i banalna, ale zwrot mojego myślenia nastąpił mniej więcej po przeczytaniu kilkudziesięciu stron. Jest to jeden z lepszych poradników pielęgnacyjnych, do tego napisany dosyć luźnym językiem. Muszę przyznać, że ilustracje są momentami dziwne, ale w sumie składa się to w jedną, zabawną całość. Dzięki nim można utrwalić sobie pewne pielęgnacyjne zagadnienia i na mnie jako typowego wzrokowca to działa. Jeśli lubicie urodowe ciekawostki, to polecam.


Błyszczyk Estee Lauder Pure Color Envy w odcieniu 170 i pomadkę Miss Sporty My Bff Lipstick 102 pokazywałam już przy okazji tego wpisu. Obydwa produkty stały się moimi ulubieńcami lutego i gościły na moich ustach najczęściej. Błyszczyk ma idealny, mleczny kolor i podkreśla usta w apetyczny sposób. Nie jest przy tym zbyt mleczny, co czasem może wyglądać dziwnie. Najbardziej jednak uwielbiam w nim to, że ładnie schodzi z ust i w zasadzie nie muszę go "sprawdzać" w lusterku po kilku godzinach. Wiem, że na pewno się nie rozlał poza kontur ust, ani nie stworzył dziwnej linii od środka. Zdecydowanie wart swojej ceny. Drugi, znacznie tańszy produkt, to pomadka Miss Sporty BFF Lipstick w odcieniu 102 i jest to taki brudny, naturalny róż. Duże zaskoczenie, jeśli chodzi o formułę tej pomadki, bo jest kremowa, nawilżająca i po prostu ładnie się rozkłada na ustach. Do tego ten piękny kolor, który wygląda bardzo naturalnie, a zarazem podkreślająco. Mogę śmiało stwierdzić, że to hit z szafy Miss Sporty i rozejrzę się jeszcze za innymi kolorkami. Podpowiadam, że pomadka fajnie wygląda w połączeniu z konturówką Lovely Perfect Line 1.

O nowych pędzlach Zoeva z serii Rose Golden vol.3 także wspomniałam na blogu tutaj klik. Ostatnio najbardziej przydały mi się dwa modele - 114/Luxe Face Focus do pudrowania małych obszarów twarzy, np. utrwalania korektora pod oczami czy nanoszenia rozświetlacza oraz 228/Luxe Crease, który jest idealny do przyciemniania zewnętrznego kącika oka, podkreślania załamania i dolnej powieki. Trochę szkoda, że w zestawie nie znalazł się 227/Luxe Soft Definer, którego uważam za taki "must have" w każdej kosmetyczce. Nadaje się zarówno do nakładania cieni, jak i rozcierania. Mógłby zastąpić w tym zestawie pędzel do korektora 142/Concealer Buffer, który tak w gruncie rzeczy jest dla mnie zbędny. Korektor i tak najlepiej rozprowadzać palcem i na końcu przyklepać Beauty Blenderem.


Ulubione perfumy lutego, to Naomi Campbell Cat Deluxe. Pewnie wiecie, że to mój najlepszy zapach, z którym nic nie może się równać. Jak dotąd nie znalazłam zamiennika, a szkoda, bo podobno nie będą już sprzedawane w tej większej pojemności 30 ml, tylko 15 ml. W takim układzie jestem zmuszona z nich całkowicie zrezygnować, bo naprawdę nie przepadam za tak małymi pojemnościami. Ledwo je kupię, a już się kończą. Swoją drogą pamiętam, jak kilka lat temu kupowałam na Allegro 50 ml testery tych perfum za około 30 zł, a teraz widziałam coś takiego za ponad 180 zł. Wow :-)


Niekwestionowanym ulubieńcem w kategorii przechowywania kosmetyków jest akrylowy organizer MUJI, który dokładniej pokazywałam Wam tutaj klik. Nie sądziłam, że będzie aż tak praktyczny w codziennym użytkowaniu i pomieści wszystko, co chce mieć pod ręką. Jeśli ciągle wahacie się nad zakupem, to zdecydowanie polecam. Uwielbiam w nim to, że szufladki wysuwają się płynnie i są precyzyjnie wykonane, co w innych organizerach tego typu jest rzadkością.



W lutym udało mi się w końcu porządnie wziąć za ćwiczenia i dbanie o sylwetkę. Niezastąpione okazały się gumki Invisibobble, które rewelacyjnie utrzymują włosy na miejscu bez ich nadwyrężania. Inne gumki zupełnie nie trzymają się na moich włosach i po kilku szybszych ruchach zsuwają się z nich. Jest coś wyjątkowego w tym "kabelku od telefonu" i są to moje ulubione gumki, których używam podczas uprawiania sportu.



Mała paletka poczwórnych cieni IsaDora 05 Nude Rose ostatnio całkowicie zdominowała mój makijaż. Kolory są idealne dla mojej zielonkawej tęczówki - opalizujący róż wpadający lekko w fiolet, ciepłe złoto i brązy. Cienie bardzo dobrze się rozprowadzają, mają świetną pigmentację i nie mam do nich żadnych zastrzeżeń. Plusem opakowania jest jego niewielki rozmiar i poręczność, natomiast duży minus za jakość. Ten plastik jest po prostu bardzo tandetny i przydałoby się odświeżenie tej formy, bo cienie zasługują na lepszy domek :-)



Pamiętajcie, jak pisałam Wam, że moja skóra nie znosi kremów z parafiną w składzie? Znalazłam jeden produkt, który obalił tą teorię i czuję się mocno zdezorientowana. Odkryłam go przy okazji peelingu TCA - po zabiegu dermatolog nałożył mi grubą warstwę tego kremu. Dłuższą historię Zinalfat-u opowiem Wam w konkretnym wpisie na temat peelingu TCA, ale już teraz mogę zdradzić, że to najlepszy krem na ostro podrażnioną, przesuszoną skórę, jaki znam. Zawiera substancje antybakteryjne, koi wszelkie podrażnienia po zabiegach dermatologicznych, chirurgicznych, po zabiegach laserowych i depilacji. Przyspiesza regenerację naskórka i przynosi dużą ulgę przy stanach zapalnych, znosi uczucie napięcia, pieczenia, hamuje nadmierne złuszczanie. Moja skóra rewelacyjnie zareagowała na ten krem i gdyby nie on, to pewnie gojenie skóry po TCA trwałoby o wiele dłużej. Po peelingu miałam też mocno przesuszone, pękające kąciki ust, które Zinalfat wyleczył w 2 dni. Myślę, że już zawsze będę go miała "pod ręką", kiedy z moją skórą zadzieje się coś niedobrego.


I na koniec kilka ulubionych dodatków: torebka z Monashe.pl (tutaj klik), zegarek MVMT (tutaj klik), bransoletka Sotho (tutaj klik) i okulary z Sinsay, o których zresztą wspominałam już we wpisie z nowościami w mojej garderobie (tutaj klik).

***
Dajcie znać jacy są Wasi ulubieńcy lutego. Może macie do polecenia jakiś fajny film, niekoniecznie z gatunku komedii romantycznych? Ostatnim filmem, jaki obejrzałam był dokument o Amy Winehouse, który niedawno zgarnął kilka oscarowych statuetek. Szczerze, to spodziewałam się czegoś bardziej chwytającego za serce. Nie chodzi w zasadzie o historię Amy, która sama w sobie jest wstrząsająca, ale o sposób jej przekazania. Oglądałyście? Jakie wrażenia?


Zapraszam serdecznie na mój Instagram @kosmetycznahedonistka





MANICURE HYBRYDOWY - ODPOWIADAM NA 8 NAJCZĘŚCIEJ ZADAWANYCH PYTAŃ.

$
0
0
Paznokcie hybrydowe zyskują coraz większą popularność i osobiście znam niewiele osób, które w dalszym ciągu są wierne zwykłym lakierom. Hybrydy to niesamowita wygoda i komfort noszenia, ale też szansa na zapuszczenie paznokci. Na moim Instagramie, Facebooku, a także na blogu pojawia się mnóstwo Waszych pytań: czy hybrydy niszczą paznokcie, jakie lakiery wybrać na początek, czy można łączyć lakiery różnych marek ze sobą itd... Dziś postaram się rozwiać wszelkie wątpliwości i odpowiem na 8 najczęściej zadawanych pytań. Zapraszam do dalszego czytania!



Numerki lakierów znajdziecie w zakładce MANICUREtutaj klik

CZY HYBRYDY NISZCZĄ PAZNOKCIE? 
_________
To jedno z najczęściej pojawiających się pytań, jakie do mnie kierujecie. Moja odpowiedź nie będzie jednoznaczna, bo to tak, jakby zapewniać kogoś, że dany kosmetyk czy lek mu pomoże. Lakiery hybrydowe mogą osłabić płytkę paznokcia, ale nie muszą. Przede wszystkim ważne jest zachowanie prawidłowej techniki przy wykonywaniu całego manicure. Paznokcie muszą być odpowiednio przygotowane i często już na początku popełniamy duży błąd - zbyt mocno matowimy płytkę paznokcia bloczkiem polerskim. Należy to robić bardzo delikatnie i u siebie często zupełnie pomijam ten krok.  Jeśli będziemy to robić zbyt mocno, to paznokcie staną się coraz cieńsze, wręcz papierowe. Druga kwestia, to nieprawidłowe ściąganie lakieru hybrydowego, a więc odrywanie go, zbyt agresywne ścieranie po wymoczeniu w acetonie lub zbyt długie moczenie w acetonie. To również może spowodować spore zniszczenia. Poza tym musimy pamiętać, że każda z nas ma inne paznokcie, inną kondycję wyjściową i nie można generalizować. Mój pierwszy wpis na temat hybryd pojawił się na blogu 3 marca 2014r. (tutaj klik) i od tamtej pory regularnie je noszę. Paznokcie nie są w żaden sposób uszkodzone czy osłabione, a ich kondycja jest taka, jak podczas malowania zwykłymi lakierami. Warto też pamiętać, że jeśli hybryda osłabiła Wasze paznokcie, to po ich odrośnięciu wszystko wróci do normy. Czasem mam wrażenie, że boicie się zniszczenia ich na zawsze, a to na szczęście tak nie działa :-)


DLACZEGO LAKIER HYBRYDOWY NIE TRZYMA SIĘ NA MOICH PAZNOKCIACH?
_________
Jeśli lakier po kilku godzinach odpada, to powodów może być kilka:

1. Niedokładne odtłuszczanie paznokci Cleanerem/alkoholem izopropylowym lub zła jakość tego produktu

2. Nierówności na paznokciu np. pozostałości bazy z poprzedniego manicure, odstające fragmenty paznokcia, nieusunięte skórki. To wszystko może powodować nieodpowiednie utwardzenie lakieru. Wtedy warto użyć bloczka polerskiego i dokładnie oczyścić płytkę przed odtłuszczeniem oraz nałożeniem bazy. 

3. Baza innej marki, niż lakier hybrydowy. Niestety często jest tak, że produkty nie pasują do siebie, co wpływa na wytrzymałość całego manicure.

4. Zbyt grube nakładanie warstw bazy, lakieru i top-u. Zwykle problem dotyczy za grubej warstwy koloru i lepiej nałożyć 3 cienkie niż 2 grube. Niektóre ciemne lakiery mogą być bardziej problematyczne pod tym względem i mimo nałożenia cieniutkich, warstw nadal się marszczą. Wtedy problemem może być lampa o zbyt małej mocy. 

5. Stare, wysłużone żarówki w lampie UV również mogą przyczynić się do tego, że lakier będzie szybciej odpadał. Nie są w stanie prawidłowo go utwardzić i warto pamiętać o ich wymianie lub przerzucić się na lampę LED. 

6. Naturalnie nierówna płytka. Może być tak, że paznokcie będą miały naturalne nierówności, przez co pod lakier ciągle dostaje się powietrze. Można spróbować wyrównać poziom płytki lakierem typu Semilac Hardi, albo zwykłym żelem i dopiero wtedy nanieść kolor. 

7. Pominięcie któregoś z kroków przy wykonywaniu manicure hybrydowego. Jeśli zapomnicie odtłuścić paznokieć, nałożyć bazę czy top, to naprawdę nie ma co liczyć na jakąkolwiek trwałość lakieru. Dokładną kolejność podaję tutaj klik

8. Produkty niskiej jakości lub przeterminowane - to również może się zdarzyć. Wszystko ma swoją datę przydatności i po upływie tego czasu nie będzie już tak dobre, jak kiedyś. Niedawno próbowałam nałożyć bardzo starą ( ok. 1,5 roku) resztkę lakieru Semilac Biscuit i mimo dobrego utwardzenia i przygotowania paznokcia lakier się zmarszczył. 

9. Aby zwiększyć przyczepność hybrydy można zastosować preparat typu Primer.


CZY ZWYKŁY LAKIER I TOP UTWARDZONY POD LAMPĄ BĘDZIE TAK SAMO TRWAŁY JAK MANICURE HYBRYDOWY?
_________
Wiele z Was zadawało mi to pytanie i kilka razy spróbowałam tej metody. Nałożyłam zwykły lakier np. Rimmel, utwardziłam go w lampie przez 45 sekund, a następnie nałożyłam Top i również utwardziłam pod lampą przez 45 sekund. Efekt był taki, że niektóre lakiery potwornie się zmarszczyły, a niektóre wyglądały całkiem nieźle, ale już następnego dnia pojawiły się odpryski. Spróbowałam raz z lakierem Essie i faktycznie lakier utrzymywał się lepiej, niż nałożony w tradycyjny sposób, a na pewno był bardziej błyszczący. Niestety żadna kombinacja nie utrzymała się na moich paznokciach dłużej, niż 4 dni. Ciężko określić jaki lakier będzie dobrze współpracował z Top-em, więc ta metoda jest raczej mało praktyczna. Jedno, co na pewno zauważyłam, to większy połysk i to, że lakier nie chciał się usunąć zwykłym zmywaczem i musiałam go ściągać tak, jak hybrydę. Plus też za to, że niektóre lakiery po nałożeniu Top-u i utwardzeniu pod lampą były całkowicie suche i twarde, jak hybryda. A więc można spróbować tej metody, ale nie każdy lakier będzie się nadawał i na pewno nie ma co liczyć na 3 tygodniową trwałość. 


CZY MOŻNA ŁĄCZYĆ ZE SOBĄ PRODUKTY RÓŻNYCH MAREK?
_________
Często pisałyście, że to się nie sprawdza i lepiej mieć bazę, lakiery i top tej samej marki, aby manicure był trwały i dobrze się prezentował. Ja również jestem tego zdania i nawet postanowiłam to sama przetestować. Nałożyłam bazę Semilac, później lakier z SPN i na to TOP Semilac. Niestety lakier się zmarszczył i był gumowy, musiałam to zmyć. Myślę, że nie warto kombinować i lepiej zainwestować w jedną markę, ale jeśli jesteście pewne na 100% jakiegoś połączenia, to dajcie znać w komentarzach. Może stworzymy taką swoją bazę dobrych połączeń :-)


JAKIE LAKIERY WYBRAĆ NA POCZĄTEK?
_________
Myślę, że na początek nie warto szaleć. Jeśli to Wasze pierwsze spotkanie z hybrydami, to wybierzcie jeden, jasny odcień i jeden ciemny. Do tego koniecznie:

* Cleaner
* Bloczek polerski
* Pilnik (moja ulubiona gradacja 100/180)
* Baza
* Top
* Remover lub aceton do usuwania hybryd
* folijki do usuwania hybryd - u mnie sprawdzają się najlepiej
* lampa UV lub lampa LED, wedle uznania. 
* waciki bezpyłowe lub zwykłe płatki 

Dlaczego nie warto szaleć z kupowaniem od razu dużej ilości lakierów? Nie wiecie, czy taki manicure się Wam spodoba, czy nie jesteście uczulone, czy paznokcie się nie osłabią, więc zamówcie najpierw niezbędne minimum. Jeśli wszystko będzie w porządku, to później można poszerzać kolekcję :-) 


JAKĄ LAMPĘ WYBRAĆ - NA ŻARÓWKI CZY LED?
_________
Moja lampa LED 6W (pokazywałam ją tutaj klik) utwardza paznokcie w krótszym czasie i wystarczy zaledwie 45 sekund na każdą warstwę produktu. Natomiast lampa na żarówki (widoczna tutaj klik), którą posiadam o mocy 36W robi to w 2 minuty, co było dla mnie trochę uciążliwe. To czekanie po prostu strasznie się dłuży, a poza tym taka lampa na żarówki zajmuje więcej miejsca. LED jest za to bardzo mała, lekka i szybka. Moja pierwsza LED-ówka niestety nagle się zepsuła, ale druga już od dłuższego czasu działa bez zarzutu i nie mogę na nią narzekać. Wybór jest trudny, ale jeśli miałabym teraz wybierać, to postawiłabym na lampę LED głównie ze względu na czas utwardzania i niewielki rozmiar. 


CZYM ŚCIĄGAĆ HYBRYDY?
_________
Wcześniej najlepiej sprawdzało się u mnie lekkie spiłowanie warstwy TOP, następnie wymoczenie paznokci w miseczce z acetonem lub Removerem przez około 10-15 minut. Później lakier bezproblemowo ściągałam metalową szpatułką i odchodził bez większego oporu. Teraz coraz częściej używam folijek, które mają dołączony wacik. Wystarczy go namoczyć acetonem, owinąć palec szczelnie taką folią i pozostawić na kilkanaście minut. Można również użyć zwykłej, aluminiowej folii, pociętej w kwadraty. Wystarczy nasączyć płatek kosmetyczny acetonem, przyłożyć do paznokcia i owinąć kawałkiem folii. Pod żadnym pozorem nie można zrywać lakieru, bo to możne poważnie uszkodzić paznokieć. Widziałam taki przypadek u mojej koleżanki, która niestety musiała iść z tym do lekarza.


DLACZEGO PAZNOKIEĆ PRZEDŁUŻONY HARDI SIĘ WYGINA?
_________
Często zdarza mi się podobna sytuacja i to szczególnie wtedy, gdy po prostu przesadzę z długością paznokcia. Warto pamiętać, że Semi Hardi to produkt o właściwościach żelu, a nie tradycyjny żel, więc można nim przedłużyć paznokieć jedynie o 1-3 mm. 

***

Mam nadzieję, że udało mi się rozwiać kilka Waszych wątpliwości. Jeśli macie jeszcze jakieś pytania, to zadawajcie je w komentarzach. Niech komentarze będą przedłużeniem tego posta, aby stworzyć mały, hybrydowy poradnik do którego będziecie wracać w razie potrzeby :-) 


Zapraszam serdecznie na mój Instagram @kosmetycznahedonistka





CZY WARTO KUPIĆ CONVERSY? DO CZEGO NOSIĆ I JAK CZYŚCIĆ?

$
0
0
Idzie wiosna, więc pewnie wiele z Was staje przed wyborem nowego obuwia. Aktualnie w sklepach jest ogromny wybór trampek, których ceny wahają się między 50, a 100 zł. W dzisiejszym poście zdradzę Wam czy warto kupić o wiele droższe, kultowe trampki Converse, do czego je nosić i jaki kolor wybrać. Napiszę też kilka słów o czyszczeniu i odświeżaniu.

conversy_czy_warto_kupić_trampki_converse

Conversy to już nie tylko kawałek gumy i śmiało można je nazwać trampkami kultowymi. Model Chuck Taylor All Star jest najbardziej popularnym i rozpoznawalnym obuwiem na świecie - początkowo nosili je amerykańscy koszykarze, później stały się nieodłącznym elementem wizerunku gwiazd rocka i hipisów. W Conversach fajne jest to, że nie kojarzą się jednoznacznie z obuwiem sportowym. Można je nosić praktycznie do wszystkiego, a przy dzisiejszym, liberalnym podejściu do mody, każda stylizacja z trampkami będzie udana. 

Kiedyś zupełnie nie rozumiałam ich fenomenu i śmiałam się pod nosem na myśl o wydaniu 250 zł na jakieś tam trampki. Nigdy też nie byłam specjalnie "metkowa" i nie kręciło mnie posiadanie czegoś tylko dlatego, że jest modne i markowe. Bardziej stawiałam na jakość, ale przede wszystkim na wygodę, bo moje stopy są pod tym względem bardzo wymagające. Gdyby to było możliwe, to pewnie i zwykłe klapki-japonki obtarłyby mnie na pięcie :-) 


Aktualnie jestem posiadaczką dwóch par Conversów w wersji krótkiej. Kiedyś miałam przelotną przygodę z długimi, ale źle się w nich czułam. Białe Conversy mają swoje plusy i minusy. Myślę, że wyglądają najbardziej klasycznie i stylowo, pasują też do wielu rzeczy. Lubię je nosić do jeansów, rozkloszowanych sukienek i szortów. Co do wygody, to nie powiedziałabym, że są to najbardziej komfortowe buty na świecie. Po pierwsze dosyć sporo ważą, co przy dłuższym chodzeniu może być męczące, po drugie materiał, który ma kontakt ze skórą jest dosyć sztywny i szorstki, więc pierwsze wycieczki w Conversach mogą być mało przyjemne. Kiedy zakładam je po zimie, to zawsze zabezpieczam stopy żelowymi plasterkami. Trzecią wadą jest z pewnością to, że białe Conversy szybko się brudzą, ale ten problem tyczy się w zasadzie wszystkich, białych butów. Natomiast niewątpliwą zaletą jest ich wytrzymałość i na pewno posłużą dłużej, niż trampki kupione za połowę ceny w sieciówce. Można je łatwo doczyścić i przetrwają też pranie w pralce. 

Do miejscowego oczyszczania Conversów używam szamponu BAMA, natomiast zabrudzenia na gumie świetnie schodzą potarte białą gumką do mazania. Raz na jakiś czas wrzucam je do pralki w specjalnym woreczku. Fajnym sposobem na odświeżenie trampek od środka i pozbycie się niechcianego zapachu jest spryskanie ich suchym szamponem. Wystarczy je tak zostawić na noc i rano dokładnie wytrzepać. Będą jak nowe :-) 


Czarne Conversy są mniej kłopotliwe, jeśli chodzi o widoczność zabrudzeń. Zakładam je zwykle wtedy, gdy na zewnątrz jest bardziej pochmurno i mokro. Również pasują do wielu stylówek, ale najchętniej ubieram je do czarno-białych rzeczy. Świetnie wyglądają z białym t-shirtem, ramoneską i czarnymi rurkami. Mam wrażenie, że są trochę cięższe, niż te w wersji białej, ale mogę się mylić. Musiałabym je zważyć, natomiast w odczuciu wydają się trochę bardziej toporne. 


Bluza - tutaj klik

Jeśli miałabym wybrać jeden kolor, na który warto się zdecydować w pierwszej kolejności, to postawiłabym na białe. Uważam, że są najbardziej klasyczne i nigdy nie wyjdą z mody. Czy warto wydać na nie około 200-250 zł? Myślę, że tak, ponieważ miałam już kilka niemarkowych trampek, które rozlatywały się po jednym sezonie. Albo się rozklejały, albo materiał się odbarwiał, albo te osłonki od dziurek na sznurówkę odpadały i rdzewiały. Jeśli cenicie sobie wysoką jakość, to Conversy są dla Was. Jeśli jednak oczekujecie od nich nieziemskiej wygody, to nie do końca mogłabym je polecić. Uważam, że na rynku są o wiele wygodniejsze buty np. Nike Capri czy Adidas Superstar. W każdym razie Conversy są bardzo stylowe i myślę, że mimo kilku minusów warto w nie zainwestować. Osobiście nie wyobrażam sobie wiosny bez Conversów - mają w sobie to coś, co sprawia, że chce się je mieć.



***

Dziewczyny, dajcie znać co myślicie o Conversach, albo czy planujecie ich zakup. Obserwujcie mnie na Instagramie, gdzie na pewno pojawi się więcej moich stylizacji z tymi trampkami! @kosmetycznahedonistka



NARZĘDZIA TORTUR DLA WŁOSÓW, KTÓRYCH LEPIEJ UNIKAĆ...

$
0
0
Ostatnio pochłaniają mnie pierwsze, przedwiosenne porządki i wpadłam w wir segregowania najróżniejszych rzeczy. Gdzieś w czeluściach mojej łazienkowej komody odnalazłam kilka akcesoriów, które spokojnie można nazwać narzędziami tortur dla włosów. Prostowanie? Kręcenie? Farbowanie włosów? Tak, to zabiegi, które z pewnością negatywnie wpływają na nasze włosy, ale są też inne, niepozorne rzeczy, które je osłabiają, a sięgamy po nie codziennie. Na pierwszy rzut oka wyglądają niegroźnie, ale doskonale pamiętam czasy, gdy kondycja moich włosów przez nie cierpiała. Dlaczego od dawna ich nie używam i jak bardzo mogą zaszkodzić? O tym w dalszej części dzisiejszej notki.


Od dawna jestem wierna szczotce Tangle Teezer i nie bez powodu tak się stało. Zawsze miałam nieprzyjemne doświadczenia związane z używaniem zwykłych szczotek - wyrywały moje włosy, strzępiły je, a skóra głowy bardzo się buntowała. Przez pewien czas zupełnie odstawiłam wszystkie szczotki i zaczęłam używać grzebieni, które co prawda znacznie mniej wyrywały włosy, ale za to nie dawały efektu wygładzenia, puszystości i dokładnego wyczesania. Kiedy odkryłam Tangle Teezer, to nie mogłam uwierzyć, że ten kawałek plastiku jest tak skuteczny. Od tamtej pory używam tylko TT i czasem sięgam po grzebień, gdy chcę rozczesać włosy po nałożeniu oleju (to sprawia, ze jest lepiej rozprowadzony). Szczotka ze zdjęcia, to jeden, wielki koszmar. Nie pamiętam już gdzie ją kupiłam, ale prawdopodobnie w Rossmannie. Jak widzicie ma krótsze wypustki, które mają być chyba włosiem naturalnym oraz dłuższe, plastikowe i ostro zakończone. Za każdym razem, gdy przeciągnę nią po włosach, wyrywa 2-3 sztuki. Myślę, że jest to spowodowane tym, że włosy nie ślizgają się po szczotce z taką łatwością, jak na TT, tylko są nieco zblokowane gęstością włosia i przez to można je łatwo wyrwać.  Poza tym te wypustki są bardzo ostre, więc gdy tylko przeciągam nimi po głowie, to czuję nieprzyjemne szczypanie i podrażnienie. Gdy szczotka ma nieodpowiednie włosie, może przyczyniać się do poważnych problemów ze skalpem - od łupieżu, po grzybice i nadmierne wypadanie włosów. Pamiętam, że kiedy używałam tej szczotki regularnie, to także końcówki moich włosów były w nie najlepszym stanie. Na pewno nie dam jej następnej szansy i ląduje w koszu chociaż... Zobaczę jak sprawdzi się do wyczesywania mojej futrzanej narzuty na łóżko :-)


Która z Was używała takiej metalowej spinki do włosów? Ja kiedyś nie mogłam się bez niej obejść, dopóki nie odkryłam, że dosłownie miażdży moje włosy. Dzięki niej stały się naprawdę bardzo słabe i odkształcone, co było widać gołym okiem. Fakt, dobrze przytrzymywała włosy upięte w kok, ale niestety była dla nich zbyt ostra. Nigdy nie spotkałam się z tak ogromnym uciskiem, jeśli chodzi o spinki. Wydaje mi się, że mój egzemplarz był dodatkiem do jakiejś gazety, ale mogę się mylić. Tak czy inaczej - nie polecam używania tego typu spinek, bo mogą być przyczyną łamania się włosów na długości i ich dużego osłabienia. Jeśli chcę upiąć włosy w wyższy koczek, to używam ołówka tak, jak pokazano totutaj klik. 


Wystarczy, że przez kilka sekund przytrzymałam tą spinkę na dłoni i powstał całkiem spory ślad (o bólu nie wspomnę). Generalnie warto pamiętać, że każde akcesorium (gumka, spinka itp), które powoduje jakiś większy ucisk, może uszkodzić nasze włosy. Te rozjaśniane, suche i osłabione mogą bardzo szybko odczuć skutki noszenia zbyt "agresywnych" ozdób. Moja metalowa spinka została wprost stworzona do torturowania włosów :-) Idzie do kosza!



I na koniec dobrze wszystkim znana gumka-recepturka. Pewnie wiele z Was używa jej do dzisiaj, ale to również nie jest idealna rzecz dla naszych włosów. Zachowuje się podobnie jak wyżej pokazana spinka - powoduje duży ucisk i jeśli włosy są mocno osłabione, suche, łamliwe, to może je dosłownie przeciąć. Poza tym to gumowe tworzywo z łatwością plącze włosy i o ile samo założenie gumki-recepturki jest jeszcze łatwe, to jej ściągnięcie może wyrwać nam sporą ilość włosów. Jeśli muszę użyć recepturki, bo nic innego nie mam pod ręką, to podczas jej ściągania po prostu ją przecinam nożyczkami. Od jakiegoś czasu jestem zaopatrzona w gumki Invisibobble, o których wspominałam w ulubieńcach lutego. Są według mnie jednymi z najbardziej przyjaznych gumek dla naszych włosów, dopasowują się do nich i naprawdę ciężko zrobić sobie nimi krzywdę. Używałam już naprawdę mnóstwo gumek do włosów, ale te są najlepsze zarówno pod względem wygody, jak i bezpieczeństwa. Gumkom-recepturkom mówię stanowcze i zdecydowane "nie". Mój yorczek też ich nienawidzi.



***
Czy te 3 narzędzia tortur dla włosów są Wam znane? Jakich akcesoriów staracie się unikać? 






NAJLEPSZY TONIK DOMOWEJ ROBOTY CZYLI SEKRET NIESKAZITELNEJ CERY I JEDWABISTYCH WŁOSÓW AZJATEK!

$
0
0
O wodzie ryżowej słyszałam już kilka lat temu. Wtedy jeszcze nie byłam zainteresowana naturalną pielęgnacją i kosmetykami domowej roboty, za to chętnie sięgałam po produkty z drogeryjnych półek. Kiedy okazało się, że nie pomagają, a czasem nawet i szkodzą mojej skórze oraz włosom, to zaczęłam szukać innych sposobów. I tak poznałam wiele ciekawych, naturalnych metod pielęgnacji, które stosuję do dziś. Woda ryżowa jest banalnie prosta w przygotowaniu, a koszt niewielki. Za to efekty potrafią zaskoczyć szczególnie, jeśli chodzi o skórę. Koniecznie przejdźcie do dalszej części dzisiejszego wpisu - podam przepis na wodę ryżową i opowiem o jej stosowaniu.



Azjatyckie sposoby dbania o urodę stały się ostatnio bardzo popularne. Myślę, że to głównie za sprawą książki "Sekrety urody Koreanek", która przewija się w wielu kanałach społecznościowych i którą mogłyście także zobaczyć u mnie. Jej krótka recenzja pojawiła się tutaj klik. Podobno sekretem nieskazitelnej cery i jedwabistych włosów Azjatek jest regularne stosowanie wody ryżowej, którą przygotowują w domowym zaciszu. 




DLACZEGO WODA RYŻOWA JEST TAK DOBRA DLA SKÓRY I WŁOSÓW?
________
Woda ryżowa zawiera witaminę E, ryboflawinę, niacynę, tiaminę, żelazo, potas, magnez i cynk, które zwiększają ukrwienie oraz elastyczność skóry. Regularne stosowanie toniku z wody ryżowej stymuluje wzrost nowych komórek, spowalnia starzenie skóry, rozświetla ją i znacznie obkurcza pory, co daje optyczny efekt gładkiej i jędrnej cery. Podobno działa też rozjaśniająco na przebarwienia i wspomaga walkę z trądzikiem. Po zastosowaniu takiego toniku skóra jest bardzo miękka i przyjemna w dotyku, a wszelkie podrażniania są ukojone. Zauważyłam też, że znacznie mniej się przetłuszcza i ma ładny, zdrowy odcień. Azjatki wykorzystują wodę ryżową także do kąpieli całego ciała. Najbardziej istotnym składnikiem wody ryżowej jest inozytol, który niezwykle korzystnie wpływa na skórę i włosy. Wystarczy przed samym myciem zmieszać w kubku odrobinę szamponu (np. Babydream) z wodą ryżową. Szampon będzie się lepiej pienił na włosach oraz zyska dodatkowe właściwości odżywcze. Podczas mycia skóra przyjmie wszystkie cenne składniki z wody ryżowej, a więc zadziała stymulująco na wzrost cebulek i ukrwienie skóry głowy. Można ją również stosować jako płukankę, natomiast trzeba pamiętać o jej dokładnym zmyciu wodą, bo może zostawiać na włosach biały nalot. Woda ryżowa to także świetny dodatek do odżywek - lubię ją mieszać z dosyć gęstym Kallosem Blueberry.



TRZY SPOSOBY NA WODĘ RYŻOWĄ
________
Pamiętajmy, aby wybrać ryż ekologiczny, najlepiej biały lub brązowy. Znajdziemy go w niektórych marketach oraz w sklepach ze zdrową żywnością. 

1. Pół szklanki ryżu wsypujemy na sitko i lekko płuczemy pod wodą z powierzchniowych zanieczyszczeń. Następnie przekładamy go do miseczki i zalewamy przegotowaną, wystudzoną wodą (około 2-3 cm ponad poziom ryżu). Odstawiamy na 15 minut, od czasu do czasu mieszamy. Później odcedzamy i przelewamy wodę do buteleczki, z której będzie nam wygodnie korzystać. Taki tonik stosuję codziennie bezpośrednio po dokładnym demakijażu. Nalewam trochę na wacik i przecieram dokładnie całą twarz oraz szyję i dekolt. Nie zmywam wodą. Roztwór najlepiej przechowywać w chłodnym miejscu lub w lodówce do 5 dni. 

2. Możemy także użyć wody pozostałej po tradycyjnym gotowaniu ryżu. Będzie miała mniejszą zawartość cennych składników, niż przy wymoczeniu. Pamiętajmy, aby nie solić wody podczas gotowania. 

3. Podobno jeszcze lepsze działanie ma sfermentowana woda ryżowa. Wtedy należy ją odstawić w ciepłe miejsce na 1-2 dni, następnie zagotować i rozcieńczyć szklanką wody. Nigdy nie próbowałam takiego sposobu, ale jeśli miałyście jakieś doświadczenia, to napiszcie w komentarzach jak to się sprawdza. 

Jeśli chcecie zrobić sobie płukankę do włosów z wody ryżowej, to wystarczy zwiększyć ilość ryżu i wody tak, aby powstało więcej wartościowego płynu. Powinien być naturalnie mętny. Jeszcze raz przypominam o zmyciu płukanki wodą, bo może zostawić biały osad.



CO ZROBIĆ Z POZOSTAŁYM RYŻEM? 
________
Wymoczony ryż nadal będzie świetnym składnikiem maseczek do twarzy. Wrzucam go do plastikowego pojemnika, dodaję 2 łyżki jogurtu naturalnego i łyżkę miodu, następnie delikatnie blenduję. Tak przygotowaną miksturę nakładam na twarz i zostawiam przez 15 minut. Skóra po zmyciu maseczki jest bardzo miękka, delikatna, rozjaśniona, nawilżona, a pory mniej widoczne. To moja ulubiona, domowa maseczka.


***
Dziewczyny, koniecznie przetestujcie wodę ryżową w postaci toniku i płukanki do włosów! Gorąco polecam też maseczkę na bazie ryżu i mieszanie wody ryżowej z szamponem. Dajcie znać czy wypróbujecie - uważam, że naprawdę warto :-) 






DELIKATNE CIENIOWANIE BABY BOOMER KROK PO KROKU I KILKA WIOSENNYCH LAKIERÓW NEONAIL.

$
0
0
Baby Boomer to bardzo ciekawa alternatywna dla zwykłego frencha. Jeśli nie jesteście fankami równej, białej końcówki (charakterystycznej dla manikiuru francuskiego), to dziś pokażę Wam krok po kroku jak uzyskać taki wtopiony, zanikający efekt. Myślę, że każda z Was sobie z tym poradzi! Ostatnio bardzo często wspominałyście o lakierach NeoNail i postanowiłam je wypróbować, więc zaprezentuję Wam też kilka nowych, wiosennych lakierów w mojej kolekcji. Wskakujcie do dalszej części dzisiejszego wpisu :-)

babyboomer-baby-boomer-neonail-kosmetyczna-hedonistka-nails-hedonistkanails


KROK 1 
Dokładnie odtłuszczam płytkę paznokcia Cleanerem. 

KROK 2
Kiedy Cleaner zdąży już odparować z płytki paznokcia, to nakładam bazę NeoNail Hard Base.

KROK 3
Utwardzam w lampie przez 60 s.


KROK 4 
Na 3/4 długości paznokcia nakładam lakier NeoNail o nazwie First Love. To piękny, pudrowo-różowy odcień, który świetnie miesza się z jasnymi kolorami.

KROK 5
Na pozostałą część paznokcia nanoszę lakier NeoNail Cotton Candy. Jest to odcień złamanej bieli i takie najlepiej nadają się do efektu Baby Boomer. 


KROK 6 
Teraz przy pomocy małego, cieniutkiego pędzelka do zdobień mieszam ze sobą obydwa kolory, wykonując poziome ruchy. Starajcie się delikatnie muskać pędzelkiem po płytce i nie przyciskać go zbyt mocno, aby nie zrobić prześwitów w lakierze - tutaj zostało to świetnie pokazane na filmiku klik. Moje pierwsze próby cieniowania były raczej nieudane i dopiero po kilku razach uzyskałam zadowalający efekt. Na zdjęciu po prawej widzicie zbliżenie na innym paznokciu i wyraźnie zauważalne są te poziome linie, którymi na tym etapie nie trzeba się zanadto przejmować. Oczywiście staramy się uzyskać jak najbardziej płynny efekt, ale później będziemy jeszcze nakładać na to mleczny odcień, który wszystko zrówna i nada miękkości całej stylizacji.

Co do samej metody cieniowania, to możecie użyć również gąbeczki, ale myślę, że w przypadku lakierów hybrydowych pędzelek o wiele lepiej się sprawdza. Osobiście wypróbowałam już kilka metod i pędzelek był najlepszy, tylko trzeba używać go bardzo lekką ręką. 


KROK 7 
Utwardzam paznokcie w lampie przez 60 sekund.


KROK 8 
Teraz krok, który pozwoli zamaskować drobne, poziome linie i niedociągnięcia. Na całą płytkę nakładam cieniutką warstwę lakieru NeoNail Perfect Milk.

KROK 9
Utwardzam w lampie przez 60 sekund.


KROK 10 
Nakładam lakier nawierzchniowy NeoNail Hard Top. 

KROK 11
Utwardzam w lampie przez 60 sekund.

KROK 12
Przemywam paznokcie Cleanerem.

KROK 13
Nakładam Oliwkę NeoNail, aby natłuścić i odżywić skórki wokół paznokci. I gotowe! To bardzo proste i uda się również w przypadku zwykłych lakierów. Wtedy najlepsza będzie metoda z gąbeczką.


PRODUKTY UŻYTE DO STYLIZACJI:

# Cleaner NeoNail
# Waciki bezpyłowe
# Baza NeoNail Hard Base
# Lakier NeoNail First Love
# Lakier NeoNail Cotton Candy
# Lakier NeoNail Perfect Milk
# Lakier nawierzchniowy NeoNail Hard Top
# Pędzelek do zdobień zakupiony na Allegro klik
# lampa LED Neonail 9W
# oliwka NeoNail o zapachu frezji



I tak prezentują się wiosenne kolory NeoNail - od lewej: Pastel Blue, Acapulco, Lavender Garden, Plumeria Scent, First Love, Perfect Rose, Lotus Flower, Peach Rose, Cotton Candy. Pamiętajcie, że kolorki mogą prezentować się inaczej w każdym świetle i przy różnych ustawieniach monitora. Na razie wypróbowałam tylko kilka, ale póki co jestem bardzo zadowolona. Najbardziej zaskoczyło mnie duże krycie jasnych lakierów już przy pierwszej warstwie. Odcienie świetnie się ze sobą mieszają, co jest szczególnie istotne przy wykonywaniu gradientów. Jeśli macie ochotę wypróbować, to lakiery i wszystkie akcesoria dostępne są na www.neonail.pl

***
Dziewczyny, wypróbujecie Baby Boomer na swoich paznokciach? Zostawcie komentarz, jeśli chcecie na blogu więcej paznokciowych stylizacji krok po kroku :-) A na Instagramie zawsze bardzo chętnie podglądam Wasze prace - wystarczy, że wpiszecie w opisie swojego zdjęcia @kosmetycznahedonistka #hedonistkanails i z pewnością do Was wpadnę <3




JAKIE KOSMETYKI KUPUJĘ NA ZAPAS?

$
0
0
Chyba każda z nas ma swoje ulubione produkty, które lubi mieć w tzw. zapasie. Kiedy nadarza się okazja, a konkretnie jakaś większa promocja, to kupujemy czasem dwie, albo nawet trzy sztuki danego kosmetyku. Chcemy troszkę oszczędzić, a poza tym nikt nie lubi sytuacji, kiedy coś niespodziewanie się kończy. Ja często mam tak ze swoim ulubionym szamponem, czy podkładem, dlatego wolę mieć kilka zapasowych sztuk. Wspominałam Wam, że ostatnio pochłaniają mnie przedwiosenne porządki i to dzięki nim zrodził się pomysł na ten post. Koniecznie dajcie znać co Wy kupujecie hurtowo, a tymczasem zapraszam do dalszej części dzisiejszego wpisu. 



DR IRENA ERIS PROVOKE MATT FLUID & MANHATTAN CLEARFACE
__________
Jeśli czytacie mojego bloga od dawna, to pewnie ten duecik Was nie zdziwi. Cały czas jestem wierna podkładowi Dr Irena Eris Provoke Matt Fluid (aktualnie w odcieniu 210), którego albo się kocha, albo nienawidzi. Wiem, ze wiele z Was kupiło ten produkt dzięki mojej rekomendacji i opinie są podzielone, dlatego mogę pokusić się o stwierdzenie, że podkład wywołuje skrajne emocje. Ja go uwielbiam i to przede wszystkim dlatego, że nie pogarsza stanu mojej skóry, która jest niesamowicie alergiczna i skłonna do zapychania. Kiedy wykonuję demakijaż pod koniec dnia, to nie mam nowych zaskórników i stanów zapalnych, co zdarza się w przypadku innych podkładów, nawet z wyższej półki. Jeśli zauważę gdzieś promocję na ten podkład, to zawsze kupuję 2-3 sztuki, bo w cenie regularnej jest dosyć drogi. Drugim produktem, który kupuję hurtowo podczas obniżek jest puder Manhattan Clearface, Tak samo, jak w przypadku podkładu - nie powoduje powstawania niedoskonałości, a poza tym lekko kryje i nieźle matuje. Nie lubię, gdy nagle kończy mi się mój ulubiony podkład czy puder, więc zapasy są zawsze mile widziane. 


Mały bonus - swatche zawsze się przydają. Tak mój ulubieniec Provoke Matt Fluid w odcieniu 210 prezentuje się na tle innych, popularnych podkładów, jakie aktualnie mam w swojej kosmetyczce. 


KONTURÓWKA MISS SPORTY MINI ME LIP LINER - TOFFEE
__________
Kolejnym produktem, który kupuję na zapas jest konturówka Miss Sporty w bardzo modnym ostatnio odcieniu jasnego brązu. Bardzo szybko się kończy, ale mogę jej to wybaczyć, bo kosztuje niewiele. Wersja w tradycyjnej kredce jest trochę mniej przyjemna, więc zdecydowanie wolę tą wykręcaną. Przegląd moich ulubionych konturówek możecie zobaczyć tutaj klik.


TUSZ DO RZĘS LOREAL SO COUTURE SO BLACK
__________
Moja ulubiona maskara, której wcale nie polubiłam od pierwszego użycia. Z tuszami tak trochę jest, że potrzebują czasu, aby lekko wyschnąć i zgęstnieć, aby pokazały moc swoich możliwości. So Couture jest dosyć droga w regularnej cenie, więc jeśli nadarzy się okazja, to chętnie kupuję po kilka sztuk na zapas. 


POMADKA BOURJOIS ROUGE EDITION VELVET - OLE FLAMINGO!
__________
Kolor Ole Flamingo, to mój absolutny faworyt, jeśli chodzi o odcienie matowych pomadek z serii REV. Myślę, że to naprawdę wyjątkowy kolor różu, który nie jest kiczowaty, pretensjonalny i prezentuje się bardzo szlachetnie. W swojej kosmetyczce mam aktualnie zapas w postaci jednej sztuki.


BIBUŁKI MATUJĄCE WIBO
__________
Bibułek nigdy nie za wiele, bo zużywam je w ekspresowym tempie. Te z Wibo są naprawdę świetne i do tego tanie. Nie wyobrażam sobie swojej podręcznej kosmetyczki bez bibułek matujących. Makijaż ma szansę wyglądać cały dzień świeżo, a nie jak ciastko, kiedy po prostu dokładamy pudru na warstwę wydzielonego sebum. Zdecydowanie lepiej to najpierw "zebrać" taką bibułką. 


KOREKTOR LOREAL TRUE MATCH 
__________
Dla mnie to najlepszy korektor pod oczy i do rozświetlania strategicznych miejsc na twarzy. Lubię również korektor z Catrice Liquid Camouflage, ale jednak Loreal wygrywa swoją lekkością i żółtawym, jasnym odcieniem. Aktualnie zapasy mi się powoli kończą, więc poluję na dobrą okazję, aby je uzupełnić. 


KREM WYSZCZUPLAJĄCO-UJĘDRNIAJĄCY EVELINE SLIM 3D
__________
Wypróbowałam już wiele kremów antycellulitowych, wyszczuplających i ujędrniających, bo jakoś zawsze odczuwam potrzebę wsmarowania czegoś w uda po kąpieli czy prysznicu. Oczywiście nie mam złudzeń - sam krem nie zlikwiduje cellulitu. Może jedynie poprawić kondycję skóry, nawilżyć ją, ale dopiero w połączeniu z ćwiczeniami i masażem jest naprawdę skuteczny. Kremu Eveline w tej zielonej wersji używam już od dawna i mam z nim dziwną relację. Raz go lubię, a raz rzucam w kąt z powodu jego chłodzących właściwości. Ostatnio zauważyłam, że o wiele mniej "mrozi" gdy odczekuję 10 minut po wyjściu z wanny, a nie nakładam od razu. Myślę, że to jeden z lepszych kremów antycellulitowych na rynku, bo widzę różnicę w gładkości oraz jędrności skóry podczas jego używania. Inne kremy są raczej obojętne, albo bardzo kiepskie z uwagi na to, że się lepią, dziwnie pachną lub rozgrzewają, czego naprawdę nie lubię. Krem ma fajną cenę regularną, a w promocji zawsze zaopatruję się w kilka sztuk.


SAMOOPALACZ SUN OZON Z ROSSMANNA 
__________
Najlepszy samoopalacz jaki miałam i nie zanosi się na zmiany. Gdyby nie ten produkt, to pewnie byłabym blada jak ściana, a to powoduje, że wyglądam na chorą. Nie chodzę do solarium i nie opalam się natryskowo, więc samoopalacz to dla mnie jedyne wyjście. Często trudno go znaleźć w Rossmannie w tej ciemniejszej wersji, więc robię zapasy.


SZAMPON DLA DZIECI BABYDREAM Z ROSSMANNA
__________
Stałe Czytelniczki mojego bloga na pewno dobrze znają ten szampon. Nie wyobrażam sobie pielęgnacji moich włosów bez tego szamponu. Niestety nie jest wydajny i trzeba go nanieść na włosy w większej ilości, niż w przypadku innych szamponów. Szybko się kończy, więc zwykle kupuję po kilka buteleczek. Rossmann ciągle podnosi jego cenę i doskonale pamiętam jak kosztował około 4 zł. Teraz to już prawie 7 zł, ale na szczęście często jest w promocji. Jeśli macie problem z tym, że szampon słabo się pieni, to wypróbujcie metody z wodą ryżową. Pisałam o niej tutaj klik



DO OLEJOWANIA - OLEJ Z CZARNUSZKI I OLEJ AWOKADO
__________
Moje dwa ulubione oleje, które kupuję w ilościach hurtowych. Aktualnie sprawdzają się u mnie najlepiej - po ich zmyciu włosy są bardzo miękkie, błyszczące, dociążone, gładkie i mięsiste. Najlepszy olej awokado jaki znam to Delawell dostępny w Hebe, a olej z czarnuszki jest marki Net Vita i kupuję go w aptece. 



CLEANER DO ODTŁUSZCZANIA I PRZEMYWANIA HYBRYD
__________
Cleaner jest obok bazy i topu najszybciej zużywającym się produktem w całym procesie robienia hybryd. Zawsze muszę mieć go pod dostatkiem i albo kupuję dużą wersję, albo kilka średnich. Zapas Cleanera zawsze mile widziany. 


***


Robicie czasem takie kosmetyczne zapasy? Co najczęściej kupujecie? U mnie jak widać dotyczy to produktów, które najszybciej się kończą. Nie przepadam za gromadzeniem kosmetyków, których używam rzadko. Mam nadzieję, że Rossmann zrobi niedługo kolejną wyprzedaż -40% :-) Ja już mam małą, zakupową listę. 






4 SKUTECZNE SPOSOBY NA POZBYCIE SIĘ WREDNYCH FRUWAJEK!

$
0
0
Pewnie zastanawiacie się co to do cholery są te wredne fruwajki - w ten oto sposób nazywam małe, odrastające włoski przy skroniach i na czubku głowy, które zaburzają gładkość całej fryzury. Z jednej strony można się z nich cieszyć, bo to znak, że włosy cały czas się zagęszczają i kiedyś w końcu dorosną do odpowiedniej długości. Jednak kiedy są króciutkie, to wyglądają dosyć nieestetycznie i dają efekt rozczochranej, niechlujnej fryzury. Na szczęście znam 4 skuteczne sposoby na przygładzenie tzw. "baby hair" i być może również z nich skorzystacie! Zapraszam do dalszej części wpisu. 



Te odstające włoski niekoniecznie muszą wynikać z przyrostu, ale mogą się pojawiać w związku z łamaniem starszych włosów. W takim przypadku 4 poniższe sposoby również się sprawdzą.


SPOSÓB 1 - ODŻYWKA BEZ SPŁUKIWANIA SCHAUMA KREM I OLEJEK
_________
Moim zdecydowanie ulubionym sposobem na przygładzanie odstających włosków jest odżywka bez spłukiwania. Po umyciu i wysuszeniu włosów rozcieram odrobinę tej odżywki w dłoniach i delikatnie przygładzam włoski tak, aby nie odstawały już na wszystkie strony. Nie przyciskam dłoni mocno do głowy, a jedynie w delikatny sposób muskam nimi po wierzchu włosów. Pamiętajcie, aby użyć naprawdę małej ilości takiej odżywki. Nie chcemy obciążyć włosów u nasady i spowodować efektu nieświeżości. Taka odżywka będzie również świetna w przypadku włosów puszących i elektryzujących się. Możecie tak naprawdę użyć każdej odżywki bez spłukiwania, ale ja akurat najbardziej lubię tą z Schaumy i wiele razy już o niej wspominałam. Ładnie pachnie kokoskiem. 


SPOSÓB 2 - PIANKA DO WŁOSÓW TAFT VOLUME MOUSSE
_________
Drugim sposobem jest roztarcie w dłoniach odrobiny pianki do włosów i przygładzenie wszystkich fruwajek. To zdecydowanie silniejsza opcja, niż wcześniej omawiana odżywka bez spłukiwania, ale trzeba uważać, aby nie stosować pianki codziennie. Może nadmiernie przesuszać włosy i powodować podrażnienie skóry głowy. Zielonej pianki z Taft używam już wiele lat i świetnie się sprawdza przy większych okazjach. Tak, jak w przypadku Schaumy - uważajcie z ilością pianki. Lepiej rozetrzeć w dłoniach mniej i ewentualnie ponowić aplikację, niż zbyt wiele, przez co tylko zmoczycie włosy, a później będą wyglądały na posklejane. 


SPOSÓB 3 - LAKIER DO WŁOSÓW TAFT POWER
_________
Fruwajki można również przygładzić przy pomocy lakieru do włosów. Znów najlepszy jest ten sam sposób aplikacji, jak w przypadku pianki i odżywki bez spłukiwania. Pryskam lakierem po dłoniach, rozcieram i przygładzam odstające włoski. To równie trwały sposób, co przygładzanie pianką, ale tak samo może podrażniać skórę głowy. Mój skalp jest akurat bardzo wrażliwy na lakier do włosów i wszelkie suche szampony, więc staram się używać ich sporadycznie. Jeśli Wasze fruwajki są wyjątkowo złośliwe i oporne, to sposób z pianką lub lakierem może być najskuteczniejszy i przede wszystkim najtrwalszy. Włoski przykleją się do tych pod spodem i nie będą już "wstawać" w ciągu dnia. 


SPOSÓB 4 -  LEKKI OLEJEK MACADAMIA HEALING OIL SPRAY
_________
Ostatnim sposobem na fruwajki jest przygładzenie ich lekkim w konsystencji olejkiem. Najlepiej, aby nie zostawiał tłustej warstwy i nie powodował nadmiernego obciążenia włosów oraz efektu nieświeżości. U mnie bardzo dobrze sprawdza się olejek z Macadamia Healing Oil Spray, który nadaje włosom dodatkowy połysk i przede wszystkim zapobiega puszeniu oraz tym nieszczęsnym, nastroszonym fruwajkom. Mimo, że produkt ma atomizer, to nie polecam pryskać nim prosto na włosy. Kolejny raz najlepiej sprawdza się metoda spryskania dłoni i przygładzania fryzury. Nie każdy olejek będzie się nadawał i myślę, że Mythic Oil może być zbyt tłusty i obciążający. To zdecydowanie najsłabsza metoda, ale ma również swoje plusy. Zapewnia włosom dodatkowy połysk i dodatkowo je odżywia.


***

Czy Wy również macie problem z tymi odstającymi włoskami? Dajcie znać jaki sposób sprawdza się u Was najlepiej. Może macie jakieś inne patenty? Jeśli są jakieś pytania, to tradycyjnie zadawajcie je w komentarzach. Postaram się pomóc!

Po więcej informacji na temat pielęgnacji moich włosów zapraszam TUTAJ klik .

A codziennie jestem na Instagramie, więc zapraszam do obserwowania mojego profilu @kosmetycznahedonistka TUTAJ klik. 





NOWE MASKI DO WŁOSÓW W MOJEJ PIELĘGNACJI: PILOMAX HENNA WAX, L'BIOTICA BIOVAX I SYOSS, KTÓRY MNIE ZASKOCZYŁ...

$
0
0
W dzisiejszym wpisie pokażę Wam trzy nowe maski do włosów, jakie ostatnio zakupiłam. Moje włosy potrzebują zmian i nawet ulubiona maska z Kallosa Blueberry nie bardzo im służy. Będąc na drobnych zakupach trafiłam na produkty, których jeszcze nigdy nie testowałam, więc od razu wylądowały w koszyku. Jeden z nich już zdążył mnie ogromnie zaskoczyć... Ciekawe? To zapraszam do dalszej części wpisu. 



PILOMAX HENNA WAX - MASKA REGENERUJĄCA DO WŁOSÓW CIEMNYCH
__________
Pamiętam, jak bardzo dawno temu moja mama kupowała mi maski Henna Wax w aptece. Były dosyć drogie, a farmaceuci rekomendowali je jako coś niesamowicie regenerującego, wzmacniającego i ogólnie cudownie działającego na włosy. Były to maski zalecane dla osób po chemioterapii, ponieważ miały wspomagać odrastanie włosów. Nigdy nie widziałam spektakularnych efektów po użyciu tych produktów, a włosy były nawet bardziej obciążone i nieprzyjemne w dotyku. W aptece Hebe zauważyłam je w nowym opakowaniu i skusiłam się na tą do włosów ciemnych. Ma wzmacniać i nawilżać włosy, poza tym zapobiega też wypadaniu. Ja pewnie nie zdecyduję się nakładać ją bezpośrednio na skalp, ale zobaczymy jak sprawdzi się na długości włosów. Pachnie dosyć mocno, więc bardziej wrażliwa skóra głowy może się zbuntować. W składzie znajdziemy na 4 miejscu ekstrakt z henny (Lawsonia Inermis Extract), więc może działać przyciemniająco - na czym mi zależy, później ekstrakt z zielonej herbaty (Camellia Sinensis Leaf Extract) działający przeciwzapalnie na skórę głowy oraz kwas mlekowy (Lactic Acid), który domyka łuski włosów i działa oczyszczająco. Dalej skład jest już taki sobie, ale dam Wam dokładnie znać jak maska się u mnie sprawdzi. Dam Wam oczywiście znać jak maska się u mnie sprawdzi.


L'BIOTICA BIOVAX - INTENSYWNIE REGENERUJĄCA MASECZKA DO WŁOSÓW CIEMNYCH
__________
Kilka lat później po maskach Henna Wax, pojawiły się w aptekach produkty Biovax. Pamiętam, że dosyć sceptycznie do nich podeszłam i uważałam je za jakąś dziwną podróbę Henna Wax, ale w końcu ciekawość była silniejsza i zaczęłam je testować jedna po drugiej. Sprawdzały się naprawdę świetnie i były podstawą mojej pielęgnacji przez wiele lat. Pomogły mi szczególnie po dekoloryzacji, której się poddałam i w połączeniu z olejowaniem udało mi się uratować moje włosy. Te z Was, które przeszły ściąganie koloru lub drastyczne rozjaśnianie na pewno wiedzą o czym piszę. Jeśli nie wkroczymy wtedy z porządnym, pielęgnacyjnym planem, to pewnie po jakimś czasie będziemy musiały mocno skrócić włosy, bo nic już ich nie uratuje. Jakiś czas temu postanowiłam zakończyć swoją przygodę z  Biovaxami, bo zupełnie przestały działać na moje włosy i w zasadzie nie robiły nic. Nie wygładzały, nie dociążały, nie nawilżały i nie widziałam większego sensu w ich kupowaniu. Moje włosy również mają swoje kaprysy i wymagania, więc na pewno nie jest tak, że każdy produkt im służy. Wersji fioletowej jeszcze nigdy nie testowałam i od razu w sklepie przykuła moją uwagę. Jest przeznaczona do włosów ciemnych - w składzie znajdziemy między innymi wyciąg z morszczynu pęcherzykowatego (Fucus Vesiculosus Extract), jedwab (Hydrolized Silk), miód pszczeli (Mel Extract), olej ze słodkich migdałów (Prunus Amygdalus Dulcis Oil) oraz wyciąg z henny (Lawsonia Inermis Leaf Extract). Byłoby naprawdę świetnie, gdyby skład widniał też na tekturowym opakowaniu i długo się go dopatrywałam podczas zakupu. Okazało się, że jest umieszczony drobniutkim druczkiem w środku, bezpośrednio na opakowaniu maski. 


SYOSS CERAMIDE KERATIN COMPLEX - PRZECIW WYPADANIU I ŁAMANIU SIĘ WŁOSÓW
__________
Czy nie odniosłyście takiego wrażenia, że Syoss jest najbardziej hejtowaną marką, jeśli chodzi o pielęgnację włosów? Spotkałam się z wieloma niepochlebnymi opiniami na temat ich odżywek i lakierów. Główne zarzuty dotyczą słabych składów i faktycznie coś w tym jest. Sama kiedyś próbowałam ich odżywek w butelkach, które niestety były średnie. Maskę przeciw łamaniu się włosów znalazłam w lutowym beGlossy i nie miałam co do niej żadnych oczekiwań. Po pierwszym zastosowaniu byłam bardzo pozytywnie zaskoczona! Nie wiem, czy moje włosy aż tak mocno stęskniły się za keratyną, ale dawno już nie były tak gładkie, lśniące, ale nie sztywne i szorstkie jak w przypadku innych, keratynowych kosmetyków. Do tego wyglądały tak, jakbym użyła prostownicy - efekt widoczny na pierwszym zdjęciu TUTAJ klik. W składzie obecne są ceramidy (ceramide NP), hydrolizowana keratyna (Hydrolized Keratin), pantenol (Panthenol), olej z pestek moreli (Prunus Armeniaca Kernel Oil) oraz kwas mlekowy (Lactic Acid). Aktualnie jestem po trzecim użyciu tej maski z rzędu i naprawdę podoba mi się jej działanie. Daje genialne efekty wizualne, na których również mi zależy. Zobaczymy czy zasłuży na miano najlepszej, drogeryjnej maseczki. Póki co daję jej piątkę z plusem, ale o tym jak sprawdzi się na dłuższą metę, na pewno napiszę Wam w aktualizacji pielęgnacyjnej moich włosów. Pojawia się zwykle raz na dwa miesiące.  


Podrzucam Wam post, który warto przypomnieć czyli NAJGORSZE BŁĘDY W PIELĘGNACJI WŁOSÓW - klik.



***
Używałyście już którejś z wyżej wymienionych masek? Czy macie takie produkty, których nikt nie lubi, a u Was sprawdzają się rewelacyjnie? 






5 NAJLEPSZYCH PRODUKTÓW POD OCZY: NAWILŻAJĄCE KREMY I KRYJĄCE KOREKTORY.

$
0
0
Nie wyobrażam sobie pielęgnacji mojej skóry bez dobrego kremu pod oczy. Często pytacie mnie czego aktualnie używam i co mogę polecić, więc chętnie przygotowałam dla Was taki wpis. Dodatkowo wspomnę też o moich ulubionych, kryjących korektorach pod oczy, które w połączeniu z kremami nie wchodzą w załamania i nie wyglądają ciężko. Zapraszam do dalszej części :-)



PALMER'S LINE SMOOTHING EYE CREAM
__________
O tym produkcie wspominałam już w grudniowych ulubieńcach i od tamtej pory cały czas chętnie po niego sięgam. Jest to krem na bazie masła kakaowego, ale zawiera też retinol, witaminę E, masło shea i peptydy. To bardzo dobra mieszanka, jeśli chodzi o nawilżanie delikatnej i wrażliwej skóry pod oczami. Krem ma dosyć bogatą konsystencję, ale szybko się wchłania  i przywraca uczucie komfortu. Często po demakijażu czy też porannym oczyszczaniu twarzy odczuwam wyraźne ściągniecie skóry w okolicach oczu i powiek, a ten krem genialnie sobie z tym radzi. Daje takie przyjemne ukojenie i przede wszystkim nie pozostawia tłustej warstwy, która zwykle jest problematyczna, jeśli chodzi o późniejsze nakładanie makijażu. Nie każdy korektor będzie dobrze współpracował z danym kremem, ale akurat Palmers nie sprawia żadnych problemów. Po nałożeniu daję mu chwilę na wchłonięcie, a następnie nanoszę korektor. Krem jest dostępny w aptekach i niektórych drogeriach. Ja kupiłam go w aptece Hebe. 


SANASE WINOTERAPIA EYE CONTOUR
__________
Gdyby nie sierpniowe pudełko beGlossy, to pewnie nigdy nie trafiłabym na ten produkt. Jest  trudno dostępny i nie widziałam go też w żadnej, stacjonarnej drogerii. Ma lekką, żelową konsystencję, która może sprawiać wrażenie słabo nawilżającej. Nic bardziej mylnego, bo produkt fantastycznie nawilża i sprawia, że wszystkie opuchnięcia bardzo szybko znikają. Dobrze współgra z każdym korektorem i delikatnie wypełnia drobne zmarszczki oraz załamania. Ma w sobie jakby odrobinę silikonu, który daje ten genialny, wygładzający efekt. Dzięki temu korektor świetnie na nim leży i nie wygląda sucho. Dajcie znać gdzie można go kupić, bo chętnie zaopatrzę się w kilka sztuk na zapas. 


CLINIQUE PEP-START EYE CREAM
__________
Moim absolutnym faworytem z tej trójki jest lekki krem o żelowej konsystencji od Clinique. Ma znosić opuchliznę i przywracać spojrzeniu wypoczęty wygląd, co faktycznie robi. Tak, jak wcześniej omawiane produkty świetnie nawilża i przynosi ukojenie, ale mam też wrażenie, że lekko napina skórę pod oczami, dzięki czemu wygląda na bardziej świeżą i gładką. Jedyny minus, to opakowanie, z którego dosyć ciężko wycisnąć produkt, ale za to ta duża kulka dobrze rozprowadza i wmasowuje krem w skórę. Lubię go używać pod każdy korektor, a szczególnie pod Catrice i L'oreal, o których napiszę w dalszej części. Produkt kupiłam w Sephorze i jeśli mi się skończy, to z pewnością sięgnę po kolejne opakowanie. Jak dla mnie jest znacznie lepszy, niż La Roche Posay Redermic R, który kiedyś bardzo sobie chwaliłam. 


CATRICE LIQUID CAMOUFLAGE 020 & L'OREAL TRUE MATCH VANILLE
__________
To moje dwa ulubione korektory pod oczy, a przetestowałam już naprawdę wiele. Były takie, które niedostatecznie zakrywały wszelkie zasinienia, albo zbyt ciężkie i wyglądały pod okiem bardzo nieestetycznie. Chyba każda z nas miała kiedyś taki produkt, który tworzył  tzw. skorupę i podkreślał każdą, najmniejszą zmarszczkę. Jeśli chodzi o korektor z Catrice, to mam jedynie zarzut co do jego koloru, który niestety ciemnieje i nie będzie odpowiedni dla osób z jasną karnacją. Jest jeszcze jeden odcień w gamie, natomiast wypada bardzo różowo i jak dla mnie zupełnie się nie sprawdził. Co do krycia - jest świetne i doskonale maskuje zasinienia, zaczerwienienia i nierównomierny odcień skóry pod oczami. Używam go też czasami na niedoskonałości i w tej roli również się sprawdza. Co do korektora z L'oreal True Match, to ma trochę mniejsze krycie, niż Catrice, ale za to piękny, waniliowy kolor. Fantastycznie odświeża spojrzenie i od razu wyglądamy na bardziej wypoczęte. Używam go też do rozświetlania centralnej partii czoła, środkowej części policzków, łuku kupidyna oraz brody. Świetnie uzupełnia tradycyjne konturowanie, bo ma na tyle jasny kolor, że daje naturalne rozświetlenie. Obydwa korektory służą mi też jako baza pod cienie i to na tyle fajnie, że zupełnie zrezygnowałam z typowych, silikonowych baz. Wyrównują koloryt powieki, a do tego utrzymują cienie w niezmienionym stanie przez cały dzień. Są to na ten moment najlepsze korektory, z jakimi miałam styczność i połączeniu z wyżej omawianymi kremami spisują się wzorowo. Nic się nie roluje i nie warzy, a wiec mam co do nich pewność, że nie popsują całego makijażu. Zarówno korektor Catrice, jak i L'oreal kupicie w wielu drogeriach stacjonarnych takich jak Hebe czy Natura. 

***

I tak prezentują się moi ulubieńcy, jeśli chodzi pielęgnację oraz makijaż skóry wokół oczu. Macie swoich ulubieńców w tej kategorii? Korzystając z okazji chciałabym Wam życzyć Radosnych Świąt Wielkiej Nocy i oczywiście mokrego dyngusa! 








PLANY NA WIOSNĘ I MOJA MOTYWACYJNA LISTA DO ZREALIZOWANIA!

$
0
0
Lubię tworzyć różnego rodzaju listy z postanowieniami i planami do zrealizowania. Bez nich chyba nigdy nie zmotywowałabym się do jakichkolwiek zmian, a postawione cele zawsze zmuszają mnie do ruszenia się z kanapy. Tak było w przypadku moich jesiennych postanowień, które opisałam w tym poście. Przyznam, że większość rzeczy z jesiennej listy udało mi się zrealizować, co uważam za pewien sukces. Nadeszła w końcu upragniona wiosna, a to pora roku, która daje ogrom nowych możliwości! W dzisiejszym wpisie opowiem Wam jaki jest mój plan i jednocześnie zachęcam Was do pomyślenia nad swoim. Fajnie jest z satysfakcją odhaczać kolejne punkty!



LEPSZA ORGANIZACJA I WIĘCEJ CZASU NA ŚWIEŻYM POWIETRZU
________
Blogowanie wymaga naprawdę dużej samodyscypliny i pochłania ogrom wolnego czasu. Zawsze ze zdumieniem przyglądam się wypowiedziom osób, które bagatelizują pracę blogerów i myślą, że to przysłowiowa "bułka z masłem". Jestem jednak daleka od stwierdzenia, że prowadzenie bloga to ciężka harówa, bo w ten sposób również nie można tego postrzegać. Jest to jednak bardzo absorbujące, począwszy od wymyślania tematów, przez robienie zdjęć, a skończywszy na pisaniu tekstów, korektach i odpowiadaniu na komentarze. Tak naprawdę kluczową rolę odrywa tu czas, który przed komputerem biegnie bardzo szybko. W związku z tym chciałabym się lepiej zorganizować i pisać więcej postów na zapas (czego aktualnie zupełnie nie robię), a już na pewno nie zostawiać wszystkiego na godziny popołudniowe. Zwykle piszę dla Was po pracy, co zabiera mi bardzo dużo wolnego czasu, który mogłabym spożytkować w zupełnie inny sposób. Wiosenna aura sprzyja spacerom i spędzaniu wolnych chwil na świeżym powietrzu, więc mam taki cichy plan, że będę wstawać wcześniej i wtedy tworzyć dla Was nowe posty, aby popołudnie mieć już tylko dla siebie. Mam nadzieję, że ten nowy, poranny system pracy nad blogiem będzie o wiele lepszy, bo kiedyś bardzo lubiłam wstawać wcześnie rano i wykonywać zaległą robotę np. do szkoły czy na studia. Uważam, że wszystko jest kwestią dobrej organizacji i przy odrobinie samodyscypliny można mieć czas na wszystko. 


PICIE SOKÓW I KOKTAJLI DOMOWEJ ROBOTY
________
Ostatnio mam problem z regularnym piciem soków i koktajli. Nie wiem, czy to kwestia sokowirówki, której nie lubię później myć czy może tego, że mój blender do przygotowywania smoothie czasem zupełnie nie odpala. W przypadku sokowirówki przemawia przeze mnie totalne lenistwo, ale blender do smoothie muszę kupić nowy. Zastanawiałam się ostatnio nad tym kielichowym mikserem, który wydaje się być bardzo praktyczny. A może macie jakieś inne propozycje? Dajcie znać co u Was najlepiej się sprawdza. Samo picie soków i koktajli jest naprawdę świetną opcją na dostarczenie dużej ilości witamin. Osobiście uwielbiam sok z marchwi, buraka i jabłka, a ulubione smoothie składa się z kiwi, banana, pomarańczy i mango. 


NIE DAM SIĘ WIOSENNEMU PRZESILENIU!
________
Czy Wy również borykacie się z syndromem wiosennego zmęczenia? Ostatnio jestem strasznie "wypluta" i ciągle chce mi się spać. Nie mam tyle energii, ile powinnam mieć jako młoda kobieta, więc zaczęłam interesować się tym tematem. To wszystko przez wiosenne przesilenie i okazuje się, że to zupełnie normalne o tej porze roku. Na szczęście są sposoby na tego typu przypadłość i trzeba się po prostu więcej ruszać, lepiej odżywiać i porządnie wysypiać. Więcej warzyw i owoców w diecie, aktywne spędzanie czasu na świeżym powietrzu i wcześniejsze kładzenie się spać powinno załatwić sprawę. Moja lepsza organizacja czasu i nowy blender na bank mi w tym pomogą :-)


ZROBIĘ PRZEMEBLOWANIE
________
Bardzo często robię w domu przemeblowanie i jeżdżę z meblami po całym pokoju jak opętana. Nie wiem o co chodzi, ale w takim "nowym" ustawieniu znacznie lepiej mi się żyje i pracuje. Zyskuję wtedy jakby nową energię i motywację do działania. Podobno jest to już udowodnione, że warto dokonywać zmian w swoim domu, aby poprawiać jakość swojego życia i osobiście się z tym zgadzam. Chyba jeszcze dzisiaj coś pokombinuję, a może nawet wezmę się za malowanie nowego obrazu, bo kiedyś bardzo lubiłam to robić. Farby czekają już pół roku, aby ich w końcu użyć. W domu rodzinnym wisi mnóstwo mojej "radosnej twórczości", która umówmy się - nie jest wysokich lotów i przypomina raczej bliżej nieokreśloną abstrakcję. Babranie się w farbie zawsze sprawiało mi mnóstwo radości.


ZAPISZĘ SIĘ NA JOGĘ
________
Joga w domu to nie to samo, co na profesjonalnych zajęciach. Wydaje się nam, że doskonale odtwarzamy wszystkie pozycje pokazywane przez panią na YouTube, ale rzeczywistość może być zupełnie inna. Warto wybrać się na takie profesjonalne zajęcia, gdzie instruktor w razie czego skoryguje nasze błędy. Poza tym w grupie ćwiczy się o wiele lepiej i czasem wstyd jest odpuścić jakąś pozycję, a w domu wiadomo jak jest. Joga fantastycznie wpływa na kształtowanie sylwetki, więc chętnie zapiszę się na kilka zajęć. 


WIĘCEJ KULTURY
________
W sensie więcej koncertów, wypadów do teatru i kina. Kiedyś byłam częstym gościem na tego typu wydarzeniach, co naprawdę świetnie urozmaicało mój czas. Może uda mi się w tym roku zaliczyć Opener-a. Byłoby świetnie!


BĘDĘ WRACAĆ DO TEJ LISTY W CHWILACH ZWĄTPIENIA
________
W chwilach braku motywacji lubię wracać do sporządzonej listy. Tak było w przypadku moich jesiennych postanowień i dzięki temu udało mi się je zrealizować. Warto zatem działać według jakiegoś planu, co oczywiście nie wyklucza pewnej dozy spontanu :-) 




***

A Wy macie już swój wiosenny plan? Napiszcie koniecznie co sobie postanowiłyście! 

P.S. Wczoraj Instagram oszalał na punkcie "turn on notifications" - możecie spać spokojnie, na razie nie będzie żadnych zmian, a oficjalne stanowisko w tej sprawie poznacie na profilu portalu.



BIŻUTERIA SEZONU CZYLI EAR JACKET - KOLCZYKI ZA UCHO 2W1.

$
0
0
Czy słyszałyście już o kolczykach o dziwnej nazwie "ear jacket"? To podobno najmodniejsza biżuteria sezonu! W dzisiejszym wpisie pokażę Wam kilka modeli, które udało mi się upolować w bardzo niskiej cenie, a ich jakość wcale nie odbiega od biżuterii, którą możemy znaleźć w sieciówkach. 



Kolczyki z listkiem - TUTAJ klik


Pierwszy raz z tego typu kolczykami spotkałam się na instagramowych zdjęciach różnych gwiazd, więc od razu zwróciły moją uwagę. Są delikatne, a zarazem bardzo efektowne, a taką biżuterię lubię najbardziej. Ciekawe w nich jest to, że dolna część wystaje jakby pod uchem i wygląda to bardzo interesująco. Kolczyki "ear jacket" składają się z 3 elementów: kuleczki tzw. wkrętki, zapięcia i dolnej, ozdobnej części, która jest najbardziej efektowna. Samo zakładanie może się wydawać początkowo dosyć skomplikowane, ale szybko dojdziemy do wprawy. Wystarczy włożyć kuleczkę w dziurkę, od tyłu założyć tą dolną część i zapiąć zakrętką. Tak jak już wspomniałam - kolczyki kosztowały naprawdę grosze, a są świetnej jakości jak na sztuczną biżuterię. Fajne jest też to, że można je dowolnie komponować i dobierać za każdym razem inną kuleczkę, albo po prostu nosić bez tej dolnej części. 



 ***

Co sądzicie o takich kolczykach? Macie je już w swojej kolekcji? 







HITY MARCA I JEDEN BUBEL: ŻELE POD PRYSZNIC BIAŁY JELEŃ, SPOTIFY, WODY PERFUMOWANE SOTHO, OLEJEK DO UST CATRICE I INNI.

$
0
0
Marzec za nami, a więc najwyższy czas zaprezentować Wam ulubieńców minionego miesiąca. Będzie wyjątkowo pachnąco i wiosennie, chociaż za oknem raczej ponura jesień. Mimo, że dziś Prima Aprilis, to ulubieńcy będą na serio, więc jeśli jesteście ciekawe, to zapraszam do dalszego czytania. 



Często borykam się z alergią na różne środki myjące i próbowałam już naprawdę wielu produktów pod prysznic, również tych całkowicie naturalnych. Niestety większość z nich mnie uczula i na mojej skórze pojawia się wysypka, nieprzyjemne ściągnięcie i pieczenie. W pewnym momencie miałam pod prysznicem już tylko szampon Babydream, którego używałam do mycia i jako jedyny mi nie szkodził, ale jego zapach jest ogromnie męczący. Kiedy podczas zakupów w drogerii natrafiłam na hipoalergiczny żel pod prysznic Biały Jeleń, to od razu powędrował do koszyka. Lubię tą markę i tym razem znów mnie nie zawiodła. Najpierw wypróbowałam żel z łopianem i jagodą, a kiedy tylko zauważyłam, że moja skóra nie reaguje na niego z żaden negatywny sposób, to zaopatrzyłam się w całą gromadkę widoczną na zdjęciu. Wszystkie zapachy są bardzo oryginalne i nie tak sztuczne, jak w przypadku innych, popularnych marek drogeryjnych. Żel ma śmieszną konsystencję galaretki, ale dobrze się pieni, a po jego użyciu mam uczucie odświeżenia, bez żadnego nieprzyjemnego ściągnięcia czy tłustej warstwy na skórze. Dziewczyny, jeśli również macie wrażliwą skórę, to wypróbujcie sobie ten żel. Dostaniecie go różnych drogeriach np. Rossmann, ale też w wielu supermarketach lub w e-sklepie. 


Jakiś czas temu marka Sotho wysłała mi do przetestowania swoją absolutną nowość czyli wody perfumowane w pięknych, minimalistycznych flakonach. Wody mają aż 20% stężenie olejków zapachowych i już przy pierwszym wąchaniu są bardzo intensywne. Najbardziej przypadła mi do gustu wersja niebieska SOTHO N°1, która według opisu ma być trochę inspirowana Light Blue Dolce & Gabbana, I love love Mochino czy Eau de Cartier. Myślę, że niebieski zapach najbardziej przypomina właśnie perfumy D&G, których kiedyś byłam wielką fanką. Długo utrzymuje się na skórze i jest świetny do torebki. Pozostałe flakony również mają coś z popularnych perfum i np. N°2 pachnie podobnie do Acqua di Gioia Eau Fraiche Armani, N°3 do Si Armani, N°4 do Dahlia Divin Givenchy, a N°5 do La Vie Est Belle Lancome. Wszystkie zapachy dostępne są TUTAJ klik i jeśli macie ochotę wypróbować, to mam dla Was kod zniżkowy na -25%  "SOTHOWP2016". Będzie działał do końca kwietnia 2016. 


Pozostając jeszcze w pachnącym klimacie, to w lutowym pudełku beGlossy znalazłam mało shea z Organique, które wyjątkowo mi się spodobało. Ma tak smakowity, owocowy zapach, że ciężko mu się oprzeć. Masło jest bardzo treściwe i natłuszczające, ale po kilku minutach uczucie lepkości znika. Uwielbiam go używać na dłonie, bo świetnie nawilża okolice wokół paznokci. Wcześniej stosowałam tradycyjne masło shea na skórki, ale to z Organique o zapachu truskawki i guavy jest o wiele przyjemniejsze. 


O żelu do usuwania skórek z Sally Hansen Instant Cuticle Remover pisałam Wam już TUTAJ klik i nadal pozostaję mu wierna. Nie wyobrażam sobie pielęgnacji moich paznokci bez tego produktu i jeśli macie problem z widocznymi skórkami, to żel powinien sobie z nimi poradzić. To mój hit! Dostępny w Rossmannie. 


Moja 3-letnia zalotka z Inglota niespodziewanie się rozleciała, więc wybrałam się po kolejny egzemplarz. Nowa jest jeszcze lepsza i naprawdę spektakularnie podkręca rzęsy. Tym starym modelem zdarzało mi się niejednokrotnie przyciąć kawałek powieki, co było dosyć bolesne, natomiast nowa zupełnie tego nie robi. Jest wyraźnie lepiej wyprofilowana. Jeśli szukacie dobrej zalotki, to ta z Inglota jest godna polecenia. 


Od jakiegoś czasu bardzo chciałam wypróbować szalenie popularny olejek do ust z Clarins, ale cały czas był niedostępny w sprzedaży i rozchodził się jak ciepłe bułeczki. W sumie dobrze się stało, że go nie kupiłam, bo świetną alternatywą okazał się olejek Catrice Luxury Lips w kolorze 030 Revolution-berry Lips. To coś więcej, niż zwykły błyszczyk. Olejek daje taki niesamowity komfort na ustach i wyraźnie je nawilża, do tego ma bardzo naturalny, transparentny kolor. Zerknijcie na niego w Naturze, bo to super sprawa dla dziewczyn, które nie lubią mocno podkreślać ust. Ten malinowy kolor jest bardzo apetyczny. 


Ulubioną aplikacją w marcu ponownie okazało się Spotify i po prostu nie wyobrażam sobie już życia bez tego muzycznego odtwarzacza. Fajnie, że można tu znaleźć różnorodną muzykę od starych klasyków, po jakieś nowoczesne kawałki. Utwory ułożymy w playlisty, ale można też korzystać z tych gotowych, zależnie od nastroju czy gatunku. Wątpię, żeby ktokolwiek jeszcze nie spotkał się z tą aplikacją, ale jeśli jeszcze nie próbowałyście, to zachęcam. Można ją ściągnąć zupełnie za darmo.


W małym, osiedlowym sklepiku natrafiłam na suszoną żurawinę i zupełnie przepadłam. Może nie wygląda jakoś wyjątkowo apetycznie, ale uwierzcie mi, że jest lepsza w smaku niż typowe słodycze. Lubię ją dodawać do ciast i podjadać w ciągu dnia. Pycha!


Na koniec mały bubel, a mianowicie maska Pilomax z aloesem. Muszę przyznać, że jeszcze żadna odżywka tak bardzo nie puszyła mi włosów, jak właśnie ta. Niestety taki efekt zupełnie mi nie odpowiada, do tego zapach jest bardzo nachalny i można się go pozbyć dopiero przy następnym myciu włosów. Dotychczas lubiłam maski z aloesem (np. NaturVital), ale ta mnie rozczarowała. Będę ją musiała zużyć w formie żelu do golenia nóg, ale nie wiem czy długo wytrzymam ten mydlany zapach. Ostatnio pokazywałam Wam inne maski tej marki, które kupiłam i jak na razie spisują się dobrze. Więcej opowiem przy okazji aktualizacji pielęgnacyjnej moich włosów. 

***

Napiszcie koniecznie jacy są Wasi ulubieńcy marca!





BOMBA WITAMINOWA DLA WŁOSÓW I SKÓRY GŁOWY. JAK POZBYĆ SIĘ ŁUPIEŻU, NADMIERNEGO PRZETŁUSZCZANIA I SWĘDZENIA?

$
0
0
Moje stałe czytelniczki doskonale wiedzą, że uwielbiam naturalne sposoby na piękne włosy. Lubię "odkopywać" stare, sprawdzone metody,  które niby wszystkie dobrze znamy, a jednak zdarza się nam o nich zapomnieć. Dziś chciałabym Wam zdradzić prosty przepis na najlepszą bombę witaminową dla włosów i skóry głowy, o której przypomniała mi...moja babcia! Dzięki tej metodzie moje włosy znacznie mniej się przetłuszczają (myję je teraz co 3 dni - szok!) i zupełnie wyeliminowałam problem swędzenia skalpu, co jest dla mnie sporym zaskoczeniem. Chodźcie do dalszej części dzisiejszego wpisu, gdzie dowiecie się wszystkich szczegółów. 



Jakiś czas temu rozmawiałam z babcią o mojej bardzo wrażliwej skórze głowy, która lubi się notorycznie przetłuszczać i swędzieć przy każdej zmianie szamponu lub po użyciu lakieru do włosów. I wtedy padło pytanie - dziecko, dlaczego nie wypróbujesz soku z czarnej rzepy, przejdzie ci od razu! Nie wiem dlaczego zupełnie zapomniałam o tej metodzie, chociaż wiele razy wspominałyście w komentarzach, że uwielbiacie czarną rzepę, która bije na głowę napar z pokrzywy, skrzypu czy szałwi. Faktycznie inne, ziołowe napary działały u mnie przez pewien czas dobrze, ale okazały się zbyt słabe na moją bardzo podrażnioną skórę głowy. Znam winowajcę - wystarczyło dwudniowe używanie lakieru do włosów, aby mój skalp się zbuntował. Na szczęście w miarę szybko wkroczyłam z czarną rzepą, która po 3 użyciach przyniosła mi niesamowitą ulgę - zapomniałam o swędzeniu i łupieżu, który zdążył się pojawić.  Dzięki wcierce z soku czarnej rzepy myję włosy aktualnie co 3 dni, a wcześniej musiałam to robić niemalże codziennie. Wszystko wróciło znów do normy, więc myślę, że naprawdę warto spróbować.



DWA SPOSOBY NA WCIERKĘ Z CZARNEJ RZEPY
_____________

Pierwszy sposób jest banalnie prosty - kupujecie w aptece lub w sklepie zielarskim sok z czarnej rzepy i taki gotowy roztwór wcieracie w skórę głowy. Możecie to robić na godzinę przed myciem włosów, albo po ich umyciu. Ja wtedy robię tak, że wcieram sok w wilgotny skalp, a na długość włosów nakładam maskę z dodatkiem soku, o której napiszę Wam w dalszej części. Zakładam czepek, ręcznik i czekam około 20-30 minut. Turban można podgrzać suszarką dla lepszych efektów. Później już tylko wszystko spłukuję wodą i suszę włosy jak zwykle. Kupny sok trzeba przechowywać w lodówce nie dłużej, niż trzy tygodnie po otwarciu. 

Drugi sposób, to zrobienie soku własnej roboty. Wystarczy zetrzeć czarną rzepę na tarce o małych oczkach i tak uzyskaną masę przecisnąć przez gazę, aby uzyskać czysty sok lub użyć sokowirówki. Wcieracie go tak samo, jak opisałam wyżej. Najlepiej przelać sobie trochę soku do małej buteleczki z dziubkiem, bo wtedy znacznie łatwiej zaaplikować płyn na skórę głowy. Taki sok, który zrobimy samodzielnie może stać w lodówce maksymalnie 2-3 dni, ale jeśli dodacie do niego alkoholu, to przydatność się wydłuża.


MASKA Z DODATKIEM SOKU Z CZARNEJ RZEPY
_____________
Prócz świetnego działania soku na skórę głowy, ma on także zbawienny wpływ na nasze włosy. Działa nabłyszczająco i domyka łuski włosa, ponad to zauważyłam, że są po nim bardziej podatne na kręcenie. Warto dodać go do naszej ulubionej maski i ja zwykle mieszam 3 łyżki stołowe Kallos Blueberry z 2 łyżkami soku. Tak przygotowaną miksturę trzymam na włosach około 20-30 minut. Czarna rzepa może zabarwić ręcznik, więc najlepiej nałożyć na włosy foliowy czepek, a dopiero później zawinąć je w turban. Czepek zatrzyma ciepło wydzielane przez skórę głowy, a więc maska zadziała o wiele mocniej. 


DZIAŁANIE SOKU Z CZARNEJ RZEPY
_____________
Taki sok to prawdziwa bomba witaminowa dla włosów i skóry głowy. Zawiera witaminy z grupy B, C, A, żelazo, magnez, cynk, potas, fluor, mangan, wapń, a także cenne związki siarki. Działa przeciwbakteryjnie, przeciwgrzybicznie i przeciwwirusowo oraz zwiększa ukrwienie skóry głowy, stymulując cebulki do szybszego wzrostu włosa. Czytałam, że można go porównać do antybiotyku, jednak działa bardziej kompleksowo i naturalnie. Podsumowując, regularne wcieranie soku z czarnej rzepy uleczy wszelkie stany zapalne, odżywi cebulki, ureguluje wydzielanie sebum, a co za tym idzie - włosy będą rosły szybciej i będą zdrowsze. Po zastosowaniu takiej wcierki możemy odczuwać lekkie ciepło i mrowienie, a nawet pieczenie skóry głowy, ale nie powinno być to bardzo uciążliwe. Jedynym minusem soku z czarnej rzepy jest jego przykry zapach, ale akurat o wiele gorzej pachnie kozieradka czy też ocet jabłkowy, więc jestem w stanie to wytrzymać. Zapach można trochę zminimalizować dodając do soku odrobiny miodu. Sok nieznacznie przyciemnia kolor włosów, ale osobiście nie zauważyłam spektakularnych efektów.  Bardzo jasne blondynki powinny jednak  na to uważać.

JAK DŁUGO WCIERAĆ SOK Z CZARNEJ RZEPY?
_____________
Tak, jak w przypadku wszystkich naturalnych wcierek, czas stosowania nie powinien przekroczyć 3 tygodni. Później możecie zmienić wcierkę na inną lub zrobić 2 tygodnie przerwy.


***

Lubicie sok z czarnej rzepy? A może jeszcze nigdy nie próbowałyście? U mnie zostanie na stałe i będę go dodawać do każdej maski, aby wzbogacić jej działanie. Czeka mnie jeszcze tydzień wcierania w skórę głowy, a później wracam do kozieradki. Więcej porad na temat pielęgnacji włosów znajdziecie w zakładce "WŁOSY" klik. 






6 RZECZY Z MOJEJ SZAFY, KTÓRYCH KIEDYŚ NIE LUBIŁAM, A DZISIAJ CHĘTNIE NOSZĘ.

$
0
0
Powiadają, że kobieta zmienną jest, ale ja przez wiele lat potrafiłam konsekwentnie trzymać się z dala od wielu modowych trendów. Oczywiście zawsze lubiłam eksperymentować, jeśli chodzi o mój styl i do dziś chętnie to robię, ale istniały takie elementy garderoby, które z premedytacją omijałam. Zupełnie nie wyobrażałam sobie swojej sylwetki w takich rzeczach mimo, że na innych osobach prezentowały się świetnie. Mały przełom nastąpił w momencie zakupu pierwszych Conversów i od tego czasu wiele się zmieniło. Czego kiedyś nigdy bym nie założyła, a dzisiaj króluje w mojej szafie? O tym w dalszej części dzisiejszego posta.



________
Zupełnie nie wiem, dlaczego kiedyś uważałam koszulę w paski za coś totalnie beznadziejnego i nie w moim stylu. Ogólnie pasiasty wzór mnie nie przekonywał i kojarzyłam go z biurowym, podstarzałym stylem dla mocno dojrzałych kobiet. Jakiś czas temu paski wróciły do łask i ja również spojrzałam na nie łaskawym okiem. Wygrzebałam z szafy starą koszulę Reserved, którą chętnie zakładam do jeansów, czarnych spodni, spódnic z wysokim stanem, a latem z pewnością zestawię ją z szortami. Czasem nie warto pozbywać się starych ubrań, bo kiedyś mogą się jeszcze przydać. Ta koszula już kilka razy leżała na kupce przeznaczonej "do śmieci" i cieszę się, że w ostatniej chwili ją stamtąd zabierałam.




BUTY SPORTOWE I CONVERSY
________
Wiele lat w klasie sportowej sprawiło, że adidasy i trampki kojarzyłam tylko z salą treningową, albo spacerami po lesie. Jeszcze niedawno buty sportowe zakładane do jeansów były lekkim obciachem, a dzisiaj to uchodzi za stylowe. Nigdy nie przypuszczałam, że tego typu obuwie będę nosić do casualowych stylizacji, albo co więcej - do sukienek i eleganckich żakietów. Cieszę się, że moda na obuwie sportowe powróciła, bo szpilki są fajne, ale niestety czasem cholernie niewygodne. Obecnie nie wyobrażam sobie swojej garderoby bez Conversów, o których zresztą pisałam Wam już TUTAJ klik. Moja kolekcja obuwia sportowego na pewno się powiększy.



SPODNIE Z DZIURAMI
________
Kiedyś podarte jeansy się wyrzucało, albo naszywało łatkę, ewentualnie przerabiało na szorty. Dziś w sklepach znajdziemy mnóstwo spodni z dziurami, rozdarciami i przetarciami, a trudno o coś "normalnego", w klasycznym stylu. Nie ukrywam, że lubię ten trend i mam nadzieję, że potrwa jak najdłużej. Nigdy nie pomyślałabym, że będę chodzić w podartych na kolanie jeansach, a jednak :-) Bardzo fajne jeansy z dziurami widziałam w Stradivariusie, więc jeśli takich szukacie, to koniecznie zajrzyjcie. 



KURTKA BOMBER
________
W tym sezonie jest prawdziwy szał na kurtki w stylu bomber. Jeszcze w tamtym roku nie mogłam na nie patrzeć, bo nie ukrywajmy - koszmarnie zniekształcają sylwetkę, a ja zawsze byłam bardziej "żakietowa" i lubiłam taliowane góry. Sama jestem zaskoczona jak diametralnie zmieniłam zdanie i aktualnie jest to jedna z moich ulubionych, wiosennych kurtek (poza ramoneskami, oczywiście!). Ta w kolorze khaki dostępna jest TUTAJ klik. 





BIAŁA, MĘSKA KOSZULA 
________
Kiedyś biała koszula była dla mnie przykrym obowiązkiem. Kojarzyłam ją tylko ze stylem biurowym i zestawiałam z czarną spódnicą czy spodniami na kant. Te z Was, które na co dzień noszą białe koszule pewnie również za nimi nie przepadają, bo coś, co nosimy codzienne może się znudzić. Pewnego razu postanowiłam założyć zwykłą koszulę mojego faceta i zestawić ją z jeansami - od tamtej pory to jedna z moich ulubionych stylizacji. Teraz zupełnie inaczej myślę o białych koszulach i nie kojarzą mi się tylko ze stylem formalnym. Chyba nawet nabrałam do nich sympatii :-) Lubię takie typowo męskie koszule, bo są często wykonane z lepszego jakościowo materiału, a poza tym mają fajny, luźny krój. Moja ulubiona jest z H&M. 


Biała bluza -klik | Czarna - klik | Różowa - klik

BLUZY
________
Ostatnimi rzeczami, za którymi kiedyś nie przepadałam są bluzy. Może nie bardzo wiedziałam z czym je zestawiać, a może znów kojarzyły mi się tylko ze stylem sportowym, którego nie lubiłam na co dzień. Aktualnie mam ich w szafie coraz więcej i uwielbiam nosić do rozkloszowanych spódnic lub do jeansów. 



***
A Wy? Macie takie rzeczy do których dopiero z czasem się przekonałyście? 



KONTUROWANIE NÓG, LOKI NA PODPASKI I CEBULA NA POROST BRWI CZYLI DZIWNE TRIKI URODOWE Z INSTAGRAMA.

$
0
0
Instagram to jak dotąd mój ulubiony portal społecznościowy. Dzięki hasztagom można bardzo szybko odnaleźć to, co nas interesuje lub odkryć zupełnie nowe rzeczy. Dużą popularnością cieszą się krótkie filmiki z szybkimi trikami urodowymi, które czasem są bardzo zaskakujące. W dzisiejszym wpisie pokażę Wam kilka najciekawszych i zarazem najdziwniejszych filmików, z jakimi się ostatnio spotkałam. 



KONTUROWANIE NÓG
__________
Konturowanie twarzy już nikogo nie powinno dziwić. Dotychczas spotkałam się z konturowaniem biustu, brzucha, karku, a ostatnio na Instagramie modne jest konturowanie nóg. Idzie lato i być może niektóre z Was skorzystają z takiego "optycznego" poprawiania kształtu ud i łydek, ale wszystko z umiarem oraz za pomocą wodoodpornych produktów. W przypadku konturowania nóg skupiłabym się bardziej na rozświetleniu centralnej części, niż używaniu ciemnego brązu, który przy niedostatecznym roztarciu może być zbyt widoczny.

***aby odtworzyć film najedźcie myszką na środek zdjęcia i kliknijcie play



LOKI NA PODPASKI
__________
Myślałyście, że rolki po papierze toaletowym to najdziwniejszy sposób na loki bez użycia ciepła? Otóż okazuje się, że kobieca wyobraźnia nie zna granic i nawet podpaski można wykorzystać w kreatywny sposób :-) Przyznam, że loki na filmiku wyglądają świetnie! A może by tak...na tampony? #haha

  

CEBULA NA POROST BRWI
___________
Słyszałam już o cebulowych wcierkach, które niesamowicie przyspieszają porost włosów, jednak sama nigdy ich nie próbowałam. Nie przypadam za tym specyficznym zapachem, więc nie zanosi się, abym wykorzystała cebulę w ten sposób. Podobno działa też samo pocieranie cebulą o brwi, aby je zagęścić. Hehe, no nie wiem.



ZGRZEWANIE WŁOSÓW PROSTOWNICĄ
___________
Sposób na fale przy użyciu prostownicy i folii aluminiowej jest coraz bardziej popularny na Instagramie, ale sama nie odważyłabym się spróbować. Generalnie ma to prawo zadziałać i nie zniszczyć włosów, ale z folią może być różnie i o ile jest dobra do pieczenia kurczaka, to dla włosów może być zabójcza. Podobne, drobne fale uzyskacie zaplatając warkoczyki na noc.



SPOSÓB NA OMBRE
___________
Wydawałoby się, że taki sposób na ombre jest na tyle absurdalny, że nie ma prawa zadziałać, a jednak na Instagramie wszystko jest możliwe. Jedno jest pewne - wygląda to wszystko bardzo efektownie. Spotkałyście się kiedyś z taką metodą farbowania włosów? 



KRESKA OD SZABLONU
__________
Użycie szablonu do namalowania równej kreski na górnej powiece może być bardzo pomocne, ale też nieco problematyczne. Nie każdy szablon będzie pasował do wielkości naszej powieki, a poza tym trzeba uważać, aby go dobrze przyłożyć. Pomysł jest fajny o ile znajdziemy dobry szablon i widziałam coś takiego na Allegro. 


***
Co myślicie o takich instagramowych trikach? Macie ochotę jakiś wypróbować? 


NAJLEPSZY I NAJTAŃSZY PEELING JAKI ZNAM + PRZEPIS NA MASECZKĘ I KĄPIEL :-)

$
0
0
Podrażniona, sucha skóra po peelingu - znacie to? Do tego wiele produktów zostawia dziwną, tłustą warstwę na powierzchni skóry, przez co nie mamy uczucia odświeżenia i czystości. Peelingi, jakie znajdziemy w drogeriach mogą dodatkowo uczulać i zapychać, dlatego podchodzę do nich z wyjątkową rezerwą. Znam co prawda jeden, drogeryjny peeling, który stosuję od lat, ale częściej sięgam po coś bardziej naturalnego, co dodatkowo bardzo pomogło mi w walce z trądzikiem. W dalszej części dzisiejszego wpisu poznacie więcej szczegółów oraz podam kilka prostych przepisów na peeling, maskę i urozmaicenie kąpieli.



Owsianka to dla wielu z Was najlepsza opcja na śniadanie, ale najzwyklejsze płatki, które kupimy w spożywczaku świetnie sprawdzą się też w pielęgnacji skóry. Są wystarczająco ostre, aby zrobić z nich peeling i dostarczają skórze wielu substancji odżywczych. Zawierają witaminy z grupy B, kwas pantotenowy, selen, magnez, witaminę E, która przeciwdziała przedwczesnemu starzeniu się skóry. Do tego są bogate w substancje śluzowe, które łagodzą wszelkie stany zapalne na skórze, a więc będą idealne również dla osób ze skórą wrażliwą, alergiczną. Płatki owsiane mają też działanie bakteriobójcze, a więc doskonale sprawdzą się przy cerze trądzikowej i dla mnie był to strzał w 10!

#1 PEELING OWSIANY ZALEWANY WODĄ - WERSJA PODSTAWOWA
_________
Najlepsze do wykonania peelingu owsianego będą najzwyklejsze płatki górskie (te wymagające gotowania). Możecie użyć również płatków błyskawicznych, ale podobno mają trochę mniejszą zawartość substancji odżywczych. 

2 czubate łyżki płatków zalewamy niewielką ilością przegotowanej wody tak, aby nie wystawała ponad poziom płatków. Czekamy około 5 minut, aby płatki lekko zmiękły. Przed wykonaniem peelingu trzeba dokładnie zmyć makijaż i tak przygotowaną papką masujemy skórę okrężnymi ruchami, omijając skórę oczu. Peeling wykonuję nad umywalką, ale podkładam sobie jeszcze miseczkę, do której będą spadać płatki, bo nie chcę zapchać zlewu. Później całą zawartość wyrzucam do śmieci, albo spuszczam w toalecie. Po wykonaniu peelingu przemywam jeszcze twarz wodą. Skóra jest bardzo gładka i mam uczucie odświeżenia oraz ukojenia. To wersja podstawowa peelingu, która ma za zadanie złuszczyć martwe komórki naskórka i dostarczyć skórze sporej dawki witamin zawartych w płatkach. Jeśli peeling okaże się zbyt "ostry", to wystarczy wymoczyć płatki trochę dłużej w wodzie, aby bardziej zmiękły. 

#2 PEELING OWSIANY DLA BARDZIEJ WRAŻLIWEJ SKÓRY 
_________
Druga wersja peelingu jest przeznaczona dla bardziej wrażliwej skóry, na której obecne są drobne stany zapalne i wypryski. Jeśli jest ich dużo, to lepiej zrezygnować z peelingu na rzecz maseczki, o której napiszę później. 

Aby wykonać peeling dla wrażliwej skóry wystarczy zmielić 2-3 czubate łyżki płatków owsianych blenderem lub w młynku, dodać łyżkę miodu oraz łyżkę jogurtu naturalnego lub mleka roślinnego (może być sojowe, ryżowe). Wszystko dokładnie mieszamy i wykonujemy peeling tak, jak opisałam to w punkcie 1. Miód ma działanie przeciwzapalne, nawilżające i rozjaśniające przebarwienia, a jogurt lub mleko dodatkowo zmiękczy skórę. Rozdrobnione płatki są delikatniejsze, więc będzie to dobra opcja dla wrażliwców. 

#3 MASECZKA Z PŁATKÓW OWSIANYCH 
_________
Jeśli borykacie się z trądzikiem zapalnym, to lepiej zrezygnować z peelingów, które mogą tylko niepotrzebnie podrażniać. Zamiast masowania skóry płatkami możemy zrobić jedynie maseczkę z płatków owsianych według przepisu z punktu 2. 

Jeśli Wasza skóra dobrze reaguje na oleje, to warto do płatków, miodu oraz jogurtu/mleka dodać ulubionego oleju np. z czarnuszki lub z drzewa herbacianego w przypadku skóry trądzikowej, a dla skóry suchej/normalnej dobry będzie awokado lub lniany. Tak naprawdę maseczkę na bazie płatków owsianych możemy mieszać z różnymi składnikami - będą idealną podstawą. Maseczkę pozostawiamy na skórze nie dłużej, niż 20 minut i zmywamy letnią wodą. 

#4 KĄPIEL W PŁATKACH OWSIANYCH
_________
Zarówno peeling jak i maskę możemy wykonać nie tylko na twarzy, ale też na całym ciele. Świetną opcją będzie zmielenie płatków w blenderze lub młynku i dodanie takiego pudru do kąpieli. Dla osób zmagających się z AZS zalecane jest zagotowanie zmielonego pudru z płatków i wlanie otrzymanego, gęstego płynu do wanny z wodą. Ma to działanie łagodzące świąd i napięcie skóry, więc warto spróbować. Kąpiel w płatkach owsianych jest idealna jako przygotowanie skóry na sezon letni.

***

Podsumowując, płatki owsiane to mój najtańszy, ulubiony sposób na złuszczanie naskórka, ale też często wykonuję różne maseczki, a ostatnio polubiłam kąpiele z tym naturalnym dodatkiem. Znam wiele osób, które płatkom przypisują swoje całkowite wyleczenie z trądziku. Ja połączyłam je z moją kuracją przepisaną przez dermatologa, natomiast zauważyłam, że przeszłam ją o wiele łagodniej. Kiedyś wszystkie maści, które przepisywali mi lekarze powodowały ogromne wysypy i początkowe pogorszenie stanu skóry, a teraz, gdy dodatkowo stosowałam maseczki z płatkami, to wszystko przechodziłam znacznie lepiej. Może to ich zasługa? Obstawiam, że tak.

P.S. Dziękuję Ani z bloga aniamaluje.com za wczorajsze podlinkowanie mojego wpisu o dziwnych, instagramowych trikach. Wpadnijcie na jej bloga - w tych historiach można się zaczytać :-) 






Viewing all 851 articles
Browse latest View live