Quantcast
Channel: HEDONISTKA
Viewing all 851 articles
Browse latest View live

Makijaż studniówkowy/karnawałowy: zielone smoky eye z lśniącą kreską krok po kroku.

$
0
0

Sezon studniówkowy przed nami, więc pewnie niektóre z Was zastanawiają się jaki makijaż będzie pasował do kreacji. Oczywiście standardowo możecie wybrać makijaż klasyczny, elegancki, w którym pierwsze skrzypce będą grały czerwone usta oraz czarna kreska. Taki makijaż wykonywałam niedawno i możecie go zobaczyć TUTAJ

Dziś propozycja dla bardziej odważnych dziewczyn, która będzie idealnie współgrać z każdą małą czarną. Jest to zielone smoky eye, a taka właśnie butelkowa zieleń jest najmodniejszym kolorem sezonu. Jeśli macie ochotę - to zapraszam do odwzorowania krok po kroku. 


Pierwszym krokiem jest pokrycie całej powieki ruchomej bazą, jaką u mnie jest Maybelline Color Tatto 40 Permanent Taupe. Nakładam palcem, równomiernie i dobrze rozcieram. Następnie na całą powiekę ruchomą aplikuję butelkową zieleń z palety Sleek Matts. Robię to płaskim, syntetycznym pędzlem Hakuro H60.






Następnie za pomocą ostrej kulki z Zoeva 230 Pencil w zewnętrznym kąciku nakładam brązowy cień, również z palety Sleek Matts. Tworzę dziubek, który później będę rozcierać.










Jak to cienie Sleeka, po roztarciu całkowicie zmieniają kolor i tak się tu też stało. Roztarłam czystym pędzlem Zoeva 228 Crease granice cieni, a następnie pędzlem Zoeva 227 Soft Definer rozblendowałam górę jeszcze bardziej, używając beżowo-żółtego cienia z palety Sleek. 







Kolejny krok to nałożenie ciemnego brązu na dolnej powiece w zewnętrznym kąciku, a pod tęczówką nałożyłam zielony cień Lily Lolo Khaki Sparkle. Zrobiłam to pędzlem kulkowym Zoeva 231 Petit Crease.








Teraz czas na kreskę. Najpierw namalowałam czarną eyelinerem z Pierre Rene Biggy Liquid, a tuż nad nią narysowałam zieloną kreskę. Zrobiłam ją z połączenia przeźroczystego żelu do brwi z Sephory (ale może być każdy inny żel, np. Miss Sporty) i sypkiego cienia Lily Lolo w kolorze Green Opal. Do namalowania takiej kreski najlepiej sprawdza się cieniutki pędzelek Zoeva 315 Fine Liner. 



Linię wodną pokryłam czarną kredką z Miyo Black Maniac, wytuszowałam delikatnie rzęsy Oriflame Wonder Lash oraz przykleiłam sztuczne z Eylure. Sam wewnętrzny kącik oka rozświetliłam szampańskim cieniem z Inglota. I gotowe :-)
















  • Podkład Vichy Dermablend, Light (recenzja)
  • Puder utrwalający Vichy Dermablend (recenzja)
  • Bronzer SkinMatch Astor, odcień Brunette (recenzja)
  • Róż Lily Lolo, odcień Juicy Peach (recenzja)
  • Baza pod cienie Maybelline Color Tatto 40 Permanent Taupe
  • Cienie Sleek Ultra Matts Darks (recenzja)
  • Cienie Lily Lolo Khaki Sparkle (dolna powieka), Green Opal (linia na górnej powiece) (recenzja)
  • Żel do brwi Spehora 
  • Czarny eyliner Pierre Rene Biggy Liquid Eyeliner
  • Czarna kredka na linię wodną Miyo Black Maniac
  • Tusz do rzęs Oriflame Wonder Lash Mascara
  • Rzęsy Eylure (kupione w Claire's) 100
  • Pomadka Lily Lolo Demure + błyszczyk Maybelline Color Sensational 630 Coffee Kiss
  • Pędzle Zoeva Eye Set (recenzja)


Mam nadzieję, że taka wersja smoky eye przypadła Wam do gustu. Ja przy okazji tworzenia tego makijażu odkryłam połączenie przeźroczystego żelu do brwi z sypkim cieniem. W ten sposób możemy wyczarować mnóstwo pięknych kresek, bez konieczności kupowania eyelinerów! Możecie też delikatnie "wyskrobać" każdy cień i połączyć go z żelem, jeśli nie posiadacie sypkich pigmentów. Polecam taką metodę, bo to duża oszczędność, a kreska trzyma się nienaruszona.


Pozdrawiam,
D.

___________________________________________________

Zapraszam na mój Facebook& Instagram

 



Makijaż okazjonalny na studniówkę, imprezę, karnawał: MUA Undressed w akcji.

$
0
0

Jakiś czas temu wpadła w moje ręce paleta cieni MUA Undressed(recenzja), która zwana jest w makijażowych kręgach"Naked 2 dla ubogich". Dlaczego? Bo jest to paletka, która w swoim wnętrzu kryje praktycznie te same kolory, jakie znajdziemy w Urban Decay Naked 2, jednak cena jest kilkukrotnie niższa. Faktycznie patrząc na porównania, mogę z całą pewnością stwierdzić, że cienie wyglądają łudząco podobnie, choć pigmentacja jest trochę słabsza. Jednak biorąc pod uwagę to, że Undressed kosztuje nieco ponad 20 zł, a Naked około 200zł, to uważam, że warto skusić się na MUA. Z cieniami świetnie się pracuje, nie znikają podczas blendowania tak szybko, jak Sleek. Poza tym złote kolory są po prostu piękne i możemy stworzyć tą paletą naprawdę świetny makijaż. Jeśli jeszcze nie macie tej palety, to zajrzyjcie koniecznie na www.cocolita.pl, gdzie kupicie ją w najniższej cenie. 

Tymczasem zapraszam Was na makijaż krok po kroku, który możecie wykorzystać przy większych okazjach, takich jak Studniówka, impreza czy uroczysta okazja. Jest to dosyć elegancka propozycja, która pasuje do wszystkich typów urody i kolorów tęczówki. Makijaż wzbogaciłam złotą kreską, którą zrobiłam z "wyskrobanego" złotego cienia z palety MUA, połączonego z bezbarwnym żelem do brwi.



Brwi podkreśliłam wg sposobu opisanego TUTAJ. Na powiekę nałożyłam bazę pod cienie Lily Lolo Prime Focus, a następnie załamanie powieki zaznaczyłam delikatnie cieniem nr 1, używając pędzla Zoeva 227 Soft Definer.








Następny krok po wymodelowanie oka w zewnętrznym kąciku. Przyciemniam kącik cieniem nr 2, używając pędzla kulkowego Hakuro H78 do nałożenia produktu, a przy rozcieraniu  wracam do pędzla Zoeva 227 Soft Definer. Aby zmiękczyć górne granice ciemnego cienia, roztarłam go ponownie cieniem nr 1.






Zaraz obok brązu, bokiem pędzla kulkowego Hakuro H78 nałożyłam cień nr 3. Wszystkie kolory delikatnie roztarłam puchatym pędzlem Zoeva 228 Crease tak, aby nachodziły na siebie.









Teraz nałożyłam piękne złoto, które oznaczyłam na palecie numerem 4 i połączyłam z ciemniejszym złotem obok. Zrobiłam to za pomocą pędzla kulkowego Hakuro H78.










Na 3/4 dolnej powieki nałożyłam czarny cień o numerze 5 i roztarłam jasnym brązem nr 1. Wewnętrzny kącik rozjaśniłam szampańskim cieniem nr 6. Wszystkie czynności wykonałam przy pomocy pędzla Zoeva 231 Petit Crease. Ten sam szampański cień nałożyłam pod łuk brwiowy, ale tylko w początkowej jego części.






Teraz czas na kreski. Najpierw namalowałam czarną, a tuż nad nią złotą. Wyskrobałam trochę złotego cienia z palety (numer 4) i połączyłam go z bezbarwnym żelem do brwi Sephora. Dzięki temu uzyskałam gęstą, żelową konsystencję eyelinera. Taka złota kreska świetnie "otwiera" oko i rozświetla cały makijaż. Kreska jest też fajnym trikiem, jeśli ta czarna nie jest zbytnio równa. W ten sposób możecie przykryć ewentualne błędy. 




Wytuszowałam rzęsy maskarą Oriflame Wonderlash Festive i przykleiłam sztuczne Eylure. I makijaż oka gotowy!






















  • Podkład Oriflame Perfect Fusion Foundation, Ivory
  • Puder utrwalający Vichy Dermablend (recenzja)
  • Bronzer SkinMatch Astor, odcień Brunette i róż Peachy Coral (recenzja)
  • Baza pod cienie Lily Lolo Prime Focus (recenzja)
  • Cienie z palety MUA Makeup Academy Undressed (recenzja)
  • Bezbarwny żel do brwi Sephora (do stworzenia złotego eyelinera)
  • Czarny eyliner Pierre Rene Hi-Tech (recenzja)
  • Czarna kredka na linię wodną Miyo Smoky
  • Tusz do rzęs Oriflame Wonder Lash Mascara
  • Rzęsy Eylure (kupione w Claire's) 100
  • Pomadka Lily Lolo Desire
  • Pędzle Zoeva Eye Set (recenzja
  • Pędzel do bronzera Bdellium Tools (recenzja)
  • Pędzel do pudru i szczoteczka do brwi z zestawu BH Cosmetics (recenzja)


______________________________________________________

Zapraszam na mój Facebook& Instagram



Peeling kwasem migdałowym w domu krok po kroku: moje wrażenia po serii zabiegów Bielenda Professional Ideal Skin Mandelic Acid.

$
0
0

Jakiś czas temu chwaliłam się Wam na Facebooku, że jestem w trakcie kuracji kwasami. Zakupiłam na Allegro zestaw do eksfoliacji marki Bielenda. Zawiera on 4 produkty, potrzebne do pełnego zabiegu złuszczania kwasem. Zestaw obejmuje: Cleansing Gel (żel przygotowujący do zabiegów eksfoliacji), Mandelic Acid+AHA+Lactobionic Acid (kwas migdałowy+AHA+kwas laktobionowy), Neutralizer (neutralizator) oraz Nourishing and regenerating face mask after exfoliation (odżywczo-regenerująca maska po eksfoliacji). W dzisiejszym poście chciałabym Wam przedstawić jak wykonuję zabieg krok po kroku i jakie są moje przemyślenia po 10 zabiegach.

Uwaga
Cały zestaw jest przeznaczony do użytku profesjonalnego, więc jeśli nie jesteście odpowiednio przeszkolone w zakresie przeprowadzania takiego peelingu, to stanowczo odradzam robienie go samodzielnie w domu. Trzeba pamiętać, że tego typu profesjonalne produkty są o wiele mocniejsze, niż typowe kosmetyki drogeryjne. Nieodpowiednie używanie tych produktów może prowadzić do dużych podrażnień skórnych, a nawet głębszych problemów. Warto przede wszystkim wiedzieć jak nasza skóra zareaguje na taki peeling i w tym celu powinnyśmy udać się na pierwszy zabieg z kwasami do profesjonalisty. Ja zabiegi z kwasami miałam robione swego czasu regularnie, 2-3 razy w miesiącu i wiem, że moja skóra bardzo dobrze toleruje takie peelingi. Poza tym zostałam przeszkolona z zakresu stosowania kwasów i wiem, jak ważne jest odpowiednie przygotowanie się do całego zabiegu, jak i postępowanie według określonych zasad.



Zabieg złuszczania kwasami ma za zadanie regulować proces odnowy komórkowej skóry poprzez jej złuszczanie. Co za tym idzie, nasza skóra poprzez regularne poddawanie się zabiegom peelingów z kwasami staje się gładsza i bardziej nawilżona. Peeling z kwasami odmładza, uelastycznia, wygładza, ujędrnia skórę, ujednolica koloryt skórę, rozjaśnia przebarwienia, wykazuje działanie bakteriostatyczne (pomocny w leczeniu trądziku), redukuje i reguluje wydzielanie sebum, zmniejsza drobne zmarszczki, wykazuje działanie keratolityczne. Do pełnego zabiegu złuszczania kwasami potrzebujemy 4 produktów, jakie oferuje nam Bielenda.


Krok 1 
Aby przygotować się do całego zabiegu powinnyśmy dokładnie zmyć makijaż i zabezpieczyć wazeliną lub kremem Nivea miejsca wrażliwe, takie jak skóra wokół oczu, ust i nosa. Pierwszym etapem zabiegu jest nałożenie na czystą skórę żelu przygotowującego do zabiegu eksfoliacji. Żel zawiera 10% stężenie kwasu laktobionowego, kwasu migdałowego i kwasu mlekowego. Należy nanieść niewielką ilość preparatu na wilgotną skórę twarzy, szyi i dekoltu. Rozprowadzić kolistymi ruchami i oczyszczać przez około 2-4 minuty, delikatnie masując. Zmywamy żel dużą ilością wody, a następnie osuszamy chusteczką kosmetyczną. Już po zmyciu żelu mam wrażenie odświeżenia skóry.


Krok 2
Kolejnym krokiem jest już właściwe złuszczanie kwasem. Odpowiednią ilość preparatu należy nanieść pędzelkiem na osuszoną skórę twarzy, szyi, dekoltu (omijając okolice oczu). Pozostawiamy preparat na czas dostosowany do stanu skóry oraz jej wrażliwości. Ja zwykle pozostawiam kwas na 10 minut ale wszystko zależy od tego, jak bardzo wrażliwa jest moja skóra danego dnia. Jeśli widzę, że skóra staje się bardzo mocno zaczerwieniona, to zatrzymuje działanie kwasu neutralizatorem i zmywam kwas. Należy pamiętać, aby nie przesadzać z czasem trzymania kwasu na buzi, bo dłużej nie znaczy lepiej. Kwas z Bielendy ma stężenie 40% ale jego pH jest niskie, wynosi 1,6. Przyznam, że nie zwróciłam na to uwagi podczas zakupu. Kwas o takim pH nie działa na tyle mocno, jak powinien. Optymalne pH powinno mieścić się w granicach 3-4,5%. Jednakże nawet tak mało intensywne działanie kwasu pozwoliło mi na uzyskanie bardzo zadowalających efektów, które podsumuję na końcu posta. 


Krok 3
Neutralizator błyskawicznie zatrzymuje (neutralizuje) działanie kwasów, zapobiegając podrażnieniom, wykazuje działanie kojące, likwidując pieczenie oraz świąd skóry. Umożliwia bezpieczne wykonanie zabiegu. Należy nanieść odpowiednią ilość preparatu na okolice objęte zabiegiem, dokładnie rozprowadzić, a następnie zmyć letnią wodą. Faktycznie neutralizator szybko znosi pieczenie i świąd, daje efekt ukojenia skóry. Preparat powinnyśmy nakładać na wacik kosmetyczny i kolistymi ruchami rozprowadzić na całej powierzchni skóry tam, gdzie działał kwas. Następnie zmywamy dokładnie całą twarz pod bieżącą, letnią wodą pamiętając, aby preparat nie dostał się do oczu, ani nie podrażnił skóry ust. Skóra po osuszeniu jest wyraźnie oczyszczona, rozjaśniona i świeża. Uwielbiam ten stan, ponieważ czuję, że moja cera dostaje porządną dawkę dobrej energii.



Krok 4
Ostatnim już krokiem jest nałożenie maski, w tym przypadku jest to odżywczo - regenerująca maska p eksfoliacji. Możecie użyć tak naprawdę każdej innej maski, która wykazuje działanie nawilżające, kojące (zawiera pantenol, aloes). Ta z Bielendy jest bardzo gęsta i świetnie uspokaja podrażnienia. Maskę trzymam na twarzy około 20 minut, a następnie zmywam ciepłą wodą. Po całym zabiegu nakładam na twarz krem nawilżający, albo wybielający. Po takim zabiegu każdy preparat będzie wchłaniał się lepiej, a co za tym idzie, jego działanie będzie zintensyfikowane.

Jakie efekty zauważyłam po 10 zabiegach złuszczania kwasami?
Moja skóra jest tłusta, ma widoczne blizny potrądzikowe oraz przebarwienia. Poza tym pojawiają się na niej wypryski, ale nie jest to już typowy trądzik. Skóra wymagała oczyszczenia, bo ma wybitne skłonności do zaskórników. Już po drugim zabiegu zauważyłam, że stan mojej skóry uległ pogorszeniu. Na taki obrót sprawy wpływają dwa czynniki. Po pierwsze, skóra jest złuszczana i możemy gołym okiem zobaczyć "odstające" skórki. Taki stan cery sprzyja jej "zapychaniu" właśnie złuszczającym się naskórkiem i jeśli nie złuszczymy go w miarę delikatnie mechanicznie, to niestety na skórze będą pojawiały się wypryski. Druga kwestia to fakt, że kwas swoim złuszczaniem powoduje odsłonięcie stanów zapalnych, jakie były pod naszą skórą i wpływa w pewien sposób na szybsze ich ujawnianie. Przez kolejne 3-4 zabiegi moja skóra nie wyglądała najlepiej ale dokładnie się jej przyglądając zauważyłam, że mam o wiele mniej zaskórników. Kolejne zabiegi tylko utwierdzały mnie w przekonaniu, że powinnam kontynuować kurację, bo skóra wygląda już znacznie lepiej, a stany zapalne znikały. Przebarwienia zostały wyraźnie rozjaśnione, a zaskórniki  w dużym stopniu zniknęły. Skóra jest też widocznie odnowiona, bardziej napięta, gładka i zdrowa. Zauważyłam też, że mniej się przetłuszcza, a pory są zmniejszone. Podsumowując, jestem bardzo zadowolona z dotychczasowych efektów, jakie udało mi się uzyskać 10 zabiegami zabiegami i będę je w dalszym ciągu kontynuować. Jeśli borykacie się z podobnymi problemami skórnymi, to z pewnością warto spróbować tego typu kuracji. Ja w tym momencie rozglądam się za mocniejszymi kwasami, które będą miały optymalne pH, ale warto zacząć właśnie od czegoś słabszego. Na pewno będzie to mniejszy "szok" dla skóry.  Za cały zestaw Bielenda Professional Ideal Skin zapłaciłam około 250zł, co przy pojemności tych produktów i cenie pojedynczego zabiegu w salonie kosmetycznym jest ceną relatywnie niską. Myślę, że warto zainwestować w taką kurację, tym  bardziej w okresie jesienno-zimowym, kiedy nie jesteśmy narażone na zintensyfikowane działanie promieni słonecznych. Pamiętajcie koniecznie o tym, co napisałam na początku. Ważne jest odpowiednie przeszkolenie i wiedza na temat tego, jak nasza skóra zareaguje na kwas.


A czy Wy macie jakieś doświadczenia z kwasami? Jakie marki polecacie?

Pozdrawiam,
D. 

___________________________________________________

Zapraszam na mój Facebook& Instagram


Cienie Pierre Rene Chic Shadow, które warto kupić.

$
0
0

Pierre Rene ma w swojej ofercie cienie Chic Eyeshadow, które przychodzą do nas w małych, plastikowych pudełeczkach. Mamy do wyboru 48 odcieni, o wykończeniu  matowym, satynowym, metalicznym, silikonowo-mineralnym oraz szafirowym. Łatwe i komfortowe w aplikacji, o delikatnej konsystencji gwarantującej długotrwały makijaż. Warto też podkreślić, że cienie z kolekcji Chic są hipoalergiczne. Przyznam, że ich jakoś pozytywnie mnie zaskoczyła i znalazłam swoich ulubieńców, których kolory są dosyć niepowtarzalne. Szczególnie błyszczące odcienie są interesujące, bo mają bardzo(!) mokrą i napigmentowaną formułę, która gwarantuje nam idealne pokrycie powieki za jednym pociągnięciem pędzla.



60 Jeans
Jak widać na zdjęciu jest to bardzo mocno napigmentowany cień w kolorze błękitu. Świetnie sprawdza się na dolnej powiece i wystarczy niewielka ilość, aby  prezentował się wystarczająco wyraźnie. Lubię go za świetną przyczepność i dużą trwałość, nawet bez bazy. Na zdjęciach wygląda naprawdę pięknie, odbija wspaniale światło.


113 Last Call
Cień w kolorze fuksji, z lekkim, fioletowym połyskiem. Również ma bardzo napigmentowaną formułę i wspaniale kryje powiekę. Pięknie wygląda przy jasnej tęczówce oka. Cień naprawdę ślicznie opalizuje i przy sztucznym oświetleniu wygląda niepowtarzalnie.


149 Egyptian Sun
To kolor czystego, klasycznego złota, które opalizuje lekko na brąz. Wspaniale rozświetla makijaż i połączony z matowym brązem, albo czernią wygląda wyjątkowo.


12 Grey Wolf
A to już odcień srebra, który jest szalenie napigmentowany, więc lepiej z nim uważać. W rozsądnych ilościach wygląda na powiece bardzo metalicznie.


84 Me Me
Na zdjęciu wygląda dosyć "blado", natomiast w rzeczywistości to piękny, kawowy brąz z metalicznym połyskiem. Nałożony na powiekę daje "mokry" efekt. Wspaniale się błyszczy w sztucznym świetle, bo ma malutkie, srebrne drobinki.


138 Fate
To cień, który jest typowym, ciepłym, miękkim brązem. Jego formuła jest już zupełnie inna, niż u poprzedników. To również dobrze napigmentowany cień, idealny w dziennym makijażu. Jego wykończenie określiłabym jako satynowe. 


145 Coral
Cudowny, matowy koral, który w rzeczywistości jest jeszcze bardziej intensywny, niż na zdjęciu. W letnich makijażach sprawdzi się idealnie. Będzie pięknie wyglądał przy jasnej tęczówce oka.


148 Pastel Orange
Matowy, z praktycznie niewidocznymi, srebrnymi drobinkami cień, który wspaniale ociepla makijaż. Używam go zawsze przy rozcieraniu górnych granic cieni.

Wszystkie cienie z serii Chic Eyeshadow możecie zakupić poprzez stronę internetową Pierre ReneTUTAJ. Stacjonarnie znajdziecie te cienie w drogeriach Natura i w małych osiedlówkach. Zachęcam Was także do wzięcia udziału w trzeciej już edycji konkursu na Ambasadorkę Marki Pierre Rene. Ja miałam okazję być nią przez 3 miesiące i dzięki temu poznałam wiele niedocenionych produktów marki. Będę miała przyjemność współpracować z PR dłużej, ponieważ wraz ze Zmalowaną i Gray Maluje przeszłyśmy do następnej edycji. O szczegółach dowiecie się TUTAJ.


___________________________________________________________________

Zapraszam na mojego Facebooka& Instagram



Błyszczące złotko Pierre Rene TOP Flex Glass Effect 11: prezentacja na różnych lakierach.

$
0
0

Wczoraj pokazywałam Wam na Facebooku nowości od Pierre Rene i Miyo. W dzisiejszym poście chcę Wam zaprezentować kilka lakierów, na które nałożyłam fantastyczny Top Pierre Rene Top Flex Glass Efect nr 11 ze złotymi drobinkami, który wyczaiłam ostatnio u Red Lipstick Monster. Będziecie mogły zobaczyć jak prezentuje się na różnych kolorach lakierów, ale moim zdaniem najładniej wygląda na ciemnych odcieniach. Rewelacyjnie błyszczy się w świetle sztucznym i dziennym, co się rzadko zdarza.


Jak wykonałam ten manicure?

Najpierw na paznokcie nałożyłam lakier Miyo 33 Lilac, który należy do gamy lakierów pachnących. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z lakierami zapachowymi i przyznam, że jest to dla mnie duże odkrycie. Lakier pachnie słodko i intensywnie, nawet długo po wyschnięciu! Następnie nałożyłam Top Flex nr 11 od Pierre Rene w dwóch warstwach. Ważne jest, aby odczekać chwilę między pokrywaniem kolejnymi warstwami lakieru, bo dosyć wolno schnie. Na następnym zdjęciu możecie zobaczyć jak ten fantastyczny Top prezentuje się przy lakierach: Miyo 133 Crystal Green, Miyo 33 Lilac, Pierre Rene 29 Classic Crimson, Pierre Rene 229 Carmel, Miyo 20 Showgirl.  Wszystkie te lakiery możecie zakupić na stronie internetowej Pierre Rene TUTAJ w bardzo atrakcyjnych cenach. Naprawdę warto się skusić, tym bardziej, że są to lakiery niesamowicie trwałe.



I jak się Wam podoba taki błyszczący manicure? Przyznam, że nie lubię wydziwiania na paznokciach i jestem miłośniczką klasycznych paznokci, najlepiej w czerwieniach i bladych różach. Jednak ten Top naprawdę mnie oczarował i eksperymentuję z nim cały czas. Skusicie się?

Pozdrawiam,
D.

_______________________________________________________

Zapraszam na mojego Facebooka& Instagram



Kilka nowości w mojej kosmetyczce: Vichy, Zoeva, Sleek, Paula's Choice, Dermika, Pierre Rene, Miyo.

$
0
0

Dziś pochwalę się Wam co ostatnio nowego zawitało w moich kosmetycznych progach. Niektóre z tych rzeczy testuję już od dłuższego czasu, więc niedługo spodziewajcie się recenzji. Jestem szczególnie zadowolona z nowości od Zoeva, bo do dobrych pędzli mam wielką słabość. Cieszę się, że takie cuda zasiliły moją wciąż powiększającą się kolekcję.



Markę Zoeva możecie już znać z moich poprzednich recenzji: zestawu pędzli do oczu Eye Set (recenzja), palety metalicznych cieni Metallic Eye Stones (recenzja) lub pomadek Lip Crayon i róży do policzków (recenzja). Zoeva wprowadza do swojej szerokiej już oferty pędzli kilka nowości, które ja mam okazję przedpremierowo testować. Ponad to nowością jest clutch, w której możemy przechowywać i przenosić swoje akcesoria do makijażu. Produkty będziecie mogły kupić na stronie internetowej www.zoeva-shop.de od 27 stycznia 2014. Niedługo zaprezentuje Wam wszystko dokładniej w osobnym poście.




Paleta cieni Sleek Garden Of Eden to coś wyjątkowego. Wszystkie cienie szalenie mi się podobają i tak, jak kiedyś nie przepadałam za zieleniami na powiekach, kierując się zasadą przeciwstawnych barw do tęczówki oka, tak teraz uwielbiam wszystkie możliwe odcienie zielonego. W połączeniu z tymi pięknymi brązami i złotem można wyczarować naprawdę piękny i wbrew pozorom, subtelny makijaż :-) Paletę Sleek Garden Of Eden możecie zakupić na stronie www.cocolita.pl




Mam przyjemność pozostać Ambasadorką Pierre Rene na kolejne 3 miesiące i w związku z tym przybywam do Was z kolejną porcją produktów marki. Są to lakiery Top Flex, lakiery Miyo i cienie Miyo. Już wczoraj mogłyście podziwiać manicure z pięknym Topem Pierre Rene TUTAJ. Niedługo zaprezentuję Wam makijaż z użyciem właśnie tych cieni, a tymczasem odsyłam Was do strony internetowej Pierre Rene: www.pierrerene.pl.




Serum na okolice oczu Vichy Liftactiv Serum 10 testuję już od dłuższego czasu i moje głębsze przemyślenia przekażę Wam w osobnej recenzji. Myślę, że warto się zainteresować tym produktem, bo to właśnie on sprawił, że moje osłabione rzęsy znów wyglądają zdrowo.  Więcej o serum przeczytacie na stronie internetowej: www.vichy.pl




Produkty Paula's Choice to nowość na polskim rynku. Testuję 3 produkty: Krem do ciała z kwasami AHA, Krem nawilżający oraz wybielające serum z kwasem azelainowym. Już niedługo powiem Wam coś więcej o tych produktach ale uchylając rąbka tajemnicy muszę stwierdzić, że są świetne. 




Ostatni produkt to krem pod oczy Demika Lily Skin Pro-Elastyna, który ma nawilżać, napinać, wygładzać. Zobaczymy jak się spisze. Na razie mogę powiedzieć jedynie tyle, że jest bardzo wydajny i opakowanie starczy mi na co najmniej rok.



To już wszystkie moje nowości, jakie obecnie testuję. Jesteście czegoś szczególnie ciekawe?


Pozdrawiam,
D.

____________________________________________________________

Zapraszam na mojego Facebooka& Instagram



Premiera! Sleek Garden of Eden: prezentacja palety + makijaż + swatche.

$
0
0

Uwaga, nadchodzi nowa paleta Sleek Garden of Eden. Mam wrażenie, że Sleek dyktuje trendy i wyjaśnia nam, co będzie modne w nadchodzącym sezonie. Czuję, że nastanie czas zieleni i brązów czyli moich ulubionych połączeń kolorystycznych, jeśli chodzi o makijaż. Posiadaczki brązowych oczu powinny być wyjątkowo usatysfakcjonowane tego typu kolorystyką, jednak i te jasnookie mogą śmiało ubierać zieleń na powieki. Wiem, że panuje zasada przeciwstawnych odcieni do koloru tęczówki oka ale zasady są po to, aby je łamać. Dziś przygotowałam dla Was dosyć tradycyjny makijaż krok po kroku z użyciem tej właśnie palety. Możecie się jej także przyjrzeć z bliska. Cienie dostępne na cocolita.pl/Sleek-Garden-of-Eden-Paleta-Cieni-do-Powiek.html


Na całą powiekę nałożyłam bazę Lily Lolo Prime Focus, przypudrowałam ją transparentnym pudrem. Następnie narysowałam czarną kredką Glazel kreskę, zaczynając od początku tęczówki. Kreskę roztarłam, tworząc koci kształt oka. Do roztarcia użyłam pędzla Zoeva 231 Petit Crease. Taki zabieg pozwoli nam na utworzenie pożądanego kształtu oka i podbicie brązowego cienia, jaki będę zaraz nakładać. 




Następnie kulkowym pędzlem Zoeva 230 Pencil nałożyłam brązowy cień o nazwie Tree Of Life i roztarłam aż do załamania powieki. Do rozcierania użyłam pędzla Zoeva 221 Luxe Soft Crease, który jest najlepszym pędzlem do precyzyjnego rozcierania EVER.


Kolejny krok to nałożenie zielonego cienia o nazwie Fauna i połączenie go z sąsiadującym brązem. Robię to za pomocą kulkowego pędzla Zoeva 230 Pencil. Jak widzicie cienie nakładam po skosie, bo tak po prostu lepiej się prezentują na oku. 









Teraz obok zieleni dokładam złoto o nazwie Gates Of Eden i wszystkie kolory delikatnie rozcieram od góry puchatym pędzlem Zoeva 228 Crease.









Dolną powiekę uzupełniam w tej samej kolejności, co górną. Do takich małych powierzchni najlepiej sprawdza się mały, sprytny pędzelek Hakuro H76.









Rzęsy tuszuję maskarą Oriflame Wonderlash Festive i doklejam sztuczne rzęsy Eylure 100, oczywiście klejem Duo. I bum, makijaż oka gotowy. Na ustach Zoeva Lip Crayon Silly Love.










Jeśli miałabym określić jednym słowem tą paletkę, to jest niesamowita! Kolory, pigmentacja, trwałość... rewelacja. Muszę przyznać, że chyba Sleek wziął sobie do serca niepochlebne opinie na temat osypywania się ich cieni, bo te robią to w naprawdę minimalnym stopniu.  W palecie Garden Of Eden znajdziemy brązy, zielenie, chłodny, metaliczny róż i złoto. Większość kolorów jest błyszcząca, natomiast są też 3 maty. Dzięki tej palecie stworzymy nie tylko mocny, wieczorowy makijaż ale także coś delikatnego i odświeżającego na dzień. Jeśli jesteście miłośniczkami Sleeka, to nie możecie odpuścić tej palety! 

Po Sleek Garden Of Eden odsyłam Was do sklepu www.cocolita.pl, natomiast genialne pędzle Zoeva (eye Set) znajdziecie na stronie producenta www.zoeva-shop.de

Ciekawa jestem Waszej opinii na temat tej palety. Skusicie się? 


Pozdrawiam,
D.

________________________________________________

Zapraszam na mojego Facebooka& Instagram


Royal Blue Make-up: cienie MIYO w akcji krok po kroku.

$
0
0

Dziś propozycja makijażu dla dziewczyn, które lubią wyraziste podkreślenie spojrzenia. Pierwszy raz w akcji możecie zobaczyć matowe cienie MIYO OMG! Eyeshadows, które od niedawna posiadam w swojej kosmetycznej kolekcji. Tego typu makijaż będzie się prezentował wspaniale przy każdym kolorze tęczówki. Chabrowy/kobaltowy cień wydobędzie piękno z ciemnych oczu, natomiast fiolet w wewnętrznym kąciku podbije jasne kolory oczu. Zapraszam na krótki tutorial krok po  kroku.

Na 3/4 powieki nałożyłam czarną kredkę Miyo Black Maniac i ją roztarłam, tworząc odpowiedni kształt zewnętrznego kącika. Następnie na tak przygotowaną powiekę nakładam bokiem pędzla kulkowego Zoeva 230 Pencil cień Miyo 35 Ocean. Dokładnie rozciera granice puchatym pędzlem Zoeva 221 Luxe Soft Crease. 








Kolejny krok to nałożenie kobaltowego cienia Miyo 34 Iris na środek powieki, zostawiając wewnętrzny kącik wolny. Nakładam pędzlem Zoeva 231 Petit Crease i łączę z wcześnie nałożonym granatem. Ten piękny, chabrowy odcień ma skłonność do znikania podczas blendowania, więc staram się go nałożyć ruchem wklepującym. 








Następnie w wewnętrznym kąciku dokładam fiolet 40 Ambition. Do takich niewielkich powierzchni dobrze sprawdza się Zoeva 230 Pencil i łączę z kobaltem.










Na dolną powiekę w zewnętrznym kąciku nakładam 35 Ocean i rozcieram go po całości dosyć perłowym złotem 03 Breezze. Dzięki temu uzyskałam delikatnie błękitny odcień. W sam wewnętrzny kącik również nałożyłam ten sam, perłowy cień, a na linię wodną czarną kredkę Miyo Black Maniac.








Górne granice cieni dokładnie roztarłam puchatym, czystym pędzlem Zoeva 228 Crease. W trakcie rozcierania kolory mogą nam delikatnie blednąć, więc w razie potrzeby dokładamy cienia tam, gdzie jest go za mało. Rzęsy tuszuję maskarą Pierre Rene Lash Precision i przyklejam sztuczne Eylure 100.







Delikatnie przyciemniam też górną linię rzęs czarnym, matowym cieniem 21 Zero, skośnym pędzlem Zoeva 317 Wing Liner. I gotowe!


 Lista użytych kosmetyków:
  • podkład Pierre Rene Skin Balance 20
  • puder transparentny, matujący Vichy Dermablend (recenzja)
  • róż Lily Lolo Surfer Girl (recenzja)
  • bronzer Miyo  Sun Kissed
  • cień do brwi Maybelline Color Tattoo 40 (jak podkreślam brwi krok po kroku)
  • baza pod cienie Lily Lolo Prime Focus  (recenzja)
  • cienie Miyo: kobalt (34 Iris), fiolet (40 Ambition), granat (35 Ocean), perłowy (03 Breeze), czarny (21 Zero)
  • czarna kredka Miyo Black Maniac
  • Tusz do rzęs Pierre Rene Lash Precision
  • Sztuczne rzęsy Eylure 100 + klej Duo 
  • Pędzle Zoeva Eye Set (recenzja)  + nowości dostępne od poniedziałku na stronie Zoeva
  • na ustach Rimmel Airy Fairy + Błyszczyk Pierre Rene Chic Gloss 06 Sugarlips


_______________________________________________

Zapraszam na mojego Facebooka & Instagram




Nawilżający podkład Oriflame Perfect Fusion Foundation Hydrafix Complex SPF 25 Ivory.

$
0
0

Podkład od Oriflame Perfect Fusion jest ostatnio moim ulubieńcem. To, jak pięknie wtapia się w skórę jest naprawdę niesamowite. Jeśli trwacie w poszukiwaniach podkładu, którego nie widać na skórze, który jest nawilżający, a przy tym ma dosyć wysoki filtr przeciwsłoneczny - to będzie produkt dla Was. Jest dostępny w pięciu odcieniach: Porcelain, Ivory (który ja posiadam), Rose Beige, Natural Beige, Honey Beige).


| Krycie |
Nie jest to podkład mocno  kryjący ale możemy stopniować jego krycie, dokładając kolejne warstwy. Najlepsze w tym podkładzie jest to, że mimo kilku warstw nadal wygląda bardzo naturalnie i świeżo. Nie ma właściwości matujących,  na twarzy prezentuje się lekko satynowo i jest to najbardziej naturalne wykończenie, z jakim się spotkałam. Produkt świetnie sprawdza się do mieszania z innymi, cięższymi podkładami takimi jak Revlon Colorstay albo Estee Lauder Double Wear. Sprawia, że konsystencja jest lżejsza, a podkłady nabierają właściwości nawilżających. Dzięki takiemu połączeniu uzyskujemy podkład, który będzie świetnie krył i pielęgnował skórę.  
| Zatykanie porów |
Podkład nie zawiera potencjalnie drażniących substancji, więc nie spowodował u mnie żadnych podrażnień, ani zatykania porów. Mam też wrażenie, że dzięki jego właściwościom nawilżającym, moja skóra po zmyciu makijażu nie wygląda na podrażnioną.

| Aplikacja |
Jego aksamitna i nawilżająca konsystencja naprawdę przypadła mi do gustu. Podkład łatwo rozprowadzić na twarzy i nie zastyga szybko. Kolor Ivory, jaki posiadam jest idealnie dopasowany do odcienia mojej skóry. Wpada w żółte tony i wygląda na twarzy bardzo odświeżająco, promiennie. Nakładam jedną pompkę na twarz i rozprowadzam pędzlem Hakuro H51.

| Zapach |
Pachnie typowo dla podkładów Oriflame ale po nałożeniu na twarz zapach się ulatnia.

| Opakowanie |
Podkład znajduje się w szklanym, 30ml opakowaniu z blokowaną pompką, bez koreczka. Wygląda bardzo elegancko i gustownie.

| Podsumowanie |
Jeśli jesteście zwolenniczkami naturalnego, niewidzialnego makijażu, to podkład Perfect Fusion przypadnie wam do gustu. Wtapia się w skórę natychmiastowo i praktycznie nie widać go na twarzy, co sprawia, że wyglądamy świeżo, promiennie i gładko. Nie zakryje dużych problemów skórnych ale zmieszany z czymś bardziej kryjącym, tworzy duet idealny. Myślę, że posiadaczki skóry normalnej, suchej oraz mieszanej byłyby bardzo zadowolone z konsystencji i wykończenia tego produktu. Szczególnie latem, kiedy nie chcemy mieć na twarzy tłustego, ciężkiego fluidu, Perfect Fusion będzie idealny! Za 30ml produktu zapłacimy 29,90 (aktualnie jest w promocji). Kupicie go TUTAJ


Testowałyście już ten produkt? Co myślicie o podkładach Oriflame?

Pozdrawiam,
D. 

__________________________________________

Zapraszam na mój Facebook & Instagram





Nowości w mojej kosmetyczce: Mythos, Deni Carte, Kozmetika Afrodita + KONKURS!

$
0
0

Dziś kolejny post z cyklu "Nowości w mojej kosmetyczce". Sama bardzo lubię podpatrywać nowinki kosmetyczne u innych blogerek, więc myślę, że takie posty będą pojawiać się często. Po dzisiejszym opróżnieniu mojej skrytki pocztowej stwierdziłam, że pokażę Wam bliżej co aktualnie będę testować. Wszystkie marki są dla mnie nowością i sama jestem ciekawa działania tych produktów. Na koniec będę miała dla Was konkurs!



| Kosmetyki kolorowe Deni Carte |

Marka całkowicie mi nie znana ale produkty wydają się być dobre jakościowo. Ceny na stronie internetowej nie odstraszają, a wybór kolorystyczny jest bardzo szeroki. Szczególnie ciekawią mnie jak zwykle pędzle do makijażu, gdyż jestem ich wielką "pasjonatką". Przyznam, że ceny tych pędzli są szokująco niskie, czy zatem okażą się przydatne w makijażu? Zobaczymy. Mam taki misterny plan, aby na tym blogu pokazać wszystkie pędzle dostępne na naszym rynku i aby osoby mniej lub bardziej początkujące mogły zawsze znaleźć tu niezbędne informacje. Wkrótce powstanie nawet osobna zakładka dla tej kategorii. Co o tym myślicie? Tymczasem odsyłam Was do strony internetowej Deni Carte. 



| Mythos - kosmetyki z drzewa oliwnego |

Jestem podekscytowana testowaniem tych produktów, ponieważ mają bardzo przyjazne składy, oparte w głównej mierze na oliwie z oliwek. Będę testować maskę do twarzy z glinką, maskę do włosów z soją, masło do ciała z papają oraz mgiełkę do włosów i ciała z ochroną przeciwsłoneczną. W tych małych buteleczkach znajdują się miniaturki szamponu, odżywki, żelu i mleczka do ciała. Po wstępnym rozpoznaniu produktów mogę powiedzieć, że bardzo ładnie pachną jak na kosmetyki naturalne. Po więcej informacji odsyłam Was na stronę internetową Mythos.



| Kozmetika Afrodita |

Nigdy wcześniej nie słyszałam o tej marce. Kosmetyki są przeznaczone przede wszystkim do salonów SPA&Wellness i ogólnie do użytku profesjonalnego, co daje mi sygnał, że będą działać o wiele skuteczniej, niż te ogólnodostępne. Jestem szczególnie ciekawa działania getrów antycellulitowych i  żelu antycellulitowego. Getry są już po wstępnych testach i powiem Wam, że mimo, iż miałam problemy, aby się w nie "wbić", to faktycznie pobudzają krążenie w nogach. Zobaczymy czy na tyle skutecznie, aby ujędrnić skórę i wspomóc pozbywanie się cellulitu, który ostatnio mi dolega. Oprócz tych dwóch wspomnianych produktów będę testować także piankę do mycia twarzy z kwasami AHA, krem dla skóry tłustej Oil Control, krem na popękane pięty (nie mam takich, więc skupię się na działaniu nawilżającym) oraz żel do usuwania skórek. Po więcej informacji odsyłam na stronę internetową, gdzie można zakupić produkty Kozmetika Afrodita. 


_____________________________________________________

A teraz obiecany KONKURS!



Do wygrania DWA zestawy kosmetyków marki Kozmetika Afrodita. Pierwszy zestaw zawiera żel pod prysznic z masłem shea oraz mleczko do ciała z aloesem, drugi zestaw to żel pod prysznic z aloesem i mleczko do ciała z masłem shea. Aby wziąć udział w konkursie należy:


Wzór zgłoszenia w komentarzu: 

 *Obserwuję jako: 
*Lubię na FB jako: 
*Wybieram zestaw: 

Zgłoszenia z jakimkolwiek linkiem nie będę przyjmowane. Konkurs trwa od 23-01-2014 do 13-02-2014. Wyniki podam w ciągu 7 dni pod tym postem. Zapraszam do udziału!

Makijaż Sleek Garden Of Eden krok po kroku: orzechowo-limonkowy.

$
0
0

Zainteresowanie paletą Sleek Garden Of Eden jest ogromne i nie ma się co dziwić, kolory są po prostu piękne. Ponad to cienie nie sypią się tak, jak większość Sleeków, a pigmentacja jest naprawdę przyzwoita. Wiele dziewczyn nie czuje się dobrze w konkretnie zielonym makijażu oka, więc dziś proponuję Wam coś bardziej "stonowanego" w brązach, z delikatnymi akcentami zieleni. Odcienie brązowe w tej palecie są równie urocze i to czyni Garden Of Eden produktem uniwersalnym - dla miłośniczek szaleństw z zielenią, jak i wielbicielek klasycznych brązów. Myślę, że każda z Was znajdzie tam swój odcień. Uwierzcie mi, że do zieleni da się przekonać, gdyż na powiece prezentuje się naprawdę wdzięcznie, szczególnie jej metaliczny, opalizujący ton. Pierwszy makijaż tą paletą możecie zobaczyć TUTAJ.



Pierwszym krok to przyciemnienie zewnętrznego kącika oka i dokładne roztarcie nałożonego brązu. Cień, jakiego użyłam na powyższym obrazku jest oznaczony numerem 1. To piękny, matowy i ciepły brąz, który nakładam pędzlem Zoeva 230 Pencil, a rozcieram na przemian Zoeva 221 Luxe Color Crease i 228 Crease.



Następnie na środkową część powieki ruchomej nakładam połyskujący brąz z różowymi tonami (numer 2) i łączę z obok nałożonym kolorem. Do tego kroku używam pędzla Zoeva 231 Petit Crease. Zdradzę Wam, że połyskujące kolory cieni dużo wybaczają i nawet nierówne czy niesymetryczne blendowanie czy samo nałożenie cienia nie będzie aż tak widoczne, jak w przypadku cieni matowych. 



Teraz w wewnętrznym kąciku oka nakładam małym pędzelkiem Zoeva 230 Pencil limonkową zieleń (nr 3), która jest całkowicie matowa.










Teraz pozostało uzupełnić dolną powiekę. W zewnętrzny kącik nałożyłam brąz (nr 1), pod tęczówkę powędrowała połyskująca zieleń (nr 4), a w sam wewnętrzny kącik nałożyłam złoto (nr 5). Do tego kroku również użyłam małego pędzla 230 Pencil od Zoeva. 



Na linię wodną nakładam czarną kredkę. Tuszuję rzęsy i doklejam sztuczne. I gotowe :-)


| TWARZ |
  • Podkład Oriflame Perfect Fusion Ivory  (recenzja)
  • Podkład Dr Irena Eris Matt Precio Ivory (recenzja)
  • Puder matujący Vichy Dermablend (recenzja)
  • Bronzer Miyo Sun Kissed 
  • Róż Astor SkinMatch  (recenzja)
| OCZY |
| USTA | 
  • Pomadka Lily Lolo Intense Crush
  • Błyszczyk Deni Carte brzoskwinia
| AKCESORIA|



_______________________________________________

Zapraszam na mój Facebook& Instagram



Nowe pędzle do makijażu Zoeva i gustowne etui: prezentacja [dużo zdjęć].

$
0
0


Już jutro na stronie www.zoeva-shop.de dostępne będą nowe pędzle do makijażu oraz gustowne etui/pokrowiec, w którym możemy je przechowywać. Nowości to 8 pędzli, wykonanych z taklonu, oraz włosia naturalnego, wolnego od farbowania. 5 z nich, to pędzle do makijażu twarzy, a 3 do makijażu oka. Pędzle Zoeva mogłyście już poznać przy okazji mojej pierwszej recenzji zestawu do makijażu oczu Eye Set. Jeśli szukacie bardzo dobrych jakościowo pędzli, które będą Wam służyć latami, to zapraszam do dalszego czytania. Zwróćcie też uwagę na clutch/torebkę na pędzle, która została wykonana ze sztucznej skóry. 



| 103 Definer Buffer: Embrace Your Face |

Zacznijmy od pędzli do makijażu twarzy. Zoeva 103 Definer Buffer to skośnie ścięty pędzel do podkładu, zarówno płynnego, jak i mineralnego. Jest doskonale wyprofilowany, dzięki czemu  aplikacja podkładu jest banalnie prosta. Włosie to bardzo miękki i giętki taklon, co zapewnia idealne rozprowadzenie i wpracowanie produktu w skórę. Jego skośny kształt znacznie ułatwia wprowadzenie podkładu w miejscach trudno dostępnych, takich jak zagłębienia przy skrzydełkach nosa, czy też przestrzeń przy kącikach oczu. Pędzel nadaje się również do konturowania. Jest to mój aktualnie ulubiony pędzel do podkładu, gdyż każdy produkt nałożony tym właśnie pędzlem idealnie wtapia się w skórę, a ryzyko smug jest znikome. Po wypraniu pozostaje w tym samym kształcie oraz nie gubi włosia. Ważne jest też to, że nie wpija tyle podkładu, co inne pędzle tego typu.




| 126 Luxe Cheek Finish: Luxurious dainty |

Jest to mały, lekko zaokrąglony pędzel do różu, bronzera lub pudru. Jego niewielka powierzchnia zapewnia nam precyzyjne nałożenie produktu, jak i jego dokładne rozblendowanie. Pędzel jest wykonany z połączenia włosia syntetycznego oraz naturalnego. Doskonale się pierze, nie gubiąc włosia, nie odkształca się. Ja używam go do bronzera i tu jest niezastąpiony.




| 109 Face Paint: On The Edge |

Jest bardzo ciekawy pędzel, o unikalnym kształcie. Zapewnia nam wygodne konturowanie twarzy, zarówno produktami mokrymi, jak i suchymi. Jego ścięty na prosto kształt ułatwia uzyskanie wyraźnego konturowania kości policzkowych, żuchwy, czoła, czy nosa. Możemy nim także dokładnie rozetrzeć granice, bo jest dosyć gęsty i miękki. Wykonany został z połączenia włosia naturalnego i syntetycznego, wolnego od farbowania. Podwójnie kuty, tak jak poprzednicy, co gwarantuje nam dobre trzymanie się pędzla na trzonku. Nie gubi włosia, nie odkształca się.




| 100 Luxe Face Finish: Because bigger is better |

Pędzel, który swoją wielkością naprawdę zadziwia, choć bardzo podobny znajdziemy w asortymencie Bdellium Tools. Służy do aplikacji pudru, bronzera, różu czy rozświetlacza. Jego wielkość i gęstość zapewnia nam nałożenie sypkich konsystencji bez ryzyka zrobienia sobie plamy. Używam go do różu i nawet nie mam potrzeby rozcierania nałożonego produktu. Jest bardzo miękki i puszysty, wykonany z syntetycznego oraz naturalnego włosia. Po praniu pozostaje nadal w tym samym kształcie, nie gubi włosów.




| 105 Luxe Highlight: Light My Fire |

Mały, kuleczkowy pędzel do nakładania rozświetlacza to cudo. Idealnie nadaje się do rozświetlania policzków i miejsc tego wymagających. Produkty błyszczące powinny być nakładane na twarz oszczędnie, dlatego takie małe pędzle rewelacyjnie się sprawdzają. Mięciutki, giętki i poręczny, wykonany z włosia syntetyczno - naturalnego, wolnego od farbowania. Dzięki niemu przekonałam się do rozświetlacza!




| 322 Brow Line: The Brows Have It |

Pędzel skośny do brwi, wykonany z taklonu. Idealnie nadaje się do podkreślania brwi, oraz przyciemniania linii rzęs. Wspaniale współgra z konsystencjami mokrymi i suchymi. Jest dosyć cienki, dzięki czemu możemy uzyskać naprawdę precyzyjną linię. Bardzo szybko schnie, nie odkształca się po praniu, oraz nie gubią włosia.




| 221 Luxe Soft Crease: All The Details |

To mój zdecydowany ulubieniec. Jego miękkość i doskonałe wyprofilowanie zapewnia idealny efekt blendowania (rozcierania) cieni. Każdy mój makijaż wykonuję za pomocą tego pędzla, bo jest niezastąpiony podczas rozcierania ciemnego cienia w zewnętrznym kąciku. Takiego pędzla szukałam bardzo długo, gdyż typowe puchate i puszyste pędzle nie dawały mi takiego efektu roztarcia, jakiego oczekiwałam. Wykonany z włosia syntetyczno - naturalnego. Nie gubi włosia, nie odkształca się i co ważne - dopiera się zupełnie, co przy białych pędzlach do blendowania jest czasem trudne.




| 224 Luxe Defined Crease: Like a feat her |

Idealny pędzel do rozcierania górnych granic makijażu oka. Jego miękkie, ale niezbyt gęste włosie, które jest ścięte na prosto daje nam efekt delikatnego blendowania. Szczególnie przydaje się, gdy mamy do czynienia z cieniami, które znikają podczas rozcierania. Ten robi to na tyle delikatnie, że cień nie zanika i jest naprawdę idealnie rozprowadzony ponad załamaniem. Wykonany z włosia syntetycznego i naturalnego, doskonale się pierze i nie gubi włosia.






| CLUTCH czyli torebka na pędzle |

Torebka wykonana została ze sztucznej skóry, a jej wnętrze z rodzaju tkaniny jedwabnej, która wykorzystywana jest przy sukniach ślubnych. Torebka dostępna jest w dwóch rozmiarach, ja mam tą większą. W środku znajdziemy dwie przegródki, jedna z nich jest zamykana. Etui świetnie się prezentuje i powiem Wam, że nie zawahałabym się jej użyć jako kopertówki, gdyż jej kształt i prezencja na to pozwala. Pędzle w jej wnętrzu się nie odkształcają i nie elektryzują. Zwraca na siebie uwagę, już kilka osób mnie o nią pytało. Ja pozostaję pod jej wielkim wrażeniem, bo lubię takie pięknie wykonane rzeczy.


Podsumowując, jestem bardzo zadowolona z pędzli i etui, tak więc śmiało mogę Wam polecić markę Zoeva. Pewnie zauważyłyście, że w listach kosmetyków pod moimi makijażami zawsze pojawiają się pędzle Zoeva. Są po prostu niezastąpione pod każdym względem. Mam już kilka kosmetyków i akcesoriów tej firmy, wszystko pozostaje na najwyższym poziomie. Taki stan rzeczy utwierdził mnie w przekonaniu, że jest to marka profesjonalna, a nie pseudo profesjonalna, kreująca się na taką. Wydając nie małe pieniądze dostaniecie porządny jakościowo produkt, który będzie Wam służył latami. 

Od poniedziałku wszystkie pokazane produkty będą dostępne w sprzedaży na stronie www.zoeva-shop.de. Płatność odbywa się za pomocą Pay Pal, wysyłka kurierem DHL. Ja swoją przesyłkę już kolejny raz odebrałam 2 dni po zamówieniu, więc jest pewnie i ekspresowo. Ciekawa jestem Waszej wstępnej opinii, czujecie się skuszone?



P.S. Powstała na blogu nowa zakładka PĘDZLE. Uwielbiam o nich pisać, więc postaram się przygotować dla Was jeszcze wiele recenzji. Myślę, że dzięki nim będziecie w stanie skompletować swój idealny zestaw do makijażu.

_____________________________________________________

Zapraszam na mój Facebook& Instagram

 


Makijaż inspirowany gwiazdą: Patrycja Markowska i rock smoky eye.

$
0
0

Bardzo lubię makijaże Patrycji Markowskiej, bo zawsze ładnie podbijają jej tęczówkę. Poza tym są zachowane w lekko rockowym, przydymionym klimacie. Jeśli lubicie smoky eye, to wersja z kolorowym, ognistym dołem powinna Was zainteresować. Taka propozycja świetnie nadaje się na imprezę czy koncert, na pewno przykuje uwagę. Pamiętajcie, że jest to makijaż dosyć odważny, dla dziewczyn z charakterem i sprawiający, że oko wygląda hipnotyzująco, żeby nie powiedzieć hipnotajzing :-) Zapraszam na makijaż krok po kroku. 




Ca całą powiekę ruchomą nakładam matowy cień z Inglota 363 i rozcieram go ponad załamanie. Tworzę w ten sposób bazę, na której ciemniejsze cienie będą się lepiej rozcierać i stworzą przydymiony efekt. Cień nakładam płaskim pędzlem Deni Carte HE50, a rozcieram Zoeva 228 Crease.

Następnie rysuję kreskę czarną kredką Glazel i rozcieram ją czarnym cieniem Miyo 21 Zero. Do rozcierania kreski świetnie sprawdza się pędzel Zoeva 231 Petit Crease. Jeśli cień w jakimś miejscu podczas rozcierania zanika - dokładam go. W smoky eye chodzi o to, aby stopniować odcień, poprzez dokładanie koloru. Dzięki temu uzyskamy ładny, przydymiony efekt, bez ostrych krawędzi. Cień rozcieram dosyć wysoko. 

Kolejny krok to nałożenie na środek powieki lekko połyskującego cienia, w kolorze chłodnego brązu. Jest to cień z palety Sleek Garden Of Eden. Łączę go z wcześniej nałożoną czernią za pomocą pędzla Deni Carte 7349. Jest to dosyć sztywny pędzel, który świetnie nadaje się do nakładania błyszczących cieni. 

Teraz w wewnętrzny kącik oka za pomocą pędzla Zoeva 230 Pencil nakładam matowy, biały cień Miyo White, a od góry rozcieram cienie lekko bordowym kolorem Miyo 12 Temper, pędzlem Zoeva 228 Crease.
Następnie zewnętrzny kącik dolnej powieki pokrywam czarnym cieniem Miyo 21 Zero, a na miejsce pod tęczówką nakładam miedziano-czerwony cień z palety Sleek Snapshots. Przy wewnętrznym kąciku łączę czerwień z kolorem pomarańczowym, również z tej samej palety. Sam wewnętrzny kącik rozświetlam szampańskim cieniem, także ze Sleek SS. Do dolnej powieki idealny jest pędzel Zoeva 230 Pencil.

Tuszuję rzesy maskarą Deni Carte 3w1, przyklejam sztuczne rzęsy Eylure 100. 









Sam łuk brwiowy rozjaśniam matowym cieniem z Miyo White. I Makijaż oka gotowy!



| TWARZ |
  • Podkład Deni Carte Makeup Longlasting Długotrwale Kryjący 42 
  • Puder sypki Vichy Dermablend
  • Bronzer Miyo Sunkissed
  • Róż Astor SkinMatch Coral 
| OCZY |
  • Maybelline Color Tattoo do brwi (40 Permanent Taupe)
  • Cienie Miyo (21 Zero, 25 Ash, 12 Temper)
  • Cienie z palety Sleek Snapshots
  • Cień z palety Sleek Garden Of Eden
  • Maskara Deni Carte 3w1
  • Czarna kredka Glazel
  • Rzęsy Eylure 100 + Klej DUO
| USTA |
  • Pomadka Rimmel Airy Fairy
  • Błyszczyk Deni Carte brzoskwinia
| AKCESORIA |








 ___________________________________________________

Zapraszam na mój Facebook& Instagram

Oriflame Wonderlash Festive Edition: Tusz wydłużający i pogrubiający rzęsy!

$
0
0

Moje rzęsy są dosyć wymagające i nie każdy tusz im służy. Szczególnie maskary z silikonową szczoteczką były zwykle rozczarowujące i starałam się szukać czegoś na wzór Maybelline Colossal. Testując tusz z limitowanej kolekcji Oriflame Wonderlash Festive Edition spotkało mnie wielkie zdziwienie. Szczoteczka jest cieniutka i silikonowa, co według moich wcześniejszych doświadczeń wstępnie oznaczało, że będzie niemiłosiernie sklejać rzęsy. Nic bardziej mylnego. Tusz moim zdaniem świetnie wydłuża i rozdziela, a ponad to sensownie pogrubia rzęsy, dzięki czemu prezentują się naturalnie. 


| Wydłużenie i pogrubienie |

Na zdjęciu prezentuję dwie warstwy. Zwykle nakładając taką ilość innego tuszu z silikonową szczoteczką, rzęsy byłyby bardzo sklejone, a na ich końcówkach stworzyłyby się nieestetyczne grudki. Tutaj nic takiego się nie dzieje. Rzęsy są pogrubione, rozdzielone i bardzo wydłużone.

| Trwałość |

Przy tuszach często rozczarowuje mnie to, że po kilku godzinach zaczynają się kruszyć, pozostawiając na policzku grudki. Oriflame Wonderlash Festive trzyma się na moich rzęsach cały dzień, bez zarzutu. 

| Konsystencja |

Przy pierwszej aplikacji tuszu Oriflame nie musimy go odstawiać, by zgęstniał. Od razu daje świetne rezultaty i nie gęstnieje zbyt szybko z biegiem czasu. Mamy zatem tusz, którego przydatność do użycia jest długa. Ja swój tusz mam już ponad miesiąc i nadal jego właściwości są takie, jak na początku.

| Szczoteczka |

Wonderlash Festive jest tuszem z silikonową szczoteczką, o bardzo gęsto ułożonych ząbkach. Szczoteczka nabiera odpowiednią ilość tuszu, a jej  wyprofilowany kształt umożliwia lekkie podkręcenie rzęs.


Podsumowując, jest to mój ulubiony tusz, którego już nie raz mogłyście zobaczyć w akcji w wielu makijażach. Za 35 zł otrzymujemy maskarę, która ładnie pogrubia, wydłuża i lekko podkręca rzęsy. Możecie go zakupić poprzez stronę internetową ORIFLAME. Ja z pewnością zamówię kolejną sztukę.

_________________________________________________

Zapraszam na mój Facebook& Instagram


Makijaż na Walentynki inspirowany Jennifer Lopez "Same Girl".

$
0
0

Dziś makijaż, który możecie spokojnie wykorzystać na nadchodzące Walentynki. Jest to propozycja bardzo błyszcząca i będzie wspaniale prezentować się w sztucznym oświetleniu, blasku świec, itp. Postawiłam na blask i neutralne kolory na oku, za to usta są w krwisto czerwonym odcieniu.  Podobny make-up prezentuje Jennifer Lopez w swoim nowym klipie do utworu "Same Girl". Jest to makijaż niezwykle prosty w wykonaniu, więc każda z Was powinna sobie z nim poradzić. Niestety zdjęcia nie oddały pięknego błysku, jaki dawał brokat...

Krok pierwszy to nałożenie na całą powiekę korektora (w moim przypadku jest to kamuflaż z Catrice) i dokładne roztarcie granic. Będzie to stanowiło bazę pod nakładane cienie sypkie, które wymagają "lepkiego" podłoża. Następnie podkreślam załamanie powieki i zewnętrzny kącik oka. Robię to pędzlem Zoeva 227 Soft Definer i ciepło-brązowym cieniem Lily Lolo Soft Brown.
Następnie w zewnętrzny kącik i w załamanie nakładam popielato-brązowy cień z Inglota nr 560. Jest to cień dosyć neutralny i w naturalny sposób przyciemni makijaż. Do tego kroku używam także pędzla Zoeva 227 Soft Definer, który jest pędzlem uniwersalnym i myślę, że każda z Was powinna go mieć.


Na centralną część powieki ruchomej nakładam szampański cień z Inglota nr 395 Pearl, a żeby jeszcze bardziej pogłębić błysk (którego na zdjęciach  nie widać) nakładam złoty cień sypki z Era Minerals o nazwie Spellbound F51. Do nakładania sypkich pigmentów najlepiej sprawdza się płaski pędzel Zoeva 234 Smoky Shader. W kąciku oka nakładam złoty cień z Glazel (bez numeru, bo po co?!?) i przyklejam troszkę białego brokatu z Claires Glitter Powder.

Górną linię rzęs przyciemniam delikatnie czarnym cieniem Miyo Zero, a na 3/4 długości dolnej powieki nakładam cień Inglot 560.



Tuszuję rzęsy tuszem Ofirlame Wonderlash Mascara i przyklejam sztuczne Eylure 100. Linię wodną rozjasniam cielistą kredką Miyo Angel. I makijaż oka gotowy!

|TWARZ|
  • podkład Oriflame Perfect Fusion Ivory
  • puder sypki Vichy Dermablend
  • róż Peachy Coral i bronzer Brunette Astor SkinMatch  
  • jako rozświetlacz użyłam cień Inglot 395 Pearl 
|OCZY|
  • jako baza kamuflaż Catrice Camuflage Cream 20
  • Lily Lolo Soft Brown
  • Inglot 560, 395
  • czarny cień Miyo Zero
  • złoty pyłek Glazel
  • biały brokat Claires 
  • złoty cień Era Minerals Spellbound
  • do makijażu brwi - Maybelline Color Tattoo 40
  • tusz do rzes Oriflame Wonderlash Festive
  • cielista kredka Miyo Angel
|USTA|
  • czerwona pomadka MIYO Lip Me Lipstick 08 Scarlet Sin
  • błyszczyk Pierre Rene Chic Gloss 06 Sugar Lips
|AKCESORIA|
  • Pedzle Zoeva (103 Defined Buffer, 109 Face Paint, 227 Soft Definer, 230 Pencil, 228 Crease, 234 Smoky Shader, 317 Wing Liner)
  • Hakuro ( H55)
  • Era Minerals (149S Blush)



__________________________________________

Zapraszam na mój Facebook& Instagram





Pielęgnacja mojej cery: oczyszczanie, nawilżanie, złuszczanie i walka z niedoskonałościami.

$
0
0

Dostaję ostatnio dużo zapytań odnośnie pielęgnacji mojej cery, tak więc postanowiłam zebrać w jeden post wszystkie produkty, jakich aktualnie używam. Moja cera jest bardzo uciążliwa w "obsłudze" i kiedyś bardzo ciężko przechodziłam trądzik, choć ujawnił się dopiero pod koniec liceum. W związku z tym pozostało mi kilka trudnych do usunięcia blizn, które staram się spłycać poprzez złuszczanie. Ponad to mam skłonność do zaskórników, a moja skóra z ekstremalnie tłustej powędrowała w kierunku mieszanej, ze skłonnością do przesuszania. Muszę zatem ją odpowiednio nawilżyć, ale nie obciążyć, stosując zrównoważoną pielęgnację. UNIKAM w składach parafiny i innych olejów mineralnych oraz niektórych olejów roślinnych, uznawanych za drażniące. SZUKAM na etykietach wyraźnego oznaczenia, że produkty nie powodują powstawania zaskórników, zatykania porów i są nie komedogenne. Najlepiej NAWILŻAJĄCO działa na mnie masło shea, które natłuszcza, napina, zmiękcza, koi i działa przeciwzmarszczkowo oraz skwalan, będący naturalnym składnikiem ludzkiego sebum, czyli ochronnej warstewki łoju na powierzchni skóry. Naprawdę dobrych kosmetyków pielęgnacyjnych, które pomogą Waszej skórze, a nie pogłębią problemu szukajcie w aptekach. 

|OCZYSZCZANIE|

Do mycia twarzy od lat używam żelu Effaclar z La Roche Posay. Markę uważam za genialną i w zasadzie tylko jej ufam tak do końca. Jeszcze żaden produkt mnie nie zawiódł. Żel Effaclar świetnie się pieni, dogłębnie oczyszcza i co najważniejsze, nie podrażnia i nie wysusza skóry, ma pH 5,5. 400ml opakowanie starcza mi na pół roku. Możecie go kupić w każdej aptece. Recenzja TU.

Po umyciu twarzy żelem zawsze tonizuję skórę i w tym przypadku najlepiej sprawdza się płyn micelarny z Vichy Puerete Thermale 3w1 (Recenzja TU). Doskonale odświeża skórę i zmywa resztki makijażu, przy wieczornym oczyszczaniu. Nie piecze w oczy i jest wydajny, nie lepi się. Również dostępny w aptekach.

Jeśli widzę, że na twarzy mam dużo odstających skórek, to używam delikatnego peelingu z Pharmaceris, którego granulki są bardzo drobniutkie i delikatne. Pharmaceris z serii T Oczyszczający dermo-peeling (Recenzja TU) do twarzy zwężający pory świetnie wygładza skórę ale nie podrażnia, co jest bardzo ważne przy takiej cerze, jak moja. Taki peeling robię 2 razy w tygodniu. Kupicie go w drogeriach i aptekach. 



|NAWILŻANIE|

Niezastąpionym kremem, który uwielbiam, jest La Roche Posay Effaclar H. Powstała osobna recenzja tego kremu na moim blogu TU i już w zasadzie nie wiem co mogłabym więcej dodać. Krem nakładam zawsze na noc, ponieważ jego konsystencja jest tłusta i nie będzie nadawał się pod makijaż. Zawsze, kiedy widzę, że moja skóra jest przesuszona i podrażniona, to aplikuję ten krem na noc i rano wszystkie dolegliwości znikają. Skóra jest wyraźnie nawilżona, uspokojona, napięta, a wszelkie zaczerwienienia i zaognienia są rozjaśnione. Genialny krem, który ma jedną wadę - jest dosyć drogi i właśnie mi się skończył. Wydam na niego każdą złotówkę, bo rzadko się zdarza, żeby krem o tak bogatej konsystencji nie zapychał. Dostępny w aptekach.

Dr Irena Eris Normamat (recenzja TU)to krem na noc, który ja stosuję pod makijaż. Również jest już osobna recenzja tego kremu na blogu. Jest lekki ale zarazem nawilżający i świetnie współgra z podkładem. Plus za opakowanie z pompką i cudowny zapach, oraz to, że makijaż na tym kremie utrzymuje się znacznie dłużej. Krem zakupicie w drogeriach.

Kozmetika Afrodita Oil Control to krem, który odkryłam stosunkowo niedawno ale stał się moim dużym ulubieńcem. Świetnie nawilża i natłuszcza skórę, nie zapychając porów. Na opakowaniu jest wyraźna informacja, że nie jest komedogenny. Stosuję go na noc, gdyż pod makijaż jest dla mnie za ciężki. Skóra jest po nim również idealnie uspokojona i swoim działaniem dorównuje Effaclarowi H. Zakupicie go na stronie internetowej Kozmetika Afrodita. 

Paula's Choice Hydralight Moisture - Infusing Lotion to bardzo lekki krem, a w zasadzie emulsja, która naprawdę wspaniale nawilża skórę i nadaje się pod makijaż. Ładnie współgra z podkładem i łagodzi wszelkie zaczerwienienia. Nadaje się na całą twarz, również pod oczy. Jedyny minus to jego okropny zapach, lekko kwaskowy, powiedziałabym, że nawet zalatuje octem. Niedługo pojawi się osobna notka na temat produktów Paula's Choice. Dostępny na stronie internetowej Paula's Choice. 




|PIELĘGNACJA OKOLIC OCZU|

Żel z FLOSLEK to mój hit, jeśli chodzi o znoszenie pieczenia i swędzenia oczu. Po makijażu niejednokrotnie moje oczy są podrażnione i wystarczy odrobina tego żelu, aby oczy wracały do równowagi. Żel jest przydatny szczególnie rano, kiedy mamy opuchnięcia i nie możemy się "obudzić". Świetny żel w niskiej cenie, niestety bardzo mało wydajny. Dostępny w trzech wersjach składowych, ja najbardziej lubię tą z rumiankiem. Kupicie go w Rossmannach. 

Masło Shea z L'Occitane to moje ostatnie odkrycie i zasługuje na osobną recenzję. Nie sądziłam, że ten produkt potrafi tak wspaniale odżywić, nawilżyć i napinać skórę wokół oczu. Ponad to masło shea wspaniale wpływa na brwi i rzęsy. Smaruję nim na noc nie tylko okolicę pod oczami, ale również inne przesuszone miejsca, które chcę "odnowić". Nie zatyka porów, nie powoduje pieczenia oczu, nie uczula. Kupicie go na stronie internetowej Loccitane.

Vichy Liftactiv Serum 10 to serum widocznie odmładzające, które wspaniale napina i nawilża skórę. Jego lekka konsystencja idealnie wtapia się w skórę, nie pozostawiając lepiej warstwy. Używam go na dzień, pod makijaż. Ważne jest to, aby odczekać jakiś czas po aplikacji, bo serum może się rolować pod makijażem. Produkt w widoczny sposób poprawił kondycję skóry pod moimi oczami. Dostępny w aptekach.


|ZŁUSZCZANIE I ROZJAŚNIANIE PRZEBARWIEŃ|

O mojej kuracji z kwasem migdałowym Bielendy już czytałyście jakiś czas temu na blogu TU. Tym razem do swojej terapii włączyłam kwas glikolowy. Jest to 20% roztwór, który działa nieco mocniej, niż kwas migdałowy. Jestem ciekawa dalszych efektów, ale jak na razie mogę powiedzieć, że wspaniale rozjaśnia przebarwienia i mocniej złuszcza skórę. Zabieg z kwasami wykonuję raz w tygodniu. 

Na co dzień stosuję serum Paula's Choice z kwasem azelainowym Resist Skin Transforming Multi Correction Treatment, który wspomaga moją kuracje rozjaśniającą przebarwienia. Muszę przyznać, że nie dość, że wspaniale współgra z podkładem, bo działa jak baza pod makijaż, delikatnie wypełniając pory i blizny, to jeszcze WIDOCZNIE i szybko rozjaśnia skórę. Ma lekką konsystencję i matuje skórę, dlatego uwielbiam go stosować na dzień. Niedługo osobna recenzja tego produktu. Zakupicie go poprzez stronę internetową Paula's Choice.

|MASKI|

Po każdym zabiegu złuszczania kwasami stosuję rewelacyjną maskę, zalecaną jako idealną po eksfoliacji. Jest to maska z Bielendy Odżywczo-Regenerująca Maska Po Eksfoliacji, która natłuszcza, nawilża i łagodzi stany zapalne. Używam jej po każdym zabiegu ale również wtedy, kiedy moja skóra wymaga ekstra nawilżenia. Zakupicie ją na allegro. 

Bielenda Maska Algowa Z Glinką Ghassoul to moje ostatnio odkrycie i na pewno pozostanę jej na długo wierna. Jest to maska, która zastyga na twarzy i później ściągamy ją płatami. Wygładza i rewitalizuje skórę, ponad to ma szerokie właściwości łagodzące i pobudzające skórę do regeneracji. Kiedy czuję, że moja skóra jest zanieczyszczona i zmęczona podkładem po całym dniu, to aplikuję tą właśnie maskę. Skóra po niej jest jak nowa: gładziutka i rozjasniona! Kupicie ją na allegro. 

Zielona Glinka to podstawa mojej pielęgnacji. Używam tej z Argiletz, która nie ma żadnych podejrzanych domieszek i działa tak, jak powinna. Jest wiele innych, tańszych glinek do wyboru na allegro ale tak naprawdę nie wiemy, co kładziemy na twarz. Glinki są w podejrzanych woreczkach i kosztują gorsze. Ja ufam właśnie tej, pokazanej na zdjęciu. Rozjaśnia i wygładza skórę. Używam jej 2 razy w tygodniu, czasem nawet więcej, w zależności od potrzeb skóry. Kupicie ją w aptekach i na allegro.

|PREPARATY PUNKTOWE NA WYPRYSKI|

Kto nie zna jeszcze maści Tribiotic, musi koniecznie wypróbować. Stosowałam już wiele punktowych produktów na wypryski ale ich działanie było podobne. Wysuszenie pryszcza i zrobienie z niego skorupy, która pozostawiała bliznę. Tribiotic nie wysusza wyprysku ale sprawia, że goi się szybciej, nie pozostawiając żadnej blizny! Smaruję tą maścią nawet miejsca po wypryskach, które dawno zniknęły i ta maść naprawdę skutecznie pozbywa się wszelkich stanów zapalnych. Używam jej na noc, nawet na pryszcze, które jeszcze nie do końca wiedzą czy chcą zaistnieć :-) Tribiotic kupicie w aptece,  dostępny w saszetkach albo w tubce.

Żel La Roche Posay Effaclar AI również świetnie radzi sobie z wypryskami i nie ma tylko działania wysuszającego. Goi stany zapalne i przyspiesza znikanie pryszcza. Możemy go stosować pod makijaż, ponieważ tworzy na wyprysku przeźroczystą warstewkę. Dostępny w aptekach.


To już wszystkie kosmetyki, których aktualnie używam. Mam nadzieję, że zainteresowałam Was jakimś produktem i wypróbujecie go na sobie. Dajcie znać co się sprawdza u Was, może pomożecie też innym dziewczynom.


Przedurodzinowe zakupy na Bornprettystore.com: biżuteria i paleta do makijażu + zniżka dla Was.

$
0
0
Ostatnio dosyć głośno na blogach o Bornprettystore.com. Znajdziemy tam mnóstwo kosmetyków, gadżetów, biżuterii i innych bibelotów, które wydają się być naprawdę ciekawe. I ja skusiłam się na małe zakupy, bo ceny są bardzo niskie, a biżuteria oczarowała mnie swoją oryginalnością. Wykorzystałam też fakt, że 7 marca mam urodziny i zrobiłam sobie taki mały falstart prezentowy. Przy okazji dorzuciłam do zamówienia paletę, którą mam zamiar wykorzystać jako paletkę magnetyczną na moje ulubione cienie. Zakupy w sklepie są bardzo proste, a płatność odbywa się za pośrednictwem PayPal i co najważniejsze - WYSYŁKA JEST DARMOWA! Swoją przesyłkę odebrałam po ponad 2 tygodniach od zamówienia (wysyłka z Singapuru), w doskonałym stanie, świetnie zabezpieczoną. Muszę przyznać, że przyszła w lepszej kondycji, niż niejedna krajowa przesyłka od naszych rodzimych sprzedawców! Zobaczcie co takiego upolowałam.

| 4 Finger Designed Ring Tassels Chain Ring |
Od dawna szukałam czegoś takiego ale niestety nigdzie nie widziałam podobnych pierścionków. To cztery regulowane (możemy dopasować do swojego rozmiaru palca), cieniutkie obrączki, które przewiązane są łańcuszkiem. Ozdoba prezentuje się nieziemsko i przyznam, że nie spodziewałam się aż tak fajnej jakości. Pierścionki są wygodne, lekkie i nie ograniczają ruchów. Dostępny jest jeszcze kolor srebrny ale ja uwielbiam złoto. Cena to około 4$. Link macie TUTAJ.


| Personality Snake Shaped  Boho Retro Braceled |
Oczarowała mnie też bransoletka w stylu boho, z małą żmijką. Ozdoby tego typu będą modne w tym sezonie i przyznam, że na pewno ulegnę tej modzie całkowicie. Pięknie prezentuje się na dłoni, nie wygląda tandetnie i jest wygodna w noszeniu. Poza tym splot jest solidny i raczej będzie mi służyć długo. Z pewnością będzie przyciągać wzrok innych. Koszt takiej bransoletki jest również niewielki, bo około 2$. Link do tej ozdoby macie TUTAJ.



| Necklace Black Charming Rhinestone Metal Ball Design |
Identyczny naszyjnik widziałam na tegorocznych wyprzedażach w Cubusie i kosztował około 60zł. Naszyjnik jest prosty i elegancki, bez zbędnego błysku i zachowany raczej w ciemnej tonacji. Uwielbiam takie nienachalne naszyjniki, które nie dominują całej stylizacji, a niestety takie naszyjniki będą modne w tym sezonie. Idealny na wyjście. Koszt to około 5$. Link do tego naszyjnika TUTAJ.



| Cosmetic Kit |
Zamówiłam tą paletę z myślą, że ją "rozbroję" i zrobię z niej paletę magnetyczną. Jednak powiem Wam, że jakość tych cieni jest zaskakująca. Mogę ją spokojnie porównać do cieni z palet Sephory, gdyż posiadam dwie sztuki i pigmentacja jest identyczna. Na pewno zostawię sobie kilka fajnych kolorów z tej palety i zrobię z niej przechowalnię moich ulubionych cieni. Paleta jest dosyć duża i błyszcząca, z pewnością prezentuje się lepiej niż dostępne palety magnetyczne na allegro. Jeśli zaczynacie z makijażem, to taka paletka będzie idealna do eksperymentowania z kolorami! Koszt takiej palety to około 17$ i możecie ją podejrzeć TUTAJ.


| ZNIŻKA -10% |
Jeśli jesteście zainteresowane zakupami w sklepie Bornprettystore.com, to mam dla Was zniżkę -10% na cały asortyment. Wystarczy podać przy zakupach hasło DGH10. Tak jak już wspomniałam na wstępie, moja paczka była u mnie po 2 tygodniach od zamówienia, a płatność za zakupy odbywa się za pośrednictwem PayPal, wysyłka jest całkowicie darmowa. Mi tym razem wpadły w oko pędzle wzorowane na tych z Real Techniques i będę chciała je dla Was przetestować, bo wyglądają dosyć fajnie. Pewnie są identyczne, jak te z Joursna, które były chwalone przez dziewczyny na blogach.


>>LINK<< do sklepu



TOP 5 czyli najlepsze podkłady do cery tłustej i mieszanej.

$
0
0

Posiadaczki cery tłustej i mieszanej wiedzą jak trudno jest dobrać podkład, spełniający wszelkie wymagania takiej skóry. Ja długo szukałam podkładu, który byłby dla mojej cery swoistym remedium na jej kapryśne stany i wybrałam dla Was złotą piątkę. Są to podkłady, które sprawdziły się u mnie najlepiej: kryją, matują ale nie wysuszają skóry i delikatnie wygładzają, ponad to mają ładne odcienie. Czasem stosuję dany produkt solo, a czasem mieszam 2 podkłady ze sobą. Zapraszam do zapoznania się z moimi ulubieńcami.



| REVLON COLORSTAY |
Tego podkładu chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Jedni go kochają, drudzy nienawidzą. Ja zdecydowanie uwielbiam ten produkt i kiedy moja skóra ma gorsze chwile i mam więcej to zakrycia, to sięgam właśnie po ten podkład. Zimą, kiedy moja skóra jest jasna, stosuję odcień 180 Sand Beige, a latem 330 Natural Tan. Zwykle jednak mieszam te dwa odcienie ze sobą, uzyskując idealny kolor. Podkład ma świetne krycie, dużą gamę kolorystyczną, a jego trwałość jest niesamowita. Jest to produkt uwielbiamy przez panny młode, ponieważ rewelacyjnie wygląda na zdjęciach i przetrzyma na twarzy cały dzień i noc, jeśli będzie taka potrzeba. Kosztuje około 30-40zł na Allegro. Obszerna recenzja tego produktu znajduje się TUTAJ.

| VICHY DERMABLEND |
Jest to podkład niemalże idealny. Świetne krycie, lekka i bardzo mocno napigmentowana konsystencja oraz duża trwałość, to zalety tego produktu. Mam wersję do ciała ale jest także dostępny w wersji do twarzy.  Podkład wyróżnia się swoją lekką formułą przy bardzo dużym kryciu, co jest rzadkością. Niestety do wyboru są jedynie 3 wersje kolorystyczne tego produktu. Ja mam najjaśniejszy odcień Light i dla kompletnych bladziochów może być zbyt ciemny. Mieszam go często z nawilżającym podkładem Oriflame Perfect Fusion, co stanowi duet idealny. Vichy Dermablend kupimy w aptekach za około 100zł, a jego osobną recenzję znajdziecie TUTAJ.

| ORIFLAME PERFECT FUSION |
Nie jest to podkład stricte przeznaczony dla skóry tłustej, jednak o dziwo bardzo przypadł mi do gustu. Wygląda na twarzy naturalnie i świeżo, przy czym krycie jest dla mnie zadowalające, a odcień idealnie dopasowany (Ivory). Ponad to produkt pozostawia skórę idealnie nawilżoną i nie podkreśla suchych skórek. Bardzo często mieszam ten podkład z innymi, bardziej kryjącymi, o ile moja skóra tego wymaga. Koszt tego produktu to około 30zł i kupicie go na stronie Oriflame lub u swojej konsultantki. Więcej o Perfect Fusion przeczytacie w recenzji TUTAJ.

| RIMMEL WAKE ME UP |
Pewnie zastanawiacie się co tu robi podkład rozświetlający, kiedy moja skóra błysku raczej nie potrzebuje. Rimmel Wake Me Up jest produktem rozświetlającym jedynie z nazwy, na twarzy pozostawia ładny, zdrowy blask ale nie ma to nic wspólnego z drobinkami czy brokatem. Jego wykończenie bardzo mi odpowiada, poza tym podkład przyzwoicie kryje i jest wygodny w użyciu. Minęło trochę czasu zanim się do niego przekonałam i teraz jest to produkt, po który sięgam bardzo często. Posiadam odcień 203 True Beige. Kosztuje około 40zł ale możemy go znaleźć na promocjach w Rossmannie czy Naturze. 

| LA ROCHE POSAY TOLERIANE TEINT W MUSIE |
To podkład, który budzi skrajne emocje, jednak u mnie sprawdza się idealnie. Kiedyś bardzo lubiłam podkład z Manhattanu, który również miał piankowo - musową konsystencję i ten bardzo go przypomina. Kryje średnio ale wspaniale wygładza, wypełniając pory i dziurki po trądziku oraz porządnie matuje. Odcienie mogłyby być troszkę jaśniejsze, jednak 02 Light Beige mi na dzień dzisiejszy odpowiada. Kosztuje około 80zł i zakupicie go w aptekach. Szersza recenzja znajduje się TUTAJ.


 Może coś z mojej złotej piątki Was zainteresowało?

 _______________________________________________

Biorę udział w konkursie na Blog Roku :-) Jeśli podoba Wam się to, co robię i chciałybyście wesprzeć szczytny cel, to zapraszam do głosowania. Kosz smsa to 1,23 PLN, a całość pieniążków idzie na Fundację Gajusz, która prowadzi hospicjum dla osieroconych dzieci. 




TOP 4 czyli najlepsze pudry matujące i utrwalające makijaż.

$
0
0

Dziś post o moich ulubionych pudrach, które matują, wygładzają i przedłużają do maksimum trwałość podkładu. Nie wyobrażam sobie makijażu bez przypudrowania twarzy i jest to obowiązkowy krok dla dziewczyn ze skórą tłustą. Oczywiście te z Was, które mają cerę suchą również mogą używać takich produktów. Dzięki nim podkład nie będzie się ścierał, znikał, zmieniał koloru, a twarz będzie idealnie zmatowiona i gładka. Wybrałam dla Was moją "złotą czwórkę" z różnego przedziału cenowego, także myślę, że każda z Was znajdzie tu coś odpowiedniego dla siebie.


| VICHY DERMABLEND |
Od zawsze byłam wielbicielką produktów Vichy i w tym rankingu również nie mogło zabraknąć tej marki. Vichy Dermablend to już kultowy produkt w formie sypkiego, transparentnego pudru, który wysypujemy delikatnie na wieczko i nakładamy pędzlem lub dołączoną gąbeczką. Jeśli mamy cerę normalną lub suchą, to najlepiej aplikować ten puder gęstym pędzlem, lekko omiatając twarz. Natomiast jeśli jesteśmy posiadaczkami skóry tłustej, to najlepiej będzie delikatnie "wciskać" ten puder za pomocą gąbeczki. Produkt odpowiednio głęboko wejdzie w nasze pory i zapewni długotrwały mat oraz utrwalenie makijażu. Vichy Dermablend nie bieli skóry, mimo, że jest biały. Po kilku chwilach od aplikacji dopasowuje się do odcienia skóry i staje się niewidzialny. Matuje, wygładza, utrwala oraz jest odporny na pot i wilgoć. Koszt tego produktu to około 100zł w aptekach i starczy nam naprawdę na bardzo długo (24 miesiące, albo i dłużej). Recenzja znajduje się TUTAJ.

| KRYOLAN ANTI SHINE |
Jest to produkt podobny do Vichy Dermablend i był to mój pierwszy transparentny puder sypki, jaki miałam okazję przetestować. Świetnie matowi skórę, zapewniając jej gładkość, lekko wypełnia rozszerzone pory. Jest troszkę mniej trwały, niż Dermablend ale to uwaga jedynie dla posiadaczek skóry bardzo tłustej. Aplikacja powinna odbywać się identycznie, jak w przypadku Vichy. Spore opakowanie kosztuje około 60zł, dostępny na allegro. Szersza recenzja TUTAJ.

| CHANEL MAT LUMIERE |
To produkt nieco droższy niż poprzednicy ale za markę się płaci. Początkowo bardzo nie lubiłam tego pudru, jednak po jakimś czasie okazał się idealny w podróży, do delikatnych poprawek. To puder/podkład w kamieniu, który nakładamy za pomocą dołączonej gąbeczki. Zapewnia idealnie jedwabiste wykończenie makijażu, ładnie wypełnia pory i bardzo dobrze kryje. Stosuję go na podkład, w celu dodatkowego krycia i utrwalenia makijażu. Opakowanie jest bardzo gustowne, z lusterkiem, idealne do torebki. Jest to już moje 3 opakowanie tego produktu i na pewno kupię go ponownie. Mam odcień 80 Contour, którego aktualnie używam do delikatnego ocieplania twarzy. Cena to około 250zł, dostępny w drogeriach Douglas.

| PIERRE RENE LOOSE POWDER|
Najtańszy ze wszystkich moich ulubieńców, a równie dobrze się sprawdza. Jest to puder sypki, w swej konsystencji i działaniu podobny do Kryolan Anti Shine. Bardzo dobrze matowi skórę i przedłuża trwałość makijażu. Jedyną jego wadą jest lekkie zabielanie twarzy, jednak użyty w rozsądnych ilościach nie zrobi nam krzywdy. Jest to produkt wydajny, a jego koszt to około 17zł. Dostępny na stronie internetowej Pierre Rene oraz w drogeriach stacjonarnych.


Używacie pudru utrwalającego? Jacy są Wasi ulubieńcy w tym temacie?


_______________________________________

Zapraszam na mojego Facebooka& Instagram


Najlepsze drogeryjne kosmetyki do makijażu!

$
0
0

Często zaopatrujemy się w kosmetyki do makijażu w sklepach internetowych, bo te, które są dostępne stacjonarnie, nie zawsze spełniają nasze wymagania. Niestety jakość produktów do makijażu, które możemy kupić w Rossmannie czy Naturze pozostawia czasem wiele do życzenia, a ceny są niewspółmierne do jakości. Przyznam, że coraz częściej sięgam po kosmetyki, które można kupić tylko w internecie ale mam kilka swoich "perełek drogeryjnych". Są to w większości kosmetyki, których używam od lat i jeśli mój budżet na dany miesiąc nie jest zbyt wysoki, to kupuję właśnie te produkty. Warto na nie spojrzeć łaskawym okiem zwłaszcza podczas dużych obniżek, jakie miały miejsce w Rossmannie (-40%), bo możemy wtedy je kupić za grosze.


| BRONZER ASTOR SKINMATCH |
Jest to wg mnie bronzer idealny. Odcień Brunette to neutralny kolor, który jest dobrze napigmentowany ale nie zrobimy nim plamy. Często drogeryjne produkty tego typu mają zbyt pomarańczowe tony, przez co bardzo nienaturalnie wyglądają na twarzy. Ten dzięki 4 odcieniom, które podczas aplikacji mieszamy ze sobą, świetnie dopasowuje się do koloru skóry i nie wybija się na pierwszy plan. Możemy tym produktem wykonturować twarz, jak i ją ocieplić. Pudełeczko z lusterkiem i dołączonym pędzlem jest solidne i eleganckie. Nie spowodował u mnie żadnych uczuleń. Bardziej obszerną recenzję tego produktu przeczytacieTUTAJ.  Koszt to około 30zł, dostępny w Rossmannie.

| PUDER MANHATTAN CLEARFACE |
Przyznam szczerze, że zapomniałam o nim napisać przy okazji mojego ostatniego posta z ulubionymi pudrami, a na pewno wpisuje się w ten ranking. Manhattan Clearface używam już od dobrych 5 lat, może nawet dłużej. Zużyłam mnóstwo opakowań tego produktu i mimo, że ostatnio zmieniono lekko formułę - nadal jest to mój drogeryjny faworyt. Świetnie matuje ale efekt niestety nie jest tak długotrwały, jak przy pudrach ryżowych, czy bambusowych. Niewątpliwą zaletą tego pudru jest to, że niesamowicie kryje to, czego nie przykrył podkład, zapewniając skórze BARDZO gładkie i jedwabiste wykończenie. Nie podkreśla suchych skórek, nie zapycha, jest antybakteryjny. Opakowanie wygląda prymitywnie ale jakość produktu to rekompensuje. Cena to około 25zł w Rossmannie. Najlepsze odcienie to wg mnie Sand i Natural.

| RÓŻ WIBO |
Zapewne wiele z Was go testowała, bo jest tani, a wygląda na twarzy bardzo naturalnie, świeżo. Jego trwałość również oceniam pozytywnie. Nie jest jakoś szaleńczo napigmentowany ale nie sądzę, żeby zaletą różu do policzków była jego bardzo mocna pigmentacja. Lubię, kiedy róż jest delikatny, bo mam kontrolę nad stopniowaniem koloru i nie muszę obawiać się efektu niczym "ruska baba z targu". Róż z jedwabiem i wit. E z Wibo w odcieniu 9 jest idealny, kiedy chcę podkreślić policzki w naturalny sposób. Zerknijcie też koniecznie na inne kolory, bo są równie fajne. Cena to około 8zł, do kupienia w Rossmannie.

| KREM BB GARNIER SKIN PERFECTOR |
To mój pierwszy i najlepszy krem BB, jaki posiadam. Wiem, że do prawdziwego, azjatyckiego kremu BB dużo mu brakuje ale lubię go za lekką formułę. Jest rzadki i lejący, coś w stylu Maybelline Affinitone ale zapewnia większe krycie, przy minimalnym obciążeniu skóry. Ja na co dzień potrzebuję raczej dużego krycia, jednak kiedy przychodzi lato, to ten produkt jest niezastąpiony. Ładnie stapia się ze skórą i jest nie wyczuwalny na twarzy, delikatnie matuje i ma filtr 20. Posiadam wersję dla skóry tłustej i mieszanej, w dwóch odcieniach Light i Medium. Często mieszkam go z innymi podkładami. Cena to około 30zł, dostępny w Rossmannach. Recenzja TU.

| CIEŃ W KREMIE MAYBELLINE COLOR TATTOO |
Odcień 40 Permanent Taupe to świetny kolor do podkreślania brwi i tak właśnie sprawdza się u mnie. Możemy go używać także jako baza pod słabo napigmentowane cienie. Produkt jest niesamowicie trwały i nałożony na brwi w rozsądnych ilościach wygląda naturalnie. Jego kolor jest chłodny, lekko szarawy i nie zrobi nam rudych brwi, więc jest idealny dla typowych brunetek i chłodnych, ciemniejszych blondynek. Możecie go zobaczyć w akcji TUTAJ (opisuję jak podkreślam brwi krok po kroku). Cena tego produktu to około 25zł, w Rossmannie. 

| POMADKA RIMMEL LASTING FINISH AIRY FAIRY |
Jest to produkt, który wyczaiłam swego czasu u Szusz i do tej pory jest niezastąpiony w codziennym makijażu. Pomadka od Rimmel w odcieniu Airy Fairy to brudny, lekko satynowy, brudny róż, który wygląda bardzo naturalnie przy każdym typie urody. Pomadki z tej serii są trwałe i mają ciekawe kolory, więc warto zainwestować. Cena to około 18zł, w Rossmannach i Naturach. Mam ją na ustach w TYM i TYM makijażu + transparentny błyszczyk. 

| BŁYSZCZYK WIBO SPICY POWIĘKSZAJĄCY USTA |
Nie wiem czy jakoś spektakularnie powiększa usta ale dzięki zawartości papryczki chilli i odbijającym światło drobinkom sprawia, że usta wydają się pełniejsze. Mam chyba wszystkie dostępne odcienie tego produktu i uważam, że jest idealny solo, a nałożony na pomadkę dodaje jej ekstra połysku. Uniwersalnym kolorem jest półtransparentny róż nr 19, który bardzo mocno nabłyszcza usta, nie lepi się, jest lekki i ładnie pachnie. Cena to około 5zł w Rossmannach. 

| MASŁO ASTOR SOFT SENSATION LIPCOLOR BUTTER |
Masełka do ust możemy spotkać już praktycznie w każdej marce kosmetycznej i dużo droższym odpowiednikiem produktu Astor jest podobno Chubby Stick z Clinique. Pomadka Astor jest bardzo nawilżająca i nadaje ustom delikatny, nienachalny i świeży kolor, z lekkim połyskiem. Odcień 009 Burnt Rose będzie idealny do pracy, szkoły czy na uczelnię. Cena to około 25 zł  w Rossmanie czy Naturze.


Jestem ciekawa czy któryś z pokazanych produktów jest Waszym ulubieńcem?

Dajcie koniecznie znać!



Viewing all 851 articles
Browse latest View live