Quantcast
Channel: HEDONISTKA
Viewing all 851 articles
Browse latest View live

Walentynkowy konkurs z L'OCCITANE!

$
0
0
Luty to miesiąc zakochanych, dlatego wraz z marką L'OCCITANE przygotowałam dla Was walentynkowy konkurs, w którym do wygrania będą mini produkty z masłem shea w wyjątkowym woreczku. Jeśli macie ochotę wziąć udział, to wystarczy odpowiedzieć na pytanie konkursowe nawiązujące do najnowszej linii kosmetyków dla kobiet "Czerwona Wiśnia" oraz zastosować się do kilku prostych warunków, które znajdziecie poniżej.



| Aby wziąć udział w konkursie należy: |

  1. Polubić na Facebooku L'OCCITANE i Kosmetyczna Hedonistka Blog 
  2. Udostępnić na swoim Facebooku publicznie grafikę konkursową (KLIK)  
  3. Wykonać zadanie konkursowe: "Wyobraź sobie, że Czerwona  Wiśnia jest kobietą - jaka byłaby według Ciebie? Puść wodze fantazji i opowiedz nam o niej!" 
  4. Odpowiedzi należy umieszczać pod postem konkursowym na Facebooku  (KLIK) Będzie mi miło jeśli dołączysz do moich obserwatorów na blogu ale nie jest to warunek konieczny. 

Konkurs trwa od 7.02.2014 do 13.02.2014. Wyniki podam w ciągu 7 dni w tym poście, a ze zwycięzcą skontaktuję się osobiście poprzez Facebooka. Nagrody wyśle do zwycięzcy firma L'OCCITANE. 


***Zatem zapraszam serdecznie na mojego Facebooka!***



Walka z przebarwieniami czyli kuracja Paula's Choice: RESIST Skin Transforming Multi-Correction Treatment with Azelaic Acid oraz Hydralight Moisture-Infusing Lotion.

$
0
0

Paula's Choice to marka, która jest nowością w Polsce. Założycielka firmy Paula Begoun, to autorka wielu książek i publikacji w dziedzinie pielęgnacji skóry i stworzyła markę, która wychodzi na przeciw wymaganiom współczesnych kobiet. W asortymencie sklepu internetowego Paula's Choice znajdziemy mnóstwo interesujących produktów, zwalczających najczęstsze problemy skórne, a także kilka porad pielęgnacyjnych. Ja od lat borykam się z przebarwieniami po trądziku i dopiero tak naprawdę od niedawna zaczęłam walczyć z tym problemem. Stosuję kurację kwasami i jako dodatkowy "wspomagacz" przyszedł mi z pomocą specyfik z kwasem azelainowym i kwasami BHA RESIST Skin Transforming Multi-Correction Treatment with Azelaic Acid. Jest to moje duże odkrycie, na temat którego dzisiejsza recenzja. Przedstawię Wam też produkt komplementarny, którego używam do głębokiego nawilżania skóry Hydralight Moisture-Infusing Lotion.



| RESIST Skin Transforming Multi-Correction Treatment with Azelaic Acid|
Jest to serum z kwasem azelainowym, który wykazuje działanie rozjaśniające, złuszczające i spłycające delikatne zmarszczki oraz blizny, zapobiega także pojawianiu się wyprysków. Produkt jest na tyle innowacyjny, że oprócz działania wybielającego, ma także nawilżać i wygładzać skórę, co jest widocznie zauważalne. Byłam bardzo zaskoczona jak serum świetnie radzi sobie z rozjaśnianiem skóry już od pierwszego użycia. Produkt stosuję na noc ale zdarza się również, że nakładam go pod makijaż. W tym drugim przypadku muszę stwierdzić, że nie miałam lepszej bazy pod podkład. Serum wspaniale matowi skórę, przedłużając tym samym trwałość podkładu. Co więcej, działa jak silikonowa baza, delikatnie wypełniając pory i dziurki po trądziku. Kiedy nakładam go na noc, to rano moja twarz jest zauważalnie rozjaśniona i "uspokojona". Jeśli planowałabym następnego dnia jakieś ekstra wyjście, to użycie tego serum na noc byłoby czynnością obowiązkową. Poza tym serum nie obciąża skóry, nie jest tłuste i nieprzyjemne w użyciu. Produkt po aplikacji staje się niewyczuwalny na skórze, a jej struktura jest delikatnie wyrównana, ujednolicona i matowa. Jedyną wadą jest dosyć wysoka cena ale myślę, że warto zainwestować w tego typu wynalazek, tym bardziej, że jest to produkt 2w1. Możemy go spokojnie używać jako dobra baza pod makijaż, która przy okazji wpływa dobroczynnie na naszą skórę!Myślę, że pojemność 30ml spokojnie wystarczy nam na około pół roku, może nawet dłużej. Serum możecie zakupić TUTAJ. Podaję Wam także skład.

Aqua, Azelaic Acid (antibacterial/antioxidant/skin-lightening agent), C12-15 Alkyl Benzoate (emollient), Caprylic/Capric Triglyceride (skin-repairing ingredient), Methyl Glucose Sesquistearate (emollient), Glycerin (skin-repairing ingredient), Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate (thickeners), Dimethicone (silicone slip agent), Salicylic Acid (beta hydroxy acid/exfoliant), Adenosine (cell-communicating ingredient), Glycyrrhiza Glabra (Licorice) Root Extract (anti-irritant/skin-lightening agent), Boerhavia Diffusa Root Extract (antioxidant), Allantoin (anti-irritant), Bisabolol (anti-irritant), Cyclopentasiloxane (silicone slip agent), Xanthan Gum, Sclerotium Gum (natural thickening agents), Propanediol, Butylene Glycol (slip agents/penetration enhancers), Phenoxyethanol (preservative).



| Hydralight Moisture-Infusing Lotion |
To krem nawilżający, który widzicie jako pierwszy na zdjęciu. Jest produktem formie lotionu, czyli ma bardzo lekką, żelową wręcz formułę, która nie obciąża skóry. To kosmetyk przeznaczony dla skóry tłustej, z uwagi na lekką konsystencję, jednak te z Was, które posiadają cerę suchą, również mogą stosować ten produkt. Nie zauważyłam, aby jakoś wybitnie matowił skórę ale naprawdę bardzo dobrze radzi sobie z dogłębnym nawilżeniem. Szczególnie teraz, kiedy przechodzę kurację kwasami, to taki krem jest dla mnie zbawienny. Może być stosowany na całą twarz, łącznie z okolicą wokół oczu, gdyż wykazuje działanie przeciwzmarszczkowe. Jest opisywany jako produkt bez substancji zapachowych i tu mam problem. Niestety bardzo nieprzyjemnie pachnie i mogę ten zapach porównać do czegoś kwaśnego, wręcz octowego. Rozumiem, że do kremu nie są dodawane substancje zapachowe, aby nie uczulały ale wg mnie taki zapach jest całkowicie nie do przyjęcia. Niestety woń potrafi przebijać nawet przez podkład. Muszę jednak zaznaczyć, że zapach to kwestia indywidualna i być może tylko ja jestem z niego niezadowolona. Jeśli poszukujecie produktu bardzo mocno nawilżającego, o dużej pojemności i wydajności i który nie obciąża skóry - polecam. Możecie go zakupić TUTAJ. Skład poniżej.

Aqua, Neopentyl Glycol Diheptanoate (skin-conditioning agent), Cyclopentasiloxane (silicone/skin-conditioning agent), Butylene Glycol (water-binding agent), Dimethicone (silicone/skin-conditioning agent), Propylene Glycol Isoceteth-3 Acetate (water-binding agent), Squalane (emollient), Bis-Diglyceryl Polyacyladipate-2 (gel-based thickener), Potaßium Cetyl Phosphate (emulsifier), Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate (thickeners), Magnesium Aluminum Silicate (thickener), Cetyl Alcohol (emollient), Tocopheryl Acetate (vitamin E/antioxidant), Cholesterol (skin-conditioning agent), Avena Sativa (Oat) Kernel Extract (anti-irritant), Camellia Sinensis (Green Tea) Leaf Extract, Punica Granatum (Pomegranate) Extract, Vaccinium Macrocarpon (Cranberry) Fruit Extract (antioxidants), Sodium Hyaluronate (water-binding agent), Dimethicone Croßpolymer (suspending agent), Glycerin (water-binding agent), Superoxide Dismutase (antioxidant), Tetrahexyldecyl Ascorbate (vitamin C/antioxidant), Sodium PCA, Phytosphingosine (water-binding agents), Xanthan Gum (thickener), Laureth-4 (emulsifier), Laureth-23 (solubolizing agent), Phenoxyethanol, Chlorphenesin, Benzoic Acid, Sorbic Acid (preservatives).  



Stosowałyście już produkty Paula's Choice? 

Znacie tą markę? 

Co sądzicie o pokazanych produktach?




Naturalna pielęgnacja moich włosów produktami MYTHOS: Terapeutyczna maska z soją i mgiełka do włosów z filtrami UV.

$
0
0

O marce Mythos słyszałam już jakiś czas temu przy okazji zgłębiania tematu produktów do włosów o naturalnych składach. Kosmetyki Mythos bazują w swych składach na oliwie z oliwek i są pozbawione silikonów, parabenów, GMO i barwników. Zawsze jestem bardzo entuzjastycznie nastawiona, jeśli chodzi o testowanie takich produktów, bo wiadomo - im mniej chemii w kosmetykach pielęgnacyjnych, tym lepiej. Kosmetyki, jakie dziś Wam przedstawię to maska do włosów z soją oraz mgiełka, którą możemy stosować zarówno na włosy, jak i ciało. 


| MGIEŁKA DO WŁOSÓW Z FILTRAMI UV intensywnie nawilżająca |
Jest to 200ml produkt o bardzo dużej wydajności. Do pokrycia całych włosów takich jak moje, potrzebuję jednego psiknięcia. Ja początkowo pozwoliłam sobie solidnie spryskać włosy po umyciu i  niestety produkt okropnie mi je przetłuścił. Jest to kosmetyk w formie mgiełki, ale jego formuła jest tłusta i bogata. Skład to oliwka, jojoba, morela, siemię lniane, rozmaryn oraz filtry UV, tak więc działa wyjątkowo dobroczynnie na włosy. Mgiełka delikatnie wygładza włosy, niesamowicie je nabłyszcza, ułatwia rozczesywanie oraz nawilża. Produkt możemy zaaplikować zaraz po umyciu, na jeszcze mokre włosy, bądź po wysuszeniu, na same końcówki. Ja używam tej mgiełki także na noc w ramach olejowania. Warto spryskiwać włosy pod prysznicem, albo bezpośrednio na dłoń i dopiero później na włosy, bo jeśli mgiełka osiądzie na płytkach w Waszej łazience, to podłoga robi się niesamowicie śliska i ciężko ją domyć. Produkt bardzo ładnie pachnie, a opakowanie jest poręczne i wygodne w użytkowaniu. Jeśli Wasze włosy potrzebują naturalnej pielęgnacji, nawilżenia i odżywienia, to zdecydowanie warto się zaopatrzyć w ten produkt. Będzie przydatny szczególnie latem, bo posiada filtry UV. Mgiełkę można stosować także na ciało, a szczególnie na partie mocno wysuszone i podrażnione. Dostępna TUTAJ.  

| TERAPEUTYCZNA MASKA DO WŁOSÓW z SOJĄ |
Jest to świetny produkt dla bardzo zniszczonych włosów, które z natury nie są gładkie i błyszczące. Zamyka łuski włosa, zabezpieczając przed działaniem suszarki czy prostownicy. Ponad to utrzymuje barwnik i pigment nakładanych farb. W składzie mamy oliwkę, soję i proteiny pszenicy, które niesamowicie nawilżają i wygładzają włosy. Maska jest na tyle bogata, że należałoby jej używać raz w tygodniu. Produkt jest wolny od parabenów, barwników, silikonów i innych substancji, które zwykle znajdziemy w odżywkach drogeryjnych. Jedyną wadą jest mała wydajność maski, gdyż trzeba nałożyć solidną porcję, aby pokryć całe włosy. Opakowanie zawiera 150ml. Jeśli nie macie w swoim kosmetycznym zbiorze mocno regenerującej maski do włosów, to polecam. Będzie działała szczególnie wygładzająco, nawilżająco i nabłyszczająco, jeśli nałożycie ją na godzinę pod czepek i ręcznik, delikatnie podgrzewając przez 10 minut suszarką. Maska dostępna jest TU.


Lubicie naturalne składniki w produktach do włosów? 

Jak Wasze włosy na nie reagują?


Naturalny makijaż Make-up No Make-up Nude idealny na Walentynki!

$
0
0
Make-up no Make-up to makijaż subtelnie podkreślający urodę, który sam w sobie będzie praktycznie nie zauważalny. W nienachalny i delikatny sposób uwydatnia spojrzenie i sprawia, że wyglądamy świeżo, promiennie i młodo. W tego typu makijażu stosujemy stonowane odcienie, zarówno na oku, jak i na twarzy. Dlatego też ważne jest dobranie neutralnych kolorów cieni (jasne brązy, beże) i różu, a bronzer powinien być nałożony jedynie w celu ocieplenia twarzy. W takim  makijażu dążymy do wydobycia z twarzy delikatności i świeżości, czyli wszystkie krzykliwe kolory cieni i mocne konturowanie nie jest pożądane. Ja w swojej propozycji postawiłam na delikatne rozświetlenie oka i kilka dłuższych kępek rzęs, które sprawiają, że oko wydaje się bardziej zalotne. Dziś pokażę Wam krok po kroku jak wykonać ten bardzo prosty makijaż. Myślę, że będzie to idealna propozycja dla kobiet, które nie mają zdolności makijażowych, a chcą wyglądać promiennie i dziewczęco. Makijaż możecie wykorzystać przy najbliższych Walentynkach ale jest też idealną propozycją na co dzień: do pracy, do szkoły itp. 



Pierwszym krokiem jest nałożenie na powiekę bazy, albo korektora. Pamiętajmy o dokładnym zakryciu wszelkich zasinień, szczególnie przy samym wewnętrznym kąciku oka, tuż obok nosa. Następnie rozjaśniamy całą powiekę ruchomą i łuk brwiowy jasnym, matowym cieniem. Ja robię to za pomocą dużego, puchatego pędzla Bdellium Tools Pink Bambu 787, a cień jakiego użyłam to Inglot351. 
Teraz czas na podkreślenie załamania powieki. Zwykle użyłabym ciemniejszego brązu, jednak w tym przypadku będzie to jaśniutki brązik z palety Sleek Oh So Special, który lekko zaznaczy powiekę. Sprawi, że oko nie będzie "płaskie". Użyłam do tego kroku pędzla Bdellium Tools Pink Bambu 769P.




 
 
Kolejnym krokiem w tym makijażu będzie nałożenie na centralną część powieki ruchomej połyskującego, szampańskiego koloru Inglot 395. To sprawi, że oko stanie się bardziej "otwarte" i rozświetlone. Bardzo polecam ten cień, bo jest uniwersalny i używam go praktycznie w każdym makijażu. Ten krok wykonuję za pomocą pędzla Bdellium 775P.
Ja postanowiłam dodać nieco błysku w kąciku oka i za pomocą pędzla Bdellium 710 nałożyłam odrobinę złotego pigmentu Era Minerals Spellbound. Ten sam pigment przeciągnęłam delikatnie po dolnej powiece. Taki szampański, połyskujący odcień doda spojrzeniu  świeżości


 




Teraz wzdłuż linii rzęs nałożyłam czarny cień Miyo w kolorze Zero i roztarłam go czekoladowym brązem, również Miyo, odcień 07 Chocolate. Staram się, aby cienie były jak najbardziej roztarte i aby ten ciemniejszy akcent na powiece stanowił jedynie optyczne zagęszczenie rzęs, a nie symetryczną linię. Do rozcierania użyłam pędzla Bdellium 781.


 


Pozostaje jeszcze nałożenie cielistej kredki na linię wodną, u mnie Miyo Angel, która nada spojrzeniu świeżości i przede wszystkim powiększy oko. Wytuszowałam rzęsy Maybelline Colossal i dokleiłam 3 kępki rzęs z Deni Carte (2 dłuższe w zewnętrznym kąciku i jedną krótszą, mniej więcej na środku oka). Kępki moim zdaniem wyglądają o wiele bardziej naturalnie, niż rzęsy na pasku. Układają się na oku w mniej "uporządkowany" sposób, co sprawia, że wyglądają jak nasze własne rzęsy. I makijaż oka gotowy! Prosty, prawda?




| MAKIJAŻ TWARZY |
W takim lekkim, odświeżającym makijażu NUDE ważne jest, abyśmy użyły produktów delikatnie rozświetlających i odbijających światło. Nie mówię tu o podkładach z drobinkami czy typowych rozświetlaczach, bo nie każda posiadaczka cery tłustej życzyłaby sobie dodać ekstra błysku. Mam na myśli podkłady o satynowym wykończeniu, jakie daje np. nowy produkt Lirene Ideale Glam Matt. Ważne jest, abyśmy taki podkład dokładnie rozprowadziły na twarzy, np. pędzlem typu flat top i nie dokładały kolejnych warstw, jeśli krycie jest zbyt niskie. Lepiej niedoskonałości pokryć korektorem, niż fundować sobie następną warstwę podkładu. Puder wykończeniowy najlepiej nałożyć pędzlem, a nie gąbką, wtedy unikniemy efektu "ciastka" i pozostawimy delikatny, satynowy blask cery. Ważne jest też, aby nie konturować twarzy zbyt mocno, a postawić raczej na delikatne ocieplenie cery bronzerem. Zauważcie, że młode dziewczyny mają łagodne rysy i to właśnie dodaje im dziewczęcego wyglądu. Każde mocne konturowanie twarzy doda nam lat. Z różem również ostrożnie, nakładamy go puchatym pędzelkiem na kości policzkowe. W makijażu "makeup no makeup" chodzi o to, aby nie było go widać, dlatego  produkty aplikujemy z umiarem.



| TWARZ |
  • podkład Lirene Ideale Glam Matt, odcień Light
  • korektor pod oczy i na powieki Bourjois Healthy Mix 51
  • kamuflaż na niedoskonałości Catrice 020 Light Beige (recenzja)
  • transparentny puder Vichy Dermablend (recenzja)
  • róż Astor SkinMatch Peachy Coral 002 (recenzja)
  • puder Chanel Mat Lumiere Mat Et Lumineux użyty jako bronzer 80 contour
  • pędzel kabuki Lily Lolo
  • pędzle Bdellium Tools Pink Bambu (990 do różu, 957 do podkładu)
| OCZY |
  • Cień z palety Sleek Oh So Special (zaznaczony na zdjęciu)
  • Cienie Inglot ( jasny, beżowy mat 351 i perłowy, szampański 395)
  • do brwi Maybelline Color Tattoo 40 (jak podkreślam swoje brwi TUTAJ)
  • Cienie Miyo ( czarny Zero, brąz Chocolate)
  • Tusz do rzęs Maybelline Colossal
| USTA |
  • Konturówka Pierre Rene Lip Matic 02
  • Pomadka Celia 511
| AKCESORIA |
  • Pędzle Bdellium Tools Pink Bambu (LINK wizażyści rabat -20%)

Mam nadzieję, że tego typu makijaż przypadł Wam do gustu. Myślę, że jest to make-up, który warto stosować przy każdej okazji i zawsze będzie "na miejscu". I co chyba najbardziej istotne to fakt, że taki makijaż nie zmienia nas diametralnie, a jedynie podkreśla nasza urodę. Nie będzie później rozczarowań, jeśli Wasz facet po randce rano zobaczy Was "saute" :-) 

______________________________________

Zapraszam na mojego Facebooka& Instagram


 


TOP 5: Najlepsze nawilżające i pielęgnujące balsamy do ust.

$
0
0
Dziś pokażę Wam moją złotą piątkę czyli ranking najlepszych produktów do pielęgnacji ust. Niezależnie od pory roku nasze usta są narażone na takie czynniki jak wysuszanie, a co za tym idzie, uwidacznianie się skórek, które wyglądają szczególnie nieestetycznie przy matowych pomadkach. Poza tym zimą, w okresie grzewczym mogą nam doskwierać problemy z pękającymi kącikami, czy też nieprzyjemne ściągnięcie. Nie zawsze witamina A, którą możemy kupić w aptekach będzie skuteczna, dlatego też w dzisiejszym poście pokażę Wam moich pielęgnacyjnych i ochronnych ulubieńców. Dzięki tym produktom kondycja moich ust jest zawsze bardzo dobra, niezależnie od tego czy na dworze jest mróz, czy też palące słońce. 





| BALSAM TISANE |
To produkt na bazie miodu, z takimi składnikami aktywnymi jak wosk pszczeli, olej rycynowy, oliwa z oliwek, ekstrakt z melisy, jeżówki purpurowej i ostropestu plamistego oraz witamina E. Balsam istnieje na rynku już kupę lat i kupowałam go jeszcze za czasów licealnych w aptece. Zawsze ale to zawsze przynosił ukojenie moim spierzchniętym i popękanym ustom, niezależnie od zaawansowania tego stanu. Jest to produkt niezastąpiony i kultowy. Kosztuje około 8zł w aptekach i takiej wielkości słoiczek, mieszczący blisko 5g produktu starcza mi na bardzo długo. Jest jeszcze wersja w pomadce, ale moim zdaniem nie jest już tak skuteczna. Balsam pięknie pachnie, jest bez smaku i nadaje lekki, miodowy kolor. Polecam każdemu, kto boryka się z wszelkimi dolegliwościami okolic ust, włącznie z bolesną opryszczką. CENA ok 8zł, dostępny w aptekach. 

| SERUM PAT&RUB ANTI - AGING |
Jest to serum o lekkiej, wręcz żelowej konsystencji, którego zadaniem jest nawilżać, napinać i lekko wypełniać usta, z uwagi na obecność kwasu hialuronowego. Nie wiem jak to działa, ale ten produkt faktycznie lekko powiększa usta i sprawia, że są bardziej uwydatnione. Trochę sceptycznie podchodzę do efektywnego działania kwasu hialuronowego w tego typu produktach, bo podobno taki kwas nie ma szans w żaden sposób wniknąć w skórę ale... ten balsam faktycznie ujędrnia usta i nie mam pojęcia jak to robi. Używam go zawsze przed nałożeniem pomadki, która wspaniale się później rozprowadza. Skład to wspomniany już wcześniej kwas hialuronowy, olej migdałowy, roślinna gliceryna, masło shea i voluform. Więcej o tym produkcie przeczytacie w osobnej recenzji TUTAJ. CENA to około 70zł, dostępny na stronie internetowej PAT&RUB

| BALSAM KOLORYZUJĄCY CARMEX MOISTURE PLUS |
Balsam przychodzi do nas w opakowaniu, które działa jak typowa szminka, więc jest idealny w podróży, do torebki. Świetnie nawilża, lekko chłodzi (jak to balsamy Carmex mają w zwyczaju) i daje piękny, naturalnie różowy kolor. Produkty Carmex są również kultowe i nie ma się co dziwić, faktycznie skutecznie znoszą suchość ust, a ta wersja jeszcze dodatkowo ma fajny kolor. W składzie znajdziemy masło shea, witamię E i aloes, ma też filtr 15. Jeśli nie lubicie transparentnych produktów tego typu, to Carmex będzie świetnym rozwiązaniem. Dostępny w Rossmannach, CENA to około 17zł. 

| MASEŁKO NIVEA LIP BUTTER |
Jakiś czas temu był wielki boom na te masełka i ja również uległam, biegnąć czym prędzej do Rossmanna. Wybrałam wersję malinową, z pośród takich zapachów jak: wanilia i makadamia, karmel i oryginal (bez zapachu). Masełko, tak jak sama nazwa wskazuje jest bardzo gęste, treściwe i niebiańsko nawilżające. Zapach malinowy jest wprost cudowny i zachęca do ponawiania aplikacji. W składzie znajdziemy masło shea, olej z migdałów oraz olejek rycynowy. Niestety znajduje się tam też parafina, szczerze znienawidzona przeze mnie substancja, która niejednokrotnie przekreśla dany kosmetyk. Tutaj faktycznie nie zauważyłam jej zgubnego działania i w produktach do ust jest raczej nieszkodliwa. Masło nadaje lekko różowy kolor ale trzeba uważać z ilością, żeby nie stworzyć sobie na ustach efektu kremu Nivea. Produkt nałożony na spierzchnięte i popękane usta skutecznie zmiękcza odstające skórki i po kilku chwilach możemy je spokojnie "ściągnąć" chusteczką. CENA to około 11zł, dostępny w Rossmannach, Naturach. 

| MASŁO SHEA L'OCCITANE |
Masło shea (masło karite )  na dobre zagościło w mojej codziennej pielęgnacji. Stosuję je zarówno na same usta, jak i na całą twarz, w tym również na okolicę pod oczami. Uwierzcie mi - działa cuda. Teoretycznie nie zapycha i dlatego powinno być tym bardziej docenione przez posiadaczki cery ze skłonnością do zaskórników, ale dziś nie o tym. Osobny artykuł pojawi się wkrótce. Wracając do ust, to masło shea je fenomenalnie wygładza, zmiękcza i sprawia, że wszystkie dolegliwości znikają. Jeśli macie problemy z pękającymi kącikami, zajadami i innymi niespodziankami, to powinnyście zaopatrzyć się w takie masło, bowiem działa także bakteriobójczo. Jest niezastąpione dla osób uprawiających sporty zimowe, gdyż chroni przed mrozem i ostrym słońcem np. na stoku. Ja mam akurat masło z L'Occitane. Cena takiego produktu z L'Occitane to około 32 zł za 10ml, co jest ceną kosmiczną. Można takie masło kupić znacznie taniej ale co do działania - jest świetne. Do kupienia na stronie L'Occitane.


A jaki jest Wasz ulubiony produkt pielęgnacyjny/ochronny do ust?

Podzielcie się w komentarzach swoimi hitami!


Jak samodzielnie podcinać włosy w domu? Prosta metoda na kitkę.

$
0
0
Od dobrych kilku lat nie chodzę do fryzjera. Niestety nie trafiłam jeszcze w życiu na kompetentną osobę, która wysłuchałaby ze zrozumieniem o co mi chodzi. Zwykle moja prośba o podcięcie 2-3 cm kończyła się awanturą, bo fryzer/ka obcinała znacznie więcej. Dlatego postanowiłam podcinać końcówki samodzielnie i przeszukując kiedyś internet wpadłam na kilka fajnych metod. Jedna z nich wyjątkowo się u mnie sprawdziła i do tego jest banalnie prosta. Myślę, że każda z Was będzie w stanie sobie poradzić z tego typu cięciem. Lubię takie proste rozwiązania i staram się zawsze ułatwiać sobie życie w każdy możliwy sposób, na każdej możliwej płaszczyźnie. Metoda na kitkę pozwala na symetryczne wyrównanie końcówek, formując włosy w szpic i taki kształt najbardziej mi odpowiada. Zapraszam na mały tutorial.

















1. Zaczynam od dokładnego rozczesania włosów. Najlepiej, aby były nieumyte, bo te świeżo po myciu mogą się puszyć. Jeśli Wasze włosy są kręcone, to można je przeprostować przed całym ścinaniem. Na pewno ich nie moczymy, gdyż włosy mokre mają różne długości i po wyschnięciu cięcie może okazać się nierówne! 2. Następnie robię sobie przedziałek  na środku, biegnący przez całą głowę. Ważne, aby rozdzielić włosy bardzo symetrycznie, bo od tego zależy później nasz efekt końcowy. 



3. Teraz wydzielam  grzywkę i spinam ją na czubku głowy, separując od reszty włosów. Grzywkę i kilka sąsiednich pasm oddzielam dlatego, że mam tam wykonane cieniowanie. Jeśli Wasze włosy są proste na całości, to nie ma potrzeby wydzielania grzywki.  4. Kolejnym krokiem jest zebranie równo wydzielonych wcześniej partii i spięcie ich gumką zaraz pod szyją. Trzeba pamiętać o tym, żeby kitka była bardzo gładka i nie miała żadnych kołtunów, czy splątań i najlepiej ją jeszcze dobrze przeczesać. 


5. Następniełapię  wszystkie zebrane w kitkę włosy i obcinam na prosto. Ważne jest aby podcinać naprawdę mało -  lepiej tak, niż później ubolewać nad stratą długości. Trzeba też użyć bardzo ostrych nożyczek. Ja swoje kupiłam w Rossmannie za 16zł. 


6. Zdejmuję gumkę i spinkę z grzywki, całość przeczesuję szczotką. 7. Wracam do cieniowania kosmyków przy twarzy i tutaj już nie potrzebuję żadnych specjalnych metod. Po prostu przeciągam nożyczkami pionowo po włosach w dół. Dzięki temu włosy ładnie się układają przy twarzy. Ten krok jest całkowicie opcjonalny i jeśli lubicie równe włosy, to pomijacie wydzielanie grzywki i jej późniejsze cieniowanie. 

Podsumowując, efekt jaki uzyskacie dzięki takiej metodzie obcinania, to włosy uformowane w symetryczny szpic. Podcinam końcówki w ten sposób już od kilku lat i nie mam potrzeby chodzenia do fryzjera. Co więcej, metoda ta nie wymaga już późniejszych poprawek. Jeśli zastosujecie się do moich rad i wykonacie cięcie zgodnie z instrukcją, to na pewno będziecie zadowolone z efektów. Pamiętajcie o jednej, podstawowej zasadzie - nigdy nie podcinamy na raz więcej, niż 1 cm. Lepiej obcinać po trochę i przyjrzeć się efektom w lustrze, a jeśli uznamy, że potrzebujemy obciąć więcej, ponawiamy cały proces. 

Znałyście tą metodę? 

A może macie jakieś inne sposoby na podcinanie końcówek?



_________________________________________________

Obserwujecie mnie już na Facebooku& Instagramie?


Ambasadorka Pierre Rene: przegląd paczki z kosmetykami + KONKURS dla Was!

$
0
0
Dziś pokażę Wam zawartość paczki, jaką otrzymałam w ramach przedłużenia mojej "kadencji" w związku z kolejną edycją konkursu Pierre Rene na Ambasadorkę marki. Znalazłam tam kilka kosmetyków, które już doskonale znam, ale także nowości. Mam też dla Was konkurs, w którym możecie wygrać zestaw do pełnego makijażu ale o tym na końcu. 


| COŚ DO OCZU |

Cienie MIYO, które przełożyłam do jakiejś nieużywanej palety, to wspaniałe maty i lekko błyszczące kolory, które idealnie sprawdzą się w każdym makijażu. Kosztują około 5 zł, a są naprawdę fajnie napigmentowane. Na pewno pojawi się osobna recenzja tych cieni wraz ze swatchami. Maskary takie jak Hi-Tech, Lash Precision, Genial Volume i Big Fat Lashes znam, bo były w poprzedniej paczce ambasadorskiej. Myślę także nad postem z przeglądem tuszy do rzęs Pierre Rene i Miyo, co o tym myślicie? Kolejną rzeczą są cienie Pierre Rene Quatro 06 Greenish - fajne szarości, z lekką nutką zieleni, idealne do smoky eye. Kredkę Miyo Black Maniac też już dobrze znam i jest to świetny produkt, natomiast nowością jest dla mnie kajal w dosyć niekonwencjonalnym opakowaniu. Ostatnie rzeczy do oczu to balsam do rzęs Lash Balm stymulujący wzrost rzęs, który powinno nakładać się pod maskarę oraz również dobrze mi znany żel do brwi Clever Brow w kolorze czarnym.

| COŚ DO TWARZY |

Podkłady Pierre Rene Skin Balance w dwóch  kolorach 20 i 23 też doskonale znam i pewnie wiele z Was używa tego właśnie produktu. Równie znanym mi podkładem jest matujący Pierre Rene Comfort Matt w kolorze 03. Nowością w asortymencie Miyo jest matujący krem CC Comfort Care z wyciągiem z mango 02 Naked Beige - zobaczymy jak się będzie sprawdzał. Bronzer Miyo Sun Kissed to świetny puder, którym możemy ocieplić twarz i używam go praktycznie przy każdym makijażu. Pierre Rene Compact Powder w odcieniu 03 transparent jest dla mnie nowością i również będę go testować. W paczce zaskoczyły mnie maseczki do twarzy: jedna to nawilżająca maska z kwasem hialuronowym i morskimi minerałami, która jest w formie "płachty", a druga to kolagenowe płatki żelowe z kwasem hialuronowym pod oczy. Obym nie odmłodziła się za bardzo :-)



|COŚ DO PAZNOKCI|

Nowość to Pierre Rene Nail Renewal czyli mieszanka olejków pielęgnujących nasze paznokcie. Zawiera olejek morelowy, jojoba, ekstrakt z aloesu i witaminy A, E, i F. Jest to odżywka w formie pisaka, idealnie sprawdza się do aplikacji przy skórkach. Pierre Rene Nail Polish Corrector to zmywacz do paznokci w formie pisaka, z 4 wymiennymi końcówkami. Fajny produkt pozwalający pozbyć się pomyłek podczas malowania paznokci. Lakiery MIYO są u mnie zawsze mile widziane, bo to naprawdę świetne produkty. Schną bardzo szybko i dają ładny połysk. Odcienie które posiadam to od lewej: 30 Raspberry (jaśniejszy niż na zdjęciu ze złotymi drobinkami), 139 Black star (czarny ze złotymi drobinkami), 153 Green Fireworsk (połyskujący na zielono), 134 Starlight Nude (cielisty, z perłowym połyskiem), 102 Decadence (fiolet, bez drobinek).




Czas na KONKURS WALENTYNKOWY. Do wygrania jest zestaw najlepszych produktów PR&Miyo do pełnego makijażu, składający się z podkładu Pierre Rene Skin Balance, pudru sypkiego Pierre Rene, bronzera Miyo Sun Kissed, różu Miyo, cieni Miyo, tuszu do rzęd Lash Precision, pomadki Pierre Rene Color Balm oraz lakieru do paznokci Top Flex 11!


| Aby wziąć udział w konkursie należy: |

  1. Polubić na Facebooku sponsorów nagród czyli Pierre Rene i Miyo
  2. Polubić na Facebooku Kosmetyczna Hedonistka Blog 
  3. Udostępnić na swoim Facebooku publicznie grafikę konkursową (KLIK)  
  4. Odpowiedzieć na pytanie: Jaki kosmetyk ze zdjęcia jest dla Ciebie najbardziej interesujący?  
  5. Odpowiedzi należy umieszczać pod postem konkursowym na Facebooku  (KLIK)  Będzie mi miło jeśli dołączysz do moich obserwatorów na blogu ale nie jest to warunek konieczny. 


Konkurs trwa od 14.02.2014 do 28.02.2014 włącznie. Wyniki podam w ciągu 7 dni w tym poście, a ze zwycięzcą skontaktuję się osobiście poprzez Facebooka. 


Moja ubraniowa wishlista na najbliższy miesiąc.

$
0
0
Tradycją u mnie jest, że raz na miesiąc buszuję po stronach internetowych i notuję wszystkie ciekawe propozycje z sieciówek, a później wybieram się na zbiorcze zakupy. Dziś oglądałam haul u Karoliny i zainspirowała mnie do odwiedzin kilku miejsc w sieci. Oczywiście przepadłam na Sheinside i postanowiłam stworzyć sobie moją osobistą "chciejlistę" na najbliższy miesiąc. Kilka z tych rzeczy jest niestety wyprzedanych, ale podobno mają się jeszcze pojawić, na co liczę. Postanowiłam podzielić się z Wami moimi zachciankami i powkładałam tu kilka interesujących mnie pozycji. Być może coś z tego trafi na Waszą listę zakupową? Wraz z poprawiającą się pogodą planuję zrobić kilka stylizacji i wrzucić na bloga, bo ileż można czytać o kosmetykach.


Bluzki
| 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 |


Kurtki/płaszcze
| 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 |


Sukienki
| 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |

Naszyjniki
| 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |



Wpadło Wam coś w oko? 

Przyznam, że bardzo dużo rzeczy mi się tam podoba i pewnie będę zaglądać częściej. Fajne jest to, że na Sheinside macie przesyłkę całkowicie za darmo, a płatność odbywa się za pośrednictwem PayPal albo karty kredytowej. Jeśli się zarejestrujecie na tej stronie, to dostaniecie rabat -15%. Dla zalogowanych przez Facebooka -20%. Fajna sprawa.



KOZMETIKA AFRODITA czyli słoweńskie produkty pielęgnacyjne, czy warto?

$
0
0
Dziś post pielęgnacyjny, w którym przekażę Wam swoją opinię na temat produktów słoweńskiej marki Kozmetika Afrodita. Jest to firma, w której od ponad 40 lat powstają najlepszej jakości kosmetyki zarówno profesjonalne przeznaczone do pracy w gabinetach kosmetycznych, jak i do codziennej pielęgnacji twarzy i ciała. Filozofia firmy jest spójna z imieniem jej patronki – greckiej bogini piękna i miłości, która rodzi się z morskiej piany. Już na samym jej początku postawiono na rozwój i produkcję wyrobów kosmetycznych, których formuły muszą opierać się na przewadze składników aktywnych pochodzenia roślinnego. Wprowadzenie znikomego dodatku substancji syntetycznych często okazywało się konieczne dla stałego zapewnienia wysokiej jakości produkcji. Obecnie prawie całkowicie zastępiono te składniki substancjami naturalnymi dzięki wykorzystaniu wyników badań naukowych nad oddziaływaniem licznych substancji roślinnych.  W firmie Kozmetika Afrodita spotkacie się z wyrobami: 

• w skład których wchodzą wyłącznie składniki aktywne pochodzenia roślinnego
• nie zawierają olejków parafinowych, wazeliny ani silikonów,
• nie są chronione sztucznymi konserwantami,
• nie zwierają barwników syntetycznych,
• opierają się na emulgatorach roślinnych,
• nie są testowane na zwierzętach.


| PIELĘGNACJA RĄK I STÓP |

Na pierwszy ogień pójdzie żel do usuwania skórekKozmetika Afrodita Aroma Gel. Jest to preparat który w szybki i bezbolesny sposób pozwala na pozbycie się skórek wokół paznokci. Przyznam,  że jest to mój pierwszy kosmetyk tego typu, gdyż nie mam problemów ze skórkami przy paznokciach u rąk. Niezastąpiony okazał się w pedicure i przyznam, że działa naprawdę ekspresowo. Wystarczy nałożyć kropelkę na miejsca, które chcemy "oczyścić" z wszelkich skórek i zgrubień, odczekać chwilę i usunąć preparat patyczkiem, który jest dołączony do żelu. Świetny i wydajny produkt, który warto mieć. Drugim produktem ze zdjęcia jest krem do stóp z 25% zawartością mocznikaKozmetika Afrodita Foot Care SOS Repair&Care, który niesamowicie nawilża i natłuszcza stopy, pozostawiając pięty w idealnym stanie. Nie mam problemów z popękanymi i suchymi piętami, ale na stopach jest kilka wysuszonych miejsc, które potraktowane tym kremem natychmiast zniknęły. Krem jest świetny podczas przygotowania stóp do lata, kiedy chcemy je maksymalnie "odnowić", odżywić, aby wyglądały fajnie w sandałkach. Warto zwrócić uwagę na wysoką zawartość mocznika, który wzorowo sprawdza się w pielęgnacji stóp. 


| PIELĘGNACJA TWARZY |

Niestety całkowicie nie polubiłam się z oczyszczającą pianką do twarzyKozmetika Afrodita AHA. Spowodowała u mnie ogromne wysuszenie twarzy, a co za tym idzie, wysyp niespodzianek. Jestem przyzwyczajona do żelu z La Roche Posay Effaclar, którym mogę zmywać twarz nawet 10 razy dziennie i nie spowoduje on u mnie podrażnień, natomiast tutaj nieprzyjemne ściągnięcie i wysuszenie było zauważalne już po 2 użyciu. Pianka bardzo ładnie pachnie, idealnie rozprowadza się na twarzy i wystarczy tylko jedna pompka, aby dokładnie oczyścić skórę. Moja bardzo wrażliwa, mieszana cera jednak zareagowała na nią negatywnie. Natomiast bardzo ciekawym produktem okazał się krem nawilżający 24h dla skóry z rozszerzonymi poramiKozmetika Afrodita Oil Control , który przyniósł mi ogromne ukojenie i ulgę po tym nieprzyjemnym wypadku z pianką. Krem ma za zadanie nawilżać, zwężać rozszerzone pory i regulować pracę gruczołów łojowych, a więc jest idealnym produktem dla skóry tłustej i mieszanej. Faktycznie jest to chyba najbardziej nawilżający krem (zaraz po La Roche Posay Effaclar H), który świetnie się sprawdzi zimą, a i latem okaże się niezastąpiony. Ma lekko matowić skórę, jednak ja polecam stosować go na noc, bo pod makijaż mógłby być zbyt ciężki. Jeśli macie skórę mieszaną, to bardzo polecam wypróbować ten krem, bo odpowiednie nawilżenie skóry jest podstawą w walce z trądzikiem. 


| PIELĘGNACJA CIAŁA - PRODUKTY ANTYCELLULITOWE |

Jeśli chodzi o żel antycellulitowyKozmetika Afrodita Cecropia, to używa się go całkiem przyjemnie, z uwagi na lekką i śliską konsystencję, która szybko się wchłania. Produkt ma w składzie wiele olejków eterycznych i wyciągów roślinnych, które mają za zadanie przyspieszyć rozkład tłuszczów oraz wydalić toksyny. U mnie smarowanie się takimi produktami to podstawa ale czy dzięki nim pozbędziemy się cellulitu? Myślę, że żel fajnie napina skórę i sprawia, że jest gładka, nawilżona, elastyczna i to tyle. Duży plus za całkiem niezłą wydajność, bo potrzebujemy niewiele aby pokryć obie nogi. Poza tym żel ciekawie pachnie (ziołowo) i lekko chłodzi, jednak nie jest to efekt zmrożenia, jaki daje np. Eveline. Ostatnim już produktem są getry antycellulitowe/masująceBody Slim  w rozmiarze 40. Tutaj niestety dosyć dziwne było dla mnie to, że na opakowaniu miałam pokazaną panią, której te getry sięgały aż do kostek, natomiast po przymiarce okazało się, że u mnie kończą się nieco pod kolanami. Jest to dla mnie duże nieporozumienie, szczególnie, jeśli chodzi o takie antycellulitowe getry, które powinny przykrywać całe nogi, wraz z łydkami, bo przecież tam także często umiejscawia się cellulit. Poza tym powinny nazywać się raczej RAJTUZAMI, a nie getrami, bo są dosyć prześwitujące i nie nadają się do noszenia "solo", z tuniką, na siłownię. Getry są bardzo, ale to bardzo ciasne i przylegające, natomiast myślę, że taka jest ich rola: dokładnie opinać skórę, aby podczas ruchu szybciej usuwać zbędne produkty przemiany materii. Producent zaleca noszenie ich w trakcie dnia, podczas wysiłku fizycznego, na uprzednio nasmarowane nogi żelem antycellulitowym. Obiecują nam, że obwód nóg może się zmniejszyć nawet do 3 cm. Osobiście nie zauważyłam takiego efektu, jednak noszenie aż tak obcisłych getrów pod ubraniem (spodniami czy opinającą spódnicą) wyraźnie wyszczupla (spłaszcza tyłek i wysmukla nogi). Jeśli macie taką potrzebę, to można zafundować sobie takie getry aby wyglądać szczuplej, jednak pamiętajcie, że produkt sam w sobie nie zlikwiduje cellulitu i nadwagi. Getry przyjemnie pachną, gdyż są nasączone olejkami eterycznymi. Można je prać i nie tracą kształtu. 


Testowałyście już coś z pokazanych tu produktów? Jeśli miałabym Wam coś szczególnie polecić - przetestujcie preparat do usuwania skórek, to coś naprawdę godnego uwagi. 



Podstawa pielęgnacji moich włosów czyli skarby natury o cudownych właściwościach odżywczych!

$
0
0
Wiele z Was prosiło mnie o post z aktualizacją pielęgnacji moich włosów i dziś postanowiłam napisać Wam o produktach naturalnych, które mają niesamowite właściwości nawilżające, nabłyszczające i regeneracyjne. Wciąż stosuję u siebie tradycyjne olejowanie różnymi olejkami, jak i miodowanie, o którym możecie poczytać TUTAJ. W dzisiejszym poście chcę zwrócić Waszą uwagę na produkty niedoceniane, do kupienia za bardzo niewielkie pieniądze, a które zdziałają znacznie więcej, niż kosmetyki drogeryjne. Dlaczego? Są to skarby natury, pozbawione silikonów, a bogate w wiele substancji odżywczych. Jeśli będziecie skrupulatne i konsekwentne w swojej pielęgnacji, to Wasze włosy przejdą dużą metamorfozę. Po mojej dekoloryzacji czyli ściągnięciu czarnego koloru, o której więcej TUTAJ, kondycja włosów uległa pogorszeniu ale dzięki stosowaniu naturalnej pielęgnacji widzę OGROMNĄ POPRAWĘ nawilżenia, sprężystości, gładkości. Zapraszam do dalszej lektury, a już niedługo o moich ulubionych odżywkach z drogerii. 


| 1. Olejek kokosowy |
Jest to już moje czwarte opakowanie tego produktu i używam go przed każdym myciem włosów. W zależności od tego ile mam czasu, pozostawiam olejek na głowie przez godzinę lub dłużej, a następnie dokładnie zmywam szamponem. Jest to produkt, który należy uprzednio włożyć do szklanki z gorącą wodą, olej ulega rozpuszczeniu i wtedy dopiero możemy go nałożyć na włosy. Po dokładnym zmyciu olejku nakładam jeszcze jakąś lekką odżywkę. Olej sprawia, że włosy są miękkie, sypkie i lśniące. Odkąd stosuję pielęgnację tym olejkiem moje włosy są o wiele bardziej błyszczące. Ja mam akurat olejek z Orientany - Kokosowa Terapia Do Włosów ale tak naprawdę możecie kupić każdy inny olej kokosowy dostępny np. na allegro. Ceny są różne, w zależności od producenta. 

| 2. Masło shea |
Masło shea, które jest nierafinowane ma naprawdę cudowne właściwości. Smaruję się tym masełkiem w miejscach przesuszonych, szczególnie na twarzy i przy mojej mieszanej cerze ze skłonnością do trądziku NIE zapycha, co jest dużym zaskoczeniem. Wracając do włosów, to odkryłam, że smarując końcówki tym produktem są o wiele bardziej gładkie i całkowicie przestały się rozdwajać. Masło ma postać stałą, a więc przed aplikacją trzeba rozgrzać odpowiednią ilość w dłoniach i dopiero wtedy nałożyć na włosy. Ja stosuję shea na noc, a rano zmywam.  Świetny produkt, w niskiej cenie, który warto mieć i będę to podkreślać na każdym kroku. Masło shea ma szerokie właściwości nawilżające, natłuszczające, regenerujące, kojące oraz przeciwzapalne. W składzie takiego masełka znajdziemy fitosterole, między innymi beta-sitosterol, który zapobiega wypadaniu włosów! Za takie spore opakowanie, które starczy mi spokojnie na rok, zapłaciłam około 16 zł na Allegro. 

| 3. Sok z aloesu |
Aloes ma właściwości zmiękczające i nawilżające włosy, tak więc idealnie sprawdzi się przy włosach bardzo suchych, porowatych. Sok z aloesu stosuję jako płukankę/mgiełkę czyli po umyciu włosów, kiedy są jeszcze mokre, spryskuję je tym właśnie produktem. Najlepiej przelać sobie odrobinę z butelki do pojemniczka z atomizerem i po każdym umyciu aplikować na całe włosy. Ważne, żeby nie przelewać całości od razu, bo sok straci swoje właściwości, jeśli będzie przechowywany z plastikowej butelce. Włosy są po nim od razu bardzo miękkie i idealnie się układają podczas stylizacji. Za taką dużą butelkę zapłacimy w aptece około 20zł, ale na allegro można wyrwać taniej. 

| 4. Płukanka z kawy |
Jeśli chcecie, aby Wasze włosy były bardziej lśniące i rosły szybciej, to nie ma nic lepszego jak płukanki z kawy. Ja robię mocny napar, odcedzam fusy i przelewam wszystko do miski. Kiedy kawa się wystudzi, zanurzam włosy i płuczę je jakieś 10 minut, następnie suszę. Włosy są cudnie wygładzone, a zapach jest nieziemski. Kawa dla jasności musi być parzona, a nie rozpuszczalna. Najlepiej samemu zmielić ziarenka. 

|5. Maseczka z siemienia lnianego |
Moc siemienia lnianego znają wszystkie włosomaniaczki, ponieważ nic tak bardzo nie nabłyszczy i nie wygładzi w naturalny sposób włosów, jak właśnie maska z lnu. Wystarczy, że wrzucicie do garnka z gotującą wodą 2-3 łyżki ziarenek siemienia i podgotujecie jakieś 5 minut. Następnie pozostawiacie taki napar do wystygnięcia, a później nakładacie całą miksturę na umyte i wilgotne włosy (razem z ziarenkami). Ja zwykle trzymam taką maskę około 30 minut, pod czepkiem foliowym i ręcznikiem, a następnie spłukuję. Nie martwcie się, wszystkie ziarenka się dokładnie zmyją, a podczas suszenia dodatkowo "powylatują" z włosów. Ważne jest aby stosować siemię lniane w ziarenkach, a nie mielone. Patrzcie też dokładnie na datę ważności lnu, bo ma dosyć krótką datę i po jej upływie traci moc. Siemię lniane powinno się także pić i ja robię to niemal codziennie. Cena w aptekach to około 3zł. 


Mam nadzieję, że post okazał się dla Was przydatny i że zainspirowałam Was do wprowadzenia naturalnej pielęgnacji włosów. Niewielkim kosztem można uzyskać efekt gładkich i lśniących włosów, nie obciążając ich silikonami. Najważniejszą kwestią jest konsekwencja i determinacja. Jeśli będziecie używały pokazanych produktów sumiennie, to gwarantuję Wam poprawę kondycji włosów. 


Spróbujecie któregoś z pokazanych produktów?

Chętnie poczytam o Waszych naturalnych sposobach!



*Włosy zakręcone metodą na OPASKĘ/RAMIĄCZKO OD STANIKA (KLIK)

____________________________________________

Zapraszam do obserwowania mnie na Facebooku& Instagramie



Woski zapachowe WoodWick: Currant, Sun-Ripened Apple, Linen, Pure Comfort. Lepsze od Yankee Candle?

$
0
0
Dziś szybki rzut oka na woski zapachowe, do palenia w kominkach. WoodWick to dla mnie nowość, gdyż w moich zapachowych zbiorach goszczą przede wszystkim Yankee Candle. Woski WoodWick mają tą przewagę na YC, że pachną w mojej ocenie o wiele intensywniej i dłużej, a poza tym dzięki wygodnej formie możemy je łamać jak tabliczkę czekolady, nie kruszą się i są łatwe w przechowywaniu. Według producenta każda z czterech kostek wydziela zapach do 2,5h, jednak w moim zdaniem jedna kosteczka pachnie znacznie dłużej. Mało tego, po ponownym rozgrzaniu tego samego wosku zapach jest nadal intensywny. Zapraszam Was na przegląd zapachów, jakie posiadam, a są to: Currant, Sun-Ripened Apple, Linen oraz Pure Comfort.


Currantto wosk owocowy, soczysty i nieco cukierkowy. Uwielbiam zapach czarnej porzeczki, a tu jest dodatkowo połączony z aromatem dojrzałych mandarynek! Wosk wydziela bardzo apetyczny zapach i na pewno przypadnie do gustu miłośniczkom słodkich aromatów. Wosk możecie zakupić TUTAJ.

SUN - RIPENED APPLE to po prostu dojrzałe jabłko. Uwielbiam takie zapachy i zawsze szukam ich we wszelkich płynach do kąpieli czy żelach pod prysznic, a DKNY Delicious to moje ulubione, letnie perfumy. Kiedy pierwszy raz odpaliłam Sun Ripened Apple - przepadłam! Wosk ma bardzo intensywny, owocowy i słodki zapach, który do złudzenia przypomina soczyste jabłko. Wosk zakupicie TUTAJ

LINEN pachnie świeżością, czystością i jest po prostu genialny. W opakowaniu jest wyczuwalny jak świeża pościel, natomiast z rozgrzanego wosku wydobywa się woń eleganckich, drogich perfum. Jest to zapach nieco męski ale wciąż w bardzo dobrym guście, idealny do ekskluzywnych wnętrz. Każdy, kto mnie odwiedza pyta o ten właśnie zapach, gdyż nienachalnie daje o sobie znać. Zdecydowanie jest to mój ulubieniec wśród tej czwórki! Musicie go wypróbować, do kupienia TUTAJ.

PURE COMFORT kryje w sobie lekko piżmowy zapach, zmieszany z aromatem świeżo wypranej bawełny. Wyczuwam tam też delikatnie owocowy zapach, który nie wysuwa się na pierwszy plan. Jest to wosk nieco podobny do Linen, ale już mniej elegancki. Pure Comfort jest najbardziej trwały z całej czwórki. Do kupienia TUTAJ. 






Miałyście już jakiś wosk WoodWick? 

Jakie są Wasze ulubione zapachy, także jeśli chodzi o Yankee Cadle? 



Mój Hollywoodzki look czyli makijaż inspirowany Ritą Hayworth - gwiazdą kina i Muzą Maybelline!

$
0
0
Biorę udział w konkursie "Mój Hollywoodzki look" z okazji premiery książki "Maybelline. Historia rodziny, która stworzyła Maybelline". Powieść biograficzna przedstawia kulisy powstawania globalnej marki z udziałem największych gwiazd Hollywood na tle dziejów historycznych, zmian społeczno-kulturalnych, rodzinnych skandali, romansów i dramatów. Zainspirowałam się Ritą Hayworth, która była gwiazdą ekranu i Muzą Maybelline. Na pewno kojarzycie ją z takich produkcji filmowych jak "Gilda" czy "Tylko Aniołowie mają skrzydła". Już od 15 stycznia możecie znaleźć wspomnianą wcześniej powieść w swoich księgarniach. 








Mam nadzieję, że makijaż przypadł Wam do gustu. Tego typu propozycja będzie idealna na większe wyjścia i nigdy nie wyjdzie z mody. To klasyka, na której zawsze powinnyśmy polegać, kiedy nie mamy pomysłu na makijaż. Trzymajcie za mnie kciuki w związku z konkursem, może mi się poszczęści? 

_____________________________

Zapraszam na mój Facebook& Instagram




Buty i torebki na wiosnę!

$
0
0
Powoli rozglądam się już za wiosennymi butami i dziś postanowiłam Wam pokazać swoje typy. Niestety grypa mnie rozłożyła, a jak wiadomo, choroba sprzyja buszowaniu po stronach z ciuchami. Uwielbiam botki i tak naprawdę mogłabym w nich chodzić cały rok. Zakładam je także w bardzo chłodne, letnie dni, które na pomorzu zdarzają się dosyć często. Botki ze sznurówkami to mój mały "bzik" i powiem Wam szczerze, że mam już kilkanaście par z tego modelu, a mimo wszystko wciąż rozglądam się za innymi. Są wygodne i pasują do wielu zestawów ubraniowych. Zdarzają się jednak okazje, kiedy trzeba "zarzucić"szpilki, dlatego również stworzyłam Wam mały kolaż z interesujących modeli. Jak widać - wyjątkowo przepadam za paskami w butach. Zapraszam do oglądania, a jeśli interesuje Was cena - kliknijcie w podany numerek odpowiadający danej rzeczy. 


Ceny
|1|2|3|4|5|6|7|8|9|


Ceny


Ceny

Ciekawa jestem czy coś się Wam spodobało? Dajcie znać.


5 sposobów na piękne włosy: moje rady.

$
0
0
Dziś podzielę się z Wami moimi pięcioma sprawdzonymi sposobami na piękne włosy. Pewnie większość z nich dobrze znacie, a jeśli nie, to zachęcam do wypróbowania na sobie. Czasem wystarczy bardzo niewiele, aby znacząco poprawić stan włosów. Idzie wiosna, tak więc polecam Wam wprowadzić kilka pielęgnacyjnych zmian,  aby Wasze czupryny pięknie lśniły w majowym słońcu!



|OLEJOWANIE| 
Nakładanie oleju na włosy godzinę przed myciem jest dla mnie podstawą pielęgnacji. Nigdy nie zapominam o tym kroku. Czasem nakładam olej na noc, a czasem zostawiam go na włosach nawet cały dzień (kiedy mam wolne). Olejowanie jest ostatnio bardzo modne i nic w tym dziwnego - odpowiednio dobrane olejki naprawdę działają cuda. Jeśli Twoje włosy są suche, bez życia, matowe, porowate i wyraźnie osłabione po zimie, to koniecznie musisz spróbować tej metody pielęgnacji. Na powyższej grafice widać najbardziej popularne i najlepsze olejki, jakie są dostępne na naszym rynku. W ostatnim poście chwaliłam olej kokosowy, a dziś polecam Wam także:

# olej z korzenia łopianu (recenzja TUTAJ), który działa także na skórę głowy. Idealnie wzmacnia słabe cebulki, pobudzając je do wzrostu!

# olej lniany, który jest dobry także do picia czy do sałatek

# olejek Alterra, który znajdziecie w każdym Rossmannie (bardzo dobry skład)

# olej arganowy, który wyjątkowo intensywnie regeneruje włos porowaty



| KONIEC Z LOKÓWKĄ I PROSTOWNICĄ |
Wiem, że jeśli raz zaczniesz stylizować włosy prostownicą czy lokówką, to później ciężko z tym skończyć. Ja na szczęście w porę się opamiętałam i jedyne zło, na jakie sobie pozwalam to suszarka. Co do prostowania, to najgorsze na co możesz się zdecydować. Owszem, włosy wyglądają wtedy na gładkie i zadbane, ale to tylko efekt pozorny. Spróbuj zamienić prostownicę na suszarkę obrotową, a dzięki np. mleczku prostującemu włosy (recenzja TUTAJ) uzyskasz podobny, gładki efekt. Jeśli nie wyobrażasz sobie swojej fryzury bez loków, to polecam Ci moje dwie metody bez użycia ciepła:

# Loki na opaskę/ramiączko od biustonosza (KLIK)

# Loki/fale na 3 wałki z gąbki (KLIK)




| ZMIEŃ SZAMPON NA ŁAGODNY |
Kiedyś używałam szamponów takich jak Head&Shoulders oraz innych, bardzo agresywnie i wysuszająco działających produktów. O ile nie masz problemów z łupieżem, to absolutnie nie widzę potrzeby używania tak silnych szamponów. Paradoksalnie, od kiedy zaczęłam używać Babydream czyli delikatnego produktu myjącego dla dzieci, to moje problemy z łupieżem i wypadaniem całkowicie się skończyły. Wcześniej używałam wielu specyfików takich jak Nizoral czy właśnie w/w Head&Shoulders i dopiero po całkowitym odstawieniu tych produktów moje włosy odżyły. Skóra głowy przestała mnie swędzieć i co najważniejsze - łupież całkowicie ustąpił. Oczywiście nie jest to lek, ani remedium na tą przypadłość, ale w moim przypadku okazało się, że zbyt agresywnie traktowałam swoją skórę głowy. Po użyciu tego szamponu moje włosy są miękkie, sypkie, po prostu idealne. Mam też tą pewność, że nie niszczę ich i nie wysuszam na długości, ponieważ ten produkt jest wyjątkowo łagodny. Jedyne, co mi przeszkadza, to zbyt nachalny zapach. Babydream zakupicie w Rossmannie za około 5zł (jest też idealny do mycia pędzli!)



| SIEMIĘ LNIANE|
W ostatnim poście z naturalną pielęgnacją moich włosów (KLIK) pisałam o fajnej maseczce z siemienia lnianego. Dziś chcę podkreślić zbawienne działanie picia lnu. Jeśli nie lubisz jeść ryb, które są bogate w kwasy OMEGA 3 i 6 - polecam siemię lniane! Wystarczy, że wsypiesz 2-3 łyżki ziarenek do gotującej się wody (około 2 szklanek) i podgotujesz przez chwilę. Poczekaj aż konsystencja stanie się bardziej gęsta i odstaw miksturę od ostygnięcia, a następnie wypij/zjedz jak kisiel. Takie lniane koktajle są naprawdę bardzo zdrowe i bogate w witaminy, które zbawiennie wpływają na stan i wzrost naszych włosów. Po 2 miesiącach regularnego picia siemienia zauważysz wyraźną różnicę w kondycji włosów, ale również cery. Kupuj siemię lniane w ziarenkach, a nie mielone. Dostępne w aptekach.



| PIJ DUŻO WODY |
Picie wody jest bardzo istotne, jeśli chodzi o przyspieszenie wzrostu włosów i poprawienie ich stanu (będą bardziej błyszczące). Ważne, aby woda była co najmniej średniozmineralizowana (o ile stan zdrowia pozwala na spożywanie takiej wody) i aby była niegazowana. Warto wiedzieć, że jest wyraźna różnica między wodą mineralną, a źródlaną. Ogrom korzyści przemawia zdecydowanie za wodą mineralną, która jest bogata w wiele cennych dla zdrowia substancji. Pozwolę sobie przytoczyć słowa Tadeusza Wojtaszka z Polskiego Towarzystwa Magnezologicznego w rozmowie z gazetą.pl: „Jeśli kupi pani butelkę wody źródlanej i ją wypije, w organizmie nie zostanie nic z pożytecznych składników mineralnych. Z butelki wody mineralnej z dużą zawartością minerałów pozostanie ich odpowiednia ilość. Wody źródlane to wody o śladowej ilości składników mineralnych, a im mniej w wodzie minerałów, tym wartość zdrowotna mniejsza. Ba, woda pozbawiona składników mineralnych jest dla zdrowia wręcz szkodliwa. Widziała pani kiedyś rury, którymi płynie woda zdemineralizowana? Są wyżarte od środka. Bo ta woda jest tak chłonna, że zabiera ze sobą wszystko, co się da. Udowodniono, że po wypiciu pięciu litrów wody destylowanej, człowiek umiera, bo ona rozrzedza elektrolity, wypłukuje wszystkie potrzebne składniki mineralne”. Polecam Waszej uwadze TEST WÓD mineralnych i źródlanych (klik), dzięki któremu dowiecie się  więcej w temacie. Do artykułu jest dołączona tabela, w której znajdziecie dane na temat ilości składników mineralnych w wielu popularnych wodach. Ja od dawna popijam Cisowiankę i bardzo ją lubię. 

Mam nadzieję, że post okazał się pomocny i zastosujecie kilka z moich "włosowych" rad. Dajcie znać, czy którąś z nich wprowadzicie do swojej pielęgnacyjnej rutyny. 

__________________________

Zapraszam na mój Insta& Facebook!



Fale w Hollywoodzkim stylu bez użycia ciepła!

$
0
0

Przy okazji poszukiwania inspiracji do konkursu "Mój Hollywoodzki Look" natknęłam się na wiele gwiazd starego kina, których fryzury wyglądały podobnie - pięknie ułożone fale, otulające twarz, z jednej strony założone za ucho. Dziś także możemy zaobserwować tego typu loki/fale na wielkich galach, ponieważ jest to już pewna klasyka, jeśli chodzi o uczesania. Tak, jak z mody nigdy nie wyjdzie klasyczny makijaż z czerwonymi ustami czy sukienka tzw. mała czarna, tak tego typu fale również są ponadczasowe. Jeśli macie w planach jakieś większe wyjście, to serdecznie polecam takie uczesanie. Przygotowałam dla Was opcję loków bez użycia ciepła, więc tym bardziej warto przetestować na sobie ten sposób. 






JAK WYKONAĆ TAKIE FALE?

Będziecie potrzebowały 5 papilotów z gąbki (do kupienia w Rossmanie lub na Allegro). Najlepiej wybrać 2 rozmiary - trzy małe i dwa duże. Na małe wałki nawijamy włosy, które znajdują się przy twarzy, a na duże wałki partie z tyłu głowy. Ja najpierw nawijam pasmo na samym czubku (grzywkę), a następnie po bokach. Ważne, aby zawijać włosy OD twarzy czyli na zewnątrz, a nie na odwrót. Równie istotną kwestią jest to, żeby na papilot nawijać włosy spiranie, a nie jedno pasmo na drugim. Taki mechanizm zaplatania pozwoli Wam na uzyskanie FAL, a nie loków. Wałki zakładam na noc i są o tyle wygodne, że będziecie w stanie się spokojnie wyspać. Rano je ściągam i aby fale były sprężyste i błyszczące, wgniatam w nie troszkę wosku z JBeverlyHills oraz spryskuję lakierem, również tej samej marki. Recenzję tych produktów możecie przeczytać TUTAJ. Robię koniecznie przedziałek na boku i jedną stronę zakładam za ucho.  Oto jak wygląda dokładne rozmieszczenie papilotów na mojej głowie. 




Podsumowując, jest to moja ulubiona fryzurka na większe wyjścia i zawsze robi duże wrażenie. Są to fale bez użycia ciepła i muszę przyznać, że fryzura utrzymuje się w nienaruszonym stanie bardzo długo. Niestety loki robione lokówką na moich włosach przetrwają max 2 godziny, a te trzymają się całą noc! Polecam Wam serdecznie tą metodę, ponieważ takie fale dają szykowny i bardzo elegancki efekt. Jeśli jesteście ciekawe innych metod na loki bez użycia ciepła - zapraszam:

_____________________________________________________

Zapraszam na mój Facebook& Instagram



Najmodniejszy trend sezonu - pomarańczowe usta! Przegląd pomadek, które polecam.

$
0
0
Jeśli śledzicie trendy w makijażu na wiosnę 2014, to pewnie wiecie, że jednym z najmodniejszych akcentów będą pomarańczowe usta. Oczywiście jak do każdego trendu należy podchodzić z pewnym dystansem. Niestety prawdziwy, intensywny oranż potrafi uwydatnić żółte zęby i nie z każdą karnacją wygląda dobrze. Ja dziś zaprezentuję Wam kilka pomadkowych propozycji, które co prawda są w odcieniach pomarańczu, jednak kolory prezentują się bardzo twarzowo i na ustach wyglądają świeżo, odmładzająco oraz wiosennie. Jeśli nie lubicie typowych pomarańczy, to możecie zdecydować się na delikatne brzoskwinie oraz odcienie koralowe. 


RIMMEL CORAL CHIC 640 
Jest to pomadka, która gości w stałej kolekcji Maybelline Hydra Renew, która jest naprawdę bogata kolorystycznie. Mam kilka odcieni, jednak Coral Chic najbardziej wpasowuje się w najnowsze trendy makijażowe. Jest to pomadka bardzo kryjąca, kremowa i nieźle utrzymuje się na ustach, nawet do 2-3 godzin. Wykończenie jest lekko satynowe. Bardzo lubią tą pomadkę za jej intensywność koloru oraz duże krycie, natomiast męczy mnie trochę jej zapach. Cena to około 18zł. 

LILY LOLO DEMURE
Pomadka idealnie kremowa i trochę mniej kryjąca, niż Rimmel. Jest to odcień bardziej "nudziakowy" ale nadal lekko brzoskwiniowy, doskonały na dzień. Uwielbiam tą pomadkę za jej dobre krycie i świetne dopasowanie do mojej karnacji. Wykończenie satynowe. Pomadka dostępna na stronie Lily Lolo (klik). 

MAYBELLINE SWEET NECTARINE 430
Tak jak nazwa wskazuje, jest to odcień soczyście i słodko nektarynkowy, lekko perłowy, półtransparentny. Pomadka prezentuje się na ustach bardzo odświeżająco, odmładzająco i apetycznie. W dodatku fajnie pachnie. Cena ok. 17zł. 

CELIA 507
Pomadki z Celii są bardzo popularne i nic dziwnego, bo mają świetne kolory. Niestety w niesprzyjających warunkach potrafią się lekko roztapiać. Jestem im w stanie to wybaczyć, ponieważ pięknie prezentują się na ustach. Odcień 507 to kolor brzoskwiniowy, troszkę bardziej zgaszony, półtransparentny. Pomadka pachnie winogronowo i ma ładne opakowanie. Cena to około 10-12zł na allegro. 

BELL 49
Niestety nie jestem pewna czy  kolekcja Glam & Sexy jest jeszcze dostępna w Naturze, natomiast są to pomadki bardzo podobne do tych z Celii. Odcień 49 to najbardziej intensywny pomarańcz ze wszystkich tu pokazanych, ale na ustach prezentuje się naturalnie, odświeżająco i dziewczęco. Jest to tzw. błyszczyk w pomadce, podobnie jak Celia. Cena to około 12zł. 


Jestem ciekawa co sądzicie o tym trendzie w makijażu i czy jakaś pomadka szczególnie się Wam spodobała?
 Dajcie znać w komentarzach.




TOP 6: Ulubione i najlepsze pędzle do makijażu twarzy.

$
0
0
Pędzle to moja wielka fascynacja, podobna do manii kupowania torebek czy butów. Lubię je porównywać i  testować w najróżniejszych warunkach. Moja kolekcja robi się co raz większa ale nadal marzy mi się kilka modeli Real Techniques czy  MAC. Oczywiście jest to spowodowane czystą potrzebą kolekcjonowania, a nie tym, że czegoś mi w moich dotychczasowych zdobyczach brakuje. Dziś pokażę Wam absolutnych ulubieńców, jeśli chodzi o pędzle do podkładu, pudru, różu, bronzera, czy rozświetlacza. Są to egzemplarze, w których nie widzę żadnych wad.



ZOEVA 109 FACE PAINT
Jest to pędzel przystosowany typowo do konturowania twarzy. Jego ścięte na prosto, krótkie i nieco sztywne włosie zapewnia idealne rozprowadzenie produktów kremowych, płynnych czy sypkich. Uwielbiam go za perfekcyjnie wyprofilowany kształt oraz za krótki trzonek. Szersza recenzja tego pędzla TUTAJ.

ZOEVA 103 DEFINED BUFFER 
Najlepszy pędzel do podkładu, jaki miałam. Świetnie rozprowadza podkład, a jego ścięty i wyprofilowany kształt zapewnia dotarcie do każdego zagięcia np. przy skrzydełkach nosa. Nie wpija dużo podkładu i  daje naprawdę niesamowite krycie, a jednocześnie idealnie wpracowuje podkład w twarz. Szersza recenzja TUTAJ. 

HAKURO H55
Pędzel do pudru sypkiego lub w kamieniu ale równie dobry do nakładania bronzera na całą twarz, w celu ocieplenia karnacji. Bardzo puchaty, gęsty, zbity i miękki. Nigdy nie zdarzyło mi się zrobić nim jakiejkolwiek plamy i świetnie rozprowadza każdy produkt. Jest to pędzel rewelacyjnej jakości jak na tą półkę cenową. Szersza recenzja TUTAJ. 

BDELLIUM TOOLS 990
Duży, ścięty pędzel do różu, którym bez żadnych pomyłek nakładam produkt bez obawy o plamy. Jest to pędzel bardzo miękki, giętki i samo używanie go jest czystą przyjemnością. Szersza recenzja TUTAJ

ERA MINERALS 139S
To pędzel duo fiber, którym uwielbiam nakładać bronzer ale w delikatny, subtelny sposób, bez żadnych ostrych linii. Dzięki temu, że pędzel ma podwójne włosie, to nawet bardzo napigmentowany produkt jest nałożony równo i w bardzo naturalny sposób. Szersza recenzja TUTAJ

ZOEVA 105 LUXE HIGHLIGHT
Idealna kuleczka do aplikacji rozświetlacza. Rzadko zdarza mi się nakładać produkty błyszczące, ale jeśli już to robię, to tylko i wyłącznie tym właśnie pędzelkiem. Jest bardzo miękki i idealnie wyprofilowany. Szersza recenzja TUTAJ






Podsumowując, jak pewnie zauważyłyście, większość ulubieńców to Zoeva i przyznam, że darzę tą markę ogromną sympatią. Pędzle przez wiele osób ze świata wizażu są porównywane do pędzli MAC i trudno się z tym nie zgodzić. Cenowo Zoeva wychodzi o wiele bardziej atrakcyjnie i myślę, że warto się zainteresować marką. Jeśli chcecie porównać ceny i przyjrzeć się asortymentowi Zoeva to zapraszam na ich stronę internetową KLIK. Obsługa sklepu jest na najwyższym poziomie, a swoją przesyłkę odebrałam od kuriera po dwóch dniach od zamówienia. 



A Wy jakie pędzle polecacie?

___________________________________

Zapraszam na mój Facebook& Instagram




Moje ulubione eyelinery.

$
0
0
Dziś pokażę Wam moje 3 ulubione eyelinery. Uwielbiam je za łatwość aplikacji, trwałość i niską cenę. Myślę, że szczególnie warto zainteresować się jednym z nich, ponieważ jego trwałość powala na kolana. Jeśli chcecie się dowiedzieć o jakim eyelinerze mowa - zapraszam do dalszego czytania. 












PIERRE RENE HI-TECH
O tym eyelinerze już kiedyś pisałam na blogu ale myślę, że jest na tyle fajny, że warto wspomnieć o nim kolejny raz. Jego kształt może wydawać się niedorzeczny ale jest w tym pewne udogodnienie. Eyeliner świetnie leży w dłoni, pozwalając na narysowanie bez "trzęsącej" się ręki ładną, równą kreskę. Końcówka jest dosyć precyzyjna i akurat mój egzemplarz mimo codziennego użytku przez 3 miesiące jest nadal w świetnej kondycji. Produkt jest trwały i nie odbija się na powiekach, nie rozmazuje się i nie kruszy. Kupicie go w drogeriach albo na stronie internetowej (KLIK) za około 17zł.

PIERRE RENE BIGGY LIQUID EYELINER
To typowy pisak, w tradycyjnym już opakowaniu. Jest równie wygodny w użytkowaniu, a jego końcówka pozwala na narysowanie nieco grubszych kresek. Trwałość oceniam na bardzo dobrą, choć potrafi się czasem rozmazać w zewnętrznym kąciku ale nie jest to eyeliner wodoodporny. Pisak będzie idealny dla osób początkujących, ponieważ można jeszcze w kilka sekund po aplikacji zetrzeć ewentualne błędy. Cena równie atrakcyjna bo około 15 zł. Dostępny na stronie internetowej (KLIK). 

PIERRE RENE DIP LINER
Teraz mój ulubieniec i odkrycie czyli Dip Liner - nowość od Pierre Rene. Eyeliner zaskoczył mnie bardzo głębokim odcieniem czerni oraz przede wszystkim wielką trwałością. Ciężko go zmyć z powiek i nie ma szans, aby rozmazał się w trakcie dnia. Miałam duże problemy aby zmyć ten eyeliner z ręki, kiedy robiłam zdjęcia kresek! Nie jestem fanką eyelinerów w takiej formie, bo zdecydowanie wolę pisaki ale ten przebija trwałością wszystkie linery jakie do tej pory testowałam. Niestety nie jest jeszcze dostępny na stronie internetowej ale być może znajdziecie go w drogeriach typu Natura. Zdecydowanie polecam go dziewczynom, które mają problem z rozmazywaniem i odbijaniem się eyelinera, a także posiadaczkom "tłustych" powiek. Będzie niezastąpiony w makijażu Panny Młodej!











Testowałyście już któregoś z moich ulubieńców?


Manicure hybrydowy Semilac krok po kroku.

$
0
0
Dziś pokażę Wam jak wykonuję manicure hybrydowy. Jest to metoda, dzięki której uzyskujemy dużą trwałość lakieru na paznokciach, intensywny połysk i wzmocnienie płytki. Jeśli macie problem z odpryskami lakieru, łamliwością paznokci, a połysk nigdy nie jest tak "mokry" jakbyście sobie tego życzyły - koniecznie musicie wypróbować na sobie tą metodę. Zapraszam do śledzenia krok po kroku jak wykonać manicure hybrydowy.






CZEGO POTRZEBUJECIE?


KROK 1 

Pierwszym krokiem jest zmatowienie płytki czyli delikatne wypolerowanie blokiem polerskim wierzchniej warstwy każdego paznokcia, a następnie przetarcie odtłuszczaczem. Jest to krok, który pozwoli na zwiększenie trwałości całego manicure. 


KROK 2

Teraz każdy paznokieć dokładnie pokrywamy bazą (base) i wkładamy rękę pod lampę UV  na 10 sekund. Ważne jest, aby pomalować każdy zakamarek bardzo dokładnie, pamiętając również o brzegach. 


KROK 3

Następnie malujemy paznokcie wybranym przez nas kolorem (w moim przypadku jest to czerwień Semilac 026 my Love) i  wkładamy pod lampę, tym razem na 120 sekund. Jeśli jedna warstwa nie będzie nam odpowiadać, to możemy nałożyć drugą i znów utwardzić paznokcie pod lampą przez kolejne 120 sekund. Moja lampa ma funkcję automatycznego wygaszania po upływie 120 sekund, więc jest to duże udogodnienie. 


KROK 4

Aby paznokcie były pięknie lśniące, to musimy zabezpieczyć lakier TOP-em, który utwardzamy pod lampą również przez 120 sekund. Są również w sprzedaży topy matowe. Ostatnim krokiem jest przetarcie każdego palca odtłuszczaczem. Mój pachnie cudownie mango! W tym momencie nasze paznokcie są już całkowicie suche, utwardzone i gotowe do pracy. 


Lakier, który widzicie na zdjęciu to Semilac 026 MY LOVE(klik). Jest to przepiękna czerwień z delikatnymi drobinkami. Kolor jest bardzo intensywny, połyskujący i klasyczny. Najważniejsze jest to, że paznokcie wytrzymują bez żadnego odprysku przez 2 tygodnie i są utwardzone, a połysk jest niesamowity!


To już delikatniejsza wersja manicure hybrydowego. Użyłam lakieru Semilac 053 French Pink Milk (klik), który jest półtransparentny. Będzie idealny do pracy lub do szkoły, jednak dla mnie jest zbyt przeźroczysty. Zdecydowanie wolę "mleczne" i bardziej różowe kolory. 


USUWANIE LAKIERU HYBRYDOWEGO

Pozbycie się z paznokci lakieru hybrydowego jest naprawdę proste i nie wymaga specjalistycznych przyrządów. Nie jest też szkodliwe dla naszych paznokci, nie uszkadza ich w żaden sposób. Ja mam specjalne folijki z wacikiem (klik), który należy nasączyć zmywaczem do lakieru hybrydowego (klik), a następnie każdy paznokieć dokładnie owinąć. Po upływie 10-15 minut lakier sam odchodzi i możemy go całkowicie usunąć. Można też wymoczyć paznokcie w acetonie bez użycia folijek. A oto "skrócona" wersja etapów manicure hybrydowego.




Podsumowując, jestem bardzo zadowolona z efektów jaki daje mi ta metoda. Przyznam, że ciężko będzie mi teraz powrócić do tradycyjnego lakieru, który wytrzymuje na moich paznokciach maksymalnie 5-6 dni. Manicure hybrydowy daje niesamowitą trwałość (2-2,5 tygodnia), wytrzymałość paznokci i połysk, poza tym nie musimy czekać na całkowite wyschnięcie lakieru. Tutaj po ostatecznym etapie utwardzenia paznokci możemy wrócić do naszych codziennych zajęć, gdyż lakier jest już całkowicie suchy i twardy. Myślę, że zdecydowanie warto zainwestować w taki zestaw. Ja z pewnością będą zaopatrywać się w kolejne kolory, bo wybór jest naprawdę szeroki. Jedyna uwaga, to niestety odcienie lakierów na stronie nie odpowiadają barwom rzeczywistym i zanim zdecydujecie się na jakiś kolor, to poszukajcie w internecie realnych zdjęć. Jeśli jesteście zainteresowane, to odsyłam Was do strony internetowej DIAMOND COSMETICS (KLIK), gdzie znajdziecie wszystkie pokazane produkty.


Jak się Wam podoba perspektywa trwałego manicure przez 2,5 tygodnia? 
Ja jestem na TAK!


*****

Zapraszam na mój Facebook& Instagram



Kosmetyczna lista życzeń.

$
0
0
Moja lista kosmetycznych życzeń wciąż się powiększa i dziś postanowiłam Wam pokazać na co "poluję". Głównym punktem strategicznym listy są oczywiście pędzle. Natomiast ostatnio moim dużym zainteresowaniem cieszą się produkty The Balm, które chętnie widziałabym na swojej toaletce. Korzystając z pewnych "sprzyjających" okoliczności, a mowa konkretnie o moich urodzinach 7 marca, z pewnością kilka rzeczy z tej listy zrealizuję. Zapraszam do dalszego czytania, może coś  wpadnie Wam w oko.




1. Rzęsy Ardell Demi Wispies
Miałam kilka razy ten właśnie model i byłam z nich bardzo zadowolona. Są naturalne, miękkie, elastyczne i nie wyglądają na oku sztucznie. Muszę zrobić spory zapas, bo zawsze szybko dewastuję rzęsy. 

2. MAC Pro Longwear Concealer
Korektor na który się czaję już bardzo długo ale jednak wolałabym sprawdzić kolory "na żywo". Niestety jak dotąd nie udało mi się odwiedzić stacjonarnie sklepu MAC ale kiedy tylko będę miała taką możliwość, to ten korektor będzie mój. 

3. Estee Lauder Double Wear
Mój ulubiony podkład ale niestety bardzo drogi. Uwielbiam jego matowe wykończenie i świetną trwałość. Rozczarowuje jedynie brak pompki, co przy tak drogim podkładzie jest dla mnie nieporozumieniem. 

4. Benefit The PoreFessional
Baza pod makijaż, która już jakiś czas temu mi się skończyła, a była naprawdę świetna. Zdecydowanie udany produkt Benefit.

5. Benefit Hoola
Bronzer w najładniejszym odcieniu, jaki kiedykolwiek widziałam. Do tego jest matowy, a to rzadkość. 

6. The Balm Nude Tude i bronzer Bahama Mama
Paleta cieni Nude Tude posłuży mi w makijażu dziennym. Wyparła moje pragnienie posiadania Naked i przyznam, że kolorystycznie bardziej mi odpowiada. Bronzer Bahama Mama jest również bardzo przyjemnym produktem, który ładnie ociepla twarz, podobnie jak Benefit Hoola. Bardziej niż sam produkt kusi mnie jego piękne opakowanie.

7. Make Up For Ever Aqua Brow
Ten produkt do brwi "chodzi" za mną już jakiś czas i nawet dziś byłam w Sephorze, aby kupić swój odcień. Oczywiście asortyment mojej Sephory woła o pomstę do nieba i był tylko najciemniejszy odcień. Dziwią mnie takie braki na półce marki, którą Sephora ma na wyłączność. 

8. Sleek Tease
Pomadki Sleek-a w odcieniu Tease wyjątkowo trafiają w mój gust, a  poza tym zbierają dużo pozytywnych opinii. Lubię taką formę produktów do ust, kiedy w jednym pudełeczku są aż 4 odcienie, które można ze sobą mieszać.

9. Pędzle Real Techniques
Zestaw do oczu kusi mnie już od dawna i mam wielką ochotę pokazać Wam go na blogu.

10. Pędzle Zoeva Gold Luxury
Mam już wersję srebrną ale złota jest ciekawsza, jeśli chodzi o rodzaje pędzli. Świetnie się prezentują i te złote okucia wyglądają bardzo nietypowo. 

11. Pędzle Bdellium Tools Yellow
Pokaźny zestaw i chyba najbardziej bogaty ze wszystkich, jakie miałam okazję spotkać. Mam już kilka sztuk pędzli z serii Pink Bambu i jestem z nich ogromnie zadowolona. 



A jakie są Wasze "zachcianki" kosmetyczne? Może coś z mojej listy? 


*****

Zapraszam na mój Facebook& Instagram



Viewing all 851 articles
Browse latest View live