Quantcast
Channel: HEDONISTKA
Viewing all 851 articles
Browse latest View live

COŚ DLA SROCZEK CZYLI 4 POWIĘKSZAJĄCE BŁYSZCZYKI DO UST, KTÓRE DAJĄ EFEKT TAFLI.

$
0
0
Czy są tu fanki efektu mokrych, wręcz szklanych ust? Mat powoli odchodzi do lamusa i póki co w najnowszych, makijażowych trendach mamy tak zwany "wet look". Przyznam, że zdecydowanie bardziej wolę błysk na ustach, niż suchy mat. Dziś pokażę Wam cztery ulubione błyszczyki, które nakładam na różne pomadki i konturówki. To dla mnie tak zwane toppery, dzięki którym usta lśnią jak tafla wody i wydają się o wiele większe, niż są w rzeczywistości.


Błyszczyki, które dziś pokażę znajdziecie w aktualnych kolekcjach, więc myślę, że warto będzie skorzystać z nadchodzącego "black friday" i kupić sobie coś takiego ze zniżką. Sama planuję zakup kilku makijażowych nowości, więc mam nadzieję, że w tym roku perfumerie przygotują nieco większe rabaty, niż to zwykle miało miejsce. 

Jeśli chodzi o błyszczyki, to lubię, gdy mają gęstą konsystencję, bo wówczas pozostają na ustach znacznie dłużej. Zawsze nakładam je na jakąś pomadkę, albo konturówkę, bo same w sobie mają bardzo delikatny kolor, a ja jednak lubię mieć mocniej wyrysowany kształt ust.  W dzisiejszym wpisie pokażę Wam jak te błyszczyki prezentują się na konturówce Catrice Long Lasting Lip Pencil 080 That's What Rose Wood Do. Swoją drogą - uwielbiam tę kredkę! Ma cudowny, naturalny odcień brudnego różo-brązu. Na zdjęciu oznaczonym numerkiem 1 możecie zobaczyć jak wygląda na ustach nie pokryta jeszcze żadnym błyskiem. 


2. BŁYSZCZYK ESTEE LAUDER PURE COLOR LOVE | Odcień Pink Electron
Mój pierwszy ulubieniec, który ma w sobie przecudowne, różowo-fioletowe drobinki, które pięknie opalizują na ustach. To właśnie ich kolor sprawia, że usta wyglądają wręcz magicznie i naprawdę wiele osób pyta mnie co to za cudo, gdy akurat się nim pomaluję. Gwarantuję Wam, że ten błyszczyk nada każdej pomadce taki seksi mokry look. Ma gęstą konsystencję, ale nie skleja ust. Długo się na nich utrzymuje, nie wylewa się poza kontur. Jeden z najlepszych błyszczyków, jaki kiedykolwiek miałam i to właśnie ten planuję zakupić na obniżkach z okazji Black Friday, ponieważ już mi się powoli kończy. Zdecydowanie wart swojej ceny.


3. NABLA SHINE THEORY LIP GLOSS | kolor CHAMPAGNE SUPERNOVA
Kiedy pierwszy raz go użyłam, to od razu wiedziałam, że się polubimy. To jeden z niewielu błyszczyków, który daje efekt mokrych, wręcz szklanych ust. Efekt potęguje ogrom zatopionych w błyszczku złotych drobinek. Da się też zauważyć tam trochę różowych iskierek, nieco podobnych do tych z Estee Lauder Pink Electron. Podobnie jak poprzednik bardzo długo utrzymuje się na ustach i mam wrażenie, że je bardzo mocno nawilża. 


4.  DELIA CREAM GLOW GLOSS | Odcień 504
A to już błyszczyk, który daje nieco bardziej perłowe wykończenie. Bez obaw - nie daje efektu tandetnej perły rodem z dyskoteki lat dziewięćdziesiątych. To bardzo modny ostatnio efekt lekko zmrożonych ust. Blyszczyk nałożony na różne odcienie pomadek daje odmienne efekty, więc warto sobie poeksperymentować. Ja uważam go za tańszy zamiennik błyszczyka Clinique Pop Air Kiss. Dają bardzo podobne, perłowe wykończenie z tym, że Delia jest trochę bardziej brązowa.  Konsystencja jest również gęsta, dzięki czemu trwałość błyszczyka jest naprawdę przyzwoita. Myślę, że za taka cenę warto sobie wypróbować. 


5. DELIA GLOW ELIKSIR LIP OIL | Odcień 02
Wow, tego naprawdę się nie spodziewałam po tak tanim produkcie. Ma formułę gęstego olejku, który nałożony na usta naprawdę bardzo je powiększa! Nie mam pojęcia w czym tkwi sekret tego produktu, ale usta wyglądają na bardziej wydobyte, ponad to są niesamowicie gładkie i lśniące jak tafla wody. Niby zwykły olejek bez żadnych drobin, a robi robotę. Swoją formułą przypomina mi te słynne olejki do ust z Clarins, które jak wiecie kosztują znacznie więcej. Z tym malinowym odcieniem już się tak nie polubiłam i uważam, że ten pomarańczowy jest o wiele lepszy. Aktualnie ten olejek prócz błyszczyka pełni u mnie rolę takiej codziennej, "domowej" pomadki ochronnej. Czuję ulgę jak nakładam go na usta. 


Kochane, a czy Wy tak jak ja jesteście fankami błyszczyków? Dajcie znać który z moich ulubieńców najbardziej się Wam spodobał. 


_____________________________

WISHLISTA NA BLACK FRIDAY I CYBER MONDAY - CO KUPIĆ? GYMSHARK, HOMLA, HUDA BEAUTY, FENTY, LANEIGE I INNI.

$
0
0
Czarny piątek coraz bliżej  i choć w Polsce te przeceny na różne produkty nie są tak spektakularne jak np. w USA czy UK, to i tak warto skorzystać. Ja od dawna mam na oku kilka kosmetyków, ubrań oraz dodatków do domu, a Black Friday jest wręcz idealną okazją, żeby w końcu sfinalizować swoje zachcianki. Dziś, korzystając z leniwej niedzieli sporządziłam swoją listę i chętnie pokażę Wam jej zawartość, więc jeśli jesteście ciekawe, to czytajcie dalej. 


Black Friday wypada 29-go listopada, ale wiele sklepów już teraz ogłosiło swoje obniżki. W niektórych akcje rabatowe trwają nawet cały tydzień. Jeśli nie skorzystacie z piątkowych obniżek, to jest jeszcze poniedziałek zwany Cyber Monday. Wtedy to sklepy internetowe ruszają do ataku i obniżają ceny,  a czasem przesyłka jest darmowa. Zwyczaj czarnego piątku przywędrował do nas ze Stanów Zjednoczonych, gdzie rozpoczyna się wówczas największa gorączka zakupów. Rabaty są ogromne i faktycznie można się porządnie obkupić oszczędzając sporo pieniędzy. 


1. LUSTRO HOMLA
O zakupie takiego złotego lustra w kształcie słońca myślałam już od bardzo dawna, ale cena takiego cacka bywa bardzo wysoka. W Homla znalazłam coś, co mnie interesuje i najpewniej to tak zakupię to cudo. Czekam zatem na Black Friday, bo podobno obniżki mają być interesujące. 


2. BŁYSZCZYKI  Estee Lauder Pink Electron oraz Fenty Gloss Bomb Diamond Milk i Fu$$y
O tym błyszczyku z Estee Lauder pisałam już w poprzednim poście, więc jeśli jeszcze go nie widziałyście, to zerknijcie tutaj klik. Wygląda na ustach bosko! Powoli mi się kończy, a lubię go tak bardzo, że chętnie ponowię ten zakup. Co do błyszcczyków z Fenty Beauty, to znalazły się na tej liście głównie z Waszego polecenia. Są podobno bardzo trwałe i przepięknie błyszczą. Zastanawiam się nad kolorem Diamond Milk, a Fu$$y i póki co nie potrafię wybrać. Muszę zobaczyć je na żywo i wówczas zadecyduję. Błyszczyki dostępne są w Sephora. 


3. ŚWIĄTECZNE PODUSZKI
Black Friday to świetna okazja do zakupu świątecznych poduszek czy poszewek. Wiecie, że mam prawdziwego bzika na punkcie świąt i najchętniej już w listopadzie odpaliłabym "Last Christmas", ale z bólem serca się powstrzymuję. Gromadzę jednak już powolutku różne dekoracje i obmyślam tegoroczne plany dotyczące koloru przewodniego na choince. Na oku mam kilka poszewek i najciekawsze znalazłam w Homla i Agata Meble. W Agacie ich cena jeszcze przed obniżkami jest dosyć atrakcyjna, więc warto tam szukać. Wiem, że pewnie o wiele taniej znajdziemy takie rzeczy na Aliexpress, ale już chyba za późno na zakupy z Chin. Podejrzewam, że mogłyby nie dotrzeć na święta. 


4. HUDA BEAUTY NUDE LIGHT
To w zasadzie jedyna paletka od Hudy, która aż tak mi się podoba. Kolorystyka jest cudowna, nie wspomnę już o świetnej pigmentacji. Te błyszczące kolory są po prostu rewelacyjne. Cena kosmetyków Huda Beauty jest dosyć wysoka, więc czarny piątek jest świetną okazją do poczynienia zakupów  w Sephorze. 


5. POŚCIEL HOMLA
Mam już ten model pościeli z falbanką w kolorze białym i naprawdę świetnie mi się sprawdza. Tym razem chcę kupić ją w odcieniu różowym, bo te poszewki na poduszki są naprawdę urzekające.


6. HUDA BEAUTY KAYALI PERFUMY VANILLA
Huda Beauty to nie tylko kosmetyki do makijażu, ale też perfumy. Ostatnio wpadły mi w oko te waniliowe, które mają naprawdę ciekawy zapach. To coś idealnego na ten sezon i zdecydowałam, że sprawię je sobie z okazji Black Friday. 


7.  CZAJNICZEK Z FILIŻANKĄ
Takie czajniczki, które nasadza się na filiżankę kojarzą mi się z hotelami i restauracjami, bo to tam zazwyczaj podaje się w ten sposób herbatę. Ja w tym sezonie piję hektolitry ziół (o tym jakie zaparzam pisałam tutaj) oraz herbat, więc takie urocze coś na pewno mi się przyda. Świetne czajniczki z filiżankami widziałam w Home&You i ten ze zdjęcia właśnie stamtąd pochodzi. Myślę, że to też bardzo fajny pomysł na prezent! Można dorzucić jeszcze kilka pysznych herbat i świąteczny podarunek gotowy. 


8. LANEIGE LIP SLEEPING MASK
Na tę maskę do ust na noc czaję się już od dawna, bo zbiera same pozytywne recenzje w sieci. Ja co prawda nie mam jakichś ogromnych problemów z przesuszonymi ustami, ale dodatkowa porcja nawilżenia im z pewnością nie zaszkodzi. Produkt dostępny jest w Sephora. 


9. PUFF HOMLA
Uwielbiam tego typu rzeczy, bo zawsze można położyć na nich nogi, komputer czy książkę. Pięknie zdobią każde wnętrze i są do tego funkcjonalne. Ja już mam coś takiego z Homla w kolorze białym. Służy mi również jako tło do zdjęć. Tym razem planuję zakup różowego, welurowego pufa, który jest równie uroczy. 


10. PUDER LAURA MERCIER TRANSLUCENT POWDER
Czy ktoś jeszcze nie próbował tego pudru? To już klasyk, jeśli chodzi o utrwalanie makijażu. Używają go makijażyści największych gwiazd. Z pewnością wpadnie do mojego koszyka o ile będzie w niższej cenie. 


Planuję też zakupy na Gymshark.com i tutaj wybrałam sobie trzy rzeczy. Pierwsza z nich to biały, wiązany top z logo marki. Druga to legginsy Camo Seamless, które w tym jasno-szarym kolorze są nowością. Mam już czarny model i jestem zachwycona tą jakością oraz wygodą. Jeśli miałabym Wam polecić jedne legginsy tej marki, to byłyby właśnie Camo Seamless w kolorze Black. Jestem ciekawa jak sprawdzą się u mnie te jasne i jeśli będą tak samo komfortowe, jak czarne, to będę zachwycona. Trzecią rzeczą z Gymshark jest cropp top z kapturem. Gymshark zapowiedział, że te rzeczy będzie można zamówić dopiero jutro, kiedy wystartują wielkie obniżki na ich stronie. Niestety podejrzewam, że nowości nie będą przecenione. Może w takim razie wysyłka będzie nieco tańsza. Zobaczymy. 


I to już wszystkie rzeczy, jakie planuję kupić. Dajcie znać co znajduje się na Waszej liście zakupowej. Pochwalcie się w komentarzu :-) 


_____________________________

SPRAWDZIŁAM NAJLEPSZY ZABIEG GABINETOWY RETIX C - CZY BYŁO WARTO? JAK WYGLĄDAŁA MOJA SKÓRA PRZEZ 5 DNI?

$
0
0
Jesień to doskonała pora na zadbanie o skórę poprzez jej intensywne złuszczanie i pobudzanie do produkcji kolagenu. Ja ostatnio miałam okazję skorzystać z zabiegu Retix C, który aktualnie jest określany mianem najlepszego zabiegu gabinetowego. Mówi się o nim, że świetnie odmładza skórę i przywraca jej blask. To intensywna kuracja złuszczająca dla skór borykających się z oznakami starzenia, poszarzałych i wymagających ujędrnienia, gdyż wykorzystuje działanie wysoko stężonych antyoksydantów, retinolu i witaminy C. Jak wyglądała moja skóra po zabiegu i czy warto z niego skorzystać? O moich przemyśleniach przeczytacie w dalszej części dzisiejszego wpisu. 


Na początek może kilka słów o tym czym jest Retix C. Zestaw, którym miałam wykonywany zabieg zawiera serum z witaminą C 8% i antyoksydantami 30% oraz maskę retinolową 4%. Według informacji producenta, które odnalazłam w sieci  Retix C ma za zadanie:
  • Stymulację procesu odnowy komórkowej
  • Odbudowę włókien kolagenu i elastyny
  • Wygładzenie skóry, rozjaśnianie plam pigmentacyjnych i redukcję niedoskonałości
  • Poprawę gęstości i napięcia skóry
  • Wzrost poziomu nawilżenia skóry
  • Ochronę przed fotouszkodzeniami i zwiększenie naturalnej bariery ochronnej skóry

PRZEBIEG ZABIEGU
Cały zabieg trwa naprawdę krótko i jest dosyć prosty. Osoba wykonująca oczyszcza skórę z makijażu, odtłuszcza ją i dezynfekuje. Następnie wciera zawartość ampułki z witaminą C oraz antyoksydantami. Na koniec naniesiona jest maska retinolowa i w takim stanie wychodzimy już z gabinetu do domu. Twarz jest dosyć "świecąca" i ma nieco żółtawe zabarwienie. Po zabiegu nie powinnyśmy myć twarzy (oraz szyi i dekoltu o ile tam również zestaw został zaaplikowany) od 4 do 8 godzin. Nie nakładamy też na to makijażu. Ja umyłam twarz według zaleceń kosmetologa po 8 godzinach. 



1 DZIEŃ PO ZABIEGU
Kolejnego dnia po zabiegu w zasadzie nic się nie działo. Skóra była nieco podrażniona, ale nie było to jakoś specjalnie uciążliwe. Mogłam normalnie nałożyć makijaż i wyjść z domu. 


2 DZIEŃ PO ZABIEGU
Drugiego dnia skóra zaczęła się lekko łuszczyć. Nakładałam na nią warstwę kremu łagodzącego i raczej unikałam makijażu, bo podkład wyglądał naprawdę fatalnie na takich odstających skórkach. Zauważyłam też mały wysyp niedoskonałości, ale to podobno normalne. Skórki bardzo szybko odeszły mi z okolic policzków podczas mycia twarzy i już więcej nic się tam nie złuszczało. To było dosyć dziwne. 


3 DZIEŃ PO ZABIEGU
Trzeciego dnia złuszczanie było najbardziej intensywne, ale nadal w mojej ocenie delikatne. Spodziewałam się odchodzenia grubszych warstw naskórka, a tymczasem wyglądało to mniej więcej tak, jak po zbyt intensywnym opalaniu. 


4 DZIEŃ PO ZABIEGU
Czwartego dnia mogłam już bez problemu delikatnie usunąć skórki podczas mycia nawet bez żadnego większego pocierania. Mogłam już spokojnie nałożyć podkład. Oczywiście cały czas musiałam pamiętać o intensywnym nawilżaniu skóry. 


5 DZIEŃ PO ZABIEGU
Piątego dnia skórki były już zauważalne jedynie przy linii włosów oraz na uchu. Skóra zaczęła też schodzić też w okolicy szyi  i pod brodą. Szyja była trochę bardziej "problematyczna" i nawet po tygodniu od zabiegu miałam na niej podrażnienia. Było to zauważalne szczególnie po wysiłku fizycznym.


EFEKT KOŃCOWY
Miałam dodać zdjęcia ukazujące efekt przed i po ale po ich przeanalizowaniu stwierdziłam, że nie ma czego pokazywać. Skóra na zdjęciach wyglądała dokładnie tak, jak przed zabiegiem. Różnicę odczułam jedynie w jej miękkości i większym rozświetleniu. Jest aktualnie bardziej nawilżona, może troszkę mocniej napięta, ale nie jest to coś "wow". Nie zauważyłam rozjaśnienia przebarwień czy jakiegokolwiek ujednolicenia kolorytu, ale być może na taki efekt mogłabym liczyć po serii wykonanych zabiegów. Tego typu kuracje najlepiej wykonać od 3 do nawet 5 razy. 



WNIOSKI
Pierwsze, co mi się nasuwa na myśl to fakt, że spodziewałam się jakiegoś totalnego armagedonu  po tym zabiegu czyli mocnego złuszczania, pieczenia i podrażnienia, a to było raczej takie "meeeh". Ja wykonałam dopiero jeden zabieg, ale nie wiem, czy zdecyduję się na kolejne. Odstające skórki przez kilka dni były dla mnie dosyć upierdliwe, podczas gdy po takim dermapenie moja skóra dochodzi do normalności już po 3 dniach. Oczywiście są to dwa różne zabiegi, ale dla mnie bardziej skuteczny w przypadku przebarwień, ujędrniania i likwidowania blizn potrądzikowych jest właśnie dermapen. O nim pojawi się osobny wpis, gdy przejdę pełną serię zabiegów. Myślę, że dla dziewczyn, które oczekują delikatnej odnowy skóry po lecie to będzie strzał w dziesiątkę już po jednym zabiegu, ale dla zauważalnego efektu odbudowy kolagenu warto skusić się na serię. 


Dziewczyny, dajcie koniecznie znać czy próbowałyście już Retix C. Jakie zabiegi wykonujecie u siebie tej jesieni? Stawiacie na zabiegu gabinetowe czy domowe? Napiszcie jak to jest u Was :-)



_____________________________

❄ 6 ZIMOWYCH HITÓW Z APTEKI ❄

$
0
0
Sezon jesienno-zimowy to zwykle gorszy czas dla mojej skóry, włosów i paznokci. Częściej niż o innych porach roku męczą mnie pewne dolegliwości, które są ściśle związane z niską temperaturą i ogrzewaniem. Mam jednak kilka "ratunkowych" produktów, po które sięgam w sytuacjach kryzysowych i właśnie o nich przeczytacie w dalszej części dzisiejszego wpisu. 


WITAMINA C
Przyjmowanie witaminy C jest dla mnie bardzo istotne, bo jestem dosyć aktywna fizycznie i według najnowszych badań regularne zażywanie tej witaminy ma jednak wpływ na zmniejszenie ryzyka przeziębień. Poza tym wzmacnia naczynia krwionośne, przyspiesza gojenie ran, a przede wszystkim hamuje proces starzenia się skóry i wspomaga układ krążenia. Jesienią i zimą przyjmowanie witaminy C jest dla mnie obowiązkowe. Staram się wyszukiwać jej w kapsułkach o przedłużonym uwalnianiu i w dużej dawce. Swoją drogą - czy Wy też spotykacie osoby chore (kaszlące, kichające, zakatarzone) na siłowni? Muszę przyznać, że w życiu do głowy by mi nie przyszło pójście na siłkę, by rozsiewać zarazki i nie wiem co kieruje ludźmi, którzy to robią :-( 


OLEJ RYCYNOWY
Jesienią i zimą mam zdecydowanie większą ochotę na pielęgnację i to właśnie wówczas zabieram się za wspomaganie moich brwi i rzęs. Smaruję je regularnie na noc olejem rycynowym, który fantastycznie wpływa na ich porost i grubość. Są jakby mocniejsze, bardziej sprężyste i lepiej się układają. Grunt to stosować olej rycynowy przez co najmniej 2-3 miesiące regularnie i wtedy naprawdę widać efekty. To stara jak świat metoda na poprawienie kondycji rzęs i brwi, ale te babcine sposoby są zwykle najlepsze. Myślę, że warto ja od czasu do czasu przypominać i ja będę to chętnie robić. 


LANO MAŚĆ ZIAJA
Mogę śmiało napisać, że póki co lanolina służy moim ustom najlepiej. Dzięki niej są cały czas nawilżone, nie pękają, nie łuszczą się, nie mam żadnych podrażnień w ich obrębie. Zdecydowanie polecam, jeśli ciągle szukacie czegoś, co przyniesie ulgę Waszym usteczkom. Lano maść z Ziaji powinna dać radę. Smaruję nią także suche miejsca na skórze np. łokcie, okolicę pod okiem lub końcówki włosów. To produkt, który muszę mieć w swojej zimowej kosmetyczce.


DERNILAN
A jeśli borykacie się z problemem mocno przesuszających się stóp, pękających pięt czy łokci, to przychodzę z ratunkiem i szczerze polecam Dernilan. Ja robię tak, że smaruję nim stopy grubą warstwą, nakładam skarpetki i idę spać. Rano moje stopy są mięciutkie i nawilżone jak po niczym innym! 


LACRIMAL NATURA PLUS
To krople do oczu, które o tej porze roku są dla mnie istnym wybawieniem. Okres grzewczy i zmiana temperatur sprawia, że moje oczy są niesamowicie przesuszone i podrażnione, a te kropelki sprawiają, że wszystko wraca do normy. Łagodzą podrażnienie, pieczenie i swędzenie. Uwielbiam je! 


OLEJEK Z DRZEWA HERBACIANEGO
Ten olejek jest dla mnie prawdziwym, zimowym "must have". O tej porze roku mam większy problem z przetłuszczaniem się włosów (noszenie czapki robi swoje) oraz z łupieżem, a także swędzeniem skóry głowy. Olejek z drzewa herbacianego działa jak istne panaceum na te problemy, bo działa normalizująco na gruczoły łojowe, a także antybakteryjnie, przeciwgrzybicznie, przeciwświądowo i przeciwłupieżowo.  Dodaję go do szamponu, a także do pewnej wcierki na zagęszczenie włosów, ale o niej dowiecie się już niebawem na moim Instagramie. Jestem w trakcie przygotowania materiału video, który niedługo opublikuję na profilu, więc zapraszam do obserwowania mojego konta @kosmetycznahedonistka 👈


I tak prezentuje się lista moich zimowych hitów, po które sięgam w zasadzie zawsze o tej porze roku. Dajcie znać czy Wy również po nie sięgacie. Może podzielicie się swoimi osobistymi hitami z apteki? 


_____________________________

 ↓ OBSERWUJ MNIE NA INSTAGRAMIE ↓

UKOCHAŃCY OSTATNICH TYGODNI | MOJE PRZYJACIÓŁKI IDIOTKI, NAJLEPSZA MASECZKA, MIYA COSMETICS, OLEJ DO OLEJOWANIA I PŁYTA BEZ KTÓREJ NIE MA ŚWIĄT.

$
0
0
Dziś zapraszam Was na wpis w iście świątecznym klimacie, który dedykuję moim absolutnie ulubionym, a wręcz ukochanym produktom ostatnich tygodni. Znajdzie się tu też coś dla ucha i oka, więc jeśli jesteście ciekawe, to zapraszam do czytania dalej. 


Jakiś czas temu otrzymałam sporą przesyłkę PR-ową od marki Miya Cosmetics. Znałam już ich słynne kremy myWONDERBALM, które swoją drogą są moimi ulubionymi w tym przedziale cenowym, ale nie sądziłam, że aż tak polubię się z resztą produktów. 


Pierwszym produktem, który podbił moje serducho jest 5-cio minutowa maseczka oczyszczająca myPUREexpress z kwasem azelainowym, glicyną, różową i białą glinką, olejkiem z nasion malin, jojoba oraz witaminą E i prowitaminą B5. Mam małego bzika na punkcie maseczek i muszę przyznać, że to najlepsza, oczyszczająca maseczka z jakiej do tej pory używałam. Skóra po jej zastosowaniu jest totalnie odświeżona, mięciutka, rozjaśniona i matowa. To idealna maska po całym dniu chodzenia w makijażu, kiedy chcemy ją tak dogłębnie odświeżyć, oczyścić i poczuć ulgę. Przy czym nie daje uczucia przesuszenia, jak po niektórych glinkach. Mam też wrażenie, że po użyciu tej maski pory są mniej widoczne. Polecam, jeśli macie cerę tłustą/mieszaną. Ja używam jej głównie na strefę T, ale zdarza mi się też nakładać ją na całą twarz. Fajnie, że to taka ekspresowa maska i wystarczy tylko 5 minut, żeby zadziałała. Do kupienia tutaj klik. 


Kolejnym ulubieńcem tej marki jest żel do mycia twarzy myBEAUTYgel. Wiecie, że od lat jestem wierna żelowi La Roche Posay Effaclar, ale ostatnio zauważyłam, że potrzeby mojej skóry są już nieco inne, niż kiedyś. Nawet moja kosmetyczka była ostatnio zdziwiona, że używam żelu Effaclar, bo wg niej jest bardzo przesuszający i chyba coś w tym jest. Odkąd zamieniłam go na ten żel od Miya myBEAUTYgel moja skóra znacznie mniej się przetłuszcza, jest mniej reaktywna i nie odczuwam już efektu ściągnięcia skóry po myciu, który swoją drogą długo interpretowałam jako efekt dogłębnej czystości cery :-) To już moje drugie opakowanie tego produktu i póki co nie zamierzam go zmieniać na nic innego. Jeśli macie cerę wrażliwą, to naprawdę warto przerzucić się na żel, który nie narusza naszego naturalnego pH i taki jest właśnie myBEAUTYgel. Dostępny tutaj klik. 


Ostatnim faworytem marki jest pomadka myLIPstick, a w zasadzie taki mocno nawilżający, koloryzujący balsam do ust. Wiecie, ze uwielbiam takie formuły! Mają idealna pigmentację - nie są mocno kryjące, ale też nie pozostawiają tylko połysku. Kolor na ustach można za to budować i ja akurat na powyższym zdjęciu mam 2 warstwy, ale nakładając jedną uzyskamy piękny, naturalny i dzienny efekt. Fajne w tych pomadkach jest to, że nie podkreślają załamań ust, a wręcz je lekko wypełniają, dzięki czemu usta wyglądają na pełniejsze i bardziej jędrne. Moim ukochanym odcieniem jest Dusty Rose czyli taki brudny róż (na moich ustach powyżej). Idealny na dzień, nienachalny, elegancki, pasujący do każdego typu urody. 


Pomadki są dostępne w 6 odcieniach, więc z pewnością znajdziecie coś dla siebie. Piękny jest też kolor Fuchsia i Coral, ale szczerze, to wszystkie wyglądają na ustach świetnie. Wybaczcie moje zachwyty, ale po prostu lubię takie formuły, bo dobrze wyglądają na moich ustach i ich nie przesuszają. Pomadki dostępne są tutaj klik. 


***
Dokonując zakupu na stronie www.miyacosmetics.com i podając kod "DariaxMiya20" otrzymacie rabat -20% na całe zamówienie. Zniżka będzie obowiązywać w dniach od 17.12-20.12.2019. 

***


W kwestii olejowania moich włosów wyłonił się kolejny ulubieniec i jest nim olej z nasion chia marki MAUDI naturals. Nie spotkałam się wcześniej z tą marką i tak naprawdę zupełnie przypadkiem wpadła mi w oko podczas zakupów w Superpharm. Olej jest nierafinowany, bez żadnych domieszek. Moje włosy zareagowały na niego tak dobrze, jak lata temu na olej awokado. Już po pierwszym olejowaniu stwierdziłam, że to jest to! Moje włosy były bardziej miękkie, płynące, śliskie i dociążone. Dawno nie miałam takiego "wow" po olejowaniu, także jakby co to wpiszcie ten olej na swoją listę do wypróbowania. 


Ulubiona paletką cieni ostatnich tygodniu jest dla mnie Estee Lauder Day Eyeshadow Palette, która powstała we współpracy z Duro Olowu. Kolory są idealne dla jasnej tęczówki oka, ale ciemnookie również będą z nich zadowolone. Cienie mają świetną pigmentację, dobrze się rozcierają i można je budować. Nie znikają z powieki w ciągu dnia, nie rolują się. Jestem z nich bardzo zadowolona i myślę, że to całkiem fajny pomysł na prezent dla bliskiej osoby. Tego typu kolory sprawdzą się w zasadzie u każdego. Paletka dostępna jest w perfumeriach Douglas. 


Czy ktoś z tu obecnych nie zna Pani Okuniewskiej? Jeśli jeszcze nie miałyście okazji przesłuchać podcastu pod wdzięcznym tytułem "Ja i moje przyjaciółki idiotki", to wiele tracicie. Ależ ta dziewczyna dobrze i mądrze gada. Przysłuchując się temu podcastowi, który jest serwowany w odcinkach, niejednokrotnie pękałam ze śmiechu i potakiwałam głową. Sama byłam w fatalnym związku i myślałam, że tylko ja przechodzę takie katusze, a jednak okazuje się, że nie jestem jedyna. Ba! Są i gorsze akcje, o których myślałam, że istnieją tylko w ułańskiej fantazji scenarzystów "Na Wspólnej". Okazuje się jednak, że te scenariusze pisze samo życie. Jeśli macie ochotę posłuchać o tym jakie perypetie związkowe przechodzą przyjaciółki idiotki Okuniewskiej, to zachęcam do wbijania na Spotify, albo Youtube. To historie czasem bardzo zabawne, czasem wręcz tragiczne, ale na pewno ku przestrodze i ku pokrzepieniu serca :-) 


Andy Williams czyli ten pan od świąt. Kto nie zna "It's the most wonderful time of the year", "The Christmas Song", albo "White Christmas"? Nie ma dla mnie grudnia bez nastrojowych, klimatycznych piosenek w amerykańskim stylu, które swoim cudownym głosem wyśpiewuje Andy Williams. Mimo, że za oknem deszcz i dodatnie temperatury, to za każdym razem, gdy włączam The Classic Christmas Album wprawiam się w świąteczny nastrój. Jedni lubią Michaela Buble, ale ja jestem #teamAndyWilliams. Uwielbiam jego ciepły głos :-) 



I to już wszystko na dzisiaj. Dajcie znać, że tu jesteście :-)


_____________________________

 ↓ OBSERWUJ MNIE NA INSTAGRAMIE ↓

POMYSŁ NA PREZENT LAST MINUTE CZYLI NAJCIEKAWSZE ZESTAWY ŚWIĄTECZNE Z DOUGLAS.

$
0
0
Dziś przychodzę z małą pomocą dla tych z Was, które wciąż nie mają pomysłu na prezent świąteczny. Czasem jest i tak, że myśląc o prezentach gwiazdkowych mamy totalną pustkę w głowie i wówczas fajnym pomysłem może być gotowy zestaw świąteczny. Poza tym takie zestawy to dosyć korzystna cenowo opcja i czasem warto zakupić coś dla siebie. W dzisiejszym wpisie wybrałam najciekawsze zestawy, które można kupić w perfumerii Douglas, więc zapraszam do czytania dalej.



1. PERFUMY DO WŁOSÓW BALMAIN + ŚWIECA 
Jeśli chcecie obdarować czymś orygnalnym włosomaniaczkę, to bardzo ciekawym pomysłem mogą być perfumy do włosów Balmain. Piękny flakon na pewno będzie ozdobą na każdej toaletce. W zestawie jest jeszcze świeca zapachowa, która również prezentuje się bardzo stylowo. Zestaw dostępny tutaj klik.


2. CHLOE WODA PERFUMOWANA I BALSAM DO CIAŁA
Miłośniczki tego zapachu z pewnością będą usatysfakcjonowane takim prezentem. W gratisie prócz wody perfumowanej mamy tu jeszcze balsam i za to uwielbiam zestawy świąteczne. Takie balsamy są w zasadzie nie do kupienia osobno, a w czasie świąt można je dorwać ze swoimi ulubionymi perfumami w duecie. Zestaw dostępny tutaj klik. 


3. ZESTAW DO MAKIJAŻU ESTEE LAUDER 
Ten zestaw jest po prostu rewelacyjny. Mamy tu dwie paletki z cieniami, serum Advanced Night Repair, tusz do rzęs, 3 pomadki Pure Color Envy, błyszczyk z tej samej serii, serum pod oczy, krem przeciwzmarszczkowy oraz płyn do demakijażu. Wszystko to zapakowane w śliczny, czerwony kuferek. Sama chciałabym coś takiego dostać! Zestaw dostępny tutaj klik.


4. ZESTAW REVOLUTION CHOCOLATE HEART 
Dla fanek czekoladkowych paletek cieni marka przygotowała taki oto zestaw składający się z 2 palet z cieniami, palety do konturowania oraz brązera.  Zestaw dostępny tutaj klik. 


5. SUSZAKA I PROSTOWNICA GHD 
Marka GHD od lat jest uznawana za jedną z najlepszych, jeśli chodzi o stylizację włosów. Ich sprzęty są naprawdę świetnej jakości i możemy z nich korzystać przez wiele lat. Taki zestaw składający się z suszarki i prostownicy może być nie lada gratką dla każdej kobiety. Poza tym mamy tu jeszcze praktyczny pokrowiec, który pomieści te wszystkie gadżety. Zestaw dostępny tutaj klik.


6. ZESTAW YSL LIBRE
W tym zestawie znajduje się nowy zapach od YSL Libre oraz czerwona pomadka. Fajny, świąteczny duet z którego na pewno ucieszy się jakaś silna i niezależna kobieta. Zestaw dostępny tutaj klik. 


7. ZESTAW LANCOME XMASS SET
Zestaw zawiera kultowe już serum marki Genifique, maskarę oraz wodę perfumowaną La Vie Est Belle. Zestaw dostępny tutaj klik.


8. ZESTAW REVOLUTION MINI CHOCOLATE PALETTE VAULT
Kolejny, czekoladkowy zestaw od Revolution, w którym znajdują się dwie paletki z cieniami oraz dwie palety do konturowania. Myślę, że to naprawdę świetny prezent dla początkującej miłośniczki makijażu. Zestaw dostępny tutaj klik.


9. DOUGLAS PRECIOUS BRUSH 
A tu mamy zestawy 6 pędzli z włosia syntetycznego marki Douglas. Białe włosie prezentuje się wprost idealnie ze złotym okuciem. Zestaw dostępny tutaj klik. 


10. ZESTAW ŚWIEC JO MALONE 
Świetny zestaw dla każdej świecoholiczki. Świece Jo Malone pachną niezwykle unikatowo, a poza tym są bardzo intensywne i dosyć wolno się wypalają. Fajny pomysł na prezent dla mamy, babci czy nawet dla mężczyzny, bo te zapachy mają lekko męską nutkę w sobie. Zestaw dostępny tutaj klik.


11.  ZESTAW BESTSELLEROWYCH POMADEK LIME CRIME VELVETINES
Pamiętacie szał na matowe pomadki z Lime Crime? Teraz można je dorwać w zestawie i to w 10 bestsellerowych odcieniach. Zestaw dostępny tutaj klik. 


12. YONELLE  MEZOROLLER + SERUM INFUSION MICRO-NEEDLING
Jeśli korzystacie z zabiegów takich jak mezoterapia czy dermapen, to świetnym uzupełnieniem kuracji może być rolowanie skóry w domowych warunkach. Marka Yonelle proponuje zestaw z rolką oraz serum. Zestaw dostępny tutaj klik.


13. ZESTAW PĘDZLI ICONIC LONDON 
Kolejny set pędzli i tym razem jest ich tu aż 12. Również posiadają białe, syntetyczne włosie oraz rączki w odcieniu różowego złota. Mamy tu jeszcze pojemną kosmetyczkę/etui na pędzle w odcieniu pudrowego różu. Zestaw dostępny tutaj klik. 


14. MICHAEL KORS WONDERLUST
Jeden z moich ulubionych zapachów od Michael Kors! Zestaw dostępny tutaj klik. 



15. ZESTAW RITUALS RENEWING COLLECTION
Marka Rituals stała się bardz popularna ze względu na oryginalne zapachy swoich produktów. Faktycznie są dosyć unikatowe. W takim zestawie znajduje się żel pod prysznic, krem, peeling i patyczki zapachowe. Myślę, że to dobry pomysł na prezent dla kogoś, kogo specjalnie nie znamy.  Zestaw dostępny tutaj klik. 


16. YSL ZESTAW PREZENTOWY
Kolejny zestaw od marki YSL i tym razem znajduje się tu woda perfumowana Opium, tusz do rzęs i kredka. Zestaw dostępny tutaj klik. 


17. SUSZARKA GDH 
Nieco tańsza opcja, niż wcześniej wspominałam, bo w tym zestawie znajduje się tylko suszarka. Jest w kompaktowym rozmiarze, ale ma dosyć dużą moc, więc to idealne rozwiązanie dla często podróżującej włosomaniaczki. Zestaw dostępny tutaj klik. 


18. DR IRENA ERIS SPA 
Mój absolutnie ulubiony zapach balsamu do ciała od Dr Irena Eris czyli Fiji. Do balsamy jest tu dorzucony w gratisie peeling. Zestaw dostępny tutaj klik.


19. ZESTAW I HEART CHOCOLAE VAULT 2
Wow! To chyba największy, czekoladkowy zestaw, jaki jest dostępny w sprzedaży. Mamy tu aż 4 palety cieni, palety do konturowania, róże i błyszczyki. Myślę, że tego typu  prezent zrobi naprawdę duże wrażenie na obdarowanej. Zestaw dostępny tutaj klik. 


20. JO MALONE ZAPACHOWA KOLEKCJA WIECZORNEGO RYTUAŁU
A tu znajdziemy luksusowy olejek do kąpieli, sprej do tkanin oraz krem do ciała marki Jo Malone. Zestaw dostępny tutaj klik. 


21. GIORGIO ARMANI SI 
Fanki tego zapachu z pewnością będą zadowolone z takiego prezentu, w którym znajdzie się flakon perfum, balsam do ciała i żel pod prysznic. Zestaw dostępny tutaj klik.  


22. LANCOME LA NUIT TRESOR 
Tu również prócz perfum Lancome La Nuit Tresor znajdziemy żel pod prysznic i zapachowy balsam, który będzie podbijał intensywność perfum. Zestaw dostępny tutaj klik.



Znalazłyście tu coś dla siebie lub dla swoich bliskich? 


_____________________________

NAJLEPSZE FILMY ŚWIĄTECZNE 2019: MÓJ TOP 12 (KEVIN SAM W DOMU TEŻ TU JEST!).

$
0
0
Grudzień to dla mnie sezon na oglądanie świątecznych filmów, które wprost uwielbiam! Poprawiają humor, wzruszają, pomagają przypomnieć sobie co tak naprawdę jest najważniejsze, ale przede wszystkim budują ten wspaniały, świąteczny klimat. Mam swoją osobistą listę najlepszych, świątecznych filmów, do których wracam co roku. Chcecie ją poznać? To zapraszam do czytania dalej. 


Kolejność będzie zupełnie przypadkowa, bo tak naprawdę nie jestem w stanie stwierdzić który z tych filmów lubię bardziej, a który mniej. Wszystkie są dla mnie idealne i uwielbiam do nich wracać w ten przedświąteczny czas. Jeśli nadal nie czujecie klimatu i nie możecie wprowadzić się w świąteczny nastrój, to obejrzenie kilku z moich propozycji z pewnością pomoże. 



1. CZTERY GWIAZDKI (Four Christmases)
Film, który jest raczej świąteczną komedią, niż nostalgiczną formą budowania grudniowego klimatu. Bardzo lubię tego typu filmy, przy których można się pośmiać, a zarazem mają jakiś morał i sens, a to w dzisiejszej kinematografii nie jest często spotykane. Zarówno rodzice Kate jak i jej ukochanego są rozwiedzeni. By nikt nie poczuł się urażony, młodzi postanawiają odwiedzić każdego z bliskich. Rozpoczynają więc bożonarodzeniowy maraton. Cztery domy, cztery rodziny, różne przyzwyczajenia i nastroje – parę czeka niełatwe zadanie. Mimo to robią wszystko, by stanąć na wysokości zadania. Z pewnością będą to wyjątkowe i niezapomniane święta.



2. THE HOLIDAY (The Holiday)
Dwie, z pozoru bardzo różne od siebie kobiety postanawiają zamienić się domami. Jedna leci do Anglii, a konkretnie do małej chatki gdzieś na peryferiach UK. Druga natomiast udaje się do słonecznego Los Angeles. Kobiety łączy ze sobą fakt, że nie mają szczęścia w miłości, a ta zamiana domów ma być małym odwykiem od tego, co dzieje się w ich prywatnym życiu. Jak to się wszystko skończy? Koniecznie obejrzyjcie ten film, bo to jeden z moich absolutnie ulubionych. Oglądam go nawet kilka razy w roku.



3. WARIACKIE ŚWIĘTA (Mixed Nuts)
Philip jest właścicielem  gorącej linii telefonicznej dla osób znerwicowanych, cierpiących na depresję i potencjalnych samobójców, jednak sam ma poważne kłopoty i wymaga pomocy. Właściciel mieszkania grozi mu eksmisją za niepłacenie czynszu, rzuca go dziewczyna, a jedna z koleżanek z pracy zostaje zatrzaśnięta w windzie i rezygnuje z pracy, druga natomiast  zakochuje się w Philipie. Ale to jeszcze nie koniec problemów... Fajna komedia z klimatem świąt w tle, która z pewnością poprawi Wam humor. 




4. WESOŁYCH ŚWIĄT (Deck The Halls)
Komedia pomyłek dla fanów czegoś w stylu "Witaj święty Mikołaju", który również pojawi się w tym zestawieniu. Co roku Steve Finch zostaje królem świąt. Teraz również jego dom zdobią girlandy, a rodzina, mimo protestów musi nosić swetry z reniferami. O tytuł króla walczy też jego nowy sąsiad, który zamierza zmienić swój świąteczny dom w jeden wielki neon. Rozpoczyna się szaleńcza rywalizacja. Kolejny poprawiacz humoru, ale to jest akurat do przewidzenia, skoro w główną rolę wciela się bezbłędny Danny DeVito. 




5. RODZINNY DOM WARIATÓW (The Family Stone)
A to akurat film, który obejrzałam ostatnio po raz pierwszy i naprawdę mi się spodobał. Na święta do państwa Stone'ów przyjeżdżają dzieci, m.in. Amy (Rachel McAdams) i Everett (Dermot Mulroney), któremu towarzyszy narzeczona Meredith (Sarah Jessica Parker). Zbyt elegancka i powściągliwa kobieta nie pasuje do liberalnej, obdarzonej specyficznym poczuciem humoru rodziny. Jak się tam odnajdzie? Koniecznie zobaczcie ten film, który nie jest do końca komedią. Na końcu udało mi się uronić łezkę, ale ogólnie film baaardzo mi się podobał. Taki do pośmiania i do popłakania :-)




6. GRINCH: ŚWIĄT NIE BĘDZIE (How The Grinch Stole Christmas)
Absolutnie nie wyobrażam sobie świąt bez tego zielonego, przesympatycznego pana. Grinch to wręcz obowiązkowy film, w którym w rolę tytułową wciela się niesamowity Jim Carey.To po prostu trzeba zobaczyć, żeby wprowadzić się w świąteczny nastrój. Uwielbiam te wykreowane postacie, całą scenografię, klimat, dialogi i ogólny morał tej historii. Swoją drogą - wiedziałyście, że narratorem tego filmu jest Anthony Hopkins? 



7. ŚWIĄTECZNE OPOWIEŚCI (A CHRISTMAS TALE)
Świąteczny zjazd rodzinny Vuillardów jest jak co roku powodem do nieustających niesnasek miedzy członkami familii. Co rusz wypadają z rodzinnych szaf jakieś przysłowiowe trupy i jak to na rodzinnych spędach dochodzi do niemałych przepychanek. Film, na którym trzeba się skupić, aby dobrze rozwikłać wszelkie rodzinne relacje. 


8. W KRZYWYM ZWIERCIADLE: WITAJ ŚWIĘTY MIKOŁAJU (National Lampoon's Christmas Vacation)
Kolejny film, który zawsze poprawia mi humor. To idealna komedia pomyłek. Kiedy myślisz, że już nic gorszego nie może się zdarzyć, to Clark Griswold popada w kolejne tarapaty. Film opowiada o rodzinie Griswoldów, która postanawia spędzić wspólne święta Bożego Narodzenia. Clark zaprasza swoich rodziców i teściów, co okazuje się nietrafionym pomysłem. Zwaśnione rody spotykają się przy świątecznym stole, jednak niespodziewanie zjawiają się też kuzyn Eddie razem z małżonką, dwójką dzieci oraz niesfornym psem. Na święta przyjeżdżają również wuj Lewis i ciotka Bethany. Wszystkie plany ulegają zmianie, co doprowadza do różnych kuriozalnych sytuacji. 




9. ŚWIĘTA LAST MINUTE (Christmas with the Kranks)
Luther (Tim Allen) i Nora (Jamie Lee Curtis) Krankowie, na wieść o tym, że ich córka Blair wstąpiła do Korpusu Pokoju i nie spędzi z nimi Bożego Narodzenia, postanawiają pojechać w tym czasie na Karaiby. Dzień przed podróżą dziewczyna informuje rodziców, że jednak przyjedzie do nich, w dodatku z narzeczonym. Rozpoczyna się szaleństwo świątecznych przygotowań. Film oglądam już od kilku lat i nieustanne mnie bawi, wprowadzając w świąteczny klimat. 



10. KRONIKA ŚWIĄTECZNA (The Christmas Chronicles)
Najnowszy film, bodajże z 2018 roku, który mozna sobie obejrzeć np. na Netflix. W roli głównej Kurt Russel i nie mogę uwierzyć, że nie jest już tym wysportowanym przystojniakiem, którego zapamiętałam z filmu "Tango i Cash". Mimo to w roli Mikołaja sprawdził się wzorowo! Film opowiada o tym, że pewne rodzeństwo przypadkowo rozbija sanie św. Mikołaja, a następnie wraz z nim wyrusza w pełną przygód podróż, by uratować Boże Narodzenie. Piękna, świąteczna sceneria z pewnością zaspokoi wszystkich fanów Bożego Narodzenia. 



11. OPOWIEŚĆ WIGILIJNA (A Christmas Carol)
Świąteczny klasyk, który daje dużo do myślenia pokazując, że warto być w życiu dobrym człowiekiem i dbać o relacje z innymi. Najbardziej lubię wersję tego filmu z 1984 roku, w przepięknych, angielskich plenerach. To adaptacja książki Karola Dickensa pod tym samym tytułem. Ebenezer Scrooge nie lubi innych ludzi. Większość życia spędza w prowadzonym przez siebie kantorze. Święta Bożego Narodzenia są dla niego najgorszym czasem w roku. W Wigilię niespodziewanie odwiedza go zjawa dawnego wspólnika, Marleya. Ostrzega go, że jeśli nie zmieni swojego podejścia do ludzi, źle się to dla niego skończy.




12. KEVIN SAM W DOMU (Home Alone)
Musiałam! Ten film już zawsze będzie na liście moich ulubionych. Niezmiennie bawi, zaskakuje i wprowadza w świąteczny klimacik. Uwielbiam Kevina, zarówno z pierwszej, jak i z drugiej części. Ciekawe co by było, gdyby została nakręcona część trzecia. Wyobrażałabym to sobie tak, że dorosły już Kevin ma swojego syna, który jest takim samym rozrabiaką i spryciarzem. Może fajnie byłoby zrobić współczesną wersję Kevina i spróbować odtworzyć podobną fabułę, ale w obecnych czasach. Jestem ciekawa czy coś takiego spotkałoby się z przychylnością widzów, a może wręcz przeciwnie? A co Wy myślicie o kontynuacjach znanych filmów? Uważacie, że trzecia część Kevina mogłaby być hitem? 


Jakie są Wasze ulubione, świąteczne filmy? Kochane, jeszcze nie składam Wam świątecznych życzeń, bo widzimy się na blogu w Wigilię :-) 



_____________________________

 ↓ OBSERWUJ MNIE NA INSTAGRAMIE ↓


WESOŁYCH ŚWIĄT!

$
0
0
Kochane, który to już rok spotykamy się tutaj i składamy sobie świąteczne życzenia? Nie mogę uwierzyć, że czas płynie tak szybko i to moje małe miejsce w sieci skończy niebawem 7 lat! Na wielkie podsumowania jeszcze przyjdzie odpowiednia pora, a tymczasem chciałabym Wam złożyć świąteczne życzenia. 





Korzystając z okazji chciałabym Wam życzyć wspaniałych Świąt Bożego Narodzenia. Wielu chwil oddechu, spokoju i relaksu w gronie najbliższych osób. Przy wigilijnym stole zasiądźcie w dobrych humorach i doceńcie każdą chwilę, bo liczy się tylko "tu i teraz". Niech magia Świąt Bożego Narodzenia przyniesie Wam same dobre myśli i dobrze nastroi na nadchodzący Nowy Rok.

Wesołych Świąt!



_____________________________
Wpadnijcie też na mój



NOWOROCZNE POSTANOWIENIA, KTÓRE NAPRAWDĘ ODMIENIŁY MOJE ŻYCIE W 2020 ROKU.

$
0
0
To pierwszy wpis na moim blogu w 2020 roku i jak na nową dekadę przystało - czas na noworoczne postanowienia. Wiem, że wiele z Was na myśl o tego typu tekstach dostaje szczękościsku, ale spokojnie. Nie znajdziecie tu kolejnej rozprawy o rzucaniu cukru, zdrowym odżywianiu czy kolejnych, upiększających zabiegach. Dziś chciałabym podzielić się z Wami czymś nieco bardziej prywatnym, a mianowicie postanowieniami z zeszłego roku, których dotrzymanie zmieniło komfort mojego życia. Może Was zainspiruję?

Przeglądając mój zeszłoroczny kalendarz, w którym zapisuję dosłownie wszystko - od listy zakupów, po życiowe plany, a na luźnych myślach skończywszy,  dokopałam się do moich postanowień na 2019 rok. Podzieliłam je na takie totalnie zwykłe czyli regularne chodzenie na siłownię, zmianę nawyków żywieniowych itp. oraz na bardziej "życiowe". Szczerze, to te drugie były raczej dodatkiem do tych pierwszych i już w trakcie zapisywania potraktowałam je z przymrużeniem oka. Wiedziałam, że są niby ważne, ale nie na tyle, żeby zmieniły coś istotnego w moim życiu. Minął rok, a ja dokopując się do tych zapisków w moim kalendarzu mam uśmiech na ustach, bo wiecie co się okazało? Te z pozoru błahe zmiany wywarły największy wpływ na moje życie. Mogę śmiało przyznać, że podniosły komfort mojej codzienności. Co to dokładnie było? Już Wam melduję. 



1. Porządki na twarzoksiążce
Jednym z moich zeszłorocznych postanowień było to, aby totalnie zrewidować swoje znajomości. Zaczęłam od Facebooka, bo tam te nasze życiowe więzi są jakby czarno na białym. Przewinęłam listę swoich znajomych i usunęłam z niej ludzi, których w moim życiu już od dawna nie ma i nawet nie wiem skąd tak naprawdę się w nim pojawili. W zapomnienie odeszły też osoby, których najzwyczajniej w świecie nigdy nie lubiłam i na samą myśl o nich miałam negatywne skojarzenia. Myślę, że takie noworoczne porządki są w dzisiejszych czasach bardzo wskazane. Powinniśmy przykładać większą wagę do tego komu tak naprawdę dajemy dostęp do naszego prywatnego życia. A tej prywaty na naszych fejsikach jest czasem bardzo dużo, a nawet za dużo. Jak pewnie zdążyłyście już zauważyć staram się chronić swoją prywatność w sieci i jeśli miałabym dać każdemu internaucie jedną radę, to byłaby nią większa wstrzemięźliwość w upublicznianiu swojej prywaty. 


2. Cięcia w realu
2019 rok był dla mnie przełomowy pod jednym względem. Odsunęłam od siebie osoby, które miały toksyczny wpływ na moje życie. Nie było to łatwe, bo takich ludzi czasem trudno od siebie "odessać", ale ostatecznie się udało. Kiedyś raczej z przymrużeniem oka traktowałam te wszystkie opowieści o wampirach energetycznych, ale doświadczyłam tego na własnej skórze. Pozbycie się takich ludzi z naszego życia jest nieprawdopodobnie uwalniające i polecam to absolutnie każdemu. Jeśli więc macie wokół siebie osoby, które ciągną Was w dół, odbierają radość życia, przy których czujecie się wyczerpani psychicznie, poirytowani, zdołowani czy w jakikolwiek negatywny sposób wpływają na Wasze samopoczucie nie dając nic w zamian - zakończcie to dla swojego dobra. Nowy rok to świetny moment. Korzystając z okazji to chyba odpowiedni czas, abym wspomniała o związkach. Ile z Was tkwi w toksycznych relacjach? A może takich, które Wam po prostu pod jakimś względem nie pasują, a trwacie w nich, bo tak wypada? Bo nie chcecie być same? Hej! Pora się obudzić! Na świecie jest tyle fajnych, wartościowych facetów i naprawdę nie ma sensu być z kimś, kto nas mówiąc najogólniej "męczy". W minionym roku nasłuchałam się wielu smutnych, wkurzających, a czasem nawet tragicznych historii związanych z relacjami damsko-męskimi. Wniosków mam wiele, ale jest jeden, najważniejszy. Dziewczyny, szanujcie swój czas, bo to najcenniejsze, co możecie dać drugiej osobie.


3. Pozytywne myślenie
Byłam jedną z tych osób, które nawet do najbardziej pozytywnej historii mogły dorobić tragiczne zakończenie. Wolałam być zawsze przygotowana na najgorsze, niż zaliczyć jakiś wielki szok i rozczarowanie. Nie wiem z czego to wynikało. Może ze złych doświadczeń, a może po prostu z ostrożności. W 2019 roku ni stąd ni zowąd nastąpił jakiś szalony zwrot w moim myśleniu. Chyba po prostu miałam już dosyć ogromu czarnych myśli, jakie napadają mnie w nawet najfajniejszych chwilach. Zaczęłam się bardziej kontrolować i kiedy tylko mój mózg zaczynał swoje katastrofalne wizje po prostu mówiłam "stop" i kierowałam swoje myśli na coś zupełnie innego. Nasz mózg to sprytna bestia i czasem potrafi sabotować wszystkie nasze działania. Stąd też powiedzenie, że naszymi największymi wrogami potrafimy być my sami. Wypracowanie takiego nowego nawyku myślowego trochę mi zajęło, ale dziś mogę już śmiało przyznać, że zaczęłam w końcu myśleć pozytywnie. Nie martwię się na zapas, bo po co robić to dwa razy. Wierzę też, że pozytywne myśli jakoś bardziej się materializują w naszym życiu i dzięki nim przyciągamy dobre rzeczy. Miniony rok był dla mnie czasem ogromnej pracy nad sobą i to magiczne, pozytywne myślenie uważam za swój największy sukces. Oczywiście skłamałabym, pisząc, że w ogóle nie mam żadnych negatywnych myśli, ale wtedy dokładnie widzę jak wiele energii mi to wtedy zabiera i jak dużo mogę zyskać myśląc inaczej.



4. Psychologia uśmiechu
To naukowo udowodnione, że uśmiechając się, nawet sztucznie i w wymuszony sposób dajemy sygnał naszemu mózgowi, żeby zaczął produkować takie fajne rzeczy jak dopamina, serotonina czy endorfiny. Mózg to tak naprawdę jedna, wielka fabryka narkotyków, które nam nie szkodzą i są całkowicie za darmo. Wystarczy tylko po nie w odpowiedni sposób sięgnąć. Można uprawiać  sport, ale dla większych leniuszków wystarczy się po prostu uśmiechnąć. Mimo wszystko i wbrew całej, negatywnej sytuacji, która nas otacza. 2019 rok był dla mnie jednym, wielkim treningiem uśmiechu i wiem, że dzięki wypracowaniu tego nawyku mogłam przetrwać kilka kiepskich chwil w swoim życiu. Nie wspomnę już o tym, że uśmiechając się jesteśmy po prostu lepiej odbierane przez otoczenie.


Niby tak proste rzeczy, ale właśnie zdałam sobie sprawę, że dzięki nim mój 2020 rok będzie o wiele lepszy. Nie powiem, wymagały ode mnie ogromu pracy i pewnie drugie tyle mnie jeszcze czeka, ale myślę, że warto. Nie chcę teraz zabrzmieć śmiesznie, ale to prawda, że prawdziwe dbanie o siebie zaczyna się od zmian w głowie. I takich pozytywnych zmian Wam szczerze życzę!



Jak się macie w 2020? Lista postanowień już jest, czy może działacie spontanicznie? 



_____________________________

 ↓ OBSERWUJ MNIE NA INSTAGRAMIE ↓


HITY 2019 CZYLI NAJLEPSZE KOSMETYKI DO SZYBKIEGO UPIĘKSZENIA WŁOSÓW | NABŁYSZCZACZ, SILIKONOWE SERUM, KREM WYGŁADZAJĄCY, MOLDING PASTE, MOCNY LAKIER, SPRAY OCTOWY...

$
0
0
Czas na pierwsze, kosmetyczne podsumowania minionego roku i dziś chciałabym się z Wami podzielić moją listą najlepszych produktów do szybkiego upiększania włosów. To kosmetyki do  stylizacji i do tak zwanych zadań specjalnych, po które w 2019 roku sięgałam najczęściej. 



1. BED HEAD TIGI AFTER PARTY - KREM WYGŁADZAJĄCY
To chyba najlepszy, wygładzający krem, jakiego do tej pory próbowałam. Jeśli macie włosy skłonne do puszenia lub po prostu lubicie mieć mocno wygładzone włosy, ale bez efektu obciążenia czy tłustości, to polecam właśnie ten produkt. Używam go zamiast serum, po wysuszeniu włosów. Może też pełnić rolę termoochrony podczas prostowania czy wygładzania na szczotce i wówczas efekt gładkości będzie jeszcze lepszy. Sprawdza się też jako "odświeżacz" do włosów, bo świetnie niweluje wszystkie zapachy np. gdy przebywamy w zadymionym pomieszczeniu. 


2. BED HEAD TIGI  HARD HEAD - LAKIER DO WŁOSÓW
Kolejny fantastyczny produkt od marki Bed Head i tym razem to mocno utrwalający lakier do włosów. Bardzo dobrze utrwala, nie skleja, nie moczy włosów, nie powoduje u mnie też swędzenia głowy. Słowem - ideał. Poleciła mi go pani w sklepie fryzjerskim jako najlepszy i najmocniej utrwalający lakier, którego chwalą wszystkie jej klientki. I ja się dołączam do tych pochwał. 


3. SCHWARZKOPF OSIS SOFT GLAM - ŻEL UTRWALAJĄCY SKRĘT
Kiedy kręcę włosy na termoloki, to zawsze przed nawinięciem każdego pasma używam tego żelu. Rozsmarowuję niewielką ilość w dłoniach, nakładam na poszczególną partię włosów, przeczesuję i nawijam na wałek. Włosy o wiele dłużej utrzymują skręt, co przy moich opornych na kręcenie włosach jest bardzo istotne. Bez tego żelu byłyby proste już po 10 minutach. Żel nadaje się też do uzyskania efektu plażowych fal i chroni przed promieniowaniem UV. 


4. MARION SERUM TERMOOCHRONE
Co to dużo pisać - uwielbiam ten produkt już od wielu lat. To typowe, silikonowe serum, którego zadaniem jest zabezpieczenie włosów przed wysoką temperaturą (np.podczas suszenia), ułatwienie  rozczesywania oraz dodatkowe wygładzenie i nabłyszczenie. Lubię w tym produkcie to, że nie obciąża, nie tłuści włosów i naprawdę mocno je wygładza. 


5. SCHWARZKOPF OSIS+ SPARKLER NABŁYSZCZACZ
Fantastyczny nabłyszczacz w spreju, który naprawdę działa. Wypróbowałam już wiele nabłyszczaczy, ale z każdym było coś nie tak. Główny zarzut do innych produktów był taki, że przetłuszczały włosy i powodowały efekt przyklapnięcia. Ten tego absolutnie nie robi. Używam go na wyjątkowe okazje, gdy chcę, aby moje włosy były mocno błyszczące. Znacznie częściej robię po prostu maseczkę z dodatkiem galaretki, ale to już pewnie widziałyście w formie video na moim Insta kilka tygodni temu. 


6.  DELIA CAMELEO ANTI DAMAGE SERUM
Serum silikonowe, po które również często sięgałam w minionym roku. Trochę mniej wygładza, niż Marion, ale również je lubię, jest trochę bardziej wydajne. 


7. MACADAMIA NATURAL HEALING OIL SERUM
A to już najbardziej wydaje serum silikonowe, które testowałam. Takie najmniejsze opakowanie starczyło mi na ponad pół roku regularnego używania. Jest bardzo gęste, treściwe i ma też działanie pielęgnujące. Moje końcówki były w znacznie lepszej kondycji, gdy używałam tego serum, więc myślę, że niedługo do niego wrócę. 


8. DELIA SPREJ OCTOWY
Ten sprej jest moim odkryciem minionego roku. Jak wiadomo ocet potrafi zdziałać na naszych włosach cuda, bo dzięki zakwaszaniu łuski się domykają, a włosy są bardziej gładkie i lśniące. 


9. SYOSS KERATIN HEAT - TERMOOCHRONA
W minionym roku odkryłam też bardzo fajny i łatwo dostępny sprej termoochronny. Kiedy kręcę włosy na lokówkę, to zawsze używam tego typu produktów, które zabezpieczają włosy przed działaniem wysokiej temperatury. Ten sprej chroni do 230 stopni, a więc całkiem sporo. Jeśli zatem prostujecie włosy na co dzień, to warto się w coś takiego koniecznie zaopatrzyć. 


I na tym kończę moich stylizacyjnych ulubieńców. Znacie, lubicie? A może coś innego podbiło Wasze serca w minionym roku? To pierwszy wpis z cyklu kosmetycznych podsumowań, więc już niebawem kolejna część :-)


_____________________________

 OBSERWUJ MNIE NA INSTAGRAMIE


HITY 2019 CZYLI NAJLEPSZE KOSMETYKI DO MAKIJAŻU!

$
0
0
Moje drogie, dziś kolejny wpis z serii hiciorów minionego roku. Poświęcę go kosmetykom do makijażu twarzy, po które w 2019 roku sięgałam najczęściej. Będzie to taki "top of the top" i dziś w zasadzie nie wyobrażam sobie już mojego makijażu bez tych produktów.Cały czas testuję jakieś nowości, które niejednokrotnie okazują się naprawdę fajne, ale jednak podczas codziennego makijażu moje ręka odruchowo sięga po starych ulubieńców. To chyba najlepszy argument za tym, aby poświęcić im osobny wpis, dlatego zapraszam do lektury.



Zacznę od błyszczyków, które mają powiększać usta czyli Eveline Oh My Lips Maximizer. Uległam kilku pozytywnym recenzjom i kupiłam coś, z czego zawsze się wyśmiewałam, bo niby jakby to miało działać? W jaki sposób mają te usta powiększać? Jakież spotkało mnie zaskoczenie, gdy pierwszy raz użyłam tego z jadem pszczelim. Fakt, piecze niemiłosiernie i sprawia, że usta stają się trochę gorące. W efekcie faktycznie zaczynają pęcznieć i są bardziej jędrne. Oczywiście nie możemy tu mówić o jakimś spektakularnym powiększeniu, ale efekt ujędrnienia jest z pewnością zauważalny. Ta opcja z chilli również jest fajna i działa na tej samej zasadzie (powoduje pieczenie), ale jednak z jadem pszczelim działa u mnie jakoś bardziej zauważalnie. Po czasie zauważyłam, że moje usta zaczynają się trochę znieczulać na to pieczenie i efekt nie jest już tak duży, jednak wystarczyło odstawić je na jakiś czas i znów działały tak, jak na początku. Drugim plusem jest to, że po prostu ładnie wyglądają na ustach solo, a także na różnych pomadkach. 


Pozostając w temacie ust - czas na konturówki. Mam ich naprawdę dużo i chyba powoli zaczynam odczuwać nadmiar, a i tak zwykle sięgam po te dwie czyli Ingot Soft Precision Lipliner 74 i Nabla Attractive, która jest chyba dostępna tylko w lipkitach z płynną pomadką w zestawie. Dwa uniwersalne odcienie, które uwielbiam zarówno solo, jak i z pomadkami. Inglot to brudny róż, pasujący w zasadzie do każdej pomadki w tych tonach. Nabla to taki twarzowy brązik, który również świetnie koresponduje z różnymi pomadkami i to nie tylko brązowymi, ale też brudno-różowymi. Trwałe, nie przesuszają ust, ładnie się na nich rozprowadzają. 


I ostatni produkt do ust, który zdeklasował wszystkie inne to pomadka Estee Lauder Pure Color Love w odcieniu Crazy Beautiful. Tonę w pomadkach, w najróżniejszych ich odcieniach, wykończeniach i rodzajach ale odruchowo zawsze wybieram właśnie tę. Świetnie komponuje się z konturówkami o których wspomniałam. A już pokryta tym błyszczykiem z Eveline wygląda dla mnie idealnie. To dzienniak, który można podkręcić konturówką dla bardziej wyraźnego efektu, ale solo również wygląda super. 


Przejdźmy zatem do makijażu oczu i tutaj mam dwóch ulubieńców. Żel do brwi Golden Rose Longstay Brow Styling Gel, który jest absolutnym sztosem, jeśli chodzi o utrwalanie i podkreślanie brwi. Ładnie utrzymuje kształt, ale przede wszystkim pokrywa nawet najmniejsze, niezauważalne włoski, dzięki czemu brwi wyglądają na bardziej gęste i podkreślone. Drugi produkt to kredka czyli Wibo Feather Brow Creator, której chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Tania, świetny kolor, odpowiednia twardość, grubość, przydatna spiralka z drugiej strony. No i łatwo dostępna, bo w każdym Rossku jest. 


A to mój ulubiony eyeliner w pisaku czyli Nabla Serial Liner. 2019 rok był dla mnie rokiem kreski. Wcześniej w zasadzie tylko delikatnie podkreślałam linię rzęs cieniem mocząc pędzelek w wodzie i rysując subtelną kreskę. W zeszłym roku nastąpił jakiś przełom w moim makijażu (tak, przełom, bo rzadko zmieniam swoje upodobania makijażowe) i zaczęłam używać eyelinerów w pisaku. Najpierw była delikatna kreseczka, później coraz dłuższa, grubsza i teraz zdarza mi się walnąć sobie naprawdę nieprzyzwoicie widoczną krechę. Mam tylko nadzieję, że nie skończy się to kreską jak u Amy Winehouse. Tak czy inaczej - uwielbiam ten eyeliner, bo spełnia moje oczekiwania. Jest trwały, mocno czarny i łatwo się nim rysuje kreskę. Nie brudzi mi rzęs podczas aplikacji i jest też bardzo wydajny. Mam go już chyba z rok i nadal daje radę. 


Po wycofaniu z produkcji mojego ulubionego podkładu Eris Provoke Matt musiałam poszukać zamiennika. Nie znalazłam czegoś w 100% idealnego, ale blisko tego ideału są dwa produkty. Pierwszym z nich jest podkład Artdeco Perfect Teint Foundation, który jest dobrze kryjący i trwały. Na jego temat powstał osobny wpis, o którym przeczytacie tutaj klik.  Drugim podkładem, po który najczęściej sięgałam w minionym roku był Golden Rose total Cover. Wystarczy naprawdę odrobina, żeby pokryć całą twarz i raczej nie warto z tą ilością przesadzać, aby nie skończyć z efektem maski. Świetnie sprawdzał się także w roli korektora na pojedyncze zmiany. To dwa podkłady, których najczęściej używałam, ale mają też swoje wady - czasem powodują u mnie jakieś delikatne wysypy na skroniach i wiem na 100%, że to ich sprawka. Niemniej inne podkłady, które testowałam wysypują mnie o wiele bardziej, więc z dwojga złego... Mam do Was taką małą prośbę. Jeśli znacie podkład, który jest bardzo podobny do Provoke Matt i nie spowodował u Was pogorszenia stanu skóry, to dajcie znać. 

 
Czas na pudry. Najczęściej używałam dwóch czyli sypkiego Revlon Candid oraz prasowanego Nabla Close-up w odcieniu medium. Oba dobrze matowią skórę, ale bez efektu skorupy, ładnie wygładzają oraz długo utrzymują makijaż w nienaruszonym stanie. Co ważne - nie spowodowały mnie pogorszenia stanu cery, więc to również plusik. Są nawet lepsze od pudrów z Manhattanu, które uwielbiałam, bo nie dają efektu ciastka, co przy Manhattanie czasem mi się zdarzyło. 


I na koniec rozświetlacz oraz brązer (przypominam, że zarówno forma brązer, jak i bronzer jest poprawna) . Rozświetlacze to moje kolejne uzależnienie. Odkąd moja skóra nie przetłuszcza się już tak, jak kiedyś, nabrałam ochoty na taki kontrolowany błysk. I to właśnie rozświetlacz z Nabla Savage był u mnie w użyciu najczęściej. Szampański, ale lekko przyciemniony, przez co nie odznacza się tak żółto na skórze i naprawdę daje efekt naturalnego połysku. Dobrze wygląda też na powiekach jako cień. Co do pudru brązującego - długo szukałam tańszego zamiennika Hoola od Benefitu, która, umówmy się, jest dosyć kosztowna jak na tak małą pojemność i raczej niską wydajność. W minionym roku najczęściej męczyłam brązer Catrice Sun Glow w odcieniu 030 Medium Bronze. Daje efekt naturalnie opalonej skóry, z lekkim, satynowym połyskiem, ale to nic krzykliwego, więc nie musicie się tego obawiać. Uważam, że to jeden z lepszych, tanich brązerów jakie można kupić w drogeriach stacjonarnych.



I na koniec trochę próbek kolorów produktów, o których dzisiaj wspomniałam. Dajcie znać jacy byli Wasi ulubieńcy roku 2019, a tymczasem do zobaczenia w kolejnych wpisach, których w tym miesiącu będzie sporo. 


_____________________________

 ↓ OBSERWUJ MNIE NA INSTAGRAMIE 


HITY 2019 CZYLI NAJLEPSZE WCIERKI NA ZAGĘSZCZENIE WŁOSÓW, KTÓRE UWIELBIAŁAM W MINIONYM ROKU! + CUDOWNE GRABKI DO WCIEREK

$
0
0
Czas na kolejne podsumowanie minionego roku i tym razem napiszę o wcierkach na porost, zagęszczenie i zahamowanie wypadania włosów. W ubiegłym roku próbowałam najróżniejszych wynalazków i specyfików do wcierania w skalp, ale dziś wytypuję dla Was sześciu ulubieńców, których stosowanie było dla mnie najprzyjemniejsze i najbardziej skuteczne. Wspomnę też o świetnym gadżecie, który sprawia, że każda wcierka zadziała jeszcze lepiej. Zapraszam do czytania dalej!




1. VIANEK, TONIK WCIERKA DO SKÓRY GŁOWY
Dobra składowo i niekłopotliwa w codziennym użytku wcierka, po którą w minionym roku sięgałam naprawdę często. Odkąd marka zmieniła też dozownik, to jej stosowanie jest jeszcze bardziej wygodne. Uwielbiam ją za to, że nie powoduje u mnie przetłuszczania i przyklapnięcia włosów u nasady. Ma też całkiem znośny zapach. Jeśli planujecie rozpocząć przygodę z wcierkami, a nie macie ochoty robić ich samodzielnie w domu, to ta będzie świetnym, kupnym wyborem. Cena i dostępność również na plus.


2. WCIERKA Z KROPLI ŻOŁĄDKOWYCH
To wcierka, którą kilka lat temu udało mi się rozsławić w polskim internecie i wcale się temu nie dziwię, bo jest fantastyczna. Nie sądziłam, że w tej niepozornej buteleczce może kryć się aż tak wielki potencjał do zagęszczania włosów! Jeśli chcecie dowiedzieć się jak prawidłowo używać kropli żołądkowych, aby zagęścić włosy, to odsyłam do tego wpisu tutaj klik. Kropli żołądkowych używam aktualnie w różnych kombinacjach, jeśli chodzi o wcierki, ale o tym dowiecie się z moich nadchodzących filmików na Instagramie. Przepisów na skuteczne dbanie o włosy będzie tam mnóstwo.


3. BANFI HAJSZESZ
Kolejna, kupna wcierka, po którą sięgałam najczęściej w minionym roku. Ma również fantastyczny, głównie ziołowy skład i wśród włosomaniaczek zbiera same pochwały. Lubię w niej to, że powoduje lekkie podgrzanie skóry głowy (z uwagi na alkohol), dzięki czemu składniki mogą zadziałać jeszcze efektywniej. Jedyny minusik, to zapach, który dosyć długo się utrzymuje, ale jeśli jesteście w stanie znieść krople żołądkowe, to będzie małe piwo :-)


4. WCIERKA Z KOZIERADKI
Ach, ta kozieradka... Mam do niej sentyment, bo to jedna z pierwszych wcierek, których używałam. Pachnie rosołem, więc nie każdy ją polubi, ale działanie jest piorunujące i przy regularnym stosowaniu wysyp "baby hair" gwarantowany. Jeśli więc dysponujecie mniejszym budżetem na włosowe szaleństwa, to kozieradka oszczędzi Wasz majątek przed ruiną. Jest tania, a może dużo zdziałać. Przepis na wcierkę z kozieradki podawałam tutaj klik. 


5. OREINTANA, AJURWEDYJSKI TONIK DO WŁOSÓW
Wcierka, która również gościła na mojej łepetynie bardzo często w zeszłym roku. Zużyłam z 5 buteleczek i stosowałam ją głównie latem, gdy odstawiłam krople żołądkowe (mogą fotouczulać). Fajna, ale zapach jest dosyć intensywny i może też nieco przetłuszczać włosy u nasady, więc to dla mnie taka "nocna" wcierka. Na dzień zdecydowanie lepsza była ta wcierka z Vianek.


6. WCIERKA Z ZIEMNIAKA
A to już chyba najtańsza propozycja, jaką mogę Wam tu pokazać. Wcierka z ziemniaka jest naprawdę fantastycznym sposobem na zagęszczenie włosów, a także zahamowanie ich wypadania. Jak przygotować taką wcierkę? Zachęcam do obejrzenia filmiku, który przygotowałam dla Was na moim Instagramie (tutaj klik). Obserwujcie mnie tam, bo będę miała dla Was dużo ciekawych treści. Na dniach pojawi się tam film z czymś, co totalnie zrewolucjonizowało moją pielęgnację włosów. Zdradzę jedynie tyle, że będzie to pewien składnik, który wcieram w skórę głowy, ale też nakładam na długość włosów. Prawdziwy hit!




Na koniec chciałabym Wam również polecić fantastyczny gadżet do wcierek, a mianowicie takie oto grabki, które poprawiają krążenie skóry głowy, dzięki czemu wcierka lepiej się wchłania. Poza tym taki masaż generalnie jest bardzo wskazany, jeśli chcecie pobudzić cebulki do wzrostu. Jest też bardzo przyjemny i relaksujący. Miło sobie tak pojeździć po głowie na koniec dnia. Grabki możecie kupić np. na Allegro.  


I to już wszystko na dziś. Dajcie znać czy stosowałyście te wcierki, a może Wasze serca podbiło coś zupełnie innego? 



_____________________________

 ↓ OBSERWUJ MNIE NA INSTAGRAMIE 


5 NIEZWYKŁYCH ZASTOSOWAŃ PANTENOLU W PIANCE. PANTENOL NA WŁOSY I SKÓRĘ, PODRAŻNIENIA PO DEPILACJI....

$
0
0
D-pantenol w piance jest popularny szczególnie latem, bo koi skórę podrażnioną słońcem. Pewnie niejedna z Was używała go po opalaniu, prawda? A czy wiecie, że jest skuteczny również w pielęgnacji włosów? Ja przekonałam się o tym dopiero niedawno i jestem pod wielkim wrażeniem. O tym jak dokładnie używam pantenolowej pianki przeczytacie w dalszej części dzisiejszego wpisu. Mam też dla Was szybki film instruktażowy, który obejrzycie na moim Instagramie. 


Na moim Insta wrzuciłam film z szybkim instruktażem użycia pantenolu w pielęgnacji włosów (dostępny tutaj klik) i dodałam krótki opis. Niestety długość tego opisu jest na Instagramie jest mocno ograniczona, a ja mam tu znacznie więcej do powiedzenia, więc postanowiłam rozwinąć ten temat na blogu. 

Pantenol jest składnikiem wielu kosmetyków do pielęgnacji włosów i skóry, ale znajduje się tam w niewielkiej ilości. Jakiś czas temu postanowiłam więc sprawdzić jak zadziała taka tradycyjna pianka z d-pantenolem, której używałam latem na spaloną słońcem skórę. I już po pierwszym użyciu wiedziałam, że to jest to!  


PANTENOL JAKO PODKŁAD POD OLEJ
Jak wiecie olejowanie to podstawa pielęgnacji włosów i zawsze podkreślam, że od olejowania należy zacząć dbanie o włosy. A jak jeszcze bardziej wzmocnić działanie olejów na nasze włosy? Wystarczy nałożyć najpierw jakiś podkład, a na to dopiero olej. Istnieje kilka takich podkładów, które możecie nakładać na włosy przed olejem i jednym z nich jest właśnie pantenol. Jako humektant wiąże wodę we włosie, więc jeśli żel aloesowy, siemię lniane lub woda z miodem j nie sprawdziły się u Was, to koniecznie spróbujcie pantenolu. Pantenol wspaniale kondycjonuje włosy poprzez wbudowywanie się w ich strukturę, pogrubia je i nawilża, dodaje połysku. Jest też pomocny przy rozczesywaniu włosów oraz chroni je przed uszkodzeniami mechanicznymi.


JAK DOKŁADNIE STOSOWAĆ PIANKĘ Z D-PANTENOLEM W PIELĘGNACJI WŁOSÓW?
1. Nakładam piankę na nieumyte, lekko zwilżone wodą i rozczesane włosy
2. Wcieram go też w skórę głowy jak tradycyjną wcierkę
3. Przeczesuję włosy ponownie, aby lepiej rozprowadzić produkt
4. Następnie zaczynając od wysokości ucha w dół nakładam olej (u mnie olej lniany)
5. Ponownie wczesuję całość we włosy, aby wszystko dokładnie rozprowadzić na całej długości
6. Zaplatam włosy w warkocz i idę spać
7. Rano myję włosy, nakładam odżywkę na 15 minut, następnie zmywam
8. Nakładam odrobinę silikonowego serum (u mnie serum Davines)
9. Suszę włosy


JAK CZĘSTO STOSOWAĆ?
U mnie najlepiej sprawdza się stosowanie pantenolu pod olej raz/dwa razy w tygodniu (myję włosy 3 razy w tygodniu). Jeśli użyję go częściej, to mam wrażenie, że włosy są za mocno dociążone, przez co są też oklapnięte u nasady i tracą objętość. Musicie same ocenić jaka będzie dla Was optymalna częstotliwość stosowania.


PANTENOL JAKO WCIERKA W SKÓRĘ GŁOWY
Pantenol dobrze zadziała także na skórę głowy. Jeśli macie problemy z nadmierną suchością, swędzeniem, podrażnieniem lub nadmiernym przetłuszczaniem, to taka wcierka z pantenolu będzie jak łagodzący kompres. Ponad to dzięki zawartości witamin będzie wpływała na porost i jakość włosów. Pantenol może też zapobiegać przedwczesnemu siwieniu. Pamiętajcie jednak, że to wcierka "nocna" i należy ją kolejnego dnia zmyć. Nie nadaje się do dziennego wcierania, bo obciąża włosy. 


PANTENOL DO WZBOGACANIA ODŻYWEK/MASEK
Jeśli chcę wzmocnić nawilżające działanie jakiejś maski czy odżywki, to dodaję do niej trochę pianki z d-pantenolem. To świetny sposób na "podkręcenie" mocy jakiegoś kosmetyku. 


PANTENOL JAKO MASECZKA DO TWARZY
Pantenol stosuję też w pielęgnacji mojej cery. Robię z niego maseczki czyli nakładam na oczyszczoną skórę i pozostawiam na około 15 minut. Odkąd go stosuję, przestałam mieć problemy z suchymi skórkami, które doskwierały mi w okresie zimowym! Pantenol stosowany na skórę łagodzi podrażnienia, zaczerwienienia, stymuluje wzrost i odnowę komórek, a także wykazuje działanie antybakteryjne. Nie powoduje też powstawania zaskórników i jako posiadaczka cery skłonnej do zapychania mogę to potwierdzić.

PANTENOL NA PODRAŻNIENIA PO DEPILACJI
Jeśli zdarzają się Wam podrażnienia po depilacji takie jak wysypki czerwonych kropeczek np. w okolicach bikini czy łydek, to pianka z d-pantenolem może pomóc znacznie szybciej, niż jakikolwiek kojący żel czy krem. Przetestowałam to to już kilka razy i za każdym razem podrażnienie znikało w kilka godzin, co jest naprawdę świetnym wynikiem. 


Dziewczyny, zatem PANTENOL W DŁOŃ! Zachęcam do włączenia go do swojej włosowej (i nie tylko) rutyny. Na moim Instagramie znajdziecie też film, w którym używam pantenolu w mojej włosowej rutynie, więc zapraszam do rzucenia oczkiem.



NAJLEPSZE I NAJGORSZE LEGGINSY BEZSZWOWE NA SIŁOWNIĘ: GYM GLAMOUR, STRONGPOINT, GYMSHARK.

$
0
0
Muszę przyznać, że znalezienie dobrych jakościowo, wygodnych, nieprześwitujących i podkreślających zalety sylwetki legginsów jest naprawdę trudne. Źle skrojone legginsy potrafią zmasakrować wizualnie sylwetkę, a także uprzykrzyć każdy trening (podejrzewam, że wiecie co mam na myśli). Dziś poddam małej analizie kilka popularnych legginsów, które testuję już od kilku, a nawet kilkunastu miesięcy. Jeśli jesteście ciekawe jakie są wady i zalety poszczególnych modeli, to zapraszam do czytania dalej.


GYM GLAMOUR | BORDOWE LEGINSY BEZSZWOWE
Marka Gym Glamour jest dosyć popularna w sieci z uwagi na swoją ambasadorkę Deynn. Sama zainteresowałam się tą marką właśnie dzięki tej influencerce i pierwszym zakupem były właśnie te bezszwowe, bordowe leginsy. Są niezwykle miękkie, rozciągliwe i dopasowują się do sylwetki. Dobrze podkreślają biodra, a to wszystko dzięki temu, że na pośladkach mają znacznie więcej materiału. To sprawia, że pupa ma odpowiednio dużo miejsca i nie jest spłaszczona. Podejrzewam, że to właśnie dzięki takiemu kontrolowanemu nadmiarowi materiału leginsy nie prześwitują nawet na głębokich siadach. Mają też różne sploty materiału i modelujące podcięcia pod pośladkami, co jeszcze bardziej uwydatnia pupę. Jeśli chodzi o inne plusy, to posiadają też dosyć wysoki stan, przez co nie układają się dziwnie w kroku (brak efektu camel toe). Kolejny plus - elastyczny, szeroki pas, który spłaszcza brzuch i dzięki temu sylwetka wygląda jeszcze lepiej. Poza tym leginsy są po prostu bardzo wygodne, nie krępują ruchów, nie zsuwają się z bioder, bo mają silikon od wewnętrznej strony na pasie. Prałam je już kilkadziesiąt razy i póki co są w bardzo dobrym stanie (prócz napisów od wewnętrznej strony, bo już dawno się sprały). Minusy? Mam rozmiar S i gdy zakładam je po praniu, to są idealnie dopasowane. Jednak podczas treningu zaczynają się rozciągać i już nie są takie przylegające. Mam wrażenie, że gdy dostaną trochę potu z ciała, to dziwne flaczeją. Kolejnym minusem jest też to, że trochę widać na nich pot, który na bordowych legginsach może wyglądać trochę jak okres, ale to tylko moje luźne skojarzenie. Dużo do życzenia pozostawia też szew od wewnętrznej strony ud, który się lekko zmechacił już po kilku treningach. Ostatni minus to zapach tych leginsów, który sprał się z nich dopiero po kilku/kilkunastu praniach. Był dosyć uciążliwy i drażniący. Mogłabym go porównać do jakiegoś kleju, farby, ogólnie bardzo chemiczny i duszący. Podsumowując - lubię je za wygodę i modelowanie sylwetki, ale nie są to legginsy bez wad. To dokładnie ten model (klik).


GYM GLAMOUR | CZARNE LEGINSY BEZSZWOWE
Kolejna para leginsów tej marki, też z serii bezszwowej, ale w kolorze czarnym. Mogę napisać dokładnie to samo, co o modelu bordowym tyle tylko, że na czarnych w ogóle nie widać potu. Mam też wrażenie, że nieco mniej flaczeją na sylwetce podczas treningu. Tak samo niesamowicie śmierdziały chemią, ale ten zapach ulotnił się po kilku praniach. To na ten moment moje ulubione legginsy, zaraz obok tych z Gymshark, które są oczywiście o wiele droższe. Jednak co czarne, to czarne i w takim kolorze czuję się na siłowni najbardziej komfortowo. Jeśli szukacie dobrych jakościowo, czarnych legginsów, które nie prześwitują i są mega wygodne - bardzo polecam ten model.


GYM GLAMOUR | GREY OMBRE BEZSZWOWE
Te leginsy to chyba największe rozczarowanie tej marki. Najbardziej nie podoba mi się w nich to, że mają krótki stan, przez co nie są tak wysokie, jak poprzednie modele. Mogę je oczywiście bardziej podciągnąć, ale wówczas bardzo wrzynają się w krocze, co wygląda fatalnie i jest to dla mnie niewygodne oraz krępujące. Jeśli jesteście krótsze w stanie, to ten model będzie dla Was oczywiście ok, jednak uważam, że ogólnie kiepsko modeluje sylwetkę. Te legi nie mają takiej lekkiej "nadwyżki" materiału na pośladkach jak poprzednicy, więc je spłaszczają. Nie są też odpowiednio mocno podcięte pod nimi. To jedne z moich najgorszych leginsów, które zakładam na siłownię tylko wtedy, gdy wszystkie inne mam w praniu.


GYMSHARK | BLACK CAMO SEAMLESS LEGGINS 
Mam kilka leginsów z Gymshark, ale te są w mojej opinii najlepsze. Wykonane z o wiele grubszego i sztywniejszego materiału, niż leginsy z Gym Glamour, ale to nie oznacza w tym przypadku, że są spłaszczające i niewygodne. Wręcz przeciwnie. Ładnie modelują sylwetkę, uwydatniają pośladki, a pas spłaszcza brzuch. Posiadają charakterystyczny szef i marszczenie między pośladkami, dzięki czemu pupa wygląda jeszcze lepiej. Nie prześwitują, nie widać na nich potu, nie flaczeją podczas treningu, choć nieco miękną pod wpływem temperatury ciała, dzięki czemu stają się na maksa wygodne. Kiedy już się w nie wbiję, to idealnie dopasowują się do ciała i trzymają je pod kontrolą. Nie są jednak na tyle kompresyjne i ściskające, żeby spłaszczać to i owo. Ogromny plus za to, że po kilkudziesięciu praniach wyglądają jak nowe i nawet jedna niteczka z nich nie wystaje. Uważam, że to jedyne leginsy Gymshark, które są warte swojej ceny, a można je jeszcze upolować taniej na sezonowych wyprzedażach. Generalnie są świetne i kiedy mam je na sobie podczas treningu, to skupiam się tylko i wyłącznie na ćwiczeniach, bo wiem, że mogę być ich totalnie pewna. Muszę jednak przyznać, że leginsy w ten wzór trochę optycznie pogrubiają sylwetkę, a na pewno sprawiają, że jest bardziej masywna . Mnie to osobiście nie przeszkadza, ale warto mieć to na uwadze. To dokładnie ten model (tutaj klik). 


STRONGPOINT | LEGGINSY BEZSZWOWE "24H" GREY MELANGE (PUSH UP)
Na te leginsy skusiłam się po wielu pozytywnych opiniach i niestety okazały się totalnie nietrafione. Nie wiem czy to kwestia mojego modelu i wady fabrycznej, ale już po pierwszym treningu poszło w nich oczko. Byłam w  szoku, bo jeszcze nigdy mi się to nie zdarzyło w żadnych legginsach, nawet najtańszych. Oczko to jeden z wielu mankamentów tych leginsów. Przede wszystkim bardzo spłaszczają pośladki i ciągną je w dół, co jest dla mnie bardzo dyskomfortowe podczas treningu. Ciągle mam je ochotę podciągać w górę i nawet, gdy tak zrobię, to zaczynają zjeżdżać, przez co w kroku jest taki dziwny luz. Podczas treningu zaczynają mocno flaczeć i są wręcz za duże (a mam rozmiar XS/S). Jeśli chodzi o te leginsy, to żałuję tego zakupu. Żałuję nawet podwójnie, bo kupiłam też rozmiar większe, tym razem czarne. Okazały się mniej spłaszczające i nawet po pierwszym założeniu czułam się w nich komfortowo, ale to, co działo się z nimi podczas treningu przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Mam wrażenie, że dwukrotnie zwiększyły swój rozmiar! Bardzo mocno flaczeją pod wpływem ciepła, także myślę, że spokojnie pasowałyby na panią w rozmiarze XL. Oczywiście po praniu wracają do swojego rozmiaru, ale to marne pocieszenie, bo już po kilku minutach treningu dzieje się znowu to samo. I na koniec - podobnie jak w przypadku leginsów z Gym Glamour mają bardzo intensywny, duszący zapach, który spiera się dopiero po kilku razach. Niestety, ale jeśli chodzi o markę Strongpoint, to wypadła w moich oczach bardzo słabo. Szkoda. Z plusów - mają trochę szerszy pas, niż wszystkie moje legginsy, dzięki czemu efekt spłaszczonego brzucha jest naprawdę spektakularny. Plus też za solidne podcięcie pod pośladkami, bo to mocno je uwydatnia w dolnej części.  To dokładnie ten model (tutaj klik). 


Na dziś to tyle w kwestii bezszwowych leginsów na siłownię. Każdy model ma swoje wady i zalety, więc póki co nie znalazłam jeszcze ideału. Dużo zależy też od Waszej budowy, więc to, co się u mnie nie sprawdziło niekoniecznie będzie złe dla Was.  Dajcie znać jakie są Wasze aktualnie ulubione leginsy - jestem strasznie ciekawa!


_____________________________
 ↓ OBSERWUJ MNIE NA INSTAGRAMIE 


7 ZDROWYCH NAWYKÓW, DZIĘKI KTÓRYM JESTEM W CORAZ LEPSZEJ FORMIE!

$
0
0
Jestem osobą, która lubi wprowadzać do swojego życia różne zmiany. Lubię też zastanawiać się nad tym co jest nie tak, że czuję się w pewien określony sposób i wyciągać z tego wnioski. Ogólnie lubię się dużo zastanawiać, co jak wiadomo nie jest do końca dobre, ale w ostatecznym rozrachunku wychodzi na plus. Na ten nowy rok mam kilka postanowień i są to między innymi zdrowe nawyki, które postanowiłam w końcu wprowadzić w swoje życie. Nie są jakieś mocno wyszukane i trudne do zrealizowania, a bardzo szybko odczułam dzięki nim poprawę jakości mojego życia oraz wzrost formy. Może i Wam się uda? Zapraszam do czytania dalej. 



1. PICIE 2 LITRÓW WODY DZIENNIE
Nieodpowiednie nawodnienie naszego organizmu może skutkować takimi dolegliwościami jak uczucie zmęczenia, problemy z koncentracją, problemy z trawieniem, trudności z utratą wagi, problemy z cerą, cellulit, bóle głowy, zaparcia, zgaga i wiele innych, nieprzyjemnych skutków. Zaczynamy radzić się doktora google, podejrzewając u siebie różne choroby, a to czasem po prostu skutki braku odpowiedniego nawodnienia organizmu. Znam mnóstwo osób, które w ogóle nie piją wody i ciągle narzekają na złe samopoczucie i wygląd. Myślę, że zanim sięgniemy po inne rozwiązania, to warto najpierw poeksperymentować z ilością wypijanej wody. U mnie to około 2 litry dziennie, w zależności od tego czy mam trening, czy nie. Odkąd pamiętam o regularnym piciu wody zauważyłam wiele pozytywnych skutków takich jak mniejsze obrzmienie ciała, nie czuję się też ospała i ociężała - słowem, więcej mi się chce. Aby pamiętać o piciu wody zawsze mam butelkę i szklankę w zasięgu ręki. Poza tym zaczęłam korzystać z aplikacji na telefon o nazwie 'Moja woda". Wylicza dzienne zapotrzebowanie i przypomina o wypiciu szklanki wody co 2 godziny. Fajne to i bardzo pomocne dla osób, które mają problem z piciem wody, więc polecam, bo może się Wam przydać. 


2. PICIE OLEJU / SIEMIENIA LNIANEGO
O piciu oleju lnianego pisałam już wiele lat temu na blogu tutaj i tutaj. Niedawno informowałam Was na moim Instagramie, że planuję do tego wrócić i od tamtej pory codziennie spożywam łyżkę oleju lnianego. Już po tygodniu zauważyłam zmianę w nawilżeniu mojej skóry. Jest mniej napięta, ukojona, bardziej miękka. Liczę też na takie efekty po piciu oleju lnianego jak w przeszłości czyli pozytywny wpływ na włosy i paznokcie. Jeśli nie jesteście w stanie przełknąć oleju lnianego z łyżki, to polecam używać go do sałatek, albo jako dodatek do koktajli.


3. SIEMIĘ LNIANE NA WŁOSY RAZ W TYGODNIU
Stare, babcine metody są niezawodne i ja mam zamiar Wam o nich przypominać. Czasem gubimy się w tych wszystkich nowinkach, stawiamy tylko i wyłącznie na drogeryjne lub profesjonalne produkty. Oczywiście, warto z nich korzystać, ale warto też od czasu do czasu sięgnąć po domowe sposoby na piękne włosy. Jedną z nich jest maska z siemienia lnianego i... no właśnie, przepis na piękne, gładkie, lśniące i miękkie włosy znajdziecie w filmie na moim Instagramie. O tutaj:




4. SZCZOTKOWANIE CIAŁA CODZIENNIE
Niedawno znów wróciłam do szczotkowania ciała na sucho i przypomniałam sobie za co je tak bardzo lubię. Wspaniale pobudza o poranku i rozluźnia wieczorem. Przeciągam szczotką dosłownie kilka razy po ciele, zaczynając od stóp i kończąc na karku. Robię to bardzo delikatnie i jeśli jakaś część ciała jest w tym momencie mocno wrażliwa, to omijam ją. Takie szczotkowanie ciała pobudza krążenie, wspomaga usuwanie cellulitu, ujędrnia skórę, wygładza ją, zapobiega wrastaniu włosków, usuwa martwy naskórek... Jest wiele korzyści o których bardziej rozpisałam się tutaj i tutaj. Kliknijcie i przeczytajcie, jeśli jeszcze nie próbowałyście szczotkowania ciała na sucho. To mój ulubiony, jesienno-zimowy nawyk.  W regularności pomaga mi to, że szczotka zawsze leży u mnie w jakimś widocznym miejscu w łazience, dzięki czemu przypominam sobie o szczotkowaniu. 


5. JEDEN DZIEŃ W TYGODNIU DZIEŃ BEZ TELEFONU I KOMPUTERA
Jestem zwykle przyssana do komputera i telefonu. Straszny nawyk i jego ograniczenie jest bardzo trudne, ale da się coś z tym zrobić. W tej kwestii preferuję metodę małych kroków i póki co znajduję jeden dzień, podczas którego zamykam telefon i komputer w swoim biurku. Jestem wtedy totalnie off. Dlaczego to robię? Miałam dosyć tego uzależnienia od internetu i od kontaktu z innymi ludźmi. Kiedy wyładowywał mi się telefon, to wpadałam w panikę. Kiedy zapomniałam ładowarki do komputera i zaczynał powoli padać, to czułam się jak bez ręki. Bez sensu. Nie lubię, gdy coś ma aż tak duży wpływ na moje życie, dlatego musiałam zrobić z tym jakiś mały porządek. 


6. ŚPIĘ 8 GODZIN I ZASYPIAM MAKSYMALNIE O 23:00
Sen jest dla mnie najlepszym kosmetykiem, lekiem i antydepresantem. Gdy nie prześpię 8 godzin, to jestem nie do zniesienia. Czuję się jakbym była dosłownie chora, wszystko mnie irytuje, dobija i marzę tylko o łóżku. Moja cera wygląda koszmarnie, włosy się nie układają, paznokcie łamią... Urodowy armagedon.  Ostatnio trochę zawaliłam kwestię snu i nie dość, że chodziłam spać późno, to jeszcze nie dosypiałam. Żeby wrócić do siebie potrzebowałam tygodnia snu po 8-9 godzin i chodzenia spać maksymalnie o 23:00. Czuję się teraz jak nowo narodzona i teraz naprawdę pilnuję godzin snu. Już dawno zostało udowodnione, że sen to najlepszy przyjaciel kobiecej urody.


7. ZASADA PIERWSZEJ MYŚLI
I na koniec coś, co już kiedyś praktykowałam, ale jakimś cudem przestałam. Zasada pierwszej myśli polega na tym, że jeśli nagle wpadnie mi do głowy jakiś pomysł np. "zrobię krótką sesję jogi", albo "naolejuję włosy", albo "idę na siłownię" lub np. "posprzątam łazienkę", to nie wymyślam tysiąca wymówek, żeby tego nie robić, tylko od razu wstaję i to robię. Bez upewniania się w głowie, że to "na pewno najlepszy moment" i bez sprawdzania, czy na pewno mi się chce. Nie! Po prostu robię to, co mam zrobić bez zbędnego myślenia o tym i rozkładania na czynniki pierwsze. Osoby, które mają to już we krwi i robią tak od zawsze pewnie nie zrozumieją tej zasady. Natomiast osoby, które zdobyły już wszystkie medale olimpijskie w myśleniu na pewno będą wiedziały o co mi chodzi :-) 



Lubicie wprowadzać w swoje życie jakieś nowe nawyki? Jeśli tak, to jakie?

_____________________________

 ↓ OBSERWUJ MNIE NA INSTAGRAMIE 



CZY NAWILŻAJĄCA MASKA DO UST LANEIGE LIP SLEEPING MASK JEST WARTA SWOJEJ CENY? HIT CZY KIT?

$
0
0
Obserwując znane makijażystki, zarówno polskie jak i zagraniczne zauważyłam, że do nawilżenia ust stosują maskę Laneige Lip Sleeping Mask. To produkt, który nakłada się na usta na całą noc i ma podobno bardzo mocno nawilżać oraz pielęgnować usta. Pomyślałam - to coś idealnego dla mnie! Dziś podzielę się z Wami moją opinia odnośnie produktu i odpowiem na pytanie czy warto wydać na niego aż 80 złotych. 


LANEIGE LIP SLEEPING MASK - KILKA SŁÓW ZE STRONY SEPHORA
Produkt zakupiłam w Sephora za około 80 złotych (20g). Na stronie tej perfumerii można dowiedzieć się o nim następujących rzeczy: 

"Zdarza się, że sam balsam do ust nie wystarcza. Szorstkie i suche usta potrzebują wówczas znacznie więcej! Do niedawna jednak nie było skutecznej, intensywnej pielęgnacji na popękaną skórę warg. Aż do dziś! Regenerująca maseczka do ust od Laneige pielęgnuje usta w nocy, lecząc i odżywiając podrażniony naskórek. Bogata w esencje z jagód, malin, maliny moroszki, truskawek, żurawiny i jagód goji bardzo czule zatroszczy się o twoje usta i sprawi, że rano znowu będą miękkie i delikatne. Cudownie słodki owocowy zapach umili Ci wieczorny rytuał!" 

I dalej:

"Ekstrakty z owoców leśnych: jagód, malin, truskawek, owoców goji i maliny moroszki są niezwykle cennym źródłem witaminy C – silnego antyoksydantu, który wygładza, rozjaśnia i wzmacnia skórę. Maseczka Laneige z witaminą C pomaga także delikatnie złuszczyć i odnowić skórę, pozostawiając ją zdrową i świeżą. Kompleks Moisture WRAP™ to sieć kwasu hialuronowego, która nawilża skórę i zabezpiecza składniki aktywne z kosmetyku w komórkach. Dzięki nim skóra utrzymuje nawilżenie przez długi czas po aplikacji maseczki. Masło Shea, masło Murumuru i olej z nasion komosy ryżowej, wysoko cenione za swoje natłuszczające działanie, tworzą na skórze warstwę okluzyjną. W połączeniu z wygładzającymi woskami roślinnymi niezwykle skutecznie nawilżają i zmiękczają naskórek, łagodzą podrażnienia i likwidują szorstkość skóry. Maseczka jest wzbogacona o wyciąg z ziaren kawy, który poprawia krążenie i pomaga w intensywnej odnowie naskórka. Wyciąg z orzechów piorących (Sapindus mukorossi) o działaniu przeciwzapalnym i łagodzącym, który koi wszelkie podrażnienia oraz niweluje problemy na tle alergicznym. Razem składniki te tworzą optymalny zestaw, który synergicznie nawilża, koi, regeneruje i wygładza delikatną skórę warg, dając efekt miękkości jak u dziecka."

Na stronie jest wzmianka o tym, że lista składników w produkcie może się różnić od tych podanych na stronie, więc wrzucam Wam zdjęcie składu z mojego egzemplarza. 


MOJE WRAŻENIA ZE STOSOWANIA MASKI LANEIGE
Testuję tę maskę już kilka tygodni, nakładając ją na całą noc oraz czasem w dzień, zamiast błyszczyka, bo bardzo ładnie nabłyszcza usta i sprawia, że wyglądają świeżo oraz apetycznie. Kolor jest różowy i na ustach prezentuje się naprawdę ładnie, podbijając ich malinowy kolor. Poza tym daje efekt szklanych ust, jak bardzo dobry błyszczyk. Co do zapachu, o którym zostało wspomniane w opisie na stronie Sephora, to myślałam, że będzie bardziej wyczuwalny i owocowy. Tymczasem jest bardzo delikatny i w zasadzie w ogóle go nie czuć. Dla mnie to małe rozczarowanie, bo uwielbiam pachnące kosmetyki, a już szczególnie w tego typu balsamach czy maskach. Konsystencja jest dosyć gęsta, ale nieco mniej bogata, niż wazelina. Mimo tak gęstej konsystencji pozostaje na ustach znacznie krócej, niż lano-maść z Ziaja, a nawet zwykła wazelina. Mam wrażenie, że po godzinie cały ten produkt wchłania się w moje usta lub gdzieś ulatuje. Dla osób, które nie lubią czuć ciężkości i tłustości ust ten produkt może być naprawdę strzałem w dziesiątkę. Faktycznie nie przeszkadza w mówieniu, nie lepi się raz nie spływa z ust, wylewając się poza ich kontur. Można nakładać go podczas robienia makijażu i nie zrujnuje podkładu w okół ust, także to może być fajny produkt dla wizażystek jako "przygotowanie" ust do nałożenia pomadki na koniec. 


Bardzo praktycznym dodatkiem do tej maski jest dołączony aplikator w formie takiej silikonowej pacynki. Pozwala wydobyć maskę ze słoiczka i szybko nałożyć na usta. Jest to na pewno bardziej higieniczne, niż wsadzając tam palec. To jednak produkt w formie wazeliny, więc każdy paproch z naszych palców mógłby się tam łatwo przedostać i byłoby ciężko go stamtąd wydobyć. Aplikator jest zatem świetnym prezentem od producenta. 


CZY PRODUKT FAKTYCZNIE NAWILŻYŁ MOJE USTA?
Czy faktycznie zauważyłam większe nawilżenie moich ust? Nie. O wiele większe ukojenie daje mi własnie wcześniej wspomniana lano-maść, Tisane w słoiczku czy nawet zwykła wazelina. Może to kwestia tego, że produkt szybko wyparowuje z moich ust/lub się w nie wchłania, ale gdyby tak było, to powinnam zauważyć ich większe nawilżenie czy wypielęgnowanie. Tymczasem moje usta są nadal suche i nic się w tej kwestii nie zmieniło. Może jestem jakimś wyjątkowo trudnym przypadkiem i moje usta wymagają czegoś więcej. Trudno powiedzieć. Tak czy inaczej produkt nie spełnił moich oczekiwań pod względem nawilżenia. Pamiętam, że pod wpisem, w którym na mojej wishliście pojawił się ten produkt kilka z Was pisało, że nie jest wart swojej ceny. Postanowiłam przekonać się o tym na swojej skórze i chyba miałyście rację. 


LANEIGE LIP SLEEPING MASK - HIT CZY KIT?
Dla mnie pod względem nawilżenia ust kit, ale produkt ma też kilka walorów. Nie obciąża ust, nie lepi się na nich, nie spływa, także może pełnić rolę błyszczyka. Poza tym nadaje ustom ładny koloryt i pozostawia piękną taflę połysku. Słoiczek dla takich fanek różu jak ja jest bardzo przyjemny dla oka, a aplikator to bardzo praktyczny gadżet. Także podsumowując - bez szału, bez zawału. Za cenę blisko 80 zł chyba nie warto, ale wybór pozostawiam Wam. 



Używałyście? Co myślicie o tej maseczce?


_____________________________

 ↓ OBSERWUJ MNIE NA INSTAGRAMIE 

BRWI NA MYDŁO Z LIDLA - CZY TO NAPRAWDĘ DZIAŁA?

$
0
0
Jakiś czas na moim Insta Stories opublikowałam relację, w której byłam w Lidlu i kupowałam mydło glicerynowe z zamiarem użycia go na brwi. Ku mojemu zaskoczeniu wiele z Was w ogóle nie słyszało o tej metodzie, a ja pamiętam ją jeszcze z czasów, gdy robiłam makijaże dla Wizażu (a było to chyba ze 100 lat temu :-) W sprzedaży dostępne są aktualne specjalne mydła do brwi, ale czy takie zwykłe, kupione za grosze też będzie się nadawać? W dalszej części dzisiejszego wpisu dowiecie się o co chodzi w tej metodzie utrwalania brwi na mydło i czy tanie mydło z Lidla się do tego nadaje. 


W ramach zaskoczenia - już na wstępie odpowiem na pytanie zadane w tytule dzisiejszego wpisu. Tak, to działa! Z tym, że trzeba do tego podjeść w konkretny sposób, bo inaczej nic z tego nie wyjdzie i skończycie z rozmazanymi, rozczochranymi brwiami oraz rozpuszczonym podkładem na twarzy. Już wytłumaczę jak użyć mydła z Lidla w odpowiedni sposób, żeby brwi były podkreślone i maksymalnie utrwalone. 


PO CO W OGÓLE UŻYWAĆ MYDŁA NA BRWI?
Na początek trochę informacji wyjaśniających, bo nie wszystkie z Was wiedzą po co to w ogóle robić. Mydło stosuje się zamiast żelu do brwi, w celu ich utrwalenia. Jeśli macie długie i gęste włoski w brwiach, które lubią w ciągu dnia układać się na różne strony i nic nie daje rady ich przytrzymać w miejscu, to takie mydło może okazać się strzałem w dziesiątkę. Jak to właściwie zrobić? 


KROK 1
Lekko zwilżam mydło (u mnie mgiełka Miya), ale może to być równie dobrze zwykła woda. Można też zwilżyć szczoteczkę, a nie mydło - wybór pozostawiam Wam. Dla mnie wygodniej jest jednak zwilżyć mydło. Ważne jest to, aby nie zwilżać mydła zbyt mocno - mi wystarczy dosłownie jedno psiknięcie tej mgiełki. 


KROK 2
Następnie przejeżdżam po tym mydełku kilka razy czystą szczoteczką do brwi (może być spiralka po zużytej maskarze). Nabieram całkiem sporą ilość. 


I teraz najważniejsze - mydło na szczoteczce nie może być zbyt mokre. Jeśli przejeżdżając szczoteczką po brwiach czujecie, że jest mokra, to będzie ciężko uzyskać utrwalenie brwi. Zostanie Wam tylko na nich biały nalot, który trudno później usunąć. Konsystencja tego mydła na szczoteczce musi być gęsta, bo tylko dzięki temu włoski będą się ładnie układać. Póki mydło nie zaschnie całkowicie, to będzie je można ułożyć w każdym kierunku wedle uznania. Ja początkowo zbyt mocno zwilżałam mydło, a w zasadzie polewałam je wodą prosto z kranu, zwilżałam jeszcze spiralkę i wtedy nabierałam mydło. Niestety ciężko było mi ułożyć w ten sposób brwi i dopiero, gdy zmniejszyłam ilość wody, to otrzymałam efekt na którym mi zależało. 


1. Brwi zupełnie "gołe". Niepokryte żadnym produktem. Na tym etapie możecie utrwalić brwi na mydło, żeby nie rozmazać kredki, cienia czy jakiegokolwiek produktu, którym później uzupełniacie brwi. Początkowo nakładałam mydło po ich podkreśleniu kredką i nie byłam zadowolona z efektu, bo wszystko mi się porozmazywało. Zmieniając kolejność w końcu byłam zadowolona. Kiedy ułożycie już sobie brwi w odpowiednim kierunku, to warto je delikatnie przycisnąć palcem do skóry. Efekt utrwalenia będzie jeszcze mocniejszy. 

2. Mydło na spiralce.

3. Brwi ułożone na mydło i podkreślone kredką Wibo Feather Brow. Są super sztywne, trzymają się na miejscu i nawet największe, trójmiejskie zawieruchy nie są mi groźne. Serio, brwi są utrwalone na maksa. 


JAKIE MYDŁO SIĘ NADAJE, A JAKIE NIE?
To mydło glicerynowe z Lidla jest jak najbardziej ok do tej metody z tym, że jak dla mnie ma zbyt intensywny zapach. Na brwiach jest oczywiście po chwili niewyczuwalny, ale mydełko leży na mojej toaletce pod taką kopułką z Ikea (pisałam o niej tutaj klik) i kiedy ją podniosę, to ten zapach przyprawia mnie o mdłości. Możliwe, że mam na niego jakieś uczulenie. W Lidlu jednak znajdziecie całkiem duży wybór tych mydełek i kosztują one grosze. Jakie mydło nie będzie się nadawać? Takie, które jest koloru białego, bo może zostawiać widoczny nalot. Najlepiej wybierać mydełka przeźroczyste. Oczywiście możecie zaopatrzyć się w specjalne mydła do brwi, które mają już odpowiednią konsystencję i nie trzeba ich zwilżać wodą, jednak są sporo droższe. Pytałam Was na Instagramie czy takie zwykłe mydło z Lidla czymś się różni od tego specjalistycznego i większość odpowiedziała, że niczym - prócz ceny rzecz jasna. 



Dziewczyny,  jestem ciekawa czy utrwalacie w ten sposób swoje brwi? Jakich mydeł używacie? 



_____________________________

 ↓ BĄDŹ NA BIEŻĄCO - OBSERWUJ MNIE NA INSTAGRAMIE! 


SPIRULINA W MOJEJ DIECIE, PIELĘGNACJI TWARZY, WŁOSÓW I CIAŁA. SUPERFOOD O WIELU ZASTOSOWANIACH!

$
0
0
O spirulinie pisałam na blogu już 6 lat temu (tak, sama nie mogę uwierzyć jak ten czas szybko leci). Do dziś używam jej w swojej pielęgnacji włosów i skóry, a także w diecie. Ćwicząc na siłowni ważne jest to, aby dostarczać odpowiednią ilość białka z jedzenia, a spirulina jest jego zdrowym i pełnowartościowym źródłem. Mało tego - zawiera mnóstwo witamin i składników mineralnych, które odżywiają nasz organizm od środka. Jeśli chcecie wiedzieć jak dokładnie stosuję spirulinę, to zapraszam do czytania dalej. Mam dla niej aż 4 świetne zastosowania!



ZIELONE "MIĘSKO" DLA CIAŁA CZYLI DODATEK DO KOKTAJLI
Spirulina jest przez sportowców nazywana zielonym mięskiem. Dlaczego? Bo to naturalne źródło białka oraz witamin K, tiaminy, ryboflawiny, niacyny, B6, kwasu foliowego, a także składników mineralnych takich jak wapń, fosfor, magnez, żelazo, cynk, miedź, mangan, selen, chrom oraz beta-karotenu, chlorofilu i inzytolu. Brzmi cudownie, prawda? Nie bez powodu spirulina jest określana mianem superfood czyli superżywności. Od jakiegoś czas ćwiczę na siłowni i pilnuję dokładnych ilości spożywanego białka tak, aby moje mięśnie mogły rosnąć. Staram się, aby białko w mojej diecie nie pochodziło tylko z mięsa, ale także z innych źródeł, którymi niekoniecznie muszą być kupne odżywki białkowe. W 100g spiruliny jest aż ponad 60g białka. Dosypuję jej trochę do różnych koktajli na bazie mleka owsianego. Dodając tam na przykład banana, trochę płatków owsianych, nasion chia lub siemienia lnianego, masła orzechowego i kakao mam pożywną dawkę protein dla mojego ciała. Dodając do jakiegokolwiek koktajlu banana zabijecie trochę smak i zapach alg, który jest dosyć specyficzny. Nieco mułowaty, może nawet lekko rybi.

Spirulina ma tez działanie przeciwwirusowe.  Dodatkową substancją czynną spiruliny jest fikocyjanina, niebieski barwnik o udowodnionych właściwościach antyoksydacyjnych, przeciwzapalnych i antynowotworowych. Spirulina może być przyjmowana jako środek wspomagający w diecie odchudzającej, bo zmniejsza uczucie głodu dzięki fenyloalaninie. Ten sam związek poprawia wytrzymałość na treningach i zawodach oraz dodaje energii.


MASECZKI DO TWARZY
Mieszam jedną czubatą łyżeczkę spiruliny z 2 łyżeczkami wody (najlepiej mineralnej, u mnie Cisowianka). Powstaje z tego gęsta papka, którą nakładam na oczyszczoną skórę twarzy. Zachowuje się trochę jak glinka - po chwili lekko zastyga, więc warto ją zwilżyć wodą. Ja pozostawiam taką maseczkę na 10 minut i spłukuję ciepłą wodą. Warto zachować ostrożność, bo spirulina lubi brudzić wszystko dookoła, ale na szczęście łatwo się spiera. Co daje mi taka maseczka? Czuję, że po jej zmyciu moja skóra jest taka świeża, oczyszczona i ukojona. Zaczerwienienia po pryszczach są jakby bledsze, skóra mniej się przetłuszcza w ciągu dnia. Efekt jest podobny, jak po glince, ale mam wrażenie, że spirulina lepiej koi moją skórę i daje większe poczucie czystości oraz świeżości.  Spirulina ma też działanie antyoksydacyjne, a więc będzie działać na skórę przeciwzmarszczkowo. Pamiętajcie, aby przed pierwszym użyciem zrobić sobie próbę uczuleniową, bo to jednak naturalny produkt, a z naturalsami trzeba bardzo uważać. Takich uczuleń i podrażnień jak po niektórych kosmetykach naturalnych nie miałam po żadnym kremie, który teoretycznie ma kiepski skład. Oczywiście nie skreślam całkowicie naturalnych kosmetyków, bo są też takie, które moja skóra uwielbia, ale miejcie proszę na uwadze, że naturalne wcale nie musi równać się bezpieczne dla naszej skóry. Zawsze róbcie próbę uczuleniową na małym kawałku skóry. Zaaaawszeeeee :-) 

Jeszcze wracając do maseczek - spiruliny możecie też dodawać do glinek lub innych waszych ulubionych masek DIY. 



DO BODYWRAPPINGU
O bodywrappingu z udziałem spiruliny pisałam na blogu już bardzo dawno i nadal raz na jakiś czas praktykuję ten sposób. Spirulina nadaje skórze gładkości i miękkości. Stosowana na ciało w postaci okładów typu body-wrapping wykazuje działanie antycellulitowe oraz wyszczuplające. Przyśpiesza rozpad tłuszczów, wzmaga wydalanie toksyn, przyśpiesza odpływ limfy, poprawia elastyczność i jędrność skóry. Rozrabiam trzy czubate łyżki spiruliny na 4 łyżki wody, aby powstała z tego gęsta papka (nie rzadka, bo będzie spływać) i nakładam na uda. Następnie owijam całość folią spożywczą (niezbyt ciasno), zakładam jakieś stare legginsy i przykrywam się kocem. Spędzam tak około 40 minut, następnie idę pod prysznic i robię peeling kawowy. Na koniec oczywiście wcieram jakiś balsam antycellulitowy np. z Eveline. Jak mam wolny wieczór na takie spa, to zawsze robię sobie tego typu bodywrapping. Mam wrażenie, ze skóra na nogach po takim rytuale wygląda o wiele lepiej już po pierwszym zabiegu. I tu znów powtórzę to, co w przypadku maseczek na twarz - zróbcie próbę uczuleniową. 


MASKI DO WŁOSÓW CZYLI SOLIDNA DAWKA PROTEIN I SKŁADNIKÓW MINERALNYCH
A skoro spirulina jest źródłem białka, a więc protein, to stanowi świetny dodatek do masek na włosy. Proteiny są w zasadzie budulcem naszych włosów, więc warto je raz na jakiś czas uzupełnić. Na moim Instagramie znajdziecie przepis na świetną maskę PEH czyli proteionowo-emolientowo-humektantową. To oznacza, że taka maska uzupełni Wasze włosy w proteiny, nawilży je oraz domknie do nawilżenie dzięki emolientowi. Jest to maska skomponowana w ten sposób, aby była dla włosów prawdziwą bombą witaminową, ale też dawała efekty wizualne w postaci nabłyszczenia i wygładzenia włosa. Jeśli jeszcze nie znacie przepisu na shrekową maskę, to odsyłam do nowego filmu na moim Instagramie tutaj klik.  


 Dziewczyny, jeśli macie jakieś pytania, to piszcie śmiało. Postaram się pomóc. Jeśli przeoczyłam jakieś Wasze pytanie zadane gdzieś na Insta, to dodajcie je ponownie tutaj, wówczas na pewno pomogę. Przypominam też, że nie odpowiadam na wiadomości prywatne na Instagramie, bo moja skrzynka pęka w szwach i przestałam już na tym panować :-D 


OBSERWUJ MNIE NA INSTAGRAMIE 
→(klik)←


OTO NAJGORSZE BŁĘDY DBAJĄCYCH O WŁOSY. SPRAWDŹ CZY JE POPEŁNIASZ!

$
0
0
Dopiero, gdy zaczęłam nagrywać filmy na Instagramie dotyczące pielęgnacji włosów i wczytałam się w Wasze komentarze, to zobaczyłam ten ogrom błędów jakie popełniacie w dbaniu o swoje włosy. Wcale nie dziwi mnie zatem to, że nie zauważacie żadnych efektów swojej pielęgnacji, odczuwacie frustrację, rzucacie wszystkie kosmetyki w kąt z myślą "na mnie to nie działa". Szczerze? Też bym się zniechęciła popełniając tyle błędów, ale jestem tu od tego, żeby Wam je uświadomić i na spokojnie wprowadzić w świat skutecznej i świadomej pielęgnacji włosów. Zatem zachęcam do czytania dalej, gdzie poznacie swoje największe błędy. Uniknięcie ich sprawi, że wszystko stanie się o wiele łatwiejsze i Wasze włosy w końcu będą wyglądać lepiej. 


1. STOSOWANIE WSZYSTKIEGO NA RAZ
Wiele dziewczyn, które zaczynają świadomie dbać o włosy zaczyna od zrobienia ogromnych zakupów. Kupujecie 5 masek do włosów, 5 odżywek, 10 wcierek, 3 różne szampony, peelingi... i wszystko stosujecie w jednym czasie. Tylko jak później odgadnąć co Wam służy, a co nie? Jeśli dajmy na to zacznie Was swędzieć skóra głowy, dostaniecie łupieżu czy jakiegokolwiek podrażnienia, to w jaki sposób odgadniecie co Wam zaszkodziło? Skończy się na tym, że odstawicie wszystko z myślą, że ta cała pielęgnacja włosów nie jest dla Was. Trochę szkoda pieniędzy, czasu i nerwów. 

Moja rada:
Warto zacząć od jednej wcierki i stosować ją przez 3 tygodnie. Później odstawić i na jej miejsce wprowadzić inną. Po upływie kolejnych 3 tygodni (jeśli nie odczujecie żadnych negatywnych skutków stosowania obu wcierek) można stosować dwie wcierki naprzemiennie czyli na przykład jednego dnia wcierkę z kropli żołądkowych, a drugiego Vianek. To umożliwi Wam poznanie reakcji skóry głowy i w razie czego ocenę co jej szkodzi, a co służy. Sytuacja ma się trochę inaczej, jeśli chodzi o odżywki/maski. Jeśli nie umiecie rozpoznać potrzeb swoich włosów (o tym w dalszej części artykułu), to warto mieć przede wszystkim 3 rodzaje masek/odżywek - emolientową, proteinową i humektantową. Używając ich naprzemiennie zauważycie jaki rodzaj najlepiej działa na Wasze włosy, co im robi dobrze, a co wręcz przeciwnie. To taki starter dla osób początkujących. Jeśli będziecie bardziej zaawansowane, to Wasza półka z kosmetykami i tak będzie się uginać, bo włosomaniactwo wciąąąąągaaaaaa! Jednak po miesiącach eksperymentów zaczniecie używać tych kosmetyków bardziej świadomie i  wręcz sterować efektami, jakie chcecie osiągnąć na swoich włosach.


2. OCZEKIWANIE NATYCHMIASTOWEGO EFEKTU
"Używam tej wcierki już miesiąc i nic się nie dzieje!" - to jeden z komentarzy, jaki pojawił się pod moim filmem na Instagramie. Niestety, ale jeśli oczekujecie, że po kilku użyciach wcierki/odżywki/maski stanie się cud i włosy przejdą totalną metamorfozę, to czeka Was zawód. Z dbaniem o włosy jest tak, jak z chudnięciem, leczeniem trądziku czy chociażby powiększaniem tyłka na siłowni - nic nie dzieje się od razu, a na efekty czasem trzeba czekać miesiącami. Doskonale Was rozumiem. Sama latami leczyłam trądzik i nic nie przynosiło zadowalających rezultatów. Tak samo z siłownią - mam ogromne trudności z budowaniem masy mięśniowej i mimo ciężkich treningów, dobrej diety oraz regeneracji, efekty są w mojej ocenie takie sobie. Ale nie poddaję się! Wiem, że dzięki mojemu uporowi, cierpliwości i systematyczności w końcu osiągnę swój cel, choćbym miała na to czekać kilka lat.

Moja rada:
Gdzieś przeczytałam bardzo fajny tekst: "Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go zajmie dużo czasu. Czas i tak upłynie." Dlatego zaufajcie procesowi, bądźcie systematyczne i cierpliwe, a przyjdzie czas, że zobaczycie na swoich czuprynach mnóstwo małych, odstających włosków, które będą Was jeszcze doprowadzać do szału odstawaniem we wszystkie strony, ale to też minie i w końcu urosną długie. Gdybym kilka lat temu się poddała, to moje włosy wyglądałyby tak, jak po lewej stronie, ale postanowiłam, że je odratuję. 


3. OCZEKIWANIE CUDÓW OD JEDNEGO PRODUKTU
Zauważyłam też, że niektóre początkujące włosomaniaczki kupują jakiś produkt i jeśli on nie spełni ich oczekiwań, to poddają się, rezygnując z jakiejkolwiek pielęgnacji. Wiecie ile czasu zajęło mi znalezienie odpowiedniej pielęgnacji dla siebie? Kilka lat. Było to kilka lat słuchania potrzeb swoich włosów, testowania różnych wynalazków, sposobów, metod. Zgłębiania wiedzy, wizyt u trychologów, dermatologów, czytania publikacji naukowych. Chciałam po prostu wiedzieć więcej i móc tą wiedzą podzielić się z Wami tutaj, na blogu. Czytając komentarze, że ktoś się poddaje, bo używając jednej wcierki czy odżywki nie widzi efektów i generalnie wszystko to w ogóle "o dupę rozbić", to jest mi trochę przykro. Na szczęście zdecydowana większość moich cudownych czytelniczek i obserwatorek mediów społecznościowych już wie, że trzeba pocałować wiele żab, by w końcu trafić na księcia ;-)



4. BRAK SYSTEMATYCZNOŚCI
To kolejny błąd, który popełnia początkująca włosomaniaczka. Dbanie o włosy warto potraktować tak, jak dbanie o ciało, o zdrowie czy kondycję.

Moja rada:
Aby zauważyć pozytywne rezultaty trzeba być systematycznym w działaniu. Zawsze używać maski/odżywki po myciu. Zawsze zabezpieczać włosy silikonowym serum. Pamiętać o wcierce i olejowaniu. Raz nie wystarczy :-)



5. IGNOROWANIE POTRZEB SWOICH WŁOSÓW
Ważne jest, aby najpierw poznać potrzeby swoich włosów, a dopiero później dobierać odpowiednią pielęgnację. Jeśli macie cerę suchą, to raczej nie pomoże Wam krem do cery tłustej, prawda? Tak samo jest z włosami. Jeśli są suche, sianowate, sztywne, kruche i łamliwe, to najgorszym z możliwych pomysłów jest użycie odżywki/maski proteinowej, bo jeszcze bardziej te włosy usztywni i sprawi, że będą się dosłownie urywać na długości przy najmniejszym nacisku. Rezygnujemy wtedy z wszystkich produktów, które w składzie mają keratynę, proteiny mleczne/owsiane, jedwab. Wówczas najlepiej wprowadzić pielęgnację emolientową czyli na bazie olejów, a więc samo olejowanie + odżywki/maski z olejami w składzie. Może być też sytuacja odwrotna czyli że macie włosy oklapnięte, przetłuszczone na całej długości, wyglądające jak smutne strąki, zbijające się w grube pasma. Dobrym wyjściem jest zastosowanie pielęgnacji proteinowej czyli właśnie odżywek z keratyną, proteinami, dobrze sprawdza się też laminowanie włosów.

Moja rada:
Pamiętajcie, że kompletnie nie pomoże kupowanie produktów do włosów "bo ktoś polecił", albo tego, co aktualnie pokazują w reklamach TV. Najpierw musicie poznać potrzeby swoich włosów i na tej podstawie dobierać kosmetyki, bo tylko wtedy będziecie zadowolone z ich działania. Warto bazować na równowadze PEH. To w zasadzie punkt wyjścia do dbania o włosy o od tego każda początkująca włosomaniaczka powinna zacząć. Post na ten temat stworzyłam już kilka lat temu i możecie go przeczytać tutaj klik. 



5. WIARA W MITY
Zauważyłam też, że kilka z Was nadal wierzy w mity, takie jak "silikony w pielęgnacji włosów są złe". Nie są złe, a wręcz przeciwnie. Zabezpieczają włosy przed działaniem środowiska zewnętrznego, a więc dzięki nim nie urywają się podczas szczotkowania, suszenia czy spinania gumką. Dobrze się rozczesują. Nie elektryzują się, nie puszą, ładnie błyszczą i są gładkie. Jeśli raz na jakiś czas będziemy stosować szampon oczyszczający i oczywiście dostarczać włosom w pielęgnacji nawilżenia oraz odżywienia, to silikony im nie zaszkodzą.


6. ZŁY PODKŁAD POD OLEJ
Piszecie też czasem, że podkład pod olej sprawił, że włosy są bardziej suche. Tak może się stać, ale nie wsadzajcie proszę wszystkich podkładów do jednego worka. J

Moja rada:
Jeśli np. żel aloesowy się nie sprawdził, to spróbujcie wody z miodem, żelu lnianego lub pantenolu, a jeśli nadal czujecie, że sam olej działa lepiej, to śmiało zrezygnujcie z podkładów. Nikt nie powiedział, że podkład to absolutny obowiązek. Ja wiele lat nie stosowałam żadnego podkładu i byłam zadowolona z olejowania. 



7. FIKSOWANIE SIĘ NA NATURALNE SKŁADY
Obecnie trwa mała moda na totalnie naturalne składy w kosmetykach. Fajnie, jeśli kosmetyk nie ma w sobie żadnego niepotrzebnego syfu, ale nie skreślajmy proszę produktów, które prócz natury mają też inne, korzystne dla włosów substancje, które niekoniecznie pochodzą od roślin. Niestety posiłkując się tylko naturalną pielęgnacją nie osiągniemy na włosach tak zadowalających, wizualnych efektów, jak przy pomocy odrobiny chemii.

Moja rada:
Nie demonizujmy i sprawdzajmy składy samodzielnie. Składniki syntetyczne nie muszą być dla nas szkodliwe, o ile są użyte w odpowiednim stężeniu. Ostatecznie pamiętajmy, że to dawka czyni truciznę i zaszkodzić możemy sobie nawet najbardziej naturalnymi składnikami, a uczulić może dosłownie wszystko. Każda z nas ma własny rozum i powinna wykorzystać jego potencjał, a bazując tylko i wyłącznie na czyjejś opinii możemy wiele stracić. Moje życiowe motto brzmi: "ufaj i sprawdzaj", również w kwestii kosmetyków :-D



A jeśli nadal czujecie się zagubione w pielęgnacji włosów i nie wiecie od czego zacząć, to polecam Wam mój darmowy plan na ładniejsze włosy w 30 dni. To taka totalna podstawa i polecam od tego zaczynać. Wpis przeczytajcie tutaj klik.


_____________________________

 ↓ OBSERWUJ MNIE NA INSTAGRAMIE 



ODPOWIADAM NA WASZE PYTANIA Z INSTASTORIES: MÓJ PLAN TRENINGOWY, ILE WAŻĘ, ILE JEM KALORII, TRENER PERSONALNY, POWIĘKSZENIE POŚLADKÓW, SŁODYCZE, MOTYWACJA I KORONAWIRUS.

$
0
0
Wczoraj podczas treningu na siłowni nagrałam boomerang przy sztandze i wrzuciłam go na Instagram.   Pomyślałam, że to w sumie fajny moment na zadawanie pytań o moją dietę i ćwiczenia. Nie spodziewałam się, że to stories spotka się z aż tak dużym odzewem z Waszej strony, bo zadałyście mi ponad 2000 pytań. W dzisiejszym wpisie postaram się odpowiedzieć na te, które pojawiały się najczęściej, także jeśli interesuje Was to ile ważę, ile kalorii dziennie spożywam, jak wygląda mój trening i jakie są moje ulubione ćwiczenia na powiększenie pośladków, to zapraszam do czytania dalej. 

Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że nie jestem osobą zaawansowaną, jeśli chodzi o treningi na siłowni. Moja dotychczasowa wiedza pochodzi od trenerów, dietetyka oraz od mojego fizjoterapeuty. Dużo rzeczy dowiedziałam się też o sobie sama, podczas ćwiczeń na siłowni i z różnych filmów na Youtube. Nie chciałabym, abyście traktowały moje odpowiedzi jako wzór do naśladowania i jedyny schemat, bo tak naprawdę każda z nas jest inna. Niech to będzie dla Was jedynie wskazówka, albo może bardziej zachęta do większej aktywności fizycznej. Ok, jedziemy z tymi pytaniami!


1. Jaką masz dietę? Ile kalorii spożywasz dziennie?
Można powiedzieć, że jestem aktualnie na masie, ponieważ zależy mi na zbudowaniu mięśni - głównie powiększeniu pośladków, ale generalnie chciałabym mieć bardziej jędrne i wypełnione mięśniami ciało. Oznacza to, że mam nadwyżkę kaloryczną, a więc spożywam więcej kalorii, niż wynosi moje dzienne zapotrzebowanie. Spożywam 2500 kalorii dziennie.


2. Liczysz kalorie?
Tak, jestem na tym etapie, że liczę kalorie. Oscyluję w granicy 2500 kalorii dziennie, ale jeśli będzie ich mniej czy więcej o 100, to nie świruję na tym punkcie. W dni nietreningowe jem trochę mniej kalorii, ale kiedy trenuję, to staram się pilnować tej ilości, bo treningi mam ciężkie, a też w ciągu dnia aktywność jest spora. Zwracam szczególną uwagę na ilości białka w diecie (2g białka na kilogram masy ciała), bo bez tego ciężko będzie zbudować masę mięśniową. Białko jest ich podstawowym budulcem i potrzebuje go do wzrostu. Jestem ektomorfikiem i z trudem przychodzi mi budowanie masy mięśniowej, więc staram się skupiać uwagę zarówno na diecie, jak i ćwiczeniach. Muszę przyznać, że wcześniej, mimo ciężkich treningów na siłowni nie pilnowałam diety, jadłam za mało kalorii i za mało białka. Nie widziałam żadnych postępów, jeśli chodzi o zmianę mojej sylwetki. W zasadzie stałam w miejscu, nie miałam nawet siły progresować z ciężarem. Kiedy wzięłam się porządnie za dietę, to już po miesiącu zauważyłam pozytywne zmiany w swoim ciele. Chcę też zaznaczyć, że z natury jestem niejadkiem i spożywanie odpowiedniej ilości kalorii zawsze było dla mnie problemem. Ostatnio tak się wkręciłam w liczenie kalorii, wyszukiwanie fajnych, zdrowych przepisów i komponowanie posiłków, że jest to dla mnie przyjemnością. Poza tym efekty wizualne są bardzo nagradzające i po prostu chce mi się dbać o dietę, bo widzę jak ma to ogromne znaczenie w kształtowaniu sylwetki. Bez jedzonka ani rusz!


3. Jak liczyć kalorie? Korzystasz z jakiejś strony czy coś?
Korzystam z darmowej aplikacji na telefon o nazwie FITATU. Bez niej nie byłabym w stanie tego wszystkiego ogarnąć. Ta apka jest tak niesamowicie intuicyjna, łatwa i szybka w obsłudze, że liczenie kalorii, białka, węglowodanów czy tłuszczu jest banalnie proste. Aplikacja jest bazą wielu popularnych produktów i wpisując np. "Skyr pitny Lidl" można go szybko dodać do dziennego jadłospisu z dokładnym wyliczeniem makroskładników. Nie wyobrażam sobie już życia bez tej aplikacji! Totalny "must have" jeśli chcecie schudnąć, przytyć, budować masę mięśniową lub po prostu jesteście ciekawe jak wygląda Wasz jadłospis pod względem ilości makroskładników. 


4. Nie boisz się, że na masie zalejesz się tłuszczem?
Nie boję się. Nabranie małej ilości tłuszczu na masie jest zupełnie normalne i to jakby konsekwencja budowania mięśni, dlatego po okresie masowania przychodzi czas na redukcję. Niestety nie da się jednocześnie schudnąć i budować masy mięśniowej (oczywiście poza czasem rekompozycji, ale to zdarza się u osób raczej początkujących i mam to za sobą). 


5. Korzystasz z cateringu dietetycznego czy robisz posiłki sama?
Póki co wszystkie posiłki przygotowuję sobie sama. Jeśli chcecie więcej postów z przykładowym, dziennym jadłospisem, to dajcie znać.


6. Jak często trenujesz w tygodniu?
Mam 4-5 treningów siłowych w tygodniu. 3 razy dolne partie ciała i 1-2 górne np:
- poniedziałek: dolne partie ciała
- wtorek: górne partie ciała (push)
- środa: dolne partie ciała
- czwartek: wolne
- piątek: górne partie ciała (pull)
- sobota: dolne partie ciała
- niedziela: wolne/lub delikatne cardio/lub joga


7. Trenujesz na siłowni czy w domu? Jaki masz plan treningowy?
Jeszcze 2 lata temu ćwiczyłam sobie w domu, ale nie widziałam żadnych, większych postępów. Oczywiście, jeśli chcecie zrzucić troszkę kilogramów, to taki trening w domu z Chodakowską czy inną trenerką z YouTube przyniesie efekt (musicie też mieć ujemny bilans kaloryczny czyli jeść mniej kalorii). Spalicie tłuszcz, ale ciało nie będzie tak jędrne - to już kwestia wypełniania go mięśniami. Do tego trzeba użyć dodatkowego ciężaru i nie mówię tu o butelkach z wodą czy hantlach 3 kg. Niestety, aby zbudować konkretną masę mięśniową, a więc powiększyć pośladki, ujędrnić nogi czy mieć piękne plecy i ramiona, to potrzebny jest trening siłowy ze sporym obciążeniem, więc ja osobiście trenuję już tylko na siłowni.

Mam ułożone przez trenera 3 treningi dolnych partii ciała w tygodniu i wyglądają one mniej więcej w ten sposób (czasem wymieniam jakieś ćwiczenie na inne, bo po prostu mam na nie ochotę danego dnia):

Trening 1
1. Zaczynam od rozgrzewki na bieżni 10 minut
2. Następnie aktywacja z gumą mini band (kolor czarny) około 10 minut
3. Hip Thrust ze sztangą 4 serie, 12 powtórzeń
4. Martwy ciąg rumuński 4 serie, 12 powtórzeń
5. Odwodzenie na maszynie (abductor) lub wyciągu 4 serie, 15 powtórzeń
6. Wykroki chodzone z hantlami 
7. Roluję się

Trening 2
1. Zaczynam od rozgrzewki na bieżni 10 minut
2. Następnie aktywacja z gumą mini band (kolor czarny) około 10 minut
3. Hip Thrust ze sztangą 4 serie, 12 powtórzeń
4. Wchodzenie na skrzynię z hantlami 4 serie, 12 powtórzeń
5. Zakroki z hantlami 4 serie, 12 powtórzeń
6. Przysiady bułgarskie z hantlami 4 serie, 12 powtórzeń
7. Roluję się

Trening 3
1. Zaczynam od rozgrzewki na bieżni 10 minut
2. Następnie aktywacja z gumą mini band (kolor czarny) około 10 minut
3. Hip Thrust ze sztangą 4 serie, 12 powtórzeń
4. Wypychanie nóg na suwnicy 4 serie, 12 powt.
5. Martwy ciąg na jednej nodze z hantlą, 4 serie, 12 powt.
6. Cable Pull Through - 4 serie, 12 powt.
7. Roluję się

Pewnie zastanawiacie się, dlaczego w każdym treningu powtarza się Hip Thrust? Jest to moje ulubione ćwiczenie, które najlepiej angażuje moje pośladki do pracy i w tym ćwiczeniu najbardziej je czuję. Poza tym mogę dorzucić tu dużo więcej ciężaru, niż w innych ćwiczeniach, nie obciążając przy tym kręgosłupa i nie angażując nadmiernie mięśni czworogłowych/dwugłowych ud. Wszyscy trenerzy, z którymi rozmawiałam na temat ćwiczeń na pośladki zgodnie twierdzą, że hip thrust to najlepsze ćwiczenie na powiększenie tej partii ciała. Zgadzam się! To ćwiczenie naprawdę zauważalnie poprawiło wygląd mojego tyłka, ale tylko wówczas, gdy dorzuciłam większego obciążenia. Machając sztangą 50 kg niestety nie widziałam żadnych efektów. Oczywiście nie można porywać się od razu na tak wielkie ciężary. Myślę, że osoby początkujące w ogóle powinny zaczynać z samym gryfem, albo kompletnie bez ciężaru, bo nieodpowiednie wykonywanie tego ćwiczenia może naprawdę zrobić krzywdę. Generalnie ostrożnie z treningami siłowymi, jeśli nigdy wcześniej ich nie wykonywałyście. Sama jeszcze niedawno zaczynałam i nie wiem co by było, gdybym nie znała poprawnej techniki. Przechodząc do kolejnego pytania...


8. Masz trenera personalnego?
Aktualnie nie, ale bardzo długo ćwiczyłam pod okiem trenera. Dzięki temu nie nabawiłam się żadnej kontuzji, nauczyłam się poprawnie wykonywać każde ćwiczenie, a to jest niesamowicie istotne. Dziewczyny, ja zaczynając ćwiczyć na siłowni byłam kompletnie zielona w tym temacie. Nie miałam pojęcia o tych wszystkich maszynach, ciężarach i samotne wyjście na siłownię mnie dosłownie przerażało. Poza tym nie byłam jakoś mocno aktywna fizycznie, a ćwicząc w domu potrafiłam odczuwać ból pleców (odcinka lędźwiowego) i kolan, nie miałam też czucia mięśniowego. Dodatkowo jestem osobą hipermobilną, a to oznacza, że moje zakresy ruchu są naprawdę ogromne, co jest mocno niebezpieczne. Podejrzewam, że gdybym zaczęła ćwiczyć na siłowni bez trenera, posiłkując się tylko Youtubem, albo co gorsza - filmikami niektórych fitnesiarek z Instagrama, to skończyłabym na wózku inwalidzkim. Jeśli dopiero zaczynacie przygodę z siłownią, to naprawdę warto wykupić kilka godzin z trenerem personalnym, który wytłumaczy Wam jak poprawnie wykonać każde ćwiczenie i jakie ćwiczenia będą najbardziej odpowiednie dla Was. Skoryguje też Wasze błędy na żywo, a to chyba najlepiej uczy czego unikać. 


9. Masz jakiś specyficzny cel?
Tak, chciałabym zwiększyć ilość masy mięśniowej w swoim ciele. Proszę oczywiście nie mylić tego z napompowaniem się mięśniami niczym kulturysta. Kompletnie nie o taki efekt mi chodzi. Mój trening to przede wszystkim priorytet na pośladki.


10. Ile ważysz i ile masz wzrostu?
Aktualne ważę 63 kg przy wzroście 173. Patrząc na siebie wydaje mi się, że 10 kg to moje włosy ;-) 


11. Twoje 3 ulubione ćwiczenia?
Hip Thrust, martwy ciąg na jednej nodze i ostatnio podciąganie się.


12. Ile czasu spędzasz na siłowni?
Około 2 godzin.


13. Częstotliwość mycia włosów, a siłownia?
Ja akurat myję włosy co 3 dni i tego się trzymam. Wiadomo, że po siłowni włosy już nie wyglądają tak świeżo, jak po myciu, ale wówczas po prostu nie chodzę już z rozpuszczonymi, tylko robię różne fryzury typu dobierany warkocz czy koński ogon. Ważne jest też, aby na siłowni nie mieć włosów opadających na twarz, tylko spiąć je wysoko, aby nie dotykały do ciała, bo wtedy będą bardziej narażone na kontakt z potem. 


14. Jesz słodycze?
Jem. Na pewno nie tyle, ile kiedyś, ale nie odmawiam sobie. Już bez przesady, żeby człowiek nic od życia nie miał :P 


15. Ile jesz mięsa w tygodniu?
Dwa razy w tygodniu mięso (pierś z indyka lub ryba, rzadko czerwone mięso), w pozostałe dni inne źródła białka (kotlety z ciecierzycy, tofu, jajka, humus itp.). Tak jak już kiedyś pisałam na blogu - ograniczam bardzo mocno mięso w diecie. Czuję się z tym lepiej zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Mam nadzieję, że niedługo całkiem je odstawię. 


16. Co polecasz aby zgubić trochę brzucha?
Ujemny bilans kaloryczny czyli jeść mniej kalorii dziennie oraz dorzucić cardio + trening siłowy. Wiadomo - nie da się schudnąć tylko z jednej partii ciała. 


17. Najlepsze ćwiczeni aby powiększyć pośladki i przy tym zbytnio nie rozbudować ud?
Polecam Ci kochana ten film: https://www.youtube.com/watch?v=TyqkIqxOyyM  Na tym kanale jest kilka fajnych merytorycznie filmów, które dotyczą tej tematyki. Dużo zależy też nie tylko od rodzaju samego ćwiczenia, ale od ustawienia tułowia i nóg. Nawet w najlepszych na pośladki ćwiczeniach można bardziej zaangażować do pracy nogi, właśnie przez nieodpowiednią pozycję. Na pewno wykonywanie słynnych przysiadów nie jest takie do końca idealne do rozbudowania pośladków i niestety w większości przypadków bardziej angażuje do pracy nogi.



18. Na jakiej siłowni ćwiczysz?
Zdrofit :-) Fajna jest też City w OBC.


19. Czy zawsze byłaś szczupła?
Generalnie tak, ale był też czas, że przytyłam do prawie 80 kg.  Zawsze myślałam, że mogę jeść wszystko, a i tak nie przytyję, tymczasem taki psikus. Te 80 kg było efektem śmieciowego jedzenia (pizza, makarony z serem, fastfood, gazowane napoje, alkohol, kupne słodycze) i totalny braku ruchu. Pamiętam też jak zły stan cery i włosów wtedy miałam, o samopoczuciu nie wspominając...


20. Skąd rękawiczki które nosisz na treningu i po co ci one?
Rękawiczki są marki Energetics (kupiona w Intersport) i naprawdę je lubię, choć nie są jakieś szalenie drogie. Noszę je po to, żeby nie mieć odcisków i takich zgrubień na wewnętrznych stronach dłoni, które robią się od ściskania hantli czy sztangi. 


21. Nie boisz się koronawirusa na siłowni? Kontakt z wydzielinami jest tam mega duży. 
Przyznam, że ostatnio o tym myślałam będąc na siłowni. Jeśli w Polsce wybuchnie epidemia, to na pewno zrezygnuję z chodzenia na siłownię, ale póki co nie widzę takiej konieczności i nie chcę popadać w paranoję. Czasem spotykam na siłowni osoby, które kaszlą, kichają, smarkają i są wyraźnie chore, co nie ukrywam - bardzo mnie drażni. Ludzie myślą, że dzięki wysiłkowi fizycznemu szybciej wyzdrowieją, a tak naprawdę tylko jeszcze bardziej się osłabiają. Nie wspomnę już o tym, że zarażają innych. Zachowajmy proszę zdrowy rozsądek i jeśli jesteśmy chorzy, to trzeba zostać w domu i dać organizmowi czas na zwalczenie przeziębienia, a nie dowalamy mu jeszcze treningiem. To tylko niepotrzebne obciążenie i w efekcie pogorszymy swój stan.


22. Nie mogę się zmotywować. Co zrobić?
Z motywacją i u mnie bywa ciężko, ale zauważyłam, że im więcej o tym myślę, tym gorzej. Po prostu nie zastanawiam się nad tym czy mi się chce, czy to najlepszy moment na trening, czy dobrze się czuję... Po prostu wstaję, ubieram się, biorę torbę i idę na siłownię. Zasada pierwszej myśli jest super i to mój ulubiony nawyk, o którym pisałam tutaj klik. A na deser podrzucam Wam moją absolutnie ulubioną metamorfozę w całym internecie. Ta pani w 3 lata zrobiła z ciałem coś takiego. Czujecie to?! Kochane, wszystko jest możliwe! 



I na dzisiaj to tyle. Mam nadzieję, że rozwiałam większość Waszych wątpliwości. Jeśli jeszcze chciałybyście o coś zapytać, albo podzielić się swoimi przygodami z siłownią czy generalnie z kształtowaniem ciała, to zapraszam do dyskusji w komentarzach. Piszecie mi na Insta, że bardzo motywują Was moje filmiki z siłowni, które wrzucam na Stories, a więc będę to kontynuować. Zapraszam do obserwowania :-)


_____________________________

 ↓ OBSERWUJ MNIE NA INSTAGRAMIE 

 
Viewing all 851 articles
Browse latest View live